Egzamin gimnazjalny – prawda czy fałsz?

Jesteśmy w środku egzaminu gimnazjalnego. Wczoraj były przedmioty humanistyczne, dzisiaj przyrodnicze i matematyka, a jutro język obcy. Pierwsza część okazała się przyjazna dla młodych ludzi, ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.

Pochyliłem się nad testem z języka polskiego i aż zagwizdałem z zachwytu (tutaj test). Zaskoczył mnie bardzo dobry dobór literatury. Mamy bowiem i klasykę w najlepszym wydaniu (Adam Mickiewicz), i niezłą poezję amerykańską (Robert Frost) w przekładzie najlepszym z możliwych (Stanisław Barańczak). Już za ten układ twórcom testu należą się brawa. Na maturze jest zwykle literatura dobrana na jedno kopyto, zawsze z naszego podwórka i o patriotyzmie.

Dalej jest równie dobrze. Kolejny przykład wyszedł bowiem spod pióra Leszka Kołakowskiego. Mamy zatem do czynienia z filozofią w lżejszej wersji, ale jednak z filozofią. Ostatnim źródłem jest doborowa publicystyka Mirosława Pęczaka. Nie po raz pierwszy „Polityka” trafia na egzamin zewnętrzny. Cieszę się, że CKE promuje wartościową prasę wśród młodych czytelników.

Materiał źródłowy dobry, gorzej z poleceniami. Zdziwiło mnie, że co drugie zadanie polega na wskazaniu prawdy bądź fałszu. Chociaż może niepotrzebnie się dziwię. W końcu to egzamin z naszej kultury i z naszego języka, a tutaj żyjemy przecież w totalnej nieufności, ciągłych podejrzeniach, strachu przed innym, w kraju, w którym nie sposób odróżnić prawdy od kłamstwa, bohatera od cwaniaka, prawdziwej benzyny od chrzczonej itp. Jeśli szkoła ma przygotowywać do życia, to może wszystkie egzaminy powinny polegać na wskazywaniu, co jest prawdą, a co fałszem. Boję się, co będzie dzisiaj na matematyce.