Kto przekona nauczycieli?
Leszek Balcerowicz nie po raz pierwszy nawołuje do likwidacji Karty nauczyciela. Nie traktuję tego głosu poważnie, ponieważ profesor gotów jest przekonywać nawet do tego, abyśmy zgodzili się na plagi egipskie. Balcerowicz stracił wszelką wrażliwość na człowieka, dla niego liczy się tylko mechanizm gospodarki. Za uprzejmymi słowami kryje się całkowity brak uczuć. Dlatego mu nie wierzę (zob. źródło).
„Gazeta Wyborcza” organizuje debatę na temat Karty nauczyciela (zob. info). Jak zapowiada program, pojawią się na niej osoby popierające Kartę (np. reprezentanci ZNP – Dorota Obidniak czy Krzysztof Baszczyński) i będące przeciw (np. przedstawiciele samorządów – wiceprezydent Gdańska czy wiceburmistrz Jarocina), czyli sami swoi. Wynik debaty łatwo przewidzieć – każdy zostanie przy swoim zdaniu, a Balcerowicz dalej będzie zachęcał do sprowadzenia plag egipskich na nauczycieli. Zresztą jedną z plag już mamy: całkowite ciemności opanowały umysły i jednej, i drugiej strony. Z takiej debaty nic nie będzie, chyba że dopisze otwarta na różne poglądy publiczność.
Nie ukrywam, że w sprawie Karty podzieleni są sami nauczyciele. Nauczyciel bowiem nauczycielowi nierówny – co innego praca belfra przygotowującego uczniów do egzaminów, a co innego praca osoby, na której nie ciąży żadna odpowiedzialność. Sam uczę dwóch przedmiotów, więc dobrze wiem, że jako polonista pracuję w czwórnasób, a jako etyk w jednej dziesiątej. Dlatego zależy mi, aby mieć jak najwięcej godzin etyki i jak najmniej polskiego. Pieniądze za godzinę polskiego są takie same jak za etykę, więc po co robić więcej, gdy można mniej.
Podyskutowalibyśmy o Karcie nauczyciela, ale nie ma z kim. Przecież nie będzie partnerem do dyskusji nieczuły Balcerowicz, który nie zawahałby się ani chwili, gdyby trzeba było nauczycielom wbić nóż w serce i jeszcze przekręcić nim parę razy, aby bardziej bolało. Nie ma z kim pogadać o Karcie, gdy wokół same żarłoczne wilki. Gdyby nie Karta, wcisnęliby nam po 40 lekcji w tygodniu za połowę dotychczasowej pensji i jeszcze kazali po rękach z wdzięczności całować, bo przecież chętni do pracy w szkole leżą na półkach. Więc jak się nie podobają nowe warunki, to won. Dopóki tak będzie wyglądał dialog z nauczycielami, jestem za Kartą i kolegom po fachu doradzam podobną postawę.
Komentarze
Nie ma z kim rozmawiać? A może porozmawiać z rodzicami, a może z podatnikami (nie tymi ze sfery budżetowej)? To my utrzymujemy szkoły, to nasze dzieci spędzają z Wami połowę swojego dzieciństwa.
Aż mi trudno uwierzyć, że powyższy wpis nie jest tylko kolejną prowokacją z Pana strony. KN, bastion zacofania i realnego socjalizmu do likwidacji. Teraz.
tez uważam, że nie sposób dyskutować o edukacji w kategoriach przedsiębiorstwa, mającego przynosić zyski. Ja nawet jestem za tym, żeby rozliczać nauczyciela z godzin „tablicowych”, ale pod warunkiem, że równocześnie lekarza będzie się rozliczać z godzin spędzonych „przy pacjencie”, a urzędnika z godzin „przy kliencie”. Posła tylko z godzin spędzonych w parlamencie na obradach, a policjanta tylko za interwencje z pałą.
Co mi się w KN nie podoba, to przedziwny system zwalniania. Mianowanie nie powinno być ważniejszym kryterium do zatrudnienia niż ocena pracy. Dobry nauczyciel na kontrakcie nie może być traktowany z góry gorzej niż zły nauczyciel mianowany.
jako n-l jestem za, stary komunistyczny twór.
@Albert
„Mianowanie nie powinno być ważniejszym kryterium do zatrudnienia niż ocena pracy. Dobry nauczyciel na kontrakcie nie może być traktowany z góry gorzej niż zły nauczyciel mianowany.”
Chore kryterium pozwalające na szkolne bezpieczne dożywocie armii miernot.
„Za uprzejmymi słowami kryje się całkowity brak uczuć.”
Dobrze, że Pan zwrócił na to uwagę szanownej frekwencji.
Wystarczy spojrzeć na zdjęcie, aż jad kapie z ust zaciśniętych a gromy z ócz.
Więc szkoda słów czytać, wiadomo, że to ściema.
Widać prezes Broniarz z tego samego założenia wyszedł, bo komentując Balcerowicza, wygląda, jakby w ogóle nie widział ani słyszał tego, co komentuje. (Może więc też tylko fizjonomię obejrzał).
Ale to mnie nie dziwi.
Mam podobne doświadczenia z blogu.
Niektórzy komentatorzy też to potrafią. I to jak! 😉
@tmr
12 czerwca o godz. 10:50
„Aż mi trudno uwierzyć, że powyższy wpis nie jest tylko kolejną prowokacją z Pana strony.”
Ja też myślę, że to prowokacja. 🙂
Na wszelki wypadek poprosiłbym @parkera, aby w miarę możliwości skonfrontował z żoną… (z całym szacunkiem).
@Albert
12 czerwca o godz. 11:01
„też uważam, że nie sposób dyskutować o edukacji w kategoriach przedsiębiorstwa, mającego przynosić zyski.”
A ja uważam, że tak, że właśnie tak należy dyskutować.
Jak o „przedsiębiorstwie”, czyli systemie organizacyjnym, który przynosi społeczny „zysk”, czyli określony cel edukacyjny, jakąś wartość społeczną, powszechnie uznawaną, który musi być określony a priori a nie przyjęte jako fatum będące wynikiem przyjętych środków, które „muszą być”.
Wtedy każdy ze środków (np. kartę) można oceniać, czy przynosi zysk (pozwala osiągnąć lepszy wynik w założonym celu), czy stratę (utrudnia, przeszkadza).
„Dobry nauczyciel na kontrakcie nie może być traktowany z góry gorzej niż zły nauczyciel mianowany.”
Ja też uważam, że podstawą „traktowania” powinna być ocena nauczyciela (inną sprawą jest kryterium i metoda). A stopnie tylko to utrudniają i zaciemniają.
Ale idąc dalej: jaka korzyść ze stopni i awansu w ogólności? Co by się stało, jakby ich nie było. Jakie straty, jakie zyski?
„…jestem za Kartą i kolegom po fachu doradzam podobną postawę … po co robić więcej, gdy można mniej … Sam uczę … (jako) etyk w jednej dziesiątej … jedną z plag już mamy: całkowite ciemności opanowały umysły.”
Wystarczy nałożyć na tekst te brakujące dziewięć dziesiątych a postawa i wezwanie Gospodarza widać w pełnej, stuprocentowej krasie.
Tak, troska o człowieka to baza, a lusterko go ukazujące to nadbudowa.
🙂 🙂 🙂
A teraz poważnie.
Niestety dla publicznych pieczeniarzy prof. Balcerowicz miał chyba 100% zajęć z etyki a zamiast patrzenia cudzym kosztem we własną kieszeń przez lusterko – ma szersze horyzonty.
Reszta wypisywanych przez Gospodarza głupstw i niegodziwości nie zasługuje na komentarz.
„Kto przekona nauczycieli?”
– dramatycznie pyta Gospodarz.
Odpowiadam – NIKT !!!
Mimo, że się dwoiłem i troiłem, miałem świetny kontakt z dzieciakami, wywalili mnie na pysk, bo przecież dostojnie kroczące po korytarzach poemerytalne matrony muszą jeszcze popracować.
Cóż bowiem będą robić na emeryturze stare panny ??? Seriale oglądać? Na wycieczki parafialne jeździć?
Ja odchodzę, bo byłem tylko na zastępstwie (wf) za osobę przebywającą na pooperacyjnym zwolnieniu lekarskim i półrocznym urlopie zdrowotnym. Zostaje 60 – letnia „wuefistka” z poważną nadwagą, obiekt kpin młodzieży, oszczędzająca sprzęt – „Nie dam, bo się niszczy.”
Powodzenia!
Dzieciaki – szczere wyrazy współczucia!
Balcerowicz na prezydenta !!!
@tmr
12 czerwca o godz. 10:50
„Nie ma z kim rozmawiać? A może porozmawiać z rodzicami, a może z podatnikami (nie tymi ze sfery budżetowej)? To my utrzymujemy szkoły, to nasze dzieci spędzają z Wami połowę swojego dzieciństwa.”
Zgadzam się. Ja mogę pracować i 40 h. Lubię to, co robię, ale Karta Nauczyciela stoi na straży przywilejów tych, co niewiele robią, a wiecznie zrzędzą. Wiem, co mówię.
Gdzieś tam daleko w tle pałęta się uczeń – źle wychowany, krzykliwy, bezwzględnie egzekwujący swoje prawa.
a jeszcze niedawno sam byłem uczniem, więc dobrze pamiętam „pracę wychowawczą” niektórych nauczycieli. Nie byłem aniołkiem, chciałem mieć swoje zdanie, ale i mnie, i kolegów strzyżono równo z glebą.
To, jaki jestem, zawdzięczam tylko i wyłącznie rodzinie. Mimo traumy szkolnej chcę pracować z młodzieżą, bo ciągle liczę na to, że coś zmieni się na lepsze w tym chorym systemie.
