Chcemy strajku?
Zadzwonili do mnie przyjaciele z Suwałk, ponieważ poraził ich artykuł „Nauczyciele na bruk” (zob. materiał). Co mi grozi? – pytali. Akurat mam to szczęście, że na własnej skórze na razie nie odczuwam trudnej sytuacji w oświacie, tzn. jeszcze nie zostałem wyrzucony na bruk. Jednak liczni nauczyciele dostają wymówienia i żegnają się ze szkołą.
ZNP pytał nauczycieli, czy chcą strajku (zob. info o wynikach). Ci, co są wyrzucani na bruk, na pewno chcieliby strajkować. Jednak reszta ma mieszane uczucia. Chyba groźba zwolnienia musi ogarnąć szersze kręgi, strach musi zajrzeć każdemu do tyłka, abyśmy zechcieli nadstawić karku dla wspólnej sprawy. Na razie jednak dzielimy się na tych, którzy idą na bruk, i na tych, co zostają na stanowiskach. Tymczasem do strajku potrzebne jest poczucie jedności.
Im później będzie strajk, tym o coraz wyższą stawkę będziemy grać. Mogliśmy strajkować z powodu nonsensownych zasad awansu, ale tego nie zrobiliśmy. Mogliśmy strajkować o zachowanie przywileju wcześniejszego odchodzenia na emeryturę. Nie zrobiliśmy tego, więc wszystko przepadło. Stawka zrobiła się większa.
Teraz możemy wystąpić w obronie miejsc pracy, zachowania Karty Nauczyciela i przeciw likwidacji szkół. To już nie przelewki. Stawka duża, nawet bardzo duża. Jeśli znowu nie wystąpimy, tylko pozwolimy, aby stało się to, co ma się stać, potem nie będzie już po co strajkować. Stawka będzie tak wielka, że nawet samospalenie nic nie da. Dlatego uważam, że trzeba strajkować, dopóki jeszcze stawka nas nie przerosła. Jak co drugiego nauczyciela wyrzucą na bruk, nikomu nie podskoczymy.
Komentarze
A strajkujcie sobie, ja jestem za i moje dzieci też.
Nikt się nie przejmie, rodzice co nie będą mieli co z dziećmi zrobić co najwyżej. Moje już samodzielne, zajmą się sobą na boisku. Jak się jakiś krewki rodzic pierwszoklasisty znajdzie, to was kopnie w dupę co najwyżej albo zwymyśla. Ale takich się boicie więc świetliczanki pewnie nie zastrajkują, nikt dolegliwości nie poczuje a zwłaszcza straty wartości edukacyjnych.
Strajkujcie sobie do usranej śmierci.
A moja żona której ten blog przeczytałem rozbawiony twierdzi, że ten wpis to jest na żarty.
Co to znaczy interpretacja.
Pan spróbuje w swojej klasie, świetny materiał do czytania na głos.
Jak klasa ma wyobraźnię..
Pan opisze jak wyszło.
„Chyba groźba zwolnienia musi ogarnąć szersze kręgi, strach musi zajrzeć każdemu do tyłka, abyśmy zechcieli nadstawić karku dla w s p ó l n e j s p r a w y.”
– – –
Czyżby to znaczyło, że Gospodarz postuluje, motywowany dopiero groźbą wyrzucania na bruk, strajk, jako sposób na zerwanie z powszechną praktyką „demoralizującego pozoranctwa”, opisaną przez innego łódzkiego belfra?
Wszak trudno sobie wyobrazić inną, „wspólną sprawę”, niż rzetelne i kompetentne uczenie dzieci, jaka warta byłaby „nadstawiania karku” belfra, nie zasługującego na dymisję?
Taka stawka, co warta podskakiwania wyżej, niż malutkie stołeczki wygrzane tradycyjnym zasiedzeniem, zwanym obraźliwie ‚demoralizującym pozoranctwem’ (za obrazę proszę pozwać autora stwierdzenia, szefa diagnostów OKE, belfra i historyka; będą nonkonformistyczne jaja!)?
