Matura, czyli kto zawinił najbardziej
W tym roku chyba nie będziemy krytykować młodzieży, że tępa, leniwa i arogancka. Szczególnie po tym, jak prof. Ewa Nawrocka z Uniwersytetu Gdańskiego powiedziała, że nie mamy prawa niczego zarzucać młodym, ponieważ sami jesteśmy pełni winy. Nie mają takiego prawa chociażby pracownicy uczelni, gdyż zgodzili się na likwidację egzaminów wstępnych i na idiotyczną maturę. Pogodzili się z oszukańczymi praktykami na uczelniach, gdzie oferuje się fikcyjne studia i kierunki, których jedyną zaletą jest to, że dają godziny pracownikom (prawie półgodzinne wystąpienie prof. Nawrockiej można znaleźć tutaj).
Z edukacją jest jak z futbolem. Kadry mamy uzdolnione, moglibyśmy więc zakasować innych, ale szwankuje chów. Do tej pory krytykowali ten chów głównie anonimowi kibice, natomiast działacze – nauczyciele, uczeni – popadali w coraz większe milczenie, bo przecież etatów szkoda, godzin, pieniędzy. W razie czego winna jest młodzież. Przecież gołym okiem widać, że nic nie umie i jeszcze uczyć się nie chce, książek nie czyta, błędy popełnia, nie wie, gdzie Rzym, a gdzie Krym. Po prostu katastrofa.
Ewa Nawrocka zarzuca milczenie profesorom. Im wyższe stanowisko, tym więcej wody w ustach. Ale do stracenia każdy ma wiele – i asystent, i adiunkt, kandydat na doktora i ten, kto ma chrapkę na habilitację. Warunek jest jeden – cisza. Oczywiście, anonimowo psy wiesza na edukacji każdy, ale pod nazwiskiem tylko nieliczni. Wystąpienie profesor Nawrockiej opatrzone zostało tytułem „Wszyscy jesteśmy przestępcami”. Obawiam się, że dyskusja potoczy się w nieco innym kierunku, niż chce autorka. Winni jesteśmy być może wszyscy, ale przecież – i tu pole do popisu dla dyskutantów – nie w równym stopniu. Zajmijmy się zatem tymi, co bardziej. Jakkolwiek byśmy więc nie podeszli do tematu edukacji, to przecież od swoich kompleksów nie uciekniemy. Czyli ja, udręczony biedaczek, geniusz i erudyta, a cała reszta to burdel na kółkach i głębokie szambo.
Komentarze
Zgadzam się z wpisem.
Uczelnie rozleniwiły maturzystów obietnica przyjęcia każdego kto tylko zada maturę i niezależnie od jej wyniku wyrazi na to chęć. Co więcej po przyjęciu na studia nie zamierzają już utrudniać niczym w drodze ku zdobycia tytułu magistra.
No więc po co w szkole uczeń ma się przemęczać. Może ktoś mądry, a takich tu nie brak, niech napisze jak mamy motywować uczniów, jaką obietnicą czy groźbą skoro odpowiedzią ucznia jest „po co skoro i tak mi się należy”.
Tak jest, trzeba znaleźć winowajcę. A jak się znajdzie to potępić. A że wiadomo że winowajców wielu to trzeba sobie winy pozarzucać, trochę błota i po sprawie. Problem co prawda nie rozwiązany ale winni są. Oczywiście winni są ONI.
Wysłuchałem biadolenia pani Profesor. Żadnego wniosku – dlatego biadolenie. Jedyne skojarzenie, jakie mi sie nasuwa to „Pamiętnik znaleziony w wannie” Stanislawa Lema. Odchodzący, hermetycznie zamknięty świat opanowany jedną myślą – przetrwać następny dzień. Każda nowa istota w tym habitacie musi się upodobnić do otoczenia. Maszyna produkująca same braki. W takim świecie decyzja władz, żeby stopniowo odcinać zasilanie wydaje się być humanitarną. Chyba, że srodowisko samo znajdzie terapię na własną chorobę.
Konie Kaliguli
3 maja o godz. 10:03
Takie objawienia, w takiej liczbie, w świecie ?hundert professoren, Vaterland verloren? ?! W neverlandzie, od wielu lat, objawienia były zwykle reglamentowane, reżyserowane i nagłaśniane przez tych, którzy mieli moc sprawczą decydowania o tym, co objawieniem jest, a co nie jest. Stara rzymska zasada prawna mówi, że ?ten zrobił, kto miał z tego korzyść?. Ponieważ cena dla hundertów wysoka do zapłacenia, ciekawą rzeczą jest, pytanie dotyczące tych objawień: jakież to łajdactwo ma przykryć lub? zainspirować
Dariusz Chętkowski:
„Winni jesteśmy być może wszyscy…Zajmijmy się zatem tymi, co bardziej.”
– – –
Nic bardziej budującego, niż autor wcielający w życie swe ideały.
Paszkwil Gospodarza zajmuje się więc belframi akademickimi, przy okazji jednej z nielicznych, wyjątkowo uczciwych wypowiedzi z tego grona. Naprawdę powala na kolana przed taką mentalnością.
Naturalnie, Gospodarz, sam takim nauczycielem będąc, pisze o nich, jakby marsjan – najeźdźców kreślił.
Nie dość, że polskie piekło, skierowane do nielicznych, przyzwoitych Gospodarz rozpętuje, to jeszcze walczy o rozmycie odpowiedzialności (charakterystycznie dla psychologii nazywając odpowiedzialność – winą) tych „co bardziej” – na cały świat.