Z młodym,i niestety, nikt nie rozmawia.
tez uwazam, ze ten tekst to prowokacja 🙂
Ocena pracy nauczyciela ma sens tylko wtedy, gdy kontraktowi i karciani sa traktowani jednakowo. Inaczej to zart. Nie moze byc swietych krow. O to powinni, m.inn. nauczyciele walczyc. O rowne traktowanie.
Dyskusja o Karcie Nauczyciela nie dotyczy jakości nauczania, ale oszczędności, czytaj: ekonomii. Sugerowanie, że uczniom będzie lepiej, jak nie będzie Karty, nie jest nawet tanią propagandą, ale bełkotem ekonomisty, który potrafi liczyć, ale nie wie, na czym polega praca w szkole. Autor zauważył – chwałą mu za to! – że etat etatowi nierówny, co raczej sugeruje, że należałoby popracować nad niektórymi zapisami w Karcie (np: inne pensum nauczycieli przedmiotów maturalnych, inne nauczycieli religii, woku, wfu itd., inne pensum nauczycieli przedmiotów obowiązkowych – inne przedmiotów fakultatywnych w odniesieniu do matury). Pomysł prosty, czytelny i uczciwy wobec zakresu pracy, tylko nikt się na to nie zgodzi, bo religia to u nas święta krowa, a wf to prawie wiodący przedmiot (!) MEN jest potwornie nieuczciwy wobec nauczycieli i – zdaje się – jest bardziej lojalny wobec sfrustrowanych rodziców i niewychowanych uczniów.
@Albert
12 czerwca o godz. 11:01
„(…) tez uważam, że nie sposób dyskutować o edukacji w kategoriach przedsiębiorstwa, mającego przynosić zyski.”
A dlaczego nie?
Zgadzam się z @corleone.
Ten edukacyjny kombinat to koszmarne przedsiębiorstwo wpompowywania kasy w coś, co daje coraz mierniejszy produkt. Przedsiębiorstwa nie istnieją tylko po to, by dawać zatrudnienie i sowicie wynagradzać pracowników. A tak to właśnie wygląda w „przedsiębiorstwie edukacji”.
Coraz częściej odnosi się wrażenie, że dla ucznia wygospodarowano w nim zaledwie ciasny kąt.
Jakość finalnego produktu świadczy o kondycji przedsiębiorstwa, a ten produkt z roku na rok staje się coraz gorszy.
Jeżeli nawet mówi się coś o zmianie programów na nowe (lepsze?!), to też w kontekście zarobków nauczycieli.
Najwyższy czas skończyć z tą hucpą. Związkowo – broniarzowa hipokryzja sięgnęła dna.
Przywileje dla nauczycieli (szczególnie wiejskich) były do przyjęcia po wojnie, kiedy brakowało nauczycieli i były nakazy pracy, a nie teraz.
Nie orientuję się, czy i dziś jeszcze nauczyciele nie otrzymują przypadkiem tzw. dodatku wiejskiego, mieszkając na wsi, często z niej pochodząc i pracę w szkole traktując jako odpoczynek od pola i obory.
Wpis Gospodarza wolałabym traktować jako prowokację.
@KONTRAKTOWY
Nadzieja umiera ostatnia – zatem trzymaj się, może coś się zmieni. Oby na lepsze.
Likwidacja Karty to idiotyzm, ale zmian należy zrobic dużó:
1. Nauczyciel kontraktowy nie może być smieciem – mianowanie nie powinno nadawać prawa świętej krowy.
2. pensum – powinno być zróżnicowane. Dlaczego bibliotekarz ma pracować 30h? nie może 36, wtedy łatwiej byłoby, np dopełnic komus etat w skali 1:2.
3. Dlaczego panie w poradniach, ośrodkach wychowawczych i domach kultury mają pracować na KN? czy one coś sprawdzają?
4. Samorządy powinny zagwarantować za pieniądze MEN-owskie pokoje do rozmowy z rodzicami, np w czasie dyrurów nauczycieli (1h w tygodniu, 2) ni wiem, ale rozmowy indywidualne, nie w spiętrzonym pokoju.
5. Zakres obowiązków powinien być przedstawiony przez MEN, zwłaszcza wykaz papierologii.
6. Konktrole kuratoriów oświaty względem samorządów – liczba oddziałów, liczba uczniów w klasie, liczba uczniów w grupie. Na W-F nie może być więcej niż 25 ćwiczących, na polskim może być 40.
7. Kontrola nad ruchem podręczników – jawność, informacje personalne
8. Informacje personalne o autorach arkuszy egzaminacyjnych.
9. Testy, matury powinny odbywać się pod koniec maja!
10. Nauczyciele powinni być zwolnieni z papierologii.
11. Lektury, powinno się publicznie wskazać osobę odpowiedzialna za polswolenie Grogowi i Zielonej Sowie wydawania lektur w sposób systemowo ogłupiający. (dziś uczniowie nie potrafią znaleźć dobrze cytatu)
„Gdyby nie Karta, wcisnęliby nam po 40 lekcji w tygodniu za połowę dotychczasowej pensji i jeszcze kazali po rękach z wdzięczności całować, bo przecież chętni do pracy w szkole leżą na półkach. Więc jak się nie podobają nowe warunki, to won. Dopóki tak będzie wyglądał dialog z nauczycielami, jestem za Kartą i kolegom po fachu doradzam podobną postawę.”
To, niestety, nieprowokacyjna prawda, panie i panowie. Dlatego choć jako polonista pracuję rzeczywiście dużo więcej niż przeciętny pracownik w Polsce – będę bronił KN. Bez niej będzie jeszcze gorzej po prostu.
@Los Adamos
12 czerwca o godz. 15:28
„bo religia to u nas święta krowa, a wf to prawie wiodący przedmiot (!)”
A już myślałem, że Cię polubię za te oczywiste, co prawda, propozycje, ale mnie tym wuefem porównanym z religią totalnie osłabiłeś!
Religia jest wrzodem na d…e szkoły i coraz głośniej się o tym mówi.
Ale co masz do wf-u? Zgadza się, że nie nosi się klasówek do domu, ale odpowiedzialność na lekcji jest ogromna. Poza tym to albo jesteś starą nauczycielką od młodszych, która zamiast wf – u bierze polski czy matmę, albo nie masz dzieci, albo nie lubiłeś wf – u. Te lekcje to dla miłośników świata wirtualnego często jedyna forma aktywności fizycznej. Nie powinny go jednak uczyć starsze przyciężkawe panie 60+.
A pensum może być większe. Lubię mieć lekcje, ale na razie bryndza się szykuje
@Erato
Pozdrawiam i dziękuję za zrozumienie.
@al
Zgadza się.
@Los Adamos
„MEN jest potwornie nieuczciwy wobec nauczycieli i ? zdaje się ? jest bardziej lojalny wobec sfrustrowanych rodziców i niewychowanych uczniów.”
Sfrustrowani rodzice i niewychowani uczniowie powiedzą dokładnie to samo i jeszcze o wiele więcej nie tylko o MEN, które jest daleko, ale o funkcjonariuszach państwowych szkoły, którzy wrzaskiem i wyzwiskami bronią swego „autorytetu”.
Ktoś, kto świadomie podejmuje decyzję pracy w zawodzie nauczyciela, doskonale wie, co go czeka. Sam był przecież uczniem.
Młody gniewny @KONTRAKTOWY pisze:
„jeszcze niedawno sam byłem uczniem, więc dobrze pamiętam ?pracę wychowawczą? niektórych nauczycieli. Nie byłem aniołkiem, chciałem mieć swoje zdanie, ale i mnie, i kolegów strzyżono równo z glebą.”
Jeśli zaś traktuje się uczniów jak dopust Boży, a rodziców jak roszczeniową plagę egipską – to doprawdy, nie rozumiem, po co było wybierać tak niewdzięczny zawód.
Można było zostać np. kustoszem lub bibliotekarką. Cisza, spokój, czytelników jak na lekarstwo. Trochę więcej przed maturą.
Znajoma mojej mamy, starsza pani ‚zintegrowana’ o uczniach nigdy nie mówi inaczej, niż ‚wściekłe bachory, a ich matki pieszczotliwie tytułuje ‚mamlami’:
– Jak tu jeszcze ten Dzień Matki przeżyć! Znów te wściekłe bachory i te mamle się poschodzą i jeszcze trzeba nad nimi skakać!
Pozdrawiam wszystkie sfrustrowane mamle i ich niewychowane bachory. I oczywiście, prof. Balcerowicza.
Konrtraktowy, podobnie jak Erato piszę: nie załamuj się, i na Twojej ulicy zaświeci słońce!
Sytuacja ze starszymi nauczycielami będzie się powielać w obliczu wydłużonego wieku emerytalnego. To co, że potrafią obsługiwać komputer, tablice multimedialne, ale zdrowie już nie takie, odporność nerwowa również. Młodzież jest bezlitosna, potrafi robić podśmichujki z belfra mającego problemy nie tylko z zaprowadzeniem dyscypliny w klasie. W czasach kompresji etatów wylatuje najmłodszy. Niestety. Szlag mnie trafia, gdy widzę kolegę, którego żegnaliśmy w czerwcu, a we wrześniu ten stypendysta ZUS-u nadal uczy, blokując miejsce młodym. A przecież oni szturmują szkoły. Dzisiaj w poznanskim serwisie oświatowym jest informacja, że, np. poszukuje pracy 102 polonistów, 94 anglistów, 146 specjalistów wychowania przedszkolnego, 134-nauczania początkowego, 64- wf. W Poznaniu od września będzie zmniejszona liczba szkół, nikt z władz nie poda ręki zredukowanym nauczycielom, nikt nie wykorzysta ich umiejętności. A można np. zmniejszyć liczebność klas, powołać pedagogów ulicznych, otworzyć zamykane świetlice dworcowe. Poszerza się margines biedy, niedostosowania społecznego wśród dzieci i młodzieży. Euro tego nie zakryje.
