Dorosłe dzieci
Moi uczniowie biegają z imprezy na imprezę i opijają dorosłość. Mijają z wielkim hukiem ich własne osiemnastki i zaczyna się dorosłe życie. Niestety, nie każdy pojmuje, że teraz trzeba będzie żyć inaczej. Co bowiem można wybaczyć dziecku, tego osobie dorosłej już wybaczyć nie wolno.
Oglądaliśmy w szkole film o Holocauście. Film hollywoodzki, więc jak krowie na granicy tłumaczono widzom, czym jest nazizm. Między innymi non stop pokazywano faszystowskie pozdrowienie „Heil Hitler”. Aktorzy po sto razy podnosili rękę i pozdrawiali się nawzajem. W końcu młodzież podchwyciła ten gest i też zaczęła tak się pozdrawiać. Parę osób podniosło rękę i krzyknęło „Heil Hitler”. Gdyby to zrobiły dzieci, można by wybaczyć, ale jak potraktować osoby dorosłe?
Uczniowie klasy maturalnej chcą, aby traktować ich jak ludzi dorosłych. Domagają się prawa do usprawiedliwiania swoich nieobecności, prawa do zwalniania się z lekcji, wychodzenia ze szkoły, kiedy tylko chcą, bo przecież są dorośli. Podczas dyskusji z nauczycielami powołują się na kodeksy i konstytucje, na prawa obywatelskie, na wszelkie możliwe przepisy, które mają dowodzić, że osób dorosłych nie wolno traktować jak dzieci. Szkoła łamie prawo, gdy do uczniów dorosłych odnosi się jak do dzieci. To bezprawie – twierdzą 18-latkowie.
Każdy kij ma jednak dwa końce. Nie można być dorosłym tylko w jedną stronę. Nie można tylko czerpać korzyści z bycia dorosłym i nie poczuwać się do obowiązków, jakie wynikają z owej dorosłości. Dlatego zwróciłem uczniom uwagę, że wykonywanie w miejscu publicznym faszystowskich gestów to wcale nie jest drobnostka. Gdyby byli dziećmi, to co innego, można opieprzyć i wystarczy. Jednak ludzi dorosłych należy potraktować inaczej. Trzeba by powiadomić policję, złożyć doniesienie do prokuratury, że tacy a tacy dorośli już osobnicy krzyczeli „Heil Hitler” w szkole, na oczach kilkudziesięciu osób udawali nazistów i w ten sposób propagowali faszyzm.
Nie zrobiłem jednak tego, gdyż dla mnie 18-letni uczniowie to jeszcze dzieci. Więc potraktowałem ich tak, jak należy traktować niepełnoletnich. Gdybym jednak spełnił ich żądania i przy każdym uchybieniu traktował jak ludzi dorosłych, to dopiero by było. Zanim dotarliby do matury, mieliby taką kartotekę na policji, że rumieńcem wstydu oblewaliby się przy nich recydywiści. Chociaż więc uczniowie są formalnie dorośli, to jednak bardziej, a może nawet jeszcze bardziej, potrzebują rodzica i wychowawcy niż policjanta czy sędziego.
Komentarze
Niełatwo ocenić, bo nie widziałem co zaszło, ale myślę że nabijanie się z nazistowskich pozdrowień trudno nazwać propagowaniem nazizmu. Może być co najwyżej w złym guście. Tak czy inaczej skojarzyło mi się to z ostatnim paskiem „Głosów w mojej głowie”: http://www.glosywmojejglowie.pl/2011/10/27/nie-wypada/ .
Dlatego tłumaczę od dawna synowi, który już, już doczekać się nie może – że 18 lat to pełnoletność a nie dorosłość, bo są to dwie zupełnie różne sprawy. Niestety nie każdy osiemnastolatek jest dorosły.
@Ee
Nawet nie każdy czterdziestolatek jest dorosły. Problem z pełnoletnością polega na tym, że otrzymuje się całe mnóstwo obowiązków, a bardzo niewiele praw. Jedynym pocieszeniem jest fakt, że „dorośli” zaczynają wreszcie traktować człowieka poważnie.
Do Tomasz
>Niełatwo ocenić, bo nie widziałem co zaszło, ale myślę że nabijanie się z nazistowskich pozdrowień trudno nazwać propagowaniem nazizmu. <
A teraz wytłumacz sądowi i np. nawiedzonym osobnikom z "Nigdy Więcej", że to było nabijanie się, a nie radosne hejlowanie;-)
Gospodarz: „Uczniowie klasy maturalnej chcą, aby traktować ich jak ludzi dorosłych. Domagają się prawa do usprawiedliwiania swoich nieobecności, prawa do zwalniania się z lekcji, wychodzenia ze szkoły,”
Ojciec znajomego „mlodego doroslego”: „jak chcesz decydowac o sobie, plac sam za studia, mieszkanie i papu. Dopoki ja place, bedzie tak jak JA chce”
W dyskusji na argumenty, ten o ‚dorosłości’ czy ‚dziecięcości’ należy skreślić jako nieważny. I to po obu stronach. Dlatego, ponieważ nauczyciele/rodzice uważają swojego ucznia/syna/córkę raz za dorosłego, raz za dziecko, kiedy im pasuje. Młodzi robią dokładnie to samo. Kiedy młodemu stawia się wymagania to jest: ‚przecież ja mam dopiero 18 lat’, a gdy młody chce realizować swoje fantazje to nagle ‚jest już dorosły’. Zmartwiony rodzic zabroni tego czy owego, bo ‚to przecież jeszcze dziecko’, ale gdy wymaga to ‚jesteś już dorosły i najwyższa pora abyś…’ miał obowiązek taki czy inny.
Obie strony powinny traktować się poważnie i jasno wyłożyć, że zasady obowiązujące w domu ustalają rodzice, a w szkole nauczyciele. Młody niech zarządza swoim wolnym czasem i swoją własnością tak by te zasady szanować.
W dzisiejszym wpisie, szczególnie w końcówce, Autor ujawnia rozmiar absurdu jaki wytwarza niesamowita odległość między zdrowym rozsądkiem a literalnie i skrupulatnie wziętym do serca przepisem obowiązującego prawa. Jest to kolejny powód do bólu, z powodu tego że w naszej Ojczyźnie jest ono takie jakie jest i do tego egzekwowane tak wybiórczo. I to właśnie dla młodych jest lekcja i przedsmak życia w polskiej rzeczywistości.
znam dzieci, które mają już na liczniku swojego życia 67 lat
Zgadzam się w pełni z Gospodarzem.
I od dawna proponuję, aby tak reformować organizację procesu nauczania, aby ludzie 18-letni z reguły byli już po maturze, albo właśnie ją zdawali.
