Z kamerą w guziku
Rodzice autystycznego dziecka, zaniepokojeni skutkami terapii, zamontowali w pomieszczeniu kamerę. Nagranie było tak szokujące, że poinformowali prokuraturę, a ta wszczęła przeciwko terapeutce dochodzenie (zob. info).
Przemoc wobec dziecka jako metoda pracy to nie jest wcale odległa przeszłość. 20-30 lat temu to była norma, że należało szturchnąć, potrząsnąć, wytargać za uszy, a nawet przylać. Ludzie, którzy tak pracowali z dziećmi, nie wyparowali w kosmos. Zmienili metody, bo musieli dostosować się do nowych czasów, ale niektórzy nie zmienili poglądów. Zdarza się, że w chwili niemocy sięgają po stare sprawdzone sposoby.
Nie będę wzbijał się teraz na wyżyny świętoszkowatości, przypominając ludziom pracującym z dziećmi, co wolno, a czego nie wolno. To każdy dobrze wie, ale co z tego? Może lepiej zacząć z innej beczki i przypomnieć, że dzisiaj nic się nie odbywa w ukryciu. Oko kamery może gapić się na nas nawet z pupy misia, więc lepiej nie kopać maskotki, bo zostaniemy pociągnięci do odpowiedzialności. Także z dzieckiem nigdy nie jesteśmy sam na sam – lecz zawsze przed całym światem.
Uczniowie wiedzą o tym lepiej niż niejeden nauczyciel. Jakiś czas temu zwróciłem uwagę młodemu koledze, aby nie dał się prowokować uczniom. Doszły mnie bowiem słuchy, że paru chłopców celowo stawia się nowemu nauczycielowi, aby sprawdzić, czy opanował sztukę panowania nad sobą. Gdyby okazało się, że szybko puszczają mu nerwy, nagrałoby się to i dopiero byłaby frajda. Dla jednych frajda, a dla kogoś innego kompromitacja i katastrofa.
Komentarze
Nie podoba mi się jak nauczyciel w taki sposób pisze o problemie przemocy wobec słabszych.
Symetryzuje winy, prowokowanie nauczyciela, bzdury.
Mój ojciec po przemocy wobec mnie też zawsze mówił, że żałuje że się dał sprowokować. Czyli ja winny jego agresji. Każda ofiara przemocy zna tę głupią gadkę. Kobiety prowokują gwałcicieli i tak dalej.
A problem jest poważny, nauczyciele używają przemocy jak dawniej, tylko nie fizycznej.
Krzycą, wykpiwają, ośmieszają przed rówieśnikami. Znęcają się psychicznie.
To co się nagrywa to ekstrema, cała reszta jest wszystkim znaną codziennością nie warta rejestracji, tak jest w konserwatywnym społeczeństwie, gdzie bóg ojciec i takie pierdoły się naucza.
Szkoła jest bastionem konserwy, tyle że w socjalistycznym sosie.
Na takim podglebiu faszyzm i nazizm wyrósł, najbardziej zbrodnicze agresywne, na przemocy oparte systemy.
Bo przemoc rodzi przemoc, agresja jest naturalna reakcja człowieka który w agresywnym środowisku dorastał na agresję. Koło się zamyka.
Tylko szkoła może ten zaklęty krąg przerwać, szkoda że tak wolno się do tego zabiera, zazwyczaj przy kpiących słowach nauczycieli którzy agresje stosują i usprawiedliwiają jak gospodarz w tym nieudanym wpisie.
„co wolno, a czego nie wolno. To każdy dobrze wie, ale co z tego? Może lepiej zacząć z innej beczki i przypomnieć, że dzisiaj nic się nie odbywa w ukryciu. Oko kamery może gapić się na nas nawet z pupy misia, więc lepiej nie kopać maskotki”
Tak! Ma Pan pełną rację.
Cieszmy się, że żyjemy w orwellowskim świecie — bo jedynie oko Wielkiego Brata może nas uratować przed upadkiem moralnym i zapewnić wzajemny szacunek i powszechną szczęśliwość!
„Bo przemoc rodzi przemoc…”
Bynajmniej. Przemoc powstaje tam, gdzie niezadowolenie usługobiorców nie powoduje negatywnych konsekwencji dla usługodawcy, za to przyłożenie gówniarzowi w łeb może dać pewne pozytywne skutki, np. ułatwienie sobie życia, albo choćby rozładowanie własnych frustracji.
