Jak trwoga, to na urlop
Roczny urlop dla nauczycieli to wielki przywilej, dlatego należy go szanować. Na belfrów padło jednak podejrzenie, że uciekają na urlopy przed zwolnieniem. Niestety, to się zdarza.
Pójście na bezpłatny urlop jest dziś tak śmiesznie proste, że aż dziw bierze, iż tak niewielu nauczycieli z niego korzysta. Naprawdę ludzi powstrzymuje przed tym wysokie morale. Tysiące nauczycieli jest wyrzucanych z pracy, ale po roczny urlop sięga niewielki odsetek. A przecież o skierowaniu decyduje lekarz rodzinny. Dla lekarza wszyscy są chorzy, szczególnie zaś pracownicy oświaty. System jest taki, że nie trzeba nawet się starać.
Zbyt wiele wiem na ten temat, aby potępiać. Kto nie miał stracha przy tyłku, temu łatwo oskarżać innych o nieuczciwość. Jednak groźba bezrobocia to jest coś, co powoduje zmianę moralności. Szczególnie gdy ma się rodzinę na utrzymaniu. Działa wtedy prawo Antygony: rodzina jest ważniejsza od państwa.
Ludzie, którym dawniej nawet przez myśl by nie przeszło, że mogliby ratować swój byt urlopem, myślą o tym coraz poważniej. Tonący bowiem brzytwy się chwyta. Zamiast więc oskarżać innych, zapytajmy, co ja bym zrobił, gdyby pracodawca chciał mnie zwolnić. Czy schyliłbym się po urlop, który leży na ulicy?
Mnóstwo nauczycieli się nie schyla, tylko ciężko pracuje na swój byt. Chcemy bowiem pracować. A jeśli już ze szkołą przyjdzie się pożegnać, to oczekujemy na zwolnienie zgodnie z prawem. Nieliczni nauczyciele uciekają na urlop, mimo że im on nie przysługuje, gdyż są zdrowi. Nie oceniam kolegów. Ponieważ jednak rzucają oni cień podejrzeń na większość, która pracuje uczciwie, popieram usztywnienie systemu (zob. info o akcji weryfikacyjnej). Niech prawo do rocznego urlopu mają nauczyciele poważnie chorzy, których obecność w pracy stanowi zagrożenie dla uczniów i własnego zdrowia. Reszta niech dostaje po łapach za samą próbę wyłudzenia.
Komentarze
Jest taka stare powiedzenie, że jeśli człowieka, powiedzmy, po czterdziestce nic nie boli, to znaczy, że najpewniej już nie żyje. Przekładając to na język poważny: każdy człowiek (no, może z nielicznymi wyjątkami) jakąś niedoskonałość zdrowotną ma. Jak ona jest uciążliwa jest często wrażeniem subiektywnym. Do poratowania zdrowia jakiś tytuł nietrudno więc znaleźć. Nawet, jeśli, jak Pan pisze z formalnego punktu widzenia nie ma potrzeby uzasadnienia, to choćby ? dla poratowanie sumienia jakiś powód się znajdzie.
Nie dziwi mnie wcale, że tak liczni korzystają z ucieczki na poratowanie, przy czym nie dotyczy to tylko ratunku przed bezrobociem, czasem jest to dłuższy urlop wypoczynkowy a spotkałem się z przypadkami „poratowywania” w słonecznej Italii (przy zrywaniu truskawek, czy innych winogron) oraz w innych zakątkach Unii przy zmywaku.
Jednak nie dziwi mnie taka praktyka, tak samo jak nie dziwiło mnie, że w gospodarce socjalistycznej (wciąż jeszcze nie zapomniałem) budowlaniec w sumie był zadowolony gdy brakło cementu, bo mógł legalnie plątać się po budowie (cóż z tego, że blok budowany był kilka lat?), a ekspedientka mogła powiesić zawsze kartkę „odbiór towaru” i kolejka grzecznie wychodziła za drzwi.
Takie postępowanie pracownika w takiej sytuacji jest całkowicie racjonalne i przewidywalne.
Natomiast całkowicie nieracjonalna jest wola podtrzymywania prawa, które takie sytuacje umożliwia, czy wręcz stymuluje i opór przed jego radykalną naprawą.
Wróćmy jeszcze do poratowania.
Oczywiście że w nauczycielstwie jest to „jedynie słuszne”, było, jest i będzie (jak socjalistyczna Polska za tow. Gierka – może ktoś pamięta?), prawo nabyte i „wara wam, bo się nie znacie”.
