Działanie na szkodę rodziców

Dyrektorzy szkół podstawowych, mam nadzieję, że nie wszyscy, wydają się wyjątkowo niechętni nauczaniu etyki. Do tej pory wmawiali rodzicom, że nie mogą wprowadzić tego przedmiotu, ponieważ jest za mało chętnych. Obecnie muszą, gdy chętny jest tylko jeden uczeń. No i szydło wychodzi z worka.

W jednej z podstawówek, gdzie od lat nie można było nauczać etyki z powodu rzekomo nikłego zainteresowania, na pierwszą lekcję etyki przyszły tłumy. Aż się same dzieci dziwiły, że jest ich tyle. Chętnych z klas 1-3 było tak dużo, że sala okazała się za mała. Trzeba będzie znaleźć większą, bo w tej nie da się prowadzić zajęć.

Nie to jest jednak ważne. Gdy rodzice dowiedzieli się, że tyle dzieci chce uczyć się etyki, poczuli się, jakby im ktoś dał w pysk. Wydawało im się bowiem, że chętne jest tylko ich dziecko, ewentualnie jeszcze jedno, ale nie taki tłum. Zaczęli więc się zastanawiać, czy dyrektor do tej pory celowo nie wprowadzał ich w błąd, gadając o braku zainteresowania etyką? W każdym razie na pewno działał na szkodę rodziców. Rodzice bowiem mają prawo wychowywać swoje dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi bądź świeckimi i żaden dyrektor szkoły nie powinien im w tym przeszkadzać.