Wszyscy nienauczyciele-rodzice wypowiadający się na blogu są za likwidacją tego bastionu poprzedniego systemu. Co za barany bezrozumne. Żeby tak własnym dzieciom chcieć zaszkodzić. Bo wiadomo kto ucierpi na likwiacji KN, dzieci i młodzież.
A nauczyciele za uczniami są dlatego likwidacji przeciwni, co z komentarzy pod tym i innymi blogami gospodarza można wyczytać. Co za obrzydliwa moralnie argumentacja.
Dodatki wiejskie jak najbardziej obowiązują.
corleone, żona odmawia inerpretowania tekstów, ma dosyć jaj na żywo w szkole naszych dzieci. Tam też często się myli co do intencji nauczycieli. Żartów nie rozumie a za żart poważne słowa bierze, nie jest autorytetem w tej dziedzinie niestety.
@Ateńczyk
„będę bronił KN. Bez niej będzie jeszcze gorzej po prostu.”
Będzie gorzej nauczycielom, ale czy uczniom?
Szkoła jest po to, żeby uczyć, a nie na siłę utrzymywać armię nauczycieli, łatać im etaty, szkolić na kretyńskich kosztownych kursach lub rocznych ‚podyplomówkach (!)
W szkole mego dziecka wysłano na kurs kwalifikacyjny z oligofrenopedagogiki 6 pań – dwie ‚zintegrowane’, dwie matematyczki po jednej z podstawówki i z gimnazjum i podobnie polonistki. W podstawówce jest siedmioro dzieci wymagających takiej specjalistycznej pomocy. nie wiem, ile w gimnazjum. Są też trzy lub cztery panie, które już wcześniej takowe kwalifikacje posiadły.Trochę się orientuję, jak ten kurs wyglądał.
Panie jeździły na zmianę i wpisywały sobie obecność, albo z kolei zajęcia, które miały trwać 10 godz, trwały góra dwie. Jeszcze się tym na prawo i lewo chwaliły. Jakie są koszty takich pseudokursów – nie trzeba być ekonomistą, żeby obliczyć.
Rozumiem, że trzeba pracować z dzieckiem z deficytami, ale czy w takiej formie?
W klasie zdarzy się jedno, dwoje takich dzieci i pani będzie z nimi rysować szlaczki, a trzydziestka będzie siedzieć i się nudzić.
Stygmatyzacja takiego dziecka jest oczywista. Pozostałe dzieci widzą, że wykonuje ono inną pracę, że pani nad nim stoi, a później przychodzi dzieciak do domu i mówi:
– Mamo, a Jaś czy Małgosia to są głupi i pani musi ich specjalnie długo uczyć, a nas mało uczy, bo my umiemy.
Powinno się wypracowywać metody pracy z takimi dziećmi, ale nie kosztem pozostałych, bo wszyscy na tym tracą.
Szlag mnie trafia, jak na to patrzę. Jestem blisko ‚środowiska’, więc wiem, jak to wygląda, że o połowie nauczycieli na urlopach dla poratowania zdrowia przy robocie na budowie własnego domu nie wspomnę.
Ale chociaż młodzi zatrudnieni na zastępstwa, skorzystali.
Zestawienie wf z religią jest o tyle sensowne, że nauczyciele tych przedmiotów wykonują swoje zadania przede wszystkim na terenie szkoły. Ich odpowiedzialność w kontekście egzaminu maturalnego jest taka sama – czyli żadna. Odpowiedzialność za bezpieczeństwo jest zupełnie inną sprawą, zasadniczo problem ten pojawia się na szkolnych wycieczkach, gdzie opiekunami są nauczyciele różnych przedmiotów. Moja ironia w stosunku do tego przedmiotu wynika z obserwacji mojego środowiska szkolnego, w którym nauczyciel wf np: nigdy nie może być wychowawcą, bo nie zna całej klasy itd. itp. Chodzi mi przede wszystkim o to, że pensum powinno być zróżnicowane (gdy zostało to powiedziane u nas na radzie, najgłośniej protestowali nauczyciele wf). Co do Karty i wynagradzania nauczycieli. Z mojego doświadczenia wiem, że dodatki motywacyjne są przyznawane za dobre kontakty z dyrekcją, a nie za faktyczne osiągnięcia, w przypadku wprowadzenia oceny dorobku zawodowego zawsze będzie pojawiał się ułomny element ludzki, który da swojemu a innemu zabierze. Skąd w takim razie ktoś z organu prowadzącego ma wiedzieć, co dzieje się w szkole – który nauczyciel jest dobry, a który zły… oczywiste – informację przekaże dyrektor… no i kółko się zamyka. Dobra, to są sprawy z mojego podwórka. Rzecz w tym, że rozmowę o Karcie prowadzi się, gubiąc meritum sprawy – samorządy nie mają pieniędzy, naciskają na zmiany, żeby było taniej a nie lepiej, a gadanie, że nowy system (?!) wynagrodzi dobrych i sprawi, że szkoła będzie nowoczesna i „dla dzieci”, jest marchewką, która ma sprawić, że osły w to uwierzą… Podobno już trwają społeczne konsultacje nad konkretnymi zmianami – tylko ich ani widu, ani słychu. Finał będzie taki, jak w przypadku nowych podstaw programowych w liceach – liczba godzin na realizację zostanie upubliczniona w ostatnim momencie, znaczy: „se” pogadamy, a i tak zrobią, co będą chcieli.
Niezły komentarz do wypowiedzi Balcerowicza dał Śliwerski
http://sliwerski-pedagog.blogspot.com/2012/06/balcerowicz-musi-odejsc.html
„Odpowiedzialność za bezpieczeństwo jest zupełnie inną sprawą, zasadniczo problem ten pojawia się na szkolnych wycieczkach, gdzie opiekunami są nauczyciele różnych przedmiotów.”
Porównanie odpowiedzialności za bezpieczeństwo na wycieczkach z pracą nauczyciela wf – u zakrawa na kpinę.
Może zatem należy zlikwidować wf. Zlikwidowano muzykę i plastykę w liceach, teraz przyszła kolej na wf.
Tylko po co te sale gimnastyczne? Może na domy weselne je przerobić, a Orliki na monitorowane wysypiska śmieci.
Już lepiej by się Pan nie odzywał, skoro ma Pan tylko tyle do powiedzenia.
********************************************************
„Skąd w takim razie ktoś z organu prowadzącego ma wiedzieć, co dzieje się w szkole ? który nauczyciel jest dobry, a który zły? oczywiste ? informację przekaże dyrektor? no i kółko się zamyka.”
A może organ prowadzący wysłucha opinii rodziców i uczniów? A wyniki egzaminów i sprawdzianów? To chyba jest też jakąś miarą kompetencji nauczyciela.
********************************************************
Czytuję wpisy na innych blogach i odnoszę wrażenie, że tam piszą ludzie z innego świata. A tu, gdzie w większości wypowiada się ‚elita’ narodu panuje iście peerelowski zaduch. W przeważającej większości głosy rozsądku nie należą, niestety, do nauczycieli.
@Gosia
Prof. Śliwerski broni swoich, cóż w tym dziwnego.
Zarzucanie Balcerowiczowi ignorancji, wyszydzanie jego opinii bez podania rzeczowych kontrargumentów nie najlepiej świadczy o prof. Śliwerskim, a nie o Balcerowiczu. To, co pisze na blogu, to wielokrotnie przeżuta niestrawna populistyczna papka dla wiecznie sfrustrowanych nauczycieli:
„Nie wiedziałem, że ekonomista tak świetnie zna się na pedagogice szkolnej, a na dydaktyce w szczególności, że uzurpuje sobie prawo do rozstrzygania o tym, co szkodzi polskim uczniom. Moim zdaniem, polskim uczniom szkodzą tacy właśnie politycy, którzy mocą swojej ignorancji, choć z pełnym przekonaniem o posiadaniu kompetencji pedagogicznych (w końcu byli kiedyś uczniami, ich dzieci były lub są w szkołach, a i im się wydaje, że jak są profesorami ekonomii czy innej dyscypliny naukowej, z pominięciem rzecz jasna pedagogiki, to są fachowcami od kształcenia i wychowywania innych), wypowiadają się na temat edukacji młodych pokoleń. Proponuję, by o zarządzaniu polską gospodarką decydowali nauczyciele wychowania fizycznego, o służbie zdrowia – rolnicy, o rolnictwie fizycy, o energetyce jądrowej producenci jaj strusich itd.”
Czyli wara wszystkim od edukacji i jej problemów!
O szkole decydować powinni sami nauczyciele, a rodzice i uczniowie siedzieć, słuchać i milczeć. I co roku kupować drogie książki, bo jakaś pani miała takie widzimisię i basta.
http://wyborcza.pl/1,75968,11788953,Karta_nauczyciela_tylko_dla_nauczyciela.html
@Los Adamos
Mój wpis z 12 czerwca o godz. 22:46 był odpowiedzią na Twój post.
Moja refleksja po przeczytaniu artykułu z linka @Gosi:
„Proponuję, by o zarządzaniu polską gospodarką decydowali nauczyciele wychowania fizycznego, o służbie zdrowia ? rolnicy, o rolnictwie fizycy, o energetyce jądrowej producenci jaj strusich itd.?