Wspomóżmy się imperatywem Kanta i wyobraźmy sobie rzeczywistość z tą zasadą, która funkcjonuje jako powszechne prawo. Otóż jadę tramwajem, a za korbą oprócz motorniczego siedzi widmo „na poratowaniu”, któremu płacę w cenie biletu, w sklepie między półkami snują się cienie przebywające na poratowaniu, których nie ma ale biorą wypłatę, wynająłeś malarza? Przyjdzie jeden ale zapłacisz dwóm, bo drugi jest na poratowaniu. Albo inaczej: twój listonosz jest na poratowaniu, więc przez pół roku po listy przychodź na pocztę i stój godzinę w kolejce (bo cały rejon jest w takiej samej sytuacji). Śmieci przez rok możesz sobie sam wozić na wysypisko, bo twój kierowca MPO jest na poratowaniu.
Możliwości są dwie: albo usługa zdrożeje, albo organizacja zaczyna ułomnie funkcjonować.
Wiem, szkolnictwa to nie dotyczy, bo tu rozmowa o kosztach jest tematem tabu. A koronny argument brzmi: Jak można oszczędzać NA oświacie?!
A jaki wpływ na młodzież ma przebywanie od najmłodszych lat w strukturach instytucji, która funkcjonuje na zasadach przeczących rozsądkowi, zajmuje się wszystkim, poza swoim podstawowym zadaniem, jaki ma wpływ? ŻADEN.
Przecież szkoła nie wychowuje.
Więc wszystko jest w najlepszym porządku i możemy odetchnąć z ulgą.
Jestem już emerytką. Z urlopu dla poratowania zdrowia korzystałam na początku lat 90-tych. Po operacji na tarczycę i wykorzystaniu zwolnień lekarskich wzięłam jeszcze półroczny urlop. Dwie moje młodsze i zdrowsze ‚koleżanki’ wykorzystały swoje roczne urlopy o wiele bardziej praktycznie, niż ja. Wyjechały na rok do USA, by tam ‚relaksować się’ za zielone. To zresztą częsta praktyka. Urlopy biorą najczęściej osoby zdrowe i wykorzystują je do podreperowania domowego budżetu. Plaga urlopów dotknęła mój powiat w tym roku. W artykule z lokalnej gazety są dokładne wyliczenia, ilu n- li przebywa na urlopach i ile to kosztuje samorządy. Np. w wiejskim zespole szkół na ‚zdrowotnym’ jest aktualnie 9 (!) nauczycieli:
http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120213/BIALYSTOK/49487940
Z dziecmi mozna oszalec, ale rok na urlopie reguluje to swoiste nauczycielskie wypalenie. Doswiadczylam, wiem.
Odbierajcie ten przywilej i szykujcie kase na prywatne szkoly, bo w panstwowej to juz o cywilizacji mozna zapomniec.
Na urlop można pójść, ale czy będzie dokąd z niego wrócić? Hm. Urlopów to się w normalnej pracy każdy wystrzega, bo może go spotkać to samo co naszego kolegę, który poszedł na operację, potem na rehabilitację, a potem już nie miał dokąd wrócić, bo w tzw. międzyczasie jego stanowisko zostało zlikwidowane, bo skoro zespół obył się świetnie bez tego pracownika, to widać nie był potrzebny…
Pamiętam ze szkoły nauczyciela – alkoholika cichego. Jak rodzice poczuli jego powołanie – dyrekcja kazała mu skorzystać z urlopu zdrowotne, co by rodzice zapomnieli co czuli.
Jest jeszcze cała rzesza nauczycieli, którzy powinni dawno, jednak nie skorzystali z takiego urlopu. Jeśli zrobią to teraz, ze strachu przed bezrobociem, chyba nie można ich potępiać. No i jeszcze z innej beczki: Dochodzą mnie słuchy, że od września samorządy będą decydować, czy utrzymywać w szkołach wych. do życia w rodzinie, religię i etykę, bo państwo się wypina hurtem na trzy przedmioty. Czy to prawda? Czy one w takim razie są niepotrzebne? Religia nie zginie, bo przy kościele zostanie, ale pozostałe? (Jeśli gospodarz pisał juz o tym, to przepraszam, przeoczyłam)
Albert: „bo w tzw. międzyczasie jego stanowisko zostało zlikwidowane, bo skoro zespół obył się świetnie bez tego pracownika, to widać nie był potrzebny”
To jeszcze nie trafia do swiadomosci. Ja parcuje w USA, mimo zem Polak, i od lat mam taka sama dyskusje z rodzina w Polsce: „Gdzie spedzacie swoje letnie wakacje? Bo ja to 2 tygodnie Hiszpania, 2 tygodnie tam, 2 tygodnie tu, 2 tygodnie owdzie co daje 4 tygodznie, a jak jeszcze na dwa tygodnie nie wyjade gdzies to dostane depresji”. Tak mowi moja kuzynka, nauczycielka.
