Książki, kwiaty i pieniądze
W podziękowaniu za dobrą pracę nauczyciele otrzymali kwiaty, a uczniowie książki. Za wszystko zapłacili rodzice. Książki kupuje się bowiem ze środków Rady Rodziców, a za kwiaty uczniowie też nie płacą z własnej kieszeni. W niejednej szkole rodzice fundują też nagrody pieniężne dla najlepszych uczniów, tak jest chociażby u mnie. Dzieci odbierały najpierw świadectwa z biało-czerwonym paskiem, a zaraz potem pieniądze.
W moim liceum wręczono grubo ponad sto książek, kilkaset kwiatów i kilkanaście kopert. Liczba kwiatów z każdym rokiem spada, natomiast książek się zwiększa. Dawniej nauczyciele wychodzili z naręczem kwiatów, musieli zamawiać taksówki, aby dotrzeć do domu. Nieliczni zaś uczniowie otrzymywali nagrody książkowe, mniej więcej co piąte-szóste dziecko. Obecnie prawie każdy uczeń dostaje nagrodę – jeśli nie za dobre wyniki w nauce, to za pracę społeczną, wyniki sportowe albo za oryginalność, osobowość i szczere chęci. Każde dziecko ma przecież jakieś zalety, które warto docenić i wzmocnić nagrodą. Z kopertami jest różnie – raz Rada Rodziców chce płacić dzieciom za sukcesy w nauce, innym razem zaś nie. Tradycji jeszcze nie ma.
Za zakończenie roku szkolnego płacą więc rodzice, natomiast organ prowadzący szkołę nie dokłada się ani groszem. Gdyby nie rodzice, nie byłoby ani książek, ani kwiatów, ani ozdobnego papieru na dyplomy itd., itp. Szkoła publiczna ma wobec rodziców wielki dług wdzięczności. Jak wyglądałaby uroczystość rozdania świadectw, gdyby nie rodzice, aż strach pomyśleć. A tak, było miło.
Komentarze
@w czym problem?
29 czerwca o godz. 19:01
„A do szkoły każdy ma mieć wstęp wolny. Szczególnie zaś dotyczy to zabiedzonych kotków. Z wszami czy robakami! My nie jesteśmy jakimiś fobami i wszystkie roztocza kochać nakazujemy obowiązkowo! Paniom początkowym i cudzym dzieciatkom w szczególności. W końcu jak sobie cudze dzieciątko do cudzego domku jakieś choróbsko przyniesie to nie ja, urzedniczka będę je leczyła i nie do mnie z mordą czudza matka przyleci. Tylko do poczatkowego kołtuna. Jemu sie należy to i nie dziwota, że obrywa od wszystkich.”
No to masz duuuży problem, NAUCZYCIELU. Ze sobą.
Współczuję.
Nie dziwię się, że większość społeczeństwa ma o was nie najlepszą opinię. Ciężko na to pracujecie.
Bywa też i tak:
„Weekendowy wyjazd do SPA, lodówka, biżuteria, porcelana… Czasy, gdy nauczyciele dostawali od uczniów na koniec roku szkolnego symboliczną bombonierkę odchodzą do lamusa.”
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1347,title,Prezenty-dla-nauczycieli-kwiatek-to-za-malo,wid,14556877,wiadomosc.html
Siedem lat temu w 30 – osobowej maturalnej klasie mojej córki młodzież składała się po 50 PLN na prezent dla wychowawczyni. Nie wiem dokładnie, co tam jej kupiono. Słyszałam o jakiejś biżuterii. Panie z trójki klasowej najpierw robiły dyskretny wywiad, czego pani by sobie życzyła…
@Erato
Zmusił ktoś Panią do obdarowywania wychowawcy? Panie z trójki klasowej pod przymusem wychowawczyni zajęły się organizacją podziękowań?
Nie chcesz dawać, nie dawaj. Bez łaski (i obłudy).
Bywa Erato, na szczęście wyłącznie bywa.
