Wybory bez młodzieży

Z niepokojem obserwuję w szkole totalny brak zainteresowania wyborami. Pocieszam się, że jako nauczyciel dostrzegam tylko kilka procent tego, czym zajmują się uczniowie. Liczę, że młodzież pasjonuje się polityką, ale po kryjomu. A może jednak źle liczę?

W tym tygodniu zacząłem trochę tropić, nasłuchiwać, wtapiać się w tłum i obserwować. Miałem nadzieję, że nakryję uczniów na rozmowach o wyborach. Wczoraj udało się namierzyć grupkę, która rzucała bardzo krwawym mięsem. Wulgaryzmy były tak dużego kalibru, że byłem pewien, iż rozmowa dotyczy działalności polityków. Dokładnie w ten sam sposób rozmawiam z rówieśnikami o większości kandydatów do przejęcia władzy w mieście.

Przywołałem więc jednego ucznia, aby powiedział, o czym rozmawiają, a ten mi rzekł z ręką na sercu, że ćwiczą scenkę do przedstawienia teatralnego. Zapewnił, że ta rozmowa nie dotyczy wyborów ani niczego innego, to tylko sztuka dla sztuki.

Najpierw posmutniałem, pod nosem zakląłem nad kondycją moralną współczesnej młodzieży, a potem pomyślałem, że jak nie, to nie. Nie chcą pełnoletni uczniowie głosować, to może i dobrze. Ja i mój 90-letni teść będziemy decydować za nich. Rówieśnicy teścia też będą głosować. Żaden senior nie zostanie w domu. Zobaczycie, dorosłe dzieci, jaką przyszłość przygotują wam omszali starcy. Do zobaczenia po wyborach!