To jeśli tak, niech będzie strajk, jestem za!
Może na początek – strajk włoski? To dopiero byłby szok edukacyjny. I rozwój wolnego rynku konkurencji, w razie strajku polskiego (teraz przyznajemy, że nic nie o dawna robimy).
Dzieci tylko zyskają.
U mnie (szkoła podstawowa + gimnazjum) strajk rotacyjny trwa już circa od dwóch miesięcy; nie ogłoszono tylko na jaka intencję.
Jak pięć lekcji w tygodniu się jako tako odbędzie, to wszystko.
Trzeba czym prędzej jakąś intencję ogłosić, szkoda aby sie taka determinacja zmarnowała.
@Gekko
4 czerwca o godz. 22:40
„Wspólna sprawa” to brzmi prawie jak „Nasza sprawa”. 😉
Gospodarz tak przejrzyście „Ich sprawę” przedstawił, że nie ma żadnej potrzeby mieszać do tego dzieci, zwłaszcza ich uczenia.
(Zwracam jedynie uwagę na przejęzyczenie: „Mogliśmy strajkować o zachowanie przywileju wcześniejszego odchodzenia na emeryturę.” – wg dogmatyki związku nauczycielskiego coś takiego jak „przywileje” w odniesieniu do nauczycielstwa nigdy nie istniało i nie istnieje.)
Belfer Lorek (zwięźle):
http://blog.glos.pl/lorek/2012/06/03/edukacyjna-tragedia-narodowa/
Trochę po herbacie, bym powiedział. Jak rozumiem zaczniecie teraz? Dzieciaki się ucieszą, z wyjątkiem tych, które na wycieczkę by chciały pojechać. Względnie stopnie w ostatniej chwili „wyciągnąć”. Jak wstrzymacie wydawanie świadectw i rekrutację do szkół, to was rodzice pazurami rozszarpią, a wkurzeni rodzice to całkiem potężna siła. No chyba że w wakacje 🙂 Manifestacje się wszystkim już opatrzyły, a w czasie Euro to was po prostu za kiboli wezmą i tyle. Co mogą po miesiącach wrzasków pod krzyżem i okupacji sejmu jeszcze spektakularnego wymyślić nauczyciele, żeby ktoś ich potraktował poważnie?
Problem jest taki, że większość ludzi z politykami włącznie uważa szkołę za rzecz niby konieczną, ale tak naprawdę zbędną i obawiam się, że nikt może nie zauważyć różnicy między tym, czy szkoła pracuje czy strajkuje. Ba, może się okazać, że niechodzenie do szkoły dobrze dzieciom zrobi i co wtedy?
Ale życzę nauczycielom jak najlepiej, choćby z tego względu, że właśnie zwolniono chyba najlepszą nauczycielkę chemii, jaką moje dziecko mogło mieć, a od września zwiększono dolną granicę liczebności w klasach pierwszych, co mi się bardzo nie podoba.
Dlaczego jedynym rozwiązaniem problemu ma być strajk? Ja chcę pracować, a nie latać z transparentami po ulicach. Dlaczego ZNP nie może działać w ramach systemu demokratycznego? Dlaczego preferuje tylko metody populistyczne albo strajki rodem z PRL? Ankiety widziałam, owszem, ale np. ani jednego nauczycielskiego projektu obywatelskiego. Dlaczego nauczyciele nie mogą złożyć własnych propozycji zmian, tak jak samorządy?
Z tekstu rekomendowanego przez Gospodarza (sondażu ZNP) wynika, że najpowszechniej (ca 66 tys belfrów, 38% ankietowanych) pożądaną przez nauczycieli formą strajku jest …
… zbiorowa wycieczka do Warszawy.
Groteska, obłuda, cynizm, fałsz i zakłamanie na sztandarach.
Ale cieszą się stołeczni handlowcy i McDonaldy.
