Korepetycje szkodzą?
Im więcej korepetycji, tym słabsze wyniki. Korepetycje bowiem usypiają uczniów i zwalniają ich z odpowiedzialności. Do takich wniosków doszedł dr hab. Roman Dolata, badając EWD, czyli edukacyjną wartością dodaną. Korepetycje to nieefektywny, a nawet szkodliwy sposób na przygotowanie się do egzaminów (zob. info).
Roman Dolata, jak widzę, jest zwolennikiem starej metody, która głosi, że najbardziej motywuje strach u tyłka. Zgadzam się, że korepetycje sprowadzają lęk do minimum, u wielu osób nawet do zera, więc są szkodliwe. Aby dobrze zdać egzamin, trzeba się bać – głosi stara belferska reguła. Tymczasem dzisiejsi uczniowie przychodzą na egzaminy jak na bal, a przy rozdawaniu testów zachowują się, jakby podawano im drinki. To może niepokoić.
W tej chwili sto tysięcy nauczycieli, którzy żyją z korepetycji, w tym wielu moich przyjaciół, którzy na swój koszt poili mnie drinkami, zastanawia się, jak odpowiedzieć Romanowi Dolacie. Pomogę, w końcu przyjaźń poparta drinkami zobowiązuje. Moim zdaniem, korepetycje są jak czekolada. Wiadomo, że szkodzi i organizm od niej tyje, ale za to – wybaczcie łakomczuchowi – jak wspaniale smakuje. No dobrze, wiadomo już, że korepetycje i czekolada mają zły wpływ. Ale chyba nie dwie-trzy kostki dziennie? Rozumiem pięć kilo słodkości na jeden raz, ale w rozsądnych granicach to chyba nic strasznego się nie stanie?
Komentarze
Pan „prof” Dolata (klasyczny lewak!) powinien się po świecie rozejrzeć – korepetycje są wszędzie i to zarówno w szkołach publicznych jak i niepublicznych!!! Z równym powodzenie może atakować zimę za mrozy a lato za upały! Im bardziej ideologicznie i doktrynersko(jak w Polsce!) zarządzane szkolnictwo tym korepetycji więcej!!!
Wytłumaczenie jest proste. Korepetycje biorą w głównie słabsi i raczej leniwi uczniowie, którzy mimo korepetycji osiągają wynik gorsze od uczniów zdolniejszych i bardziej pracowitych, niebiorących korepetycji. Jest to oczywiście prawidłowość statystyczna, więc wyjątków sporo.
Szanowny Gospodarzu,
Z całym szacunkiem, ale jakoś zupełnie tych wniosków p. Dolaty nie czuję, delikatnie ujmując. Oczywiście nie znam całości wyników, ale odnoszę wrażenie, że ktoś tu wpadł w pułapkę niepoprawnych wniosków, tzn. wziął pod uwagę jeden czynnik pomijając szerszy kontekst.
A już z tą starą belferską regułą… Przecież to, jaki jest poziom strachu na egzaminie raczej zależy przede wszystkim od poziomu przygotowania, skutków niezdania, ambicji zainteresowanego, itp. a nie tego, czy ktoś miał korki czy nie. To wygląda na mylenie skutków z przyczyną.
Na koniec miałbym inne spostrzeżenie: może jest tak, że większa liczba korepetycji jest wprost proporcjonalna do niskiego poziomu kształcenia? I nie mam na myśli tylko nauczycieli (chociaż ich też), ale również inne, jak np. programy przedmiotów, układ godzin.
Nonsens. Ten pan pomylil korelacje z przyczynowoscia. Co jest czeste u tak zwanych „nuukowcow socjalnych”
Gratuluję świetnego tekstu 🙂
„Rewelacje” prof.Dolaty już wcześniej wprawiły mnie w zdumienie i ‚niedowiarstwo’, również w kwestii reprezentatywności i wiarygodności badań.