Tak długo, jak zarobki nauczycieli będą zależne od opinii urzędników, a nie uczniów i rodziców, będzie w szkole i przemoc i chamstwo i totalna niekompetencja.
Może wystarczyłoby, żeby nauczyciele dostawali pensje nie od państwa, tylko byli opłacani przez rodziców i żeby rodzice, którym się nie podoba, że ich dziecko jest targane za uszy wybierali te szkoły, gdzie się dzieci nie szturcha?
…a ja swoje młode raz sprałem po obliczu. Na weselu był kumpla, a potem mi go mundurowi do domu rano dostarczyli. W rowie w z wodą go znaleźli. Wrzucili go ‚na pakę’ potem jeden pomógł mi go dotaskać do wyrka.
I bym go nie sprał, ale gliniarze plecak mi oddali w którym win kilka było.
Jakieś wybory wtedy były.
Wracam ja z lokalu wyborczego i co widzę? Gówniarz winko sobie popija.
To dostał po mordzie. A winko sam wypiłem.
I tak byłem stratny, bo najporządniejszą marynarkę mu użyczyłem, a wrócił w jakimś czymś.
…panie Dariuszu. Jak mi się młode urodziło, przyrzekłem sobie, że go nigdy palcem nie tknę. Jedyne wpierdoli.sko zebrał, o czym pisałem, jak miał już 20-21 lat. Większy już był ode mnie i silniejszy.
Dzisiaj z dyplomem (bdb) socjologa pracuje w drugiej już firmie jako programista tym razem.
Nie ośmielę się twierdzić, że walenie w mordę progenitury jest najlepszą metodą wychowawczą. Ale…
ignorant 12 sierpnia o godz. 8:59
„Na takim podglebiu faszyzm i nazizm wyrósł, najbardziej zbrodnicze agresywne, na przemocy oparte systemy.”
Gdybyś wystarczająco często w tyłek obrywał to byś teraz wiedział, że nie faszyzm i nazizm tylko komunizm był i jest „najbardziej zbrodniczym, agresywnym, na przemocy opartym systemem”.
A tak opowiadasz banialuki.
Banialuki.
Pierwszą i najważniejszą potrzebą człowieka jest potrzeba poczucia bezpieczeństwa.
Wyłącznie siła daje poczucie bezpieczeństwa. Nie muszę chyba udowadniać od jajka po broń jądrową?
Cywilizacje są śmiertelne, jak powiedział pewien mądry Francuz. Nasza się rozpada: oto ojcu nie wolno skarcić dziecka, nauczyciel nie może pogrozić i przylać linijką.
Bez ekstremalnych zachowań, oczywiście. Ale to idzie w niezrozumiałym kierunku. Jeżeli zdarzają się gwałty, to należy zakazać stosunków seksualnych w ogóle? Albo powołać speckomisję do wydawania pozwoleń i kopulować pod jej czujnym okiem?
Będąc wychowawcą klasy zawsze mówię swoim podopiecznym, że o wszystkim, co się dzieje w klasie chcę wiedzieć pierwszy, zanim dojdą wiesci do dyrekcji, gdyż wówczas jest szansa na „odkręcenie sprawy”. To skutkuje. Systematycznie takze stawiam pytanie, używając mlodziezowego slangu: „Czy coś jest nie hallo”, np. podczas jakiejś lekcji, gdy widzę gwałtowny wzrost ocen niedostatecznych z danego przedmiotu. To ośmiela uczniów do wypowiedzi, ktore stanowią podstawę do dyskusji z zainteresowanym nauczycielem.
Panie Grzegorzu, ustalmy: walenie w mordę nie jest żadną metodą wychowawczą. I nie ma zadnych „ale”. Belfer wali ucznia, ten jemu oddaje. Jaki wynik tych zmagań ogłosi kuratoryjna kontrola?
