Jak docenić najlepszych nauczycieli?
Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska stwierdziła, że dyrektor szkoły nie ma możliwości, aby docenić dobrych nauczycieli, ponieważ przeszkadza mu w tym Karta. Moim zdaniem, bardziej przeszkadza brak pieniędzy. Na premie dla pracowników dyrektor szkoły ma bowiem tyle grosza, co kot napłakał.
Wytłumaczę to na przykładzie mojego liceum. Dyrektor szkoły motywuje pracowników przy pomocy funduszu, który wynosi 4 tysiące zł miesięcznie na całą placówkę. Te środki musi podzielić na ok. 40 nauczycieli. Średnio wychodzi 100 zł na głowę. Dyrektor marzy więc, aby dobrych nauczycieli było jak najmniej. Duży problem, gdy świetna jest połowa, bo wtedy wychodzi 200 zł premii. Brutto, brutto, nie do ręki.
W mojej szkole tak się dziwnie złożyło, że 90 procent nauczycieli tyra, ma pomysły, osiąga przeróżne sukcesy – co widać i słychać, walą do nas tłumy chętnych, pniemy się w rankingach, młodzież zdaje egzaminy na najwyższym poziomie itd. Co z tego mają nauczyciele? Dokładnie 100 zł brutto miesięcznie za wyróżniającą pracę, a kilku herosów dwa razy tyle. Wstyd rodzinie powiedzieć albo znajomym, bo nie uwierzą. Zresztą sam dyrektor ma podobny dodatek motywacyjny. Mógłby szkołę wznieść na sam Olimp, a dostałby najwyżej 300 zł.
O czym więc mówi Kluzik-Rostkowska, gdy chce zmienić Kartę? Oczywiście, o motywacji negatywnej. Gdyby nie było Karty, dyrektor nie musiałby dawać nawet tych 100-200 zł dla najlepszych, tylko motywowałby słowami, że jak się nie podoba, to wypier…
Wywiad z minister edukacji tutaj, odpowiedź prezesa ZNP tutaj.
Komentarze
Moim skromnym zdaniem, za część z tych nauczycieli, którzy mają wyniki, tyrają sami świetni uczniowie, więc spokojnie by można okroić tę liczbę świetnych nauczycieli. Wyniki uczniów a wkład w te wyniki nauczycieli to często dwie zupełnie odmienne sprawy. I chyba im wyżej stojąca w rankingu szkoła, tym ten wkład nauczycielski jest mniejszy. Więc proszę tak bardziej krytycznie podejść do swoich sukcesów swoich uczniów. Coraz bardziej jestem za rotacją nauczycieli w szkołach, żeby ci świetni nauczyciele mogli choc parę lat popracowac z mniej swietnymi uczniami i tam wykazać swoja świetność. Czym ma wykazać swoją świetność i prawo dop premii nauczyciel pracujący w szkole, gdzie olimpijczycy nie walą drzwiami i oknami? Z moich doświadczeń wynika, że młodzież wali do szkół nie tylko (co pewnie wyda się Panu dziwne) z powodu tamtejszych nauczycieli, ale też (a często głównie) z powodu środowiska rówieśniczego (równego poziomem i ambitnego), które sprawia, że nawet przy beznadziejnym nauczycielu klasa idzie szybszym tempem niż w klasie, gdzie jest świetny nauczyciel, a klasa jest z tych zdolnych inaczej.
@Gospodarz
Dyrektorzy, nawet jak mają, tak jak (jeszcze!) w stolicy większe możliwości i kwoty, to zwykle (są wyjątki!) dzielą po równo lub prawie równo!!! Bo oni nic z tego nie mają, że szkoła jest trochę lepsza czy trochę gorsza i nie od tego ich stołek zależy!!! Słynna ewaluacja pani Berdzik też, jak ognia, unika efektów (nawet EWD choć to w wersji Dolaty&Co nienajlepszy miernik)jako podstawy oceny szkoły!!!
