Kto ma płacić nauczycielom?
ZNP zbiera podpisy pod obywatelskim projektem ustawy gwarantującej wynagrodzenia nauczycieli bezpośrednio z budżetu państwa. Obecnie państwo przekazuje pieniądze samorządom, a te dopiero płacą pracownikom oświaty (info o inicjatywie tutaj).
Wiele samorządów traktuje subwencję oświatową niczym swoją własność i próbuje wydać na szkoły jak najmniej. Jest to postępowanie typowe dla pośrednika: uszczknąć coś dla siebie. Nie byłoby pośrednika, nauczyciele dostawaliby dokładnie tyle, ile wydawałby na nich budżet państwa.
Dzisiaj stan szkół zależy od sytuacji budżetowej samorządu. Wiele gmin woli wydać pieniądze na drogi niż na oświatę. Nic więc dziwnego, że w jednych ośrodkach szkoły popadają w ruinę, jedynym narzędziem pracy jest kreda, tablica i dziesięcioletni komputer, a w innych są wyremontowane budynki, w nich nowoczesne pracownie, a obok świetnie wyposażone tereny sportowe. Także nauczyciele zarabiają różnie, a zależy to nie od wyników pracy, lecz od regionu, w którym są zatrudnieni.
ZNP chce, aby za oświatę wzięło odpowiedzialność państwo. Argumentuje, że wyszłoby to na dobre zarówno uczniom, jak i nauczycielom. Kto w takim razie na tym by stracił?
Komentarze
Stracą dzieci i rodzice. Nawet jeśli nie wszędzie. Jeśli stan szkół zależy od samorządów, to stan szkół zależy od ludzi, bo samorządy to jedna z oaz rzeczywistej demokracji w Polsce. Ponieważ jedne społeczności lokalne dbają o siebie lepiej, a inne gorzej, to musi się to również odbijać na szkole.
Tak więc na zmianie stracą głównie aktywne i mądre społeczności lokalne dbające o swoje dzieci. Stracą wpływ na szkołę, być może również jakość. Znowu gorsze wyprze lepsze. Czy dzieci z najsłabszych społeczności lokalnych zyskają? Jak znam życie to trochę wątpię, ale w niektórych przypadkach może mieć to miejsce, a to byłby obiektywny plus.
Kto zyskuje? Pewnie nauczyciele w kieszeni i w redukcji kontroli. Zyskuje biurokracja zwłaszcza centralna. Zyskuje ZNP jako centralny partner społeczny do określania układów w szkole.
To jest oczywiście obraz uproszczony, modelowy. Nie wiem jaki jest dzisiaj rzeczywisty zakres samorządności oświatowej. Sam fakt, że samorządy muszą prosić pieniądze z centrali jest już dysonansem systemowym świadczącym o ograniczonej samorządności oraz zbyt dużej ilości pośredników. Ale jak już miałbym wywalać pośredników to wywaliłby raczej ministerstwo, a nie samorządy.
ZNP by chciało negocjować w Warszawie w szczegółach wszystkie sprawy pracownicze i wszystkie dzięki temu będą rozwiązane jednakowo w każdej szkole i dla każdego nauczyciela. Jednakowe pensum w każdej szkole (niezależnie od przedmiotu i tego jaka to szkoła (podstawówka, gimnazjum czy liceum – pewnie ZNP dołoży przedszkole jeszcze)), jednakowe płace niezależnie od realiów LOKALNEGO rynku płac i cen, jednakowy niezależnie od przedmiotu i nauczyciela godzinowy szarwark w postaci halówek (dzieło Hal&Broniarza czym on się publicznie chwalił!), brak dodatków motywacyjnych itp. itd.
Za to ten tekst warto przeczytać – oni myśleli, że nie mają ALTERNATYWY, a teraz udają, że czegoś nie wiedzieli … 😉
http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,132749,19853739,michal-boni-bylismy-glusi.html
Kto ma płacić nauczycielom?
Rodzice, bonami edukacyjnymi wystawionymi przez państwo.
@belferXXX
Samorząd, pod który podlega moja szkoła ostatnio zmniejszył stawki dodatku za wychowawstwo z 200 na 125 złotych oraz odpis na dodatki motywacyjne dla nauczycieli z 6 do 3%.
Jeśli inicjatywa ZNP ma zapobiegać takim praktykom (środki z subwencji zostały przesunięte na miejscowy szpital), to ja się podpisuję obiema rękami i dziękuję za taką „oazę demokracji”.
@nick21
Kiedyś wieszcze pisali „lepszy w wolności kąsek byle jaki, niźli w niewoli przysmaki”. Ale to byli romantycy i nie tylko w tych sprawach się rąbnęli. 😉
Jak już mówiłem, do beneficjentów będą należeli nauczyciele. Pewniejsze pieniądze i mniej oddolnej kontroli. Z punktu widzenia nauczycieli i biurokracji to dobrze. Ale czy na pewno dobrze do oświaty, dzieci i szkoły? I w ogóle dla państwa?
Jak dla mnie to to państwo się w zatrważającym tempie rekomunizuje. Coraz prędzej powraca do „centralizmu demokratycznego” i obskurnej partyjnej dyktatury. Prokurator Ziobroszyłow zaraz będzie osobiście badał kiszki klaczy w jakiej stadninie. Niedługo minister rolnictwa będzie przydzielał rolki sznurka do snopowiązałek z minister kultury deputaty rolek papieru toaletowego w ustawowych kolorach.