Jak dzieci 🙂
– – –
@ corleone,
komentarz p. Lorka oddaje to, co najbardziej budzi nienawiść wzywających do miłości bliźniego: że bliźni może się obronić przed manipulacją.
Nb. p. Lorek to rzeczywiście imponująca, godna szacunku belferska postać, zupełnie jak ks Tischner w KK, z podobnym, niezamierzonym skutkiem listka figowego. W systemie listki bowiem, opadają szybciej, niż dojrzeją, a jeśli nie – to zamieniają się w głuchy pień utrzymujący system.
Tak, będzie wycieczka lasu Głuchych Pni pod mury stołecznych Galerii i Arkadii – i to w słusznym maskowaniu.
– – –
@ zazu, 5 czerwca o godz. 9:25
– jakże miło się z Tobą w pełni zgodzić, w tym wpisie. Pamiętajmy, że i Premier (eo ipso) i Sejm (większość) to belfrzy.
@Albert
5 czerwca o godz. 9:00
„Problem jest taki, że większość ludzi z politykami włącznie uważa szkołę za rzecz niby konieczną, ale tak naprawdę zbędną ”
Oczywiście, że szkoła, jako taka, w zamierzeniu była i jest konieczna ale w wydaniu obecnym staje się zbędna i będzie to widoczne coraz jeskrawiej. (I żadnej sprzeczności tu nie ma).
Zwalnianie samo w sobie nie jest złem, złem jest wtedy, gdy zaprzecza swojej właściwej funkcji. Wtedy zwalnia się „najlepszą nauczycielkę chemii, jaką dziecko może mieć”.
Znowu zaproszę belfra Lorka.
http://blog.glos.pl/lorek/2012/05/10/obym-madrych-zwolnien-doczekal/
@Zazu
5 czerwca o godz. 9:25
Ja to widzę tak: jakie marzenia, takie metody; nie dziwi nic.
@Zazu
>Dlaczego jedynym rozwiązaniem problemu ma być strajk? Ja chcę pracować, a nie latać z transparentami po ulicach. Dlaczego ZNP nie może działać w ramach systemu demokratycznego? Dlaczego preferuje tylko metody populistyczne albo strajki rodem z PRL? <
Tak się głupio składa, że rządzący wyłączyli obecnie wszystkie w pocie czoła wprowadzone wcześniej bezpieczniki, miejsca negocjacji i wymiany poglądów, w rodzaju Komisji Trójstronnej, ale również organów przedstawicielskich po prostu (stały się zwykłą maszynką do głosowania!) !!! Projekty uznają jedynie swoje własne, a i to czasem (tak było np.z ustawą medialną!) Donek je nagle unieważni…Przy czym obecna władza wykazuje się w stosunku do obywatel większą arogancją niż ta w PRL:-(
Więc, jak w PRL niestety, ludziom pozostaje kryterium uliczne…;-)
Będziesz więc miała tego dobra coraz więcej, nie tylko, a nawet nie głównie, w wykonaniu nauczycieli!!
P.S.Nie jestem z ZNP ani z "S"!!!
„Przy czym obecna władza wykazuje się w stosunku do obywatel większą arogancją niż ta w PRL”
No jasne. Lekcja historii w wykonaniu belfra. Nauczyciele przymusowo w gułagu szkół publicznych, nie mogą, biedaczki odejść, bo nakaz pracy. Broniarz jak Wałęsa, z Arłamowa śle manifesty; tajne belferskie demonstracje na ulicach pod przykrywką Pomarańczowych Krasnoludków. No i ‚ścieżki zdrowia’ dla takich niezłomnych i niezależnych tuzów podziemia (umysłowo-moralnego), jak s-21. 🙂
A mnie się z peerelem kojarzą jedynie takie głosy – jakby Albinów Siwaków na blogu.
Brakuje tylko w Sejmie Zofii Grzyb i Kazia Moczara, tych rzeczników demokratycznego peerelu, zamiast 71% belfrów, jak obecnie, co są władzą (bo to Sejm a nie rząd nią jest) „bardziej niż PRL arogancką”.
