Kto zapłaci za ławki i krzesła?

Dyrektorka szkoły podstawowej w Łodzi zwróciła się z prośbą do rodziców, aby wyposażyli kilka sal w ławki i krzesła. Placówka otrzymała zgodę na utworzenie nowych klas, ale tylko zgodę, natomiast pieniędzy żadnych. Albo dzieci będą uczyć się w pustych salach, na stojąco bądź siedząc na podłodze, albo rodzice dadzą pieniądze na ławki i krzesła.

To prawdziwy cud, że w jakiejś części Łodzi przybyło dzieci. Miasto się wyludnia, specjalne komisje debatują, co zrobić, aby powstrzymać ten proces (sam uczestniczyłem w takich debatach), a tu niespodzianka, więcej dzieci w regionie. Tylko pieniędzy na to nie przewidziano, tylko wydano je wcześniej na debaty (za darmo nikt nie debatuje). Zasugerowano więc dyrektorce, aby wymusiła na rodzicach hojność. Chcą korzystać z publicznej szkoły, to niech płacą.

Niestety, rodzice nie wyrazili zgody. Dyrektorka nie wie, co robić. Podpowiem, zapewniając, że rada dobra, gdyż sprawdzona na własnej skórze. Należy pogadać z zaprzyjaźnionymi księżmi, najlepiej z dziarskim proboszczem, aby zaapelował do wiernych o przeszukanie strychów i piwnic. W niejednym miejscu zmagazynowano stare meble i kompletnie o tym zapomniano. My tak zyskaliśmy kiedyś przedwojenne ławki, które czekały na amatora od czasów klęski wrześniowej. Wystarczy odnowić, a na to rodzice powinni nie żałować grosza.

Łódzka Solidarność protestuje przeciwko zbyt niskim środkom, jakie zaplanowano w tym mieście na oświatę (zob. protest). Czarno na białym widać, że za tyle nie da się prowadzić szkół. To każdy głupi widzi. Jednak trzeba patrzeć inaczej. Do budżetu nie można było wpisać środków, które wyciągnie się od rodziców. Na remonty i wyposażenie przewidziano symboliczną złotówkę. Nie da się? Wszystko zależy od tego, jak mocno dyrektor potrafi nacisnąć rodziców.