Producentami strusich jaj bywają zazwyczaj strusie, chyba, że coś się w tej istotnej dla oświaty i edukacji kwestii zmieniło. Dla jaj, oczywiście.
Pozdrawiam producentów jaj. A tych ci u nas dostatek (producentów miałem na myśli, jak najbardziej)
No. cóż, zostałem przekonany.
Ja, corleone, najemnik GW, WP i MEN, rodzic roszczeniowy, nieuk, dzieckiem w kolebce będąc ze szłół przepędzony za brak rokowań, krypto-gekkon, troll blogowy, mówię: karta musi być!
Dla belfra karta to tak jak miś-przytulanka. Bez niej wokół dziki zachód, samosądy, grabież, wyzysk, sodoma i gomora.
Ale z drugiej strony to co w karcie, to takie nie do końca.
Kartoentuzjaści przyznają, że kontraktowanie i mianowanie – dobrze, ale żeby było trochę tak, jakby go nie było. Pensum musi być, ale też pensum inaczej, o poratowaniach ucichło.
To usuńmy z karty to, co wątpliwe i tego konsekwencje.
Zostawmy preambułę, ładnie brzmi i w niczym nie przeszkadza.
Na taki consensus nawet krwiożerczy Balcerowicz się zgodzi.
A karta będzie i nikt nauczyciela piłą nie będzie rżnął za progiem pokoju nauczycielskiego.
A reforma systemu będzie możliwa.
A dlaczego strusie nie miałyby decydować o jądrowej energii ?Czepiamy się, zeżre nas w końcu ta małostkowość, az wośficacie się steracie, steramy, za nic.
Znacie może link do strony ze skróconym opisem tego co jest w Karcie nauczyciela? Nie chce mi się czytać ustawy, a chciałbym wiedzieć z grubsza co tam właściwie jest.
Pozdrawiam
@Erato
12 czerwca o godz. 22:46
„Skąd w takim razie ktoś z organu prowadzącego ma wiedzieć, co dzieje się w szkole ? który nauczyciel jest dobry, a który zły? oczywiste? informację przekaże dyrektor? no i kółko się zamyka.”
He, he, jakbyś, Los, postawił bodaj budkę z hotdogami i zatrudnił dwóch ludzi do sprzedawania, to byś widział wszystko, co się dzieje, nawet, jakbyś na Malediwach leżał do góry brzuchem. Doskonale byś wiedział, który jest dobry, a który zły i w którym miejscu i zakresie.
No, nie, przepraszem, pewnie byś im Kartę założył, płaciłbyś im, czy by coś sprzedali, czy nie, czy by się opychali twoimi hotdogami na zapleczu, a kolejka by stała przed budką konkurencji po drugiej stronie ulicy. Co roku byś im dawał podwyżkę, bo nie jesteś krwiopijcą, a budki byś nie zlikwidował, nawet, gdyby droga, przy której stała, została przeniesiona i pod budką błąkałyby sie jedynie psy bezpańskie. A jakby się śmiertelnie znużyli siedzeniem w budce, zarządziłbyś im rok odpoczynku, jasne, płatnego, a zatrudniłbyś do budki dwóch następnych, którym byś też płacił.
I interes by się kręcił.
Tak, socjalizm, to najlepszy z możliwych porządków.
Ma tylko jedną drobną wadę; jest cudzożywny.
(Dla wyjaśnienia: to nie jest opowiastka o kasie, ale o zarządzaniu – jakby ktoś nie załapał)
„Czytuję wpisy na innych blogach i odnoszę wrażenie, że tam piszą ludzie z innego świata.”
No, ja bym powiedział, że ten „inny świat” to jest tutaj.
Świat wykreowny przez towarzystwo wzajemnej adoracji, hermetyczne, wyalienowane społecznie i mentalnie, nie rozumiejące świata zewnętrznego, co potęguje izolację.
Niestety, ten świat nie ogranicza się do przestrzeni wirtualnej, ale obejmuje wycinek świata realnego, i to niebagatelny, bo oddziałujący na młode pokolenie.
Jeszcze ciekawostka: bardzo interesujące pod kątem analizy psychologicznej są przypadki osób żyjących w obu tych światach jednocześnie: zatrudnione w tym samym czasie w systemie oświaty i poza nim.
z linka @Gosi:
„Proponuję, by o zarządzaniu polską gospodarką decydowali nauczyciele wychowania fizycznego”.
Może Pan Profesor miał na myśli nauczycieli historii?
@Michał
13 czerwca o godz. 10:52
Proponuje przeczytać całość, jak na ustawę nie jest to tak dużo.
A potem wyobraź sobie, że tego nie ma i co na tym straciliśmy.
Jako społeczeństwo, jako dzieci i młodzież i jako oświata (nie mylić z nauczycielstwem).
Dyskusja o Karcie nie jest debatą o nauczaniu i edukacji ale o zarządzaniu wynikiem inwestycji. Jest to bowiem społecznie fundowana inwestycja w ludzi, za pomocą pieniędzy. Oczywiście podmiotem inwestycji są młodzi ludzie i nasza przyszłość, a wykonawcy są jedynie jej przedmiotem. To wyjątkowo jaskrawy przypadek, w którym brak zdrowych zasad nieuchronnie prowadzi do zepsucia ludzi i straty pieniądza publicznego.
Jeśli ktoś uważa, że publiczne edukacja czy zdrowie mogą być skutecznie zarządzane inwestycyjnie przez wykonawców, to polecam jako resume podobnie dyletanckie (albo bezczelnie cyniczne) hasło ‚artystów’ czerpiących z publicznej kasy:
„kultura to nie towar”.
Można na to odpowiedzieć tylko jedno: skoro tak, to poproszę dla mnie bilet a dla was pracę za darmo, sprzedawanie za pieniądze nieistniejącego towaru to zwykłe oszustwo.
Identycznie jest w sprawie „karty”.
Dyskusja z wykonawcami-sabotażystami, uwłaszczonymi podstępem na nierzetelnym kontrakcie, uwłacza randze i powadze kompetentnego zarządzania.
Ale przecież nie o zarządzanie inwestycją tu chodzi, żadnej ze stron, trzymającej ciupasem pobraną naszą kasę.
– – –
PS Corleone, zdaje się że z Ciebie powoli opada managerski balanced scorecard edukacyjny wobec belferstwa publicznie powszechnego…hihi. Znam to uczucie, dont worry, to normalna ewolucja postawy apostoła, który błędnie rozpoznał uwarunkowania brzegowe dyskusji z małpą uzbrojoną w brzytwę, skradzioną z Twojej łazienki, zresztą…Pozdrawiam.
„No, nie, przepraszem, pewnie byś im Kartę założył, płaciłbyś im, czy by coś sprzedali, czy nie, czy by się opychali twoimi hotdogami na zapleczu, a kolejka by stała przed budką konkurencji po drugiej stronie ulicy. Co roku byś im dawał podwyżkę, bo nie jesteś krwiopijcą, a budki byś nie zlikwidował, nawet, gdyby droga, przy której stała, została przeniesiona i pod budką błąkałyby sie jedynie psy bezpańskie. A jakby się śmiertelnie znużyli siedzeniem w budce, zarządziłbyś im rok odpoczynku, jasne, płatnego, a zatrudniłbyś do budki dwóch następnych, którym byś też płacił.
I interes by się kręcił.”
A teraz to samo napisz lekarzom, policjantom i urzędnikom. I jakimiż to hotdogami obżerają się nauczyciele na zapleczu? Jak na razie to raczej przynoszą własne bułki do roboty, żeby mieć w co te parówki, co im dostarczyłeś, zapakować, zanim się zepsują.
Jak nie zgadzam się z wieloma punktami karty, to takiego idiotycznego biadolenia nie trawię, chociaz nie jestem nauczycielem.
Autor przyznaje Balcerowiczowi rację: sam stara się unikać pracy, skoro za nieróbstwo płacą tyle samo. Nauczycielom należy współczuć wyuczonej bezradności.
Emerytury, renty, urzędy i karty nauczyciela skończą się bankructwem państwa, co autor bloga ma oczywiście gdzieś. Wtedy cała sfera budżetowa straci dochody w jeden dzień, razem z emerytami i rencistami.
Erato ma zdecydowanie problem z wfem. Zatem – proponuję, żeby zająć się wszystkimi przedmiotami, a wf zostawić tak jak jest, gdyż odpowiedzialność nauczyciela na tym przedmiocie jest wyjątkowa (znaczy pensum 18-godzinne, bo większa odpowiedzialność, he he). Co do opinii o pracy nauczyciela. Rodzice i uczniowie mogą wyrażać swoje zdanie, powinni, ale zdaje się, że w ogromnej większości będzie ono stronnicze (czytaj: fajny nauczyciel – w domyśle: nic nie wymaga itd. itp.). Miernikiem może być EWD – co najwyżej – droga Erato, a nie wynik z egzaminów, bo on w sumie nic nie znaczy. I za chwilę powiesz pewnie, że na EWD pracują nauczyciele na korkach, a nie w szkole… szkoda gadać. Dawno zostały wyrobione narzędzia do pomiaru pracy nauczycieli, ale nie są one wykorzystywane – nie wiedzieć czemu. Nie trzeba zmieniać KN, żeby docenić wkład pracy matematyka, anglisty itd. No i znów są biedni nauczyciele wf-u, gdyż ich pracy nijak nie można zbadać EWD.
@Albert
13 czerwca o godz. 13:26
W budce z hotdogami chcesz zatrudniać nauczycieli i lekarzy?
Z takim biznes-planem nawet groszowego kredytu nie dostaniesz!