Neistety, jak do dzis nie udalo mi sie przetlumaczyc ze jak kogos moze nie byc w pracy dluzej niz tydzien, to znaczy ze go moze nie byc wcale. I ze owszem, mam 6 tygodni urlopu, Ale dluzej niz na tydzien nie mialbym odwagi pojechac. A i tak jak jade, to z laptopem i sluzbowa komorka
Podobnie ze zwolnieniami lekarskimi. Mialem niedawno operacje. Niespecjalnie grozna, ale zawsze. Pojechalem samochodem do szpitala, towarzyszyla mi zona. Operacja trwala 3 godziny. Potem 3 godziny lezalem w lozku. Potem ubralem sie, poszedlem do samochodu i zona dowiozla mnie do domu. Wzialem 3 dni „sick leave” i 3 dni wakacji. Gdybym wzial wiecej „sick leave”, wyladowalbym na „disability insurance” co wymaga skomplikwoanych formalnosci i skutkuje obnizeniem pensji do 80%
Kuzyn w Polsce mial podobna operacje. Doniosl mi ze jest na zwolnieniu. „U nas za taka operacje NALEZY SIE 6 tygodni zwolnienia”
Niech Polska rosnie w sile a ludziom sie zyje dostatniej!
A ja pamiętam tłumy „samorządowców” z PiS w W-wie, kiedy ich partia doszła do władzy w Polsce, jak brali bezpłatne urlopy, a potem po roku 2007 stawiali się „do pracy”, której oczywiście już dla nich nie było.Ale kilkudziesięciotysięczne odprawy owszem. Same ewidentnie niezasłużone premie czołowych „tfurców” Stadionu Narodowego to jakieś 4 mln = koszt tych urlopów dla jakiejś setki nauczycieli.Podobnie milionowe odprawy zmieniających się jak w kalejdoskopie prezesów(i wice) wielkich państwowych firm …;-)
Jak mawiali „Znaj proporcją mocium panie!”…;-)
do A.L. Ale ta kuzynka nauczycielka to nie za swoją pensję na te wakacje, co nie? Jestem od 23 lat nauczycielka. Za granica byłam raz, absolutnie nie za swoje pieniądze.
@S-21
My teraz rozbieramy temat urlopu zdrowotnego nauczycieli. A uprzedzając modny na tym blogu temat Finlandii;) – tam nie ma takiego urlopu.
Dajmy sobie spokój z Finlandiami, Irlandiami, Japoniami i innymi…iami
porównywać nieporównywalne to takie nasze, swojskie, polskie. Tu nawet trudno porównywać takie same szkoły w kraju nie wspominając nawet o nauczycielach i powodach, dla których idą na urlopy.
@zaza
Chyba ostatniego zdania nie przeczytałaś i powiedzenia o źdźble i belce nie znasz…;-)
A.L. współczuję, dobrze, że masz się gdzie wyzalić, bo to co opisujesz to niestety jest chore, może ty odbierasz to jako normę ale tak nie jest
Z tym urlopem to przesadzasz A.L.
Mam kuzyna w banku w NY. Często ma wakacje i do tego służbowym samolotem na nie lata. Fakt, też ma laptopa i komórkę ale to mu nie przeszkadza, lubi to.
Ja to sobie nie wyobrażam takiej pracy jaką masz. Nie możesz zmienić? W imię czego tak się męczyć?
parker: „Mam kuzyna w banku w NY. Często ma wakacje i do tego służbowym samolotem na nie lata.”
Meidzy bajki wloze.
” Ja to sobie nie wyobrażam takiej pracy jaką masz. Nie możesz zmienić? W imię czego tak się męczyć?”
