Najwięcej przepadnie poniedziałków
W roku szkolnym 2013/2014 najwięcej dni wolnych od zajęć przypada w poniedziałki. Jak ktoś uczy przedmiotu w wymiarze jednej godziny w tygodniu i ma ją w planie akurat w poniedziałek, może mieć poważne kłopoty. Grozi mu, że nie zrealizuje wszystkich treści z podstawy programowej.
Jeśli dyrekcja w porę się nie połapie i np. wyrazi zgodę na wycieczkę w poniedziałek albo pozwoli na zorganizowanie w tym dniu jakiejś szkolnej imprezy, przepadnie jeszcze więcej lekcji. Niech Dzień Dziecka, który w 2014 roku przypada w niedzielę, zostanie przełożony na poniedziałek, a sprawa robi się już poważna. Rodzice mogą oskarżyć szkołę, że nie zrealizowała podstawy programowej, bo godzin było ewidentnie za mało.
A oto poniedziałki wolne od nauki:
2 września – początek roku szkolnego,
14 października – Dzień Nauczyciela,
11 listopada – Święto Niepodległości ,
6 stycznia – Trzech Króli,
poniedziałek w kwietniu – rekolekcje,
21 kwietnia – drugi dzień świąt,
5 maja – matura z polskiego
2 czerwca – szkolny Dzień Dziecka
dwa poniedziałki – wycieczka, wyjście do kina
Istnieje zatem realna groźba, że przepadnie ok. 10 poniedziałków (na 38 możliwych w całym roku szkolnym), czyli więcej niż co czwarty.
Dyrekcja w mojej szkole od razu się w tym połapała, dlatego mamy zapowiedziane, że w poniedziałki mają się odbywać lekcje. Żadne wycieczki, żadne wyjścia do kina, żadne imprezy. Na chorobę też wybierajmy inne dni. Najlepiej środy, bo tych będzie najwięcej.
Komentarze
Rekolekcje zawsze można zrobić od środy do piątku albo – jak u mnie – od wtorku do czwartku.
http://www.rp.pl/artykul/19,1044039-Polska-szkola-niszczy-dzieci.html
Czy przy okazji niżu, nie można zwolnić klawiszy tak masowo zatrudnianych przez nasza szkołę?
Zapomniałem, mentalności klawisza nabiera się wraz z przebywaniem w placówce, klawisze są mianowani.
Klawisze zostaną, nauczyciele wylecą.
Bicie piany.
1. Rekolekcji można nie organizować. U mnie w publicznym gimnazjum rekolekcji nie ma!
2. Termin wycieczek ustala się? czy raczej ustanawia? Jeżeli dyrektor w obliczu kalendarza puści – cóż, ktos niekompetentny: albo nauczyciel, albo dyrektor.
3. W dzień dziecka też można zorganizawć lekcje (np pierwsze 3)
Albo jeśli nie będzie to kolidowało nauczycielom, to można (przy okazji jakiegoś długiego weekendu) zorganizować poniedziałek w środę 😉
„Albo jeśli nie będzie to kolidowało nauczycielom”
Będzie kolidowało, te wszystkie święta lasu przez nauczycieli i dla nauczycieli.
To śmieszne jak nauczyciele na to nażekają.
Jestem pewny że poniedziałek jest najbardziej porządanym dniem w grafiku.
Podstawę się zrobi, albo nie zrobi, raczej się zrobi, na papierze jak zwykle. Widział ktoś żeby podstawy na papierze ktoś nie zdążył.
Zawsze
@ignorant
„Będzie kolidowało”
To pracując w dwóch szkołach załatw sobie, żeby w dwóch szkołach był poniedziałek w środę.
” te wszystkie święta lasu przez nauczycieli i dla nauczycieli”
Tak, zwłaszcza Święto Niepodległości, Trzech Króli, Lany Poniedziałek i rekolekcje. Matura też jakby dla nauczycieli, bo nie matura lecz chęć szczera…
„nażekają”
Oj Ty to chyba w ogóle do szkoły nie chodziłeś, bo nie umiesz sobie włączyć sprawdzania pisowni w przeglądarce.
No to w poniedziałek 14 października pan redaktor karnie pomaszeruje do szkoły i nici z wycieczki nauczycielskiej
Ignorancie szanowny,
zamiast pitolić bez sensu poczytaj mądrzejszych i bardziej mających pojęcie, co ważne w edukacji:
http://paweldrozdziak.natemat.pl/73653,pokolenie-deregulacji
Polecam zresztą wszystkim.
Do końca Grzesiu nie przebrnąłem przez ten stek oczywistości i wysuniętymi z nich bzdurnymi wnioskami.