Na korep. z języków obcych i matem. z rozmysłem posyłam od lat własne dzieci, nie ufając do końca znanym z autopsji przepełnionym klasom, bardzo różnym n-lom itp. itd.
Sama nie raz udzielałam ich naprawdę b.b. zdolnym i pracowitym uczniom, ale pozbawionym wiary w siebie, potrzebującym pochwały, wsparcia, dyskusji.
Prof. Dolata powinien „Lalkę” poczytać, bo nie dosyć, że autor korepetycjami dorabiał, to i Wokulskiemu „Szuman wyrobił stosunki u rodzin żydowskich”. 🙂
Łukasz G. 14 sierpnia o godz. 11:16
„korepetycje są wszędzie”
Wszyscy Polacy chleją.
Herbartiana 14 sierpnia o godz. 15:38
„Wytłumaczenie jest prostee. Korepetycje biorą w głównie słabsi i raczej leniwi uczniowie”
Skąd pani wie, że prof. Dolata nie porównał dwóch grup uczniów „słabszych i raczej leniwych”? Jednej biorącej korepetycje a drugiej ich nie biorącej? Co, jeśliby się okazało, że ta druga osiągnęła lepsze wyniki?
@Gospodarz
„Roman Dolata, jak widzę, jest zwolennikiem starej metody, która głosi, że najbardziej motywuje strach u tyłka.”
Kuriozalny wniosek z oryginalnej wypowiedzi profesora, czyli część blogowego stylu Gospodarza:
******************************************************
-Czy szkoła, w której 60 proc. uczniów pobiera korepetycje ma większe szanse na lepsze wyniki egzaminacyjne i na wyższe EWD?
Najciekawsze, że to wcale nie przekłada się na wyższe EWD. Nie ma
pozytywnego związku między korepetycjami a wynikami egzaminacyjnymi ani miedzy korepetycjami a EWD.
-Aż trudno uwierzyć…
Co więcej, okazuje się, że jest związek negatywny. Im więcej korepetycji, tym słabsze wyniki i tym niższe EWD. Ta negatywna korelacja między korepetycjami a wynikami egzaminacyjnymi i EWD
utrzymuje się, gdy np. przyglądamy się wykształceniu rodziców, inteligencji uczniów. Pokazuje to, że korepetycje są nieefektywne, bowiem nie pomagają, a być może nawet szkodzą. Paradoksalnie
„usypiają” umysł młodego człowieka, który czuje się zwolniony z odpowiedzialności za jakość swojej nauki, przenosząc tę odpowiedzialność na korepetytora. Gimnazja, w których uczniowie biorą dużo korepetycji nie wypadają lepiej, a nawet gorzej pod względem EWD.
******************************************************
A.L. 14 sierpnia o godz. 16:15
„Nonsens. Ten pan pomylil korelacje z przyczynowoscia.”
Bardzo to być może. Przed wysnuwaniem daleko idących wniosków radzę jednak zapoznać się z oryginalną analizą. Gospodarz tego bloga bardzo lubi przejaskrawiać, aby nie użyć cięższego słowa.
Metodologia EWD może nie jest idealna, ale proszę mi pokazać jakąś szkołę w Polsce, do której rodzice pchaliby swoje dzieciaki a która miałaby niskie EWD. W większości szkoły mające wysoką „ocenę ulicy” mają zarówno wysokie EWD jak i wysokie wyniki na egzaminach. Przynajmniej zauważyłem to w wypadku liceów. EWD gimnazjów się nie przyglądałem.