@urzędniczka
„w czym problem” mieszka w USA i … nie jest nauczycielem, urzędasko(pewnie darmozjadzie z MEN czy innego kuratorium!)!!!;-)
Za to twoje uwagi nijak się mają do jego tekstu.Ot napisałaś, jak w znanym kawale, że go czegójś nie lubisz i tyle…;-)
Tak, zrobiło się miło, poniewierani przez rok i blog cały rodzice na coś się przydali.
A raczej, jak ze wpisu wynika – ich portfele.
Budżet oświaty bowiem wyklucza, zdaniem belfra, nagradzanie wysiłków uczniów, czyli podmiotu i chlebodawcy jej działania.
Nie sądzę, aby wspominane kiedyś przez Gospodarza przyznawane sobie belferskie nagrody (200 PLN) nad których nędzą biadano, kojarzył z niechęcią placówki oświatowej do zapakowania jakiejś nagrody dla ucznia w papier.
A książki na nagrody odpowiednie by się znalazły, nawet idealne, bo mocno przecenione do poziomu przyzwoitości oświaty i jej budżetu, jak spotkana przeze mnie w księgarni nieopodal Łodzi, pozycja znamienna „Osierocona generacja”, a PLN 7,-
Jako nadal rodzic, chętnie ufunduję kilka nagród książkowych na najlepsze komentarze filozoficzno-etyczne gospodarskich wpisów na belfer-blogu, dokonanych przez uczniów czy studentów Gospodarza.
Niechże raz jeszcze to jedynie i wyłącznie rodzice sprawią, że owocna nauka w szkole może zakończyć się przyjemnością.
Belfrom musi wystarczyć naznaczona tym wstydem skąpstwa Karta.
– – –
Erato
29 czerwca o godz. 20:10
– – –
Nie licz na wrażliwość intelektualną czy moralną, niektórych belferskich komentatorów w komentarzach do niepojętych dla nich, Twoich uczciwych i asertywnych uwag czy spostrzeżeń.
Reprezentują poziom nie wart dyskusji, ale, jak widać wart tolerowania przez resztę dyskutantów, nieświadomych nawet, jak to milczenie ich dezawuuje.
Pozdrawiam.
***
urzędniczka
29 czerwca o godz. 19:59
– – –
Rzeczywiście, polemizujesz z prostackimi i wulgarnymi postami (a przedtem zbanowanymi na innych, ale nie belferskim blogu wpisami rasistowskimi, pod innym nickiem) nie nauczyciela, ale zauważ, jak spójnymi z tu obecną mentalnością.
Nikt z belferstwa tym bluzgom się nie przeciwstawia, więc akceptują.
To też piękne świadectwo, nie tylko na koniec roku…
Pozdrawiam 🙂
PS Z mojego postu do Erato wypadło słówko „oni”, więc przepraszam, że raz jeszcze gadzi wpis, ale tylko poprawiam dla jednoznaczności; powinno być:
„…Reprezentują o n i poziom nie wart dyskusji…”
A więc jednak errata dla Erato…;)
@S – 21
„urzędasko(pewnie darmozjadzie z MEN czy innego kuratorium!)!!!;-)
Za to twoje uwagi nijak się mają do jego tekstu.Ot napisałaś, jak w znanym kawale, że go czegójś nie lubisz i tyle?;-)
Uderz w stół…itd.
A państwo nauczycielstwo swoją kulturą, cierpliwością i pedagogicznym podejściem powinniście grupie chamskich blogowych wichrzycieli, tak, jak swoim uczniom dawać dobry przykład belferskiej kindersztuby.
A tu – codzienność – jak w szkole do dzieci:
– Ty taka owaka urzędasko, darmozjadzie z kuratorium czy z innego MEN – u, jak śmiesz mnie krytykować!
Nic o nas bez nas!
A jeśli już, to wyłącznie na kolanach! Bo my, elyta narodu, zasługujemy wyłącznie na szacunek! Szacunek jest wpisany w nasz zawód. tak, jak w zawód księdza!
Bo prawdziwa cnota , w tym i nauczycielska, grzecznych krytyk się nie boi !!!
@Zazu
29 czerwca o godz. 20:34
„Zmusił ktoś Panią do obdarowywania wychowawcy? Panie z trójki klasowej pod przymusem wychowawczyni zajęły się organizacją podziękowań?”