Cytuje nauczycielkę która winą uczniów obarcza jako autorytet, nauczyciel dobry tylko uczniowie słabi. To ma być śmieszne czy tragiczne. Dom za wszystko odpowiada to oczywistość. A gdzie ma się te błędy naprawiać? Bo nie w szkole, w domu. Śmieszne czy tragiczne?
Za mało dyscypliny powiadasz, kary cielesne?
Trzeba wrócić do tradycji powiadasz?
Byle nie za głęboko, reforma rolna mogłaby cię ominąć i byś został w czworakach zwolenniku tradycjii.
Chyba nie zrozumiałeś tekstu albo czytaliśmy inne.
grześ
Co twoim zdaniem z tekstu wynika?
Że coś co się dzisiaj diagnozuje jako depresja depresją nie jest, a raczej kiedyś nie było.
Oczywistość, kryteria nie są jednoznaczne, czy to znaczy, że nie ma problemu?
Przecież nie jest ważne ilu uczniów szkoła wpędza w depresję i czy można nazwać to depresją tylko po co?
Ja mam dysleksję, w moich czasach się tego nie diagnozowało, czy zatem słusznie mnie katowano kilkanaście lat w szkole, jaki to miało sens?
Kto na tym zyskał?
Ja straciłem, to pewne.
Kiedyś szkoła miała inne cele, wychować mięso armatnie dla armii i dla rodzącego się przemysłu robotników.
Tak elity postrzegały rolę ludu.
Dziś ma inne, przygotować młodych ludzi do życia, a życie to nie koszary, koszarowe wychowanie przeszkadza w życiu nie pomaga. Uczy uległości, oportunizmu i wszystkich tych cech tak przydatnych w zhierarchizowanym dziewiętnastowiecznym społeczeństwie a dziś budzących obrzydzenie u ludzi wolnych.
Z tekstu wynika, że winnym niedostosowania się młodzieży do naszych wyobrażeń jest dom rodzinny.
Zacznę, że oczekiwania, te dziewiętnastowieczne, ale to odpuśćmy.
Niech będzie, to prawda, środowisko a więc dom przede wszystkim.
Ale jak wynika z artykułu, dom sobie nie radzi na co narzekała cytowana nauczycielka.
I z tym się zgadzam, nie radzi sobie często, więc co, rodziców uczyć?
Uczyli się przecież w szkole, o powrocie do której wielu konserwatystów marzy, więc może coś nie tak się nauczyli? Wiem, ze złego domu byli, problem przecież nie jest nowy, zawsze środowisko decydowało.
To co, taka karma?
Gdzie logika?
Szkoła jest jedynym miejscem gdzie zmiana może się dokonać, dotyczy młodych, nie ukształtowanych umysłów, potem już jest za późno, włącza się mechanizm fali znanej z wojska czy więzienia i „wychowują” nowi starzy jak ich.
Myślenie, ja przeszedłem, każdy musi przejść, jak obrzezanie w niektórych kulturach.
Ale środowisko to nie tylko dom przecież. To podwórko, dzielnica, szkoła właśnie i to co powinno ją otaczać.
To co nasza szkoła robi w sprawie poprawy środowiska?
Selekcję na etapie gimnazjum, żeby te zaniedbane dzieci z gorszych domów się nie mieszały z tymi z lepszych.
Oczywiście nauczycielskie dzieci zawsze z lepszych, mimo że z gorszej dzielnicy, to sobie dojadą a tamci? A kuratora im, a poprawczak, a my na zamkniętym osiedlu.
Tylko te dzieci z gorszych domów niczemu nie winne, nie wybierały sobie, też chcą mieć szansę w życiu.
Wszystko w ich rękach, niech idą do dobrej szkoły? A kto ma im powiedzieć?
Trzeba być durniem, żeby nie rozumieć do czego to prowadzi takie myślenie.
Państwo ma obowiązek przeciwdziałać takim procesom, co ma zrobić MEN wobec jawnego sprzeciwu i obstrukcji grona tak często prezentowanej na blogu?
Wobec sprzeciwu rodziców którym taki stan rzeczy odpowiada?
Odpowiada, bo rzeczą ludzka jest widzieć czubek własnego nosa i jak im pozwolić wrócą do feudalizmu.
Już mieliśmy takie cofnięcie się w rozwoju społecznym, kiedy nasza wspaniała szlachta z wolnych ludzi jakimi byli chłopi uczyniła wraz z Kościołem niewolników. Konsekwencje społeczne do dziś odczuwamy, tych naszych tradycjonalistów.
Każdy konserwatysta jest nieukiem, ograniczony umysłowo nie wyciąga wniosków z historii która dowodzi, że konserwatyści prawie nigdy nie maja racji i nigdy jako prąd umysłowy.