Koniec przerabiania lektur

Poloniści zwracają uwagę, że w szkole lektur się nie przerabia, tylko je omawia. Skądś się jednak to określenie wzięło. Wydaje mi się, że dawniej, czyli za starej matury, można było sobie pozwolić na przerabianie dzieła, tj. jego swobodne interpretowanie, natomiast od czasu wprowadzenia nowych form egzaminowania należy teksty omawiać, czytać z tzw. zrozumieniem, inaczej nie trafi się w klucz. Sam kiedyś przerabiałem z uczniami wiele tekstów (zob. przykład), obecnie niczego nie przerabiam, tylko po bożemu omawiam.

Szkoła skończyła przerabiać lektury, natomiast na potęgę czyni to teatr czy film. Nie warto – z perspektywy nowej matury – zabierać uczniów do teatru, gdyż dzieło jest w nim tak przerobione (np. Szekspir jako manifest feministyczny), że uczniom może to poważnie zaszkodzić. Po obejrzeniu w teatrze dzieła nie trafią w klucz, chyba że polonista na lekcji wybije im teatralną wersję z głowy i naprowadzi na właściwy tor interpretacji, czyli omówi lekturę zgodnie z kluczem.

Do lamusa odeszło pytanie, co autor chciał powiedzieć, zastąpiło je bowiem oczekiwanie, co jest w kluczu. Starsi uczniowie, weterani edukacji, często chcą zaczynać omawianie lektur od zapoznania się z kluczem, czyli zbiorem twierdzeń odnoszących się do określonych fragmentów lektury, aby nie błądzić w poszukiwaniu sensów. Czasem to pragnienie młodzieży spełniam, dzięki czemu wszyscy natychmiast wiedzą, jaki jest sens tekstu, czyli są przygotowani do zdawania matury. Przez odpowiedni trening można ludzi nauczyć myśleć o literaturze wyłącznie kluczem, co właśnie robi się przez kilkanaście lat nauki. Klucz jest bowiem stosowany w czytaniu literatury już w klasie pierwszej szkoły podstawowej i trwa aż do matury.

Po takim szkoleniu absolwent nabiera przekonania, że literatura stanowi zbiór potwornych banałów i że więcej ożywczego tchnienia płynie ze starych skarpetek niż z jakiegokolwiek arcydzieła. Piszę o tym, ponieważ ze zdumieniem obserwuję, jak moja 7-letnia córka, której stopa jeszcze nie postała w szkole, pochłania książki. Zastanawiam się, ile trzeba lekcji, aby odrzuciła je ze wstrętem.