Gospodarz bytuje w systemie na różnych jego szczeblach, łatwiej byłoby dostrzec spójność patologii, w której siedzi obiema nogami.
Ale przyjemniej, zwykłą odpowiedzialność zawodową rozmywać, szukając rzekomych win wszędzie, bo któż z grzeszników tego padołu nadwiślańskiego wierzy, że wynik to nie przeznaczenia ale po prostu dobra (lub zła) robota?
Kolejny zasmucający wpis i jakże głęboko ugruntowane oderwanie od rzeczywistości i wyzucie z wszelkiej deontologii…
PS Nb. Pani Profesor Nawrocka w sumie zupełnie nieśmiało, choć zjadliwie, pokazuje po prostu że król jest nagi, co zwłaszcza dzieci, nie mówiąc o niezblatowanych z systemem dyskutantach, widzą i doświadczają na co dzień, opisując to też na blogu.
Matematyk, dziennikarz i popularyzator nauki – Bogdan Miś o przyczynach matematycznej zapaści:
?Jeśli z jakiegoś przedmiotu wyniki nauczania są wyraźnie gorsze niż z innych, to bez żadnej wątpliwości albo nauczyciele są winni, albo chodzi o błąd systemowy, czyli winą należy obciążyć organizatorów oświaty. Albo chodzi o jedno i drugie; nigdy natomiast nie jest to wina uczniów. A więc ? przyczyną tegorocznej afery matematyczno-maturalnej musi być błąd dorosłych. Jaki zatem ? i czy tylko jeden??
http://bogdan.wordpress.com/moje-publikacje/szok-matematyki/
Można zostać studentem historii, nie zdając historii na maturze:
?Naukowcy protestują ?w obronie historii? w liceach. Jednak sami na studia historyczne przyjmują chętnych bez matury z tego przedmiotu. Tak jest na wydziałach historycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (choć nie tylko). Żeby się tam dostać na kierunki historyczne nie trzeba mieć matury z historii, może być geografia, język polski, język obcy, biologia, chemia, fizyka, astronomia. ?
http://wyborcza.pl/1,75478,11580292,Mozna_zostac_studentem_historii_bez_matury_z_historii.html
@urzędniczka
>albo chodzi o błąd systemowy, czyli winą należy obciążyć organizatorów oświaty.<
No więc błąd jest(!!!) systemowy – żaden(!!!), a szczególnie biedny, ograniczonych zasobach kraj nie ma szans porządnie wykształcić na poziomie studiów powyżej 50% populacji [szczególnie,że nie bardzo wiadomo po co;-)], posyłając na dodatek w tym celu ponad 90 % populacji do szkół maturalnych, w przeważającej większości "ogólnokształcących". To ta utopia, zrealizowana niestety w Polsce w imię interesów środowisk akademickich (etaty, godziny,czesne, honoraria!) przez "reformę" Handkego(właśnie pierwsze roczniki otrzymują dyplomy magistrów!) dała w efekcie to, czego nie mogła nie dać.To czemu teraz dziwią się nagle w mediach profesorowie…;-)
Przypomnę, że "reformę" Handkego entuzjastycznie witała i wspierała Wyborcza(piórami szczególnie P.Pacewicza i W.Staszewskiego!), a w ślad za nią i "Polityka"…
Odsłuchałem!
Pani profesor, jak to polonistka(a jeszcze z takiego „Harvardu” jak była kiepska WSP zwana teraz „uniwersytetem” dla niepoznaki) nie umie myśleć systemowo. I dlatego, jak to mieszczanie w znanym wierszu, widzi wszystko oddzielnie…;-)
urzędniczka
3 maja o godz. 15:17
Matematyk, dziennikarz i popularyzator nauki ? Bogdan Miś o przyczynach matematycznej zapaści: …
Artykuł, który wzbudził u Pani taki zachwyt pochodzi sprzed 5 lat wnosząc z daty pierwszego komentarza. Autor powołuje się w artykule na świetnego dydaktyka, który został później wiceministrem w MEN.
Proszę się zastanowić. Razem z innym świetnym dydaktykiem z tego artykułu wykształcili rzesze (kilka tysięcy?) świetnych nauczycieli, którzy kształcąc się w Warszawie podjęli pracę na Mazowszu i uczą teraz matematyki. Oczywiście jako uczniowie świetnych dydaktyków sami są świetnymi dydaktykami, tylko wyników nie ma. Wniosek: albo rodzice źle wychowali, albo urzędniczenie oświatą jest kiepskie. Albo jedno i drugie. No chyba, że jednak takimi świetnymi dydaktykami jak pisze p. Miś ci panowie nie są. Wtedy jednak artykuł jest … nierzetelny.
Jedno jest pewne – od tego czasu poziom jeszcze bardziej się obniżył. Zabawnie będzie za dwa miesiące, kiedy zostaną ogłoszone tegoroczne wyniki. Trzy lata temu były w prasie „centralnej” szumne zapowiedzi, że już, już za chwilę będziemy światową potęgą w nauczaniu matematyki. Tak obiecywali i urzędnicy i profesorowie, którzy reformę opracowali i wdrożyli.
Dyskusja, jak granat w…zbiornik.
Jak drzwiami od stodoły w niebo, przez brzeźniaki.
Histeryczne wymiatanie własnych śmieci pod dywan i upychanie trupów w szafie (byle cudzej).
Nie da się 90% wykształcić porządnie…bo system.
