Przeszkolić wszystkich matematyków
Obie panie minister – nauki i szkolnictwa wyższego oraz edukacji – spotkają się dziś, aby porozmawiać o wynikach matur. Sprawa jest poważna. Kolarska-Bobińska chce zaproponować – jak rano wyznała w radiowej Trójce – aby nauczyciele matematyki zostali przeszkoleni w bardziej skutecznych technikach nauczania. W szkołach uczy bowiem niewielu dobrych matematyków.
Inne rozwiązanie, jakie wchodzi w grę, chociaż dużo mniej prawdopodobne, to wycofanie matematyki z listy obowiązkowych przedmiotów maturalnych. Dzisiaj widać jak na dłoni, że matmę wprowadzono zbyt pochopnie. Najpierw należało sprawdzić, czy nauczyciele dadzą radę nauczyć wszystkich maturzystów podstaw tego przedmiotu. Do tej pory uczyli tylko tych, którzy chcieli. Tematu, że wina może leżeć po stronie głupszego rocznika licealistów, Kolarska-Bobińska nie chce poruszać.
Jeszcze innym problemem jest brak profesjonalnych autorów testów maturalnych wśród pracowników Centralnej Komisji Egzaminacyjnej oraz OKE. Do obydwu ministerstw zaczyna docierać informacja, że pracują tam chałturnicy, a nie fachowcy. Brzmi to jak potwarz, ale wydarzenia z tegorocznej matury świadczą przeciwko pracownikom CKE i OKE. Być może instytucje te powinny ograniczyć swoją działalność do sprawdzania prac uczniów, natomiast testy powinna przygotowywać niezależna organizacja.
Jest więc o czym rozmawiać. Wyniki matur są tak fatalne, że minister Kluzik-Rostkowska musi zaproponować sensowne zmiany. Na razie zareagowała niczym znerwicowany belfer, pogroziła bowiem palcem, rzuciła nieprzyjaznymi określeniami pod adresem maturzystów i kazała wziąć się do nauki. W ten sposób można straszyć dzieci, ale dojrzałych ludzi taka reakcja śmieszy.
Komentarze
Nie każdy musi mieć maturę. Mniej maturzystów, mniej kasy prywatnym uczelniom. Zawsze można zrobić „amnestię”, Giertych dał przykład.
Czytałam wiele komentarzy typu „Tylko lenie nie zdają matury” albo „Matura jest dla debili, jak można ja oblac” – autorom takich wypowiedzi nie wiem czy współczuć czy gratulować super inteligencji. W pewien sposób dotykają mnie one ponieważ znalazłam sie w tej grupie „debili” czy „leni” chociaz spędziłam dużo czasu nad matematyka, codziennie rozwiazywalam zadania i nie miałam z nimi większego problemu. Pomimo moich starań zabrakło mi 3pkt. Stres zrobił swoje, nie potrafiłam sie skupić i zrobic prostych zadań z którymi nigdy nie miałam problemu. Kierunek studiów jaki wybrałam nie wymagał tego przedmiotu i było mi bardzo przykro, ze gdyby nie matematyka dostałabym sie na nie bez żadnego problemu… Sama teraz nie wiem czy pasuje do przypisanej mi łatki „głąba”
Warto wrócić pamięcią do czasów kiedy była 8 letnia szkoła podstawowa, szkoła średnia i studia. Czy wtedy były takie kłopoty jak teraz? Czy nie zmieniamy na siłę tego co było dobre i sprawdzone?
Będzie jeszcze gorzej.Oni już w iedza po 25 latach indoktrynacji ,że od zygoty do śmierci Bog katolicki decyduje o ich losie ,więc wystarczy się pomodlić
Czyżby wszyscy już zapomnieli o zachwytach nad wynikami testów PISA? Że co? Że badaniami tymi byli objęci 15 latkowie?
Proszę mnie nie rozśmieszać.
>Dzisiaj widać jak na dłoni, że matmę wprowadzono zbyt pochopnie
Dzisiaj widać jak na dłoni, że to był ostatni dzwonek.
Duma matki we mnie zagrała. Nie życzę sobie, żeby Pani Minister sugerowała, że rocznik mojej córki jest inny (głupszy, trudniejszy …) niż wcześniejsze roczniki maturzystów. A nawet jeśli tak jest, to nie jest sztuką nauczyć zdolnych. Łatwo uczy się wybitnych. Gorsze wyniki matur oznaczają przynajmniej po części, że nauczyciele nie umieją uczyć, że trudno im podjąć WYZWANIE UCZENIA.
@Maturzystko. Maturę z matematyi, tegoroczną, napisałam po 20 latach od matury z wynikiem 45%. Zawodu związanego z matematyka nie uprawiam. Wynik uważam za kiepski.
Moja córka- szóstoklasistka, maturę z matematyki zdała- 35%.
Nie każdy musi iść na studia. Dyplom powinien być dla niektórych, a nie dla wszystkich. Osoby z wyższym wykształceniem powinny być elitą. System sprawił, że byle młotek ma magistra. Potem wszyscy zdziwieni, że do obsługi mopa trzeba mieć doktorat.