Proponuję edukacyjnie sąsiedni blog Tomasza Kasprowicza. 🙂
@Krzysztof Mazur
Po co ta demogagia? MOże zaczniemy (my podatnicy) płacić posłom, za realnie czas spędzony w sejmie, senatorom w senacie a policjantom na komisariacie. Budżet zaoszczędzi:) ku chwale ojczyzny. W ogóle to w szkołach powinni pracować sami stażyści (najtańsi) i żeby mieli po 40 h przy tablicy.
Weź sobie jeden dyżur na długie przewie w jakimś pospolitym gimnazjum…
W ogóle dyskusja o szkole z perpektywy warsawsko-gdańskiej albo ekonomicznej mija się z celem. Równie dobrze mogę powiedzieć, że produkcja plastikowych samochodów jest tańsza, a zamiast w domu można mieszkać pod mostem…
Tylko, że wszyscy okopali się w Okowach Św Trójcy, nawet nikomu nie chce się słuchać racjonalnych argumentów?.
Czy to wina samorządu, że MEN wymaga i nie daje finansów? Czy to wina nauczycieli, że Organy prowadzące wymagają a nie dają na głupi tusz w drukarce? Czy to wina nauczycie, że jeżeli są ambitni koszty muszą ponosić rodzice? A jeżeli podręczniki nowe, bo nowa podstawa to wiadomo: zboli rodzica, rodzic się wyżyje na nauczycielach…. błędne koło.
W pewnym sensie zgadzam się z gospodarzem, że nie ma z kim rozmawiać o Karcie Nauczyciela, dla gospodarza partnerem nie jest Balcerowicz bo nieczuły. Dobry, merytoryczny argument.
Podobnie jak lekarz który każe przestać pić i palić, nieczuły, nie rozumie człowieka, któremu palić i pić się chce. Dla mnie z kolei partnerem nie jest Broniarz, nie dlatego że taki czuły, tylko dlatego, że jego argumenty są fałszywe.
Ale głos zabrał profesor Śliwerski a z nim na pewno można dyskutować, to sobie pozwolę.
Profesor pisze: „Co proponuje się w zamian? Nic. Leszek Balcerowicz nie pisze o tym, czy władze państwowe powinny w jakimkolwiek zakresie troszczyć się o to, by w szkołach byli jak najlepsi nauczyciele, by wszystkim chciało się chcieć, by dzięki pozbawieniu ich dotychczasowych przywilejów, byli chętni do podnoszenia swoich kwalifikacji czy lepszego wykonywania zawodu? Co oferuje się w zamian?
NIC. NIC, czyli NIC. ”
Chyba Kononowicz inspirował pana Śliwerskiego.
To nie prawda, że nie proponuje w zamian nic, proponuje. Proponuje kodeks pracy zamiast.
Leszek Balcerowicz o wielu sprawach nie pisze, warto się odnosić do tego co pisze, a nie tego co nie pisze.
Profesor pisze: „Główna teza Leszka Balcerowicza została wytłuszczona w tytule wywiadu z nim w ?Rzeczpospolitej? brzmiąc: KARTA SZKODZI UCZNIOM.”
Nie, to nie prawda, tytuł nie on wymyślał.
Głowna teza artykułu brzmi, KN nic nie daje uczniom, a to dla nich jest szkoła stworzona, nie dla nauczycieli i nie nauczycielom ma służyć a uczniom.
Balcerowicz nie wypowiada się na temat uczenia, tylko przywilejów, nieuprawnionych, nieuzasadnionych ekonomicznie, nie dających żadnych korzyści tym którzy na szkołę w podatkach łożą.
Dalej pisze:”Nie bronię ustawy Karta nauczyciela. Bronię nauczycieli, którymi już bez ogródek manipuluje się od ponad 20 lat, nie dając im nic w zamian. Rzekome przywileje są im i tak odbierane”
Rzekome przywileje?
No to jak rzekome, to o co spór? Zrezygnować z przywilejów jak rzekome i po problemie.
Nie bronię Karty?
To mi dowcip przypomina jak lis z innymi zwierzętami grał w karty i kantował.
Niedźwiedź powiedział, że nie powie kto oszukuje, ale jak walnie w ten rudy pysk, to przestanie.
Pokrętna retoryka.
Profesor Śliwerski:”Tyle tylko, ze nawet jak zlikwidujemy Kartę i dodamy nauczycielom godzin pracy dydaktycznej, to i tak niewiele się zmieni, poza uzyskaniem przez rząd większych oszczędności”
Tyle tylko?
To mało?
Co to za stwierdzenie, „uzyskaniem przez rząd”?
To rząd ma jakąś kasę?
To Profesor nie wie, że to są oszczędności wszystkich obywateli płacących podatki?
I co rząd zrobi z tymi zaoszczędzonymi pieniędzmi?
Przepije?
W przeciwieństwie do profesora Balcerowicza który w sprawach edukacyjnych się nie wypowiada, zna granice swoich kompetencji, profesor Śliwerski na tematy ekonomiczne się wypowiada swobodnie.
„Innymi słowy, nie o uczniów chodzi w tej zmianie, ale o budżet państwa, o naprawę finansów publicznych kosztem nauczycieli i uczniów. Dlaczego L. Balcerowicz nie pisze o konieczności redukcji tysięcy zbytecznych urzędników, którzy są utrzymywani ze środków publicznych? ”
Znów, o tym co nie pisze?
Ma profesorowi znaleźć gdzie o tym pisze?
Oczywiście, że chodzi o budżet, ale dlaczego kosztem uczniów?
A co maja uczniowie do tego?
Znów za uczniami się chowamy w obronie swoich interesów?
Wstyd.
Czy odebranie przywilejów które są rzekome odbywa się kosztem nauczycieli?
Raczej kosztem reszty społeczeństwa nauczyciele te nieuprawnione przywileje uzyskali, w okolicznościach wiadomych.
Upodobnił się profesor Śliwerski do Broniarza, trudno dostrzec różnice w argumentacji.
Droga Erato, proponowana przez Ciebie kategoria „odpowiedzialności” w odniesieniu do pracy nauczycieli wf-u ma się nijak do zapisów prawnych, a zdaje mi się, że o nich rozmawiamy w kontekście KN. Czy odpowiedzialność nauczyciela wf-u jest większa niż odpowiedzialność anglisty, który jedzie na zieloną szkołę i opiekuje się uczniami przez 24 godziny? A co z odpowiedzialnością chemika, który pokazuje uczniom eksperymenty z użyciem kwasu solnego? A co z odpowiedzialnością pana, który pracując w szkole, odśnieża wejście, żeby się nikt nie przewrócił? Chyba jednak „odpowiedzialność” jest elementem niemierzalnym, że tak powiem. Co do statusu wf-u w szkole. Nie podejmowałem tego tematu, więc nie wiem, czemu mają służyć te złośliwości o orlikach itd. Przedmiot o tyle specyficzny, że – jak ktoś słusznie zauważył – nie podlega on weryfikacji przez EWD, zatem trudno go traktować w podobny sposób, co np: matematykę, angielski itd. Co do oceny pracy nauczyciela przez środowisko uczniowskie/rodziców – wierz mi, jestem jak najbardziej „za”, ale sformułowanie takiej ocena wiązałoby się z tym, że rodzice musieliby się trochę znać na tym, co się dzieje w szkole (wymagania, standardy, cele operacyjne i inne, średnie wyniki, typowe wyniki itd itp.). Oczywiście tacy rodzice się trafiają, na szczęście, ale – stanowią oni zdecydowaną mniejszość. Uwagi typu: „pani za dużo wymaga”, „pan za szybko dyktuje” są, co tu dużo mówić, quasi-recenzją pracy nauczyciela. Ktoś wprowadził wcześniej metaforykę kulinarną – w tym kontekście można by powiedzieć tak: „panie, przez całe życie jadłem hot-doga z serdelkiem – z parówką nie kupię, bo nie” – zatem, żeby ocenić wartość hot-doga trzeba się trochę jednak znać na kulinariach. Oczywiście można patrzeć na szkołę w kategoriach ekonomicznych (podaż – popyt, klient – producent), tylko że w przypadku procesu edukacyjnego łańcuch zależności jest bardziej złożony – kto jest konsumentem? dziecko? rodzic? społeczeństwo? państwo?
Mam wrazenie, ze przeczytalem blog pogrobowca Leppera. Jest to tak populistyczny tekst, ze trudno go skomentowac. Balcerowicz stracil wszelka wrazliwosc na nauczyciela, pardon – czlowieka. Moze nauczyciele juz masowo popelniaja samobojstwa? Niezle by to brzmialo.
Prosze potwierdzic, ze ten tekst to jedynie prymitywna prowokacja.
/Balcerowicz dalej będzie zachęcał do sprowadzenia plag egipskich na nauczycieli/
/nieczuły Balcerowicz, który nie zawahałby się ani chwili, gdyby trzeba było nauczycielom wbić nóż w serce i jeszcze przekręcić nim parę razy, aby bardziej bolało/
Te dwa zdania są jawnym nawoływaniem do nienawiści. Czy osoba, która na własnym blogu nawołuje do nienawiści, powinna uczyć etyki?
Widział Pan Balcerowicza z nożem i co to właściwie mają znaczyć /plagi egipskie/?
Chciałby Pan, żeby ktoś po takich /wiadomościach/ medialnych dokonał jakiegoś ataku na strasznego Balcerowicza?
Balcerowicz nie chce przekonać nauczycieli, tylko polityków i społeczeństwo. Nauczyciele pozostaną /nieprzekonani/, bo taki mają interes krótkoterminowy. Nie zmieni to jednak faktu, że państwa nie stać na utrzymanie bezrobocia ukrytego w oświacie.