Nieważne, co kto mówi, ważne, że sąsiad, a nie z rodziny, to i głupek. jak głupek to musi jego wina, obronić się nie może, Miś jeden z drugim.
Normalna szkoła publicznego życia pod batutą belferstwa.
A dlaczego da się 90% populacji nauczyć czytać?
A dlaczego, jak nie da się, to 600 tys belfrów się zatrudnia?
A dlaczego system dobry, jak zatrudnia i płaci, a zły, jak rachunki przychodzą i wyniki tej „roboty”? To niby jest systemowe a nie odcinkowe widzenie?
Wszystko się da, byle cywilizacja była.
Najpierw ona pyta – po co to wykształcenie.
Potem, jak wie po co, to mówi co to znaczy „porządne”, żeby wyszło na to „po co”.
Jak już wie po co i co ma zrobić, to ustala, jak to zmierzyć.
Jak wie już to wszystko, to szuka takich co to umieją zrobić.
Jak ich za mało, to uczy tego, co robić i osiągać mają.
Jak takich zatrudni to karmi i pilnuje i oczyszcza z leserów.
Na koniec, gospodarna cywilizacja patrzy, co z tego wychodzi i gotuje zmiany, jakby nie wychodziło.
A jak nie ma cywilizacji – to jest to, co mamy.
Na każdym etapie planu pociotek głupka z oszustem wskazują się palcami, że kasę ktoś wyniósł.
Jego tam nie było, skądże.
Dom wtedy stawiał albo samochód zmieniał za te publiczne kasę, co nie wziął.
Taka to edukacja obywatelska ustawiczna, że aż sama nie widzi gołej d..y, co nią świeci zamiast kaganka.
A winni są oczywiście żydzi, cykliści i brzozy ostatnio, za tę edukacyjne wyniki świecące.
Tylko się bzu nawąchać i… odlot z tego grajdoła zapyziałego, młodzieży tak zmaturalniałej i podyplomowanej.
Bary i magazyny Tesco czekają na wasz pałer, belfrem polskim każdego szczebla certyfikowany.
Witam,
wysłuchawszy przemówienia pani profesor, postanowiłam otworzyć forum dla rzetelnej dysksusji nad problemami naszego systemu edukacji. Być może jest to projekt utopijny, ale nie widzę lepszego rozwiązania. Zapraszam zatem wszystkich, którym ten temat leży na sercu: http://www.maj2012.fora.pl/
Gekko nie pij w taki upał, bo ci to szkodzi. Na pytania z poprzedniego tematu Gospodarza, odpowiedz sobie sam, masz wszelkie dane po temu. Nie leń się i wieczorem, jak trochę ostygniesz, popracuj głową. Wierzę w ciebie, mimo wszystko.
Gekko, sugerujesz, że jeśli kiedyś Cywilizacja (czyli właściwie co: oświecone elity, czy niewidzialna ręka rynku; zapewne to drugie bo przecież chciwość jest dobra) uzna, że potrzebuje 75% obywateli znających się na teorii superstrun, to wystarczy jedynie poszukać odpowiednich procedur edukacyjnych i kontrolnych? Ja wiem, że Cywilizacji czasem zdarzają się podobne złudzenia. Czasem kończą się w oparach śmieszności, czasem w krwawych błotach Wandei. Nie staram się przesądzać, czy obecny dogmat „80% z wyższym wykształceniem” jest realny, czy też nie. Wiem jedno (a przynajmniej tak mi się wydaje), nikt nie podjął prawdziwej dyskusji na temat tego, czy ten kierunek jest słuszny. Może tak, ale gdy czytam ministerialną preambułę do książeczki opisującej nową podstawę programową z historii i wiedzy i społeczeństwie (należę do obmierzłego Ci belferskiego klanu, subplemię historyków), to mam delikatne wątpliwości. Czytam tam, że nie można utrzymywać dotychczasowego poziomu wymagań gdyż osiemdziesiecioprocentowa populacja nie jest w stanie opanować materiału który opanowywała wcześniej populacja dziesięcioprocentowa.
Jakoś tak smutno się w tym momencie robi. OK, rozumiem że być może dotychczasowa wiedza przestała być potrzebna, ale akurat o tym w ministerialnej preambule nie ma słowa. Mnie tym nie przekonano.
Ale nie piszę tego, by się uniewinniać. Każde niepowodzenie moich maturzystów jest również moim niepowodzeniem, moją klęską. Moim wstydem. Cywilizacja jednak bynajmniej mi w tej walce nie pomaga.
I jeszcze mały disclaimer: to, że nawiązałem do książeczki o nowej podstawie nie znaczy, że jestem przeciwny jej rozwiązaniom w moim przedmiocie. Jestem akurat ich gorącym zwolennikiem.
Skoro maturę się ma za 30 % podstawowego poziomu, to o czym my mówimy -jaki poziom? Robię college ESOL w Anglii, by zdać muszę mieć 80% na najniższą ocenę.