Pański wpis na stronie głównej Polityki ilustrowany jest zdjęciem pochodnej cząstkowej funkcji wielu zmiennych. Jeśli przy takich zadaniach zdało 70% maturzystów, to jesteśmy krajem genialnych nastolatków:)
Misiek,
Powrót do systemu 8+4+5 jest bezsensowny, bo świat idzie do przodu, a ty patrzysz wstecz. Idea „nowej matury” jest taka, że większość (75%) młodzieży daje ona przepustkę na 3-letnie wyższe studia. Innymi słowy, wydłuża *masową* edukację z okresu 12 lat (dawna podstawówka plus dawne liceum/technikum/zawodówka) do 15 lat, przesuwając status „starej matury” na poziom licencjatu.
Moim zdaniem to jest słuszna droga myślenia. Upowszechnienie edukacji ułatwi młodym ludziom odnalezienie się na rynku pracy (w tym być może kilkukrotną zmianę zawodu) i jest głównym sposobem wyrównywania szans życiowych. Jest też niezbędne dla rozwoju „gospodarki opartej na wiedzy”.
Co do matematyki, mam inny postulat: a gdyby tak uzależnić prawo wstępu na uczelni techniczne i wydziały ścisłe i przyrodnicze uniwersytetów od wyniku z matematyki rozszerzonej? Nie zdałeś matematyki rozszerzonej, wybierz malarstwo. Poziom wielu kandydatów jest niestety fatalny i potem nie wiadomo, co robić z grupą, w której obok olimpijczyka znajduje się ktoś, kto ma kłopoty z dodawaniem ułamków.
„Kolarska-Bobińska chce zaproponować ? jak rano wyznała w radiowej Trójce ? aby nauczyciele matematyki zostali przeszkoleni w bardziej skutecznych technikach nauczania. W szkołach uczy bowiem niewielu dobrych matematyków.”
Znowu winni nauczyciele? Może p. minister zorganizuje „studia zamawiane” dla matematyków?
Najpierw trzeba jakiś badań (naukowych) nad tym, co się stało. Kim są ci, którzy zdają, kim ci, którzy nie zdają? Dlaczego jedni zdają a inni nie, mimo że matematyka na poziomie podstawowym niewiele różni się od testu gimnazjalisty? Czym nauczyciel warszawskiego Batorego albo gdyńskiej Marynarki Wojennej różni się od – właśnie – do jakich szkół uczęszcza młodzież, która matematyki nie zalicza?
Można też podrążyć głębiej: jak na wyniki maturalne przekłada się liberalny model edukacji? Mam na myśli sytuację, gdy w tym samym mieście są szkoły renomowane, spijające śmietankę młodzieży z promienia 50 km, których absolwenci w 99-100% dostają się na te studia, które sobie wymarzyli, i szkoły „rejonowe trzeciego wyboru”.
Do „Maturzystka”:
„chociaz spędziłam dużo czasu nad matematyka, codziennie rozwiazywalam zadania i nie miałam z nimi większego problemu. Pomimo moich starań zabrakło mi 3pkt.”
Czytając Twój wpis, myślałam, że tych 3 punktów zabrakło do uzyskania 100%, a Ty piszesz, że nie mając większego problemu z rozwiązywaniem zadań zdobyłaś na maturze jedynie 12 punktów na 50 możliwych?????
Przecież można było zdać maturę udzielając/strzelając odpowiedzi do zadań zamkniętych. Zadania otwarte miały może nieco inaczej sformułowane polecenia niż dotychczas, ale zadania zamknięte były na tym samym poziomie co te w poprzednich latach.
Więc jeśli do tej pory pełnoletnia (bo nie – dorosła) osoba nie umie sobie radzić ze „stresem”, to co będzie w dalszym życiu????
Smutne to: tłumaczenie swoich zaniedbań, również zaniedbań wychowawczych ze strony rodziców – wszechogarniającym stresem!
Może to skutki ułudnego, niemożliwego do zastosowania w realnym życiu „bezstresowego wychowania”?
Powodzenia, ale najpierw autentycznej chęci do wysiłku!
Tak tak tak, najlepiej wszystkich jechać, narzekać na głupią młodzież i nauczycieli – ignorantów, tymczasem kto np. w technikach gastronomicznych ma dobrze zdać maturę, skoro po pierwsze – najzdolniejsi uciekają do liceów, a po drugie, w klasie maturalnej jest JEDNA – góra DWIE godziny matematyki? Względnie zdolni i zacięci ludzie z liceów, zdający tegoroczną matmę na 60% mieliby problemy z przepchnięciem się, przy jednej godzinie matmy tygodniowo. I mówię to z własnego doświadczenia (a właściwie obserwacji mojej klasy) bo próbną maturkę po II klasie liceum oblały 4 osoby, które teraz zdały majową na około 60%. Za to osób piszących na 30-40% było około osiem.
Za czasów, gdy mój Ojciec chodził do szkoły, w ósmej klasie mieli 6 lub 7 godzin matematyki. W szkole średniej również było ich co najmniej 4, a wcale nie była to klasa profilowana w kierunku matematyki.
Uczniowie – to pierwszy problem, nauczyciele – drugi, ale ciągłe obcinanie godzin w programie nauczania to strzał w kolano i nauczycieli i uczniów.
