Matura bez szampana

Wyniki tegorocznej matury okazały się w mojej szkole doskonałe, ale mimo to nie było ani szampana, ani czerwonego dywanu. Wydawanie świadectw odbywało się w dość drętwej atmosferze. A szkoda, maturzystom należało się huczne wesele.

W piątek absolwenci mogli odbierać w szkole świadectwa dojrzałości. Kto przyszedł od razu, spotkał się z wychowawcą. Nauczycieli, którzy zostali, aby pogratulować sukcesu, było niewielu. Szkoda, warto ściskać dłonie zwycięzcom.

Zapoznałem się z wynikami moich uczniów i trochę się zdumiałem. Ponieważ wszyscy zdawali polski na poziomie rozszerzonym, daruję sobie komentarz do podstawy. Zdziwiło mnie, jak nieznacznie wyniki matury powiązane są z ocenami, które wystawiłem uczniom na koniec roku. Zdarza się, że uczeń kończący szkołę z czwórką zdaje maturę podobnie, jak kolega, który miał dopuszczający (wynik ok. 70 procent). Inny, którego oceniłem na cztery, zdaje tak samo, jak ten, co miał z polskiego szóstkę (ok. 90 procent). Robiłem więc wielkie oczy i zastanawiałem, skąd te niespodzianki. Koledzy powiedzieli, że zastanawiać się powinni twórcy matury, a nie my. Matura nadal przypomina losowanie totolotka.

Ponieważ uczniowie mojego liceum są bardzo ambitni, w pełni zadowoleni byli tylko ci, którzy osiągnęli maksimum. Takich też mamy i to całkiem sporo, więc reszta czuła niedosyt. Niektórzy nawet z tego powodu nie przyszli. Odbiorą świadectwa po cichu w wakacje. Widziałem za to absolwentów z poprzednich lat, którzy poprawiali wyniki. Obecna formuła matury ma te zaletę, że jak się komuś nie podoba nawet 99 procent, to może za rok próbować zdobyć setkę.

PS: Informacja Centralnej Komisji Egzaminacyjnej o wynikach matury 2013 r. tutaj.