Szkoła świeci pustkami
Do „Gazety Wyborczej” napisał rodzic zaniepokojony tym, że szkoła jego dziecka nie prowadzi lekcji dwa tygodnie przed końcem roku szkolnego (zob. tekst). Nauczyciele podobno „wyganiają” dzieci z zajęć, sugerują, aby zostały w domu, a gdy ktoś jednak przychodzi, są zawiedzeni. Rodzic pisze więc do „Gazety Wyborczej” list.
Chętnie napisałbym list do „Rzeczpospolitej” albo „Automoto” o tym, że pod koniec roku szkolnego dwoję się i troję, aby zmusić uczniów do przychodzenia na lekcje. W każdej klasie mam inną metodę. W pierwszej uczniowie od dwóch tygodni własnoręcznym podpisem potwierdzają, że byli na lekcji i uczestniczyli w realizacji następującego tematu (listy z podpisami mogę okazać zainteresowanym redaktorom). Zapowiedziałem, że każdego nieobecnego odpytam we wrześniu z tego, na czym nie był. W klasie drugiej omawiam ważną lekturę i nie zamierzam omawiać jej ponownie we wrześniu. Po małym powtórzeniu robię prawie natychmiast po wakacjach sprawdzian. Dzięki tym i innym zabiegom frekwencja na lekcjach sięga 60-70 procent, czyli nie jest źle. Na etyce natomiast staram się poruszać zagadnienia, od których włosy stają dęba, więc też sporo osób przychodzi. Tak robię i z chęcią napisałbym o tym do redakcji „Rzeczpospolitej” lub „Automoto”. Redakcję poproszę też, aby przekazała moje listy rodzicom.
Kontakt rodziców z nauczycielami i vice versa przypomina relacje psa z kotem. To byłoby wbrew naturze, aby kot w sprawie swojego potomstwa chodził do psa, a pies też nie będzie przecież radził się u kota w sprawie swoich szczeniąt. To byłoby nienaturalne i okropne. Nie będzie przecież kot chodził do budy, a pies wydzwaniał do kociego gniazda. Całe szczęście, że są media, gdzie i kot, i pies mogą jeden na drugiego naskarżyć i w ten sposób zadbać o dobro swoich milusińskich. A milusińscy zapewne i kota, i psa zwyczajnie robią w konia.
Komentarze
Moje dzieciaki chodza do końca. Zwłaszcza że wystawienie ocen kończyło się dopiero w piatek, więc nie wiem, o jakich dwóch tygodniach mowa. W szkole syna nawet wczoraj odbył się test z polskiego z całego roku (ponoć sprawdzający, ile się nauczycieli przez rok), z zapowiedzianą oceną na przyszły rok. Frekwencja około 40%. Dzis mają dzień sportu, obecność ma być sprawdzana. U drugiego dziecka w gimnazjum nauczyciele nie wiedza, co robić od początku tygodnia, bo wczoraj w szkole było ich w klasie czworo, a do końca lekcji zostało dwoje. Oglądali filmy i gadali z nauczycielami. Nigdzie nie nakłaniano nikogo do nieprzychodzenia, wręcz przeciwnie. Widać dzieciakom się nie chce, a rodzice na to przyzwalają. Nawet lewych zwolnień nie muszą wypisywać, bo nikt już tego nie policzy.
Przed paru laty w liceum mojej córki było podobnie, jak opisuje Gospodarz, tylko bardziej rygorystycznie. W gimnazjum natomiast akurat tak, jak to przedstawia rodzic z ‚Wyborczej’.
Już myślałem, że Gospodarz strajkuje, ale nie, skąd.
Gospodarz zmierza z doniesieniem do prasy, że On, osobiście, akurat – pracuje.
List spotka się z pewnością z oddźwiękiem należnym wakacyjnym sensacjom gospodarczym i społecznym, na miarę wieści, że człowiek pogryzł psa.
Albo jego dziecko.
Każdy obywatelski kot bowiem zna powszechne i systemowe wręcz praktyki funkcjonariuszy publicznych, zniechęcających obywateli do przysparzania im pracy.
Moi znajomi, i ich w sumie 4 kocięta, od 4-ch tygodni zmagają się z brakiem nauczania w podstawówkach i gimnazjach, analogicznie do sytuacji z cytowanego listu.
Jak chodzi o listy, to mój publiczny listonosz od wielu lat nie przynosi paczek ani poleconych, tylko wręcza mi (!) awizo.
Lekarz mający publiczny kontrakt, nie naraża się na szantażujące go kontrole rządowej agendy, wypisując mi leki pełnopłatne, abym nie próbował skorzystać z pieniędzy refundacyjnych, które już w podatku i ubezpieczeniu uiściłem.
Farmaceuta usiłuje za wszelką cenę podważyć receptę refundowaną od lekarza, nie mając żadnych oporów w sprzedaniu mi na tę samą rzekomo błędną receptę leku pełnopłatnie.
Urzędnik skarbowy nie wydaje mi zaświadczenia, ponieważ przyszedłem 15 minut przed zakończeniem jego pracy.
Gmina ogłosiła że we czwartki odpoczywa od „petentów”, czyli nic nie załatwię, kocię wydane psom na pożarcie.
Tylko zdeprawowane rynkiem i kapitalizmem media uparcie ryją krecią robotę pod tym psim królestwem, zamieszczając szkalujące właścicieli Polski obelżywe donosy.
