Dziennik elektroniczny rządzi
Dziennik elektroniczny wyparł dzienniki papierowe. Są tego skutki, nieraz dramatyczne. Maszyna np. podpowiada, jaką ocenę powinien otrzymać uczeń. Człowieka można przekonać, aby podwyższył stopień, ale z bezduszną maszyną się nie dyskutuje. Czwórka na przykład zaczyna się od 3, 51, a kończy się na 4, 50. Od 4, 51 zaczyna się piątka itd.
Gdy istniał dziennik papierowy, można było z nauczycielem dyskutować. Odkąd rządzi dziennik elektroniczny, dyskusja nie ma sensu. Belfer nic nie może. Ale maszynę też można przechytrzyć, trzeba tylko wiedzieć jak.
Niektórzy uczniowie zauważyli, że poprawianie sprawdzianu nic nie daje. Szczególnie gdy ocena za sprawdzian jest liczona razy pięć (średnia ważona). Jeśli otrzymało się jedynkę za pierwszym razem, a dwójkę za drugim, to właściwie nie ma szans na trójkę na koniec roku. Co innego, gdy do jedynki ze sprawdzianu doda się kilka piątek za drobnostki, np. pracę domową, aktywność, udział w projekcie, pracę grupową na lekcji itd. Wtedy mimo jedynki ze sprawdzianu średnia wychodzi na trzy i pół. Wystarczy jeszcze trochę pokombinować, a dziennik zaproponuje 3, 51, co dla systemu oznacza czwórkę.
Niestety, niektórzy zbyt późno połapali się w logice dziennika elektronicznego i teraz płaczą. Cwaniacy jednak od razu rozgryźli system i teraz zacierają ręce. Nie uczyli się do sprawdzianów, bo po co, tylko kręcili wokół nauczyciela i naciskali na oceny za drobniejsze rzeczy. Ich świadectwo błyszczy dobrymi ocenami. A solidni uczniowie zgrzytają zębami i myślą, jak niskie stopnie wytłumaczyć rodzicom. Obawiam się, że wyjaśnianie praw dziennika elektronicznego nic nie da. Starzy nie zrozumieją. Lepiej zwalić winę na nauczyciela, że się uwziął i był niesprawiedliwy. To każdy głupi zrozumie.
Komentarze
Naprawdę są nauczyciele, którzy liczą średnią lub kierują się średnią wyliczoną przez dziennik elektroniczny?
Uczyłem kilka lat, ale nigdy w taki sposób nie wystawiałem ocen, bez sensu zupełnie.
Niestety w niektórych szkołach dyrektorzy nakazali nauczycielom trzymać się ściśle przedziałów do wystawiania konkretnych ocen, tak jest u mojego syna. W szkole w której ja uczę tylko sugerujemy się średnią wyliczaną przez dziennik ale rodzice często jako podstawę swoich roszczeń co do oceny dziecka używają właśnie tej średniej. Na rodziców i na „cwanych” uczniów opisanych wyżej mamy jeden punkt w WSO, który mówi o tym, że żeby otrzymać ocenę pozytywną na semestr lub koniec roku trzeba (warunek konieczny) mieć zaliczone co najmniej na 2 50% sprawdzianów.
„Belfer nic nie może.”
To nie jest tak, że ostateczna decyzja na temat oceny zależy od nauczyciela? System nie przyjmie oceny innej niż wyliczona automatycznie?
Miałam w liceum dziennik elektroniczny. Da się dyskutować z nauczycielem. Nauczyciel ma prawo wystawić ocenę wyższą niż wychodzi ze średniej. Nie może jedynie wystawić niższej. Po za tym da się ustawić dziennik tak, aby wyższa ocena była nie od 3,51 ale np. od 3,75.
Owszem średnia w np. librusie jest krzywdząca, ale to szkoła wybiera czy nauczyciel ma patrzeć na średnią czy nie. W najlepszym łódzkim liceum – I LO – średnia dla nauczyciela jest tylko podpowiedzią. Co szczególnie widzę na polskim (test u mojej belferki ma wagę 10).
