Złe reformy
ZNP protestuje przeciwko złym reformom. Nauczyciele od dawna domagali się mocnej reakcji związków zawodowych na to, co wyprawia MEN. Czara goryczy w końcu się przelała. Jak podkreśla Sławomir Broniarz, nie chodzi o to, że pedagodzy nie chcą zmian. Problemem są złe zmiany, które rodzą dodatkowe obowiązki biurokratyczne, a nie przynoszą żadnych pozytywnych efektów (zob. info o akcji). Inaczej mówiąc, trzeba się podwójnie narobić, a korzyści brak. Nie ma gorszej motywacji jak próżna robota. W ostatnich latach MEN fundował nauczycielom masę próżnej roboty.
Akcja protestacyjna została zainicjowana w trudnym czasie. Przynajmniej dla pracowników szkół średnich. Matura spowodowała, że do nauczycieli słabo docierały informacje związkowe. Wprawdzie koleżanka, prezes ogniska w moim liceum, wiele razy przypominała mi, abym przeczytał ulotkę i wypełnił ankietę, ale ja nie miałem do tego głowy (zob. ulotkę). Nieraz egzaminowało się od rana do wieczora i tak przez wiele dni. Po takim maratonie człowiek zwalał się w domu na miękki fotel i zasypiał. Już mi szanowni Blogowicze przypominali, abym zainteresował się akcją ZNP, ale sił nie miałem. Teraz nadrabiam zaległości.
Czy ZNP planuje coś więcej niż ulotki i plakaty? Wszystko zależy od reakcji samych nauczycieli. Na ile poprą działania Związku, czy utożsamią się z ideą protestu. Jak widać na moim chociażby przykładzie, czas nie jest dobry na protesty. Najpierw były matury, teraz zaczyna się okres wycieczek, za chwilę będziemy organizować ostatnie sprawdziany i wystawiać oceny końcoworoczne. A potem są wakacje. Znaczy to, że na poważniejsze działania można liczyć dopiero od września. Myślę, że ZNP jest tego świadom, iż majowa akcja to tylko preludium tego, co może zacząć się po wakacjach. Trudny rok się zapowiada. Na pewno trudny dla nauczycieli, idą przecież masowe zwolnienia. Czy będzie łatwy dla decydentów oświatowych, zależy także od naszej postawy. Jak mówi przysłowie, barany są po to, aby je strzyc.
Komentarze
Z całym szacunkiem dla Gospodarza tego bloga, ale takimi komentarzami to sami sobie nauczyciele szkodzą. Jeśli nauczyciele postrzegają obecne „reformy” tylko jako „zmiany, które rodzą dodatkowe obowiązki biurokratyczne, a nie przynoszą żadnych pozytywnych efektów” to nikt raczej nie stanie za wami murem. Skoro zmiany nie przynoszą negatywnych efektów (bo to, że nie przynosza pozytywnych, jeszcze nie znaczy, że szkodzą), a tylko nakładaja na was dodatkowe obowiązki, to, za przeproszeniem, mnie jako obywatela czy rodzica guzik mnie to obchodzi. Za to jeśli wykażecie, że reformy są złe dla edukacji mojego dziecka, to stanę po waszej stronie. Na razie to strzelacie sobie w stopę, bo żadnego „cywila” nikogo wasze biurokratyczne obowiązki nie będą obchodziły, tak jak nikogo nie obchodzi, ile papierów ja muszę przerzucić, żeby zarobić na swoją pensję. protest więc może i słuszny, ale dobór argumentów taki trochę samobójczy.
a nie skupiają się na merytorycznych idiotyzmach reform, które będą bić w edukację dzieci, które uczą (a sami czasem jednak również mają dzieci), to nie doczekają się zrozumienia u osób spoza swojego środowiska. Wam chodzi o wasze obowiązki, społeczeństwu chodzi o edukację ich dzieci. Wypadałoby znaleźć wspólny mianownik interesów własnych i cudzych, zwłaszcza że to dla interesu tych cudzych istnieje szkoła. Chyba że nauczyciele wychodzą z założenia, że o ni powinni się bić o własny interes, a o interes dzieci, które uczą, niech się biją ich rodzice. Poniekąd słusznie, ale po nauczycielach spodziewałem się nieco bardziej otwartej na społeczeństwo postawy.
Jako strzyżony przez próżną robotę fundowaną belfrom przez MEN baran-podatnik, czuję się obrażony.
Nie ma nic bardziej demotywującego barana do płacenia, niż wymuszona obowiązkiem podatkowym barania nagość ostrzyżonego, eksponująca na obrażenia, wskutek urazów.
A zajmują się tym belfrzy manipulowani Broniarzem, czyli belferscy ochroniarze zawłaszczonej kasy publicznej – w skrócie: broniarze.
Warto przyjrzeć się broniarzom, jeśli się jest obrażonym przez nich posądzeniem o baranizm podatniczy, z kilku przyczyn:
Po pierwsze, wylewana na mnie, barana-podatnika przez broniarzy i wspólników toksyczna czara goryczy, wypełniona jest protestem, przeciwko zwykłemu w cywilizacji wywiązywaniu się z obowiązków zawodowych, realizowaniu umowy o zatrudnieniu i przeciwko rzetelności zawodowej.
Tak, baranie-podatniku: Zobacz o co chodzi i pokazaną Ci w geście Kozakiewicza (dosłownie!) zaciśniętą pięść broniarza ! : http://www.znp.edu.pl/element/1277/Ulotki_ZNP
Po drugie, protest skierowany jest przeciwko temu, do czego każdy nauczyciel zobowiązuje się dobrowolną umową, jak każdy pracownik, ale wynagradzany jest z przymusowych podatków. Czyli: baranią kasę w gardło broniarzy, bez żadnej odpowiedzialności gardłujących. Ponieważ kwestionują oni po prostu prawo pracodawcy do egzekwowania celów i obowiązków zatrudnienia.
broniarze sądzą, że są nieusuwalni, tak jak sądzą, że barany są bezwolne. Tymczasem jest odwrotnie, to broniarze ochotniczo na rzeźników się zapisali, ale jagniątek do golenia w ławkach zaczyna brakować. Zamiast bezskutecznie dyscyplinować czy zwalniać samozwańczych rzeźników, gospodarz-podatnik (ten z małej litery, prawdziwy) uważany mylnie za barana, zlikwiduje rzeźnie, wraz z nieusuwalnymi rzekomo broniarzami.