W przeciwnym razie nie ma sensu zapędzać do szkół coraz młodszych dzieci.
bardzo ciekawy wpis, madre podsumowanie;
jedna uwaga:
w przypadku III rzeszy niemieckiej(1933-45) mowienie o faszyzmie jest bledem – to byl narodowy socjalizm
(albo,jak zaproponowal koryfeusz tego obszaru nauki prof. jerzy ryszka
– hitleryzm, co uwazam za najlepsze)
system faszystowski powstal w italii(mussolini) i znalazl wielu nasladowcow na calym swiecie;
takze II rp, od zamachu majowego w 1926, ewoluowala w kierunku panstwa faszystowskiego,
i trzeba powiedziec, ze po smierci pilsudskiego, faktycznie sie nim stala.
„Chociaż więc uczniowie są formalnie dorośli, to jednak bardziej, a może nawet jeszcze bardziej, potrzebują rodzica i wychowawcy niż policjanta czy sędziego.”
Oczywiście zgoda.
„Nie można być dorosłym tylko w jedną stronę.”
To zdanie można też zrozumieć w inny sposób, a mianowicie taki, że dorośli nie mogą ustanawiać pogiętej w jedną strone rzeczywistości, połowicznie definiować prawdy, dobra i zła a potem oczekiwać od doroślejących dzieci przestrzegania swoich, połowicznych czy jednostronnych reguł. Doroślejąca i skonfrontowana z zastaną definicją obowiązujących reguł młodzież ma tendencję do przyglądania sie tym regułom z wielką uwagą i analizowania ich w wielkim powiększeniu.
O co mi chodzi. Gospodarz lubi używać bardzo drastycznych przykładów. A więc jak Kuba Bogu. W Polsce jak rozumiem pozdrawiać się po hitlerowsku nie można bo jest to karalne. A czy czerwoną gwiazdę na targu można kupić? Czy już takie targowiska znikły? Czy mundur sowiecki, charakterystyczne czapki bolszewickie z wojny 20 roku można kupić i nosić „dla jaj”?
Jak rozumiem, szczególnie w Łodzi hajlowanie jest „be”. A noszenie bolszewickich, oczywiście jajcarskich insygniów w czerwonej Łodzi jest cacy? Na to nie ma w Polsce paragrafu? I jak tu (odkładając we wszystkich innych sprawach rozum na półkę) nie zgodzić z propagandą PiSu i Rydzyka? Hitler zły a bolszewia O.K.?
Przecież nie zakładamy, ze hajlowanie było na poważnie. Nikt nie zakłada, że noszenie czerwonoarmiejskich gwiazd czy czapek jest na poważnie. I w jednym i w drugim przypadku jaja czyli wygłup. Ale (teoretycznie) w jednym przypadku paragraf a w drugim wzruszenie ramion.
Chce Gospodarz podyskutować nad ilością ofiar i nad humanistyczną filozofią obu systemów na wycieczce na Kołymę?
Przypominam, że to Gospodarz napisał: „Nie można być dorosłym tylko w jedną stronę.”
Też dostrzegam problemy z dorosłą odpowiedzialnością, więc wpis pobudza do refleksji.
Mimo że mam do czynienia z kształceniem dorosłych (dorosłych – de facto i de iure), zauważam u nich podobne, jak Gospodarz u młodzieży, zjawisko.
Otóż, dorośli ci podejmują się, dobrowolnie i na podstawie umowy, pewnych zadań zawodowych, otrzymując za to płacę i przyjmując ją bez oporów.
Gdy jednak przychodzi do odpowiedzialności za wyniki tej pracy, „dorośli” za wszelką cenę wypierają się związku swojego działania z rezultatem, obwiniając o porażkę wszelkie możliwe czynniki i okoliczności. A już osobliwie – przełożonych, system, los, niesprawiedliwość społeczną, nierówność w traktowaniu, krzywdzące, genetyczne upośledzenie płciowe oraz, naturalnie, polityków, których bez przymusu sobie wybrali.
Nie słychać takich protestów w kolejce do kasy, gdy nadchodzi pora wypłaty poborów. Nie dotyczy to już nagród – te z reguły są przedmiotem jadowitych kpin, jako dzielone po uważaniu albo też (oraz) uwłaczające swą formą oraz mizerią treści.
Trudno im dostrzec związek pomiędzy taką postawą dorosłych wychowawców (bo o tej grupie zawodowej mowa) a rzekomą niedojrzałością, cynizmem i arywizmem postaw młodzieży.
Imponujące, że udało się to dostrzec jedynie piszącemu tu Michałowi, którego z tej okazji pozdrawiam.
Oczywiście, gestem najzupełniej dozwolonym 🙂
Gekko, bywają ludzie, którym wszystko tylko z jednym się kojarzy. Czyżbyś był jednym z nich? 🙂
Z niecierpliwością oczekuję komentarzy Panów „zza kałuży” między innymi ze względu na różnice prawne dotyczące stanu dorosłości w tym zakątku świata.
AdamJ pisze:
2011-10-28 o godz. 20:44
AdamieJ,
istotnie, jak dotąd bez pudła kojarzę to, co czytam.
Również tu, na belferskim bloga padole.
Bo to przecież belfer-blog a więc także o belfrach, nie tylko – uczniach i ich przypadłościach.
A Ty – jakie masz, nieujawnione dotąd, skojarzenia w kwestii dojrzałej, odpowiedzialnej i merytorycznej dyskusji?
Czyżbyś był jedynym z tych – zawsze bez niewygodnych skojarzeń? 🙂
Do zza kaluzy
1.Akurat hajlowanie jest charakterystyczne – pozdrowienie pionierskie już nie;-)
2.Jak trafisz na nawiedzonego z prawicy to również mundur sowiecki może być karalny…;-) Bo są nawiedzeni są po obu stronach….
3.Akurat „Litzmannstadt” był przed wojną w większości żydowski, a trafił do Reichu…. Tam akurat mogą wschodnie mundury wspominać lepiej niż zachodnie- inaczej np. w Białymstoku…;-)
4. Jak dla mnie robienie z tego afery po 70 latach jest śmieszne – w końcu nikt nie zabrania się przebierać np.za Krzyżaka. Z drugiej strony „owoc” zakazany kusi…
Do zza kaluzy
P.S. Belgowie pod wodzą króla Leopolda wyrżnęli w początkach XX wieku w Kongu jakieś 15 mln.co prawda „tylko” dzikich Murzynów….;-) Liczbowo niewiele byli gorsi od tow.Stalina!
Czy ktoś dziś coś ma do belgijskich mundurów?;-)
AdamJ :”Z niecierpliwością oczekuję komentarzy Panów ?zza kałuży? między innymi ze względu na różnice prawne dotyczące stanu dorosłości w tym zakątku świata.”