Jednak są i takie, optymistyczne wieści:
?Nasi tegoroczni maturzyści mają niezwykłą siłę. Może nie do końca ją sobie uświadamiają. Ale z punktu widzenia współczesnego pracodawcy są to niezwykle ważne kompetencje. Specjaliści nazywają je kompetencjami społecznymi, które budują kapitał społeczny. Jego deficyt odczuwamy boleśnie, a to przecież pozaekonomiczny czynnik rozwoju i modernizacji każdej gospodarki. Często o tym przypominam, bo w Polsce jest on niezwykle niski. Z tego też powodu mówię o sile, jaką posiadają nasi uczniowie. Potrafią ze sobą doskonale współpracować. Chcą rozmawiać, dyskutować i uczyć się od siebie. Toczą poważne spory i dochodzą do konsensusu. Jasno wyrażają swoje potrzeby, dotrzymują obietnic, przyznają się do błędów i starają się je natychmiast naprawić. Są otwarci na potrzeby innych, wrażliwi na krzywdę. Swoim zachowaniem wzbudzają zaufanie. Lubią ludzi, szanują ich i w niewymuszony sposób okazują to na każdym kroku. Każdy z nich ma swoje marzenia. Wie, czego chce i z pokorą pokonuje trudności i własne samoograniczenia. Wiem, że z takim podejściem do życia, optymizmem i wiarą we własne siły osiągną swoje cele. Będą szczęśliwi. Jest jednak jeden warunek. Muszą chcieć zrobić to, o czym marzą. Nie wystarczy wiedza o tym, co chcemy, ani umiejętność, jak to zrobić. Ważna jest decyzja, aby tak postąpić. Muszą mieć odwagę zrealizować to, co chcieliby usłyszeć o sobie za te 20 ? 30 lat. Są to piękne, szczere i autentyczne pragnienia. Warto! Tym bardziej, że mają narzędzia, które im w tym pomogą i charakter, bez którego zrealizowanie marzeń byłoby niemożliwe.?
Wydaje się że bez rewolucji nie naprawimy szkolnictwa.
Pierwszym krokiem przywracającym wartość wiedzy musi być likwidacja fikcji bezpłatnego studiowania. Państwo musi znaleźć inny sposób zapewnienia dostępu do wykształcenia ludziom niezamożnym, taki który musi być związany z wymogiem zapłaty za studia. Szkoły muszą mieć dowolność w określaniu ceny jak i sposobu rekrutacji. Dla tych którzy nie chcą studiować muszą być stworzone godziwe warunki pracy. Praca fizyczna nie może oznaczać wyzysku i upokorzenia.
@ync
>Nasi tegoroczni maturzyści mają niezwykłą siłę. Może nie do końca ją sobie uświadamiają.<
Chyba sobie żartujesz!!!Człowiek zdemoralizowany zwykle jest zdemoralizowany wszechstronnie…;-) A człowiek, który się nie nauczył, że sukces(cokolwiek by to znaczyło!) wymaga wysiłku i to długotrwałego jest zdemoralizowany!!!
I w koło Macieju, matura za łatwa piszą nauczyciele. Zrobić trudniejszą będzie poziom wyższy. To akurat łatwo. A żeby zrobić jeszcze wyższy, to jeszcze trudniejszą maturę. Myślę że jak nam będzie brakowało nadal poziomu, to jeszcze się podniesie wymagania i poziom uczenia też wzrośnie.
I zawodówek więcej, żeby czasem do zawodu jakiś po maturze nie trafił, szkoda na jego naukę pieniędzy.
Oczywiście etaty nauczycielskie utrzymać, jak takie wymagania wysokie, to klasy powinny być maksymalnie dwunastoosobowe i to z podziałem na grupy na ćwiczeniach z mikroskopem.
No to kto najbardziej winny, ja stawiam, że nauczyciele za niski poziom nauczania odpowiadają, no bo to oni przecież uczą, nikt im nie każe źle i nieskutecznie.
Ale słyszałem, że nie ich wina, że są źle wykształceni. To prawda, ale też nie moja, ja się dobrze wykształciłem, pomimo szkoły. Swoje dzieci też pomimo szkoły wykształcę.
Ostatnio dziecko w osłupienie wprawiło nauczycielkę mówiąc, że nie odrobiło lekcji, bo ustaliło z tatą, że się tego uczyć nie będzie. W tym czasie się pouczy czego innego. Z dziećmi byliśmy na „Piratach”. A tam Karol Darwin, jedna z postaci i ptak dodo. Super początek lekcji, tylko właśnie jakiej?
Przyrody? Historii? Geografii? Religii? Ekologii? Angielskiego, bo wiele materiałów po angielsku, film?
Te wszystkie zagadnienia w czasie lekcji poruszymy, wczoraj czytaliśmy biblię, księgę rodzaju, żeby zrozumieć światopogląd kreacjonistyczny, jak można pogodzić teorie ewolucji z wiara w Boga i tak dalej, lekcja trwała dwie godziny i będziemy kontynuować, o ewolucji gatunków uprawianych przez człowieka i do GMO mamy zamiar dojść. Geografii jeszcze nie liznęliśmy, chcemy odwiedzić miejsca które odwiedzał Darwin, poznać ich przyrodę, gatunki które wyginęły za sprawą człowieka, który czynił sobie ziemie poddaną jak już wiemy z Pisma. Postać królowej Wiktorii też nas zafascynowała, to może trochę historii i geografii Imperium nad którym słońce nie zachodziło, oj lekcja zdaje się nie mieć końca i to bez podręcznika, tylko z komputerem, zdjęcia, mapy, filmy, wszystko pod ręką i uczymy się selekcjonować informacje. W szkole tak nie można?
Nie można bo czego to lekcja, historii, religii, czy geografii? Specjalizacji brak nauczycielskiej.
A może to nie trzeba być historykiem czy biologiem a może i nie szkodzi jak się jest, tylko nauczycielem jeszcze trzeba być w dwudziestym pierwszym wieku, przewodnikiem po świecie?
Może powinny być dwie specjalizacje, ścisła i ogólna. I takie zespoły powinny uczyć dzieci, odpowiadać za ich wykształcenie w dłuższym okresie, szkoły podstawowej, drugiego etapu, gimnazjum, liceum.