Krytykowany przez Ciebie sposób finansowania oświaty z budżetu centralnego, chodzi o wynagrodzenia nauczycieli, jest w Niemczech. Tam samorząd ma płacić nauczycielom wynagrodzenia z dotacji celowej, ale nie ma wpływu na ich zatrudnianie, jego obowiązkiem jest natomiast zapewnienie odpowiedniej bazy dydaktycznej.
Nie mam nic przeciwko decentralizacji zarządzania oświata, ale naszym nieszczęściem szczególnie na tzw. prowincji są ludzie o mentalności sołtysa z Wąchocka, a takich lepiej trzymać z dala od spraw związanych ze szkolnictwem.
A ja uważam, że ZNP powinien pomyśleć o zróżnicowaniu pensum nauczycieli. Nauczyciel WF często obrabia dwa etaty, polonista nie da rady. Pani ze świetlicy, bibliotekarka wychodzi ze szkoły i w domu ma wszystko w nosie, przedmiotowcy (prócz oczywiście wuefistów, muzyków, informatyków itd.) mają w domu mnóstwo roboty. Ja, polonistka, pracuję 4-5 godzin w domu.
@nick21
Trudno mi uwierzyć w to co mówisz, chociaż nie chce mi się sprawdzać. Z tego co wiem w Niemczech sprawy oświatowe leżą w gestii Landów czyli czegoś w rodzaju polskich województw, ale ciut więcej (są to formalnie kraje związkowe w ramach federacji z własnymi rządami i parlamentami) Wiem również, że są dość spore różnice polityk oświatowych między landami włącznie z różnym, czasem znacznie poziomem wynagrodzeń oraz wymagań kwalifikacyjnych wobec nauczycieli (w Niemczech każdy nauczycie musi uczyć co najmniej 2 przedmioty a w niektórych nielicznych landach są to nawet co najmniej 3 przedmioty). Ale faktycznie polityką oświatową prowadzą landy a nie okręgi czy gminy (okręgi to takie ichniejsze powiaty).
Podejrzewam więc, że z tym budżetem centralnym w sensie federalnym się mylisz, ale może być podobnie jak mówisz jeśli idzie o kraje związkowe. Polska nie jest państwem federalnym, i może szkoda, bo akurat w obszarze oświaty samorządność na poziomie województw byłaby chyba sensowniejsza.
W Polsce funkcje „landu” posiada cała Polska a ponieważ jest to „land” duży, to ma on tendencje do patologicznego centralizmu, bo województwa są samorządne tylko szczątkowo, symbolicznie a powiaty i gminy są zbyt małe i słabe. Są za małe i za słabe również by prowadzić rozsądną politykę oświatową zwłaszcza na terenach nie wielkomiejskich.
@nick21
>Jeśli inicjatywa ZNP ma zapobiegać takim praktykom (środki z subwencji zostały przesunięte na miejscowy szpital), to ja się podpisuję obiema rękami i dziękuję za taką „oazę demokracji”.<
W Niemczech edukacja jest BARDZIEJ zróżnicowana od Polski również w zakresie finansowania, ale również programowo landami ew.miastami o takich prawach.
To jest tylko kwestia "znaczenia pieniędzy" czyli dotacja celowa vs subwencja na edukację ze strony państwa … 😉
Ile lat będą Polacy szukali polskiej drogi? A mówił Fedorowicz, że odgapia się od prymusa… może Niemiaszki wezmą na utrzymanie drugie NRD? Choćby tylko do Wisły… Wolska niech się rządzi sama! 😉
Lokalne podatki-lokalne wydatki to mechanizm pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Mądrym i bogatym doda a głupim i biednym zabierze. Vide szkolnictwo w USA z ich podziałem na dobre i złe dzielnice/regiony.
@belferxxx Rozumiem, ze obawiasz się utraty części wynagrodzenia, gdyby pomysł dotacji celowej wszedł w życie?
http://biurose.sejm.gov.pl/teksty_pdf_03/i-977.pdf
Jak widać rozwiązania są rożne.
@nick21
Chcę jak najbardziej ZNACZENIA pieniędzy na edukację w środkach przekazywanych samorządom z budżetu, nie chcę by Broniarz i jakiś gostek z „S” ustalali w szczegółach w Warszawie z MEN to co powinien dyrektor szkoły z organem prowadzącym bo wtedy mają tendencję do tego żeby wszyscy mieli wszystko jednakowo niezależnie od szkoły i jej potrzeb, przedmiotu, własnego potencjału itd.
Ok. Rozumiem, przyznasz jednak, ze rażące dysproporcje są niezdrowe. Nie mam nic przeciwko decentralizacji, jeśli chodzi o programy, podręczniki itp. Płace jednak powinny być zagwarantowane na przyzwoitym poziomie. Samorząd, jeśli będzie miał taki kaprys, moze przecież dołożyć coś z własnych środków i chwalić się tym przed wyborcami, a nie zabierać z subwencji i miauczeć ile to nauczyciele go kosztują.
@nick21
>Rozumiem, przyznasz jednak, ze rażące dysproporcje są niezdrowe. <
W Polsce jest totalna urawniłowka i uniformizacja w edukacji, więc trudno mówić o rażących dysproporcjach, raczej przeciwnie … 🙁
@nick21
100%, zgadzam się z każdym słowem. Brak boiska, praca na komputerach, które ledwo zipią, własna drukarka, własny rzutnik (szkoły nawet na lampę nie stać), własny papier… i ciągłe wysłuchiwanie od organu prowadzącego, ile to my ich kosztujemy i jakie to z nas darmozjady. Dobrze, że chociaż młodzież fajna.