Przydałyby się bardzo kamery w klasach. Może wówczas nauczyciele zaczęliby nareszcie przykładać się do swojej pracy. Poza tym ilu jest takich nauczycieli, którzy stosują przemoc wobec uczniów. Nie fizyczną, bo za taka poszliby do więzienia, tylko o wiele gorszą- psychiczną
Jestem z tego pokolenia, które dostawało linią po łapach w klasie, stało w kącie. gadające dziewczyny chodziły na przerwie z hańbiącymi, czerwonymi ozorami na szyi. Po wywiadówkach chłopcy bywali wzywani do rozsądku przy pomocy ojcowskiego pasa. a czasem i dziewczyny obrywały. Takie panowały obyczaje i nikt nie oskarżał rodziców o znęcanie się nad dzieckiem, a nauczycieli o stosowanie terroru. Dobrze, że ten czas się skończył, chociaż wychowano nas wcale nieźle jeżeli przeżyliśmy wojnę, socjlizm i neoficki kapitalizm. I dopiero pokolenie bezstresowo wychowanych wnuków dało nam porządnie w kość.
Ja (rocznik’67) przypomnę swoją traumę z V kl. SP, gdy dostałam od wych.- młodej rusycystki pasem(!) przy całej klasie za przezwanie kolegi (on też dostał, bo zaczął).
Było to dla mnie, dobrej uczennicy, długo b.b.przykre przeżycie, zwłaszcza że widziałam satysfakcję innych dzieci.
Mama wspomina dotąd bicie po rękach drewnianym piórnikiem w zawodówce gastronomicznej w Kłodzku (za takie przestępstwa jak noszenie spodni przez dziewczęta podczas srogich tam zawsze zim).
Nawet krzyczenie na uczniów jest czymś okropnym. Moja starsza koleżanka potrafiła wrzeszczeć kwadrans (dając upust różnym swoim prywatnym frustracjom), co docierało przez dwoje drzwi i do mojej sali, zastraszając klasę i mnie przy okazji.
A bicie dzieci chorych (przykład z wpisu) czy bezbronnych niepełnosprawnych (vide: przypadki zakonnic) albo maluszków w żłobkach i przedszkolach woła o pomstę do nieba.
Jak długo jeszcze Polska będzie tym „domem złym”, gdzie ciągle trwa ciche przyzwolenie na kary cielesne, skąd prosta droga do zakatowania kolejnego 2-3 latka przez „konkubenta matki” (biernie się przyglądającej zwykle) albo sadystów z Pucka.
W ten sposob mozna marudzic w kolko Macieju, od sciany do sciany: a bo mlodzi rozwydzrzeni… nie,nie – to beleferstwo molestuje … alez skad – to jednak szczeniacka banda … itd
od sasa do lasa.
Zas prawda jest taka, ze cywilizacja (przynajmniej ta nasza) juz jakis czas temu wynalazla srodki sluzace do ograniczenia samowolnej indywidualnej agresji. Umiescila mianowicie pomiedzy potencjalnymi agresorami
instytucje, ktorym zagwarantowano monopol na stosowanie przemocy, lub – w najlepszym przypadku- uzywania li tylko grozby jej zastosowania. Ta instytucja bylo panstwo lub agendy, do ktorych delegowalo ono czesc tego rodzaju
praw. Przekladajac to na przyklad szkolny: gdyby prowokowany nauczyciel lub molestowany uczen mogli sie zwrocic na przyklad do dyrektora lub kuratora, a ten mogl, chcial i MUSIAL zastosowac odpowiednie sankcje, nie byloby problemu.
Niestety, w dzisiesjszym chorym do szczetu systemie takie instytucje albo zostaly rozmontowane w imie paranoicznych teorii albo, sterroryzowane przez tzw. opinie, tzw. media, tzw. politykow lub tzw. naukowcow od pedagogiki, polozyly uszy po sobie i zdecydowaly badz nie ingerowac w konfliktowe sytuacja, badz zawsze brac strone tylko jednego uczestnika konfliktu, taka, ktora gwarantowalaby swiety spokoj od wywmieninych wyzej terrorystow. Trudno sie zatem dziwic, ze przemoc uwolniona spod kontroli Instytucji wczesniej czy pozniej jest „brana we wlasne rece” i to przez dowolny podmiot.
Co zatem robic? Ze tak zapytam po leninowsku. Ano pewnie, po leninowsku, rewolucje. Tylko wedlug moich obliczen czynionych na podstawie obserwacji tzw. mediow polskich bedzie to juz 1254 rewolucja w RP w ciagu ostatnich dwu lat. Nikt jej pewnie nie zauwazy i nie poraktuje serio.
słabi ludzie nie powinni być belframi, bo uczniowie będą im dokuczać. Tak robiliśmy już w czwartej lub piątej klasie. Wiedzieliśmy, któremu belfrowi, co możemy zrobić i do którego belfra się zwrócić jak się znalazło w potrzebie.