Nie, proszę @Zazu, nikt z zewnątrz mnie nie zmusił. Zmusiły mnie okoliczności i moja córka. Ona i jeszcze parę osób nie chciało zostać klasowymi outsiderami.
Dawanie prezentów nauczycielom jest tajemnicą Poliszynela. Im głośniej krzyczy się, że jest inaczej, tym problem widać wyraźniej.
Jest tak, że w jednej szkole są nauczyciele, którzy od razu się określają, że oprócz kwiatka od całej klasy nic nie przyjmują i nikt im nic na siłę nie wciska, a są i takie panie, które przez kilka lat wychowawstwa niezłe zastawy albo komplety biżuterii uskładają. I wszyscy dobrze o tym wiedzą.
Więc może niech sami nauczyciele potępią ten haniebny proceder, a nie krzyczą, ze on nie istnieje, lub istnieje w śladowych ilościach.
urzędniczka 29 czerwca o godz. 19:59
„No to masz duuuży problem (…) Ze sobą.”
Ano mam. W stanie wojennym w sklepie mięsnym pewna pani wepchnęła się na siłę gdzieś na czoło kolejki. Po prostu weszła do sklepu i na bezczelnego wmaszerowała na drugą czy na trzecią w długiej kolejce zamiast na kolejki tej koniec. Łokciami rozepchała staruszki i te w jedenastym miesiącu ciąży co to ledwo, ledwo żyją i stoi. Zwróciłem uwagę. Nic. Nie widzi. Kolekowicze zaszumieli z oburzenia. Nie słyszy. Zwróciłem drugi raz uwagę. Odwróciła poczerwieniałą ze złości twarz i krzyknęła w moim kierunku: „Okularnik!”
*************************************************
A problem rzeczywiście jest szerszy i bardzo ciekawy. Wielokrotnie tutaj pisałem o mojej nim facynacji. Można starać się uczynić z każdego kraju organizmy bardziej podobne do USA. Pewnie jest jeszcze wiele takich przykładów. Gdzie przepisy zastępują coraz więcej wicie-rozumiciów. Gdzie coraz więcej spraw regulowanych jest manualami i kodeksami. Dzieje się tak pewnie z wyboru (nie wiem, pewnie wymagałoby to głebokiego studium psychologicznego na poziomie jednostki i na poziomie społeczeństwa) a pewnie częściowo z konieczności. Być może od pewnego stopnia heterogeniczności danej grupy rzeczy, które były do tej pory oczywiste takimi byc przestają. Staram się nie wartościować, ale sama obserwacja dostarcza gęsiej skórki.
Na balkonie budynku wielomieszkaniowego nie wolno suszyć prania. Przyczyna jest jasna – brzydko wygląda. Z tym zgodzą się prawie wszyscy. Ale niektórzy od razu jako powód, na pierwszym miejscu podadzą: „Przez te majtki moje mieszkanie sprzedam za mniejsze pieniądze!” Tak wyglądała dyskusja na zebraniu. Młode małżeństwo, widocznie z tych ekologicznie zielonych,- zatkało.
Odnawiasz balkon. Dobrze, bo za własne pieniądze podnosisz etsetykę budynku czyli wartość mieszkania sąsiada. Regulamin ustalił dla ciebie kolor, włącznie z numerem farby w najbliższym sklepie z farbami. Też dobrze, bo inaczej będzie pstrokato i mieszkanie sprzeda się gorzej…Przed pomalowaniem zdzierasz starą farbę i barierkę na balkonie malujesz minią, zgodnie z malarską sztuką. Dobrze? Hm, za pięć minut masz dzwonek do drzwi i wściekłego przedwodniczącego rady mieszkańców który krzyczy na ciebie, że przecież „To było omawiane!” „A pan chyba na złość pomalował na rudo!” „Niech pan nie udaje, że pan nie zna przepisów naszej spółdzielni!” „Proszę natychmiast przemalować na ustalony sraczkowaty w wersji średnio-błyszczącej firmy XYZ numer 12345-67A-89!”.