Po trzecie, i najważniejsze, broniarze oczywiście są ZA zmianami. Takimi, które obronią ich przed odpowiedzialnością i obowiązkami zawodowymi, za co otrzymają jeszcze więcej baraniej wełny z podatków.
Nie wierzysz? Czytaj, broniarze głoszą to jawnie: (zob. info o akcji).
Jeden z nich pisze tak:
„Problemem są złe zmiany, które rodzą dodatkowe obowiązki biurokratyczne, a nie przynoszą żadnych pozytywnych efektów Inaczej mówiąc, trzeba się podwójnie narobić, a korzyści brak.”
Oczywiście, NIE wykonywane obowiązki męczą podwójnie, a korzyści – brak.
Jedyną i aksjomatycznie domyślną korzyścią istnienia systemu oświatowego są bowiem (jak wynika z oświadczeń broniarzy) bezzasadnie przywłaszczane przez symulantów pracy belferskiej publiczne pieniądze. Jeszcze więcej pieniędzy (w 2102 wzrost o 3,8%) No – po prostu niekorzystny wybrak, bo czegoś za to pracodawcy chcą, barany jedne.
Edukacje i szkoły są bowiem po to, aby broniarze nic nie musieli, za nic nie odpowiadali, z niczego się nie rozliczali i otrzymywali korzyści oraz przywileje.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, Gospodarz zamieszcza linki do dobitnie bezwstydnych w bezczelności publikacji źródłowych.
Nie ma ani u broniarzy ani w ich mentalności czy wypowiedziach ANI SŁOWA o takich baranich przecież sprawach, jak podmiot istnienia zawodowego broniarzy:
dzieciach i ich edukacji.
Nie są to dla tych broniarskich pieczeniarzy grosza publicznego obiekty mieszczące się w kategorii: korzyść warta obrony.
Dlatego barany muszą tryknąć tę chucpiarską ściemę – same.
PS Jaki miły poranek! Od lipca moje podatki trafią poz zasięg broniarzy et caetera! Miłego żerowiska, ZNP, ale już nie moim kosztem, hihi … 🙂 🙂
@albert
To nie do końca tak jak piszesz!!!Bo jeśli, za pieniądze podatnika, wymaga się i egzekwuje od nauczycieli tylko i wyłącznie(!) górę papierów, to oni stają przed wyborem – zająć się intensywnie twoim dzieckiem(co urzędasów wydających Twoje pieniądze nic nie obchodzi) czy zająć się tym, za brak czego(papiery, papiery,papiery!) poniosą bolesne konsekwencje. Po prostu czas pracy nauczycieli (który Ty opłacasz!!!) jest marnowany na zabawy biurokracji!!! Jak byś zareagował, gdyby lekarz, który ma Cię leczyć, w trakcie wizyty wypełniał najpierw przed badaniem 15 minut formularze, a po niej – jeszcze przez 10…;-) Skądinąd „reformy” trójkącika Kopacz- Arłukowicz – Paszkiewicz uczyniły ten ostatni obrazek wcale nie abstrakcyjnym…;-)
żeby nauczyciele ten czas, który, jak twierdzą, poświęcają teraz na biurokrację, poświęcali dzieciom lub na samokształcenie to byłoby OK, ale czy tak jest/będzie? Śmiem wątpić, że n.p. pani, którą znam, uwolniona od biurokracji ruszy do działań, do których nie tylko nie przywykła, ale które nawet jej do głowy nie przyszły, a jak przyszły (bo ma w pracy nadgorliwca, którego tępi), to szybko i łatwo tę myśl odgoniła. Trzeba zmienić ocene pracy nauczyciela i stosownie do tej oceny wynagradzać. O to powinny związki zawodowe walczyć. Innego sposobu na poprawę nie ma. Ale czy to ci ludzie sa w związkach? Nie pracują nad podniesieniem rangi zawodu, sami często ten zawod ośmieszają. W opini społecznej nauczyciele mało pracują i mają dłuuuuuuugie wakacje, roczny urlop płatny, pracuja połowe tego co inni, więc powinni połowę zarabiać. Nie twierdzę, że to prawda, taki jest stereotyp.
@al
Najważniejszym zasobem systemu edukacji jest właśnie czas jej pracowników. Gdy go się w gigantycznej skali marnuje, on na pewno nie będzie wykorzystany, nawet przez pasjonatów.Inną rzeczą jest co zrobić, żeby ten czas był efektywnie wykorzystany dla dobra ucznia przez zdecydowaną większość nauczycieli(czarne owce zawsze się trafią!), ale to temat na zupełnie inną rozmowę…;-)
Dzięki ulotce poznaliśmy anatomię zła w naszych szkołach.
Ale to mało.
Chciałbym zobaczyć w równie zwięzłej formie choć parę pomysłów na „dobre” reformy.
I żeby argument był inny niż obrazek z rewersu ulotki – lewa strona.
(Biorąc pod uwagę autorstwo – to tych pomysłów aż strach się bać.)
Od stycznia przestałem płacić składkę członkowską na ZNP (wg statutu od marca powinienem przestać być członkiem tej organizacji – czekam, aż ktoś ze związków się zorientuje).
Wg mnie ZNP nie robi kompletnie nic, by zmienić edukację – tam liczy się tylko dobro związkowców. Nie spotkałem się też z jakimiś sensownymi pomysłami na zmianę status quo poza protestami i walką o podwyżki…
Szkoda, że nie ocenia się nauczycieli po efektach pracy z uczniami, a dodatek motywacyjny przyznawany jest każdemu „po równo” bez względu na to, czy robi ktoś tylko to, co musi robić lub jest pasjonatem i robi z uczniami rzeczy świetne. Po kilku latach najzagorzalszy pasjonat stwierdzi, że nie warto, bo nawet „dziękuje” nie usłyszy.