Problemem jest przede wszystkim to, że opowiadając bajki o potrzebie zespołowego podejścia nic się nie robi aby to zespół (szkoła!!!) miał jako całość coś z tego, że dobrze pracuje!!! I to się dzieje świadomie(!!!) – lewaccy socjologowie (Dolata, Białecki, Szkudlarek etc.) twierdzą bowiem, że to zróżnicowałoby szkoły!!! 😉 A one wg nich mogą być fatalne, ale najważniejsze żeby były jednakowe lub prawie jednakowe … :-(((
@Albert
>I chyba im wyżej stojąca w rankingu szkoła, tym ten wkład nauczycielski jest mniejszy. <
Myli się Pan, o czym świadczy statystyka olimpiad. To nie jest tak, że szkoła, która jest wysoko w rankingu (więc, fakt, ma świetnych uczniów) ma sukcesy ze wszystkich przedmiotów. Ma tylko z tych, w których ma wybitnych nauczycieli!!! Jak ich nie ma, to i sukcesów brak. Ot weźmy takie III LO im.Marynarki Wojennej w Gdyni. Najlepsza młodzież z całego województwa pomorskiego (i nie tylko !), wielkie sukcesy w olimpiadach matematycznej i informatycznej, a w fizycznej (wymagającej zbliżonych uzdolnień i zainteresowań!) – sukcesów praktycznie brak. Jak Pan to wyjaśni inaczej niż zróżnicowaną jakością pracy i jakością samych nauczycieli??? 😉
Co do szkół z "gorszym" naborem – zawsze je(ich efekty pracy!) można porównać ze szkołami w okolicy o podobnym naborze(są gotowe mierniki!) np. na podstawie egzaminów zewnętrznych czy innych mierników. Trzeba tylko chcieć – urzędnicy nie chcą bo jakiekolwiek obiektywne kryteria pozbawiają ich części przynajmniej władzy … 😉
@Albert c.d.
> Coraz bardziej jestem za rotacją nauczycieli w szkołach, żeby ci świetni nauczyciele mogli choc parę lat popracowac z mniej swietnymi uczniami i tam wykazać swoja świetność.<
1. Dodatki motywacyjne póki co przyznaje dyrektor danej (!) więc to na tle innych nauczycieli swojej szkoły pracujących z tymi samymi (!) uczniami powinien nauczyciel wykazać się efektami .
2. Super instruktor fitness (a więc pracujący " z masami" nie nadaje się raczej na trenera reprezentacji w czymkolwiek i vice versa, choć obaj mogą być doskonałymi fachowcami. Podobnie w szkole – nauczyciel matematyki świetny w prowadzeniu medalistów międzynarodowych olimpiad może nie mieć umiejętności streetworkera potrzebnych, w pierwszej kolejności, do uczenia matematyki w zawodówce. Ale i matematyk z zawodówki medalisty międzynarodowej olimpiady nie wychowa … 😉
@Albert
Myślę nieco podobnie. Sam po sobie widzę, że jak trafią się lepsze dzieciaki, to łatwiej się z nimi pracuje i o sukces też jest łatwiej. Jak są sukcesy, przychodzą lepsi uczniowie. I tak to działa. Kilku moich kolegów, pracujących na drugi etat w prywatnych szkołach, na pierwszym etacie są naukowcami z doktoratami, czasem z habilitacjami. Nigdy nie było tak, że to oni stworzyli dobrą szkołę, która wcześniej była słaba tylko na odwrót – dobra szkoła była w stanie ich przyciągnąć. To takie perpetuum mobile, gdzie dobre szkoły pną się wyżej a słabe spadają. Stąd może rzeczywiście miarą oceny nauczyciela nie powinny być tylko sukcesy w dobrej szkole, gdzie wali zdolna młodzież i z reguły lepsze warunki pracy. Można się zastanowić, czy łatwiej jest ze zdolnego ucznia zrobić olimpijczyka, czy może z głąba stworzyć średniaka. Taka rotacja o której piszesz może nie byłaby zła, tylko nie widzę jak miałaby wyglądać w praktyce. A panią minister Rostkowską, której wydaje się, że zna się na oświacie, bo miała dzieci, można zapytać, czy gdyby była poważnie chora przyszłaby się leczyć do mnie. W końcu ja się znam, bo też nie raz byłem chory i z lekami miałem do czynienia
Nagroda finansowa powinna być przyznawana wyłącznie nauczycielom rozumiejącym, że nie ma to znaczenia ‚motywacyjnego’.
Oraz tym, którzy pojmują, że mając „4 tys. na całą placówkę” dyrektor NIE „musi podzielić ich na 40 nauczycieli”, a nawet nie powinien.