Sąsiad sąsiadowi z linijką wysokość trawy na trawniku mierzy i zapisuje. Zdjęcia robi jak zauważy chwasty. Żeby ta cena nie spadła.
Sąsiad samochody zaparkowane na podjeździe domku jednorodzinnego sąsiada sfotografuje. Z czasem i z datą na zdjęciu aby udowodnić, że u niego stale stoją cztery auta. Na zewnątrz! Na podjeździe! A przecież miasteczko ustaliło, że w tygodniu stać może najwyżej jeden i to nie dłużej niż 2 godziny 15 minut! A sąsiad tak zawsze i się nie stosuje bo w garażu ma trzy i tych czterech z podjazdu to on nigdzie nie może wprowadzić i jak ta ulica będzie wyglądać zupełnie jak slumsy gdzie auta zastawiły wszystkie krawężniki i jego domek się sprzeda za mniejsze pieniądze. Uff.
Sąsiad wyprowadził psa. Pies zrobił kupkę. Na sąsiednim trawniku, nie „u siebie.” Doszło do kłótni. Jeden drugiego zastrzelił.
Lektury szkolne wyrzucają ze spisów gdyż niewłaściwymi według współczesnych norm operują określeniami. Komisje historyczne targują się o ilość stron poświęconą niewolnictwu i Holokaustowi. Czy wolno dzieciom w szkole powiedzieć, że niewolnikami handlowali też Żydzi? Polski imigrant zaraz po przyjeździe dowie się, że jest rasy „kaukaskiej” a nie białej.
Urzędy zamykają się o godzinie X:00 minut. Otwierają się też punktualnie, to prawda. Nie ma zmiłuj się. Urzędnicy nie udzielaja żadnych porad. Mają to wyraźnie zabronione. Przecież petent mógłby zaskarżyć urząd o złe pokierowanie nim i o powstałą szkodę!
W urzędzie jest formularz, petent wyjaśni po co przyszedł i dostanie formularz.
Itd. itp. W dużej ilości przypadków system działa. Tylko jakoś nie tłumaczy tego powszechnego zachwytu i podziwu wzbudzonego przez czyjeść działanie, które wyłamało się ze schematu. Stąd polskie zaprowadzenie zagubionego w mieście turysty tam, gdzie chciał dojść jest takim wielkim szokiem. Przecież nie musiał! Zmienił swoje plany, stracił czas (w domyśle: jego domek może się teraz sprzedać za mniejsze pieniądze!) a jednak pomógł! Polska to kraj tak cudownych, że aż dech w piersiach zapiera ludzi!
Polska właśnie teraz dokonuje przejścia od kultury, w której nauczyciel (i lekarz, i urzędnik, i cała masa innych ludzi) czasami dostawali szczere dowody szczerej wdzięczności a czasami byli ohydnie korumpowani wręczaniem łapówek. W którym żarty z gwałcenia kobiet były nieznane poza środowiskiem przestępczych melin i ludzi marginesu, a i to myślę, że tylko po pijaku. Nie znaczy to, że w Polsce nie maltretowano kobiet. Oczywiście było i jest złodziejstwo i bandytyzm. Ale w jakiś sposób rozstrzygał o tym kod kulturowy, współny język. Teraz coraz częściej, o ile system z USA zostanie zaadoptowany – przepisy prawa.
Należy mieć tylko nadzieję, że ilość pobitych kobiet, zaniedbanych dzieci, okradzionych i okłamanych obywateli nowy system zmniejszy. Im dłużej mieszkam w USA tym mam coraz większe co do tego watpliwości, czy jest w stanie. Życzę Polsce i sobie aby, jeżeli już musi być adoptowany, został jakoś usprawniony.
A to kino! Jełop Gekko, a wybrałem i tak najłagodniejszy z komplementów jakimi blogosfera regularnie obdarza naszego Konowalskiego Luminarza, raczył po raz kolejny ściobnąć mnie robaczka z jackowskiej nory! Nauczyciel Nauczycieli, Dawca i Odbieracz Pracy, Prymus o Wyrobionym i Pięknym Charakterze Pisma w Wieku Lat Pięciu, Niepłatnik Podatków od Lipca, Rezydent Rezydencji, Cytowacz Łacińskich Cytatów, Wierszokleta, sam we własnej osobie Wielki Psychomanipulator! Uś!
