Koniec klasy europejskiej

W ostatnich latach panowała moda na rozwijanie zainteresowań ucznia problematyką Unii Europejskiej. Dużym wzięciem cieszyły się klasy o profilu europejskim. Kształcono w nich młodzież w duchu poszanowania wartości unijnych. Wprawdzie jeszcze na stronach internetowych szkół można znaleźć tę ofertę (przykład tutaj), jednak to już przeszłość.

Szkoły wycofują się z kształcenia w duchu europejskim, bo UE kojarzy się z PO i z Tuskiem. Zresztą nawet nie chodzi o politykę, chociaż świadomość, że nowa władza nie jest proeuropejska, też robi swoje. Najbardziej jednak liczą się wybory uczniów. Młodzież nie garnie się do klas o tym profilu. Chyba czuje pismo nosem. Może w Warszawie jest inaczej, ale na prowincji odczuwa się powiew nowych trendów. A w nich na europejskość nie ma miejsca. Bardziej wrażliwi licealiści już czują niesmak, że są w klasie europejskiej. A to dopiero początek przemian.

Powstaje pytanie, jakim profilem zastąpić europejski. Co dać w zamian? Gdy dyskutowałem o tym z kolegami, padały różne propozycje. Nawet tak kuriozalne, żeby utworzyć klasę o profilu chrześcijańskim. Jak się to słyszy pierwszy raz, brzmi bardzo głupio. Ale jak się głębiej zastanowić, jest w tym głęboka mądrość.

Gdybym jako dyrektor miał wybierać, to postawiłbym właśnie na profil chrześcijański. Szczególnie gdybym był dyrektorem, który nie zdążył swojej szkole nadać imienia Jana Pawła II, bo też nie wyczuł w porę nowych trendów. Drugi raz nie popełnia się tego samego błędu.