Od ferii do ferii
Kończą się ferie świąteczne i niemal za chwilę zaczynają ferie zimowe. Już za kilka dni uczniów czeka kolejna porcja wolnego (16 stycznia jest ostatnim dniem nauki). Najpierw z czterech województw, a potem pozostałych. Wolnego jest tyle, że właściwie nie opłaca się wracać do szkoły (zob. terminy ferii zimowych).
Podczas przerwy świątecznej wiele szkół zostało zamkniętych. Nie przez złośliwość nauczycieli, ale z powodu oszczędności. Nauczyciele mieli wolne, bo dzieci nie chciały przyjść, pozostali pracownicy wzięli urlop, więc w szkole można było przykręcić ogrzewanie. To plus zero zużywania prądu i ciepłej wody daje wymierną oszczędność. Doprawdy szkoda, myślą urzędnicy odpowiedzialni za finanse w regionie, że trzeba szkołę ponownie otwierać. Do tego tylko na kilka dni. Taki rozruch kosztuje krocie i jest zupełnie bez sensu.
Jak nawet dzieci przyjdą teraz do szkoły, to zaraz przekonają się, że nie ma po co. Nauczyciele będą zajęci papierkową robotą – która jest najważniejsza, więc uczniom trzeba będzie zadać pracę samodzielną. Zresztą jak nawet nauczyciele chcieliby zrealizować jakiś temat, to z powodu niskiej frekwencji nie będą mogli. W najlepszym wypadku powtórzą stary materiał albo poćwiczą pracę w grupach i tyle. Dla czegoś takiego nie opłaca się włączać prądu w szkole.
Zima w tym roku jest łagodna. Wyobraźmy sobie jednak, że jest surowa, więc kaloryfery muszą być rozgrzane do czerwoności. Boże, ile to pieniędzy! A przecież można by je zaoszczędzić. Wystarczy połączyć ferie świąteczne z zimowymi i będziemy mieli forsę w kieszeni. Przyda się chociażby na załatanie dziur w jezdniach albo na nowe drogi. Jako kierowca i obywatel, któremu nie podoba się marnotrawstwo publicznych finansów, całym sercem popieram ten plan. Są zresztą inne powody niż pieniądze. Po pierwsze, nie lubię zimą zwlekać się wcześnie z łóżka, a po drugie, mam podobnie myślących uczniów. Dlatego chciałbym, aby wprowadzono zimowe wakacje. Te letnie mogłyby być odpowiednio krótsze, aby liczba dni przeznaczonych na naukę była taka sama.
Komentarze
Pomysł połączenia ferii zimowych i świątecznych sam w sobie nie jest zły. Ale nie ma sensu w związku z rozbiciem ferii zimowych na 3 terminy w zależności od województwa. W ten sposób może w Warszawie/Łodzi byłoby wygodnie, ale w miejscach, które mają ferie w kolejnym terminie powstałaby sytuacja analogiczna Waszej. Jakoś nikt się nie nie buntował, kiedy regiony centralne miały ferie później, a odstęp dwutygodniowy padał na mniej uprzywilejowane i w innych sprawach miejsca.
Ale terminy terminami, a sprawą zasadniczą pozostaje kwestia „nieopłacalności” pracy przez 2 tygodnie. Niby dlaczego miałoby się nie opłacać nic konstruktywnego robić? Zgodnie z taką logiką praca w ogóle nie ma sensu, bo po pięciu dniach rozruchu zawsze następuje wolny weekend. Może potrzeba jakiś kursów, na których nauczyciele nauczyliby się, jak rozpoczynać solidną robotę w kilka minut po przyjściu do miejsca pracy.
@Gospodarz
W trakcie wigilijnego czatu pani Kluzik broniła rotacji ferii, potrzebnej jedynie zakopiańskim hotelarzom bo na ferie wyjeżdża wogóle parę procent młodzieży, z tego w Tatry polskie parę promili. Reszta do sąsiadów i w Alpy oraz do rodzin. Ciekawe jakie to tajne przyczyny (od Łybackiej, która to wprowadziła) decydują o trwałości tego szkodliwego dla prawie wszystkich uczniów rozwiązania. Czy nie góralskie dutki z Zakopanego? 😉
@Gospodarz
Pańskie marzenia są piękne i w rozumieniu pani ministry bardzo realne. Coś mi się widzi,że przyszłe wakacje właśnie tak będą wyglądać. Toż to same oszczędności!