Może nauczyciel albo dwu powinien odpowiadać za wykształcenie ogólne klasy a testy powinny weryfikować jego interdyscyplinarną pracę?
@ Bloodthirster
3 maja o godz. 22:21
– – –
Dziękuję Ci za interesujące uwagi.
Jest jedno, zasadnicze nieporozumienie. Mnie nie chodzi o to, i l e procent populacji powinno być wykształcone. To jest zadanie, które zawsze można wykonać, niezależnie od procentów (up to 100%) i osiągnąć… powszechną głupotę.
Ponieważ to, ile procent, itd, powinno wynikać z c e l u takiego kształcenia, jako strategii. Jak nie ma celu, to się zaczyna manipulacja. Osiąga się procenty nominalne, zaniżając standardy pojęć albo jakość wykonania. Tymczasem właśnie i jedynie cel działania wyznacza twarde, mierzalne standardy wyniku i jakości wykonania. Takim celem była likwidacja analfabetyzmu, pozostawało kwestią czasu i pieniędzy z jaką jakością ten cel w cywilizacji osiągnięto.
Bez spójnych cywilizacyjnych celów polityki (tat,tak!) edukacyjnej społeczeństwa, można robić wszystko co popadnie (pół miliona belfrów ‚uczy’ miliony analfabetów cywilizacyjnych) i nie osiągnie się nic, przeciwnie, traci się wszystko – np. czas, który cofa nasz kraj w edukacji wstecz a nie rozwija.
Nie jest c e l e m osiągnięcie procentów, to jest z a d a n i e wynikające z celu. Same procenty mogą jedynie upajać konsumujących (a nie wykonujących) zadania 😉
Oczywiście wyznaczenie celów i zadań to warunek konieczny a nie wystarczający, na tej podstawie musi być skonstruowany zdrowy system, w którym funkcjonują odpowiedni (!) wykonawcy.
Ale, w edukacji, bez strategicznego, mądrego i adekwatnego cywilizacyjnie celu, z a w s z e zadania są mylne, wykonawcy błędni, standardy karykaturalne a jakość ośmieszająca. I tak właśnie u nas jest, nie od dziś.
Pozdrawiam.
– – –
@ ync
„Ważna jest decyzja, aby tak postąpić.”
Jak najbardziej. Ludzie tworzący społeczeństwo podejmują decyzje racjonalnie, dostosowując się do warunków. Wymienione przez Ciebie „kompetencje” oczywiście nie są nimi (są umiejętnościami), ponieważ nie są demonstrowane, co w y n i k a z niskiego kapitału społecznego (a nie jest jego przyczyną).
Niski kapitał społeczny, czyli to, dlaczego jesteśmy plemieniem a nie społeczeństwem, wynika z uwarunkowań kulturowo-cywilizacyjnych, które zamiast zmieniać i rozwijać, zakonserwowaliśmy przez ostatnie 25 lat na poziomie mitologii i praktyki społecznej kultu cargo. W takich warunkach uczenie się umiejętności społecznych kuleje i nie prowadzi do kompetencji, czyli posługiwania się nimi.
Ync, podziwiam i szanuję Twoją pasję misyjną, szkoda że tak rzadko tu gościsz. Jednak to nie uczenie ludzi tego, co piszesz szwankuje; szwankuje świadomość uczących, że o kompetencjach indywidualnych i społecznych nie decydują ani świadomość ani umiejętności, ale czysta, zdrowa i racjonalna pragmatyka funkcjonowania nauczanych w systemie społecznym.
I to jest miejsce do budowy kapitału i do zmiany – politycznej i cywilizacyjnej.
Uczenie ludzi rzeczy, za które świat otaczający ich karze, to jedynie wychowywanie armii zdegenerowanych oportunistów pomieszanej z grupkami inteligentnych, bezradnych frustratów czy pragmatycznych …emigrantów.
Pozdrawiam 😉
– – –
@ parker,
ładnie jak zwykle opisałeś doświadczenie mądrej praktyki edukacyjnej, podziwiam i popieram!
Jak jednak obaj wiemy, system wykluczył już dawno z dostępu do szkół ludzi, którzy byliby w stanie te proste, oczywiste cele i metody zastosować, a jeśli bywają tacy z tego typu antysystemową motywacją – piętnuje ich i ściga, także rękami i gębami rzeszy zmutowanego „koleżeństwa” z pokoju N.
Oczywiście alternatywą dla edukacji domowej jest w pewnym stopniu edukacja pozapubliczna, gdzie system jeszcze do końca się nie wmutował (ale to kwestia krótkiego czasu, gdy zupełnie zabraknie profesjonalnych belfrów).
Pozdrawiam.
Parker – w szkole tak nie można. Jest rozkład materiału, monitorowanie podstawy programowej, wyliczanie tematów i godzin. System.
Nie liczyłbym na reakcję środowiska.
Efektem „edukacji” jest kolejne pokolenie nauczycieli z coraz mniejszym zrozumieniem po co są. Do tego wywalczone: to mi się należy i skutek gotowy.
Nauczyciele są coraz rzadszym zjawiskiem. Zastąpili ich pracownicy szkolnictwa, przemysłu z oderwanym od życia produktem.
Ten niby przemysł funkcjonuje bo płatnikiem jest państwo niezdolne do weryfikacji przed zakupem.
Coś to przypomina? Mi okres PRL a obecnie podobnie funkcjonującą służbę zdrowia.
