Pożegnanie z klasą
Uczniowie klasy maturalnej zapytali, czy jest mi smutno, że odchodzą. Ponieważ nauczyciel powinien mówić prawdę, odpowiedziałem, iż odwrotnie – bardzo się cieszę. A może powinienem skłamać i udawać, że łzy ronię?
Oceny wystawiłem w czwartek, a już w piątek frekwencja spadła z 90 do 50, a dzisiaj do 30 procent. Nauczyciele i tak się dziwili, że w ogóle ktoś przyszedł. W tym wszyscy jesteśmy zgodni – cieszymy się, że to już koniec. Lubię swoją klasę maturalną, ale to niczego nie zmienia. Radość pożegnania jest naprawdę cudowna.
Nauczyciele, ale uczniowie też, od paru tygodni nie mogli doczekać się końca. Jęczeli i jedni, i drudzy, kiedy wreszcie nastąpi upragnione pożegnanie. Jeszcze dwa tygodnie, jeszcze tydzień, jeszcze dzień, Boże, już…
Uczniowie oczekiwali, że ja będę się smucił, a oni poskaczą z radości. Cieszymy się wszyscy, nie ma co kłamać. Może nawet nauczyciele bardziej.
Komentarze
Zależy, czy cieszą się na nieróbstwo czy z powodu większej ilości czasu na naukę własną.
Odważnie, Panie Dariuszu 😉
Czekam na komentarze rzeszy niezadowolonych:
– uczniów – jacy ci nauczyciele okropni i nawet się nie smucą,
– rodziców – dlaczego te oceny takie niskie (zawsze do końca zostawali uczniowie dobrzy, u Pana to 30 %),
– dyrektora – co wychowawca zrobił, żeby frekwencja była wyższa?,
– społeczeństwa – nauczyciele mają za dużo wolnego,
– i Eltoro – on płaci podatki, a młodzież je olała – woli samodokształcanie 😉
Pozwoliłem sobie wykorzystać tekst Gospodarza do pewnego zadania z gatunku edukacyjnego, oczywiście dla dorosłych.
Wartościowy materiał demonstracyjny roztacza tak sugestywną atmosferę zadumy tego tygodnia, że jestem pewny że wart przetestowania na blogu.
Może Państwo zechcą wziąć udział?
***
„Paradygmat postaw i przekonań wychowawczych jako predykat ekspresji behawioralnej podmiotów działań edukacyjnych”.
– Nauczyciele, btw. „ale uczniowie też”, nie mogli doczekać się końca, czyli wystawienia ocen przez nauczycieli.
– Uczniowie zapytali, czy jest nauczycielom smutno, że odchodzą.
– Nauczyciele bardzo się cieszą, gdy w końcu mówią prawdę uczniom, że się cieszą, gdy ci odchodzą.
– Nauczyciele wystawili oceny.
– Uczniowie odeszli jak najszybciej.
– Nauczyciele wiedzą dobrze, czego oczekiwali uczniowie.
– Cieszmy się wszyscy, nie ma co kłamać.
– Ja wiedziałem, że tak będzie.
***
Będę wdzięczny za komentarze praktyków, pomocne w obronie tez tej pracy.
Pozdrawiam wszystkich i dołączmy do wspólnej radości z nadchodzącego końca (oczywiście ze względu na ferie).
– – –
PS
@ lekka_przesada; tam gdzie ja płacę podatki skutkują one szacunkiem dla chlebodawcy – na skutek edukacji przed zatrudnieniem, a nie zatrudnienia zamiast.
@w czym problem
Dla tych z aspiracjami na pewno to drugie: nareszcie można się skoncentrować wyłącznie na przedmiotach kierunkowych
@gospodarz
Mam zawsze koktajl emocjonalny: niektórych ze wzruszeniem i żalem,nielicznych z toksyczną osobowością – z bardziej mieszanymi uczuciami…
@nauczyciele matematyki,fizyki i chemii
Dziękuję za zainteresowanie. Ukazała się dziś na you tube II część
„Math of passion – uśmiechnięta matematyka dla zwykłych ludzi”
Mam nadzieję, że Podstawowe Twierdzenie Matematyki dzięki Wam szybciej zagości w szkołach.