A Gospodarz pracuje.
Nad etyką i kontrowersyjnymi jej aspektami.
Nie dziwota, że kraj taki mamy pod takimi gospodarzami, w których obywatel i jego potomstwo, to dla urzędującego publicznie belfra etyczne kocię do utopienia w zatęchłym stawie fałszu, obłudy i pazernego cynizmu.
Cześć Pracy, Gospodarzu.
Dzieci, tak się nie uczcie.
Życzyć Wam należy strajku od takiej lekcji etyki, aby stała się ona ciałem.
Gekko – co Ci znów ogon przytrzasło (nęło)?!
Gady nigdy nie zrozumieją stałocieplnych i Ty nam tu nie mydl oczu rynkiem i tym, no – kapytalyzmem!
Koniec roku jest jedną z czterech przynajmniej pięt Achillesowych, gdy o organizację pracy szkoły idzie. Nauczyciele nie pracują wtedy mniej, tylko inaczej. W większości (przysięgam), bo wiem z autopsji, siedzą w szkole i na lekcjach. Chadzają też na konferencje klasyfikacyjne, a potem (zgadnij, kiedy?) świadectwa piszą, przedtem dzienniki uzupełniają, arkusze ocen staranie czytelnym wypełniają, z obłędem w oczach dyplomy różne dedydakyjnie atrakcyjne redagują. Zdarzy się więc, że kocięta na moment na suchej paszy zostawią, mleka belferskiego czystej wiedzy skąpiąc.
Ajś Ty jest!
Ogólnopolski trend – oceny już wam wystawiliśmy, więc nie pętajcie się po szkole – musimy wam przecież wypisać świadectwa:)
Szczepan
28 czerwca o godz. 12:53
„Nauczyciele nie pracują wtedy mniej, tylko inaczej.”
– – –
Ależ to wiemy wszyscy spoza budżetówki, że pracują inaczej.
Prawdziwy belfer publiczny zawsze „pracuje inaczej” i tylko czasem chlipnie sobie, z żalu nad swym losem, do poduszki albo wyśle list do prasy, z zażaleniem, że pracuje.
Ewętulanie blog zasili skargą 🙂
Ja współczuję przecież. Także – inaczej. 😉
Ile szlachetny Gekkonie płacą Ci wypisywanie wszelakich mądrości? Może bym się przkwalifikował, wszak słowniki mam….
Podobno w naszym kraju istnieje OBOWIĄZEK szkolny…..
Kto odpowiada za niechodzenie dzieci do szkoły?
Jakie są sankcje?
Czy też jest ro kolejny bezzębny przepis?
Nauczyciel może prosić, apelować do rodziców, nie może ZMUSIĆ do przyjścia. Absencja dzieci ze środowisk z problemami jest faktem.
Tylko, kto ma się tym zająć i kiedy?
Jak Pan odnosi się do ściągania? To jest test standardów nauczycielskich.
Zawsze mówiłem, że „zawsze” jest kwantyfikatorem zanadto ogólnym. Inaczej być nie może, bo tak czy inaczej spoza budżetówki nauczycielskiej, która parazytologicznie bezwzględnie jest do usunięcia ze zdrowego organizmu społecznego, głos dojdzie, żeśmy lenie załgane czyhające tylko, by kocięta niewinne w etycznie przez nas zaświnionej wodzie topić.
I nieważne, jak się sprawy mają, ważne – jak się przedstawiają w oczach tej zdrowej, pryncypialnej części spoleczeństwa.
Poruszonym niepomiernie. Wszak draństwo czyste w tych szkołach świszczy naokoło i żyć nie daje, gangrenę rozsiewając.
Szczepan
28 czerwca o godz. 20:35
„…głos dojdzie, żeśmy lenie załgane…”
– – –
Szczepan, a chodzi o to, aby pieski pasterskie były ślepe, czy głuche, czy jedno i drugie?
Gospodarz z bezprzykładną odwagą osobistą zapodaje – a otoczenie reaguje.
Bo to we wpisie przecież głos robociarza (prząśniczka?) umęczonego, że z taczkami zasuwać chce, ale kooperanci nawalili i towaru – brak.
I trzeba zachęcać, motywować, zainteresować a nawet taktykę obrać, coby przymusem jeno prawnym zmorzeni dostawcy na taśmę montażową kociąt woreczek podrzucili.
No – trzeba, to normalne, chyba że się jest „leniem załganym”, co o fakcie pracy pisać aż do prasy chciałby, taki to ewenement.
Oj, nie służy szkole publicznej praca przy otwartym oknie i umyśle…
Dlatego taka pusta.
Od belfrów – zawodowców.
Przy katedrze siedzą nad Kartami natomiast – prząśniczki…?
Pozdrawiam 🙂
wiesiek59
28 czerwca o godz. 18:31
„Podobno w naszym kraju istnieje OBOWIĄZEK szkolny?..
Kto odpowiada za niechodzenie dzieci do szkoły?”
– – –
Zupełnie niepodobno istnieje w naszym kraju obowiązek prawny świadczenia pracy za którą się pobiera wynagrodzenie. Na przykład wykonywania lekcji.
Niezależnie od tego, ilu klientów się po tę zakontraktowaną usługę zgłasza.