Przenikliwy Wywiadowca Asfalciarzy z Iraku własnymi paranojami nas oświetla i prostacko definiuje nowe poziomy hucpy.
Czy ktoś zna jakiegoś psychiatrę, który wybrał ten zawód nie dlatego, aby leczyć siebie? Gekko jest przynajmniej oryginalny, bo dla celów autoterapii wybrał pisanie na belferblogu. Głebokie muszą to być rany, zaiste. Zbiór cytatów wystarczy na IV stopień specjalizacji. Naddoktorat? Pozdrawiam najserdeczniej Wielkiego Diagnostę. 😉
@Erato
Nie twierdzę, że „proceder” nie istnieje. Twierdzę, że ma dwie strony. A jedną z nich stała się nolens volens Pani. Jak widać jedni dają prezenty z wdzięczności, inni – żeby się pokazać. Ja mogę potępić, Ci co dają, choć nie powinni, mogą sprawić, że zniknie.
Co ciekawe u mnie w szkole jest zwyczaj obdarowywania się wzajemnego. Każdy wychowawca z własnej kieszeni kupuje swoim wychowankom symboliczny prezent na pożegnanie.
@w czym problem?
29 czerwca o godz. 23:41
„W stanie wojennym pewna pani wepchnęła się na siłę gdzieś na czoło kolejki.Łokciami rozepchała staruszki i te w jedenastym miesiącu ciąży co to ledwo, ledwo żyją i stoi. Zwróciłem uwagę. Nic. Nie widzi. Kolekowicze zaszumieli z oburzenia. Nie słyszy. Zwróciłem drugi raz uwagę. Odwróciła poczerwieniałą ze złości twarz i krzyknęła w moim kierunku: ?Okularnik!?
Niestety, moja mocno ograniczona urzędnicza inteligencja nie pozwala mi zrozumieć wzruszającej przypowieści z czasów, gdy dziecięciem jeszcze byłam nierozumnym.
Jedyne, co mi nieśmiało przychodzi do głowy, to won z Belferbloga, przybłędo, bo psujesz dobre samopoczucie i samozadowolenie najbardziej zapracowanej i stanowczo za mało docenianej grupy zawodowej.
Pochodzę z rodziny nauczycielskiej (dziadek, rodzice i brat).
Kiedyś etos nauczycielski był rzeczywistym miernikiem wartości pedagoga. Moi rodzice żyli szkołą. Nie było to dla nich zło konieczne, tylko praca, którą sobie w pełni świadomie wybrali.
Nie wymuszali na nikim szacunku, a ciężko na niego zapracowali.
Dlatego trudno mi zaakceptować wieczne roszczenia nauczycieli, stosunek do uczniów, ich niekompetencje (mimo ukończonych często kilku fakultetów). Rodzic, który nie chce słuchać ciągłych narzekań na złe dzieci i zwraca się do nauczyciela z prośbą o konkretne informacje, jest traktowany jak intruz i wichrzyciel. Mam nadzieje, że zmieni się to w szkole średniej.
I jeszcze na koniec typowo babska obserwacja – wczoraj byłam na zakończeniu roku u dzieci. Niektóre panie nauczycielki ubrane jak na plażę, inne, jak na wesele (na czele z p. dyrektor). Kilka zgodnie z zasadami dress code.
Gdybym ja ubrała się do pracy, jak niektóre panie do szkoły, to przełożona by mnie z ziemią zrównała.
Miłych wakacji życzę.
http://wyborcza.pl/1,76842,11964523,Jako_dyrektor_szkoly_widze_katastrofalne_skutki_Karty.html
A mnie ten cały rytuał kwiatkowo-prezentowo książkowy mierzi, dlatego jak dzieci spytały czy mogą na zakończenie nie iść, to sie zgodziłem.
Po świadectwo póją w poniedziałłek, do sekretariatu.