A potem dziwota, że po takiej szkole można napisać, że Mickiewicz był pod Wiedniem z odsieczą naszej kadrze narodowej (cytat z pracy maturalnej).
Humor zeszytów znalezionych na gwoździu w sławojce, ta lekcja 🙂
Czytuję regularnie tego bloga, cieszy mnie, gdy porusza problemy dzisiejszej edukacji w Polsce. Zgadzam się, że budżet od lat przeznacza zbyt mało pieniędzy na szkolnictwo, z czego wynika m. in. słabo motywujący poziom wynagrodzeń nauczycieli, ale też skromne wyposażenie pracowni czy stan budynków.
Nie podoba mi się jednak ciągłe poruszanie kwestii politycznych. Idzie niż demograficzny, więc potrzeba mniej nauczycieli – czy naprawdę chcemy, aby już i tak niedofinansowana oświata była dodatkowo obciążona etatami nauczycieli, dla których nie ma godzin?
Ciekawi mnie też, jak kształtuje się w Polsce wskaźnik liczby uczniów na nauczyciela, i jak pod tym względem wypadamy na tle innych państw UE, oraz jak to wszystko ma się do sytuacji demograficznej. Myślę, że rzeczową dyskusję o liczbie etatów w oświacie należy rozpocząć od choćby pobieżnej analizy statystycznej, aby z jednej strony nie pozwolić władzom na redukcję połowy etatów, gdy zredukować byłoby potrzeba, dajmy na to, jedną ósmą, z drugiej zaś – aby nie tracić na wypłaty pieniędzy potrzebnych gdzie indziej.
To chyba prosto z lekcji polskiego, to „wyrzucanie na bruk”? Innych się zwalnia, rozwiązuje się z nimi umowę, albo redukuje stanowisko pracy w ramach restrukturyzacji (też ładny język ;))). Nauczycieli wyrzuca się na bruk, jak u Konopnickiej czy Żeromskiego. Baaarbarzyństwo po prostu!!
Zgadzam się z przedmówcami, moje dziecko więcej się uczy, kiedy nie chodzi do szkoły, czego wszystkim życzę…
Parkerze, to ja Tobie opiszę jak wyszło. Bardzo żle. Obraziłeś polskich nauczycieli, pisząc ostatnie zdanie w swoim pierwszym wpisie z godziny 21, 25.
Natomiast o godz. 22, 13 rozbawiałeś żonę lekturą wpisu Gospodarza na temat bardzo poważnych problemów, które nie są żartami. A więc jak wyszło? Głupawo wyszło. A tak między nami, mężczyznami, znam inne zajęcia pozwalające na zainteresowanie sercu najbliższej w godzinach wieczornych. Ale nie zakończę tego wątku żądaniem, które kierujesz do Gospodarza.
Parkerze, bardziej chamsko się już nie da?
Coraz wieksza żenada na tym blogu, nie ma już właściwie po co zaglądać.
S-21 zupełna racja.
Niestety, o czym już pisałem, jak nie ma jedności wśród nauczycieli, tak będą rządzący robić, to co im się rzewnie podoba.
Osobiście – formy strajku widzę dwie: niewypisywanie świadectw, i nie sprawdzanie egzaminów. (2. już nieaktualne)
Można oczywiście zalać ministerstwo, kuratoria i p-p licznymi pytaniami o interpretację przepisów, wykładnię interpretacji. zapytać Inspekcję Pracy o czas pracy w czasie wycieczek szkolnych, podsumować pracę dodatkową, papierkową i w domu – wypisać druki za nadgodziny:).
Ale niestety dopóki kontraktowi będa uważani przyz mianowanych i dyplomowanych za wrogów „niczego nie będzie”. ZNP się budzi trochę za późno, trochę (sic!) populistycznie.
Cóż za dwa lata w szkołach będą pracować, na nie wiadomo ile pensum…, sami wypaleni i nie do końca sprawni belfrzy….