Czasami jest zły czas i miejsce. Za chora nauczycielkę wysłano studentkę na praktyce, ale ona weszła do klasy sama, dobre 10 min po dzwonku, gdy w klasie wszystko latało. W tym moja gruszka-ulęgałka, od której kumpel się uchylił, rozprysła się na ścianie. Tuz przed twarzą studentki powodując aplauz całej klasy. Ona, nie mogąc zapanować nad klasa po jakimś czasie wyszła z płaczem. Nic nie pomogły gadki dyrektorki i belfrów, po wielu próbach zabrali ja z naszej klasy, gdyż cała klasa, razem z „kujonami” jej nie zaakceptowała. Do tej pory nie rozumiem co się stało, dlaczego ~40 uczni było tak zjednoczonych w bezwzględności w stosunku do niej.
To pomogło mi się odpowiednio ustawić gdy ja zostałem belfrem
w czym problem?
Nie odzywam się do ciebie bo cham z ciebie i kreatura antysemicka.
Zrobię wyjątek i ci odpiszę bo poglądy głosisz podobne do mojego ojca.
Jego przemoc się skończyła wielkim zdziwieniem kiedy on dostał w mordę, i tyle się widzieliśmy. Ty jesteś podobnie lubiany przez rodzinę, ale w mordę chyba nikt ci nie dał jeszcze. Mam nadzieję że się doczekasz.
Nie pojmuję, dlaczego tak wiele osób nie jest w stanie przyswoić tych prostych zasad:
1. Bicie drugiego człowieka jest w świetle kodeksu karnego przestępstwem, za które można trafić do więzienia.
2. Nawet za szarpanie czy popychanie drugiej osoby możemy trafić na komisariat, zostać pozwani przez tę osobę, musieć jej zapłacić odszkodowanie itp.
3. Dziecko jest pełnoprawnym CZŁOWIEKIEM, a fakt, ze małym albo utrzymywanym przez nas i posiadającym nasze DNA absolutnie nie usprawiedliwia traktowania go jak podczłowieka, któremu można robić te wszystkie rzeczy, których nie zrobilibyśmy innemu dorosłemu.
4. Argumenty, ze „dziecko nie rozumie (np. ze nie wolno wybiegac na ulicę), więc trzeba przylać, są żałosne i świadczą o bezradności wychowawczej albo upośledzeniu uczuć wyższych dorosłego. Pozwolę sobie przypomniec, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu, a w niektórych środowiskach nadal, mężczyźni uzywaja identycznego argumentu na usprawiedliwienie bicia swoich żon.
5. To, że kogoś w dzieciństwie bito, „a jednak wyrósł na człowieka”, to tez nie jest żaden argument. Nikt przecież nie przyzna nawet sam przed sobą, ze jednak na takiego super człowieka nie wyrósł, i mimo że w więzieniu nie siedzi i nie zabija staruszek, to jednak ma problemy z agresją, tolerancją, cierpliwością, że w przypadku słabszych – dzieci – nie chce mu się wysilić na bardziej ambitną metodę wychowawcza niż przyrżnięcie w tyłek. Zawsze z duża rezerwą odnoszę się do tych samouspokajających się zapewnień o „wyrośnięciu na człowieka” – za dużo w życiu widziałam ludzi z mechanizmem wyparcia (dla długo mieszkających za granicą: „denial”).
ignorant 13 sierpnia o godz. 9:14
„Nie odzywam się do ciebie bo cham z ciebie i kreatura antysemicka.”
Każda akcja wywołuje reakcję.
Zauważ, że tylko „Polityka” i związane z nią środowisko na tym zarabia albo ma zamiar zarabiać w przyszłości.
Ja nie dostaję ani wierszówek, ani delegacji, ani wynagrodzeń za konferencyjne prelekcje, za gadanie w radio, w telewizji, za bycie źródłem „zagranicznych artykułów”. Ja nie kandyduję na obscenicznie wysoko opłacane polityczne stanowiska.
Jestem całkowicie charytatywnym chamem. Pośród całego mrowia chamów sowicie płatnych za judzenie takich jak ty.
ignorant 13 sierpnia o godz. 9:14
„Zrobię wyjątek i ci odpiszę bo poglądy głosisz podobne do mojego ojca. Jego przemoc się skończyła wielkim zdziwieniem kiedy on dostał w mordę, i tyle się widzieliśmy. Ty jesteś podobnie lubiany przez rodzinę, ale w mordę chyba nikt ci nie dał jeszcze. Mam nadzieję że się doczekasz.”