Boją się tylko, że spotkają te wszystkie panie w robocie, bo też czytają belferbloga i wiedzą, że wakacje to dla uczniów a nauczyciel to jeszcze najmniej dwa tygodnie a potem musi dwa tygodnie wcześniej w szkole pracować.
Sobota 30.06.1912
„Drugie sniadanie MISTRZOW” – pozycja kulturalna w TVN24 z playbacku. Wsrod uczestnikow mistrzowie polskiego slowa m.in.: Ilona Lepkowska – scenarzystka, redaktor Wrobel -polonista, dyrektor elitarnej szkoly. Mistrzyni polskiego scenariusza telewizyjnego uzywa slow: „eseji”,”meczy”. Zadnej reakcji ze strony uczestnikow tej kulturalnej rozmowy. Poza tym niesamowita inteligencja, elokwencja…a ja sie wstydze za nich i dziekuje Bogu, ze w Europie nikt sie na tym nie pozna.
moi uczniowie dostali książki które sama wydrukowałam-ile mnie to kosztowało-sporo -i czasu i kasy /do tego dołączyłam słodycze-też za własną kasę/ uczniowie podarowali mi bukiet róż/nie chce mi się pisać co kupuję za własne pieniądze w czasie roku szkolnego,bo i tak tego nie pojmiecie I tak kocham swoją pracę……….
Reformy nie tylko nie zapobiegły obniżaniu się poziomu nauczania w liceach i deprecjacji matury, ale ? wiele na to wskazuje ? procesy te przyspieszyły. Wpłynęło to ujemnie na jakość wiedzy absolwentów, czyli kandydatów na studia. Wyrazem tego były m.in. zmiany edukacyjnych preferencji maturzystów, jak chociażby masowe unikanie kierunków, gdzie niezbędna jest matematyka czy fizyka, i orientowanie się na studia humanistyczne.
http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/czeslaw-bywalec-szkolnictwo-wyzsze-krajobraz-po-boomie
==============
Reformujmy dalej…..
Skutek będzie pewny- szkoły dla plebsu i dla elit…..
@parker
U nas wręczaliśmy uczniom nagrody: za „czerwone paski”, za sport, za konkursy tematyczne, za najlepszy esej, za pracę w samorządzie, za wolontariat, za czytelnictwo, za konkursy plastyczne, za … . Dużo tego było. Każdy mógł się w czymś wykazać (jeżeli mu się chciało). Młodzież lubi być wyróżniana na forum w obecności rodziców, rówieśników, prasy, organu prowadzącego i sam_nie_wiem_jeszcze_kto_przyszedł.
Okazuje się, że wyjść po nagrodę i odpowiednio się zachować, też trzeba umieć. Niech się uczą.
@wiesiek59
Rozmawiałem z maturzystami. Wielu z nich w czasie swoich dłuuuugich wakacji wyjeżdża zarobkowo. Opowiadają, że jak dobrze trafią, to netto w przeliczeniu będzie 35 zł za godzinę. Wrócą w październiku i podejmą studia (albo i nie).
Po studiach nie będą tyle zarabiali, już o tym wiedzą.
Może lepiej w LO należałoby uczyć ich kopać rowy, układać kafelki lub opiekować się starszymi osobami?
Nie mają żadnego bodźca do wysiłku umysłowego.
Krajowa inteligencja będzie się składała z półinteligentów.
@kott
30 czerwca o godz. 16:17
„moi uczniowie dostali książki które sama wydrukowałam-ile mnie to kosztowało-sporo -i czasu i kasy /do tego dołączyłam słodycze-też za własną kasę/ uczniowie podarowali mi bukiet róż/nie chce mi się pisać co kupuję za własne pieniądze w czasie roku szkolnego,bo i tak tego nie pojmiecie”
NO NIE WIERZĘ !!!
Na pewno tak hojnie obdarowani uczniowie znaleźli dla tych paninych książeczek godne miejsce.
Takie głupoty wypisywać może tylko ktoś dla żartu albo jakaś nawiedzona paniusia.
Po co kupujesz dzieciom słodycze za własne pieniądze, czemu to ma służyć? Chcesz się im przypodobać? Myślisz, że będą Cię bardziej za to szanowały?