Gekko, ja mam głębokie przekonanie, że 80% nie jest żadnym narzędziem ułatwiającym osiągnięcie jakiegoś celu. To jest właśnie Graal dla tworzących nasz współczesny system oświatowy, to jest jedyny prawdziwy konkret który od kilku lat słyszę. Czymś takim najłatwiej się pochwalić, liczba może robić bezrefleksyjne wrażenie, szczególnie poprzez porównanie z sytuacją z początku 3RP.
Winny jest etatyzm i komercjalizacja nauki.
To najbardziej.
Poza tym winna jest reforma przeprowadzona przez rząd Krzaklewskiego (sorry rząd Buzka).
Indywidualnie, były minister Handke, oraz wszyscy prof. belwederscy, którzy rżną głupa. tolerują plagiaty, dopisywanie się do prac naukowych i naukawych,…,… (…)*
Inni, młodsi muszą rzeczywiście krakać jak stare wrony, żeby utrzymać się na Łuniwersytetach. Też są winni, ale mają okoliczności łagodzące:)))
*(…) Cenzura i tak by nie puściła!
„@grażka 4 maja o godz. 9:31 Parker ? w szkole tak nie można.”
Gekko, trudno o lepsze podsumowanie Twojego postu. (akurat bezpośrednio pod Twoim tekstem, iście cud mniemany.
O jakichś celach piszesz i piszesz, klasy na cele chcesz pozamieniać?
A co to za procenty up to 100%? 45% nie każdy poradzi.
Cywilizacji nie ma w szkole? A projekt tysiąc laptopów na dwutysiąclecie, to pikuś?
Kapitał chcesz w oświatę wpuszczać? Etos profanować?
Reformować – trzeba i należy, byle pamiętać najpierw, jak w szkole można, a można tak jak było, jest i będzie, nihil novi, bo veto i do krwi ostatniej.
Herr hundert und eine kleine halb(a) professor:
„cofa … wstecz…”
Na Śląsku halba to 0,5 dm sześciennego serum prawdy
W tej postaci – myślę złośliwie – matura nikomu do niczego ważnego nie jest już potrzebna. Niczego istotnego nie mierzy, a jeśli nawet mierzy, to i tak górne 20 – 30% wyników stanowi efekt pracy ucznia, prestidigitatora korepetytora i dopiero na końcu – szkoły. O dolnym nie piszę, bo nie ma o czym.
Uczniowie wiedzą, że bez większego wysiłku zdadzą na poziomie minimum: niewiele potrafiąc, mało rozumiejąc, kichając na swe kompetencje. Będzie ich pewnie ze 40%. Wiedzą, że matura to kit twardy na kiju – do niczego niepotrzebny. Chyba po to, by jeszcze raz odbył się rytuał i gra pozorów. Bo do nibyszkół wyższych i tak się dostaną.
Tak – cele są ważne, a dziś tym celem jest obniżenie fali bezrobocia i drenaż kieszeni klienteli Szkół Uczenia Tego i Owego.
Tak – oszukujemy naszych uczniów. Gdyby wiedzieli, że uczenie się autoteliczne, dla niego samego, jest wartością niesłychanie istotną – mielibyśmy mądre społeczeństwo. A tak wmawiamy adolescentom, że papier czyni cuda, a w głowie to już może być różnie.
Powinniśmy – mam na myśli nas nauczycieli – przejść procedurę odtrucia, reedukacji. Inaczej to wszystko do luftu.
A Uniwersytety? No właśnie…
Co znaczy być np. naukowcem polonistą? Pisanie artykułów według narzuconych parametrów dla siebie i kilku fachowców? To wystarczy?
A metodykiem?
Kto dyktuje warunki na rynku podręczników?
Jak się traktuje nauczycieli na Uniwersytecie? Myślę o tych belfrach z kilkunastoletnim stażem. Jak w związku z tym reagują nauczyciele na jakikolwiek swądzik teorii?
Pytań mnóstwo…
@ corleone, 4 maja o godz. 12:10
corleone, widzę że włączyłeś się w konwencję stylem komentarza… 😉
Tak, zgadzam się z Tobą.
Tylko, że JA NIC a NIC nie chcę w tym systemie ani poprawiać, ani umoczyć…
Komentując, liczę tylko, że przez to nie wszyscy bezczelni i cyniczni cwaniacy (albo intelektualni pegeerowcy na pokojach belferskich) latając po gumnie oświatowym na golasa, uwierzą, że ten wizerunek nie do rozpoznania…
Zmiana systemu (edukacji, ochrony zdrowia, służby publicznej itd.) wymaga społecznego dyskomfortu, niezgody, buntu, a to z kolei wymaga kontaktu społeczeństwa z otoczeniem cywilizacyjnym i potrzeby społecznej ambitnych celów.
Nie stwarza tych warunków polityka, zakotwiczona wyznaniowo w lokalnym kulcie kargo (=KK) opłacanym przez pożytecznych idiotów z UE i premiująca postawy społeczne identyczne z okresem naszej powojennej akcesji do komuny (są nawet już partyzanci i ‚drugi obieg’ pozaumysłowy).
Więc ja złudzeń nie mam, bywam tu gościnnie, zanim takie debilne gekkony jak ja na stałe nie zostaną osadzone w… celach tego grajdoła 😉
Skomentował ten ‚polonizm’ edukacyjny i Boy i Mrożek i Gombrowicz, nadaremno i po próżnicy; przyjdzie walec (Walc?) i wyrówna…
– – –
@ mir, 4 maja o godz. 9:36
Bardzo słuszne uwagi. Tez tak myślę. 🙂
Pozdrowienia.