Czuje sie wywolany do tablicy 🙂
Tu gdzie jestem, alkohol (o dowolnym stezeniu) mozna pic dopiero po ukonczeniu 21 lat. Osoba pijaca wczesniej naraza sie na grzywne i wiezienie, podobnie sprzedajaca, z tym ze spzredajaca dodatkowo moze utracic likencje. Do wiezienia moga tez pojsc rodziice jezeli pozwola nieletnim dzieciom na zorganizowanie w domu „balangi” polaczaonej z piciem alkoholu.
Mozliwosci nei sa teroretyczne, a zupelnie praktyczne o czym co najmniej raz w tygodniu donosi prasa
S-21: nie chodzi o tłumaczenie komukolwiek czegokolwiek, tylko o zachowanie rozsądku, nawet w stosunku do tych, którzy go niekoniecznie wykazują, dorośli czy nie. Daleki jestem od sympatyzowania z neonazistami, ale oskarżanie o propagowanie nazizmu kogoś, kto się śmieje z ich symboli ma mniej więcej tyle sensu, co mówienie o Dorocie Nieznalskiej, że robi reklame kosciołowi katolickiemu. To znaczy: może nie jest całkiem od rzeczy (antyreklama też jest rodzajem reklamy), ale paranoiczny strach przed wygłupami prowadzi nas w szpony innego totalitaryzmu.
Każdy powinien mieć prawo się wygłupić. Dorosły też.
S-21 pisze: 2011-10-29 o godz. 00:05
1.Akurat hajlowanie jest charakterystyczne ? pozdrowienie pionierskie już nie;-)
dlatego nie pisałem o nim, a o czymś „na łeb”
2.Jak trafisz na nawiedzonego z prawicy to również mundur sowiecki może być karalny?;-) Bo są nawiedzeni są po obu stronach?.
Ja to rozumiem. I oczywiście nie będę ani wieszał ani strącał za takie poglądy komukolwiek krzyża ze ściany. Mamy w Polsce różne doświadczenie i fajnie byłoby je dodawać a nie „dzielić się nimi” – bez cudzysłowu.
Ja nie byłem nawiedzonym (raczej poszukującym oazowcem) ale miałem nieszczęście w młodości trafić na jeszcze głupszy patrol MO, który mnie zatrzymał na ulicy za noszenie krzyża na ubraniu. Księża zaraz po bierzmowaniu kazali młodzieży tak nosić krzyż przez kilka dni (nie wiem, może komuś z hierarchów zależało na konfrontacji? może nie, może mieli jakiś inny powód) w każdym razie nie byłem jedynym zatrzymanym do kontroli na ulicy za krzyż na swetrze. Mało brakowało, aby milicjantom udało się przerobić mnie na kato-fanatyka. Z czystej młodzieńczej przekory. Kiedyś zastanawialiśmy się z kolegami czy przypadkiem pomysł noszenia w stanie wojennym oporników wpiętych w swetry nie wziął się z tego tępienia krzyży po bierzmowaniu w końcu lat siedemdziesiątych.
3.Akurat ?Litzmannstadt? był przed wojną w większości żydowski, a trafił do Reichu?. Tam akurat mogą wschodnie mundury wspominać lepiej niż zachodnie- inaczej np. w Białymstoku?;-)
Otóż to.
4. Jak dla mnie robienie z tego afery po 70 latach jest śmieszne ? w końcu nikt nie zabrania się przebierać np.za Krzyżaka. Z drugiej strony ?owoc? zakazany kusi?
Kusi, kusi. Nawet niektórzy książeta brytyjscy ulegają pokusie urody krzyżackiego munduru.
Szkoda, że nie widziałeś szeroko uśmiechniętych gęb moich kolegów Amerykanów jak skomentowałem wiadomość o zakupie naszego kawałka firmy przez firmę niemiecką marszem pruskim krokiem defiladowym przez długość hollu firmy.
Dlaczego Anglikowi ma być wolno się zabawić a Polakowi nie?
S-21 pisze: 2011-10-29 o godz. 00:09
P.S. Belgowie pod wodzą króla Leopolda wyrżnęli w początkach XX wieku w Kongu jakieś 15 mln.co prawda ?tylko? dzikich Murzynów?.;-) Liczbowo niewiele byli gorsi od tow.Stalina!
Czy ktoś dziś coś ma do belgijskich mundurów?;-)
Nie wiedziałem, że belgijskich ofiar było aż tyle. Nie cytujesz przypadkiem najwyższych szacunków dla Belgów a najniższych dla Stalina? „Technicznie” pewnie nie popełniasz wielkiego błędu, ale praktycznie chyba jednak tak.
Twój argument miałby zastosowanie do tej „off topikowej” dyskusji, gdyby ci Murzyni mieszkali w Polsce. Wtedy z pewnością mundur belgijski zapisał by się podobnie jak i inne mundury oprawców i dziasiaj noszenie go wywoływać by mogło uczucia wymiotne.
Zapytaj Murzynów – współczesnych mieszkańców dawnego Konga Belgijskiego.
Generalnie trochę zjeżyłem się czytając byka odkrycia o faszystowskim ustroju w Polsce. Tak sobie pomyśałem jaką ilość Żydów przyjęła ta faszystowska Polska zaraz przed wybuchem II wojny w porównaniu z resztą „demokratycznego” świata. Jaka ilość komunistów z KPP zginęła w „łagrach” faszystowskiej Polski a jaka przetrwała gościnę w bratnim ZSRR. Itd.
@ zza kałuży
Spytaj się jeszcze, ilu młodych ludzi przychodzi do polskich LO z podobizną Che na koszulkach. I czy ten zbrodniarz powoduje wtedy jakiekolwiek oburzenie. Brak w nas konsekwencji, masz rację.
AdamJ pisze: 2011-10-28 o godz. 20:44
„różnice prawne dotyczące stanu dorosłości w tym zakątku świata.”
Samochodem można zaczynać się uczyć jeździć od 14-16 lat. Dorosłe prawo jazdy: 16-21 lat. Różnie w różnych stanach. Pomiędzy pozwoleniem na naukę jazdy a dorosłym prawem jest jeszcze pośrednie, o ograniczonych uprawnieniach. Generalnie i najczęściej jeździć autkiem można od 16 lat i ten wiek uznaje sie tutaj za osiągnięcie dorosłości, bo daje „wolność” od nadzoru rodziców.
Do „prawdziwej” pracy można iść od 14 lat. Tzn. są różne ograniczenia w rodzaju tej pracy, ale generalnie czternastolatek może zacząć chodzić po okolicznych biznesach i pytać się o wolne miejsca. Dla sąsiadów i rodziców można (zarobkowo oczywiście) pracować dużo wcześniej. I podatki płacić też.
Żenić się generalnie wolno od 18 lat, a z pozwoleniem rodziców od 16. Z tego co pamietam są jakieś wyjątki, tzn. są stany/stan gdzie możan od 14 i (chyba?) jakiś gdzie żeniaczka bez pozwolenia jest możliwa dopiero od 21.