Dawno temu, będąc w klasie matematyczno-fizycznej liceum, obowiązkowo zdawałam pisemną maturę m. in. z matematyki (zadania trudniejsze niż dla klas nie-mat.fiz.). Z dodatkowej pasji wybrałam na ustną maturę biologię, której w klasie IV (maturalnej) już nie miałam, bo lekcje skończyły się w klasie III. Jak „udało” mi się zdać maturę na ocenę bdb, gdy nie miałam ani jednej godziny/tygodniowo lekcji z tego przedmiotu? A no samodzielnie (po kierunkiem nauczycielki) powtarzałam kolejne działy, raz w miesiącu po lekcjach pisałam obszerny test oceniany i omawiany przez moją życzliwą nauczycielkę, która (tak jak obecnie wielu) zostawała ze mną „po godzinach”.
Czyli… można.
Jednak rację mają też Ci, którzy widzą z jednej strony: fatalną tendencję obcinania liczby godzin z przedmiotu, który na maturze jest OBOWIĄZKOWY, z drugiej zaś – to, że do szkół kończących się maturą idą teraz również Ci, których możliwości intelektualne nie są wystarczające, by ten „ciężar” udźwignąć.
Inna sprawa, że wielu „ponadgimnazjalistów” zbyt lekceważąco podchodzi do obowiązków szkolnych; nie mają na nich wpływu rodzice, z trudem wpływają nauczyciele, prowadząc za rączkę, błagając, żeby zechcieli uważać na lekcjach, odrobić zadania domowe, refleksyjnie spojrzeć trochę dalej niż na czubek swojego nosa…
Do tych wszystkich, którzy twierdzą że „nie każdy musi mieć maturę” lub w tym tonie zabierają głos. To prawda że nie każdy musi mieć maturę, ale wszyscy muszą mieć takie same szanse. A już bez wątpienia szkoła MUSI zapewnić nauczyciela o odpowiednich kwalifikacjach. Jeśli matury z matematyki nie zdaje co trzeci uczeń a sam egzamin jest na żenująco niskim poziomie to wniosek jest oczywisty: zawiodła szkoła.
Polecam wszystkim KPITALNA ksizke, niestety, po angielsku:
The Dumbest Generation: How the Digital Age Stupefies Young Americans and Jeopardizes Our Future, Mark Bauerlein
„Dumb” trudno pzretlumaczyc na polski, bo w angielskim ma swoj „smaczek”. Mysle ze najblizszym odpowiednikiem bedzie „tepy”. W kazdym razie, problem jest meidzynarodowy – zbyt duza ilosc czasu spedzonego na „fejsbuku” powoduje nieodwracalne zmiany w mozgu
@Biedny: „Za czasów, gdy mój Ojciec chodził do szkoły, w ósmej klasie mieli 6 lub 7 godzin matematyki. W szkole średniej również było ich co najmniej 4, a wcale nie była to klasa profilowana w kierunku matematyki.”
Prosze nie narzekac. Wtedy nie bylo religii.
Tak na marginesie, wetedy gdy JA chodzilem do szkoly, wiekszosc zadan maturalnych byla na poziomie szkoly podsatwowej
@A.L. ” wiekszosc zadan maturalnych byla na poziomie szkoly podsatwowej”
Powinno byc: ” wiekszosc DZISIEJSZYCH zadan maturalnych byla na poziomie szkoly podsatwowej”
Zlikwidowaliśmy ZSZ,bo wszyscy mieli mieć matury.Skutkiem było powołanie wszelkiego typu szkól z maturą,aby mogli się uczyć nawet ci,którzy zawodu by się nauczyli ,ale matematyka ,chemia fizyka była nie dla nich.Dać im maturę oznaczało kompromitujące obniżenie poziomu.Szkoły zasadnicze zawodowe kształciły znakomitych fachowców.Dziś mamy speców po kursach 2-4 tygodniowych.Oświato ocknij się!
@Maturzystka: Rzesza studentów „z przeciwnego bieguna” musi nauczyć się niezbyt ich interesujących lektur (jakoś nikt nie proponuje broszurek ze streszczeniami, a obszerne tablice matematyczne spokojnie wystarczające do rozwalenia 30% są „od zawsze”) i napisać kompletnie nieżyciową formę literacką (analiza porównawcza tekstów, na Boga, ilu nawet humanistów pisało coś zbliżonego po maturze? A maturzyści napisać muszą, bo na samym czytaniu ze zrozumieniem zdać się nie da).
I jakimś cudem praktycznie wszystkim się to udaje i nikt nie postuluje wywalenia obowiązkowej matury z polskiego. Poloniści są takimi świetnymi nauczycielami, egzaminatorzy aż tak pomagają (ta słynna anomalia w wynikach dotyka może 1-3% zdających, bez tego i tak każdą maturę z polskiego zdałoby dobrze ponad 90% osób) czy może „ścisłowcy” nie użalają się nad sobą i potrafią przysiąść, nauczyć się jako tako pisać tę niepotrzebną analizę i zdać na te 50-60%?