– – –
@ Szczepan 4 maja o godz. 12:17
Drogi Szczepanie, pozostając z szacunkiem dla Twoich obserwacji, wniosków i pytań (uważam je za wnikliwe i zasadne), pragnę zwrócić uwagę, że cywilizacja wynalazła koło jakiś czas temu.
U nas poprawne społecznie i kulturowo jest promowanie innowacyjnych postaw i pytań mitycznego pomysłowego Dobromira, co to i na rządzenie i na systemy zdrowotne i oświatowe i kolejnictwo i naukę – pomysłów poszukuje.
W międzyczasie Dobromiry in spe posługują się na swoich etatach kołtuństwem, chucpą, zabobonem i prostactwem.
W oczekiwaniu rzekomo na mesjasza oświecającego, w rzeczywistości rznąc głupa, co nie wie, że wyczekiwane pomysły funkcjonują z powodzeniem (mniejszym lub większym) jako rozwiązania w całym cywilizowanym świecie.
Pod wpływem takiej Dobromirowej strategii poznawczej konserwujemy w istocie nasze zacofane gumno, zadając pytania, zamiast robić skutecznie to, co Słowacy z produkcją samochodów, Chorwaci z budową autostrad, Rosjanie z dyplomacją i argumentacją surowcową (niestety), Czesi z PKB, nie mówiąc nawet o społeczeństwach bardziej zaawansowanych…
Nie wymyślajmy koła, weźmy ze straganu cywilizacji jakieś, choć jedno i – do przodu!
A przynajmniej belfrzy powinni to wiedzieć i tego uczyć, w czym żadna ani reforma ani podstawa, ani ministra bynajmniej nie przeszkadza.
Pozdrawiam.
Do czego potrzebna jest matura…i trud oraz wynik ‚polonizmu’…
Odpowiedź przynosi DZISIEJSZY list maturzystki (oby niedoszłej) zamieszczony na TYM blogu.
Cytuję in extenso, powstrzymując się od komentarza, współczuję bowiem dziewczynie, pewnie miłej, ale zgrozą napełnia mnie wpuszczanie jej w egzaminy, które kończą się na takim poziomie jedynie… wymaturzeniami.
” Jestem tegoroczną maturzystką, temat mojej pracy to prównanie Izabeli Łęckiej z ? lalki ? z Joanną ( ludzie bezdomni ). Prównałam Dwie bohaterki.. jednak popełniłam dwa błędy które wydają mi się być straszne, byłam w stresie i myśli mi się plątały napisałam, że gatunek lalki to dramat Pomyliłam również bohatera z ludzi bezdomnych z inną lektórą i napisałam coś co w ogóle nie miało miejsce w tej lektrze ? nianowicie że Henryk był miłością Joanny a był to jej brat..
myślicie że mogą być poważne tego konsekwencje,proszę o odpowiedz. pozdrawiam maturzystów”
@ Gospodarz, Profesor Chętkowski.
Dzisiejszy wpis pod wątkiem „Matura do sądu”, jeden z całej serii:
„Bardzo się boje że nie uznają mi pracy ponieważ juz w rozwinięciu napisałam że ?głównym bohaterem powieści pt. Granica Zofii Nałkowskiej jest Zenon Gombrowicz?. Bardzo proszę o odpowiedź.”
Ja też bardzo proszę Gospodarza, jako autorytet i wychowawcę rzesz polonistów o dobrą odpowiedź i komentarz do tego sądnego dnia na blogu 🙂
Oczywiście sądnego dla „polonistów”. Dopuszczających do niewyobrażalnej krzywdy te nieszczęsne dzieci.
Gekko, odpowiedam odrębnym wpisem tu:
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2012/05/04/co-ty-wiesz-o-lekturach/#more-3212
Na ulicy Grecji nie ma przecież.
To w czym problem?
Że pracy młodzi nie mają?
Jak im będzie źle to wyjadą.
A tym co zostaną się zabierze i da po równo.
Albo po równiej.
Jak w życiu – w pewnym momencie życie daje w pysk.
I wtedy wiesz, że dalej tak samo być nie może.
A na razie pieniążki na stadiony są. I to ile!
I na Krusy, na Afganistan, na religię w szkole i na silne, sprawne państwo co samolotem typu „M” umie latać i ma wbudowany instynkt podpowiadający, żeby nie dawać się obcym dzielić i osobno obchodzić. A przedtem tchórzliwymi pilotami pomiatać. A potem pijanymi generałami. Co to na metr głęboko teren po katastrofie sprawdzi i poczeka na cudze ekspertyzy.
Jak się samemu gwoździ nie umie zrobić to skąd ma się wiedzieć od czego gwóźdź się gnie?
Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.
Na ulicy Grecji nie ma przecież.
A jak będzie to wtedy coś się wykombinuje.
W reichu szparagów starczy.
W Polsce telefonów dla windykatorów na śmieciówkach.
W londyńskim city, w japońskim banku, menedżerskiej roboty też nie zabraknie. Z Tokio czy z Seattle zadzwonią z propozycją naukowej pracy.
Wszystko to rodzinne przykłady.
Głupek do windykowania albo do szparagów.
Kujon do Tokio.
Chciwy do Londynu.
I gra.
Herr hundert und eine kleine halb(a) professor:
?cofa ? wstecz??
Na Śląsku halba to 0,5 dm sześciennego serum prawdy
Teraz doszło: „chucpa” i pretensja do maturzystki.