Sądzę, że wręcz przeciwnie. Będą się z Ciebie śmiały. Nie warto przesadzać, koleżanko.
Mimo wszystko uważam, że to jest nie bardzo zabawny, ale jednak żart.
A może tak wszystkich nauczycieli do gazu na koniec roku szkolnego? Po co utrzymywać „darmozjadów, nierobów, roszczeniowców, oczekujących szacunku, kwiatów, prezentów”. Niech rodzice-jak tu niektórzy- sami uczą swoje pociechy. Juz można w tym kraju. Wczesniej jednak wypędzić w worach pokutnych na rynki główne miast i pomodrorami obrzucać, bo jajka za drogie. To chyba najbardziej krytykowany zawód w Polsce. A Szanownych Państwa to kto wykształcił? Sami?
Są wśród nas nauczyciele słabi, nijacy, owszem, ale jest też ogromnie dużo pasjonatów, którzy dla uczniów poświęcili swoje życie, nie założyli rodziny, bo rodziną są dla nich uczniowie. Dla nich krzywdzące sa tu niektóre wpisy. Miłych wakacji wszystkim:)
@ja
1 lipca o godz. 8:04
„Są wśród nas nauczyciele słabi, nijacy, owszem, ale jest też ogromnie dużo pasjonatów, którzy dla uczniów poświęcili swoje życie, nie założyli rodziny, bo rodziną są dla nich uczniowie.”
Nie założyli rodziny, powiadasz…Hmm… To raczej domena brzydkich i zakompleksionych pań nauczycielek. I to nie z poświęcenia dla dzieci pozostały w panieńskim stanie, tylko z powodu tzw. okoliczności obiektywnych.
I to jest najgorszy gatunek nauczycieli. Nauczycielka stara panna mści się za swoje zmarnowane życie przeważnie na co atrakcyjniejszych uczennicach. Tak było, jest i będzie na wieki wieków. Amen.
@KONTRAKTOWY
Znam ten ton.
Kontraktowy, nie kop ludzi dla samego kopania. Spocisz się
@kontraktowy, też znam ludzi takich jak ty, młodych i chamskich z natury, przeświadczonych o swojej wyjątkowości, nie daj bóg, żebyś pozostał w tym zawodzie. Znajdź sobie miejsce gdzieś gdzie będziesz mógł dać upust swojej frustracji, swoją drogą, los cię chyba skrzywdził kierując do belferstwa.
Do procederu dawania są potrzebni ci, co dają, i co, co biorą. odkąd pamiętam, zawsze wśród klasowych mamusiek znajdowały się nadgorliwe paniusie (najczęściej te, które nic nie miały do roboty albo własnie urzedniczki, przyzwyczajone do różnych aktów wdzięczności jako obligatoryjnym dodatku do ich działalności), które inicjowały takie akcje. Na szczęście pierwsza wychowawczyni mojego starszego dziecka kategorycznie oparła się podpytywaniom owych pań pod koniec III klasy, odpowiadając, że dla niej jakikolwiek taki prezent byłby obelgą i powiedziała, że i tak by go nie przyjęła, ku uldze tych normalniejszych rodziców. Dzieciaki, jak się okazało, same z własnej inicjatywy, przygotowały dla swojej pani własnoręcznie zrobiony album i jak wiem, sprawił jej autentyczną radość. Od tamtego czasu skutecznie jako rodzice likwidujemy w zarodku takie mamusine zabiegi. Zdarzają się nauczycielki tego typu, tak jak zdarzają się biorący łapówki lekarze, urzędnicy, politycy i inni, ale to chore środowisko. Na szczęście z takimi nie miałem do czynienia osobiście, ale i wtedy nie dołożyłbym ręki do takich procederów.
do kontraktowy
Nie jestem brzydka, nie mam kompleksów i nie mszczę się na ładnych. Lubie, cenię piekno tak ciała jak i duszy. Jestem jednak stara i w czasach, kiedy można było zakładać rodzinę, kończyłam kolejne studia, wyjeżdzałam z młodzieżą. Niczego nie żałuję, praca dawała mi satysfakcję, zostawanie w szkole do godzin wieczornych też. Ae to było dawno…