@Henri
„Zatem ? proponuję, żeby zająć się wszystkimi przedmiotami, a wf zostawić tak jak jest, gdyż odpowiedzialność nauczyciela na tym przedmiocie jest wyjątkowa (znaczy pensum 18-godzinne, bo większa odpowiedzialność, he he)
Raczej jesteś nauczycielem, a nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.
A poza tym co wam, nauczycielom, tak przeszkadza wf? Własnych dzieci nie macie czy załatwiacie im zwolnienia na semestr?
********************************************************
„Rodzice i uczniowie mogą wyrażać swoje zdanie, powinni, ale zdaje się, że w ogromnej większości będzie ono stronnicze (czytaj: fajny nauczyciel ? w domyśle: nic nie wymaga itd. itp.). Miernikiem może być EWD ? co najwyżej ? droga Erato, a nie wynik z egzaminów, bo on w sumie nic nie znaczy.
Oj, Henri, Henri…
Za jakich tępaków musisz mieć rodziców, skoro uważasz, że oni uważają za dobrego nauczyciela tego, który nic nie wymaga.
Nie mam bladego pojęcia, czym jest groźnie brzmiące EWD. Czekam, aż ktoś z oświeconych i mnie łaskawie oświecić raczy.
„I za chwilę powiesz pewnie, że na EWD pracują nauczyciele na korkach, a nie w szkole?.”
@Henri, jak większość nauczycieli, doskonale potrafisz prześwietlać proste umysły maluczkich.
Wszak często nawet poeta nie wie, co naprawdę miał na myśli, ale nauczyciel czuwa i poecie wytłumaczy. Bo on wie zawsze, wszędzie, na każdym miejscu i o każdej dobie…
********************************************************
„Można być nauczycielem i można nie mieć klasy.”
(S. Kuligowski)
Jako że jednym z uczestników debaty w GW będzie BYŁY wiceburmistrz Jarocina – pan Robert Kaźmierczak, powiem ciekawą rzecz:
otóż gdy pan Kaźmierczak był wiceburmistrzem Jarocina, to prawie wszystkie podstawowe szkoły publiczne przekształcono w placówki niepubliczne, a w takich Karta nauczyciela nie obowiązuje. Dziwne to poparcie pana Kaźmierczaka dla Karty nauczyciela.
Pozdrawiam z Jarocina 🙂
PS. Mnie nikt nie musi przekonywać do likwidacji Karty nauczyciela – jestem za!!!
Do autora-zasada fair play obowiazuje tatze dziennikarza-Balcerowicz nie krytykuje poloniste,bo sie na tym niezna,ale pan naturalnie wie wszystko o ekonomii:czyli nic!!!Podstawowa przyczyna braku innowacyjnosci Polakow jest niski poziom szkolnictwa!! Polityka 30/2008:w 2007 Polacy zglosili 102 miedzynarodowe patenty,a Niemcy 180.000!!!!Kazda zmiana ,nawet najglupsza jest lepsza niz stan obecny!!!
W Chicagowie „organ założycielski” powiedział, że wydłuży nauczycielom czas pracy. Dla zachęty zaoferował niewielkie podwyżki dla nauczycieli plus solidne dotacje/zastrzyki finansowe dla szkół. Związki zawodowe się wypięły,- bardzo niewiele szkół podpisało umowy i jeszcze mniej nauczycieli. Miasto (bo tu burmistrz jest szefem szefa edukacji) mówi, że czas wydłuży. Związek zawodowy zrzeszający chyba wszystkich nauczycieli właśnie zapytał swoich członków (zgodnie ze statutem) czy udzielają mu pełnomocnictwa do ogłoszenia strajku. 90% członków powiedziało „tak”. Żądają podwyżki proporcjonalnej do wydłużenia czasu pracy plus gwarancji corocznych podwyżek – na negocjacyjną osłodę. Ostatni strajk odbył sie w 1987 roku i trwał 19 dni.
Przecież tu chodzi o pieniądze.
Gminy nie dają rady z finansowaniem szkół. Ratunkiem jest likwidacja KN. Gdy runie, zwiększą pensum, zmniejszą zarobki nauczycieli, zagonią w końcu ich do roboty. Będą przyjmowali tylko takich, którzy będa realizowali politykę gmin.
Jest pewne niebezpieczeństwo. Gminy w których rządzą mniejszości narodowe będą na uroczystościach śpiewały hymn ukraiński lub niemiecki. Pobożny wójt wprowadzi dodatkowe lekcje religii itp
Rząd robi co może aby ułagodzić samorządowców. Wprowadzono godziny karciane (obcięto godziny do dyspozycji dyrektora – już zaoszczędzono trochę pieniędzy), ustawę o pomocy psychologiczno-pedagogicznej (kolejne oszczędności).
Czy w prasie nalatuje się na chorą służbę zdrowia? Czy są częste artykuły o emeryturach rolniczych? Po prostu gminy nie są tym zainteresowane. Tym niech się rząd martwi.
A dobro dziecka? I jedni i drudzy wykorzystują to do manewrowania opinią publiczną. Bardzo łatwo nastawili społeczeństwo przeciwko nauczycielom. Teraz już nie będzie strajków, masowych protestów. Wszyscy wiedzą, że zawód jest be, a pracownicy to obiboki.
Luap 13 czerwca o godz. 18:42
„Podstawowa przyczyna braku innowacyjnosci Polakow jest niski poziom szkolnictwa!!”
Podstwową przyczyną krzyków Luapa jest całkowita nieznajomość tematu. Jestem Polakiem wykształconym w Polsce, który nie ma ani jednego „polskiego patentu”. A zagraniczne i owszem. Za moje patenty, od zapewnienia mi odpowiednio wyposażonego miejsca pracy oraz tematu aż po zapłacenia za formalności prawno-redakcyjne zapłacili moi zagraniczni pracodawcy. Ja się nie mogę nachwalić mojego polskiego wykształcenia.
Jak Polacy będą dalej wybierać sobie „przywódców”, którzy zamieniają polską gospodarkę w innowacyjną pustynię popierając nisko-innowacyjne centra usług biurowych i fabryki składające cudze projekty do kupy to „wysoki poziom szkolnictwa” tylko przyspieszy emigrację.
Erato, dziwnie prowadzisz polemikę, nie odnosząc się do konkretnych tez i argumentów. Co do oceny pracy nauczyciela – skąd to wiem? – z pracy, z kontaktów z rodzicami i uczniami. W przeciwieństwie do Ciebie, droga Erato, pracuję w szkole, więc z rozmaitymi sytuacjami spotykam się każdego dnia. Nie wiesz Erato, czym jest „groźnie brzmiące” EWD? To poszukaj, sprawdź, a wtedy będziesz rozumieć argument. Wf – temat drażliwy, bardziej niż religia zdaje się. Mi nie przeszkadza wf, nic nie mam do nauczycieli tego przedmiotu (tak jak do nauczycieli woku, po, religii), ale myśląc o reformowani KN, być może warto byłoby się zastanowić nad zróżnicowaniem pensum. Autor głównego postu wyjaśnił ten problem na przykładzie etyki i polskiego.
http://wyborcza.pl/1,75968,11918546,Swiat_wedlug_profesora_Balcerowicza.html
– komentarz pani prof. Środy.
@KONTRAKTOWY
„Cóż bowiem będą robić na emeryturze stare panny ??? Seriale oglądać? Na wycieczki parafialne jeździć?”
Rozumiem twoją frustrację, masz pewnie dużo racji, ale… brrr, aż mnie ciarki przeszły. Nie chciałabym powierzać wychowania moich dzieci ludziom, którzy się wypowiadają w takim stylu.
Poniżej przytaczam obszerny fragment „Paktu dla edukacji” (dokument opublikowany przez ZNP ws. propozycji dla polityki oświatowej państwa) dotyczący Karty Nauczyciela :
„Obowiązująca pragmatyka zawodowa nauczycieli (ustawa Karta Nauczyciela) jest przedmiotem krytyki, jako regulacja przestarzała (wielokrotnie nowelizowana), utrudniająca prowadzenie racjonalnej polityki kadrowej. Trzeba jednak pamiętać, że ustawa ta ma też wielu zwolenników, gdyż gwarantuje porównywalne warunki pracy dla całego stanu nauczycielskiego .
W marcu 2010 r. w Ministerstwie Edukacji Narodowej rozpoczął prace Zespół opiniodawczo-doradczy do spraw statusu zawodowego nauczycieli. Zadaniem Zespołu jest przygotowanie propozycji założeń dokumentu dotyczącego statusu zawodowego nauczycieli. Jest on miejscem wielostronnego dialogu społecznego. Dzięki niemu wszystkie zainteresowane strony: rządowa, związkowa i pracodawcza oraz reprezentanci różnych organizacji i instytucji edukacyjnych, czy samorządowych mają możliwość wymiany poglądów, merytorycznej dyskusji oraz wspólnego poszukiwania odpowiedzi na trudne pytania. Duży niepokój środowiska nauczycielskiego, w tym organizacji związkowych, wzbudziły propozycje strony rządowej i samorządowej zmierzające do ograniczenia praw pracowniczych nauczycieli i demontażu systemu edukacji w Polsce. Za tymi działaniami nie stoi troska o jakość edukacji. Celem samorządów, czego ich przedstawiciele nie kryją, są oszczędności i redukcja wydatków związanych z prowadzeniem publicznych placówek oświatowych. Obserwujemy wzmożoną aktywność samorządów wymierzoną przeciwko nauczycielom, prowadzącą de facto do obniżenia rangi zawodu nauczyciela i pozbawienia go niezależności i poczucia bezpieczeństwa w zawodzie. Negatywne konsekwencje każdej nieprzemyślanej zmiany statusu zawodowego pracowników szkół odczują nie ich inspiratorzy, ale uczniowie. Koniunkturalizm projektodawców zmian może w przyszłości doprowadzić do obniżenia jakości edukacji i zatrzymać wzrost poziomu wiedzy i umiejętności, jaki wśród polskich uczniów odnotowuje w ostatnich latach międzynarodowe badanie PISA.