@S-21
29 maja o godz. 12:58
„Najważniejszym zasobem systemu edukacji jest właśnie czas jej pracowników”
Najważniejszym zasobem każdej organizacji jest potencjał kompetencji. To on jest do zagospodarowania.
„Inną rzeczą jest co zrobić, żeby ten czas był efektywnie wykorzystany dla dobra ucznia”
Żeby optymalizować wykorzystanie czasu, kryterium musi być wynik tej pracy, a nie włożony wysiłek.
Optymalizacja wg kryterium zagospodarowania czasu pracy sprawdza się jedynie w odniesieniu do najprostszych powtarzalnych czynności, nigdy tam, gdzie istotne jest zaangażowanie i kreatywność.
Ocena wyniku może być przybliżona, ale do jakiejkolwiek optymalizacji jest konieczna. Inaczej można udowodnić i usprawiedliwić dokładnie wszystko wedle chęci i fantazji.
„(czarne owce zawsze się trafią!)”
Nie jest problemem, że czarne owce się zdarzają; zdarzają się wszędzie. Jednakże zdrowy i sprawny system pozwala je systematycznie eliminować (na wejściu i ze stada) i w związku z tym utrzymywać ich stan na niskim poziomie.
„ale to temat na zupełnie inną rozmowę…;-)”
Dlaczego? Ten temat, to ma być „znalezienie Snowballa” i błogie utwierdzenie we własnej niemocy i nieuchronności przeznaczenia?
@Władek
29 maja o godz. 14:07
„Szkoda, że nie ocenia się nauczycieli po efektach pracy z uczniami, a dodatek motywacyjny przyznawany jest każdemu „po równo” bez względu na to, czy robi ktoś tylko to, co musi robić lub jest pasjonatem i robi z uczniami rzeczy świetne. ”
Zgadzam się z Toba, też mi szkoda.
Ja bym wyłącznie nawet wynagradzał wg efektów pracy z uczniem, czyli wg tego, do czego nauczyciel został stworzony.
Cóż, nawet tutaj na blogu wielokrotnie udowadniano, (owszem, nauczyciele tego dowodzili), że te efekty są niemożliwe do określenia, bo zależą od wszystkiego na świecie, tylko nie od nauczyciela. Więc, skoro nie może być mądrze, to niech będzie sprawiedliwie (czyli po równo).
UNICEF: w Europie miliony dzieci żyją w biedzie. Polska na szarym końcu raportu
„Według wskaźnika oceniającego brak możliwości zaspokajania potrzeb, za dzieci ubogie uznano w raporcie UNICEF te żyjące w gospodarstwach domowych, których nie stać na zapewnienie dwóch lub więcej pozycji z 14-punktowej listy. Znalazły się na niej m.in. spokojne miejsce do odrabiania lekcji, trzy posiłki dziennie, z czego jeden zawierający mięso lub rybę (albo ich wegetariański odpowiednik), właściwe obuwie, pieniądze umożliwiające uczestnictwo w wycieczkach klasowych i możliwość świętowania imienin i urodzin. Na liście pozycji niezbędnych do prawidłowego rozwoju, według UNICEF, znalazły się także m.in. regularne zajęcia rekreacyjne, książki czy dostęp do internetu.”
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,UNICEF-w-Europie-miliony-dzieci-zyja-w-biedzie-Polska-na-szarym-koncu-raportu,wid,14527379,wiadomosc.html
hmm jak słyszę o pseudo protestach ZNP, to nóż w kieszeni… Kurcze jedynymi sensownymi formami protestu są: Niespwdzanie egzaminów (podstawówka, gimnazjum i matury) – ale tu mości państwo egzaminatorzy musieliby oddać państwu potencjalnie zarobione pieniądze lub niewypisywanie świadectw – promocji, ukończenia szkół.
Nie znam ministra, premiera, który by nie uległ. Tylko, że do tego potrzebna jest lojalnośc środowiska i brak zacietrzewienia…
Niestety ZNP, jak i nauczycielska Solidarność lubią jedynie bić pianę. Pracuję dopiero 3 rok i już połowę rzeczy widzę jako zbyteczną. Poco ta biurokracja?
Niestety związki są tylko od bronienia mianowanych i dyplomowanych zazwyczaj oferm i leni systemowych.
A że reformy MENowskie są szkodliwe i chodzi w nich jedynie o pieniądze. Kogo to obchodzi. Cóż czas zwijać manatki ze szkoły. Cóż jak wchodziła reforma programowa do gimnazjum jakoś żali Broniarza nie słyszałem.
A dziś zamiast siedzieć z uczniami (nawet dodatkowo, chce mi się) slęczę nad durnym ortograffitti, zamiast rozwijać najzdolniejszych męczę się nad ewaluacją (bezsens), zamiast ordynowac zajęcia wyrównawcze (chętnie) mam obniżać wymagania, no i zamiast z dzieckiem pracować mam jedynie monitorować (zalecenia poradni) i kształcić tylko o modzie i grach komputerowych.
MEN powinno się rozwalić i zbudowac od początku.
BTW jak przychodziłem do pracy, starzy nauczyciele wzdychali za Giertychem. Teraz rozumiem.
Może stworzymy dekalog debilizmów MEN-u? Czy 10 pozycji, to za mało.