Korki biorą głownie dzieci zamożnych rodziców, którzy nie żałują pieniędzy, aby ich pociechy dostały się na renomowane uczelnie, by kontynuować zawody, które są wpisane w rodzinną tradycję {nie mam na myśli rodzin nauczycielskich, lecz. np. prawniczych, lekarskich). Ceny korepetycji przygotowujących do matury rozszerzonej są znaczne, rzeczywiście można stawiać kolegom niejednego drinka. Rynek korepetycji jednakże w wielkich miastach cechuje się wielką konkurencją, belfer, który nie ma rezultatów, wypada z gry, nikt jego nie poleca, a często czyni to młodzież trafnie oceniająca korepetytora. Stawiam tezę, iż nowa, ustna matura z polskiego będzie także przyjazna dla korepetytorów.
Udzielałem wielu korepetycji, przygotowując do matury rozszerzonej. Uczniowie, nawet ze szkół z górnej półki mówili: „My tego w szkole nie robimy.”
Odnośnie zachowania gimnazjalistów – większość olewa egzaminy z prostego powodu: w czasach niżu demograficznego będą mile widziani w bardzo wielu szkołach. Przecież pytanie odnośnie naboru nurtuje każdego belfra. I jeszcze jedno, dla zredukowanych nauczycieli korki to nie tylko zródło zesku, lecz również utrzymanie kontaktu z dydaktyką, co jest dla nich ważne i pomocne w szukaniu roboty w oświacie.
Emilio, zgadzam się z Tobą, miło,że przywołałaś „Lalkę”. Mój mistrz, profesor Edward Pieścikowski z poznanskiej polonistyki mówił, że kto przeczytał ją, ten wiele się nauczył. JA, gdy jestem wkurzony na pomiatanie nauczycielami, robię sobie drinka i czytam rozdział z tej powieści „Stare marzenia i nowa rzeczywistość” traktujący o zmianie stosunku do życia pani Meliton, „która przeszła twardą szkołę życia”………………. 🙂
@w czym problem: „Bardzo to być może. Przed wysnuwaniem daleko idących wniosków radzę jednak zapoznać się z oryginalną analizą.”
Nie chce mi sie. Wiem jednak ze w sytuacji takiej ze jak A jest duze to I B jest duze oraz jak A jest male to I B jest male, zupelnie, ale to zupelnie nei wynika ze A powoduje B lub B powoduje A.
Pzrekladajac na korepetycje: jest silna korelacja miedzy jakoscia nauczania (jakkolwiek tam mierzona). Korepetycji duzo, jakos nauczania mala. Sa dwie mozliwosci: a) korepetycje pogarszaja jakosc nauczania, b) korepetycji jest duzo bo jakosc nauczanai jest kiepska
Co jest czym I co zalezy od czego, metoda statystycznej analizy korelacji okreslic sie nie da. Albowiem korelacja nei okresla zaleznosci przyczynowo-skutkowych
Są szkodliwe, nieefektywne, niemoralne, odrażające, brudne i złe – ale konieczne i skuteczne. Jak dziecko profesora Dolaty będzie zagrożone pałą z matemy, to wyśle je na „konsultacje” do znajomego matematyka.
Korelacja != kauzacja.
Rownie dobrze można by postawić hipotezę, że niskie oceny wpływaja na większą ilość korepetycyj. Ojej, czyżby dlatego właśnie uczniowie brali korepetycje? Niemozliwe, przecież pan dr hab. orzekł inaczej.
Mam „drobne” 29 lat praktyki jako korepetytor pracujący z bardzo różną młodzieżą. Oto typy podstawowe w kolejności, która odpowiada częstotliwości przypadków:
1. najliczniejszy- ofiary szkoły- brak sensownej kontynuacji nauczania przedmiotu z powodu kilkakrotnej zmiany prowadzących przedmiot pań. Powód? Ciąża=zwolnienie. Następna pani= ciąża wkrótce. Mój syn miał w szkole podst. 5 nauczycielek jęz. angielskiego, 3 matematyczki, dwie polonistki.
W gimnazjum- niepublicznym- odetchnęłam z ulgą. Nauczycielki były w wieku klimakterium.
Kolejną powszechną zmorą jest brak zastępstw kiedy nauczyciel jest na zwolnieniu, wycieczce lub maturach.