Poważnie w tym programie jest aż taki duży błąd?
Ach ci programiści nieuki, żeby nie wiedzieć jak się poprawnie zaokrągla. I to tym bardziej, że maszyna (koprocesor matematyczy) w domyślnym trybie zaokrągla prawidłowo do parzystej – gdyby wykorzystali wbudowaną funkcję to było by ok, ale ktoś najwyraźniej również nie potrafił z tego skorzystać.
Bardzo nieprawdziwy wpis. W mojej szkole nikt nie kieruje się średnią, ale zdrowym rozsądkiem i poczuciem sprawiedliwości.
A jak wyjdzie średnia 4,505? Panie specjalisto od podawania zakresów?
Ech, narzekania. To co robią od pokoleń nauczyciele to wyliczanie/szacowanie średniej ważonej, to znaczy takiej, gdzie bardziej znaczą (brane z wagą np. 0,7) oceny z klasówek, wypracowań, niż oceny z jakiejś aktywności, pracy grupowej itp. błahostek (brane z wagą np. 0,3). I wtedy możliwość manipulowania średnią przez lawirantów jest ograniczona. Wzór jest w Wikipedii (albo w literaturze) i każdy programista może go w dzienniku zaimplementować. Tylko że programiście należy kazać to zrobić. Innymi słowy, wymóg średniej ważonej (zamiast zwykłej średniej arytmetycznej) musi się znaleźć w specyfikacji przetargu na zakup/napisanie oprogramowania dziennika. Tworzenie specyfikacji mogą ułatwić uprzednie konsultacje z nauczycielami. Jak to naprawdę wygląda – zapewne Gospodarz przypuszcza na podstawie softu, którego musi używać. To nie dziennik jest fakapem, tylko sposób wyboru oprogramowania.
Ba, a z jakiej paki to dziennik wystawia ocenę. Mnie wystawiali oceny nauczyciele i niespecjalnie się przejmowali, czy to co postawili odpowiada średniej arytmetycznej.
A my wyłączyliśmy rodzicom możliwość podglądania średniej:)
@Gospodarz
Dziennik elektroniczny ma podstawową wadę – kieruje uwagę na drugorzędną, formalną stronę edukacji. Wszyscy myślą o wpisach(różnorodnych(!!!) – miejsca i rubryk jest praktycznie nieskończenie wiele!), zamiast o tym czego i jak się uczą oraz co umieją. Natomiast akurat nie wymuszają(!)(chyba, że zrobi to człowiek(?)-dyrektor!) stawiania oceny wg średniej) . Bo średnia nie widzi np. tendencji – poprawa, spadek, raz lepiej raz gorzej itd.
To nie jest tak, że nauczyciel nie może wpisać oceny wyższej niż w dzienniku – może, tylko zwykle nie chce. Z tym że u nas czwórka nie jest od 3,5 a od 3,6, piątka od 4,6 itd. To nie system wystawia oceny, a nauczyciel. Tyle że nauczycielowi wygodnie jest nie widzieć ucznia zza cyferek.
@belferxxx
Dziennik elektroniczny ma też podstawową zaletę – pozwala przekazać rodzicom informacje na temat ocen ich tzw. pociechy.
@DorotaH
To wyłączcie jeszcze rodzicom kalkulatory w komórkach 🙂
W ciągu trzech lat w liceum „przerobiłam” dwa najpopularniejsze dzienniki elektroniczne i jakoś wszędzie nauczyciel sam wpisywał ocenę. Poza tym trochę nie rozumiem rozumowania autora tekstu, skoro uczeń dostaje jedynki ze sprawdzianów i poprawia na dwa to jakim cudem może dostać trzy na koniec? Dziennik elektroniczny jest o wiele lepszy, ponieważ nie stawia na równi sprawdzianu do którego uczeń musi się przygotować i pracy domowej, najczęściej spisanej z internetu. W papierowych dziennikach niestety tak było, nauczyciel miał rząd ocen i najczęściej nie sprawdzał, która ocena jest za co tylko wyliczał średnią arytmetyczną.