Piwko wolno KUPIĆ po 21 urodzinach. Wolno je WYPIĆ w niektórych stanach za pozwoleniem rodziców wcześniej, nie pamietam od ilu lat i to tylko w domu. To wszystko są reguły dla cywilów.
Strzelać do żywych ludzi za pozwoleniem rodziców, w imieniu Imperium Dobra wolno od 17 lat. Jak sobie wyobrażam chodzi o pozwolenie SWOICH a nie ICH rodziców. Od 18 lat nie trzeba pytać się żadnych rodziców o pozwolenie. Nawet swoich. I co ciekawe, piwko można zarówno kupić jak i wypić dużo wcześniej aniżeli w cywilu. W bazach położonych w pasie 50 mil od granicy z Meksykiem i z Kanadą zależy to od komendanta bazy, ale prawo zrównuje minimalny wiek z tym, jaki obowiązuje po drugiej stronie granicy.
A w bazach „za morzami” obowiązuje prawo kraju pobytu, bardzo często łagodniejsze od amarykańskiego. Jeszcze jedna zachęta dla młodzieży aby iść do woja.
Gekko,
a czemu już nie Eltoro?
Pozdrawiam dociekliwie:)
A.L. i Zza kałuży, podziękowania za informacje.
Zza kałuży, pamiętam, że już kiedyś poruszałeś ten wątek, stąd moje pytanie. Interesujące prawodawstwo.
Gekko, zgubny wpływ braci nauczycielskiej na wychowanie dzieci i młodzieży jest ogólnie znany. Tak na chłopski rozum… Oczywista oczywistość. Niemniej zdarzają się wyjątki, jak np. Gospodarz:
„Chociaż więc uczniowie są formalnie dorośli, to jednak bardziej, a może nawet jeszcze bardziej, potrzebują rodzica i wychowawcy niż policjanta czy sędziego.” Bardzo mądra myśl, podpisuję się pod nią.
AdamJ
AdamJ pisze:
2011-10-29 o godz. 17:50
AdamieJ,
Wpływ jest jakoby znany, ale dla belfrów jak widać z tego forum – niespodziewany 🙂
Kłania się zapewne ten chłopski rozum – czyli zabawny oksymoron.
Ja nie powiedziałbym z kolei, że musi to być wpływ zgubny, ostatecznie zdarzają się jeszcze kompetentni fachowcy w tym zawodzie.
Jak chodzi o cytat z Gospodarza, pozwolę sobie całkowicie nie zgodzić się.
To właśnie niepojęta belfersko przestrzeń pomiędzy rodzicem-wychowawcą a policjantem-sędzią jest przyczyną zdziwień i niespodzianek relacjonowanych na blogu.
Mowa była o dorosłości – relacje pomiędzy dorosłymi uczniem i nauczycielem nie mają nic wspólnego z w/w miotaniną od ściany do ściany.
W tej przestrzeni niedostępnej, dla przykładu, siedzą: odpowiedzialność, autorytet i partnerstwo belfra (ale nie dekretowane lecz wykazywane w działaniu).
Rodzicowanie wychowawcze belfra, to ostatnie (poza policją) co motywuje młode, ale już dorosłe osobowości, do rozwoju.
Mam wrażenie, że zbyt często „dorosłe dzieci” nie bardziej dorastają na zawodowej glebie belferstwa naszego, niż ich podopieczni.
zza kaluzy: „Generalnie trochę zjeżyłem się czytając byka odkrycia o faszystowskim ustroju w Polsce. Tak sobie pomyśałem jaką ilość Żydów przyjęła ta faszystowska Polska zaraz przed wybuchem II wojny w porównaniu z resztą ?demokratycznego? świata.”
Jezeli uwaza Pan ze Polska miedzywjenna byla paradyzem dla Zydow, proponuje lekture autobiografii profesora Leopolda Infelda, fizyka, wspolpracownika Einsteina, Borna i Diraca, urodzonego w Krakowie i tamze wychowanego. Tak ma sie wrazenie ze to nie polscy faszysci uczyli sie od niemieckich, a odwortnie. Ksiazka: „Quest: An Autobiography”, Leopold Infeld, American Mathematical Society, 2000. Ksiazka jest skrotem dwuch ksiazek wydanych po polsku.
@zza:
tak, wiem, zrobili cie w bambuko,
serdeczne kondolencje.
@krwisty:
che gevara walczyl tez w kongo,
ale po dwoch miesiacach zwinal zagle,
chociaz wszystkie potyczki wygral…
a na pytanie pewnego szwajcarskiego dziennikarza
(jedynego dziennikarza, ktoremu udzieli wywiadu,
bo pismakow – czytaj nas – nie znosil)
dlaczego to zrobil:
bo nie lubi salatki z serc wrogow na uczcie z okazji zwyciestwa.
@gospodarz:
moj dziad siedzial w katowni charkowskiej
i jak bylo na „wschodzie” nikt mnie uczyc nie musi.
AdamJ :”Chociaż więc uczniowie są formalnie dorośli, to jednak bardziej, a może nawet jeszcze bardziej, potrzebują rodzica i wychowawcy niż policjanta czy sędziego.? Bardzo mądra myśl, podpisuję się pod nią.”
Jeszcze wypada zauwazyc ze tu gdzie jestem, osobnik 18 letni, jako dorosly, ma prawo do wylacznosci informacji na swoj temat, informacji dotyczacych w zasadzie wszystkiego, lacznei z postepami w szkole i na studiach. Nie mozna takiej informacji przekazac nikomu bez pisemnej zgody zainteresowanego
A.L. „Ksiazka jest skrotem dwuch ksiazek wydanych po polsku.”
„dwoch”
To na wypadek jakby ktos sie czepial
A.L. pisze:
2011-10-29 o godz. 21:31
niestety, tak;
o „przyjeciu” zydow wyrzuconych z III rzeszy w 1938,
polecam artykuly jozefa mackiewicza,
ktorego trudno o filosemityzm podejrzewac,
w „slowie” wilenskim…
@ Byk
Nie wiem, co Che wspomniał temu szwajcarskiemu dziennikarzowi. Wiem, że w Kongo ciężko chorował na dyzenterię. Wiem też, że po tych „wygranych potyczkach” zostało mu sześciu Kubańczyków. Że dostał od Castro rozkaz powrotu na Kubę. Że rozpoczynając swe wspomnienia z Konga otworzył je słowami: „Oto historia klęski”. Klęski którą uzasadniał tym, że w Kongijczykach nie było woli do walki.
A on ją tak przecież ukochał.