2. szkolni kombinatorzy- ściąganie, odpisywanie lekcji od kolegi, gotowce z neta, czego nauczyciel nie ściga bo mu tak wygodnie.
3. uczniowie leniwych nauczycieli, którym nie chce się sprawdzać klasówek- nie uczący się regularnie z powodu braku sprawdzianów, odpytywania czyli braku motywacji do w miarę regularnej nauki. Zdarza się nagminnie, że na dwa tygodnie przed wystawianiem ocen semestralnych, uczniowie mają po dwie, trzy oceny wystawione przez cały semestr.
4. uczniowie zdolni i ambitni, dla których poziom lekcji szkolnych jest niewystarczający.
5. uczniowie liceów, którzy powinni uczyć się w szkołach zawodowych. Są to osoby o niewielkich możliwościach intelektualnych, na ogół z domów bez tradycji innego spędzania czasu niż oglądanie tv. Ale szkoły zawodowe zamknięto, a poza tym dziecko bez magistra choćby z najpodlejszej Wyższej Szkoły Obciachu to wstyd, bo sąsiadka synów magistrów (trwale bezrobotnych) ma.
6. uczniowie wybitnie zdolni, z domów prawdziwie inteligenckich lub bardzo ceniących wiedzę (cecha charakterystyczna- w tych domach są książki!) mający ambicje nie „zdać jak najlepiej” (co i tak ma miejsce) ale zdobyć wiedzę prawdziwą- poprzez wymianę myśli z nauczycielem, dopytywanie go, niekonwencjonalne sposoby nauki (np. interaktywne testy). To są osoby, które szkoła traktuje jako „wrogi element”- nie chce siedzieć jak trusia i pokornie słuchać tylko pytania zadaje (na ogół nauczyciel nie zna odpowiedzi) i chce dyskutować a śmie mieć inne niż standardowe poglądy. Tu jest największa rozbieżność między oceną wstawioną przez szkolnego nauczyciela a wynikami z testów czy matury. Np. ocena dostateczna końcowa v/s 98% matura rozszerzona.
@była nauczycielka
Pan doktor habilitowany powinien przeczytać Twój komentarz i się zarumienić. To się nazywa poparta bogatym doświadczeniem, rzetelna analiza tematu. U niego mamy wróżenie ze słupków i statystyk, żeby tylko pasowało pod z góry upatrzoną idejkę; do tego jak zauważył A.L. z błędnie wyciągniętymi wnioskami. Uczę trochę krócej, ale mogę powiedzieć, że moje spostrzeżenia są zbieżne z Twoimi. Trzy czynniki determinują pracę z uczniem na korepetycjach: pochodzenie społeczne, jakość nauczania w szkole, chęci i predyspozycje uczniów (choć te ostatnie często są pochodnymi dwóch pierwszych).
była nauczycielka
15 sierpnia o godz. 6:52
Nareszcie coś konkretnego, ciekawa analiza
Tomek, doktor ma rację, nic z Al nie zrozumieliście, wkładacie mu dziecko w brzuch
była nauczycielka 15 sierpnia o godz. 6:52
Powody brania korepetycji:
1/ brak sensownej kontynuacji nauczania przedmiotu z powodu kilkakrotnej zmiany nauczyciela
2/ brak zastępstw
3/ nauczyciele niesystematyczni oraz nie narzucający standardów
4/ niedopasowanie ucznia (w górę lub w dół) do poziomu nauczania w klasie
***********************************
Takie spostrzeżenia zginą na tym blogu. Ja bym zachecił @byłą nauczcielkę do napisania listu do MENu. Kropla drąży skałę, a poza tym jak ona nie napisze to nikt nie napisze.