Zawsze moge wrocic do Polski. Ale nei wiem czy Polska dlugo tak jeszcze pociagnie
cvb: „A.L. współczuję, dobrze, że masz się gdzie wyzalić, bo to co opisujesz to niestety jest chore, może ty odbierasz to jako normę ale tak nie jest”
Neistety, niedlygo Poacy beda to odbierac jako normw. Proponuje poczekac. na razie – poparzeec na Grecje. To jest prztszlosc Polski jezeli bedzie tak jak jest. NA rocznymi urlopami na przykald
manjaa: „do A.L. Ale ta kuzynka nauczycielka to nie za swoją pensję na te wakacje, co nie? Jestem od 23 lat nauczycielka. Za granica byłam raz, absolutnie nie za swoje pieniądze.”
Za swoje pieneidze. Z pensji i dorobionych do pensji. Okazuje sie ze w Polsce mozan znalezc bardzo tanie i porzedne wakacje zagraniczne. Proponuje poszukac. Samemu.
@A.I.
Metoda socjotechniczna w tym wypadku polega na tym, że na pytanie, co byś wolał – dostać dwa razy w mordę, czy raz w mordę a raz po nerach – ludzie, skądinnąd rozsądni, zaczynają zastanawiać się i dyskutować, co spowoduje większy ból a co obrażenia, czy „drugi raz w mordę” skumuluje skutki, czy będzie bez znaczenia i tak dalej, a jeśli ktoś pomyśli przelotnie, że nie chciałby ani raz w mordę, czuje się nieswojo i wstyd mu się do tego przyznać.
W naszym temacie uważam, że w obecnej sytuacji gospodarczej nie stać nas na taki socjal, aby komukolwiek fundować roczne urlopy płatne z kieszeni podatnika. Istnieją narzędzia: L-4, renta okresowa i stała, wreszcie urlop bezpłatny.
Jeżeli będzie nam się PKB uszami przelewał, owszem, wtedy możemy dyskutować, co z pieniążkami zrobić, ale niech to będzie prawo powszechne. Możemy fundować nawet co dwa lata urlop i nowy samochód dla każdej rodziny.
Ale na razie daleko nam do tego.
W tej sytuacji rozważania „jak” i „kiedy” uważam za stratę czasu wobec pytania :”czy”.
Pozdrawiam.
Miałem się nie odzywać, ale corleone zadał dobre pytanie, czy nas na to stać. Ja pójdę dalej i zapytam:
Czy stać nas na ministrów, którzy nie mają bladego pojęcia o swoich resortach i zatrudniają rzesze doradców?
Czy stać nas na takie ilości urzędników jakie obecnie pracują w wszystkich możliwych miejscach (ZUS, etc.)?
Czy stać nas na… ?
Można ciągnąc listę pytań, ale odpowiedź na wszystkie będzie taka sam – „Nie stać nas!”
W takim razie dlaczego nikt z tym nic nie robi, ale większość „rzuca się” na nauczycieli, bo ich urlopy ruinują budżet? Czy tylko oni są winni?
Pozdrawiam.
@Lone Wolf
14 marca o godz. 17:57
1) Nie wszyscy, tylko corleone; nawet nie marzy mi sie, aby to byli „wszyscy”
2) Nie „rzuca się”, tylko wyrażam moją opinię, że nie stać nas w obecnej sytuacji budżetowej na taki rozpasany socjal, nie tylko w stosunku do nauczycieli, ale również, gdyby dotyczyło to wszystkich pracowników, lub innej grupy, w tym zawodu, który wykonuję.
3) Jest to blog belferski, więc rozmawiamy o sprawach z otoczenia oświaty; niekoniecznie w kategoriach winy.
4) Oczywiście jest wiele możliwości oszczędnosci możliwych i koniecznych i wiele do poprawienia w innych częściach gospodarki.
5) Urlopy są rzeczywiście poważnym problemem dla budżetu gmin.
Pozdrowienia.
Skorzystałam z takiego urlopu z powodu nagłej choroby. Bozie… jak odpoczęłam, aż wrócił sens pracy. Na taki urlop powinni iść również nauczyciele wypaleni zawodowo, a tych jest naprawdę wielu, nawet po to, by zastanowić się nad sobą, swoim życiem, zdystansować się do rzeczywistości polskiej szkoły, wrócić z nowymi pomysłami.
Odnośnie pytań szanownych kolegów i koleżanek zaczynających się od słów czy nas stać…
Na urlopy zdrowotne nauczycieli nas nie stać, na zniżki kolejowe okazuje się też już nie, ale na premię dla jednego faceta w wysokości moich i męża zarobków z prawie dziesięciu lat nas stać…. Dziwne proporcje i wyliczania…