Chcemy strajku?

Zadzwonili do mnie przyjaciele z Suwałk, ponieważ poraził ich artykuł „Nauczyciele na bruk” (zob. materiał). Co mi grozi? – pytali. Akurat mam to szczęście, że na własnej skórze na razie nie odczuwam trudnej sytuacji w oświacie, tzn. jeszcze nie zostałem wyrzucony na bruk. Jednak liczni nauczyciele dostają wymówienia i żegnają się ze szkołą.

ZNP pytał nauczycieli, czy chcą strajku (zob. info o wynikach). Ci, co są wyrzucani na bruk, na pewno chcieliby strajkować. Jednak reszta ma mieszane uczucia. Chyba groźba zwolnienia musi ogarnąć szersze kręgi, strach musi zajrzeć każdemu do tyłka, abyśmy zechcieli nadstawić karku dla wspólnej sprawy. Na razie jednak dzielimy się na tych, którzy idą na bruk, i na tych, co zostają na stanowiskach. Tymczasem do strajku potrzebne jest poczucie jedności.

Im później będzie strajk, tym o coraz wyższą stawkę będziemy grać. Mogliśmy strajkować z powodu nonsensownych zasad awansu, ale tego nie zrobiliśmy. Mogliśmy strajkować o zachowanie przywileju wcześniejszego odchodzenia na emeryturę. Nie zrobiliśmy tego, więc wszystko przepadło. Stawka zrobiła się większa.

Teraz możemy wystąpić w obronie miejsc pracy, zachowania Karty Nauczyciela i przeciw likwidacji szkół. To już nie przelewki. Stawka duża, nawet bardzo duża. Jeśli znowu nie wystąpimy, tylko pozwolimy, aby stało się to, co ma się stać, potem nie będzie już po co strajkować. Stawka będzie tak wielka, że nawet samospalenie nic nie da. Dlatego uważam, że trzeba strajkować, dopóki jeszcze stawka nas nie przerosła. Jak co drugiego nauczyciela wyrzucą na bruk, nikomu nie podskoczymy.