„Ale maszynę też można przechytrzyć, trzeba tylko wiedzieć jak. (…) Niektórzy uczniowie zauważyli (…) niektórzy zbyt późno połapali się w logice dziennika elektronicznego i teraz płaczą.”
Albo to jest przykład jednego z gorszych (mówmy wprost – głupszych) wpisów na tym blogu albo ja, jako rodzic, po takim wpisie to liceum do sądu bym podał. Albo Gospodarz jaja sobie robi z pogrzebu swoją nieskończenie irytującą manierą albo któryś ojciec powinien do szkoły z mordą pójść. A potem poszczuć adwokatem.
Ta szkoła nie ma regulaminu? Manuala czy jak to się tam Łodzi nazywa? Czy uczniowie nie mają zagwarantowanego „gdzieś” prawa do informacji w jaki sposób są wystawiane oceny? Nikt im na początku roku nie wyjaśnia zasad tej gry o stopnie?
Kadra tej szkoły polega na tym, że „niektórzy uczniowie zauważą” a inni „się połapią”? A co jak się „nie połapią”?
Który normalny trener będzie uważał, że wypełnił swoje zadanie wiedząc, że niktórzy z zawodników w jego drużynie nie znają zasad przyznawania/zdobywania punktów w nadchodzących zawodach? Trener jadący na zawody z drużyną, w której według wiedzy trenera Jasiek nie wie, co to są „kroki” albo Wacek nie ma pojęcia co to „spalony”?
Albo ja mam dzisiaj gorszy dzień albo Gospodarz.
———————————————————-
Nie chce mi się nawet komentować uwag innych osób na temat technicznej strony programowania dziennika. Przypomina się @Gekko i @parker. Oni by zjechali ten burdel niedasiów z góry na dół. Kolejne usprawiedliwienie papierkologią, elektrodziennikologią a tak po prawdzie to niedasiostwem.
I żadnego znaku, że nauczycielskie towarzystwo ruszyło choćby palcem w bucie aby tak zmodyfikować tę dziennikową opresję w taki sposób, aby stała się tak przyjazna dla użytkownika jak to jest możliwe. Niedaś drze japę bo niedasiostwo ma we krwi. Nawet jak byłem w Polsce to w takich, jawnie debilnych sytuacjach żona chodziła na wywiadówki bo „przez ciebie znienawidzą w szkole” (dziecko).
Jednak niezależnie od postawienia granicy system da się zmanipulować
Cwaniacy jednak od razu rozgryźli system i teraz zacierają ręce. … A solidni uczniowie zgrzytają zębami i myślą, jak niskie stopnie wytłumaczyć rodzicom…
No i ci cwaniacy pójdą do biznesu podnosić dochód narodowy a solidni będą go zjadać w budżetówce..
Cóż za bzdurny tekst autor nie wie o czym pisze. W każdej szkole obowiązuje jakiś system oceniania i zgodnie z nim są wystawiane oceny. Diennik liczy średnią jesli taki mamy system. Oceny wystawia nauczyciel nie dziennik chyba że autor wierzy w teorię że komputer sam coś robi- wedlug mnie robi to człowiek obsługujący. Jednym slowem Panie Autorze nie wyszło chociaz teoria że w szkolach wszedxie jest źle nadal ma wielu wyznawców
.
