Jak rządzić nauczycielami?

Niektórzy starsi koledzy wspominali dzisiaj czasy, kiedy dyrektor narzucał swoją wolę, a nauczyciel słuchał i wykonywał polecenia. Obecnie natomiast przełożony wciąż pyta pracowników o zdanie, przez co wszystkim się wydaje, że mogą w szkole rządzić. Bałagan jest z tego i tyle.

Jestem zbyt młody, aby znać te czasy z doświadczenia zawodowego, wierzę, że koledzy dobrze zapamiętali. Jeden z seniorów zarzekał się, że za komuny był porządek, bo nauczyciele nie mieli nic do powiedzenia, a teraz każdy na pytanie dyrektora odpowiada, że nie może czegoś zrobić, ponieważ musi zdążyć na kurs, ma tego dnia korepetycje, uczy w drugiej szkole, prowadzi jakieś zajęcia, dorabia na prawo i lewo itd. A po co w ogóle pytać? Trzeba nakazać i już. Dawniejsi dyrektorzy nie pytali, tylko nakazywali.

Jako pracownik lubię, kiedy dyrektor pyta mnie, czy mogę coś zrobić, czy mi pasuje, czy chciałbym w tym dniu, czy może kiedy indziej. Czuję się wtedy wyróżniony i doceniony. Dlatego nie chciałbym powrotu czasów, kiedy nauczyciele nie mieli nic do powiedzenia. Jednak i mnie nieraz ręce opadają, gdy koledzy zbyt dosłownie rozumieją pytania dyrektora i pod byle pretekstem odpowiadają, że nie mogą. Jeszcze się szef zdenerwuje i zmieni styl rządzenia na nieznoszący sprzeciwu.