Pożegnanie z klasą Gospodarza – jeszcze inaczej?
Panie Gospodarzu, kontynuując tablicę ogłoszeń autopromocyjnych belferbloga, polecam także i ten artykuł.
Szkoda że zamieszczając komercyjne promocje łamie Pan nie tylko prawo, ale i dobre obyczaje.
Może dlatego uczniowie cieszą się, odchodząc do korepetycji dających kwalifikacje …młodej żony? 🙂
– – –
Jak poznać młodą żonę dzięki matematyce?
http://tinyurl.com/pbxz8q4
„Autor książki zaczynał studia wojskowe, dziennikarskie – żadnych jednak nie ukończył . Imał się różnych prac – w górnictwie, handlu, szkole. Od kilkunastu lat zajmuje się tylko korepetycjami i ma w G. firmę korepetytorską…”
„Ta książka /…/ to fenomen, ale nie edukacyjny, tylko marketingowy ? mówi Marcin Karpiński, redaktor naczelny czasopisma „Matematyka w szkole”. ? Autor rozwiązuje w niej tylko dwa proste zagadnienia z zakresu gimnazjum. Adresuje książkę do licealistów, ale poznanie dwóch zagadnień z gimnazjum nie gwarantuje zdanej matury.”
– – –
Dlatego Autor promuje się innymi celami:
(http://uwaga.tvn.pl/29261,wideo,147100,jak_poznac_mloda_zone_dzieki_matematyce,jak_poznac_mloda_zone_dzieki_matematyce,reportaz.html)
Ciekawe, czy jest też taki niedrogi patent na dopełniającą polonist(y)kę?
Pozdrawiam.
Eltoro /gyubal wahazar/ gekko/parker
Podstawowe Twierdzenie Matematyki
@lekka_przesada; 14 kwietnia o godz. 19:41
Niestety, zjawisko, które Pani tutaj roztacza, nazywa się projekcją.
– uczniowie; wg moich kilkunastoletnich doświadczeń w różnych szkołach, w miarę upływu „edukacji” młodzież doświadczalnie i na własnej skórze (stąd: skutecznie) przekonuje się, że przebywanie „na lekcji” w aspekcie zamiaru nabycia wiedzy i umiejętności jest stratą czasu. Więc raczej: ulga.
– rodzice; niedawno uczestniczyłem w zebraniu rodziców, na którym przez prawie godzinę dwadzieścia parę osób próbowało wytłumaczyć wezwanemu nauczycielowi, do czego może służyć ocena, jakie może mieć znaczenie dla ucznia, dla rodzica, jaką ma funkcję w procesie uczenia, z rysunkami na tablicy, z przykładami praktycznymi, a reedukowany powtarzał rozbrajająco i niezmiennie: „no ale ja nie mogę stawiać więcej piątek”.
– dyrektor; relacje znam jedynie z drugiej ręki; z wypowiedzi dyrektorów do rodziców o nauczycielach; podstawowa linia brzmi: „on taki już jest, trudno, musimy jakoś to znieść, nie mamy innego wyjścia”
– społeczeństwo; jako przedstawiciela społeczeństwa niewiele mnie nie interesuje, jak wygląda czas wolny nauczycieli, natomiast żywo mnie zajmuje czas pozostały, który skutkuje narastającym w młodzieży z klasy na klasę przekonaniem, że przebywanie na lekcji jest czasem zmarnowanym.
– Eltoro – o podatkach już Pani wie ;), a sens całego zdania (w mojej opinii) jak kulą w plot. ):
@gospodarz
Rzeczywiście, można być przepełnionym wręcz radością – toksycznych rodziców nie brakuje. Z moich dwudziestoletnich doświadczeń wynika, że najzabawniejsi są rodzice – niektórzy pracownicy naukowi: „też są nauczycielami,a nawet więcej, bo akademickimi nauczycielami” – potrafią nawet piątkę narysować na tablicy i wyjaśnić, do czego taka piątka może służyć ich genialnemu dziecku. Jak takie dziecko nie dostaje dwóch na każdej lekcji to może się wykoleić.