Doceniam twoją szczerość. Nie ma co się aż tak uzewnętrzniać na publicznym forum przed obcymi ludźmi. Jeszcze skojarzą twoje awantury w lekarskich gabinetach opisane na blogu Medycyna i okolice z teoriami łagodności głoszonymi na Belferblogu i skonfundują się za szczętem.
***************************************************
Osoby, które z takim inkwizytorskim ogniem głoszą poglądy takie jak ty czy atenka są zwykle w życiu wstrętnymi charakterami. Normalny rodzic ani nie katuje swoich dzieci ani nie powie, że w żadnej sytuacji, nigdy w życiu i w żadnym wieku dziecka w pupę klapsa by nie dał.
Moje chłopaki nabardziej wspominają bicie, jakie dostali nie ode mnie tylko od swojej matki. Mieli już wtedy po prawie dziesięć lat i zaczęli się rzucać w mieszkaniu plastykowymi częściami od stelaża dziecinnego namiotu. Żona pozwoliła im – na dworze padało – rozstawić namiot w pokoju a oni wyobrazili sobie, że proste rurki stelża namiotu to oszczepy. Zostali upomnieni raz, dwa,- nie pomogło. W końcu jak któryś „oszczep” przeleciał trzy centymetry od głowy któregoś dziecka żona wpadła ze ścierką do pokoju. O sekundę za późno. Następny oszczep trafił braciszka w kąt oka i zrobił dziurę.
Wtedy dostali od żony kuchenną ścierką od naczyń. Jak sami mówili, bicie nic ich nie bolało, ale wściekłość matki zapamiętali do końca życia.
Prokuratura, sąd, więzienie. Tak by zrobił ignorat i atenka. Chroń nas panie boże przed takimi „pedagogami”.
Wytłumaczę ci, może coś zrozumiesz.
Mam olbrzymi problem z agresją, tak reaguję na każdą sprzeczkę czy konflikt. mówię nie o agresji fizycznej ale psychicznej. Wiem o tym, ale to naturalna reakcja, zaszczepiona w dzieciństwie, stary gadał, źe mu podziękuję jak wyrosnę na pożądnego człowieka. Nie wyrosłem widać bo nie
dziękuję. To krzywda której nie da się
naprawić, będę się zmagał z tym problemem
i moje otoczenie do końca życia.
Oczywiście, można przyjąć, że przesadzono w moim przypadku z dawką klapsów i innych równie koszarowych metod wychowawczych które w odpowiedniej dawce służą.
Każdy organizm się przyzwyczaja do warunków i zwykłe lanie nie wystarcza, wtedy trzeba eskalować, przemoc zawsze się tak kończy. Aż ten kto ją stosuje spotyka się z reakcją którą wykształcił, w pewnym momencie to ja byłem silniejszy, nie tylko fizycznie ale psychicznie, więc skąd zdziwienie?
Bo to troglodyta był, jak ty.
Bicie pomaga, jak nic innego nie skutkuje, nawet kilkakrotne upominanie? To czemu podnosi sie takie larum, jak policjanci pobiją jednego z drugim złodzieja, kibola albo innego bandytę-recydywistę? Lać i patrzec, czy równo puchnie, bo przecież „zapamiętają”. W ogóle wszystkich lać, od dzieci w przedszkolach po emerytów, skoro za głupi są, żeby inaczej zrozumieć.
Poglądy głoszę, bo je mam, i jak jest okazja – taki na przykład wpis Gospodarza – to je wyrażam, a jak trzeba, to ich bronię, bo nie mam w zwyczaju udawac, ze deszcz pada, jak ktoś na mnie pluje. Fakt, spotykam się czasami z takim zacietrzewieniem i desperackim odwracaniem kota ogonem, żeby tylko „wyszło na moje”, jak w przypadku „W czym problem”, ale już do tego przywykłam – złwaszcza starsi ludzie już tak mają i nie ma sensu specjalnie z tym walczyć, bo ich nic już nie przekona – „swoje przezyli, wiedza lepiej, tymi ręcami odbudowywali kraj po wojnie” itp.