Relatywnie adekwatna ( pracownik hm… naukowy i hm… maturzystka) do merytorycznej treści wpisów własnych. Być może takie wpisy w prywatnych uczelniach traktowane są jako publikacje naukowe. Tak, ryba psuje się od głowy…
Bloodthirster
4 maja o godz. 11:17
– – –
Tak jest, owszem 😉
Ale pamiętajmy, że system utrzymuje na tym, że ma habitantów – żywicieli – beneficjentów.
Ostatecznie, jeśli przez 20 lat w systemie z powodzeniem bytuje i pomnaża go 600 000 wyrobników, to trudno zaprzeczyć, że system jest w pewnym zakresie osobowym (hm…) atrakcyjny.
Dopóki będą udawać, że ich do systemu zmuszono i nie wiedzieli, co pomnażają, zmian nie będzie.
Pozdrawiam.
Gekko – lubię Cię!
Otóż bierzemy ze straganu i to jest nasz pech i głupota! Bierzemy jak leci, bo moda, trynd i kompleksy od Sasa do lasa w stylu: „a bośmy to jacy tacy” lub „sto lat za murzynami zmusza nas do brania kaszanej z różnych straganów” – a potem zapijania czkawki byle czym.
Tak to jest Gekko.
I Twoje wielosłowie niczego tu nie zmieni.
Pomysłowy Dobromir to Twoja marka.
Zbyt łatwo Ci przychodzi od ręki oceniać, wysuwać jedynie słuszne wnioski i trwać w pozie…
Drażnij ciszej nieco!
A pamiętacie Państwo początki nowego egzaminowania? Nie było źle: model trzymał się kupy, założenia miały logiczny i merytoryczny sens, a nie tylko szemrany polityczny obstalunek. Poziom wymagań też był do zaakceptowania…
Potem poszło jak zwykle: polska wynalazczość, zawodowa nielojalność, cynizm, chciwość, głupota i lenistwo dały w efekcie parodię polonistycznej matury.
Ciekaw jestem, jak długo utrzyma rangę nowy wariant egzaminu – dopiero planowany! Liczę na góra cztery lata!
Szczepan
4 maja o godz. 22:33
– – –
Też Cię lubię! Zapomniałem tylko, że nie rozumiesz metafory o małpie z brzytwą, inaczej byś nie pytał.
No to uściślę: małpa z brzytwą ukradzioną ze straganu, w roli Sokratesa.
Mejk jourself piss relief, not łor 🙂
Gekko – onieśmielasz mnie.
Jak zwykle błyskotliwie, bezpretensjonalnie.
I merytorycznie nie do zbicia.
Pełen łeb szacunku mam do Ciebie od dzisiaj!
Gekko – masz rację. Nie pomyślałem o małpie z brzytwą.
I ciągle jeszcze nie chcę myśleć.
To naprawdę mnie przerasta.
Pocieszam się, że wszyscyśmy od małp, ale niekórzy z nas trochę mniej. I ci pojawiają się również w systemie szkolnym.
Szybko się pojawią. Może nawet już są…
Szczepan
5 maja o godz. 13:24
– – –
Żaden wysiłek nie powinien być bez uznania, więc coś dodam, na Twoje wpisy.
Tak, czuję w Tobie młodego wilczka bardziej, niż małpkę (bez urazy, to kontynuacja metafory) co chce bawić się gadżetami.
Neverthless, you DO underestimate power of a dark side.
Jeśli się nie mylę, zmykaj z systemu, zanim zauważysz że marzysz tylko o bardziej wypasionej brzytwie i że zdaje ci się, że jesteś w nim stylistą. Circa trwa to 3 lata.
Belferblog właśnie najlepiej dowodzi, czym się to kończy.
Pozdrawiam 😉
PS
Uszczypliwości wobec Gekko przyjmuję z pokorą, bo inteligentne i zabawne 🙂
Już dawno nikt mi tak nie pochlebił!
Młody wilczek!
Tak mnie uraczono w rozkwicie sił witalnych i intelektualnych!
Gospodarzu zagrzmij, bo nie mogę!
Nie zamierzam rejterować, chociażem „w” i „poza” – systemem.
Tak – byłem stylistą. Brzytwy nie potrzebowałem!
Belferblog to „ściema” i Chętkowski wie o tym.
Ale warto. Pójść w ściemę. Prowokacja jak prowokacja, ale przeczyszcza. Atmosferę.
Daje perspektywę. Po włączeniu filtrów jasność się ma. Jak diabli!
Szczepan
5 maja o godz. 23:50
– – –
Uprzejmość za uprzejmość, chociaż tylko metaforyczna
Czyż nie tak to działa, między nami, systemami?
🙂 🙂 🙂
Co do ściemy b.bloga nazwłbym to inaczej.
Socjoingracjacja adaptacyjna 😉
Prof. Nawrocka – filologia polska w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku (1960-1965). Od tegoż roku pracownik naukowo-dydaktyczny tejże WSP (1965-1970), a od roku 1970 na Uniwersytecie Gdańskim w Instytucie Filologii Polskiej. Doktorat pod kierunkiem prof. Marii Janion Idee i obrazy mistycznej twórczości Juliusza Słowackiego (1974). Habilitacja: Osoba w podróży. Podróże Marii Dąbrowskiej (2004). Między doktoratem a habilitacją TRZYDZIEŚCI lat przerwy! …
W tym roku idzie na emeryturę.
Dziękuję, nie skorzystam!