Ranga społeczna zawodu nauczyciela i wiążąca się z tym jakość kształcenia jest zbyt ważną sprawą, by podejmować kluczowe decyzje tylko na podstawie rachunku ekonomicznego. Szansą na przedstawienie rzetelnego obrazu pracy nauczyciela będzie wiedza uzyskana z rozpoczętego przez Instytut Badań Edukacyjnych badania czasu i warunków pracy nauczycieli. Jest to pierwsze w Polsce kompleksowe badanie tej problematyki, prowadzone z inicjatywy Związku Nauczycielstwa Polskiego .
Przepisy ustawy Karta Nauczyciela niewątpliwie należy dostosowywać do zmieniających się warunków, jednak nie można rezygnować z zawartych w nich szczególnych regulacji, wynikających ze specyfiki zawodu nauczycielskiego. Oświata i jej pracownicy ? także ci zatrudnieni w szkołach i placówkach niepublicznych ? potrzebują gwarancji stabilizacji zawodowej. Dlatego to Państwo, na szczeblu centralnym, powinno regulować status zawodowy nauczycieli. Nie powinien on zależeć od organu prowadzącego, od zapatrywań i systemu gradacji priorytetów lokalnych samorządów.
Jednocześnie należy mieć na uwadze, że w dobie niżu demograficznego, powodującego zmniejszenie średniej liczby uczniów (w roku 1990 do szkół uczęszczało 7,5 mln uczniów, obecnie jest ich o 25 proc. mniej), samorządy szukając oszczędności podejmują liczne decyzje o likwidacji i przekształcaniu szkół i placówek oświatowych. Decyzje te skutkują zmniejszeniem stanu zatrudnienia nauczycieli. Likwidowanie etatów nauczycielskich, wydawanie dyspozycji o niezatrudnianiu nowych nauczycieli, czy też wprowadzanie zakazu ponownego zatrudniania nauczycieli mających prawo do emerytury to, niestety, częste obecnie praktyki stosowane przez organy prowadzące. Ponadto, wejście w życie nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego w szkołach ponadgimnazjalnych w roku szkolnym 2012/2013, a także wprowadzane właśnie zmiany w szkolnictwie zawodowym, mogą stanowić kolejny element prowadzący do spadku liczby zatrudnionych nauczycieli. Ta niekorzystna tendencja stanowi, zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego, argument do tworzenia rozwiązań prawnych umożliwiających wykorzystanie kwalifikacji zawodowych nauczycieli w pełniejszym niż obecnie zakresie”.
‚Nie orientuję się, czy i dziś jeszcze nauczyciele nie otrzymują przypadkiem tzw. dodatku wiejskiego, mieszkając na wsi, często z niej pochodząc i pracę w szkole traktując jako odpoczynek od pola i obory.’
Problem jest od wielu lat ten sam. Nauczycieli na wsi nie ma!!! Wiekszosc jest sprowadzana z miasta. Wsie nie wygenerowaly swojej kadry. Miala i jest to zacheta do podejmowania pracy w szkolach wiejskich. Czesto wiaze sie z mieszkaniem na wsi co mimo uplywu lat, kapitalizmu, industrializacji itd dalej nie jest wielkim komfortem.
Chyba wcięło moje dwa wpisy, nieśmiało przypominające pozycję polskiej edukacji wśród krajów OECD w odbiciu zwierciadełka testów PISA.
Jest oczywiście taka możliwość, że wszystkie prace polskich uczniów (a może i chińskich też?) były im podytkowane przez oszukujących broniarzy, makiawelicznie planujacych użycie sfałszowanych wyników testów PISA do obrony KN (oraz jej chińskiego odpowiednika). W końcu plagiaryzm jest plagą w Polsce a może i nawet większą w Chinach.
Ale jeżeli nie doszło do takich przestępstw, to polska edukacja osiąga takie same rezultaty co 3 razy bogatsze (GDP PPP) kraje takie jak Norwegia czy USA, już nie mówiąc o Luksemburgu. Ze wszystkich krajów tylko w Szanghaju lepiej wydawano forsę. Polska – sądząc po wynikach PISA umiała wskoczyć na drugie miejsce jeśli chodzi o wyniki sprawdzianu z czytania jako funcji dochodu na głowę mieszkańca.
Zawężając się zaś tylko do wyników czytania w szkole podstawowej jako funkcji wydatków na ucznia,- na porównywalnym z polskimi wynikami poziomie tylko Tajwańczycy są oszczędniejsi.
http://www.pisa.oecd.org/dataoecd/50/9/49685503.pdf
Znowu zgodnie z danymi testów PISA, polska szkoła uczy czytania bardzo podobnie jak robi to szkoła szwajcarska, niemiecka czy amerykańska. Porównajmy czynniki materialne:
kraj, GDP PPP $, stosunek płacy nauczyciela do GDP, wydatki na ucznia w szkole podstawowej $, wynik PISA w czytaniu
Szwajcaria, 42k, 1.58, 104k, 501
Niemcy, 35k, 1.69, 63k, 497
USA, 46k, 1.00, 106k, 500
Polska, 16k, 0.96, 40k, 500
Ja bym się cieszył a nie martwił.
http://www.pisa.oecd.org/dataoecd/33/16/50328990.pdf
Niewątpliwie dokument strzelisty (we własną stopę) ZNP stanowi ważki:
„…argument do tworzenia rozwiązań prawnych umożliwiających wykorzystanie kwalifikacji zawodowych nauczycieli w pełniejszym niż obecnie zakresie…”.
W konsekwencji jego wagi i jakości argumentacji oraz ilości zawartych w nim inwektyw, następne i ostatnie zdanie manifestu powinien dopisać dyrektor tego cyrku, czyli płatnik:
„…należy więc natychmiast umożliwić jak najszerszym grupom członków i sympatyków ZNP jak najszerszy dostęp do szerokiej oferty rynku pracy edukacyjnej, uwalniając ich od skostniałych ram zatrudnienia publicznego…”
Tak, szkoła ZNP nie powinna iść w las, tylko na wolny rynek – pracy. I to będzie jedyna edukacja warta dyskusji z ZNP.
PS Janku, mam w posiadaniu jeszcze ciekawsze dokumenty źródłowe biura politycznego komitetu powiatowego PZPR z lat 65-67, z których stylistyki i dialektyki czerpie ZNP.
Chcesz, poprosimy Gospodarza by opublikował, kilometry czytania, a ile uciechy! 😉
@RfR
„Wsie nie wygenerowaly swojej kadry.”
Nawet nie wiesz, jak się mylisz.
Dojeżdżam do pracy z 20 – tysięcznego miasteczka do wiejskiego urzędu. 70% nauczycieli pracujących w zespole szkół to miejscowy narybek porolniczy lub ‚miastowe’ żony rolników (przeważnie te starsze).
Dodatek wiejski otrzymywali moi rodzice, którzy swą ‚karierę’ zaczynali na wsi. Opłacano im też mieszkanie.
Ale że ten socjalistyczny przeżytek funkcjonuje do dziś, to kolejna kpina ze zdrowego rozsądku nabijanego w butelkę społeczeństwa.
Idąc tym tropem, również powinnam otrzymywać taki dodatek, bowiem dojeżdżam do pracy na wsi…Albo choćby jakiś bon na paliwo…
Za każdym razem, gdy neokon Balcerowicz usiłuje mnie przekonać do działania w jego mniemaniu korzystnego, postępuję odwrotnie. I dobrze na tym wychodzę.
@janek
13 czerwca o godz. 23:07
Janku, znam ten tekst w całości.
Wystarczyło przytoczyć krótszy fragment dla ilustracji.
Jest to swoisty przykład „dadaizmu retorycznego”, zestaw dowolnie wymieszanych faktów, argumentów i interpretacji co pewien czas podsumowanych ortodoksyjnymi wnioskami pojawiającymi się „deux ex machina”.
Taką techniką można rozprawić się z teorią o kulistości ziemi, większością praw fizycznych a udowodnić każdą tezę mając do dyspozycji dowolny fakt.
Na urągowisko zakrawa tytuł tego „dokumentu”: ani to pakt (bo kogo z kim?) ani dla (na pewno nie oświaty) ani z oświatą wiele wspólnego nie ma, choć słowo „oświata” pada gęsto, pewnie w przeświadczeniu, że to konieczne, aby czytelnikowi przypomnieć o czym się tu „paktuje”.
(No, chyba, że pan Broniarz poczuwa się za niejakim Ludwikiem, z zawodu królem: „Oświata to ja”)
Odniosę się do jednego zapisu, bo dotyczy aspektu rzadziej poruszanego:
„Przepisy ustawy Karta Nauczyciela niewątpliwie należy dostosowywać do zmieniających się warunków, jednak nie można rezygnować z zawartych w nich szczególnych regulacji, wynikających ze specyfiki zawodu nauczycielskiego.”