@Krzysztof Cywiński: 15 kwietnia o godz. 10:23
Co prawda Pana komentarz jest adresowany do Gospodarza, jednakże albo zainspirowany jest moim przykładem z (gyubal wahazar; 15 kwietnia o godz. 9:48) albo przypadkowo koresponduje z jego treścią.
Ponieważ mamy podobne doświadczenia (Pan z perspektywy dwudziestoletnich doświadczeń stwierdza, że nie brakuje toksycznych rodziców, ja muszę stwierdzić, że nader często mam do czynienia z toksycznymi nauczycielami) pozwolę sobie przybliżyć wydarzenie, o którym wcześniej wspomniałem, aby poszerzyć Pana doświadczenie poza rodziców, umiejących jedynie narysować piątkę.
Otóż omawiany przypadek:
– pierwszą ocenę w klasie wystawił w połowie grudnia cyt. „bo zbliża się półrocze i muszę z czegoś wystawić”;
– oceny ze sprawdzianów to: z pierwszego wyłącznie „1” i „5”, z następnego podobnie z dwoma wyjątkami;
– był zdumiony, że kogoś to dziwi: cyt. „często tak się zdarzało w innych klasach”;
– nie wierzył, że informacja zwrotna w postaci bieżącej oceny w jakiejkolwiek postaci może mieć dla kogoś znaczenie w procesie uczenia się czegoś;
– nie rozumiał, że poziom wiedzy i umiejętności ma charakter ciągły, ani nie widział zalet i celu ocen o charakterze dyskretnym;
– każdy problem sprowadzał się dla niego do oceny końcowej, którą cyt. „następnego dnia można poprawić”,
– cyt. „po pierwszym sprawdzianie uczniowie poprawiali w tym samym tygodniu i niektórzy w środę napisali na „1” a w piątek na „5” (ten sam zakres materiału z ok. połowy semestru – przyp. mój);
– nie wykazał cienia zainteresowania i jakiejkolwiek wątpliwości, ze choćby może (jeśli nie musi) świadczyć to o ułomnej metodzie konstrukcji sprawdzianu lub/i metodzie oceny;
– był zdziwiony wątpliwościami, że średnia końcowa wystawiona z takich ocen nie mówi NIC o poziomie absolwenta z zakresu danego przedmiotu – ani wobec przyszłego egzaminu ani przyszłej nauki;
PS. Na sali nie było nauczycieli akademickich, tablica nie służyła do rysowania piątki, ale do łopatologicznego wyjaśnienia dyskretyzacji oraz wyjaśnienia kiedy zjawisko statystyczne odbiegające od rozkładu normalnego powinno zastanowić.
Uśmiałem się jak norka. Czy to ten sam @gyubal wahazar 31 marca o godz. 15:08 sprzeciwiał się oczujnikowaniu piekarza w celu oceny jego działania? Sprzeciw ten @gyubal wahazar był łaskaw wyrazić po mojej propozycji „oczujnikowania”, polegajacej na automatycznym
„monitorowaniu ilość i rozłożenie w czasie nauczycielskich ocen”
celem
„wyrugowania odpytywania po 3 razy w ostatnim tygodniu semestru”.
Pisałem wtedy także wtedy o „systemie monitorującym odstęp czasowy pomiędzy zadaniem i oceną” i o tym, że „wiem, to sa tylko pojedyncze kawałki tego puzzle. Ale chyba każdy przyzna, że uczniowie i rodzice często miewają do nauczyciela pretensje o nie pytanie albo o pytanie ?stadami? oraz o ocenianie zadanych prac po miesiącu.”
@gyubal wahazarowi nie podobały się te „procesowe” rozwiązania, gdyż obawaił się, iż „środki przejmą funkcję celu i staną się swoją własna karykaturą”.
A teraz ten sam rodzic łzy wylewa gdyż niekompetentny nauczyciel nie chwyta „łopatologicznego wyjaśnienia dyskretyzacji oraz wyjaśnienia kiedy zjawisko statystyczne odbiegające od rozkładu normalnego powinno zastanowić.”