Srogo, ja swoje żagle zwijam już niedługo. Ta łajba płynie do tyłu, szkoda, że mediów nie obchodzi edukacja…
Obawiam się, że strajk nawet gdyby był, korzys ci nie przyniesie, co najwyżej przesunie się data zakończenia roku szkolnego
Żałosna obrona korporacyjnych interesów; protest nauczycieli może spowodować tylko próba odebrania „przywileju wcześniejszego odchodzenia na emeryturę” lub spadek zapotrzebowania na ich pracę wynikający z demografii.
Oczywiscie, na skutek strajku natychmisat przybedzie dzieci, umozliwiajac tym samym zwiekszenie zatrudnienia nauczycieli.
Przyjemnie jest myslec magicznie
@A.L.
Dzieci nie przybędzie co prawda, ale podział budżetu może się zmienić i jego priorytety…:-) Np.Mniej urzędasów (jest ich … ponad 3 razy więcej niż w PRL z biurokratycznie regulowaną gospodarką) i mniej uczniów w klasach w miastach (średnia miasto+wieś mnie nie interesuje, podobnie jak średnia ilość nóg moich i mojego psa;-)]
A Twoje tezy głosił też tow.Wiesław – z próżnego i Salomon … itd.
Grześ
Da się, ale gospodarz mnie prosił żebym się starał więc się staram. Nie podpuszczaj.
Pytanie na dobranoc.
Ciekawostka taka; nauczycieli się zwalnia, dzieci ubywa, a ich liczba w klasach rośnie nawet powyżej 34???
Wiszą mi strajki i inne uliczne, liczne rozrywki.
Komentarz Parkera jak zwykle u Parkera parkanowy
Spokojnie, strajku nie będzie, bo już był przy okazji emerytur naszych. I panie zajęły się dziećmi, a rząd zarechotał z przerażenia. jedyna nadzieja, że się ten cały system przewróci i to nie tylko w oświacie, i trzeba będzie wszystko zacząć od nowa…
Tak na poważnie, to jestem absolutnie przekonany, że najlepszy ubaw ma ze swoich wpisów Gospodarz.
Nie mam wątpliwości że człek to mądry i wrażliwy, a także kompetentny i autentycznie lubiący młodzież i swoją robotę. I na pewno z wzajemnością.
Sądzę, że wypisując takie różne wpisy, jak na przykład te ‚związkowe’, śmieje się w kułak i sadzi piętrowe metapoziomy ironii wobec własnego koleżeństwa z ciał i pokoi nauczycielskich (nie mówiąc o Panu Broniarzu, idem), w ten sposób zaskarbiając sobie renomę empatycznego „swojaka”, co na pewno jakoś chroni przed środowiskowym, koleżeńskim pods..aniem w kierunku bruku (wzajemne donosy i życzliwe sugestie to bowiem typowy modus operandi środowiska).
Gniew i kpiny, jakie zbiera na blogu ze świata zewnętrznego są mu tylko na rękę, ta martyrologia ubogaca etosową afiliację.
Więc, furda maski i konwenanse, napiszę wprost: Gospodarzu, na mnie w tym dziele może Pan liczyć, jak zawsze.
Nawet jestem w stanie stanąć kontrmanifestacyjnie na warszawskim bruku naprzeciw Pana, wiodącego lud belferski na barykady, z okrzykiem: non possumus!
I, umówmy się, Pan zwycięży w tym starciu, ku uciesze koleżeństwa pokojowego jak i związkowego oraz dyrekcji, wznosząc renomę edukacji na jeszcze wyższe poziomy.
Proszę tylko uważać na czającego się z żoną za winklem parkera, to ludzie mściwi, okrutni i pozbawieni skrupułów a także kultury, co już dotarło nawet do tutejszego grzesia.
Mogą belferski pochód wolności kopać po kostkach a nawet, jak sam p. pisze – wyżej.