przerobiłem do tej pory 2 dzieci w 3 szkołach z librusem a teraz będzie czwarta i uważam że librus jest taki jak chce szkoła. są takie szkoły gdzie wso przewidywało średnią ważoną na sztywno długo przed pojawieniem się librusa i są takie szkoły gdzie mimo jego wprowadzenia nauczyciele mają zapisane w wso dowolność oceniania. wszystko zależy od wso czyli ludzi w danej szkole. wpływ librusa jest taki że w większości placówek przed jego pojawieniem się nauczyciel wystawiał oceny dowolnie w cały świat. a teraz jest zobowiązany do przestrzegania elementarnych reguł i nie moze w nieskończoność wyżywać się na uczniu który mu kiedyś w taki czy inny sposób zalazł za skórę. ustalenie progów miedzy ocenami jest wewnętrzną sprawą placówki szkolnej a nie odgórną librusa. można tez dowolnie ustalać progi między ocenami. W jednej szkole progiem jest .75 w innej .5 (zaokrąglane z .45) znam też przypadek gdzie w ostatniej klasie ten próg wynosi .4 (zaokrąglane z .35). Generalnie jeżeli wso jest przestrzegane i oparte na współpracy z librusem to te progi są ratunkiem dla niebanalnych niepokornych i nie dających się stłamsić uczniów którzy zawsze mają kłopoty z akceptacją przez większość nauczycieli którzy wola bandę cieląt podlizujących się bez wazeliny i używają systemu oceniania nieobiektywnie do łamania reguł i represjonowania.
uwagi do niektórych wpisów
jeżeli kadrze przeszkadza że rodzice widza za dużo to ewidentnie świadczy to o chęci represyjnego oceniania. na szczęście średnią wg wso da się policzyć na piechotę.
przerażające jest to że dorośli chcieli by nauczyć młodzież przestrzegania prawa sami notorycznie nim manipulując i przeginając na swoją stronę.
niestety prawdą jest że bardziej liczą się dzisiaj martwe cyferki niż to co uczniowie maja naprawdę w głowię ale to jest rezultat wymyślenia systemu który uzależnia przyszłość człowieka – wybór elektroniczny kolejnego etapu nauczania od martwych cyferek po przecinku, a nie od faktycznej wiedzy.
@w czym problem
W żadnym regulaminie footballu nie ma nic o „faulu taktycznym”, a wielu piłkarzy i trenerów go używa bo się czasem opłaci … 😉
@divak2
>Dziennik elektroniczny ma też podstawową zaletę ? pozwala przekazać rodzicom informacje na temat ocen ich tzw. pociechy.<
No właśnie – dość formalny zapis, który nie wiadomo co tak naprawdę znaczy… 😉 Za to redukuje szkołę do miejsca wystawiania ocen i niczego więcej … 😉
co za bzdurny artykuł..
na podstawie którego dziennika/ów są stawiane takie tezy?
W dzienniku po pierwsze da się ukryć średnią, tzn jej nie udostępniać uczniom i rodzicom, skoro to podstawa do roszczeń – to po pierwsze, po drugie: nie trzeba ocen wliczać do średniej, każdy nauczyciel decyduje indywidualnie. Po trzecie w końcu: to nie system wystawia ocenę, tylko nauczyciel – ręcznie i system nie ma tu nic do „gadania”, bo przecież dla ucznia „martwej duszy”, który ma same „nb” i jedną piątkę, bo raz raczył się pojawić, system wystawi mu BDB???? Bo średnia to przecież 5,00. Bzdura….
Jeśli tak liczą wasze dzienniki, to chyba czas je zmienić… A szanowny autor artykułu powinien się lepiej merytorycznie przygotować, zanim opublikuje coś takiego.
Proszę o informację na temat najsensowniejszego sposobu wystawienia ocen końcoworocznych. Znacie się państwo na tym doskonlale.
@w_czym_problem
„Nie chce mi się nawet komentować uwag innych osób na temat technicznej strony programowania dziennika.”
Tak jest, można napisać książkę w Excelu albo używając kodów szesnastkowych w terminalu pod xenixem (też jest potrzebny odpowiedni edytor), wreszcie można przybijać gwoździe kamieniem przywiązanym do sękatego kijka, tylko po co? W mieście, gdzie mieszkam, organ prowadzący arbitralnie dla wszystkich szkół zamówił oprogramowanie do obsługi dziennika. Tak więc dostajesz do użytku oprogramowanie „as is” i musisz z nim sobie radzić.
„Ta szkoła nie ma regulaminu”
skoro regulamin nie precyzuje, w jaki sposób są wystawiane oceny, to czy nauczyciel nie ma wolnej ręki?