Ale mimo wszystko chroń nas Panie Boże przed takimi „pedagogami” jak „w czym problem” i przed jego „dobrym, przed/powojennym wychowaniem”.
ignorant 13 sierpnia o godz. 18:15
„Każdy organizm się przyzwyczaja do warunków i zwykłe lanie nie wystarcza, wtedy trzeba eskalować, przemoc zawsze się tak kończy.”
Mylisz się, nie zawsze. Jak moje dzieciaki dorastały, wróć, jak chłopaki dorastali, bo dziewczynki nigdy takich problemów, które wyagałyby klapsa nie sprawiły, bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że klapsy nie skutkują. Pewnie za słabo lałem, dość, że parę silnych (w moim pojęciu, bo przecież człowiek dorosły się miarkuje, aby krzywdy nie zrobić) klapsów nie odnosiło żadnego skutku.
Muszę zdefiniować „takich problemów”.
Przykład z ulicą i wybieganiem na ulicę jest świetnym przykładem „takiego problemu”. Rzucanie w siebie patykami, kamieniami – tak samo. Ściąganie garnków z wrzątkiem z kuchenki. W skrócie – wszędzie tam, gdzie zachodzi konieczność natychmiastowego zapobieżenia niebezpieczeństwu.
Jak ktos ma jednego pieszczoszka na raz na spacerze to sobie może przyklękac przy jedynaczku i słodkim głosikiem tłumaczyć. A jednak jako młody ojciec widywałem sto razy częściej rozhisteryzowane matki jedynaków nie dające sobie z nimi rady na spacerze i uciekające się do rozpaczliwego „walenia w tyłek”.
Jedno, dwa czy nawet troje dzieci na spacerze to pestka. Z palcem w nosie sobie radziłem, dzieciaki miały cyrk, klowna, siłacza itd. Niezależnie od pory roku. Wracały zabawione, wybiegane, głodne, wesołe i wszystkie i w całości. Czyli cel spaceru osiągnięty.
Jak masz więcej dzieci i ruchliwą ulicę bez barierek oddzielających chodnik od jezdni to możesz je prosić o chodzenie parami, ale to nie zawsze działa. „Ulubiony” starszak „do mojej pary” mógł już zostać porwany przez konkurenta. I bek gotowy. W wózku nikt jechać nie chce, kto już choćby słabo chodzi, bo „nie jest dorosły”. Psy sąsiadów na spacerze trzeba pogłaskać, psią kupę patykiem rozgrzebać, itd. Chciałem skopiować niemiecką linę-smycz dla przedszkola dzieci na spacerze. Prawie żadne, no może tylko dziewczynki, nie chciało łazić trzymając się tej smyczy.
W skrócie, mieli przykazane, aby za żadne skarby świata żadne z nich nie szło po chodniku od strony ulicy. Miały chodzić od strony budynku i tak też ludzi mijać. Ta reguła dawała mi te dodatkowe kilka sekund na reakcję. Za złamanie tej reguły kiedyś której w pupę wzięło. Przy reszcie a więc nigdy nie musiałem powtórzyć. Ja maksymalnie na raz wychodziłem z piątką, może z szóstką, nie pamiętam już. Żadne pod auto nie wpadło. Mów co chcesz, ale patrząc na miotające się bezradnie mateczki wierzgających na ulicy jedynaczków jestem dziwnie pewien, że one za wcześnie sprawiły sobie nową, tym razem żywą zabaweczkę.
Mieszkanie było zabezpieczone barierkami, zameczkami, zatrzaskami, regułami, itd. Ostre kanty wygładzone, szkło zasłonięte, kłujące i ostre pochowane wysoko i daleko. Wszystkiego nie da się przewidzieć. Nawet mając praktykę z przedszkolem dzieci. Czasami matczyna ścierka musi pójść w ruch.
A wracając do bicia i klapsów. Bardzo wcześnie zastąpiłem je przysiadami. Bardzo wcześnie chłopaki usłyszeli, że „są już za duzi, aby ich w pupę bić i że zamiast klapsów będą robili za karę przysiady. I robili. I skutkowało. Czasami aby przerwać bójkę pomiędzy braćmi musieli dojść do 200 przysiadów, takich wzorowych, z rekami do przodu, zanim z nich energia do bicia brata uszła. Uważałem, że zmuszanie do przysiadów było lepsze niż bicie.