Moi znajomi się tymczasem przymuszeni lokautem ze szkoły („bo wszystkie inne dzieci już na wakacjach” jak zapowiedziała Pani) zgłosili po opiekunkę do dzieci – ponieważ zajęcia w szkole ustały, nastały „dni bez petenta” i dzieci nie miały się gdzie i u kogo uczyć.
Jak się zdaje, pensje belferskie poszły, jak za naukę…
To nie czasy, gdy taksówkarz „wołał” do kolejki oczekujących – kto na Pragie, przez Szmulki…?
Organizowanie sobie pracy w szkole kosztem obowiązku oświatowego świadczonego dzieciom, to zwykłe oszustwo.
Imaginuj sobie, Panie Nauczycielu, taki to świat belfrom nieuczonym wolności i praworządności nastał….
Po obejrzeniu meczu późno w nocy i komentarzy do niego, uczniowie przychodzą niewyspani. Ziewają i kładą się na ławkach. Idealne warunki do nauczenia czegokolwiek.
i po co ME udaje głupa, skoro wiadomo ze ostatnie tygodnie to strata czasu dla nauczycieli i uczniów ?
Nie lepiej oficjalnie zrobić dłuższe wakacje, tak jak ja to sobie robiłem ?
To samo dotyczy rozpoczęcia roku szkolnego, który zaczyna się tak naprawdę w dwa tygodnie po oficjalnym.
Tylko rodzice się wnerwia bo nie wiedza (nie mają kasy i pomyślunku) co z gówniarzerią zrobić i jak ich kontrolować.
A tak udają ze to belfrzy przypilnują im, nie wiadomo po co, zrobione „pociechy”
Na forum swej regionalnej gazety przeczytałam wczoraj o nagminnym przedwakacyjnym wagarowaniu.
Szkoły przymykają na to oczy. Mimo, że uczniowie od wystawienia ocen chodzą, jak chcą, nie zaznacza się im nieobecności, bo już wszystko podliczone. To chyba trochę ryzykowne, bo gdyby, nie daj Boże, wydarzyło się coś nieprzyjemnego poza szkołą, to wówczas by się okazało, ze uczeń przebywał w dwóch miejscach na raz.
@Szczepan
Nauczyciele nie pracują wtedy mniej, tylko inaczej. (…) przedtem dzienniki uzupełniają, arkusze ocen staranie czytelnym wypełniają,
Dzienniki powinny być uzupełniane na bieżąco, ale to czynią raczej niezbyt liczni. Co do świadectw – obecnie są w użyciu programy, więc wysiłek niezbyt wielki. Przed ‚erą komputera’ wychowawcy często wyręczali się dobrymi, ładnie piszącymi uczennicami. Nawet panie początkowe ‚wynajmowały’ starsze dziewczynki do wypisywania świadectw.
*****************************************************
@Ewa
28 czerwca o godz. 23:51
„Po obejrzeniu meczu późno w nocy i komentarzy do niego, uczniowie przychodzą niewyspani. Ziewają i kładą się na ławkach. Idealne warunki do nauczenia czegokolwiek.”
Jak widać, każdy pretekst dobry, by winą obarczyć wyłącznie ucznia w pakiecie z rodzicem.
Adam 2222
29 czerwca o godz. 5:55
„Tylko rodzice się wnerwia bo nie wiedza (nie mają kasy i pomyślunku) co z gówniarzerią zrobić i jak ich kontrolować. A tak udają ze to belfrzy przypilnują im, nie wiadomo po co, zrobione ?pociechy?
– – –
Adamie, dziękuję, pięknie obnażasz prawdziwy, żałosny wizerunek belferstwa…
Tylko, że rodzice już się do postulatu Twego stosują, i tak wku..wiających Cię gówniarzy „nie robią” w dostatecznej ilości.
Ci, co zrobili, mają lepsze pomysły niż finansować i zasilać potomstwem folwark zwierzęcy belferstwa publicznego – ale przymusowo muszą, i to jedyny powód, że Ty możesz sobie niesmacznie żerować i nawet siebie w tym nie kontrolować (co widać w komentarzu).
No więc, ja bym na Twoim miejscu rodziców do robienia gównażerii zachęcał, abyś dalej mógł udawać że robisz, za co Ci „te rodzice” płacą.
Powodzenia!
Erato
29 czerwca o godz. 6:59
– – –
Ach, Erato – przypomniałaś mi, że istotnie, belfrzy ongi wyręczali się uczniami do pisania świadectw!
Byłem tym kaligrafującym dzieciakiem w podstawówce i udało mi się sporo lepszych ocen koleżankom na świadectwach dopisać.
Niestety, tym sposobem dwie dziewczynki, którym dopisałem, zostały belferkami…
To prawda, dzisiaj załatwia to program komputerowy… Można drukować, co popadnie i belferstwo na wyciągnięcie ręki… hihi 🙂
Pozdrawiam.
Świat nie jest taki zły… Tylko nauczyciele, podobnie jak koty (pamiętacie film?), to dranie.
Szkoła jak żadna inna instytucja winna być monitorowana przez społeczność lokalną, a owczarki, nawet z gadzią aparycją, ujadać, gdy dzieje się źle.