Ocena pracy nauczyciela… Trudna sprawa. Wyniki matur? Sporo tu przypadkowości, przynajmniej jesli weźmiemy pod uwagę niektóre przedmioty. Ankiety uczniów? Ryzykowne (zwłaszcza jako jedyny sposób oceny), bo może być tak (nie musi), że ten jest najlepszy, kto stawia najlepsze oceny. Wyniki olimpiad? Ważne, ale dotyczą pracy z uczniem zdolnym i zainteresowanym (co z tymi, którzy wymagają najwięcej czasu i uwagi, czyli uczniami mającymi kłopoty). Może hospitacje dyrekcji? Wyrykowe, zresztą dyrektor nie musi (chodź – moim zdaniem – powinien) być dobrym fachowcem i mogą go zachwycać efekciarskie pozory, a nie – rzetelna praca. Oczywiście, że najłatwiejszym sposobem oceny nauczyciela jest stwierdzenie, czy wypełnia papierki. Rzecz jasna, dokumentację trzeba prowadzić, tylko nie czyńmy z niej fetyszu.
Co do ZNP – rzeczywiście niewiele ma do zaproponowania.
@corleone
>?Inną rzeczą jest co zrobić, żeby ten czas był efektywnie wykorzystany dla dobra ucznia?. Żeby optymalizować wykorzystanie czasu, kryterium musi być wynik tej pracy, a nie włożony wysiłek.<
Ależ ja się z Tobą w 100% zgadzam. Z dwoma niuansami
– jeśli pracodawca Ci czas zabierze na bezsensowną biurokrację, to już tego czasu na wykorzystanie kompetencji mieć nie będziesz a i na wyniki on nie wpłynie…;-) Supertłumacz zagoniony do papierów też nie tłumaczy, tylko wypełnia kwity tak jak każda biurwa albo i gorzej!!!
– w nauczaniu początkowym (i w przedszkolu!) ale również później liczy się (i wpływa na wynik) czas bezpośrednio poświęcony uczniowi, czas indywidualnego kontaktu z nim – to nie wykład z ćwiczeniami na uczelni. Jeśli tego czasu będzie mniej, to wynik będzie gorszy
@corleone
>Nie jest problemem, że czarne owce się zdarzają; zdarzają się wszędzie. Jednakże zdrowy i sprawny system pozwala je systematycznie eliminować (na wejściu i ze stada) i w związku z tym utrzymywać ich stan na niskim poziomie.
?ale to temat na zupełnie inną rozmowę?;-)?
Dlaczego? Ten temat, to ma być ?znalezienie Snowballa? i błogie utwierdzenie we własnej niemocy i nieuchronności przeznaczenia?<
Tu mówimy o kretyńskich pomysłach MEN, które nawet(!) pasjonatom z wewnętrznym napędem uniemożliwiają sensowną pracę, wielu innym porządnym belfrom również.To akurat jest fakt!!
Na propozycję zwrócenia na to uwagi czytam mnóstwo historyjek o"czarnych owcach" i troski o to czy one akurat uwolnione od papierów nie zajmą się lenistwem. Ja proponuję kolejność – najpierw nie szkodzić tym co chcą pracować dobrze,a dopiero potem zajmować się "czarnymi owcami". Bo one, akurat, z kwitologią radzą sobie nieźle.Gorzej z uczniami…;-)
Oczywiście, że Snowball istnieje, nazywa się MEN, rodzice i uczniowie.
Na szczęście i o dziwo, to wyjątkowy głos w dyskusji, a ja mogę się z pozostałymi zgodzić.
Jaka miła odmiana.
Zwłaszcza z Władkiem i corleone (który pisze to samo, co od dawna ja, ale krócej i prościej, więc zapewniam, że to nie ja).
Co ja widzę i myślę o broniarstwie – napisałem.
Ale bardzo mnie ciekawi, czy naprawdę Gospodarz, człek przecież światły, rzeczywiście a nie dla zgrywy czy oportunizmu, popiera bezwarunkowo i bezkrytycznie tę broniarską szajkę.
Jeśli tak, biada nam, On bowiem jak się zdaje, uczy kolejne fale adeptów broniarstwa.
Może Gospodarz napisze, które z punktów ulotki są najbardziej miłe jemu umysłowi etyka i filozofa.
A może także – które nie?
Biurokracja, papiery, nie ma czasu na uczenie…
Owszem- przybyło tego od 1989 bardzo dużo, ale głownie administracji czyli dyrektorowi.
Co jednak takiego na papierze musi nauczyciel niepotrzebnego? Poza ppp, która jesli dyrektor za duzo po szkoleniach siedział może faktycznie ogłupić? Kojarzę, ze trzeba wypełniuć dziennik i zaplanować swoją pracę.
@fum32
Nazwa KIPU etc.coś Ci mówi???;-)
A ewaluacja wewnętrzna???
………………………………..
……………………………….
………………………………..
Tak bardzo nauczyciele narzekają na biurokrację, na papiery…
Za tzw. komuny, kiedy to nikomu nie śniły się komputery, internet i wydawnictwa z całą masą pomocy dydaktycznych, nauczyciel, mając do dyspozycji słabo zaopatrzoną bibliotekę, własną wiedzę i coś do pisania, własnoręcznie pisał rozkłady (często w dwóch egzemplarzach – jeden dla dyrekcji), konspekty, przygotowywał materiały na szkolne gazetki i układał scenariusze szkolnych uroczystości.
Dziś może i dużo tych papierów, ale wszystko jest w zasięgu klawisza.
Reformę należałoby zacząć od restrykcyjnego przestrzegania regulaminu zdobywania stopni awansu zawodowego.
Dopuszczono do tego, że wszystkie nauczycielskie miernoty zostają dyplomowanymi w krótkim czasie i bez wielkiego wysiłku. W czasie gromadzenia ‚kwitów’ chwilowo się uaktywniają, biegają po zaświadczenia i podziękowania do tzw. przyjaciół szkoły, a gdy już zdobędą upragniony papier, siedzą znów bezpiecznie na tyłkach, chronieni przez KN, zapewniającą im bezpieczeństwo do emerytury i niezłe wynagrodzenie.
A młodych, wykształconych, pełnych zapału ludzi zatrudnia się na zastępstwa za dyplomowanych korzystających z urlopów na poratowanie zszarganego nauczycielskiego zdrowia i po roku na bruk.