Zastanawiam się jaka byłby reakcja @gyubal wahazara gdybym w moich poprzednich wpisach o monitorowaniu częstotliowości ocen zaproponował jeszcze moduł obliczający rozdzielczość sposobu oceniania przez danego nauczyciela? Wyliczający GR&R i jasno dowodzący, że dany nauczyciel nie nadaje się jako narzędzie pomiarowe do oceniania danego ucznia czy danej klasy? Tak jak metr krawiecki nie nadaje się do pomiaru grubości kartki papieru?
Dodał zdolność sygnalizowania (nauczycielowi i jego dyrektorowi) oczywistych ograniczeń binarnego sposobu oceniania do wszystkiego poza frekwencją na lekcji oraz wyposażył w funkcję sprawdzania normalności rozkładu (nb. to byłoby ciekawe przy 3 ocenach na semestr 😉 ) np. według schematu Western Electric czy Nelsona?
Jak @gyubal wahazar dobrze wie, regułki Wester Electric/Nelsona zostały właśnie opracowane dla mało wykształconych operatorów czy robotników.
+++++++++++++++++++++++++
Można wywalić wszystkich głupiutkich nauczycieli i pracując tylko z tymi mądrymi wydymać usteczka na prymitywne „procesy”. Nie zniżać się do wynajdywania koła tylko mając wspólną intelektualną płaszczyznę porozumienia ze szkołą nie zaprzątać sobie głowy pomysłami, które łatwo mogą ulec „wypaczeniu”.
Ja tylko przypominam, że wywalić ze szkoły być może będzie trzeba bardzo dużo dotychczasowych pracowników. Czego nie da się fizycznie zrobić, gdyż tzw. „lepszy materiał ludzki”, jakim należałoby ich zastąpić „na dzień dzisiejszy” nie istnieje. Nie diejstwujet.
Pan @gyubal wahazar umie wyliczyć tę swoją „normalność” dla DUŻO mniej niż 30 ocen? Np. dla kilku? Umie policzyć GR&R dla nauczyciela oczywiście z uwzględnieniem szkolnej sklai ocen, jej typowej liczności, przyzwyczajeń danego nauczyciela i „standardowego” przygotowania uczniów?
Przypominam, że co innego malować ignorantom na tablicy „dyskretyzacje” a co innego podać ściśle wyliczone przedziały wartości, np. w sigmach, powyżej których nauczyciel (rodzice, uczeń) powinni „reagować”.
No ale my lubimy sobie poprychać o zbędności „procesów” a zaraz potem stresowac się walką z twardymi efektami takiego właśnie braku.
@ gyubal wahazar 15 kwietnia o godz. 9:48 (i gdzieś tam w PS także @ Eltoro)
Skoro zjawisko to nazywa się projekcją, niech się nazywa. Czemu niestety?
Życzę Panom więcej humoru 🙂 (w tej kategorii był pisany komentarz).
Swoją drogą, przewidywania trafne, przynajmniej w kwestii reakcji rodziców 😉
Poza tym: skoro „pani nie może stawiać więcej piątek?, to nie może 😉
Temat do przemyślenia: czy nauczyciel pod wpływem nacisku rodziców może podejmować decyzje o zmianie ocen?