Organizacja pracy szkoły pod koniec roku szwankuje; nie da się jednak np. uzupełnić dzienników wcześniej, bo tabelki, których liczba niemała, domagają się uzupełnień później, świadectwa drukują się same (niech żyje nieco już przestarzały Vulcan), aliści dane trzeba wklepać samemu. Nie wspomnę o różnych takich sprawozdaniach, rozliczeniach, podliczeniach, wnioskach, które trzeba zredagować na konferencje…
To wszystko domaga się zmiany organizacji roku. Ciągle jednak administrowanie nakładać się będzie na nauczanie i pewnie nigdy się tego nie wyeliminuje. W niektórych szkołach „plenarki” organizowane są np. w poniedziałek po zakończeniu roku szkolnego. Nie da się tego zrobić z konferencjami klasyfikacyjnymi; dopiero po ich zakończeniu rusza cała machina oblężniczo-administracyjna…
Piszę tu oczywistości. Mam wrażenie, że nie wszyscy o nich pamiętają, przyjmując dyżurną rolę owczarków przejętych swą rolą.
Pacjenta nie powinno jednak obchodzić, że dentystę ząb boli. Co racja, to racja. Koniec roku winien być czasem równie intensywnej opieki nad dzieciakami. Chyba dlatego dotychczasowa formuła pracy szkoły powoli się wyczerpuje. Jeżeli koniec roku jest czasem żniw, niech te żniwa trwają, uaktywniając szkoły oraz instytucje okołoszkolne. Może wtedy warto pomyśleć o stworzeniu przestrzeni, która pozwoli uczniom zorganizować debaty, olimpiady, konkursy, zawody sportowe, prezentacje itp? Ćwiczyć obywatelskość, odpowiedzialność, wytrwałość, sportową tężyznę i hart ducha oraz ciała? W zgodzie z etyką oraz prakseologią osobniczego rozwoju?
No popatrz, Gekko, a tak sie czepiales nauczycieli za czekoladki-lapowki. A Ty co? Swiadectwa falszowales. Oj nieladnie, nieladnie.
29 czerwca o godz. 6:59
„to wówczas by się okazało, ze uczeń przebywał w dwóch miejscach na raz.”
errata – naraz, oczywiście
Gekko
29 czerwca o godz. 8:15
„Byłem tym kaligrafującym dzieciakiem w podstawówce i udało mi się sporo lepszych ocen koleżankom na świadectwach dopisać.
Niestety, tym sposobem dwie dziewczynki, którym dopisałem, zostały belferkami?”
Proszę bardzo – Gekko, stróż moralności i etyki zawodowej już za młodu w oszustwach się zaprawiał 😀
Nic dziwnego, że dzisiaj w kłamstwie i manipulacji po wielu latach żmudnych ćwiczeń osiągnął mistrzostwo – wszak „Űbung macht den Meister” 😀
Ciekawe jakich to postaw moralnych może nauczyć swoich studentów – przyszłych belfrów taki „profesor” – człowiek, bez żenady przyznający się do oszustw na publicznym blogu.
Najbardziej absurdalnym w całym tym żenującym wyznaniu jest to, że Gekko wprost dumny jest ze swojej postawy – oszusta, nie widząc w swoim postępowaniu nic niestosownego.
Najbardziej żałosne jest to, że mimo swojej osobistej nagannej pod względem moralnym postawy Gekko uzurpuje sobie prawo do wydawania autorytatywnych w dodatku wyroków w dziedzinie moralności i etyki zawodowej.
Tak więc Gekko fałszować świadectwa nie tylko bezkarnie ale i bez żadnych oporów moralnych może -wszak Gekko nie jest belfrem publicznym (może jest „niepublicznynym”) i jego te zasady moralne już ani nie dotyczą, ani tym bardziej obowiązują.
Co innego gdyby to jakiś taki zwykły „publiczny” belfer ośmielił się publicznie wyznać, że miast prowadzić lekcję w klasie „bez uczniów” zajął się w tym czasie wpisywaniem ocen do arkusza lub drukowaniem świadectw.
O to to już jest oszustwo na grubą skalę – to przecież w żadnym wypadku nie to samo, co wpisywanie fałszywych ocen na świadectwie.
Bo taki belfer to powinien siedzieć w pustej klasie i normalnie prowadzić lekcję mając za towarzystwo puste ławki. Ja bym proponowała jeszcze kamery i monitoring założyć, bo nie nie daj Boże taki belfer zamiast 45 min „gadać” i pisać na tablicy ( wszak liczone są „godziny przy tablicy” ) to usiądzie i będzie dumał nad smutna dolą „belferstwa publicznego”.
Taki belfer wyboru żadnego nie ma – nie może w żaden sposób wpłynąć na uczniów, żeby do klasy przyszli. W żadnym wypadku nie wolno stosować metod zaproponowanych przez gospodarza!
Dziwię się, że jeszcze gospodarz nie został oskarżony o ograniczanie swobód obywatelskich – może nie miał szczęścia mieć w klasie dzieci, których rodzice byliby takimi wytrawnymi znawcami prawa jak Gekko, corleone czy parker – oni szybko by gospodarzowi te jego „fanaberie” z głowy wybili.
No bo przecież zmuszać uczniów do chodzenia do szkoły nie wolno, (dopiero by się Parker z corleone oburzyli za ten zamach na wolność osobistą jednostki) a jak większość rodziców – podobnie jak parker – uważa szkołę za stratę czasu, to przecież są zadowoleni, że ich dzieci zamiast bez sensu do szkoły „latać” (przecież pani już „na oceny” nie pyta, klasówek nie robi ), może sobie w tym czasie w domu na komputerze lub na boisku w piłkę z kolegami pograć.