Walkę z papierami należy rozpocząć od surowej kontroli ‚działań’ kandydatów na mistrzów zawodu nauczycielskiego.
Odeszłam na emeryturę bez ‚dyplomowanego’. Nie byłam w stanie nagromadzić kwitów z 35 lat mojej pracy. Nie skorzystałam też z dobrodziejstwa urlopu zdrowotnego. Przed laty nie wszyscy wiedzieli, że coś takiego istnieje.
„Nie możesz pracować na urlopie zdrowotnym.
W ustawie zapisano wprost, że w czasie urlopu na poratowanie zdrowia ?nie można nawiązać stosunku pracy lub podjąć innej działalności zarobkowej? – nie ma słowa o tym, że takiej ewentualnej pracy nie wolno kontynuować. Według prawników ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, nauczyciele, którzy próbowali zachować częściową pracę w ?drugiej” szkole przegrywają w sądach. Uwaga! Nauczyciela przyłapanego na pracy w trakcie tego urlopu dyrektor szkoły może z niego odwołać w każdej chwili.”
http://wyborcza.biz/finanse/1,105684,11113223,Co_sie_nalezy_nauczycielom.html?as=2&startsz=x
Będę się powtarzać, ale znam nauczycieli, którzy tylko po to wzięli urlop ‚na poratowanie zdrowia’, by dorobić do pensji, często za granicą. Podejrzewam, że nie są to odosobnione przypadki.
O ppp napisałem- za dużo formalności zbędnych zupełnie (procedury pracy zespołu)KIPU- jeśli w szkole z dzieckiem pracuje się, a nie wytwarza papier by udowodnić (komu?), że się pracuje- to jakieś 2-4 strony w roku szkolnym.
Ewaluacja wewnętrzna- plan nadzoru i sprawozdanie dyrektora- to wszystkie wymagane prawem dokumenty.
Ale jak ktoś uważa, że ewaluacja to wypełnienie 2000 ankiet a praca z dzieckiem zs spe to kserowanie cudów rożnych zakupionych gdzie sietylko da – trudno prawnie mu tego zabronić- każdy pracuje jak umie i chce.
Ha-ha-ha, w porę się obudziliśmy, ja na przykład już podpisałem wypowiedzenie z pracy jako nauczyciel kontraktowy, co z tego, że mam wyniki maturalne najlepsze z całej szkoły? Co z tego, że uczniowie i rodzice mnie cenią? Co z tego, że inni nauczyciele mojego przedmiotu o takich wynikach jak ja mogą tylko pomarzyć? Są dyplomowani i wiedzą, że czy się stoi czy się leży 2,800 się należy. Dyrektorzy mają związane ręce Kartą Nauczyciela i przy okazji reformy mnóstwo dobrych i nowoczesnych nauczycieli straci pracę. W związku z tym pytam, jak to możliwe, że przy okazji kolejnych reform nie reformowano KN? Teraz to wszystko nie ma sensu? Ludzie obudźcie się, bo wkrótce spotka was to samo…tu nie chodzi o reformę, chodzi o likwidację szkolnictwa publicznego, nasze państwo pozbywa się balastu. Kiedyś sarmacka szlachta przełajdaczyła Ojczyznę, dziś komuchy i solidarność umówili się przy okrągłym stole, że będą doić IIIRP i w końcu ją też przełajdaczą. Dziwi mnie jeszcze jedno – kiedyś ten naród obalił komunę, a dziś daje się doić i siedzi cicho. JAK TO MOŻLIWE?
@Erato
>Będę się powtarzać, ale znam nauczycieli, którzy tylko po to wzięli urlop ?na poratowanie zdrowia?, by dorobić do pensji, często za granicą. Podejrzewam, że nie są to odosobnione przypadki<
A ja znam nauczyciela(wf),który z absolwentów swojej czołowej warszawskiej szkoły (LO im.Władysława IV) stworzył gang rabunkowy parę lat temu.Co z tego wynika???
Wielką aferę Art-B rozkręcili muzyk z lekarzem, a Stalin był z wykształcenia popem(prawie!).Prof.Tarwid zamordował własną żonę.Co to mówi o muzykach,lekarzach,popach,naukowcach???
Żeby wziąć urlop dla poratowania zdrowia nie wystarczy chcieć-potrzebny jest jeszcze lekarz,który to zaakceptuje.Więc odpowiedzialnych jest przynajmniej 2 no i procedury uzyskiwania tych urlopów.
Albo by wychowac dziecko-u mnie w szkole norma
@Piotr
nie jestes sam:(
ocena pracy nauczyciela jest i prosta: Im większe zadowolenie dyrekcji, rodziców i uczniów wraz z większa zawiścią starszego koleżeństwa uczącego tym lepiej dla belfra:P przynajmnej mlodego.
A że papierków za dużo? Cóż ppp – to głupota, karciane? po co mi sprawozdania, ewaluacje tego ustrojstwa, przychodzi kontrola i mówi: państwo nie pracujecie z uczniami zdolnymi (brak KIPU, PDW) a tu ponad 10 finalistów konkursów kuratoryjnych, ale papierka nie ma…. I teraz najlepsze w podstawówkach, gimnazjach należy tworzyć te byty, a jak się rodzic niezgodzi ich pokazać w szkole na następnym etapie edukacji, to następni od początku…
Ten system jest tragiczny. Teraz jeszcze gorzej się zapowiada, bo plany wynikowe trzeba będzie tworzyć na cykl 3 lat… br
Szkoda też, że ZNP (Związek Nierobów Pedagogicznych) nie pomstuje o terminy egzaminów…. Ale jaki jest związek każdy widzi, jaki jest system także.
@S-21
29 maja o godz. 17:17
29 maja o godz. 23:31
Z tym czasem pracy to nie od tej strony.
To kwestia zarządzania, organizacji i priorytetu, ewentualnie motywacji.