Zadania z matematyki na tegorocznej maturze były tak łatwe i proste, ze w latach 80-tych zdałby je każdy normalny uczeń DRUGIEJ klasy liceum. Jestem nauczycielem i obserwuje to od środka. Pracuję w Technicznych Zakładach Naukowych w Dąbrowie Górniczej. Co drugi przychodzący do nas absolwent gimnazjum ma kłopoty z TABLICZKĄ MNOŻENIA. Jak kogoś na takim poziomie umysłowym można wykształcić na TECHNIKA? Jeszcze 20 – 30 lat temu było tak, że jak polskie dziecko jechało do USA albo do Niemiec, to miało WIELKĄ PRZEWAGĘ. Umiało o wiele więcej. Teraz polskie dzieci robią się stopniowo najgłupsze w Europie. Mieliśmy naprawdę DOBRY SYSTEM EDUKACYJNY i dobrze szkoły. Nasz system z roku na rok psuje się. Jest coraz gorszy. Czy komuś zależy na tym, żeby polskie dzieci były niedouczone i głupie? By nadawały się tylko do czarnej roboty? Od lat rozmawiam z dziesiątkami nauczycieli. Wszyscy się zgadzają, że GIMNAZJA TO BYŁ ZŁY POMYSŁ. I co? I nic. Jest coraz gorzej, a wszyscy udają, że nie widzą i nie rozumieją. Smutne. Byliśmy o wiele biedniejsi, ale chociaż porządnie wykształceni. Teraz jesteśmy zamożniejsi, mamy lepszy sprzęt i lepsze szkoły, ale uczymy coraz gorzej.
@MamaMaturzystki
Ci sami nauczyciele przygotowywali młodzież do matury w roku ubiegłym, zatem coś nie tak z Pani pomysłem, że to wina nauczycieli.
Wystarczyło zwiększyć trudność zadań w roku 2014 i widać wyraźnie, że matura jest naprawdę dla wybranych.
Trzeba jak najszybciej zlikwidować darmową edukacje i wprowadzić regułe
że cena roku kształcenia = (6-srednia ocena na świadectwie)*(róznica oceny z zachowania w stosunku do oceny wzorowej)*100zł. Wtedy niewychowane matoły
przynajmniej częsciowo pokrywały by straty jakie ich kształcenie wyrządza społeczeństwu. Dodatkowo każda uwagą rodziców co do ocen powinna być poprzedozona wpłatą kwoty arbitrażowej która by przepadał gdy rodzice nie mają racji.
Jest za wiele matołów z dyplomami którym się należy bo tak im od kilkunastu lat
wmawiają neoliberlani politycy. Dodatkowo należałoby wprowadzic renormalizacje wyksztłacenia ludzi po reformie Handkego wmyśl zasady dawny maturzysta=mgr
państwowej uczelni, dawny mgr=dr itp
JanuszK.
Może masz rację, że zawiodła szkoła, ja jednak stawiam na to, że zawiedli rodzice.
Wyniki matury odzwierciedliły prosty fakt, że autorzy matury z paru przedmiotów (matematyka, fizyka np.) trochę zmienili formę i podwyższyli pracochłonność zadań nie zmieniając czasu. Efekt widać w punktach, ale ten rocznik niczym istotnym nie odbiega od poprzedniego, o żadnej katastrofie nie ma co mówić – jeśli nastąpiła, to dużo wcześniej wraz z „reformą” Handkego … 😉
Pomysł przeszkolenia wszystkich matematyków (przez kogo – wszak dydaktyka uczelniana to weźta i się nauczta?) da tylko masę unijnej kasy grupce cwaniaków, być może i paniom ministrom… 😉
A tu jeszcze 2 wyjątkowo słuszne cytaty za czytelnikami Rzepy:
Ja belfer (gość) pisze: 30 czerwca 2014 05:04:22
Na tej „recepcie” zarobią kumple Hall&Berdzik od „szkoleń” i tyle… 😉 Problemem jest system rozliczania nauczycieli z ich pracy – przy paznokciowej podstawie programowej(czytaj spisie tematów do „przerobienia” po kolei!) i biurokratycznej kontroli głównie kompletności wpisów w dziennikach nic to nie da. Matematyka to zestaw umiejętności przede wszystkim – trzeba ćwiczyć ich wykorzystanie, łączenie, uogólnianie itp. itd. Nauczyciel matematyki, fizyki, chemii, informatyki powinien odpowiadać za efekt pracy(po uwzględnieniu stanu uczniów na wejściu!), a nie za wpisy do dziennika i inną papierkologię!!!
? Obywatel (gość) pisze: 1 lipca 2014 06:53:35
Winna jest biurokracja przede wszystkim – nauczyciel wypełnia masę papierów i myśli jak je z punktu widzenia „ewaluatora”/dyrektora poprawnie wypełnić, a nie o tym jak lepiej uczyć i co w danym momencie zrobić żeby efekt końcowy był optymalny!!!
A może sytuacja zmierza ku lepszemu? Normalnym zadaniom, a nie takiej łatwiźnie, jak kiedyś? (Choć ja sam na bardzo łatweej maturze z matematyki 2 zadnia zsknociłem tragicznie 🙁 )
A może tak zamiast „topić” pieniądze w szkoleniu nauczycieli wydać je na dodatkowe lekcje matematyki na wszystkich poziomach edukacyjnych?