Jak tatuś z mamusią nic nie mają przeciwko temu, to tym bardziej nauczycielowi nic do tego, a dzieciaki nie będą się „na siłę” do szkoły w upał i spiekotę pchały.
Na szczęście ten problem dzisiaj nas – publicznych belfrów – nie dotyczył.
Dzisiaj frekwencja była 100 – procentowa.
Wszystkim uczniom życzę udanych wakacji – być może ostatnich tak długich w świetle burzliwych dyskusji na temat KN i zbyt długiego czasu wolnego ( czytaj wakacji ) nauczycieli.
@Gekko napisał:
„Przypomniałaś mi, że istotnie, belfrzy ongi wyręczali się uczniami do pisania świadectw!
Byłem tym kaligrafującym dzieciakiem w podstawówce i udało mi się sporo lepszych ocen koleżankom na świadectwach dopisać…”
*******************************************************
@hilda napisała:
„Ciekawe jakich to postaw moralnych może nauczyć swoich studentów ? przyszłych belfrów taki ?profesor? ? człowiek, bez żenady przyznający się do oszustw na publicznym blogu.
Najbardziej absurdalnym w całym tym żenującym wyznaniu jest to, że Gekko wprost dumny jest ze swojej postawy ? oszusta, nie widząc w swoim postępowaniu nic niestosownego.
Najbardziej żałosne jest to, że mimo swojej osobistej nagannej pod względem moralnym postawy Gekko uzurpuje sobie prawo do wydawania autorytatywnych w dodatku wyroków w dziedzinie moralności i etyki zawodowej.
Tak więc Gekko fałszować świadectwa nie tylko bezkarnie ale i bez żadnych oporów moralnych może -wszak Gekko nie jest belfrem publicznym (może jest ?niepublicznynym?) i jego te zasady moralne już ani nie dotyczą, ani tym bardziej obowiązują.”
***************************************************
Chcę wierzyć, że to, co napisała @hilda, to zwykły sarkazm, dla mnie, co prawda, kompletnie niezrozumiały z oczywistych powodów…
Bo chyba nie ucznia @Gekko należałoby piętnować za wypisywanie świadectw swoim szkolnym koleżankom i kolegom.
**************************************************
„Taki belfer wyboru żadnego nie ma ? nie może w żaden sposób wpłynąć na uczniów, żeby do klasy przyszli.”
Zmusić nie może, może natomiast zachęcić, a przede wszystkim wyciągnąć konsekwencje z przedwakacyjnego wagarowania, a nie wyliczyć frekwencję na tydzień albo i dwa przed końcem roku i już nic nie zmieniać, bo klasyfikacja zakończona.
Co tu dużo gadać, nauczycielom jest na rękę, że uczniowie nie przychodzą. Mogą sobie spokojnie w czasie lekcji dokumentację uzupełniać…
******************************************************
Coś jest mocno na rzeczy, bo GW pisze:
„Po opublikowaniu listu rodzica, który skarży się, że jego córka od dwóch tygodni nie ma praktycznie zajęć w szkole na naszym forum trwa gorąca dyskusja pomiędzy rodzicami, nauczycielami i byłymi uczniami…”
http://wyborcza.pl/1,126764,12028390,Goraca_dyskusja_na_forum_o_skracaniu_roku_szkolnego.html
Oceny są wystawiane za wcześnie. Tłumaczy się to koniecznością odbycia posiedzeń komisji klasyfikacyjnych i rady zatwierdzającej, wypisywaniem świadectw, arkuszy ocen etc. Nie widzę przeszkód, żeby posiedzenia zespołów uczących odbywały się po zakończeniu roku szkolnego dla uczniów. Służyć one mają – przede wszystkim – omówieniu wyników, wyciągnięciu wniosków dla każdej klasy, diagnozowaniu trudności. Może w innych szkołach wygląda to odmiennie, ale nie widzę w zasadzie związku między radami klasyfikacyjnym a radą zatwierdzającą. Wypisanie świadectw zajmuje kilka godzin, musi je jeszcze podpisać dyrektor, ale niech on też popracuje. Dokumentację (arkusze, dzienniki), jeśli zachodzi taka konieczność, też można wypełnić i uzupełnić wtedy, kiedy uczniów już nie ma w szkole. Zakończenie roku to – niestety – najlepszy przykład prymatu biurokracji nad nauczaniem w polskiej edukacji.
Zawsze mi się zdawało, że po wypełnieniu świadectwa, jest ono sprawdzane powtórnie- przez innego nauczyciela…..
Sam stosowałem tę praktykę.
Jakim cudem więc Gekko mógł fałszować oceny?
Chyba że konfabuluje……..
Inną sprawą jest „papierologia”.
Komu przydają się te wszystkie statystyki, analizy, procenty?
Skoro nikt z nich nie korzysta?
Szczepan
29 czerwca o godz. 9:30
– – –
Szczepan, tylko przyklasnąć temu, co piszesz.
Jasne, że nie brak tych, co i w stadzie widzą, że czarny kot to nie biały kot…
Tyle, że i w Twoim fajnym komentarzu, słychać echo stadnej diagnozy: „cztery nogi dobreee, dwie – NIE DA SIE”
Otóż „da sie’, tylko nie z niedasiami i nie w zapyziałej systemowej zagrodzie (o czym wie każdy owczarek nie będący wilkiem w cudzej skórze, na państwowym etacie zarządczym…).