Opuścił Afrykę, bo brzydził się okrucieństwem? Błagam…
Zostawcie Che w spokoju.On akurat z tradycją totalitarną niewiele wspólnego miał. Nawet niejaki Macierewicz był pono w młodości jego fanem…;-)
Z równym powodzeniem można dołożyć w tej konwencji do zakazanych np. Piłsudskiego – w końcu długo działał w Polskiej Partii Socjalistycznej(!)(Frakcja (co gorsza!) Rewolucyjna) , siedział w areszcie w sprawie, w której powieszono brata Lenina, w rewolucji 1905 roku dzielił jeśli nie celę to więzienie z niejakim Dzierżyńskim Feliksem;-)
Mamy też w historii trochę takich rewolucjonistów co to „Za Wolność Waszą i Naszą”, którymi się chlubimy….
Che był po prostu rewolucjonistą zbuntowanym przeciw supermocarstwu, które realizuje i realizowało swoje, nie zawsze czyste;-), interesy w Ameryce Płd. Nam dopiekł Sojuz, a im, akurat USA….;-)
Che, choć mógł, nie został żywym eksponatem muzealnym otoczonym przepychem i blichtrem… Walczył o coś co uważał za słuszne i, w kontekście, swojego kontynentu, do dziś nie wiadomo komu historia przyzna rację;-) Punkt widzenia …
W Bułgarii carscy generałowie, którzy u nas uchodzą za krwawych siepaczy pacyfikatorów powstania styczniowego, mają w centrum ich stolicy Sofii swoje ulice. Akurat dla Bułgarów to oni ich wyzwolili spod tureckiego jarzma….;-)
Dziękuję Gekko. Pozdrawiam również 😉
@krwiopijca(? nieststy moj angielski pozostawia do zyczenia…):
wiem, ze matura przed toba, a to zadanie nielekkie…
zycze powodzenia.
Pisalem parokrotnie, ze wiele lat uczylem (nauk przyrodniczych) w Ontario. Problem uczniow majacych osiemnascie lat i ich praw i przywilejow podczas nauki w szkole (szczegolnie, kiedy w Ontario bylo trzynascie lat nauki!) pojawial sie na radach pedagogicznych z regularnoscia komety Halleya – i z takimiz skutkami jak oczekiwany z taze kometa koniec swiata.
Dla ustalenia uwagi: w Ontario mozna wypic legalnie majac lat 19, glosowac majac lat 18; isc do woja majac lat 17 (tu wymagana zgoda rodzicow), a tak to 18.
Sprawe postawiono jasno: na terenie szkoly obowiazuja lokalne przepisy ustalone przez zarzad szkoly. Za alkohol na jakichkolwiek szkolnych imprezach: najpierw zawieszenie (kara ostra, bo odcina mozliwosc studiow w USA), w przypadku recydywy – relegacja. Uzasadnienie bylo bardzo proste: fakt, ze czlowiek jest uprawniony nie oznacza, ze w danej chwili moze. Na przyklad kierowca samochodu – jak prowadzi to nie moze. I tyle.
Zwolnienia z lekcji byly akceptowane, ale nauczyciel mial obowiazek porozumiec sie z rodzicami, czyli przerzucano problem do domu ?Jasiu zapytaj sie czy stary aprobuje twoje zwolnienie?.
Co do reszty oczywiscie zgadzam sie z Ee i overdrive (wpis 12:15)
PS1. Najciekawsze dla mnie w w tej dyskusji jest to, ze nie ma tematu ktory w jakis magiczny sposob nie nie przeewoluowalby na Zydow a nigdy na cyklistow. 🙂
PS2. E. Che Guevara. Postac zaiste niezwykla! Chcialbym tu przypomniec tylko czesc jego porewolucyjnej dzialalnosci na Kubie. Komisarz organizacji do walki z kontrrewolucjonistami nazywanymi przestepcami wojennymi (w rzeczywistosci to byly po prostu plutony egzekucyjne); dalej minister odpowiedzialny za kolektywizacje wsi (trzeba przeczytac jego wypowiedzi o stosowanych metodac – batiuszka Stalin bylby dumny – o chlopach nie wyrazal sie inaczej niz mierzwa); dalej minister przemyslu odpowiedzalny za nacjonalizacje; szef banku narodowego odpowiedzalny za reforme walutowa na Kubie – akurat mielismy rocznice wymiany pieniedzy w 1950 r. Mozna to ciagnac calkiem dlugo. W koncu Castro wyslal go gdzies daleko, bo nawet dla reszty rewolucjonistow Che byl za radykalny. A mit i legenda? Pole do popisu dla psychologow, badaczy tworcow kultur ludowych itd.
Do xbelfer
Co Che
1.Rewolucjoniści na ogół nie są barankami – taki Robespierre np. albo historia pacyfikacji Wandei…;-)
2.Na tle tego co w Ameryce Południowej robili Amerykanie i ich protegowani (np. Chile, Argentyna itd. już nawet kilkanaście lat później.) Che z Castro jacyś szczególnie okrutni nie byli. Do dziś, mimo braku sowieckiego parasola nuklearnego, władza Castro trwa i w Ameryce Łacińskiej Kuba jest raczej popularna – na tle slumsów w wielu latynoskich miast Hawana wydaje się ich mieszkańcom rajem;-)
System ekonomiczny Kuby nam się nie wydaje zbyt atrakcyjny, ale dla Latynosów alternatywa też porywająca nie jest…;-)
@ Byk
Umierają argumenty, ale ad personam zawsze żywe 🙂 Klasyk 🙂 W dodatku dotkliwe, strasznie chciałbym być przed maturą właśnie. Swoją, nie moich uczniów :/
@ S-21
Masz rację, że Che nie otoczył się blichtrem i walczył o to, co uważał za słuszne. „Sepp” Dietrich również się nie oszczędzał, zdarzało się w Grecji że był w pierwszej linii w walce o to, co uważał za słuszne. To go niby wybiela? To oczywiste, że Che wierzył w to, o co walczył. Wielu wierzy. Ci jakobińscy generałowie, którzy masakrowali Wandeę wierzyli bardzo mocno. Aryjczyk z Utoya wierzy nadal, przygotowując się do dziesiątek lat przymusowego grania na Playstation. „Archanioł Terroru” Saint-Just za swe ideały poszedł pod gilotynę.
Brak hipokryzji i obłudy nie usprawiedliwia zabijania.
@xbel:
a kogo dotyczyla lekcja z panem @gospodarzem,
pozwole sie zapytac
– cyklistow?
Do Bloodthirster
>Brak hipokryzji i obłudy nie usprawiedliwia zabijania.<
Rewolucje to w ogóle krwawe przedsięwzięcia, kontrrewolucje też i w ogóle realna polityka…;-)
Tyle,że inaczej oceniam, jako człowieka, kogoś kto sam nie waha się ryzykować życia i je poświęcać, a inaczej kogoś kto zabija zza biurka wydając polecenia – jak np. Clinton czy Bush …
A teraz pokaż mi ważnego realnego polityka, który jest czystym dobrem i …;-)
S-21 „….Na tle tego co w Ameryce Południowej robili Amerykanie i ich protegowani ….”