Nauczyciel, który chce być dobrym pedagogiem sam dba o swoje doszkalanie a ten, któremu na tym nie zależy i tak nic na przymusowym szkoleniu nie skorzysta. Skoro uczniowie po gimnazjum nie znają tabliczki mnożenia może warto by pozytywnie zdany test po podstawówce i gimnazjum był przepustką do kolejnego etapu edukacyjnego a niezdany zmuszał ucznia do powtarzania klasy?
Jeśli chce się coś osiągnąć, trzeba pracować a winy w ewentualnych niepowodzeniach szukać w sobie nie w systemie czy nauczycielach.
A tu wypowiedź szefa CKE z Rzepy
>Dr Marcin Smolik, szef CKE, poinformował nas, że tegoroczny średni wynik matury z fizyki na poziomie rozszerzonym jest jednym z najlepszych w ciągu ostatnich kilku lat.<
Teraz wynosi on 48% – jeśli pan dyrektor mówi prawdę, to wcześniej był około 45% !Chyba, że pan dyrektor kłamie jak najęty … 😉
Gdyby nie te matury, to wszyscy mogliby magistra zrobić! No kto to wymyślił? Tak utrudniać uczniom życie!
to jest MATURA, człowiek po LO ma- a może raczej powinien mieć wiedzę OGÓLNĄ.. nie każdy musi iść do LO, nie każdy musi do matury podchodzić. wycofajmy maturę z j. polskiego każdy kto tu mieszka zna ten język więc po co?..
usprawiedliwianie braku myślenia. bo tego uczy matematyka MYŚLENIA.. od dziecka wmawia sie dzieciom że jak nie umieją dodać to są humanistami… a chyba to jest mylenie pojęć.. HUMANISTĄ był Da Vinci, a poza malowaniem był też lekarzem.. humanista jest wszechstronny
nigdy nie byłam wybitna z matmy zawsze miałam 3.. ale bez przesady to nie są wielkie mecyje zdać na poziomie podstawowym.. najłatwiej jest bronić tych którzy nie umieją bo nie muszą..
ludzie potem idą na studia techniczne.. i nie wiedzą że tam będzie matematyka.. powiem więcej ludzie są zdziwieni że matematy jest na kierunku matematyka.. i jak w tym kraju ma być dobrze?
Nauczyciele nie potrafią uczyć.
Ten rocznik maturzystów był głupszy.
A nikomu nie przychodzi do głowy, że zadania mogły być po prostu trudniejsze niż do tej pory.
Że tegoroczna matura może być nieporównywalna z poprzednimi?
@belferxxx 1 lipca o godz. 17:59
„tegoroczny średni wynik matury z fizyki na poziomie rozszerzonym jest jednym z najlepszych w ciągu ostatnich kilku lat.”
_________________2010__2011__2012__2013__2014
fizyka_podstawa_____43___42____35____38____36
fizyka_rozszerzenie___59___46____41____47____48
Procent maturzystów zdających fizykę i informatykę:
___________________2010_2011_2012_2013_2014
inf_podstawa_________0.4__0.5__0.6___0.7__0.7
inf_rozszerzenie_______0.3__0.4__0.5___0.6__0.8
fizyka_podstawa______3.3__3.9__5.0___5.2__4.1
fizyka_rozszerzenie____4.4__4.6__4.6___4.1__4.2
@A.L. 1 lipca o godz. 15:24
„W kazdym razie, problem jest meidzynarodowy ? zbyt duza ilosc czasu spedzonego na ?fejsbuku? powoduje nieodwracalne zmiany w mozgu”
Gdy posłałem mojej córce linki do wywiadu z p. dr. Żylińską pt. „Neurodydaktyka. Nauczanie i uczenie sie przyjazne mozgowi.”
to w odpowiedzi dostałem:
„Z punktu widzenia edukacji i metod nauczania to zgadzam sie z autorka, ze zmiany sa potrzebne. Ja bym jednak nie laczyla tego za bardzo ze zmianami rozwojowymi mozgu, poniewaz uwazam, ze mozg ewolucyjnie nie zostal zaprojektowany na zycie we wspolczesnym swiecie. Z tego co wiem, to nie ma zadnych badan pokazujacych rozwoj i zmiany w mozgu na przestrzeni ostatnich paru tysiacleci (jedyna obserwowana zmiana to spadek wagi w porownaniu z naszymi przodkami 10,000 lat temu).”
Pewnie jest trudniejsza. Czyli skuteznej walidacji nie ma.
Matematyki nie uczy się w trzy lata liceum czy cztery lata technikum. Rozumiem, że zachwycające wyniki testu PISA spowodowały wrażenie, że gimnazjalistów to mamy matematycznie że ho, ho a potem nagle klops. Tylko proszę przejrzeć testy PISA i przekonać się, jak są banalne. Podobnie, moim zdaniem, jest z testem 6. klas, testem gimnazjalnym. W efekcie „uczenie pod testy” w szkole podstawowej i gimnazjum powoduje, że do liceów i techników trafiają matematyczni analfabeci potrafiący rozwiązać określony rodzaj zadań „z tekstem” i nieposiadający żadnej zdolności abstrakcyjnego myślenia, z potężnymi brakami – jak opisane przez tu obecnego nauczyciela technikum.
