Kościół i szkoła – papużki nierozłączki

Rok szkolny zaczyna się od mszy. Szkoły podstawowe nawet zawiozą bądź zaprowadzą dzieci do kościoła. Skoro tak, to niepotrzebnie czekamy do 2 września z inauguracją roku szkolnego. Można by zacząć wszystkie ceremonie w niedzielę 1 września, a od poniedziałku ruszyć z nauką.

Zajrzałem na strony internetowe kilku placówek i wszędzie zobaczyłem to samo: albo bus szkolny wiezie dzieci do kościoła (zob. przykład z Łodzi), albo wychowawcy prowadzą klasy na mszę (zob. przykład z Siemiątkowa na Mazowszu). Jak Polska długa i szeroka, nauczyciele za rączkę zawiodą dzieci pod ołtarze.

Obecność religii w szkołach to jedno, takie mamy w Polsce prawo, ale zaganianie dzieci do kościołów to już przesada. Jeśli jesteśmy tacy religijni, to niech rodziny poprowadzą swoje dzieci 1 września do kościoła, akurat trafia w niedzielę, a szkoła niech będzie od nauczania. Tymczasem rodzice w niedzielę pognają do centrów handlowych, a o Bogu nie pomyślą ani przez chwilę. W sumie się nie dziwię. Po co marnować wolny dzień na chodzenie do kościoła, skoro w poniedziałek szkoła i tak zapędzi wszystkich na mszę. Dwa dni z rzędu w domu modlitwy to już byłaby przesada.