Dziennik elektroniczny rządzi

Dziennik elektroniczny wyparł dzienniki papierowe. Są tego skutki, nieraz dramatyczne. Maszyna np. podpowiada, jaką ocenę powinien otrzymać uczeń. Człowieka można przekonać, aby podwyższył stopień, ale z bezduszną maszyną się nie dyskutuje. Czwórka na przykład zaczyna się od 3, 51, a kończy się na 4, 50. Od 4, 51 zaczyna się piątka itd.

Gdy istniał dziennik papierowy, można było z nauczycielem dyskutować. Odkąd rządzi dziennik elektroniczny, dyskusja nie ma sensu. Belfer nic nie może. Ale maszynę też można przechytrzyć, trzeba tylko wiedzieć jak.

Niektórzy uczniowie zauważyli, że poprawianie sprawdzianu nic nie daje. Szczególnie gdy ocena za sprawdzian jest liczona razy pięć (średnia ważona). Jeśli otrzymało się jedynkę za pierwszym razem, a dwójkę za drugim, to właściwie nie ma szans na trójkę na koniec roku. Co innego, gdy do jedynki ze sprawdzianu doda się kilka piątek za drobnostki, np. pracę domową, aktywność, udział w projekcie, pracę grupową na lekcji itd. Wtedy mimo jedynki ze sprawdzianu średnia wychodzi na trzy i pół. Wystarczy jeszcze trochę pokombinować, a dziennik zaproponuje 3, 51, co dla systemu oznacza czwórkę.

Niestety, niektórzy zbyt późno połapali się w logice dziennika elektronicznego i teraz płaczą. Cwaniacy jednak od razu rozgryźli system i teraz zacierają ręce. Nie uczyli się do sprawdzianów, bo po co, tylko kręcili wokół nauczyciela i naciskali na oceny za drobniejsze rzeczy. Ich świadectwo błyszczy dobrymi ocenami. A solidni uczniowie zgrzytają zębami i myślą, jak niskie stopnie wytłumaczyć rodzicom. Obawiam się, że wyjaśnianie praw dziennika elektronicznego nic nie da. Starzy nie zrozumieją. Lepiej zwalić winę na nauczyciela, że się uwziął i był niesprawiedliwy. To każdy głupi zrozumie.