No, chyba że chce zdemotywować wszystkich równo nienależnymi pieniędzmi.
Wtedy właśnie gardzi się nauczycielsko 100 złotymi, ekwiwalentem za który, ciężko zapracowany, niektóre rodziny żyją cały tydzień.
Cała reszta wywodów we wpisie inicjalnym, to właśnie wynik pogardy, sianej demotywacją, za publicznie marnowane pieniądze.
W takich warunkach kompetencji etycznej personelu placówki, demoralizuje każda wydana mu złotówka.
I o tym jest, bezwiednie, ten wpis.
Wywód Pani Minister wpisuje się w nagonkę na nauczycieli rozpętaną przez samorządy i prasę. Komuś przed wyborami trzeba się przypodobać. A najłatwiej i bezkarnie można zbijać kapitał polityczny dając nadzieję samorządom na jeszcze większe oszczędności w oświacie. I poklask społeczeństwa zapewniony.
W końcu dojdzie do tego, że bardziej opłacalna stanie się praca w biedronce niż w szkole 🙂
Szkoda, że ta sama karta, która tak doskonale chroni słabych nauczycieli, wcale nie chroni tych dobrych – wystarczy, że nie mają odpowiedniego nazwiska 🙁
@Gospodarz
Nie zgadzam się, że olimpijczycy biorą się dzięki świetnym nauczycielom. Jeśli jest konsekwencja – wielu olimpijczyków z jednego przedmiotu, to dlatego, że jest JEDEN doskonały pedagog, któremu zależy (rzadka sprawa), i prowadzi uczniów do zwycięstw ze swojego przedmiotu.
Sama liceum skończyłam nie tak dawno, bo 7 lat temu – i to było liceum lokujące się w pierwszej 10-15 w Polsce. Olimpijczyków masa. Ponoć doskonali nauczyciele. Z doświadczenia jednak wiem, że tym uczniom, którym (jak mi) zamarzyła się olimpiada, pozostawało wyłącznie zwrócenie się do starszych kolegów o pomoc. Zaangażowanych nauczycieli policzyć można było na palcach jednej ręki, reszta po prostu z zadowoleniem jechała na sukcesach olimpijczyków, których do pracy bardziej motywowały sukcesy i ambicje rówieśników. Nigdy nie zapomnę mojej pani nauczycielki (tytuł „profesorka” nie wydaje mi się na miejscu), która odesłała mnie po pomoc w olimpiadzie do rok starszego kolegi, zamiast samej mi pomóc. Kolega sprawdzał mi prace, kolega pomagał mi w szukaniu materiałów, załatwiał książki i nagrania. Później, gdy wróciłam z Warszawy z tytułem laureatki, w pokoju nauczycielskim wybuchła afera, bo w olimpiadowych dokumentach jako nauczyciela prowadzącego podałam (zgodnie z prawdą) nazwisko owego kolegi. I to on – wtedy jeszcze przed maturą – odebrał gratulacje podczas ceremonii rozdania nagród w Warszawie, nie owa „zaangażowana” pani nauczycielka z wybitnego liceum z bardzo długą listą olimpijczyków.
Moje zachowanie było precedensem, i nie sądzę, że znajdę wielu naśladowców. Ale może przydałoby się, żeby więcej uczniów miało odwagę podać nazwisko osoby, która NAPRAWDĘ pomogła im w nauce (albo otrzymała opcję niewpisywania nikogo). Bo niestety, wielu nauczycieli zbiera laury między innymi za olimpijczyków, którzy ciężko pracują na ich niczym niezasłużoną opinię świetnych pedagogów. Moja pani nauczycielka nie była wyjątkiem w tym „elitarnym” liceum.
To, co przeszkadza najbardziej to brak komunikacji z uczniami, którzy zdaje się nie są żadnym dla szkoły partnerem oraz rodzicami, którzy …j.w. Szkoła nie wie ile za osiągnięciami ucznia stoi pracy nauczyciela a ile „osób z zewnątrz”- pracujących ze swoimi dziećmi rodzicami, korepetytorów, prowadzących kursy.
Oczywiście, szkoła mogłaby to wiedzieć- wystarczą ankiety wśród uczniów i rodziców.