Tegoroczna matura nie była, moim zdaniem „trudniejsza”, wystarczyło by zadania były inne niż dotychczas i już wielu maturzystów wpadło w panikę.
W tym wielu maturzystów, którzy w szkole średniej znalazło się tylko dlatego, że ich miasto nie oferuje im odpowiednich szkół zawodowych- tak jest w moim. Jeśli do liceum czy technikum idzie absolwent gimnazjum, który nie uzyskał nawet połowy punktów z testu, najlepszy nauczyciel nie nauczy w trzy lata matematyki przy 9 letnich zaległościach ucznia.
Zobaczycie jeszcze Państwo, że matura 2015 będzie sukcesem ze wszystkich przedmiotów (przede wszystkim w związku ze zmianami w sposobie oceniania prac pisemnych…). Wtedy minister obwieści, że nowa podstawa programowa jest świetna, sprawdziła się a cała reforma skończyła się sukcesem (kolejnego rocznika maturzystów?, nauczycieli?, ministerstwa? CKE?). Całe zamieszanie z matematyką można byłoby rozwiązać w inny sposób – wszystko stałoby się jasne, gdyby szanowne CKE opublikowało kartoteki testów z informacjami na temat trudności zadań z pomiaru wstępnego (standaryzacji) i pomiaru maturalnego (rzeczywistego). Obawiam się, że oni tego nie mają…
Prawdą jest, że godzin matematyki jest za mało – z tym, że jestem pewien, iż zwiększenie liczby godzin oznaczałoby poszerzenie materiału, a tymczasem zasadne byłoby poświęcenie większego czasu na ten materiał, który jest. Prawdą jest, iż cała masa uczniów ma koszmarne zaległości już po gimnazjum, które trudno jest nadrobić. Prawdą jest, że szkolna matematyka nie uczy myślenia, tylko rozwiązywania określonych typów zadań „pod testy”. Wreszcie prawdą jest, iż do szkół kończących się maturą idzie bardzo wielu uczniów, którzy nigdy nie powinni się tam znaleźć. Jest wszakże jeden aspekt, na który nikt chyba nie zwraca uwagi.
Matura z matematyki jest obowiązkowa, ale ocena z matury na poziomie podstawowym nie decyduje o niczym. Jest to typowy filtr progowy, zda-nie zda, a czy zda na 30%, czy na 100%, nie ma znaczenia. W dodatku zdobywanie dobrych ocen z przedmiotów „niepotrzebnych” (nie decydujących o przyjęciu na studia) jest teraz „niemodne”, ktoś, kto by tak robił, otrzymuje łatkę kujona. Uczniowie wobec tego przygotowują się do matematyki na minimalnym możliwym poziomie, licząc, że te 30+% uzbierają. A potem stres, odrobinę trudniejsze/mniej typowe zadania i jest katastrofa.
W dodatku NAUCZYCIELE sami do takiego podejścia zachęcają. Moja córka jest w liceum, skończyła właśnie II klasę. Duże miasto, klasa „humanistyczna”, liceum dobre, choć nie z samej czołówki. Na zebraniu z rodzicami wychowawczyni – niezła nauczycielka z dużym stażem – mówi coś w rodzaju „ach, za rok matura z matematyki, ale proszę się nie martwić, to jest zdolna młodzież, oni te 30% jakoś zdobędą”. Pani zapewne chciała uspokoić rodziców, ale wyszła z tego najbardziej demotywująca przemowa, jaką w życiu słyszałem.
Prawdę napisał belferxxx i wielu innych forumowiczów. Tylko, kto tego słucha? A pomysły pań ministerek można jedynie skomentować językiem „naszych elit rządzących” 🙂
Chciałabym zwrócić uwagę w tej całej dyskusji na kilka rzeczy.
Po pierwsze nie jest prawdą, że wszyscy chcą mieć maturę. To jest uproszczenie. Młodym ludziom wmówiono, że tylko studia są gwarantem przyszłego zatrudnienia, co na jakiś czas rugowało ich z rynku pracy, której zaczęło zwyczajnie brakować. Ostatecznie wraz z likwidacją dużych zakładów pracy rosło bezrobocie i aby to wyhamować, polityka państwa była skierowana na to, aby młodych ludzi zatrzymać w szkołach. Tak długo jak się da. Efekt jest taki, że studia mało znaczą, a na niemal każde stanowisko pracy warunkiem podstawowym jest posiadanie wyższego wykształcenia.
Druga sprawa, ten rocznik nie jest głupszy od poprzedniego. Matura z matmy w tym roku była trudniejsza. Miała mniej schematyczne zadania. Gdyby ją pisał poprzedni rocznik, wynik prawdopodobnie byłby taki sam. Wtedy wysnulibyśmy wniosek, ze poprzedni był głupszy. Pojawia się zarzut, że te zadania są na niskim poziomie. Ale zanim się zacznie tłuc kamieniami w młodych ludzi, może warto zapoznać się z programem nauczania. Skoro ten został uproszczony, to i na poziomie liceum młodzież potrafi rozwiązać takie zadania, jakich się ich uczy. Albo nie potrafi i tu przechodzimy do punktu trzeciego.