Ostrożnie z parkerami, śmiało na (bezzębne) Gekkony, to uprzejmie donoszę ja, Gekko, rodzic z pierwszej klasy.
xyxy 5 czerwca o godz. 15:53
„należy rozpocząć od choćby pobieżnej analizy statystycznej”
Oczywiście, chociaż nie tylko.
W takiej skali jak w oświacie – wszystko jest także polityką. W wielkich miastach amerykańskich zatrudnienie w tzw. przemysłach usług komunalnych jest przez wiele osób interpretowane jako 1/ zapłata za głosy wyborcze, 2/ forma zasiłku dla „zatrudnialnych inaczej”. Komunikacja miejska, sprzątanie śmieci, wodociągi, gaz, policja, straż pożarna, poczta, itp. Nauczyciele oczywiście też.
Tak więc możesz się doliczyć jakichś liczb, czyli dowiedzieć się „jak jest” ale dalej otwartym pozostanie pytanie: „Jak powinno być?”
Dla ilustracji, znowu nie opiniując tylko sprawozdając. Lokalny związek zawodowy nauczycieli w lutym ogłosił swoją „podstawę do negocjacji” nowego kontraktu. A w nim postulat zmniejszenia liczby uczniów w klasach szkół podstawowych z 28 do 23 i w szkołach średnich z 31 do 23. Zapewnienie każdemu uczniowi możliwości nauki muzyki, sztuki i wychowania fizycznego. Zapewnienie klimatyzacji we wszystkich szkołach. Zapłatę za postulowane przez władze lokalne wydłużenie czasu pracy nauczycieli o 1.5 godziny dziennie. Zapłatę za wydłużenie „dnia szkolnego” do 7 godzin zegarowych. Zmianę proporcji „czasu przy tablicy” i „czasu na przygotowanie do lekcji”. A na koniec coś, co wywołało prawdziwą burzę. Zażądali zastąpienia przewidzianych wygasającym kontraktem, gwarantowanych corocznych podwyżek w wysokości 2% – podwyżką 24% w roku 2012-13 i 5% w 2013-14. Naliczaną dodatkowo, już po wszystkich podwyżkach wynikających z wydłużenia dnia pracy.
Postulaty i ulotki, filmy i inne materiały tłumaczące zasadność żądań nauczycieli były i są szeroko reklamowane i dystrybuowane wśród rodziców, aby pozyskać poparcie dla „podwyższenia jakości nauczania ich dzieci”. Stan Illinois jest pod kreską. Miasto Chicago tak samo. Dziury budżetowej nie ma jak zapełnić, chyba że podwyżkami podatków. Z jednej strony ludzie się burzą na pazerność nauczycieli, na manotrawstwo, na niskie wyniki nauczania. Z drugiej strony zgadzają się z sensownością postulatów związkowców.
W Polsce nauczyciele nie chcą strajkować o podwyżki ale „w obronie miejsc pracy”. Ale ponieważ zapłata to iloczyn zapłaty za godzinę i liczby godzin, a ta jest prostą funkcją liczby klas i przedmiotów to całość wygląda bardzo podobnie.
Pytanie, czy rodzice (płatnicy) w Polsce chcą zmniejszenia liczby dzieci w klasie? Jeżeli tak, to teza o demografii uzasadniającej redukcje wśród nauczycieli może być fałszywa. Byc może należy tę „demografię” wykorzystać do poprawy jakości nauczania bez zmniejszania ilości nauczycieli/godzin?
I druga ilustracja. W Chicago może dojdzie a może nie dojdzie do pierwszego od 1987 roku strajku 20+ tysięcy nauczycieli. Ale już wiadomo, że nie dojdzie do strajku 5500 osób personelu pomocniczego. Konserwatorów, woźnych, opiekunów w szkolnych autobusach, opiekunów dla dzieci niesprawnych, pomocników nauczycieli i ochroniarzy. Oni się już dogadali do co nowego kontraktu.