Może wtedy nauczyciele zrozumieliby dlaczego my- rodzice oraz młodzież nazywamy szkołę Matrixem. Przy czym nie jest to do końca celne określenie- żyjący w Matrixie nie mieli świadomości życia w kompletnie sztucznym świecie. Nauczyciele mają- sami dorabiają korepetycjami, kursami, posyłają na nie swoje dzieci.
„The Guardian” ocenia rynek prywatnych lekcji w Anglii na 6 miliardów funtów rocznie, pisze o przyczynach zjawiska, o motywacji rodziców (od dawna nie jest to zjawisko wyst. wśród najlepiej sytuowanych) Jaka jest jego skala w Polsce? Klasy ilu miernych lub słabych nauczycieli ma wyniki świetne tylko niebędące ich wynikami?
Można się oczywiście pocieszać, że Służba Zdrowia funkcjonuje tak samo.
@Aga
>Nie zgadzam się, że olimpijczycy biorą się dzięki świetnym nauczycielom. Jeśli jest konsekwencja ? wielu olimpijczyków z jednego przedmiotu, to dlatego, że jest JEDEN doskonały pedagog, któremu zależy (rzadka sprawa), i prowadzi uczniów do zwycięstw ze swojego przedmiotu.<
Nie sądzisz, że zaprzeczasz sama sobie… 😉
Pojedynczy olimpijczycy mogą się słabym nauczycielom trafić(!) tak jak Ty, ale własnie trafić!!!
A jak jest ich wielu to już o czymś świadczy!!!
@belferxxx
z olimpijczykami różnie bywa
Ładna pani cały swój czas poświęca przyszłym laureatom, ma sukcesy, co roku finalista. Wszystkie godziny karciane i nie tylko spędza z młodzieżą zdolną.
Inna pani, również ładna, cały swój czas poświęca dzieciom ze specyficznymi problemami, prowadzi zajęcia wyrównawcze wszelakiej maści.
Pierwsza pani zdobywa nagrody dyrektora i kuratora. Druga pani nic nie zdobywa. Patrząc z boku na pracę szkoły, to nadaje się do zwolnienia, nie przynosi chluby szkole.
W dzisiejszych czasach, z przykrością to zauważam, liczy się papierek, znajomości, blichtr ,tombak jest na wagę złota.
@stary
>Inna pani, również ładna, cały swój czas poświęca dzieciom ze specyficznymi problemami, prowadzi zajęcia wyrównawcze wszelakiej maści.<
Ja uważam, że takich pań(i panów) obu rodzajów jest w polskiej szkole strasznie mało. I za wymierne sukcesy w obu (!) dziedzinach trzeba nagradzać i trzeba dobrać stosowne mierniki!
Niestety najwięcej jest nauczycieli, którzy w nic się nie angażują i w niczym nie mają sukcesów! Oni najwięcej gardłują o tym, że praca z wybitnie zdolnymi jest miła, łatwa i przyjemna, a oni tu muszą z głąbami bo im nikt, z rozdzielnika, tych zdolnych nie dostarczył … 😉
@stary
Z tymi nagrodami dyrektora i kuratora to nie do końca prawda – wielu dyrektorów i urzędnicy kuratorium (zwykle byli kiepscy nauczyciele!) też często uważają, że „zdolny sam się uczy” i stosowne wnioski przepadają. Najczęściej wtedy, kiedy trzeba „swojaka” bez osiągnięć nagrodzić … 😉
@Gospodarz
>Nie sądzisz, że zaprzeczasz sama sobie? 😉
Nie. Może nie wyraziłam się dość jasno, ale z tego, co zauważyłam, olimpijczycy w WIĘKSZOŚCI to uczniowie, którzy na swój sukces zapracowali sami (często wręcz na przekór niesprzyjającym warunkom), natomiast tacy właśnie nauczyciele, którzy „produkują” zwycięzców regularnie zdarzają się, ale rzadko.
A ja od lat się zastanawiam nad jednym, dlaczego wszyscy przyjmują założenie, że dyrektor jest obiektywny, gdy ocenia pracę nauczyciela. Czyżby stanowisko oprócz mocy dało KAŻDEMU dyrektorowi taką potrzebę bycia sędzią sprawiedliwym? Wygrana w konkursie oczyszcza z podłości, złośliwości, zawiści i mściwości?