To doświadczenie powinno być przekazane wykładowcom akademickim kształcącym nauczycieli oraz tym, którzy sa odpowiedzialni za dokształcanie dyrektorów szkół. W krótkim okresie czasu nie da się zmienić struktury zatrudnienia w oświacie a więc „przekazywanie nauczycielskiej pałeczki” pozostanie ważną kompetencją jeszcze na długo. Tego trzeba uczyć i muszą być na to wypracowane odpowiednie mechanizmy. Na urlop macierzyński nie idzie się z dnia na dzień. Jest masa czasu na właściwe przekazanie klasy. Dyrektor szkoły musi umieć tego dopilnować.
Brak zastępstw i niesystematyczny nauczyciel. Od dawna jestem zdania, że podatki powinno się ludziom obniżyć w wysokości równej wydatkom na oświatę. Równocześnie szkoły czyniąc płatnymi. Wtedy każdy zobaczyłby ile kosztuje szkoła jego dziecka. Co odbiłoby się na tyłku tego dziecka (ach! brutal! strachem chce motywować! ach! troglodyta! ach!), chciałem powiedzieć na ochocie do nauki oraz na zainteresowaniu rodzica szkołą. W tym zastępstwami.
Po informacji dziecka, że na matmie zastępstwo miał wuefista i czytał gazetę nie zapłaciłbym szkole za te godziny. Zażądał dowodu na koniec tygodnia/miesiąca/półrocza/roku, jakkolwiek często miałbym płacić za szkołę, że program przewidziany na daną lekcję został zrealizowany. Przed zapłatą.
Elektroniczny dziennik nie pozwala na ustalenie daty wystawienia danego stopnia? Jakaż to trudność dołożenie modułu sprawdzającego rozkład dat w danym okresie czasu i porównanie z jakimś założonym rozkładem? Tak aby wyłapywać wystawiaczy trzech stopni na dwa tygodnie przed końcem semestru. Przecież to banał. Nie mówimy tutaj o analizie statystycznej tysięcy danych a tylko kilku punktów na kilkaset, kilkadziesiąt, a czasami tylko kilkanaście godzin z danego przedmiotu.
Podobnie jeżeli w temacie lekcji jest wpisana klasówka to elektroniczny dziennik powinien automatycznie monitorować ilość dni pomiędzy sprawdzianem a wystawieniem ocen z tego sprawdzianu. I po przekroczeniu założonego terminu o jakąś liczbę dni wysyłać dyrektorowi szkoły informację.
Jeszcze raz, ten blog niewiele albo niczego nie zmieni. Nie wiem, czy pisanie listów coś zmieni, ale przynajmniej byłyby wysłane do adresata. Oni w MENie mają usprawniać system, za to im się płaci.
@w czym problem
Proszę wskazać jakiś kraj, w którym nie ma korepetycji …;-)
Łukasz G. 16 sierpnia o godz. 12:36
Nie wiedziałem, że takie jest pytanie.
Według PISA wygląda to jak poniżej. Ustawiłem kolejnośc brania korepetycji według procentu uczniów, jacy biorą korepetycje przynajmniej z jednej z trzech dziedzin (matematyka, science, język):
Czołówka listy:
Kazakhstan 80.6
Korea 69.3
Russian Federation 66.1
Azerbaijan 61.2
Singapore 60.7
Albania 60.4
Indonesia 55.5
Tunisia 53.4
Panama 51.8
Shanghai-China 51.4
koniec listy:
United States 14.3
Latvia 14.2
Sweden 13.6
Finland 12.6
Ireland 12.4
Canada 11.8
New Zealand 11.6
Australia 11.3
Norway 10.6
Denmark 8.8
Czyli w Azji korepetycje są dużo bardziej popularne niż np. w Skandynawii. W sumie, ja tam z jakiegoś powodu wolałbym żyć w jednym krajów z dolnej aniżeli z górnej listy. Być może nie ma tu związku przyczynowego a tylko prosta korelacja, ale … 😉
„W czym problemie” a jak zapłaciłbyś za lekcję matematyki, na której lube dziecię ma wpisaną obecność podczas gdy w rzeczywistości przebywa na zawodach sportowych i ochoczo rżnie w gałę? Rodzice są niekonsekwentni?( podobno wyrazili zgodę na udział „no bo chciał”) czy też sądzą, że mogę wpłynąć telepatycznie na owe dziecię?
pytajnik 16 sierpnia o godz. 22:00
Nie mam recepty na pogodzenie dwóch funkcji szkoły, tzn. wyrównywania szans i dostarczanie jakościowo dobrego kształcenia.