Teraz komentarz do treści z 15 kwietnia o godz. 13:40 – Otóż omawiany przypadek:
(od razu przypominam, że moim zamiarem jest humor i bezstronność)
– „pierwszą ocenę w klasie wystawił w połowie grudnia” – reakcja ze strony rodziców powinna być ostatniego października, a nie w połowie grudnia;
– oceny ze sprawdzianów to: z pierwszego wyłącznie ?1? i ?5?, z następnego podobnie z dwoma wyjątkami – no albo ktoś umie, albo nie 😉 (nie widziałam sprawdzianów, nie mogę komentować inaczej, niż z humorem),
– nie wierzył, że informacja zwrotna w postaci bieżącej oceny w jakiejkolwiek postaci może mieć dla kogoś znaczenie w procesie uczenia się czegoś – w to naprawdę czasem trudno uwierzyć 😉
– każdy problem sprowadzał się dla niego do oceny końcowej, którą cyt. ?następnego dnia można poprawić? – to reguluje statut albo przedmiotowy system oceniania, z którym uczniowie i rodzice są zapoznani na początku września (tym bardziej nauczyciel); jeśli ocena jest wystawiona niezgodnie z procedurą, są informacje o sposobie odwołania się, można korzystać;
– cyt. ?po pierwszym sprawdzianie uczniowie poprawiali w tym samym tygodniu i niektórzy w środę napisali na ?1? a w piątek na ?5? (ten sam zakres materiału z ok. połowy semestru ? przyp. mój) – będąc uczennicą, też tak potrafiłam, w obawie przed paskiem taty 😉
– nie wykazał cienia zainteresowania i jakiejkolwiek wątpliwości, ze choćby może (jeśli nie musi) świadczyć to o ułomnej metodzie konstrukcji sprawdzianu lub/i metodzie oceny; – nie mogę oceniać; droga rozwiązywania spraw spornych rodzic – nauczyciel też jest opisana w statucie;
– był zdziwiony wątpliwościami, że średnia końcowa wystawiona z takich ocen nie mówi NIC o poziomie absolwenta z zakresu danego przedmiotu ? ani wobec przyszłego egzaminu ani przyszłej nauki; – ocena wyrażona stopniem zazwyczaj mało mówi; egzaminy i przyszła nauka zawsze weryfikują; poza tym – oceny są jawne, a na prośbę rodzica powinny być uzasadnione, można wymagać takich uzasadnień;
PS Jak pisałam w innym miejscu, komentarze to tylko komentarze, każdy może pisać, co chce. Nie ma możliwości weryfikowania informacji. W związku z tym nikogo nie oceniam. Jedno tylko chcę podkreślić – przepisy obowiązują wszystkich. Jeśli nauczyciel je łamie, rodzic i uczeń mają możliwość podjęcia zgodnych z procedurą działań.
Jeśli tego nie robią – to już ich sprawa i ich współudział 😉
@w czym problem
Nie mógłbym pracować w szkole – przede wszystkim z uwagi na konieczność wystawiania ocen. Wiem oczywiście, że zaproponowałby mi Pan różne wagi, a i tak z jakiegoś punktu widzenia miałbym poczucie wyrządzenia komuś krzywdy. W Zabrzu na przykład, znakomicie robi to nauczycielka matematyki z gimnazjum sportowego,do którego chodził mój syn. Praktycznie na każdej lekcji jest kartkówka, do tego oceny z odpowiedzi, za zadania domowe,etc. Bywa, że na jednej lekcji uczeń dostaje 3, 4 oceny. Na koniec semestru wyłania się jakiś obraz wiedzy i pracy własnej ucznia.
Kiedy moi uczniowie próbują narzekać na swoich nauczycieli, słyszą krótki komentarz:”Im szybciej nauczycie się, że życie nie jest sprawiedliwe, tym lepiej dla was. W pracy zawodowej mało który szef wam przypadnie do gustu. Jak ich po latach porównacie do tych, na których psioczycie teraz, to skorygujecie swoje poglądy. A to, że części nauczycieli, prawników, pracowników naukowych, urzędników,blogowiczów,księży i rodziców należałoby natychmiast nie tylko zwolnić, ale również sądownie zakazać jakichkolwiek kontaktów z młodzieżą, to już jest marzenie”
Niech zabrzmi glos belfra. Jasne , że nauczyciel-wychowawca powinien się cieszyć. Już po posiedzeniu rady, świadectwa są wydrukowane (tylko jeszcze trzeba sprawdzić, czy nie zawierają błędów), nareszcie koniec bojów w obronie moich wychowanków toczonych z nauczycielskim bractwem. Gdy jeszcze wiemy, iż przyszły rok szkolny nie bedzie naszym ostatnim, wówczas możemy iść spokojnie na piwo, by obstawiać tematy pisemnych matur. Ja stawiam na to, czego jeszcze nie było, czyli Camusa, Dostojewskiego i Borowskiego. No i może koncowe sceny „Wesela” i „Tanga” oraz przyjazny arkusz sprawdzający rozumienie czytanego tekstu.