(przy okazji polecam analizę logiczną cytowanego zdania)
Ale w temacie: Z punktu widzenia legislacyjno-prawnego korzystne jest redukowanie zapisów szczegółowych w randze ustawy (redukcja prawa partykularnego), na rzecz rozwiązań uniwersalnych. Tutaj: specyfikę pewnych zawodów uwzględnić w kodeksie pracy (oczywiście w postaci zasad a nie wyjątków przedmiotowych). Takie działania istnieją, np. wprowadzona już parę lat temu możliwość rozliczenia czasu pracy w cyklu czteromiesięcznym – przy zachowaniu określonych warunków. W wielu miejscach pracy charakteryzującą się sezonowością okazało się to bardzo przydatne. (można było w zamian uchwalić np. 20 Kart Zawodów Poszczególnych).
Ja wiem, pamiętam, że nauczyciel jest zawodem szczególnym.
Właścieie każdy zawód jest szczególny, ale niektóry: szczególniejszy
Bo cztery nogi dobrze, dwie nogi źle (albo lepiej) a pies, czyli kot i na Tym polega fakt, że karta musi być.
w czym problem?
13 czerwca o godz. 19:18
10/10
Wszystkim tym, którzy tak wychwalają nowe pomysły Balcerowicza (nie profesora- jest tylko doktorem habilitowanym), oraz bezgraniczną mądrość samorządowców, przytoczę tylko jeden przyklad.
W pewnym miasteczku na północnym zachodzie Polski, Waadza samorządowa kilka dni temu w swej bezgranicznej dbałości o dzieci zadecydowała o nieutworzeniu klasy integracyjnej, argumentując tym, że dzieci niepełnosprawnych jest tylko troje i nie ma potrzeby zatrudniania dodatkowego nauczyciela do klasy.
Nie muszę dodawać, że rodzice owych dzieci lekko się wk… ups. zdenerwowali. Uprosili najważniejszą Waadzę w postaci – burmistrza, sekretarz gminy i kierownika oświaty o audiencję. O dziwo Waadza tak kochająca dobro dzieci zgodziła się na spotkanie z rodzicami. I co z tego wynikło?
A no to, że po argumentach rodziców (rzeczowych), waadza stwierdziła, że to wredni dyrektorzy ustalają plan organizacyjny i waadza no cóż, nie poradzi.
Rodzice nie ustępowali i po stwierdzeniu, że zrobią raban na całą Polskę (sprowadzą wszystkie media – TVN itp.) Waadza stwierdziła, że istnieje możliwość utworzenia takiej klasy, ale bezczelnie zaczęła szantażować rodziców, aby podpisali cyrograf, że nie wystąpią w żadnych okolicznościach o nauczanie indywidualne dla swych swych dzieci. Rodzice wobec szantażu kazali „spadać wadzy na drzewo” i wrócili do wersji z tVN.
jednocześnie zaproponowali waadzy, aby osobiście obejrzeli takie zajęcia i co robią nauczyciele – główny i wspomagający. W czasie tej dyskusji wyszła również totalna porażająca ignorancja waadzy ponieważ kiedy rodzice uświadomili samorządowym ignorantom „co i jak” to waadza w postaci sekretarz gminy powiedziała iż do tej pory sądziła, że rola nauczyciela wspomagającego to tylko wyprowadzenie dzieci np. do toalety – (hahahahahaha). To tylko jeden przykład. Następny – przedmioty takie jak, technika – łączone w różnych poziomach np. klasa 4 i 5 razem, ten wynalazek funkcjonuje już od roku.
Kolejny kwiatek – zajęcia WF, grupy uczniów na maksa, był w ramach wf basen, ale już nie ma, ponieważ na basenie grupa tylko do 15 uczniów i żaden nauczyciel głowy nie położy tylko dlatego bo gmina oszczędza. A na co oszczędza??? a na przykład na podwyżkę dla skarbnik gminy tylko o skromne 2800 zł, pewnie na waciki biedna nie miała. O klasach, które liczyły ok.20 uczniów można zapomnieć, waadza wydała dekret iż klasy nie mogą liczyć mniej niż 26 uczniów (w praktyce ok. 30) i tak dwie nauczycielki w poziomie na bruk.
Tak będzie wyglądała szkoła jeśli przejdą pomysły różnych Gekkonów, Parkerów i doktora hab. Balcerka
wku.rzony belfer
A jaki ma związek opisywana sytuacja z likwidacją Karty Nauczyciela?
Przecież opisywana sytuacja miała miejsce pod rządami pierwszej ustawy Stanu Wojennego.
Trzeba ją zlikwidować, żeby wku.rzonych belfrów móc z pracy zwolnić, bo z taką zdolnością do logicznego myślenia nie powinni pracować z uczniami.
Dokładnie tak.
Mnóstwo ludzi sądzi, że nauczyciele bronią tylko siebie.
Otóż nie.
Jeśli się da wolna rękę organom prowadzącym, będziemy mieć klasy po 30-35 osób (u mnie już takie, w gimnazjum są), mnóstwo lekcji na tydzień. Efekt – spadek jakości nauczania. Dlaczego? Ilość uczniów w klasie, zmęczenie nauczycieli, mniej ćwiczeń, prac, egzaminów próbnych itd.
Plus ziąb i ciemności w zimie, bo gmina oszczędza… Ludzie – obudźcie się! To nie nauczyciele stoją na przeszkodzie dobrej nauce. Zazwyczaj są to gminy i powiaty, których obchodzi tylko jedno: ciąć, ciąć, ciąć…
@ wku.rzony belfer, 14 czerwca o godz. 19:55
Samorząd polega na tym, że o wydatkach decyduje wybrany przez Ciebie samorząd.
Ty masz na sobie odpowiedzialność, kogo wybrałeś i jak on działa.
Głupi czy pazerny samorząd reprezentuje w pełni głupich i pazernych wyborców.
Nic z tego, co piszesz nie ma związku ani z Balcerowiczem, ani z żadnymi „pomysłami”, ponieważ prof. Balcerowicz wyraża wiedzę, a nie pomysły.
Akurat w szkole to powinno być zrozumiałe, ale szkoła publiczna siedliskiem ani wiedzy ani rozumu nie jest, lecz siedliskiem skomunizowanej skamieliny uwłaszczonej na cudzym groszu.
Co więcej, profesorem Balcerowicz jest w rzeczywistości (to stanowisko na SGH), a jak się zdaje Ty belfrem z łaski ignorancji, skoro nie wiesz ani co piszesz, ani na czym polega demokracja w której żyjesz i nie rozumiesz czym wiedza różni się od „pomysłów”.
Pomimo, że właśnie ta wiedza Balcerowicza sprawiła, że możesz wypisywać bzdury na kompie i w necie a nie palcem w toalecie, na co jedynie byłoby cię stać za czasów katastrofy i bankructwa komuny ekonomicznej, którą Balcerowicz przerwał.
Tyle o obskurantyźmie.
WRON chyba nie przypuszczała, że przewiązanie do systemu jakie chciała zdobyć tym jawnie niesprawiedliwym aktem prawnym przetrwa jego upadek.
Czy Szanowny Moderator wystraszył się nazwiska (zupełnie jest pospolite i nieznaczące), że wstawia wpisy jako anonimowe? A może to jakiś problem techniczny (tylko jaki?), że nazwisko nie przeszło.
Prawda jest taka, że większość Was dyskutuje o czymś, o czym nie ma pojęcia lub ma pojęcie bardzo blade.
Z równą wprawą i równą fachowością możemy porozmawiać o specyficznych zachowaniach muszki owocówki na Nowej Zelandii w warunkach burzowych… Większość wypowiadających się ma podobną wiedzę na temat szkoły oraz działań gmin i powiatów w edukacji.
Cóż – każdy Polak uważa, że zna się na piłce nożnej, edukacji i chorobach. I wygaduje tysiące bzdur. Jeszcze raz zapraszam na jeden dzień do pracy w gimnazjum. Od razu zmienicie zdanie i będziecie się dziwić, dlaczego nie mamy takich warunków płacowych i emerytalnych jak górnicy…
@Ateńczyk
W końcu jakiś głos rozsądku.
Od czau do czasu przedstawiam w klasie problem, który mają rozwiązać grupowo. Najczęściej odpowiadają błędnie. Osoby mające charyzmę i cechy przywódcze, nie słuchają osób, które rozumieją problem i wiedzą jak go rozwiązać.
Już na etapie szkolnym wygrywa marazm i „przepychanka słowna”
Szkoła obnaża się belferskim kretynizmem w kupie, jeden po drugim.
Jeden pracuje w kopalni, dlatego wie co mówi na lekcji.
Drugi pracuje z grupą, nie umiejąc rozpoznać przywództwa w rozumie.
Każdy wie, co rozumie, czyli tyle, aby napisać co popadnie, ale zawsze przeciw komuś innemu.
Nie umieją słuchać siebie, tym bardziej czytać…
Więc uczą innych, nie umiejąc siebie.
PS Do kopalni oraz do pracy (!) z grupą zapraszam po nauki, w przeciwieństwie do „przepychaczy słownych” bywam w obu miejscach… hihi.
No cóż, nauczyciele mają to do siebie, że słuchają tylko siebie.
Moja ‚zintegrowana’ sąsiadka (50 +) jest tak monotematyczna, że najbardziej emocjonujący temat sprowadzi do poziomu swojej klasy i wiecznych problemów z dziećmi i rodzicami. A zarabia tak mało, że za każdym razem kusi mnie, żeby jej choć parę groszy z emerytury dołożyć.
Cóż, Gekko, nie moja wina, że wychodzi Ci tylko atakowanie, wywyższanie się i obrażanie (na niskim poziomie zresztą). Taki widocznie Twój los – część moich uczniów ma to samo, na wyższym zresztą poziomie.
Co do kopalni – większa część rodziny bliższej i dalszej w niej pracowała i pracuje. Znam się w tym temacie całkiem nieźle…