Szkoła czy Euro?

Mistrzostwa przypadły w złym okresie dla uczniów. W drugiej dekadzie czerwca większość osób zwykle poprawia oceny. Zamiast więc oglądać mecze, uczniowie musieliby się uczyć. Niestety, w tym roku warunki na to nie pozwalają. Trudno bowiem o ciszę. Jeśli nawet domownicy nie szaleją przed telewizorem, to szaleństwo ogarnia sąsiadów, nieraz całe osiedle.

Kto mądry, ten poprawiał oceny wcześniej. Niektórzy nawet pożegnali się ze mną, informując, że przez najbliższe dni w ogóle do szkoły nie przyjdą. Jako powód podali ważne sprawy rodzinne. Jak dla mnie, wspólne kibicowanie to bardzo ważna rodzinna sprawa, więc poszedłem każdemu na rękę. Kto uprzedził, że chce wzmacniać więzy rodzinne, ten ocenę już ma wystawioną. Reszta, niestety, ma problem, co wybrać: kibicowanie czy naukę.

Na ten weekend miałem kilka kompletów prac stylistycznych do sprawdzenia i sporą porcję kartkówek. Pracowałem do wczoraj, ale w końcu musiałem sobie dać spokój. Jak całe osiedle zaczęło trąbić, wrzeszczeć i wiwatować, to musiałem odłożyć robotę i włączyć się do sąsiedzkiego kibicowania. Od poniedziałku nie robię już żadnych nowych sprawdzianów. Po pierwsze, dlatego że uczniów będzie mało w szkole, a po drugie, nie da się. Czy się chce, czy nie chce, trzeba zapomnieć o nauce i poświęcić się dopingowaniu naszych. Może to coś da.