@Aga
>co zauważyłam, olimpijczycy w WIĘKSZOŚCI to uczniowie, którzy na swój sukces zapracowali sami (często wręcz na przekór niesprzyjającym warunkom), natomiast tacy właśnie nauczyciele, którzy ?produkują? zwycięzców regularnie zdarzają się, ale rzadko.<
1.Rozumiem, że pole obserwacji masz niezwykle szerokie – własną szkołę … 😉
2.No więc właśnie chodzi o to by nagradzać tych co to regularnie wychowują laureatów i finalistów olimpiad…;-)
3. Wejdź na strony (choćby z googla) komitetów olimpiad (te znam najlepiej) matematycznej, informatycznej, chemicznej, fizycznej … Tam są listy listy tegorocznych finalistów bądź uczestników etapu wojewódzkiego (lub jego kolejnego podetapu) (możezsz też skorzystać z zeszłorocznych)- zobacz, że są szkoły z których są dziesiątki finalistów nawet w każdej z tych olimpiad z tych samych szkół . A z innych, też renomowanych, nie ma lub są jednostki … 😉
@zdziwiona
>A ja od lat się zastanawiam nad jednym, dlaczego wszyscy przyjmują założenie, że dyrektor jest obiektywny, gdy ocenia pracę nauczyciela.<
To kto ma oceniać? To problem z każdym szefem – od tego jest by m.in. oceniać podwładnych! Pytanie kto i za co (wg jakich kryteriów!) ocenia szefa i co z tego wynika … 😉
@stary
Miło przeczytać sensowna opinię o naszej pracy.
Te wszystkie dywagacje, kto dobry, kto mniej, kto ma ilu olimpijczyków nie mają żadnego sensu. Idąc takim tokiem myślenia onkolog zawsze będzie gorszym lekarzem od internisty.
Więc nie brnijmy w takie rozważania, nie licytujmy się.
To nasi uczniowie i środowisko po latach pracy wystawiają nam cenzurkę.
@zdziwiona
Masz rację w stu a nawet „dwustu procentach”.
@ stary, 1 marca o godz. 11:33
–
No właśnie, napisałeś nad czym pracuje i co konkretnie zdobywa pierwsza pani, a nie napisałeś jaki jest cel i skutek „poświęceń” drugiej pani
A może ta druga pani zaspokaja w ten sposób jakieś swoje ambicje, co stanowi jej motywację? Więc może po prostu na tym polega jej nagroda na drodze, która przecież sama wybrała i nią podąża bez przymusu?
No chyba, że nie jest dorosła i nie odpowiada za swoje czyny, przy czym skrycie zazdrości innym ich decyzji i skutków – i tym się uszlachetnia.
Ktoś z kolei sugeruje, że druga pani działa jak onkolog.
Znaczy, zajmuje się przypadkami nieuleczalnymi, tą zrakowaciałą częścią społeczeństwa?
Napisał to „nauczyciel”, czyli ktoś, kto ma naprawdę zdrowy wgląd w otaczający świat i kwalifikacje by zarażać tym młodzież.
W takim przypadku klinicznym „nauczycielstwa” to zdecydowanie bardziej przydał by się psychiatra.
@Eltoro
Jeśli czegoś nie rozumiesz ? nie komentuj.
@ Nauczyciel, 2 marca o godz. 9:03
–
To znaczy – czego ja nie rozumiem, a co ma rozum z Twoim wpisem wspólnego?
I co mi grozi za komentarz, któremu nie jesteś w stanie sprostać?
Wpis w dzienniczku?
Może lepiej po prostu napisz, co osiągneła „druga pani”, aby można porównać czy zasługuje na uznania i nagrody, w przeciwieństwie, jak sugerujesz, do tej pierwszej.
Będzie na temat.
Po równo, to było za PRL-u. Olimpijczyk sukces zawdzięcza głownie sobie – bo chciał poszerzać wiedzę, rodzicom – bo mu płacili za dodatkowe lekcje, nauczycielowi – bo ukierunkował go w jego planach.http://nauczycielnatapecie.pl
Dlaczego ktoś jeszcze przejmuje sie tym co powiedziała pani Kluzik? Ona dzisiaj chce znieśc Kartę a jutro powie, że to najlepszy wynalazek wszechczasów i nigdy nie mówiła inaczej. Na razie trwają dywagacje czy lepiej postawić na nauczycieli jako wiernych wybirców czy na samorządy i takich gostków jak Eltro
A jakie są kryteria lepszości nauczycieli ? Co to znaczy „dobry nauczyciel” ? Dobry – w oparciu o jakie zasady ? Dobry dla kogo ? Dobry w odniesieniu do jakich systemów etycznych, pedagogicznych, cywilizacyjnych ?
