Przeziębienie – choroba uczniów i nauczycieli

W przyrodzie ani zimno, ani ciepło, więc ludzie zaczęli chorować. Dawniej byłaby to świetna okazja, aby zostać w domu. Obecnie i nauczyciele, i uczniowie przychodzą do szkoły. Takie czasy. Na korytarzach i w salach lekcyjnych mamy więc jedno wielkie kichanie, smarkanie i mierzenie temperatury.

Erazm z Rotterdamu nazwał przeziębienie chorobą ludzi oddających się nauce. Jak widać, od renesansu niewiele się zmieniło. Wciąż nauka idzie w parze z delikatnością ciała. Gdy ktoś choruje, wszyscy radzą mu, aby został w domu, wypocił się w łóżku, a do szkoły nie przychodził. Jednak gdy sami się przeziębimy, wcale nie stosujemy się do tych rad. Bo przeziębienie to taka choroba, która drażni innych, ale choremu aż tak bardzo nie przeszkadza.

Uprzedzam, że w poniedziałek stawiam się w pracy zakatarzony i z rozpaloną głową, czyli jak typowy inteligent. Niech mnie jednak nikt nie wysyła do domu ani nawet nie sugeruje, abym zakopał się we własnym łóżku i przeleżał chorobę. Nie mam zamiaru. Skoro wy wszyscy – nauczyciele i uczniowie – mogliście chorować w szkole, to ja też mogę.