Pytania,- jak zwykle o jakość. Czy w Polsce jest znany zawód specjalnego opiekuna dzieci na czas przejazdu do i ze szkoły? Asystenta nauczyciela? Asytenta, który jest opiekunem dla dziecka niesprawnego? Nie mówiącego po polsku? Itd.
Podobnie jak z licznością klas – zatrudnienie mniej doświadczonych lub po prostu gorszych nauczycieli na nowo powstałym stanowisku „asystenta” pracującego pod nadzorem bardziej doświadczonego i lepszego nauczyciela w tej samej klasie z ta samą grupą uczniów być może pewnym rozwiązaniem dla „demografii”.
Znowu – czy wiadmo, czego chce rodzic – podatnik – płatnik? A także nie-rodzic ale też podatnik – płatnik?
Myśmy (Polska, lata siedemdziesiąte) grali w nogę czy w kosza dzieląc się na drużyny rozbierając albo nie rozbierając się do „gołej klaty”. Albo do podkoszulka, jak było zimniej. W amerykańskiej szkole jest mały sklepik, gdzie można kupić dresy, swetry, koszule, podkoszulki, kurtki, spodnie, skarpetki, kubki, długopisy, bieliznę czy buty w kolorach twojej szkolnej drużyny. Rozbieranie do podkoszulków można zaobserwować tylko w najbiedniejszych dzielnicach.
Jakiej „jakości” życzy sobie polski podatnik?
Tak Tomku, nowy zeszyt będzie miał równe szlaczki i nie będzie miał oślich rogów.
Jak każdy nowy.
Nie mogłem się oprzeć i raz jeszcze zajrzałem do wpisu Gospodarza, bo w szklance też już widzę…bottom.
Pod wpływem herbaty z prądem, mnie poraził nie tylko artykuł z Suwałk, ale idąca za nim wizja ziszczającego się sondażu ZNP w postaci sześćdziesięciotysięcznej, doborowej, bo najwyższej, stawki belferstwa wypadającego na stołeczne bruki w pochodzie.
Idąc za wizją Gospodarza, przed oczami (i przed miedzianym czołem pochodu) wybiega mi (bo przecież nie staje) czyniący stawkę większą niż życie Pan Broniarz, jako wybitny i jedyny Przywódca swego ludu belferskiego, żywą pochodnią samospalający się (wedle przepisu Gospodarza) kagankiem oświaty i przykładem osobistym, jak walczyć o przywileje.
Bo przecież taki pochód musi być z pochodniami, każdy polonista i w ogóle belfer w służbie publicznej wie: pochód = pochodnie, dochód = przechodnie (obywatele).
Mimo wyczerpania prądu w mojej herbacie (wraz ze wzrostem napięcia w krwiobiegu), porażenie narasta, widzę jak pędzący Pan Broniarz niknie gasnąc na wietrze historii w Dali(m), co przewidział ten widok. Jak Gospodarz (wypisz) to Dali – wymaluj, i tak powstała płonąca zapałem edukacyjnym Żyrafa O’Broniarska, wiodąca w ubraniu niekompletnym lud na barykady pod pędzlem Delacroix.
A może ta Wolność to Mysia, Lidzia czy Viola, czy Hilda – nie sposób mi dostrzec, bo obraz tych dam naszej edukacji zatarł mi się wraz z czasem i kapslem od kolejnego flakona prądu.
Tylko, czy taka wizja po lekturze wpisu aby nie przerosła rzeczywistości, ponad którą nawet Pimko napędzany płomieniem auto da fe nie podskoczy?
– – –
Parker, czy Twoja żona też wyłącza Ci w najlepszym momencie filmu prąd?
Widzę ciemność…jak belfer bez korków.
gekko, ales ty glupi. Odstaw natychmiast Gazete Wyborcza i wez na przeczyszczenie – we lbie bedziesz mial dalej pusto, ale przynajmniej czysto.
W ramach akcji protestacyjnej proponuję wystawić na koniec roku same piątki.