@xyz
Jak pamiętam, bo zaglądałem nauczycielom do papierowych dzienników przy odpowiedzi, mieli oni zawsze zapisane za co są oceny w której kolumnie. I było wszystkim uczniom wkładane do głowy przemocą przy użyciu łopaty, że „ocena końcowa nie wynika ze średniej arytmetycznej ocen końcowych.
@belferxxx
Ale dziennik nie zmusi rodziców do troski o dzieci, o ich postępy w szkole w szczególności. To informatycy dali narzędzie które pozwala poznać oceny dziecka bez przychodzenia do szkoły „Pani kochana, nie przyszłem na wywaiadufkie bo majster z pracy nie chcieli puścić. I w ogóle to dobry chłopak był i mało pił”. Natomiast rodzice mogą się ocenami przejąć albo nie.
@Anonim 18 czerwca o godz. 12:40
„skoro regulamin nie precyzuje, w jaki sposób są wystawiane oceny, to czy nauczyciel nie ma wolnej ręki?”
Niektórzy uczniowie mają wiadomo gdzie szkołę i szkolne oceny. A niektórzy (i chyba poprawnie zakładam, że nauczyciele powinni takich woleć) podejmują grę o stopnie całkiem na serio.
Zawężając problem do tej drugiej grupy, nauczyciel ma wolną rękę tylko w ramach znanych wszystkim reguł. Jeżeli zachodzi podejrzenie, iż któryś z uczniów mógł się „nie połapać” to psim obowiązkiem nauczyciela jest mu to wyjaśnić na łopatologicznych przykładach NA SAMYM POCZĄTKU ZAJĘĆ.
A jeżeli nauczyciel widzi, że pomimo wyjaśnień ktoś dalej nie łapie, to powinien taką osobę przesunąć do klasy specjalnej albo specjalnie oceniać.
W tej drugiej grupie uczniów (biorących na poważnie dziecinadę ze stopniami) emocje mogą być duże. I dlatego właśnie tak ważny jest regulamin i wszelkie wyjaśnienia zasad systemu oceniania i podanie przykładów „z życia”.
W moich czasach jedni nauczyciele wyraźnie na początku roku mówili, że bardzo cenią tzw. „aktywność” (np. ucznia na lekcji, przygotowywanie referatów, przyprowadzanie swoich rodziców „w razie ciekawy człowiek”, itp.) a inni mieli to gdzieś i słowem się nie zająknęli. To zresztą widać, który nauczyciel lubi częste zgłoszenia uczniów z ciekawostkami a którego to tylko irytuje.
Niedostatecznie jasne wyjaśnienie zasad oceniania to gwóźdź do trumny zainteresowania szkołą w tej drugiej grupie uczniów. Mogą zdarzyć się nawet takie kwiatki, jak mój geograf, który mnie najzwyczajniej okłamał. W trzeciej klasie (czteroletniego liceum) kończyliśmy geografię i jemu „wyszła” dla mnie czwórka. Zależało mi na piątkowym świadectwie na koniec szkoły więc bardzo się dopytywałem o możliwość poprawy tej czwórki na piątkę. Poirytowany geograf nie chcial o tym gadać ale w końcu stwierdził, że „tylko w wypadku poprawki mógłbyś po wakacjach zdać egzamin komisyjny i ocena z tego egzaminu będzie końcową oceną w trzeciej klasie”. Upewniłem się, że mówi serio (aby nie było żadnych wątpliwości) i oddałem puste kartki na pozostałych klasówkach i kartkówkach rozpoczynających każdą lekcję.
Dostałem dwóję i poprawkę. Dyrektor i wychowawca łapali się za głowę ale wyjaśniłem im co było moim celem.
Po wakacjach poprawkę zdałem na pięć a geograf: „Piątka plus dwójka to średnio trójka i tyle masz na koniec trzeciej klasy.”
Nie kłaniałem się typowi ani w czwartej klasie ani po ukończeniu szkoły.