Pozdrawiam i gratuluję komentarza 😉
Gekko, jestem dumny z ciebie, zachowałeś się jak prawdziwy komsomolec, istny Pawka Morozow, doniosłeś sam na siebie, tylko tak dalej a wejdziesz do annałów jako; niezrównany przykład rozdwojenia jaźni i wyższości moralności gekkonowej nad moralnością bez przymiotnikowej.
Errata, już wiem kim chciałaś być, czego jednak okrutny los nie dał ci, kierując na odpowiedzialny posterunek sekretarstwa; NAUCZYCIELKOM, sama zresztą o tym pisałaś jakiś czas temu o dziewczynkach, które chciały być nauczycielkami (cytat z pamięci bo jestem leń i nie chce mi się szukać). Pozdrawiam wakacyjnie, do zobaczenia, albo i nie, bo jestem leń, wasz Zet
hilda
29 czerwca o godz. 12:47
– – –
hilda
masz absolutną rację
już jako dziesięciolatek wykazywałem, za poleceniem Pani, nędzną etykę i deontologię belfra.
Co prawda, ani wtedy, ani obecnie belfrem nie byłem a do oszustwa wykorzystała mnie, nieletniego, Pani (bo przecież to ona wzięła pieniądze za wypisanie świadectw), ale winy zawodowej dziecka zboczona Pani w żadnym razie nie zmazuje.
Przynajmniej dla takiej Pani, jak Ty i tamta.
Jak już o tym mowa, o wykorzystywaniu przez panie, mam na sumieniu i inne dziecięce grzechy, chętnie Ci opowiem 😉
Ale dopiero wtedy, gdy znana w Twoim kręgu kulturowym i typowa nie tylko dla enerdowskich belfrów (ale też aspirujących ku temu) Schadenfreude, stanie się obowiązującym wyznaniem, a Ty znajdziesz się w konfesjonale 🙂
Na razie gratuluję czujności klasowej i zapewniam, że dalsze historyjki wabiące w pułapkę każdego oświatowego, mściwego i tępego kołtuna – w drodze 😉
Czuwaj! (hi hi).
kreon
29 czerwca o godz. 10:16
– – –
Tak Ojcze Kreonie, dzieci na polecenie belfrów oszukują, dlatego belfrzy muszą się korumpować (nie czekoladkami, jak to mniemał inny belfer, a nie ja) 😉
Zastanawiające, ilu jeszcze belfrów oświeconych i inteligentnych inaczej da się złapać na ten żarcik?
Zapraszam 🙂 hihi 🙂
Kreon
Ja pisałem o czekoladkach. Jasny był cel ośmieszający tych, którzy obwiniają nauczycieli za plamy na… Księżycu. Zostałem oskarżony o nieróbstwo, obżarstwo, wysłany do więzienia („kicia”). To więzienie to niby nie za czekoladki, tylko za inne przestępstwa (najważniejsze: jestem belfrem – każdy belfer to złodziej. I pijak. Bo każdy złodziej, to pijak). Teraz czytam, że uznaję czekoladki za narzędzie korupcji. Rzeczywiście jestem inteligentny inaczej niż ten, kto nie rozumie prostego tekstu. Całe szczęście. Dlatego, Kreonie, nie ma sensu dyskutować. Zawsze będziesz sflekowany (ja z tego się śmieję, więc czasem „podkładam się”), dlatego że jesteś belfrem, bronisz belfrów, masz za długie wakacje albo za krótkie spodnie. I tak nieładnie postąpiłeś z Antygoną.
Pozdrawiam
Ptasi horror – czyli jak dyrekcja pewnej szkoły z bocianami walczyła (całość programu w sobotę):
http://uwaga.tvn.pl/357536,reportaze,przepedzali_bociany,wideo_detal.html
Pod szkołę, do której uczęszczają moje dzieci, ktoś zimą podrzucił zabiedzonego kociaka. Dzieciaki wpuściły go na korytarz. Pani początkowa skrzyczała je i kazała kotka wyrzucić. Moje dziecko zadzwoniło do domu z płaczem, że jak po nie przyjadę, to żeby zabrać kotka do domu. Tak się też stało. Ale najpierw porozmawiałam z panią, która kompletnie nie rozumiała, o co mi chodzi. Przecież to tylko kot i na pewno jest chory, bo taki chudy.
Jest wiele takich przypadków. Z jednej strony teoretycznie uczy się dzieci szacunku i miłości do zwierząt, są czytanki o zwierzętach, mówi się o pladze bezdomności, a później taka niewydarzona pańcia pokazuje swoje prawdziwe oblicze. Wstrętne.
Gekko
29 czerwca o godz. 14:42
„Co prawda, ani wtedy, ani obecnie belfrem nie byłem a do oszustwa wykorzystała mnie, nieletniego, Pani (bo przecież to ona wzięła pieniądze za wypisanie świadectw), ale winy zawodowej dziecka zboczona Pani w żadnym razie nie zmazuje.”
Nie wiem czy pani była „zboczona” – zależy do czego tam jeszcze ciebie „nieletniego” wykorzystała.
Na pewno pani po prostu zwyczajnie głupia była – ja „prymuska” hilda nigdy nie powierzyłabym tak odpowiedzialnego zadania jak wypisywanie świadectw, czy w ogóle jakiekolwiek wypełnianie urzędowych dokumentów nie tylko tak zdeprawowanemu „nieletniemu” jak Gekko, ale w ogóle żadnemu uczniowi.