@Gospodarz
Za Gomułki ferie tak właśnie wyglądały – 3 tygodnie w okolicach Bożego Narodzenia, Nowego Roku i 3 Króli. Potem zlikwidowano 3 Króli, za Gierka skrócono przerwę świateczną i wprowadzono ferie zimowe ( w lutym). No a potem wiadomo – Łybacka wprowadziła rotację terminu ferii zimowych, a wprowadzenie 3 Króli (niedawno) wydłużyło przerwę świąteczną … 😉
@allochtonka
1. W szkole pracują nie tylko nauczyciele, ale i znacznie podatniejsi na nastroje uczniowie. Oni zaś mają rodziców, którzy im z różnych powodów jeszcze ferie wydłużają.
2. Co więcej – teraz odbędzie się formalne zakończenie semestru – rady, wywiadówki, końcowe oceny. No więc zakończy się do poniedziałku włącznie I semestr i …. mamy 4 dni nauki w nowym. Co zaczniemy, to po 16 dniach wyleci z głowy…. 😉 W młodości 16 dni to straaaasznie dużo czasu … 😉 Zwykle ludzie po zakończeniu jakiejś roboty/jej etapu robią sobie chwilę odsapki, a tu … coś nowego zaczynamy i … 😉
Nienawidzę tego 1 terminu ferii, bo 2 semestr jest strasznie długi i zero odpoczynku.
Nie chcę połączenia ferii z wakacjami, bo wtedy będzie to wyglądało tak jak w UK, czyli tylko miesiąc wakacji letnich. Na prawdę tego chcecie?
@kingawoj
Jaki miesiąc wakacji letnich. Polskie terminy feryjne tak naprawdę wyznacza klimat – możliwość upałów ponad 30 stopni już od polowy czerwca (wtedy o zadnej nauce mowy nie ma – mogą być tylko pozory!) i mrozy ze śnieżycami w okolicach stycznia. O ile to drugie jest dla ogromnej części uczniów jest do pokonania, to to drugie bez sklimatyzowania budynków szkolnych (trochę kosztuje!!!) – nie !!!
@c.d.
Oczywiście nie do pokonania są czerwcowo-sierpniowe upały … 😉
A może w ogóle przez internet uczcie?
Feudalne myślenie, urzędnicy chcą oszczędzać, dla swojego pana jak rozumiem.
Co zaoszczędzą wydadzą na swoje i swojego feudała przyjemności, pojadą na wczasy za te pieniądze.
Oszczędzanie jest złe.
To moje pieniądze między innymi, jak nie oszczędzają muszę płacić więcej.
Pan, Panie Profesorze lubi płacić więcej?
Oszczędza Pan?
Ja też, każdy powinien.
@parker
Jeśli myślisz, że pieniądze zaoszczędzone na zbędnym ogrzewaniu pustych szkół nie są potrzebne na pokrycie innych pozycji w oświatowym budżecie to się mylisz. One nie trafią do żadnego feudała … 😉
A może, w ramach oszczędności, skoro tak bardzo to leży nauczycielom na sercu niech zrzekną się pobierania pensji za dni, w których nie odbywają się zajęcia lekcyjne?? To dopiero będą oszczędności…
@Plb; 7 stycznia o godz. 9:12
Nie mogą. To niezgodne z prawem.
Wynagrodzenie należy się z góry przez 12 miesięcy (a nawet 13) niezależnie od tego, czy później pęsum się odbędzie, czy nie.
Jestem gotowa ( jak wielu nauczycieli) pracować bez ferii i tzw. wakacji. Chciałabym mieć tak jak inni pracownicy urlop w czasie dla mnie dogodnym. Chciałabym mieć ośmiogodzinny dzień pracy i w ramach tych godzin zajmować się wykonywaniem moich obowiązköw. Żadnych „nasiadówek” i spotkań z rodzicami oraz konsultacji do wieczora. W domu żadnego ślęczenia nad zeszytami, sprawdzianami. Chciałabym odzyskać w domu miejsce zaanektowane do potrzeb szkoły. Chciałabym skończyć z obowiązkowym sponsoringiem na rzecz mojego miejsca pracy – kupowanie materiałów papierniczych, tonera lub tuszu do drukarki i urządzenia wielofukcyjnego. Chciałabym wyjechać na zasłużony URLOP tak jak inni pracownicy i nie wysłuchiwać, że mi nie powinno się za niego płacić skoro nie uczę. Chciałabym aby rodzice nie zrzucali na mnie odpowiedzialności za wychowanie swoich dzieci ( majac kontakt z uczniem 2 razy w tygidniu w klasie min. 25 osobowej ). Chciałabym mieć w pracy miejsce gdzie mogłabym wykonywać pracę tzw. papierkową. Nie chciałabym zimą marznąć ( te ciągłe oszczędności) lub męczyć się w upale (brak klimatyzacji). Chiałabym być opłacana tak, jak pracownicy o podobnych kwalifikacjach. Nie chciałabym jużsłuchać o tysiącu dodatków ktore rzekomo wszyscy nauczyciele otrzymują ( wiele z tych żałosnych dodatköw to rzecz jednorazowa lub będąca udziałem niewielkiej grupy nauczycieli lub rzecz uznaniowa a to znaczy że niewielu otrzymuje). Ponieważ wiem , że moje życzenia nie spełnią się, ponieważ naszemu ministerstwu taki stan rzeczy pasuje ( patrz: koszty utrzymania szkoły), chciałabym aby w mojej umowie pracy zapisano zakres moich obowiązków. Aby oprócz mitycznych 18 godzin ” przy tablicy” zapisano całą resztę. Tak, aby nie wrzucano do tego worka coraz więcej obowiązków zasłaniając się ciagle ” nauczyciel ma 40 godzinny dzień pracy” ale nie stwarzając warunków do jej wykonywania w miejscu pracy. Chciałabym aby rodzice -pracownicy biurowi odczuli na własnej skórze co to znaczy zwalniać się z pracy aby spotkać się z nauczyczycielem w godzinach jego pracy a nie kiedy im pasuje. Chciałaby aby sflustrowani ludzie nie wylewali swojej żółci na grupę zawodową, która stara się pomagać im w wychowaniu ich dzieci, w kształowaniu właściwych postaw i zachowań, która stara się ( a jest coraz trudniej) zachęcić ich do nauki i rozbudzić zainteresowania. Tych ” chcialabym” jest więcej ale na ty skończę ( bez wiary , że coś się zmieni).- zaraz uaktywni się wszystkowiedzący „parker” lub „rebe”.
@Hannasz; 8 stycznia o godz. 11:07
„Chciałabym mieć tak jak inni pracownicy urlop w czasie dla mnie dogodnym.”
Cztery dni na żądanie; reszta w czasie, który ‚nie zagrozi istotnym interesom pracodawcy”; jeżeli pracownik w dowolnym czasie miałby wybierać sobie urlop, dawałby tym dowód, że jest zupełnie zbędny.
„Chciałabym mieć ośmiogodzinny dzień pracy i w ramach tych godzin zajmować się wykonywaniem moich obowiązköw. Żadnych “nasiadówek” i spotkań z rodzicami oraz konsultacji do wieczora”
Kodeks pracy nie polega na tym, że stróż nocny ma pracować w dzień.
Dopuszczalne jest i stosowane powszechnie w wielu zawodach czteromiesięczne rozliczenie czasu pracy. W zależności od potrzeby pracownik może pracować np. dwa dni po 12 godzin a kolejne dwa dni po 4 i oczywiście w godzinach adekwatnie do potrzeb.
„wyjechać na zasłużony URLOP tak jak inni pracownicy i nie wysłuchiwać, że mi nie powinno się za niego płacić skoro nie uczę”
Eeee, bez przesady; w czasie urlopu się nie pracuje, najwyżej odbiera telefony i wysyła najważniejsze maile. Pytanie, o jakim wymiarze urlopu mówimy; jeżeli 56 dni, to nie jest „tak jak inni pracownicy”;
nb jednorazowo na stanowisku „o podobnych kwalifikacjach” zwykle nie jest to więcej niż tydzień, wyjątkowo dwa.
„Chiałabym być opłacana tak, jak pracownicy o podobnych kwalifikacjach”
Pracownicy o „podobnych kwalifikacjach” opłacani są w wysokości odpowiadającej rezultatom ich pracy.
A to, o dziwo, oceniane jest na podstawie satysfakcji klenta (oczywiście nie tylko).
Nie jest też zagwarantowana dożywotnio i ustawowo, ale zwykle znaczna część jest ruchoma, zależna od sukcesów w danym okresie.
Dodam jeszcze, że de facto są zatrudnieni na 3 miesiące, bo tyle wynosi okres wypowiedzenia umowy na czas nieokreślony, a nikt nie będzie płacił pracownikowi, który przestał przynosić korzyści.
Wymienia się też kadrę sukcesywnie na lepszą. Rotacja wynosi zwykle 5-10% rocznie, (pamiętam larum przed paru laty z powodu zwolnienia 5 tys. nauczycieli <1%)
"Aby oprócz mitycznych 18 godzin "przy tablicy" zapisano całą resztę"
Te 18 to rzeczywiście jest mityczne. Teoretycznie wychodzi średnio może dwanaście, a w praktyce – kto to wie. Ile lekcji "przepada" albo jest "skróconych".