W mojej firmie przed kilkoma miesiącami pracownicy stanęli przed wyzwaniem: GUS przesłał obowiązujące formularze sprawozdań na bieżący rok – łącznie 36 (w poprzednim roku było to 6) Wykonanie i przesłanie w pierwszym miesiącu wymagało zaangażowania kilku osób i zajęło circa 40 godzin. W tej chwili po drobnych korektach w różnych działach w zakresie ewidencji i księgowania i po wdrożeniu procedury całość obsługuje jeden człowiek poświęcając 2-3 godziny miesięcznie (mniej niż na 6 sprawozdań w ubiegłym roku).
Dlaczego?
Dlatego, że on i jego przełożeni aż do tzw. top management ma na karku bat ekonomiczny, musi wynikiem zarobić na swoja wypłatę i nie może sobie pozwolić na wykonywanie „papierków” kosztem zasadniczych obowiązków. Musi na uszach stanąć, a zrobić to tak, aby te drugie nie ucierpiały.
Dlatego istnieje hierarchia obowiązków (rodzajów pracyw w pracy).
W PRL-owskim sklepie podstawowym sprzętem były dwie tabliczki: „odbiór towaru” i „remanent”. W bardziej rozwiniętych była jeszcze trzecia: „przyjęcie towaru” odpowiadające odrębnej kategorii.
Nie miało żadnego znaczenia, ile godzin dziennie pracownik przyjmuje towar, zamiata sklep i wykonuje inne (owszem, nader ważne) czynności przy zamkniętym sklepie a ile – sprzedaje. Grunt, że się poruszał. I cokolwiek robił.
Gdyby mu powiedzieć, że dostawa towaru będzie dwa razy dziennie – z paniką w oczach odpowiedziałby – To nie będzie można wcale sprzedawać, bo kiedy?
Identycznie, jak nauczyciel, który nie ma kiedy uczyć.
Wynika to wprost z definicji pracy w różnych systemach.
A tak na marginesie obrazek z zarządzania oświatą.
Dwieście metrów od miejsca, w którym obecnie przebywam.
Placówka oświatowa. W każdym pokoju komputer. Pod biurkiem złącze RS. Obieg dokumentów wygląda następująco:
Pracownik pisze dokument (długopisem na papierze lub jeśli ma drukarkę, a paru ma, na klawiaturze i drukuje).
Zanosi do sekretariatu (średnio 25 kroków w jedną stronę).
Sekretarka przepisuje na obowiązującym szablonie (z wydruku też przepisuje klawiaturą). Następnie zanosi pracownikowi do sprawdzenia (2×25).
Pracownik sprawdza i zwykle nanosi poprawki. Odnosi poprawiony egzemplarz. (2×25).
Sekretarka poprawia, drukuje i zanosi do dyrekcji (2×10 kroków).
Dyrekcja czasem nanosi poprawki, sekretarka (2×10) poprawia, drukuje, zanosi do podpisu (2×10).
Łącznie dla napisania jednego dokumentu potrzeba przejść 150m korytarza i zużyć 4 kartki papieru (w budynku jest sieć).
?Absolutnie nie będziemy podłączać komputerów, bo byście tylko siedzieli na internecie!?
Tak sobie, w nawiązaniu do:
@emerytka 1951
30 maja o godz. 7:10
Skoro o złych reformach w temacie (na samym początku, u góry ekranu).
A może gdzieś w zamyśle, choćby nieuświadomionym o dobrych.
(I żeby nie było tak zupełnie off topic)
Co by się stało, gdyby tych stopni nie było. (Taka reforma).
Ja wiem, że żeby była szkoła, to musi być dzwonek i tablica, i kreda, i dziennik, i stopień (zawodowy), i ławki, i tak dalej.
Ale jaki wpływ na realizację celu oświatowego ma istnienie takich stopni: pozytywny, negatywny, żaden?
A tak w w nawiązaniu do
@Erato
30 maja o godz. 8:13
(j.w.)
A co by było, gdyby takich urlopów nie było wcale?
Jak by to wpłynęło? Na cel oświaty oczywiście.
Źle, czy dobrze, czy nijak?
@corleone
>Z tym czasem pracy to nie od tej strony.
To kwestia zarządzania, organizacji i priorytetu, ewentualnie motywacji.To kwestia zarządzania, organizacji i priorytetu, ewentualnie motywacji< tylko nie nauczyciela, a jego przełożonych w ministerstwie. Ale to oni właśnie tworzą te kolejne reformy i tworzą je właśnie takie…;-)
W kwestii urlopów dla poratowania to nie są mi znane przypadki w których lekarze chodzą po szkołach i namawiają do „wziątki” takiego urlopu.
Konieczna jest inicjatywa i argumenty zdrowotne (co najmniej) ze strony belfra.
Więc to nie jest tak, że odpowiedzialność jest rozmyta – wzięcie takiego urlopu zdrowotnego to odpowiedzialność (ale i pełne, choć złe, deprawujące prawo) belfra.
Natomiast oszustwo w wykorzystaniu urlopu na inne cele to po prostu przestępstwo i to wyłącznie po stronie belfra.
Kto udaje, że tego nie rozumie, nie ma żadnych kwalifikacji moralno-etycznych do zajmowania stanowiska mającego kontakt z ludźmi w cywilizacji.
Nie mówiąc o dzieciach.
Oszust to ten, co oszukuje innych (lekarza, pracodawcę, społeczeństo) a nie ten oszukiwany.
Pisząc takie oczywistości, mam po prostu świadomość, że nie napisanie tego oznacza pozostawienie jawnych, toksycznych kłamstw bez należnej publicznej reakcji.
– – –
„a tu ponad 10 finalistów konkursów kuratoryjnych…a papierów nie ma”
Ano właśnie. W jednej szkole było 3 finalistów konkursów językowych, nagrody trafiły do belfrów, a tymczasem finaliści wychowywali się za dzieciństwa w krajach obcojęzycznych i nawet sami udzielali innym korepetycji.
Więc finał wynikł nie z pracy belfra ale z okoliczności i/lub pracy własnej ucznia i rodziców.
Tak jak w magazynie – remanent stwierdza nadwyżki lewego towaru, na który papierów nie ma.
