Uczeń donosi na nauczyciela

Słuchałem pewnej audycji o polskim komiksie. W jednym z zeszytów pojawił się motyw donosu ucznia na swojego nauczyciela. Nauczyciel nie ukrywał przed klasą, że ściąga filmy z internetu, czyli jest piratem. Uczeń zdecydował się poinformować policję.

Trudno uwierzyć, że uczniowie donoszą na swoich belfrów. To chyba nadal sfera fantastyki.  Jednak obnoszenie się z tym, że ktoś nielegalnie pozyskuje filmy, jest jak najbardziej realne. Także w przypadku nauczycieli.

Pewne sprawy są tak powszechne, że przestają być postrzegane jako niemoralne czy bezprawne. Nauczyciel to tylko człowiek. Zapewne kieruje się zasadą, że skoro wszyscy tak robią, to on też może. Pan Bóg widzi takie rzeczy i nie grzmi, to pewnie nie ma w tym niczego złego.

Pytają mnie czasem maturzyści, czy mogą na egzaminie ustnym korzystać z pirackich wersji filmów, np. odtwarzając fragment dzieła przed komisją egzaminacyjną. Odpowiadam, że materiały nie mogą pochodzić z przestępstwa, muszą być legalne.

Swoją drogą najgorsze w tym wszystkim jest informowanie innych o kontrowersyjnym zachowaniu. Jeśli nawet zrobiłeś coś niewłaściwego, np. nie kupiłeś tego filmu, tylko ściągnąłeś, to nie rozgłaszaj tego na prawo i lewo, tylko się wstydź. Kto rozgłasza swoje przewinienie, kusi los, aby na niego donieść. No i obciąża swoim niecnym zachowaniem cudze sumienie. Uważam, że chwalenie się przed uczniami z piractwa jest gorsze od samego piractwa.