"Chciałabym aby rodzice -pracownicy biurowi odczuli na własnej skórze co to znaczy zwalniać się z pracy aby spotkać się z nauczyczycielem"
Nawet urzędy coraz częściej dostosowują swoją pracę do potrzeb petentów (nie tylko nauczycieli, którzy mają albo okienko, albo dzień wolny albo kończą przed 15 i nawet w głowie im nie postanie że "normalny pracownik" mając sprawę w urzędzie musi wziąć dzień urlopu (jeśli go akurat dostanie w ten dzień)
Nie mówiąc o przedsiębiorstwach, gdzie customer fokus jest elementarzem.
A mentalność nauczycielska ogłasza: „dowalić im! Bo mogę.”
I na koniec:
"zaraz uaktywni się wszystkowiedzący “parker” lub “rebe”
Manipulacja, czy czujesz, że taki "manifest" trudno zostawić bez odpowiedzi?
@hannasz
„Chciałabym aby rodzice -pracownicy biurowi odczuli na własnej skórze co to znaczy zwalniać się z pracy aby spotkać się z nauczycielem w godzinach jego pracy a nie kiedy im pasuje”
Proszę mi tylko powiedzieć jakie to są aktualnie godziny pracy nauczyciela? Bo jeśli rodzić/uczeń chcą się zobaczyć z „Panią Profesor” to wyjątkowo trudno ją zastać w szkole poza jej lekcjami (18 lekcji = 13,5 godziny).
Uderz w stół a nożyce się odezwą 🙂 Polemizować z tymi „argumentami” nie ma sensu, chyba że chciałoby się być narażonym na kolejne „polemiki” z dyletantami ws. oświaty. Nie pozdrawiam onych.
hannasz chciałaby podyskutować z podzielającymi jej poglądy, mało się w pokoju nadyskutujecie?
I chciałaby według Kodeksu Pracy pracować, tylko nie pozwalają.
I myśli, że wzbudzi współczucie dla wyzysku pod rządami Karty Nauczyciela, co za niedola, urlopu dwa miechy w najgorszym terminie, lipiec i sierpień, zamiast w listopadzie trzy tygodnie, i jeszcze w lutym dwa tygodnie, i od dwudziestego drugiego grudnia do 7 stycznia jeszcze w tym roku dołożyli biedactwu.
A teraz jeszcze słyszałem, że ponoć w liceum na matematyce nie uczą kwantyfikatorów. Żeby takich podstaw na maturze nie było?
Drogi parkerze, a może w ten sposób: moja córka jest zbyt dorosła, bym mogła wziąć na nią tzw. opiekę, zbyt niedorosła by samodzielnie podpisać zgodę na zabieg medyczny. Efekt? Mój urlop bezpłatny, w związku z niemożnością wzięcia urlopu na żądanie. Oczywiście nikt mi nie da zwolnienia lekarskiego na siedemnastolatkę. Co do wolnego. Podsumuj dni wolne nauczycieli w Europie, są inaczej rozłożone, ale sumując okaże się, że wleczemy się raczej w ogonie kontynentu, tu porównanie http://szkola.wp.pl/kat,132754,title,Jak-dlugo-trwaja-wakacje-i-ferie-w-Europie,wid,15008622,wiadomosc.html
Droga belfrzyco, z tego co się orientuję, od szesnatego roku życia młody człowiek sam podejmuje decyzję o leczeniu, musi wyrazić zgodę na każdy zabieg czy hospitalizację.
Chyba jesteś w błędzie. W czym twoja sytuacja jest gorsza od pracowników pozostających pod rygorami KP?
Czy oni mogą wziąć płatny urlop na żądanie? Znów wydaje mi się, że masz mylne wyobrażenie o pracy poza szkołą.
Mnie nie obchodzi co jest w Europie, to dziecięce tłumaczenie, Franek i Zdzisiek mniej czytają i więcej grają na kompie:)
Nie jestem w błędzie, na zabieg musiałam wyrazić zgodę osobiście. Ciebie nie obchodzi, co jest w Europie? Zapewne tylko wtedy, gdy trzeba przyznać, że twoje zarzuty co do nadmiernie długich wakacji/ferii dla dzieci mają się nijak do europejskiej rzeczywistości. Mam wrażenie, że gdybyśmy przodowali w ilości dni wolnych bardzo by cię to obchodziło, nieprawdaż? Czy tak bardzo się cokolwiek zmieniło od czasów twej młodości? Nie wiem, w jakim wieku jesteś, ale mam wrażenie, że komlpetnie nie pamiętasz czasów szkoły. Jeszcze niedawno wakacje zaczynały się nawet około 20 czerwca, teraz w ostatni piątek czerwca (jęczą hotelarze).