Dzisiaj wiem jak z takimi typkami postępować. Wszystko brać na piśmie i z podpisem. Zadziwiające jak szybko takie indywidua miękną po podsunięciu umowy na piśmie.
@xyz
„Dziennik elektroniczny jest o wiele lepszy, ponieważ nie stawia na równi sprawdzianu do którego uczeń musi się przygotować i pracy domowej, najczęściej spisanej z internetu.”
Jeśli nauczyciel z góry zakłada, że praca domowa jest spisana z internetu albo nie potrafi tego sprawdzić, po co ją zadaje? A co z tymi, którzy nie spisują i traktują prace domowa poważnie? Co z tymi, którzy rzeczywiście poświęcili dwie-trzy godziny na napisanie wypracowania, a nie ją spisali? Czemu ich pracę traktuje się z lekceważeniem, bo inni spisali? Taki nauczyciel jest d…, a nie nauczycielem.
Mimo dziennika elektronicznego warto zachować zdrowy rozum….. Poza średnią istnieją jeszcze standardy wymagań , i te trzeba stosowac, a nie pomysły w rodzaju, że ta ocena ma wagę 1, a ta 10 (swoją drogą, co za pomysł). Oceniamy ludzi, a nie zajmujemy sie kontrolą jakości śrubek. Przynajmniej ja tak jeszcze (staroświecko?) myślę..
Inna sprawa, że ocena całkowicie „sprawiedliwa” nie istnieje. Uczę już długo, a zawsze wystawianie ocen końcowych jest dla mnie stresujące.
@divak2
To nie chodzi o to czy dziennik elektroniczny skłoni rodziców do troski o dzieci. Chodzi o fakt skierowania całej uwagi wszystkich w szkole na jej formalną (zapisy, oceny, średnie etc.!) stronę, z której tak naprawdę w życiu prawie nic nie wynika i kompletnemu zignorowaniu strony merytorycznej (rezultaty działania szkoły i nauczyciela- umiejętności, wiedza, postawy, więzi). Nauczyciel myśli zdecydowanie bardziej o jakości różnorodnych operacji na librusie, niż o tym co ma wyniknąć i wynika dla uczniów z jego działań … 😉
Niestety w każdej szkole jest co najmniej jedno takie indywiduum. gorzej jak cała grupa.
W niektórych szkołach jakie kolwiek pytania o regulamin oceniania i przestrzeganie reguł odbierane są jak zamach na władzę. a nowe narzędzie – dziennik elektroniczny – którego jeszcze się nie nauczyli i nie potrafią nim manipulować , po prostu im przeszkadza
Stawiam oceny, jak kogo lubię.
Wkurzają mnie hasła typu „belfer nic nie może”. Jak to nic nie może? To po co w ogóle jest? I- o zgrozo – kto to pisze, sami belfrzy!!!!
Ja jakoś mogę. A skoro ja mogę, to przypuszczam, że większość też może. A ci, co nie mogą, powinni zrobić miejsce tym, co mogą 😉
Bzdury tu wypisujecie, to nie dziennik wystawia ocenę tylko nauczyciel, a dziennik określa jedynie średnią arytmetyczną lub ważoną z ocen, co nie jest jednoznaczne z wystawioną oceną, ponieważ system nie zabrania wystawienia innej oceny niż ta, którą sugeruje. Dziennik elektroniczny nie jest złem, jest dobrym narzędziem zarówno dla rodziców jak i uczniów, którzy mogą podglądać swoje oceny z każdego miejsca, jeśli tylko posiadają dostęp do internetu.
Dziennik elektroniczny zmusza ucznia do działania. Od samego początku wie w przybliżeniu jaki stopień otrzyma na koniec semestru/roku. Średnia zmienia się po każdym wpisie. Jeżeli nie podoba mu się ocena, to musi się nauczyć. Przyjść i poprawić. To wiele działań.
Niektórzy myślą, że wystarczy się uśmiechnąć, przynieść pomoce naukowe, zakablować koleżankę a ocena końcowa pójdzie w górę.