Ale premia za sprzedaż na lewo by się należała?
Wbrew pozorom, to nie jest przykład teoretyczny.
Więc oszust, nie umiejący udokumentować, że nagroda wynika z jego opłaconej etatem pracy MUSI narzekać na ewaluacje, papiery, i w ogóle na los uciśnionego cywilizacją oszusta.
Parada oszustów.
Jedźcie chłopcy dalej, aż miło ten ekshibicjonizm ciała gogicznego smakować… hihi
@ Gospodarz
Godna podziwu jest Pana wrażliwość i elegancja etyczno-filozoficzna w pełnym poparciu i promocji zaciśniętego kułaka broniarzy i stojących za tym, publikowanych antywartości etyczno-moralnych.
Jeśli lekcji etyki w szkołach a autorytetów na studiach NIE MA, to właśnie dlatego, że są blogi, w pełni wyjaśniające na czym modelowa postawa w praktyce polega.
Wie władza, co robi, polegając na sprawdzonych ludziach i przykładzie osobistym a nie biurokratycznych normach lekcyjnych… ha ha 🙂
@Gekko
” W jednej szkole było 3 finalistów konkursów językowych, nagrody trafiły do belfrów, a tymczasem finaliści wychowywali się za dzieciństwa w krajach obcojęzycznych i nawet sami udzielali innym korepetycji.
Więc finał wynikł nie z pracy belfra ale z okoliczności i/lub pracy własnej ucznia i rodziców.”
@Gekko, trafiłeś w sedno. Przed laty jedno z moich dzieci było laureatem konkursu przedmiotowego. Pracowało na swój sukces samo i z pomocą rodziców. Wkład nauczyciela przedmiotu – zero. A później szkoła miała laureata, a pani uczycielka mocny kwit do awansu na dyplomowanego. I tyle w temacie.
A moze by tak obywatele i rodzice poprotestowali przeciw ZNP?…
emerytka 1951
30 maja o godz. 22:19
– – –
Chciałoby się podziękować za poparcie oczywistych faktów, ale jestem pewny że są one przykre zarówno dla rzetelnych nauczycieli jak i dla mnie.
Więc tylko potwierdzam – to smutne i przykre fakty, szkoda że przyznają to najczęściej będący już poza układem belfrzy (i analogicznie – emerytowani profesorowie, patrz niedawna medialna dyskusja).
Pozdrawiam uprzejmie.
Do Gospodarza
Bardzo proszę o niedopuszczanie słowa „oszust”w postach jako określenia nauczycieli!!!
5 miesięcy temu zmarł wybitny nauczyciel! Praktycznie co roku od 10 lat drużyna, którą stworzył wygrywała krajową rywalizację w przedmiotowym turnieju i zdobywała medale, w tym złote, w finałach światowych. W rankingu laureatów i finalistów swojej olimpiady przedmiotowej zajmował 2 miejsce w jej 60-letniej historii.
On siedział w swojej szkole i ze swoimi uczniami od rana do wieczora, nawet mimo zaawansowanej w ostatnich 6 latach choroby nowotworowej. Miał z urzędniczego punktu widzenia istotną wadę – nie pisał programów pracy z uczniem zdolnym, nie zapisywał każdej rozmowy z uczniem i każdego spotkania, nie zbierał podpisów od uczniów,którzy do niego przychodzili, że na pewno byli…;-) On po prostu ze swoimi uczniami pracował. Przestał na pół roku przed śmiercią:-(
No prawdziwy oszust po prostu z niego był!!!
Taka jest smutna prawda o kolejnych reformach MEN:
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,11700071,Szkola_absurdu.html
Niestety ich główna autorka [i beneficjentka;-)] p.Berdzik została w MEN wiceministrem w tej kadencji, więc szanse na szybką korektę są nikłe…:-(((
@emerytka 1951
30 maja o godz. 22:19
Mój syn ? podobnie. (Opisywałem kiedyś obszerniej.)
Pani od matematyki nie chciała go dopuścić do konkursu, bo zrezygnował z kółka (które było całkowita porażką).
A kiedy kosztem mnóstwa czasu i zdrowia udało nam się przeskoczyć wszystkie kłody rzucane pod nogi i syn wystartował oraz osiągnął sukces, pani ochoczo przyjmowała gratulacje i pochwały.
Pozdrawiam!
@S-21
30 maja o godz. 19:27
Jeżeli ministerstwo ma organizować twój czas pracy, to… ja więcej pytań nie mam.
W świecie normalności wygląda to tak, że pracownik pełniący samodzielną funkcję ma zakres obowiązków (i zakres odpowiedzialności z nimi związany) oraz ramowy czas pracy, zaś rozliczany jest zadaniowo.
Jeśli nie wyrabia się w godzinach nominalnych ratuje się (czasem niezgodnie z prawem) w czasie wolnym (najczęściej po cichu, bo dla przełożonego jest to sygnał, że sobie nie radzi z obowiązkami) lub się zwalnia (zgodnie z prawem).
Przełożony szuka następcy, który sobie poradzi.
Jeżeli nie znajdzie, a zwolni się większa liczba pracowników, jest to sygnał, że należy przyjrzeć się zakresowi obowiązków.
Natomiast, jeżeli pracownik wybiera sobie z zakresu obowiązków, co zrobi, a co nie i co dobrze a co byle jak i głośno twierdzi, że nie da się inaczej, przełożony zwalnia go, gdyż widzi, że nie ma w nim partnera nawet do rozmowy a co dopiero do pracy.
@Gekko
30 maja o godz. 19:51
31 maja o godz. 7:19
No, tak, się zakalapućkałeś.
Widzisz, nauczyciel palcem nie kiwnął, a wynik ? prima sort.
A gdzie indziej urobi się po łokcie ? a wyniku ani widu, ani słychu.
I jak tu oceniać nauczyciela po wyniku?
Albo wyniku wymagać, czy oczekiwać.
Od ucznia zależy, wyłącznie.