@ Gekko
„Na razie gratuluję czujności klasowej i zapewniam, że dalsze historyjki wabiące w pułapkę każdego oświatowego, mściwego i tępego kołtuna ? w drodze ;)”
Radzę uważać, bo jak na razie w pułapkę zastawioną na „kołtuna” sam wpadłeś. Przysłowie ludowe ostrzega: „Kto pod kim dołki kopie…” Na szczęście ( co z prawdziwą „Schadenfreude” stwierdzam ) Gekko tak rzadko z mądrości „prostego ludu” korzysta.
Tymczasem
Pa!
– lecę na pożegnalnego grilka w gronie innych „tępych belfrów publicznych” – zawsze to ciekawsze zajęcie niż wielogodzinne spędzanie czasu przed monitorem komputera i klepanie tysięcy ripost w odpowiedzi na „maizmaty” wypisywanie przez „tępe” hildy i im podobne przedstawicielki i przedstawicieli „belferstwa publicznego”, które to ty biedny Gekko musisz zapewne wymyślać „by zarobić na chleb”. Nie mogę sobie bowiem wyobrazić, żeby dyskusja z „tępym kołtunem” przynosiła jakąkolwiek inną niż finansowa satysfakcję.
Z prawdziwą „Schadenfreude z tego powodu pozdrawia cię:
– „zakamuflowana opcja enerdowska” –
czuwająca hilda vel:
-„prymuska”,
-„mściwy i tępy kołtun”,
-„enerdowski belfer (ale też aspirujący ku temu),
-„moherowy beret” :D.
P. S To jedynie nieliczne z dotychczasowych twoich tak wyszukanych epitetów dotyczących mojej skromnej osoby.
Naprawdę twoje zainteresowanie moją skromną „moherową”, w dodatku „tępą” osobą, o przepraszam „kołtunem” pochlebia mi.
Zacznę chyba kolekcjonować twoje „komplementy”, tak dobitnie obnażające tę jakże niestety typową dla wszelakich gekkonów, „moralność Kalego”.) 😀
hilda
29 czerwca o godz. 17:05
„To jedynie nieliczne z dotychczasowych twoich tak wyszukanych epitetów dotyczących mojej skromnej osoby”.
– – –
Z tą skromnością, to bym nie przesadzał na Pani miejscu, może się na trzustkę rzucić.
Na razie rzuciła się widać na pustkę sumienia, skoro w opisywanych przeze mnie kołtunach Pani sama, nie wskazana*), ujawniła swoją osobę… hihi.
*) Można sobie sprawdzić tu:
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2012/06/28/szkola-swieci-pustkami/#comment-100791
jakim sposobem Frau Hilda, nieproszona, uznała „…że dalsze historyjki wabiące w pułapkę każdego oświatowego, mściwego i tępego kołtuna…” odnoszą się do niej samej, kłamliwie wskazując, że sugeruje to Gekko 🙂 🙂 🙂
Och, szkoła w tych życia tak publicznego, jak nie przymierzając…inna analogicznie dostępna profesja (proszę sobie zgadnąć komu się to z czym kojarzy…hihi).
Szkoła pusta – bo zapusty i feerie zapyziałej, podłej głupoty konserwuje i opłaca, belfrów tam na lekarstwo.
Darek
29 czerwca o godz. 17:00
– – –
Nieładnie Darku tak krętaczyć, mieniąc się belfrem, nieładnie.
Jedyne zgodne z prawdą, co napisałeś, to że czekoladki w miejsce omawianej korupcji wycieczkowej Ty chciałeś podrzucić. Reszta, en bloc, to zwykłe kłamstewka…
Ale kto by to sprawdzał, cytował słowo po słowie…
Kłamstwo i oszczerstwo przyklejać gdzie popadnie – to takie typowe aromaty pokoju cielesnego: a to rodzice płodzą za dużo, a to za mało, a to dzieciaki chodzą do szkoły, a to nie chodzą…i aromacik swojski na blogu narasta.
O doloż ty dolo belfra publicznego, a jeszcze gekkon sra w słusznie nabyte szacunkiem i miłością czekoladki…
Byłyż to chociaż godne Rafaello, służebne Merci czy aluzyjne Michałki? Kupa śmiechu 🙂
A szkoła pusta – bo i śmiech pusty ogarnia nad tym krętactwem publicznych edukatorów młodzieży…:)
@hilda
To już lepiej niech Pani leci na tego grilla i dalej się nie kompromituje.
Co do wypisywania świadectw przez uczniów – to ja zaczęłam temat. Moja córka zarówno w podstawówce, jak i w szkole średniej wypisywała świadectwa i wyliczała frekwencję.
@Gekko oczywiście podkolorował swój wpis o fałszowaniu świadectw, a Pani, poważna nauczycielka, wszystko potraktowała dosłownie
A przecież chyba sama Pani uczy dzieci umiejętności rozumienia metafor i kierowania się kontekstem w odczytywaniu zamierzonej ironii.
I później nauczyciele się dziwią, że w mówi się o nich niepochlebnie i zarzuca luki w wykształceniu.
urzędniczka 29 czerwca o godz. 17:02
„Pod szkołę, do której uczęszczają moje dzieci, ktoś zimą podrzucił zabiedzonego kociaka”
Nie nauczyciel? Może nauczyciel podrzucił…ale chwileczkę, należałoby najpierw właściwie naświetlić „podrzucenie kociaka”. Czy był to strzelisty akt miłosierdzia czy złośliwej zemsty na biednym zwierzątku?