Ten argument mowi nam, ze skoro jedna strona dopuszcza sie bezprawia, to uprawnia to tez druga strone do uprawiania tegoz bezprawia.
Szkoda, ze po egzekucji bin Ladena, Kaddafiego i innych nie bylo wiecej takich glosow. Zato slyszalo sie o haniebnym procederze linczu itd.
Za Batisty na Kubie bylo 7 (siedem) wiezien i dwustu politycznych; za uprawnionego do bezprawia Castra jest 200 (dwiescie) wiezien, a politycznych liczy sie na dziesiatki tysiecy.
Jasne ze Castro trwa, tak jak trwa Kim Jong-il.
System trwa, ale „na tle slumsów w wielu latynoskich miast Hawana wydaje się ich mieszkańcom rajem”. A jak sie maja naprawde kwitnace miasta poludniowo-amerykanskie, (czy raczej pewnie ich czesci) do analogicznych odpowiednikow na Kubie? Tak sie sklada, ze Kuba jest bardzo popularnym wakacyjnym miejscem w Kanadzie. Wystarczy pojechac i zobaczyc jak ludzie tam mieszkaja i co mysla o tym „raju”. Wystarczy pojechac na wycieczke z osrodka wczasowego – takiego dla uprzywilejowanych – na zwykla wies i zobaczyc jak tam sie mieszka i zyje. Nie ma ani jednego porzadnego miasta czy miasteczka. Wszedzie zatrwazajaca bieda.
Mozna tez zobaczyc jak mieszkaja w Meksyku, Costa Rice, Boliwii, Buenos Aires (wymieniam tylko miejsca gdzie bylem).
Jak tez wspominalem mieszkalem w Poludniowej Korei i mialem pewien wglad na zycie w polnocno-koreanskim raju. Zdecydowanie gorzej niz na Kubie i Kubanczycy maja – jak pisze S-21 – raj.
No, ale jak S-21 zauwaza ?System ekonomiczny Kuby nam się nie wydaje zbyt atrakcyjny, ale dla Latynosów alternatywa też porywająca nie jest?. Ani Koreanczykow.
PS No tak – ale co to ma tak naprawde do tematu wpisu PT Gospodarza? 🙂
AdamJ pisze: 2011-10-29 o godz. 17:50
Interesujące prawodawstwo.
Właściwie to nie tyle chciałem pisać o stanie prawnym co o stosunku młodzieży do nauki i do zarabiania pieniedzy. Koszt studiów jest „na tapecie” w amerykańskich rodzinach odkąd dzieci pamiętają i wobec tego wyrastają one w pewnym stresie, gdyż jak miecz Damoklesa wisi nad nimi (i nad rodziną) pytanie o to, jak i kto zapłaci za studia? I na ile dzieci starczy?
Tak mi się wydaje, chociaż w końcu jakie ja mam wiadomości aby uogólniać, że skutkiem tego młodzież zakałużowa poważniej traktuje samo uczenie się. Nauka w szkole jest postrzegana mniej jako samorealizacja czy przyjemność a bardziej jako przyszłe źródło utrzymania. Być może mam skrzywione spojrzenie przez takie a nie inne otoczenie, ale wybór zawodu i szkoły jest bardzo starannie wykalkulowanym kompromisem pomiędzy tym, co zmaksymalizuje przyszłe zarobki a własnymi (czy rodzinnymi) możliwościami intelektualno-finansowymi.
Ośmio czy dziesięcioletnie dziewczynki stawiają w lecie na chodniku przed domem turystyczny stoliczek z lemoniadą (podobno własnej produkcji) i sprzedają po grosiku za szklankę. Przechodzący czy przejeżdżający dorośli zatrzymują się, płacą, piją i czasami (bo rodzice dziewczynek dyskretnie nadzorują z okna kto zacz zatrzymał się przy dzieciach) żartując pytają na co zbierają pieniążki? Na co rodzice odkrzykują z okna, szczególnie widząc sąsiada: Jak to na co, na college!
Dzieci mogą nie do końca zrozumieć żart, ale jak w domu jest starsze rodzeństwo to watpliwości nie mają.
Jak się w Polsce opowiada o staraniach w uzyskaniu stypendiów na studia to w większości spotkałem się ze zrozumieniem, ale też wiem teraz, że Polacy myślą o jednym stypendium. Gdy tymczasem w USA finansowanie studiow to raczej dosyć skomplikowany proces.
Źródeł pieniążków może być wiele, od pożyczek i pomocy stanowej i federalnej (FAWSA) do pożyczek prywatnych, stypendiów prywatnych, uczelnianej pomocy bezzwrotnej, własnej pracy w czasie nauki czy wreszcie pieniędzy za służbę w wojsku. Wszystko to zależne od EFC, czyli od wyliczonego na podstawie specjalnego wzoru „wkładu własnego” danej rodziny, czyli oczekiwanej ilości pieniędzy, jaką dana rodzina musi wnieść w „wianie” studenta. Oczywiście dla jedynaków z zamożnych rodzin ten EFC będzie większy niż dla dzieci z wielodzietnych, niezamożnych rodzin. Każdy college ma inny budżet na stypendia i inne kryteria. Czasami idąc do świetnego, prywatnego i drogiego uniwersytetu można dostać wiekszą pomoc niż w tańszym, o gorszej reputacji i publicznym uniwersytecie.
Niektóre stypendia zależą od wyników z testów. Od eseju, który kandydat na studia pisze. Od doświadczeń danego kandydata. Od jego oryginalności. Jeżeli dana uczelnia na danym wydziale ma politykę „różnorodności” i w danym roku brakuje jej np. „dziewczyny z Polski, zamierzającej studiować fizykę” to jak taka zaaplikuje to dostanie całą masę punktów „za oryginalność”, czyli właściwie „za pochodzenie.”
I forsa na pomoc dla niej też łatwiej się znajdzie.
Rozpisałem się o tym systemie finansowym, ale ma on swoje konsekwencje w sposobach i w ilości pracy wkładanej przez uczniów szkół średnich w zdobywanie źródeł finansowania.
Uczestniczą w różnych konkursach i dumnie je wygrywają dostając dyplom i czek na 100$. Albo na 300$. Albo roczne stypendium w miesięcznej wysokości 100$.
I są bardzo dumni. Ilu polskich uczniów spojrzało by na takie sumy z pogardą? Ile dostałeś? Stówkę?! I ty to nazywasz „stypendium”?!
A w Ameryce wielu zbiera grosik do grosika, ziarnko do ziarnka.