Dobry, ale nieuczciwy. Dobry, ale świnia. Dobry, ale nieskuteczny. Dobry, ale cichy i pokorny. Dobry, ale znienawidzony. Dobry, ale głupi. Dobry, ale konserwatywny. Dobry, ale tylko dla dobrych. Dobry, ale samotny. Dobry, ale zabiegany. Dobry, ale nerwowy. Dobry, ale posłuszny. Dobry, ale umenczony. ????
W jakim sensie dobry ?
@ync; 11 marca o godz. 22:13
Haaaaaaaaaaaaa!
Odpowiem pytaniem.
A jakie są kryteria lepszości uczni? Co to jest dobry uczeń (w szkole wciąż jeszcze jest takie zjawisko jak ucznie) Dobry dla kogo? Dla nauczyciela, dla nauczycielki, dla kolegów, dla siebie, dla społeczeństwa, dla przyszłego pracodawcy, dla gospodarki, dla świetlanej przyszłości?
Dobry, ale krnąbrny. Dobry, ale leniwy. Dobry, ale mógłby być lepszy. Dobry, ale pajac. Dobry, ale kujon. Dobry, ale niedomyty. Dobry, ale spóźnialski. ?????
A się go ocenia. W wartościach ciągłych i dyskretnych. Fragmentarycznie, zbiorczo oraz detalicznie.
Na kryteria i przesłanki lepszości są rozmaite zdania i bywa, że się różnią. W szczegółach albo i w pryncypiach.
Ale najmniej lepszości jest w rozumowaniu:
Ponieważ lepszości są rozmaite a każda jest skonfederowana z „ale” oraz, że nie ma pewności, jak ową lepszość zważyć i jaką klasę dokładności przyjąć – to z tego wynika, że o lepszościach godzi się „cicho sza być” jedynie. A z tego z kolei wynika, że skoro wykluczyliśmy wszelkie inne przesłanki, to lepszość w każdym egzemplarzu jest kwitnąca i dorodna. [co należało udowodnić]
„Istnieje koncepcja edukacji, której zresztą jestem zwolnennikiem, według której dobry nauczyciel to taki, który przychodzi z ?własnym? zadaniem, ale umie go przedstawić w taki sposób, że dzieci są nim zainspirowane, zafascynowane i potrafią przyjąć jako swoje własne. W mojej branży matematyce jest to o tyle łatwe, że w ogóle nie trzeba się silić na ?własne? zadania, ponieważ przez 2500 lat historii matematyki całe rzesze utalentowanych ludzi wymyśliło mnóstwo fascynujących rzeczy, wystarczy tylko umieć wybierać, umieć odróżnić sieczkę od ziarna, co jest zresztą prawdą w każdym przedmiocie, nie tylko matematyce. Cała sztuka polega na tym, by nauczyciel mógł powiedzieć z przekonaniem, tak żeby dzieci mogły mu uwierzyć, jakie to wszystko fascynujące”
@ync
> Cała sztuka polega na tym, by nauczyciel mógł powiedzieć z przekonaniem, tak żeby dzieci mogły mu uwierzyć, jakie to wszystko fascynujące?<
1.A co na to wizytator egzekwujący na podstawie wpisów paznokciową "podstawę programową" oraz dyrektor, który jego formalistycznego podejścia słusznie obawia??? 😉
2. Nawet najbardziej zafascynowany tenisem młody człowiek musi(!), jeśli chce być dobry, wyćwiczyć tysiącami odbić o ścianę i odbić piłek wystrzelonych przez stosowną maszynkę, serwisów etc. odpowiednie nawyki i reakcje w "stałych fragmentach gry". Podobnie w matematyce(fizyce, chemii, etc.) sama(!) fascynacja, choć ważna, nie wystarczy. Ona jest ważna, ale bez opanowania tego co sami (zafascynowani często!) matematycy nazywają "idioten aparat" niewiele się nią zwojuje na wyższych szczeblach edukacji!!! Nie da się odkrywać matematyki (całej!) od zera za każdym zadaniem … 😉