Dlaczego podrzucono pod szkołę? A dlaczego właśnie pod tę szkołę? I kto podrzucił? Dlaczego nie podrzucono pod urząd? Czyżby urzędniczki nie były szczególnie znane z litowania się nad kotkami? A może i były i są, ale nauczycielki bardziej? A może to urzędniczka podrzuciła, bo sama wie najlepiej, kto i gdzie kotkiem się najlepiej zajmie? A może urzędniczka ze złośliwości, z urzędniczej nienawiści do zwierzątek niewinnych na pewną śmierć kotka wydała? Oddając w belferskie łapy gorsze tortury mu zapewniła niźli w beczce z deszczówką topiąc?
Urzędniczka rentgenowskim swoim wzrokiem przenikliwie, bo przez telefon kotka konto oszczędnościowe zdiagnozowała jako „zabiedzone”. A samego kotka jako „całkowicie zdrowego”. Bez żadnych wścieklizn, plazmoz, grzybic czy posożytów. Skądże znowu! Urzędniczka swoje dziecko od niemowlęctwa (dziecka ma się rozumieć, nie urzedniczki niemowlęctwa) zachęca do całowania się z każdym zwierzątkiem napotkanym na naszym bożym świecie. A z tymi podrzuconymi i zabiedzonymi to już obowiązkowo. Urzędnicza mama w godzinach pracy Konrada Lorentza przeczytała od deski do deski i dziecku właściwe rekacje w psychikę wdrukowywuje każdego kotka wylizując samodzielnie. Niech dzieciątko patrzy i się uczy. Jak te gęsi. Coby potem właściwych reakcji nauczone każdego podrzuconego do szkoły samo leciało wylizywać. Jak kocio-urzędnicza mama. Cóż może być na tym świecie kjutniejszego?
A początkowa jest debilką i basta! Że co? Że panie urzędniczki nie są odpowiedzialne za zdrowie każdego pijaka, który porzyga się w urzędowej ubikacji? Oczywiście, że nie są! Jeszcze tego by brakowało, aby urzędnicze ubikacje hołocie i kołtuństwu bez kultury i współczucia dla zwierzątek otwierać! Jak sobie kołtuństwo adwokata weźmie i do sądu pójdzie to i tak i tak poczekamy na wyrok jaśnie wielmożnej Temidy zanim dziadowi i kto-wie-czy-nie-pijakowi-rzygaczowi klucz do ubikacji naszej urzędniczej damy. W naszym lśniącym banku.
A do szkoły każdy ma mieć wstęp wolny. Szczególnie zaś dotyczy to zabiedzonych kotków. Z wszami czy robakami! My nie jesteśmy jakimiś fobami i wszystkie roztocza kochać nakazujemy obowiązkowo! Paniom początkowym i cudzym dzieciatkom w szczególności. W końcu jak sobie cudze dzieciątko do cudzego domku jakieś choróbsko przyniesie to nie ja, urzedniczka będę je leczyła i nie do mnie z mordą czudza matka przyleci. Tylko do poczatkowego kołtuna. Jemu sie należy to i nie dziwota, że obrywa od wszystkich.
My urzedniczki starszym ludziom wysikać się nie pozwalamy ale koteczka z łap poczatkowych belfrów uratujemy. Nasze dziecko nigdy się nie popłacze przed na klucz zamkniętymi wrotami urzedniczej sikalni – no przecież swojemu dziecku klucz nasz przechodni wydamy, a jakże! A staruch niech sika do nogawki. I tak i tak wstrętny jest i kotka pewnie by kopnął. Rengenowskim naszym i urzedniczym wzrokiem wiemy to z góry.
@hilda
Lubię Twoje wpisy. Mają ręce i mają nogi. Teraz wdałaś się w spór bez sensu.
Erato
29 czerwca o godz. 18:08
– – –
Ależ droga Erato, w mym żarciku o dziecięcym, rzekomym fałszowaniu świadectw, jako jedynym sposobie uzyskania statusu belfra – kryła się, jak widać groźna prawda o kondycji i ethosie niektórych dyskutantów…hi hi.
Nie miejmy im tego za złe, opadanie spodni czy spódnic pod wpływem wiatru odnowy, nawet żartobliwego, to przecież takie ludzkie, gdy pd odzieniem naga, acz mikrej konduity prawda samowyzierająca…
Na szczęście to już wakacje i pora odetchnąć od belfrów i ich aromatów.
Miłych wakacji życzę, ja już na Jagódki, Maliny i inne owoce wolności od edukacji, do lasu zmierzam 🙂
wiesiek59
29 czerwca o godz. 14:25
– – –
Wieśku, dziękuję Ci za głos, wreszcie jakiś – nauczycielski, na poziomie (nie wiem, czy Szczepan to belfer, byłoby was dwóch).
Nie dałeś się nabrać…hihi 🙂
Zgadzam się także, że głównym demotywatorem w pracy jest brak sprzężenia zwrotnego wyniku z oceną i zadaniami (to a propos statystyk).
Ale to już wyższa (ponadprogowa i niedostępna, jak widać) szkoła jazdy dla systemu i jego funkcjonariuszy.
Pozdrawiam 🙂