Tę druga funkcję sprawniej się zapewnia w warunkach społecznej segregacji na tych, którym się chce i którzy mogą i na resztę. Wtedy w szkołach położonych w dzielnicach zamieszkałych przez tych pierwszych dylematów opisanych przez ciebie jest jakby mniej. Mniej durnych rodziców zachęcających lube dziecię do tracenia swojego czasu i pieniędzy rodziców na grania w gałę na matematyce. W gorszych dzielnicach jest więcej takich.
Pomyśl, że żyjesz w świecie, podzielonym na dzielnice. Polska to jest zła dzielnica. Lepszy jakościowo materiał ludzki z niej ucieka a gorszy zostaje. Z czasem cały kraj zamieni się w kompletny slums. W tzw. międzyczasie i tylko na okres przejściowy pojawią się ogrodzone osiedla i prywatne szkoły na ogrodzonym terenie.
Polska kopiuje model rodem z USA, gdzie nie rozwiązano dylematu, od którego zacząłem ten wpis. Nie widzę żadnych ulepszeń amerykańskiego wzorca. Segregacja społeczeństwa na bogatszych/lepszych/mądrzejszych i na ich przeciwieństwo jako jedyna odpowiedź.
…problem jest chyba nie do końca trafnie postawiony.
W moim domu, w prześlicznych latach 60-tych moi dawcy genów w każdą niedzielę płaszczyli sempiternie w wyrku. Każde ze swoją książką w łapie.
Mama wtedy matury jeszcze nie miała, takie zrządzenie losowe. Ojciec był technikiem od budowy różnych urządzeń kolejowych.
Ja nigdy żadnych korepetycji nie pobierałem. Nie było potrzeby.
Podobnie moja śliczniejsza połowa. I młode.
Młode za to miało na świadectwie maturalnym najlepszą w klasie ocenę z języka angielskiego, chociaż nauczyciela nie dopieszczał kasą w prywatnej szkole językowej.
Natomiast dziadek w wieku 80+ mocno podciągał statystyki wypożyczeń w gminnej bibliotece.
Obawiam się, że wnioski profesora są zbyt pochopne, płytkie i … tendencyjne, ponieważ jakoś tak ‚pięknie’ wpisują się w medialną nagonkę na nauczyciela. Całość wysnutej przez p.Dolatę teorii, jak dla mnie brzmi niepoważnie i jest mocno naciągana. Korepetycje były, są i będą. Biorą je ci wybitnie zdolni, ci przeciętni oraz mało zdolni tak samo jak i uczniowie pracowici czy mniej lub bardziej leniwi. Co do metody EWD, to wciąż jest ona jeszcze mocno niedoskonała. Błąd podstawowy – mierzenie na wejściu i na wyjściu odbywa się przy użyciu różnych narzędzi.
Szkodzą czy nie szkodzą to rzecz względna… Zależy na kogo się trafi. Jeśli trafi się na profesjonalistę, to pomogą. Jeśli da się dzieciaka na korepetycje do studenta, który nie ma zielonego pojęcia jak uczyć, a chce tylko dorobić na parę piwek, to nie dziwmy się, że korepetycje nic nie pomogą, a tylko zaszkodzą. Wejdzie sobie np. na http://www.korepetycje24.com – co trzecia osoba się tam oferująca nie ma wyższego wykształcenia.