Dorośli uczniowie
Zdarza się, że uczeń po skończeniu 18 lat zabrania nauczycielom informować kogokolwiek o jego postępach w nauce. Zakaz ten obejmuje wszystkich bez wyjątku, szczególnie rodziców.
Dostałem wiadomość, że ten i ten uczeń złożył pismo, w którym jasno i wyraźnie zabronił omawiać jego sprawy z rodzicami. Jeśli przyjdzie mama czy tata, mam trzymać język za zębami. Nie wolno mi nic powiedzieć. Rodzice zostali także pozbawieni dostępu do dziennika elektronicznego. Szkolny moderator wyrzucił ich z systemu. Dziecko stało się dorosłe i ma prawo do życia w tajemnicy przed rodziną.
Otrzymałem polecenie drogą służbową, ale bez podstawy prawnej. Zresztą trudno oczekiwać, aby dyrekcja za każdym razem uzasadniała swoje decyzje. Każe i tyle. Mam jednak wątpliwości. Ponieważ dziecko się uczy, rodzice nadal je utrzymują. Ciąży na nich obowiązek alimentacyjny. Czy możliwa jest sytuacja, że ma się tylko obowiązki, a żadnych praw? Czy dobrze robię, że odmawiam rodzicom dostępu do informacji na temat dziecka, które wciąż jest na ich utrzymaniu?
Komentarze
Rodzice za to mają obowiązek zorganizowania w knajpie pijackiej imprezy z okazji 18 urodzin, co jest już jakąś plagą w Polsce.
Jak zwykle, dosłowne (czytaj urzędnicze) traktowanie litery prawa, w tym wypadku dorosłości, prowadzi prosto do absurdu. Co z tego, że niby zmienił się ustrój skoro PRL jak gwidział Bareja wiecznie żywy?
Każde prawo oznacza obowiązek. Natomiast obowiązek nie oznacza koniecznie prawa.
Lubicz56 – a co to ma wspólnego z PRL-em ?
Wtedy nie do pomyslenia było, żeby uczeń wkładał nauczycielowi kosz na głowe a ten siedział jak wołowa d…a!
Błędnie postawione pytanie – zasadą jest jednak ochrona danych osobowych, więc to na udostępnienie danych rodzicom powinna być podstawa prawna.
Smutna prawda, że polska szkoła pod względem stosowania prawa jest głęboko we mgle. Nie jest to wina nauczycieli, czy nawet dyrektorów, bardziej polityków, że przez przynajmniej 15 lat nie byli w stanie uchwalić spójnego prawa, które nie budziłoby kontrowersji. Brakuje dobrych regulacji, które normowałyby sytuację dorosłego ucznia w szkole, gdzie uczą się też dzieci (przykład to właśnie ochrona danych osobowych a także możliwość opuszczania placówki i odpowiedzialności nauczyciela za ucznia).
Lubicz56 – problem w tym, że sposób postępowania szkoły z dorosłymi uczniami bliższy jest głębokiemu PRLowi niż państwu prawa – nie wina nauczycieli, że nie ma dobrego prawa. To o czym pisze autor bloga to raczej światełko w tunelu, że sytuacja się zmienia – na lepsze jeśli chodzi o szacunek do prawa, czy społecznie – czas pokarze.
@Piper 25 października o godz. 21:43 246048
„Błędnie postawione pytanie – zasadą jest jednak ochrona danych osobowych”
W kraju, który sobie wykoncypował obowiązkowy numer identyfikacyjny zaczynający się od daty urodzenia?
Potencjalny pracodawca może dyskryminować.
Starsze osoby „w okienku” mogą się wstydzić.
Zresztą tłumaczenie „dlaczego tak być nie powinno” jest zadaniem dla sanitariusza w domu dla obłąkanych.
Ad rem.
Gdyby mi latorośl zrobiła taki numer to znalazłaby rachunek za korzystanie z mieszkania w rozbiciu na czynsz za swój pokój, wodę, śmieci, gaz, prąd i pralkę.
@ Piper
Masz calkowita racje, jezeli jest prawo, trzeba je uszanowac. Argument, ze ucznia utrzymuja rodzice, nie jest podstawa do lamania prawa. Rodzice moga z doroslymi dziecmi zawrzec umowe w sprawie wgladu w wyniki nauczania (@ zza kaluzy ma na ten temat sugestie).
Jak chodzi o brak spojnosci prawa, to nie jestesmy jedyni. Np. w USA 18.letni czlowiek moze zaciagnac sie do wojska i zginac za ojczyzne ale nie moze w tej ojczyznie legalnie kupic piwa.
@kruk 26 października o godz. 1:18 246050
„w USA 18.letni czlowiek moze zaciagnac sie do wojska i zginac za ojczyzne ale nie moze w tej ojczyznie legalnie kupic piwa.”
Zgoda, sam ten argument kilka razy przytaczałem. Jednakowoż z małymi poprawkami.
Za zgodą rodziców amerykański żołnierz może zabijać nawet od 17 lat. (Pytałem się kilku znajomych: za zgodą czyich rodziców? Swoich czy tego zabijanego?)
W amerykańskich bazach wojskowych poza granicami USA żołnierze na przepustce mogą kupować alkohol zgodnie z limitem wiekowym danego kraju. Podobne regulacje obowiązują np. w bazach/garnizonach położonych na terytorium USA ale bardzo blisko granicy kanadyjskiej. Stąd duża popularność niektórych z tych baz wśród najmłodszych wojaków. 😉
Widać więc, że nawet te alkoholowo-wiekowe paradoksy można regulować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem.
Uczeń nie tylko zakazuje dostępu rodzicom do informacji na swój temat, ale również pozywa ich o wypłatę w gotówce należnych alimentów, wynikających z realizacji obowiązku alimentacyjnego. Nie są to (póki co?) częste zdarzenia. Jednak zdarzyło mi się słyszeć o dwóch tego rodzaju przypadkach. W drugim z nich skuteczną obroną rodziców okazało się wyliczenie kosztów utrzymania (zgodnie z przedstawionym wyżej konceptem rachunku zawierającego koszy utrzymania z rozbiciem na poszczególne elementy). W pierwszym nie – bowiem dziecko wyprowadziło się z domu rodzinnego. Być może pociechą jest to, że obowiązek alimentacyjny działa w obie strony, o czym nie wszystkie dzieci wiedzą.
No właśnie, jak napisali @Zza kałuży i @Endo – należy w takim razie wystawić kochanej latorośli rachunek za utrzymanie. Ciekawa bym była reakcji dziecięcia, które być może zapomina o tym, że jest na utrzymaniu rodziców.
@hortensja 26 października o godz. 17:57 246053
„Ciekawa bym była reakcji dziecięcia, które być może zapomina o tym, że jest na utrzymaniu rodziców.”
Pudło.
Dziecię – jak rodzice mają olej w głowie – doskonale wie ile co kosztuje, gdyż jest wciągnięte przez tychże rodziców w układanie domowego budżetu.
To drugi rodzic może wyrazić odrębne zdanie co do metod dyscyplinowania dziecięcia.
@Zza kałuży,
Być może za Wielką Kałużą tak jest, jak piszesz, ale u nas rodzice na pewno nie informują swoich pociech ile kosztuje wychowanie, a o domowym budżecie latorośl ma nikłe pojęcie; w Polsce dziatwa jest przekonana, że wszystko się jej należy i basta. 😉