Już nie mówię, żę same fromalności stypendialne/pomocowo/pożyczkowe absolutnie muszą zacząć się na początku stycznia w ostatnim roku szkoły średniej.
Spóźnij się o parę tygodni to obejdziesz się smakiem.
Ale z tym styczniem to małe piwo. Jak ktoś w ostatniej klasie szkoły średniej zacznie pisać swój esej to też może się pożegnać z wilekimi sukcesami. W eseju piszemy, w jaki spośób poprawiliśmy świat do tej pory. Czyli uzasadniamy, z jakiego powodu uczelnia podniesie swoją jakość kształcenia dla innych studentów przez naszą obecność na kampusie.
Dobrze móc napisać, że oprócz zaliczenia przedmiotów szkolnych nauczyliśmy się w czasie wolnym konwersacyjnego mandaryńskiego. Albo zrobiliśmy kurs spawacza. Albo pracowaliśmy part time w Maku pomagając w swoim utrzymaniu. Albo dawaliśmy korepetycje pięciu dzieciakom, którzy wszyscy poprawili swoje stopnie o milion procent.
Zupełnie osobną sprawą są stypendia sportowe, ale tu wiem tylko tyle, że są. No i że trzeba trenować przez dłuższy czas dana dysyplinę, bo każdemu z ulicy też ich nie dają.
Takich rzeczy nie machnie się w ostatni wieczór przed terminem wysyłania eseju na uczelnię. Ani na koniec ostatniej klasy. Materiał trzeba zbierać od początku szkoły średniej. Dlatego aplikację na studia piszemy od pierwszej klasy.
Inną rzeczą, która trzeba planować jest np. termin przeprowadzki do innego stanu. Czasami warto przeprowadzić się na rok wcześniej do stanu, w którym chcemy iść na uniwersytet, gdyż opłaty dla „miejscowych” są dużo niższe od tych dla „zamiejscowych”. Cezurę stanowi czas zamieszkiwania w danym stanie, najczęściej właśnie jest to jeden rok.
W każdym razie temat studiów jest obecny, jest ważny i wymusza (na kim wymusza, na tym wymusza 😉 ) poważniejsze podejście. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.
zza kałuży pisze:
2011-10-31 o godz. 11:02
Zadumałam się nad tym wpisem „zza kałuży”…
Jak inne jest pojmowanie „dorosłości” w kontekście wyboru studiów u nas i tam „zza kałużą”
Smutne to refleksje, bo mam wrażenie, że nasza młodzież zupełnie jednak „niedorosła” jest,pomimo ustawowej „pełnoletniości.
A może to jedynie nasze polskie wciąż jeszcze „socjalistyczne” myślenie opóźnia ten proces osiągania dorosłości?
Wszystko nam się należy „za darmo”…
A tego, co dostaje się za darmo, na ogół się nie docenia…
Więc do szkoły chodzi się z „musu”, a studia wybiera się ze względu na łatwość studiowania i ewentualnie swoje zainteresowania a nie ze względu na perspektywy znalezienia pracy po ich skończeniu…
Jakże zatem łatwo podejmować decyzję o studiowaniu jakiejś tam politologii czy socjologii tylko po to by „przeczekać” na łatwym stosunkowo do studiowania kierunku i poprawić ewentualnie maturę, by dostać się na jakiś prestiżowy, oblegany ( co wcale nie znaczy, że zapewniający potem dobrze płatną pracę) kierunek – np. psychologię.
I jakie oburzenie studentów wywołuje przepis, że od przyszłego roku za owe „nietrafione” lub bezmyślne wybory trzeba będzie płacić – finansując z własnej kieszeni drugi kierunek studiów.
Może to nieco ostudzi zapał do studiowania kierunków, po których można jedynie na kasie w supermarkecie pracę znaleźć?
Może nasi maturzyści szybciej „dorosną” do podejmowania decyzji, które ważą często na całym ich dorosłym życiu?
@zza kaluzy pisze ?…..Nauka w szkole jest postrzegana mniej jako samorealizacja czy przyjemność a bardziej jako przyszłe źródło utrzymania [….], ale wybór zawodu i szkoły jest bardzo starannie wykalkulowanym kompromisem pomiędzy tym, co zmaksymalizuje przyszłe zarobki a własnymi (czy rodzinnymi) możliwościami intelektualno-finansowymi…..?
W sporej mierze jest to prawda. Stad nierzadko do bardzo drogich szkol ?prywatnych?, majacych mozliwosci ulokowania absolwenta/ntki na dobrym uniwersytecie chodza dzieciaki z wcale nie tak strasznie zamoznych rodzin.
Prawda jest, ze istnieja najrozniejsze stypendia, nawet na poziomie szkolnym. Dlatego uczestnictwo w roznych zajeciach pozaszkolnych jest takie wazne – jest sie czym wykazac i ma sie podstawy do zlozenia podania o takie, czy inne stypendium.
Natomiast nie za bardzo zgodzilbym sie z fragmentem ?….. mniej jako samorealizacja czy przyjemność ……?.
To co mnie uderzylo w pierwszych latach nauczania w Toronto to to, ze dzieciaki autentycznie lubia szkole. Po ostatnim dzwonku zycie w szkole jakby sie ozywia. Nie ma exodusu, czy stampede do wyjscia, jak to pamietam z wlasnych szkolnych doswiadczen, albo to co widze teraz kiedy jestem z wizyta w Warszawie. Dzieciaki siedza po szkole w roznych klubach: niektore, na przyklad sportowe to jest ciezka harowa, bo lokalne ambicje (dolac tej albo innej szkole) sa bardzo gorace. Ale sa tez kluby filmowe, gier komputerowych gdzie siedzi sie dla rozrywki. Jest sporo miedzyszkolnych imprez towarzyskich (tu moge nawiazac do tematu) gdzie kazdego wchodzacego/ca na sale – no coz, nazwijmy rzecz po imieniu – rewidowalo sie. Ci pelnoletni mamrotali pod nosem, ze to nielegalne, ale zatrudniony policjant ktory stal tuz obok zniechecal do jakis ostrzejszych wystapien.
PS Rozumiem, ze dykteryjka z lemoniada jest tylko przenosnia, ale w stanach Nowy Jork, Michigan i u nas w Ontario lokalne sanepidy zabronily domoroslej sprzedazy lemoniady.
