Nauczyciele w pogotowiu strajkowym

Jeszcze dobrze nie wybrzmiała wiadomość o zapowiadanym na wrzesień pogotowiu strajkowym w szkołach, a już zaczęło się atakowanie nauczycieli. Sugerowano nam m.in., abyśmy się zwolnili i wyjechali z tego kraju. Na nasze miejsce przyjdą nowi, tańsi i lepsi (info o planowanym strajku tutaj).

Akurat słuchałem radiowej Trójki, gdzie komentowano ten temat. Zadzwoniła m.in. pewna pielęgniarka i zaproponowała, że z chęcią zamieni się z jakąś nauczycielką na miejsce pracy i na zarobki. Przypomniały mi się czasy, kiedy nie miałem pracy w szkole i zarabiałem na życie, wybijając numery na metalowych nakrętkach na śruby. Nawlekałem kilkadziesiąt sztuk na specjalny drut, kładłem tę porcję na olbrzymim kowadle, przystawiałem stempel i waliłem młotem. Przez osiem godzin byłem w stanie wybić numer na stu tysiącach nakrętek. Po tym doświadczeniu od razu inaczej patrzyłem na pracę nauczyciela: i zarobki były do przyjęcia, i obowiązki do zniesienia. Zdecydowanie wolę wbijanie wiedzy uczniom do głów od wybijania numerów nakrętkom. Ja nie narzekam.

Dlatego uważam, że propozycja tej pielęgniarki to jest recepta na całe strajkowe zło w Polsce. Uważam, że w ten sposób należy traktować wszystkich, którym nie podoba się, co robią i ile zarabiają w swoim miejscu pracy. Niezadowolonych nauczycieli skieruje się do pracy w szpitalach w charakterze pielęgniarek i problem rozwiązany. Planują strajk górnicy? Natychmiast wysyła się ich na kasę do hipermarketów. Źle lekarzom? Proszę usiąść za kółkiem i pracować jako kierowcy tirów. Zamieńmy się na robotę i zarobki wszyscy ze wszystkimi, a na pewno będziemy szczęśliwi.