Jeśli ktoś chce zdać maturę, a nie ma zdolności do matematyki pozostają korepetycje. Bo w szkole matematyki osoba, która ma z nią trudność się nie nauczy. Zbyt wiele lekcji przepada, często niewielkie kompetencje mają sami nauczyciele (niestety). W tym zawodzie przez lata lądowało sporo ludzi z przypadku, nie pasji. Paradoksalnie Karta Nauczyciela najbardziej chroni tych, którzy już dawno powinni zmienić zawód. Trzymają się jednak kurczowo szkoły, bo to pewne zatrudnienie. Jest to ze szkodą dla uczniów i tych nauczycieli, którzy ciężko pracują, żeby młodzież czegoś nauczyć. Niestety ci ostatni zazwyczaj giną w nieubłaganej statystyce.
Rozwiazanie jest proste i znane od przynajmniej 25 lat:
1) nalezy natychmisat przyspieszyc tempo prywatyzacji, szkoly ktore juz zostaly sprywatyzowane , sorywatyzowac powtornie, w przypadku braku efektow operacje powtarzac az do skutku…
2) nalezy natchmiast poluzowac wymagania stawiane kandydatom na nauczycieli – nauczycielem moze zostac kazdy, kto nie zdazy w pore uciec przed lapanka
3) nalezy natychmiast zliwkidowac nieuzasadnione przywileje nauczycieli w postaci:
a) wyplaty pensji za wykonywana prace
b) prawo do oddychania powietrzem
c) przywilej przechodzenia przez ulice na zielonym swietle, wyznaczyc specjalne przejscia dla nauczycieli z wylacznie czerwonym swiatlem
d) przywilej dlubania palcem w nosie, rowniez wlasnym etc…
4) zlikwidowac karte nauczyciela i zastapic krata dla nauczyciela usilujacego udac sie na urlop (niezasluzony, czyli kazdy)
5) natychmiast podniesc norme czasu spedzonego przy tablicy, z obecnych 6 sekund do 60 godzin na dobe
6) ustawoawa dobe dla nauczycieli nalezy ustalic na 59,9 godziny
7) wprowadzic grantowy system pozyskiwania srodkow na nauczanie: kazdy nauczyciel powinien przystapic do konkursu na grant, z ktorego wybuduje sobie szkole, wyposazy ja i urodzis sobie do niej uczniow
8) nastepnie wszystkie szkoly nalezy zamknac lub calkowicie zliwkidowac, a w dziurach po wysadzeniu szkol w powietrze urzadzic baseny dla akwaprakow
Jakby reformatorom powyzsze wydawlo sie nie dosc idiotyczne, to prosze sie zwrocic o pomoc do ministerstwa.
W naszym zawodzie gdzie efekty pracy są niewymierne i niemierzalne łatwo wykazać, że dany nauczyciel jest słaby a córka naczelnika z OP znakomita.
Proszę spojrzeć na wypowiedzi ministr w sprawie matur. Jak łatwo znaleźć winnego w oświacie – bez badań i rzetelnej analizy? Kłaniają się pseudo naukowe ewaluacje i tym podobne bzdury.
A o pasjonatów będzie coraz trudniej za 2600zł po 30 latach pracy.
Wystąpił błąd na stronie i część mojego tekstu przepadła.
Więc jeszcze raz:)
@Anka
Nie zwalczajmy KN – jedynej ustawy, która chroni resztki naszej godności zawodowej. Gdyby zlikwidowano KN, to szybko okazałoby się, że nie najlepsi a najbardziej oddani dyrekcji zostają. A miejscowi urzędnicy upychaliby w szkołach swoje dzieci w ilościach hurtowych, (co i teraz robią).
W naszym zawodzie gdzie efekty pracy są niewymierne i niemierzalne łatwo wykazać, że dany nauczyciel jest słaby a córka naczelnika z OP znakomita.
Proszę spojrzeć na wypowiedzi ministr w sprawie matur. Jak łatwo znaleźć winnego w oświacie – bez badań i rzetelnej analizy? Kłaniają się pseudo naukowe ewaluacje i tym podobne bzdury.
A o pasjonatów będzie coraz trudniej za 2600zł po 30 latach pracy.
Mnie osobiście dziwi ta reakcja na wyniki matur.
W różnych latach są różne pytania, CKE stara się to wykalibrować ale nie zawsze to jest możliwe.
Czy tę maturę lepiej zdałby poprzedni rocznik? Nie wiadomo.
A taki interwencjonizm służy bardziej marketingowi politycznemu (coś robimy) niż uczniom (w tym roku jest gorzej to pokręćmy coś w systemie).
