Ciasto na zebraniu

Zebrania z rodzicami należą w mojej szkole do najwspanialszych doświadczeń. Może nie wszystkie spotkania i nie w każdej klasie, ale częściej jest dobrze niż źle. Wczoraj na przykład rodzice klasy trzeciej przynieśli tyle ciasta, że każdy mógł się opychać do woli. Nic dziwnego, że nasi nauczyciele tyją w oczach.

Widziałem, jak koleżanki, które są na diecie, walczą z pokusą. Dobry kwadrans się męczyły, ale w końcu łakomstwo zwyciężyło. Pałaszowały co lepsze kawałki, że aż miło. Odchudzimy się w wakacje, a teraz nie warto cierpieć.

Ja nawet nie próbuję się odchudzać. Gdy zaczynałem pracę w tej szkole, byłem chudy jak patyk. Potem spasłem się jak każdy uczciwy belfer i nic już tego nie zmieni. Nie wypada odmówić, gdy ludzie z sympatii karmią. Jeszcze by rodzice pomyśleli, że się wywyższam albo dzieci nie lubię.