Ale córka też? To co się dzieje jak córka wyraża zgodę a mama nie? Pół zabiegu robią? Nie mam pewności, może i taki absurd funkcjonuje, może ktoś wie na pewno? Z całą pewnością zgoda nieletniego powyżej 16ego roku jest potrzebna.
Czy gdziekolwiek napisałem, że postuluję skrócenie wakacji? Wyśmiewam obłudną tęsknotę za pracą według KP i uskarżanie się na uciążliwości KN. To jest żałosne.
Młoda twierdzi, że nie pamięta, aby cokolwiek podpisywała, być może by rozcięli, ale nie zaszyli :). Co do absurdów, to owszem, funkcjonują. Szczytem absurdu były moje zabiegi, aby córka, samodzielna, mieszkająca od początku szkoły średniej w internacie, mogła sama pójść na wizytę do internisty w Medicover. Ostatecznie w moim zastępstwie towarzyszyła jej babcia. Wynika z tego, że może, w świetle prawa , być uczestnikiem ruchu drogowego, a nie może samodzielnie wyjaśnić lekarzowi co jej dolega.
@hannasz
O nożycach to chyba o @rebe, choć w tak zawoalowanej formie (nie wiem, może to „po szkolnemu”?).
O oświacie w moim poście było niewiele; większość o pracy wg kp, którą to w swoich (prawie) 94 tezach (łącznie z niedopowiedzianymi z braku wiary) wyobrażasz sobie jak mały Jasio dorosłość (nie muszę rano wstawać do przedszkola, z bankomatu mogę brać ile chcę pieniędzy i nie muszę jeść obiadu, tylko cukierki).
Popisywanie się znajomością przysłowia jest tu również zbędne; to dość normalne, że ktoś publicznie coś pisze na blogu, ktoś inny odpowiada. (chyba, że to nie „po szkolnemu”)
I dobra wiadomość. Te wszystkie „chciałabym”, łącznie z niedopowiedzianymi na końcu można zmienić niemal natychmiast. Wystarczy (razem z tymi „wieloma” z pierwszego zdania) zorganizować szkołę niepubliczną a one (prawie) 94 tezy wywiesić na drzwiach. (Albo nawet w necie)
Można tam sobie zainstalować każde urządzenie wielofunkcyjne i w ogóle wszystko, co prawem nie jest zabronione.
Mógłby być tylko jeden problem: przekonać potencjalnych uczniów (nie wiem, czy to „po szkolnemu”?), bo ciupasem – to już nie z tej bajki.
@parker
Kwestia zgody na zabieg medyczny jest dosyć złożona. Zależy m.in. od okoliczności, rodzaju zabiegu i osoby pacjenta.
Pomijając przypadki szczególne, co do pacjentów, którzy ukończyli 16 rok życia a nie ukończyli 18 w odniesieniu do zabiegów wymagających zgody w formie pisemnej wymagana jest tzw. zgoda kumulatywna, tj. łączna zgoda pacjenta oraz przedstawiciela ustawowego. W przypadku niezgodnych oświadczeń np. dwojga rodziców posiadających pełne prawa rodzicielskie (oraz paru innych przypadkach) decyzje podejmuje sąd opiekuńczy.
(Na szczęście dotyczy całego zabiegu, bo gdyby rozcięty pacjent czekał na decyzję sądu…)
Artykuł jak zwykle najwyższych lotów, gratulacje 🙂
@ parker, belfrzyca
Od 16 do 18 lat obowiązuje tz. zgoda równoległa, czyli kumulatywna. Wymagana jest zgoda małoletniego i opiekuna prawnego. W przypadku zgody i sprzeciwu sprzeciw może przełamać sąd rodzinny.
Co do babci, nie jest ona opiekunem prawnym, a jedynie faktycznym, wobec czego może udzielić zgody jedynie na badanie fizykalne. Jej zgoda na badania inwazyjne bądź leczenie jest nieważna.
Aha, w sytuacjach nagłych obowiązuje jeszcze trochę inne prawo.
Nawet na nauczycielskim blogu można się czegoś nauczyć:)
Swoją drogą, to nie jest sensowny przepis, jeśli lekarze uważają że jakiś zabieg czy operacja jest wskazana, inaczej by nie proponowali, osoba poddawana zabiegowi się zgadza i jej zgoda jest konieczna, po co zgoda opiekuna prawnego?
Gdy małoletni się nie zgadza, a lekarz zaleca, opiekun prawny też uważa że zabieg lub operacja czy hospitalizacja jest potrzebna, można sądownie małoletniego przymusić dla jego dobra.