a propos liczby godzin – nie wszyscy pewnie wiedza, co to jest „nowa podstawa programowa”. A jest ona rozpisana, bardzo sztywno, na godziny, które musza byc „zrealizowane”, i w ciagu każdej uczeń cos tam „musi”, a na tak zwane „wypadki” i róznego rodzaju nieprzewidziane sytuacje pozostawionych jest ….. kilka godzin w skali rocznej. Jesli okaże sie, że wiekszośc klasy nie umie czegoś, co powinna umieć po gimnazjum, to są dwie tylko mozliwosci:
albo iść dalej, i niech sie douczą sami
albo fałszowac dokumentację, to znaczy jedno pisac w dzienniku, a drugie robic .. ale w tym można w końcu sie pogubić
Okiem zapracowanego nauczyciela uczącego przedmiotów humanistycznych z całkiem dużym oddaniem i mimo 18 lat pracy – z entuzjazmem: dobrze, że matematyka jest na maturze, dobrze, że trudniej zdać maturę (mam nadzieję, że poziom trudności będzie wyższy niż dotąd), szkoda, że przeciętny uczeń zabiera się pracy w ostatnich tygodniach przed maturą. Świetnie, że zaczęto dyskutować o tym, jak są przygotowani nauczyciele, bo system ich kształcenia jest słaby. Powspominajmy trochę studenckie lata – zajęcia z metodyki, po których zdawałam egzamin, były na bardzo niskim poziomie, zupełnie nieprzydatne; cieszyłam się, gdy trafiłam na praktyki pedagogiczne do bardzo dobrych nauczycieli i widziałam, jak pracują z bardzo wymagającymi, inteligentnymi, oczytanymi i bystrymi uczniami; wiele się wtedy nauczyłam. Czy ktoś się zastanowił nad tym, kto będzie uczył i jak będzie uczył za kilka lat? Studentów, którzy wybierają specjalizację nauczycielską, jest zdecydowanie mniej. Są słabsi. Proponują, by im zaliczyć praktyki bez praktyk (zdarzało mi się w takiej sytuacji odmawiać zaliczenia).
Drogi Gospodarzu – to całkiem dobry temat dla blogera. Może lepiej podyskutować nad tym, czy w sprawie tego, kto i jak przygotowany uczy w szkołach, powinniśmy się zdawać na los, czy nie lepiej wziąć sprawy w swoje ręce. Na koniec – i tak jest całkiem dobrze. Póki co polska szkoła sprostała rozmaitym wyzwaniom. Szkoła, tzn. uczniowie i nauczyciele.
Jeszcze jedna refleksja. Czy szkoła docenia i premiuje staranność i pracowitość? A te dwa nawyki z pewnością są niezbędne uczącym się matematyki. I mojego, humanistycznego przedmiotu też. Czy rodzice kształtują te nawyki? Mam wątpliwości. Na spotkaniach z rodzicami coraz częściej mówi się o kompetencjach i metodach pracy nauczycieli, coraz częściej pada zdanie „Na moje dziecko działa marchewka, nie kij” (z rozmaitych badań wynika, że ani kij nie jest w 100 procentach skuteczny, ani marchewka, tylko świadomość celu, przekonanie, że należy się uczyć).
Mam świetną klasę, bardzo lubię tych moich uczniów-wychowanków, ale są w większym stopniu inteligentni i pomysłowi niż staranni i pracowici; nie są święci, w dużej mierze z tego powodu, że rodzice im w tym pomagają: usprawiedliwiają zbyt chętnie i zbyt dużo nieobecności, nie współpracują ze szkołą i przymykają oczy często i chętnie. Tyle tylko że szkołę można rozliczyć z jej pracy, a rodzica nie. Z pewnością będzie jeszcze ciekawiej, jeśli wierzyć opowieściom nauczycieli uczących w gimnazjach. Pytanie, czy chcę się o tym przekonać?
Mój profesor mówił, osłów nabrali, tumanów nabrali.
Po co komu matematyka i jakakolwiek wiedza gdy wszyscy mam takie płaskie pudełka po których jeździ się palcem …
PS.
Anuszka olej już wylała
A to w miarę obiektywna diagnoza przyczyn tego, co stało się na maturze z matematyki. Pisz też o niej red.Marek Ostrowski w „Polityce”:
yborcza.pl/magazyn/1,139244,16274443,Ratujmy_maturzystow.html
Oto obiektywniejsza wersja, o której pisze też red.Marek Ostrowski w Polityce:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,139244,16274443,Ratujmy_maturzystow.html
ja nawet nie odebrałam świadectwa maturalnego ze szkoły – mat/chem rozszerzone po 75%, za mało czasu na egzaminie…na medycynę dostaną się znajomi piszący matury w latach ubiegłych. Co mają ze sobą zrobić upośledzeni z rocznika ’95 ? spożywczak ??
Ostatnia wypowiedź 2 dni przed maturą:P.Kluzik-Roskowskiej:,,Wiecie co moi drodzy abiturienci ,niepotrzebie żeście się uczyli bo matury takie dosrał CKE że możecie sobie iść na piwko i chill out na poprawce, ,,Zgadza się”-rzecze Macin Smolik dyrektor CKE.”Z Was to tacy łatwowierni ludzie.Niby młodzi a jak dzieci.Ja wracam z Majorki i wiecie nie chciałem Wam tego mówić bo mogło by miejsc dla wszystkich moich podwładnych którzy są w OKE i CKE zabraknąć to Wam mówie treaz było ALL INCLUSIVE Za UWAGA tysiaczka z hotelem,treaz możecie ewent za 300 zika na Złote Piaski jechać a hotel no cóż Pani Rostkowska już zamówiła zostaje jak po 26 sieprnia,plaża,ewentulanie śmietnik,sznur,albo policealna szkoła dla głąbów,a za rok jak już ta matura będzie mieć wreszcie swoją wagę po kontrolach szkół gwaranuje,teraz zda 100%.Czołem”