Kto przekona nauczycieli?

Leszek Balcerowicz nie po raz pierwszy nawołuje do likwidacji Karty nauczyciela. Nie traktuję tego głosu poważnie, ponieważ profesor gotów jest przekonywać nawet do tego, abyśmy zgodzili się na plagi egipskie. Balcerowicz stracił wszelką wrażliwość na człowieka, dla niego liczy się tylko mechanizm gospodarki. Za uprzejmymi słowami kryje się całkowity brak uczuć. Dlatego mu nie wierzę (zob. źródło).

„Gazeta Wyborcza” organizuje debatę na temat Karty nauczyciela (zob. info). Jak zapowiada program, pojawią się na niej osoby popierające Kartę (np. reprezentanci ZNP – Dorota Obidniak czy Krzysztof Baszczyński) i będące przeciw (np. przedstawiciele samorządów – wiceprezydent Gdańska czy wiceburmistrz Jarocina), czyli sami swoi. Wynik debaty łatwo przewidzieć – każdy zostanie przy swoim zdaniu, a Balcerowicz dalej będzie zachęcał do sprowadzenia plag egipskich na nauczycieli. Zresztą jedną z plag już mamy: całkowite ciemności opanowały umysły i jednej, i drugiej strony. Z takiej debaty nic nie będzie, chyba że dopisze otwarta na różne poglądy publiczność.

Nie ukrywam, że w sprawie Karty podzieleni są sami nauczyciele. Nauczyciel bowiem nauczycielowi nierówny – co innego praca belfra przygotowującego uczniów do egzaminów, a co innego praca osoby, na której nie ciąży żadna odpowiedzialność. Sam uczę dwóch przedmiotów, więc dobrze wiem, że jako polonista pracuję w czwórnasób, a jako etyk w jednej dziesiątej. Dlatego zależy mi, aby mieć jak najwięcej godzin etyki i jak najmniej polskiego. Pieniądze za godzinę polskiego są takie same jak za etykę, więc po co robić więcej, gdy można mniej.

Podyskutowalibyśmy o Karcie nauczyciela, ale nie ma z kim. Przecież nie będzie partnerem do dyskusji nieczuły Balcerowicz, który nie zawahałby się ani chwili, gdyby trzeba było nauczycielom wbić nóż w serce i jeszcze przekręcić nim parę razy, aby bardziej bolało. Nie ma z kim pogadać o Karcie, gdy wokół same żarłoczne wilki. Gdyby nie Karta, wcisnęliby nam po 40 lekcji w tygodniu za połowę dotychczasowej pensji i jeszcze kazali po rękach z wdzięczności całować, bo przecież chętni do pracy w szkole leżą na półkach. Więc jak się nie podobają nowe warunki, to won. Dopóki tak będzie wyglądał dialog z nauczycielami, jestem za Kartą i kolegom po fachu doradzam podobną postawę.