Jaka piękna pomyłka

Pomyłka podczas tegorocznych Oscarów skłoniła nauczycieli do zwierzeń, jakie błędy oni popełnili. Na przykład na maturze ustnej zdarza się pomieszać zdających, przepytać jednego, a ocenić kogoś zupełnie innego.

Nieraz po ogłoszeniu wyników – jakże często pomylonych – maturzystom szczęka opada. Nic jednak nie mogą zrobić, decyzja komisji jest bowiem niepodważalna.

Wśród egzaminatorów jest przyjęta zasada, że nie zmienia się decyzji ogłoszonej publicznie. Jak maturzysta usłyszał, że uzyskał 100 procent, to się już tego nie zmienia. Nie można wzywać człowieka i powiadamiać, że komisja się pomyliła i tak naprawdę ten wynik dostał ktoś inny, a on połowę tego.

Jedni egzaminatorzy są porządni, bardzo się pilnują, aby nie doszło do żadnych pomyłek. Porównują protokoły z własnymi notatkami, potem z listą oficjalną oraz z tym, co ma drugi członek komisji. Jest jednak wielu nieporządnych, którzy co innego ogłaszają, a co innego mają w protokole. Potem trzeba przepisywać protokoły, bo wynik podany do publicznej wiadomości jest święty.

Odkąd na maturze nie egzaminuje się swoich uczniów, lecz nieznanych, takich pomyłek jest od groma. Na szczęście nie rejestrują tego żadne kamery, więc sprawy nie ma. Uczeń musi się pogodzić, że otrzymał dokładnie to, na co zasłużył. A jak nawet podejrzewa, że coś jest nie tak, to pewności nie ma. Zresztą matura to nie Oscary, a nauczyciele to nie aktorzy – belfer się nie myli. Przynajmniej oficjalnie.