Nauczyciel w szkole musi być. Tak, jak dzwonek, kreda i tablica.
Ale od niego nie zależy. Ma więc być. I za ten byt otrzymuje wynagrodzenie.
A co ponadto, to musi być pasjonatem, takie mieć hobby, czy wewnętrzny przymus.
@corleone
Ja nie oczekuję żeby mi MEN organizowało czas pracy – ja bym wolał odpowiadać za wynik mojej pracy.Cóż jednak pocznę, jeśli MEN upiera się mi go organizować i to nieefektywnie wyjątkowo???Moja wina czy MEN…Po prostu Polska to dziki kraj(mówiąc klasykiem) i coraz dzikszy…;-)
@emerytka 1951
Miałem kilku finalistów olimpiad. Pracowałem z uczniami w swoim wolnym czasie. Rodzice niezbyt interesowali się losem pociech. Nagrody żadnej nie dostałem.
Nie uogólniam, nie mówię, że tak jest wszędzie, nie mam pretensji do wszystkich rodziców, nie winię wszystkich dyrektorów szkół.
Nie rozumiem Twojej postawy.
„…On po prostu ze swoimi uczniami pracował. Przestał na pół roku przed śmiercią:-(
No prawdziwy oszust po prostu z niego był!!!”
Ten wyraz zezwierzęcenia i podłości w argumentacji czynionej przez belfra – belfrom, mówi więcej, niż jakikolwiek komentarz do poziomu autora cytowanego komentarza posługującego się jak najcyniczniej tragedią kolegi…
@ corleone
Ja tam jako komentarz do zakałapućkania najlepszy i najwyraźniejszą ilustrację, uważam postawę publiczną i promocyjną Gospodarza bloga.
A poza tym – pozdrawiam, łącząc się z Tobą w bólu komentowania tego poziomu wynurzeń belferskich…
S-21. Dzięki za link. Polecam czytanie ze zrozumieniem, (komentarze, też) wszystkim! Ekstrapolacja osobistych jednostkowych doświadczeń na całość, jest ekhm, mówiąc delikatnie, lekkim nadużyciem.
Gekko w swoim komentarzu do postu S-21 z godz. 9.29 przeszedłeś samego siebie.
Przy okazji, zastanawiam się, czy jesteś „głupkiem”, nie potrafiącym zrozumieć prostego przekazu, czy też „cynicznym draniem”, manipulującym i przekręcającym każdą wypowiedź?
Z tych dwóch możliwości wolałbym pierwszą, bo ona jest przynajmniej ludzka.
Usprawiedliwianie oszustw losem tragicznie zmarłego znajomego to jest przejście na stronę czegoś znacznie więcej niż nieludzkiego, i niż największy nawet gad mógłby przeskoczyć.
Ale, za użyte przeze mnie w tym kontekście słowo ‚zezwierzęcenie’ przepraszam wszystkie zwierzęta, włączając hieny.
I tyle do Ciebie, zet.
@stary
Nie ma tu czego rozumieć. Pracowałam w innych czasach i w innej szkole, o tę nieszczęsną reformę na czele z gimnazjum i ‚awansami’ tylko zahaczyłam.
Będę obstawać przy swoim. Nie przeczę, że są nauczyciele pracujący ze zdolnym uczniem (sama przyjemność), ale często bywa tak, że kandydat na olimpijczyka jest uczniem wybitnym i wie więcej od nauczyciela. Wystarczy go tylko nakierować, wskazać odpowiednią literaturę… tyle.
@emerytka1951
>ale często bywa tak, że kandydat na olimpijczyka jest uczniem wybitnym i wie więcej od nauczyciela. Wystarczy go tylko nakierować, wskazać odpowiednią literaturę? tyle.<
Taki drobiazg…;-)
1.Nauczyciel, który mniej wie od ucznia raczej nie wskaże mu odpowiedniej literatury ani go nie nakieruje, jak piszesz!!!
2.Być w stanie pokierować rozwojem kogoś wybitnego jest wielką sztuką, akurat chyba największą…A żeby mu dobrać źródła i materiały trzeba duuużej kompetencji. Samo siedzenie godzinami jest akurat najmniej istotne, choć się przydaje jeśli akurat uczeń taką formę wsparcia preferuje. Na ogół nie preferuje – woli czasem się sam skonsultować osobiście lub internetowo…;-)
@S-21
3 czerwca o godz. 16:34
„Nauczyciel, który mniej wie od ucznia raczej nie wskaże mu odpowiedniej literatury ani go nie nakieruje, jak piszesz!!!
Zgodzę się z Tobą.
Pisałam o uczniu wybitnym z perspektywy wielu lat. W małej miejscowości uczeń choćby i najzdolniejszy, miał utrudniony dostęp do literatury.
Czasy się zmieniły i rolę przewodnika doskonale zastępuje sieć. Nauczyciel pełni bardziej rolę koordynatora niż mistrza.
@ emerytka 1951, 3 czerwca o godz. 21:24
– – –
Przyznaję, że nie mam siły reagować na wpisy gościa, który śmierć kolegi sprzedaje na targu swej próżności.
Cieszę się, że poruszyłaś jednak tę banię jaskrawego tupetu, wypowiadającą się o belferstwie.
Bo to rzeczywiście żenujące, jeśli „mistrzem” (o Boże!) w edukacji ma być rozumiany… ktoś o mentalności i kompetencjach magazyniera części zamiennych do glebogryzarek.
Nawet do tego służy obecnie logistyka, a ponurych magazynierów, co wiedzą na jakiej półce trylinka zalega, dawno zwolniono – i chyba do belferstwa.
Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Muszę mistrza zapytać, gdzie leżą chusteczki.
Z drugiej strony, może w jakiejś szkole (na pewno niepublicznej) będzie można jeszcze spotkać kompetentną i z klasą Emerytkę, co piękny fach zostawiła na pastwę …magazynierów?
Zwłaszcza ofiarom mistrzów-półkowników życzyć takiej szansy wypada.
Pozdrawiam.