Co za głupota! Nauczyciel ma decydujący głos, a nie komputer!
Co za brednie z tym dziennikiem… Myślałby kto, że oceny są tajne i tylko dziennik elektroniczny pozwala udręczonym rodzicom i uczniom dowiedzieć się co dziecię dostaje w szkole. Uwaga, zdradzam sekret. Każda ocena jest jawna. To jaki jest kontakt na linii dziecko- rodzic, zależy od tego jakiego sobie rodzic dzieciaka wychowa. Jeżeli nauczy prawdomówności, to dzieciak każdorazowo powie jaką ma ocenę. Są dzienniczki (tak, nowość i wiedza tajemna), nawet jeżeli nauczyciel nie ma czasu na lekcji aby uczniom wpisywać oceny, to co za problem powiedzieć dziecku, że rodzic sobie życzy, aby ocenę wpisał sam, datę, a nauczyciel machnie parafkę? W szkole nie ma rzeczy tajnych, wystarczy chociażby poczytać rozporządzenie o ocenianiu, a jeżeli jakiś nauczyciel nie chce podać żadnej oceny, to skargę na niego, bo łamie prawo i tyle. Doprawdy, nie rozumiem o co to całe zamieszanie. Tak naprawdę wydaje mi się, że tak czy siak te elektroniczne cuda sprawdzają ludzie, których i tak dzieci wcześniej o ocenach informowały, dzienniczki pokazywały, a komu to zwisało, to na dziennik nawet i elektroniczny nie zerknie.
A co do średnich- bo jedni są cwani, a inni nie, jedni wykombinowali taką średnią, inni „cudowni” nie poradzili sobie … Skompromitowałeś się Panie Gospodarz, oj, skompromitowałeś.
Ja to po nazwiskach patrzę .
Dziennik elektroniczny to fajna sprawa, jeśli jest on prowadzony przez nauczycieli rzetelnie. Jest jeszcze lepszy, gdy nauczyciele wykorzystują wszystkie mozliwe w nim opcje, np. podaja tematy lekcji – wtedy uczeń, który był chory, bez proszenia kolegów może się dowiedziec co było, a rodzic – co rzeczywiście zostało zrealizowane w szkole. Co mądrzejsi nawet podają tematy zadań domowych i wtedy jest szansa, że jak nie uczeń, to rodzic przypilnuje. Natomiast jesli nauczyciel połowę ocen wstawia do dziennika, a połowę sobie do notesu i potem je hurtem wrzuca, to można się wściec, kiedy nagle okazuje się, ze już nic się nie da zrobić, bo nagle ze średniej całkiem całkiem robi się beznadziejna. I potem pretensje do rodziców, że się dopytuja, że maja pretensje, że „chodzą za ocenami”, że nie wiedzą, co porabia ich dziecko, że to i owo. No czasem chodzą, jak nie wiadomo skąd się co wzięło. A relacje uczeń-rodzic relacjami, ale odrobina kontroli nad wszystkim nie zaszkodzi. Żeby potem nie było tragedii na koniec, jak już jest za późno na cokolwiek.
I oczywiście z tym systemem wystawiającym to bzdura. System tylko liczy srednią ocen czastkowych – ważona lub nie, jak sobie nauczyciel zdefiniuje. Oceny końcowe, nawet proponowane, zawsze wpisuje ręcznie nauczyciel. I dobrze, jeśli patrzy nie tylko na liczby, a na ucznia, który stoi za tymi liczbami. W granicach rozsadku, rzecz jasna.