To samo dotyczy slodyczy na dzisiejszy Halloween. W 1975 roku, kiedy nasze osmioletnie pachole puscilo sie pierwszy raz w obchod, glownym trofeum byly domowe wypieki – ciasteczka, pieczone jablka na patyku, pieczona kukurydza itd. Dzisiaj zalecenie jest zbierania tylko firmowo zapakowanych cukierkow, batonikow itp. Taaaaakie czasy 🙁
Do xbelfer
Chciałem tylko zwrócić uwagę na niejaką złożoność problemu Che i Kuby…
I na różnicę perspektywy mieszczucha z jednego z najbogatszych per capita krajów świata (Kanady) oraz mieszkańca slumsów np.w Mexico City…
A z bliższych przykładów – niejaki Żeromski w „Rozdziobią nas kruki, wrony” opisał bardzo ładnie zderzenie ideowego powstańca, który o coś w swoim przekonaniu dobrego, walczy, z „ludzką mierzwą’ czyli prostym polskim chłopem pańszczyźnianym…;-)
uwaga do wszystkich:
jesli MY nie wyczyscimy tej stajni augiasza,
to kosmos nam nie wybaczy.
@S-21
1. Owszem mieszkam w Kanadzie, ale ten fakt jakos nie wplywa na to co widze poza Kanada. Widzialem slumsy w Meksyku ale widzialem tam tez normalne wsie i miasteczka. To samo w innych krajach, nawet w Warszawie, na Pradze na ktorej mieszkalem od 1944 r sa slumsy pewnie nie gorsze niz te w Rio, ale sa tez rozne fajne dzielnice. Tymczasem na Kubie sa de facto same slumsy, nawet w rajskiej Havanie, aczkolwiek nie bylem w dzielnicy rzadowej – tam nie wpuszczaja ani turystow ani tubylcow. Ani nikt ze znajomych nie widzial tam sugerowanego raju.
2. Rozdziobia nas kruki, wrony – nowela mojego ulubionego autora! Akurat niedawno to czytalem. O ile pamietam to w tej noweli chodzi o stosunek CHLOPA do powstanca i powstania i tego przyczyny, a nie na odwrot. Chlop zbeszczescil zwloki Winrycha i Zeromski daje – jakze ulubione w czasach PRL, choc rzeczywiscie prawdziwe – powody. Nie ma nigdzie mowy o stosunku do powstanca i powstania do chlopow. To co Zeromskiego gnebi jest stosunek chlopstwa do powstania i tego przyczyny nawarstwione od setek lat.
Tak nawiasem mowiac – dlaczego we wpisie jest uzyty zwrot NIEJAKI Zeromski?
3. „…..niejaką złożoność problemu Che i Kuby? ” Jest to taka sama zlozonosc jak Stalina i Rosji, Hitlera i Niemiec, Pol Pota i Kampuczy …….itd liste mozna ciagnac bardzo dlugo.
Che byl oprawca Kuby i Kubanczykow i tyle, nie gorszym od tych wymienionych powyzej.
hilda pisze:
2011-10-31 o godz. 15:58
Smutne to refleksje, bo mam wrażenie, że nasza młodzież zupełnie jednak ?niedorosła? jest,pomimo ustawowej ?pełnoletniości.
A może to jedynie nasze polskie wciąż jeszcze ?socjalistyczne? myślenie opóźnia ten proces osiągania dorosłości?
Wszystko nam się należy ?za darmo??
A tego, co dostaje się za darmo, na ogół się nie docenia?
Może nasi maturzyści szybciej ?dorosną? do podejmowania decyzji, które ważą często na całym ich dorosłym życiu?
Ano własnie, smiesznie wychodzi z tą spuścizną socjalizmu, która w teorii powinna powodować zupełnie inne efekty.
Wracam ja po urlopie do pracy i przychodzi do mnie kolega, Amerykanin pochodzenia filipińskiego. Bardzo miły i życzliwy. Jak się okazuje posiadający też kwalifikacje na króla, bo zadaje mi pytanie o dzieci. Co u nich, jak sie uczą, czy pilne, czy grzeczne, czy dobrze żyją ze sobą, czy drą koty. Pamięta imiona moich dzieci, pamięta ich wiek, pamieta do jakich szkól miały iść i jakie miały plany na życie. Zaraz też sobie sam odpowiada, głośno wyrażając pewność, że wszystko z pewnościa w jak najlepszym porządku, że każde kochane, pracowite i w ogóle jest cacy. Dziekuję mu rozbawiony za pamięć, za zainteresowanie i staram się cośtam szybko po amerykańsku odpowiedzieć, no ale z polskim skrzywieniem, czyli wywiązuje się rozmowa.
Po chwili kolega zadaje pytanie: No ale już teraz masz nieco lżej, no bo przecież prawie wszystkie dzieci skończyły szkołę średnią no to poszły do pracy i tobie i żonie pomagają?
Na moje okrągłe oczy dopowiada; no, przecież te, które już pracują to oddają swoje zarobki mamie, przecież w domu macie jeszcze inne dzieci, których wykształcenie i utrzymanie dużo kosztuje?
Widząc zaś jak moje oczy osiągaja rozmiar spodków, reflektuje sie i wyjaśnia. Na Filipinach bardzo niewiele dzieci idzie na studia a jak ktoś osiągnie średnie wykształcenie to to już jest uważane za wielkie osiągnięcie i każdy jest bardzo wdzięczny rodzicom za umożliwienie chodzenia do szkoły tak długo.
I oczywistym jest, że natychmiast jak tylko może idzie do pracy i pomaga finansowo w domu, by i młodsze rodzeństwo mogło iść do szkoły.
Na moje wyjaśnienie, że w Polsce panują inne zwyczaje, i że tam z jakiegoś powodu za normalne uważa się utrzymanie młodego człowieka także i na studiach, a same studia sa darmowe, czyli z podatków, z kolei on się bardzo dziwi.
Po chwili namysłu podsumowywuje: No , tak, Polska leży w Europie, czyli, że to jest bardzo bogaty kraj. Europa, to co innego niz Filipiny…Ale, że dzieci nie pomagają rodzicom…
Rozbawiony poprosiłem go o napiasanie mi emaila z tekstem naszej konwersacji, abym miał dowód na piśmie do pokazania w domu. Śmiał się, ale nie przestawał kiwać głową z podziwu nad zamożnościa europejskiego kraju i dziwnymi zwyczajami w nim panującymi.
czego najbardziej potrzebuje czlowiek?
(pomijam teraz swiadomie katergorie wiekowe)
serca.
Rozumiem, że autor blogu pisał to z sarkazmem. Sam jestem wychowawcą klasy maturalnej (już takich po 19 lat) i nie jest z nimi inaczej niż z dorosłymi np. z ich rodzicami, czy znajomymi. Po prostu taka dorosła już młodzież naśladuje starszych więc jeśli z powodu pokazywania np. nazistowskich gestów miałbym się przyczynić do aresztowania mojej klasy, to większość dorosłych łącznie ze mną trzeba by skazać na karę śmierci. Oczywiście sam piszę to z sarkazmem 🙂 W tym kraju ludzi pełnoletnich też się nie da zawsze traktować jak dorosłych taki już system. Co się dziwić skoro prawo układają duże dzieci. Najpierw przykład z góry wtedy możemy wymagać czegokolwiek.