Teraz możesz na mnie nakrzyczeć, że i tak i tak byłem domowym kapo.
Człowieku, ty się przede mną nie tłumacz, przed rodzina polecam, bo to że się chce dobrze, to tylko okoliczność łagodząca.
Twój język wyznacza granice twojego świata.
Piszesz o wychowaniu chłopców i dziewczynek, rozumiem chłopców na żołnierzy. Mówisz żebym teraz ja nakrzyczał, czyli zadał ci jakąś nieprzyjemność, ból, po to krzyczymy.
Dla ciebie, świat jest oparty na przemocy, i przemoc wobec słabszych uważasz za naturalne narzędzie w stosunkach miedzy ludźmi, ba bliskimi sobie, poddanymi za których czujesz się odpowiedzialny, ubzdurałeś sobie, że od ciebie zależy szczęście przyszłe twoich dzieci i od metod które przyjmiesz żeby ich charakter ukształtować i kształtowałeś. Uważasz, masz do tego prawo, naturalne, ciebie też tak ukształtowano, jak fala w wojsku czy w innym więzieniu, byłeś gnębiony, znaczy kształtowany, masz prawo robić to samo swoim dzieciom a one swoim i tak się świat kręci.
A złodziej co ma dzieci ma prawo je wychowywać? Na złodziei?
Człowiek nie ma prawa wychowywać, ma obowiązek się opiekować i kochać jak potrafi.
Tobie się wydaje, że jesteś mądry i bystry, że rozumiesz świat bo nie obcy ci Newton i Teoria Względności.
Rozumiesz, jak każdy inżynier od strony fizycznej, brak ci inteligencji emocjonalnej.
Stary też był inteligencja techniczna i też uważał, że świat się opiera na przemocy i tylko silni maja rację bytu. Cóż, wychowywał się w czasie wojny, dostał w dupę od życia i myślał że czyni dobrze i nie był zdolny do refleksji.
Stosunki międzyludzkie nie muszą się na sile i egoistycznym narzucaniu swojej woli polegać.
Bo zawsze ten kto ma władze i przewagę swoja wygodę twoim dobrem zinterpretuje, swój strach przed odpowiedzialnością i wywołana nim agresję zracjonalizuje silnym bodźcem, a to gówno prawda, matka która łapie dziecko wybiegające na ulicę i je pierze po tyłku robi to żeby wylądować swoja agresje która wywołana jest strachem.
Dziecko ma być grzeczne żeby wyrosło na porządnego człowieka, a nie dlatego żebyśmy spokój w domu mieli. Ono ma biegać, ale nie wtedy kiedy chce, kiedy wyjdziemy z nim na spacer, dom nie jest od biegania, musi być w nim bezpiecznie, kontakty pozabezpieczane, kanty też.
Ze strachu.
ignorant 14 sierpnia o godz. 10:01
Przy twoich standardach ludzkość dawno by wyginęła. O.K., dzieciom z takimi jakich opisujesz czyli idealnymi rodzicami byłoby lepiej niż ze mną. Tyle tylko, że nie byłyby to „dzieci” tylko najwyżej jedno dziecko. I proporcja taka, że trzeba by sześcioro niepracujących opiekunów na jedno twoje dziecko. Teoria wychowania dobra, tylko logistycznie nie do zrobienia. Nie ubierałeś piątki czy nawet trójki dzieciaków na spacer w zimie tak, aby wychodzenie z domu nie trwało do południa. Nie gotowałeś/podawałeś obiadu ani nie odrabiałeś lekcji ani nie godziłeś kłótni ani niczego nie robiłeś z więcej niż jednym dzieciaczkiem. A zatem masz dobrą teorię, szkoda, że tylko dla jedynaków. Wynalazłeś nowy gatunek. U ludzi tak się nie da, bo jedno dziecko na starość nie utrzyma czwórki dziadków plus dwójki rodziców. No chyba, że roboty zatrudnisz albo Ukrainki. 😉
@ Ino 12 sierpnia o godz. 21:43
…ja dokładnie wiedziałem, już jak jeszcze moje młode w mordę tłukłem, że to jest dowód na moją bezsilność. Ale go tłukłem.
Teraz jest nieźle chyba wykształconym i poukładanym osobiście i zawodowo młodym ludziem.
Radzi sobie w życiu osobistym i zawodowo całkiem nieźle. I nie uważam wcale, że to dzięki temu, że o obtłukłem.