@Albert
>Dziennik elektroniczny to fajna sprawa, jeśli jest on prowadzony przez nauczycieli rzetelnie. Jest jeszcze lepszy, gdy nauczyciele wykorzystują wszystkie mozliwe w nim opcje, np. podaja tematy lekcji ? wtedy uczeń, który był chory, bez proszenia kolegów może się dowiedziec co było, a rodzic ? co rzeczywiście zostało zrealizowane w szkole.<
A pomyślałeś o bilansie czasu – nauczyciel uczy (poza polskim i matmą) 10-20 klas i 300-700 uczniów. Na ucznia ma tygodniowo Wszystkiego(!)1,5-3 minuty tygodniowo. Każdy dodatkowy wpis w dziennik to dodatkowy czas – czy na pewno akurat to jest najlepsze jego wykorzystanie??? 😉
Szanowny Panie Gospodarzu,
Ten wpis ?Dziennik elektroniczny rządzi? jest jakiś wyimkowy, dotyczy średniej ważonej. Jakby to było istotą tego dziennika. Istotą jest szybka informacja dla rodziców odnośnie frekwencji i ocen.
Reszta to ?gry i zabawy zwierząt?.
Średnia ważona to jedynie narzędzie przy ocenianiu ucznia na koniec roku szkolnego, czy na semestr.
Narzędzie zresztą bezduszne i okrutne. Trzeba się nim posługiwać z rozwagą przy ocenie końcowej.
Pierwsza rzecz to ustalenie wag. Przeważnie są ustalane z sufitu ? czy za sprawdzian całogodzinny powinna być waga 2,3 czy może 4 (albo więcej). Takie arbitralne ustalenie nie bierze pod uwagę trudności sprawdzianów, a te zależą wszak również od trudności danego działu materiału.
Drugie ?sufitowe? ustalenie to bramki na poszczególne stopnie ? np. 3,51 na czwórkę (a znam i takie wynalazki, jak 3,75).
Jakimś tam pomysłem na ustalenie bramki jest symulacja (np. w Excelu), jakie oceny uczeń powinien zdobyć na daną ocenę ? ile piątek, czwórek itd. Z mojej praktyki wynika, że ?ogonek? x,31 to jest często i tak wygórowana stawka. Ale taką sztywną bramkę na cały rok szkolny trzeba ustalić, aby obie strony oceniająca i oceniana mogły się do niej odnosić w trakcie roku szkolnego.
Średnia ważona może i się dobrze sprawdza w przypadku przedmiotów, gdy liczba ocen w ciągu roku jest 5-6. W przypadku przedmiotów, gdzie stopni w ciągu roku bywa kilkanaście zaczyna robić różne psikusy wskutek jej sztywnienia w miarę przybywania ocen. Na początku robi szybkie jazdy w górę i w dół.
A wtedy taktyką jest załadowanie średniej jak najwyżej w pierwszych miesiącach pierwszego semestru, bo potem nawet piątki zmieniają ją o części dziesiętne. A i oceny niedostateczne mają coraz mniejszy wpływ. Wręcz można olać kolejne sprawdziany pod koniec roku, bo i tak oceny niedostatecznenie są w stanie zrzucić ją poniżej bramki.
Nieporozumieniem jest sztywne trzymanie się tych bramek przy ocenie końcowej ustalanej ze wszystkich ocen w ciągu roku szkolnego.
Bo np. z jakichś tam powodów osobniczych uczeń w pierwszym semestrze się zaniedbał i zwalił średnią nisko. Potem się zmobilizował i walczy. Średnia ważona niechętnie odnotowuje mobilizację ucznia przyznając mu te dziesiętne części do średniej.
Jakimś rozwiązaniem jest ustawienie na koniec roku rankingu klasy według średniej i poszukiwanie przedziałów, w których znaleźli się uczniowie. Z doświadczenia wiem, że tworzą się grupy uczniów różniący się średnią o te dziesiąte, czy setne części, a w którymś miejscu tworzy się odstęp wyraźny pomiędzy tymi grupami (i to w każdej klasie inaczej w zależności od mocy klasy).
I w tej przerwie można lokować bramkę na kolejne oceny.
Jest ona najczęściej poniżej ustaleń z początku roku szkolnego.
Krótko mówiąc ? nie dajmy się zwariować cyferkami po przecinku.
Czyli zamiast matematyki, polskiego, biologii …….. uczymy:
cwaniactwa, kombinowania, lizusostwa itd.