Studia na jedną nóżkę

Tysiąc polonistów kształci Uniwersytet Łódzki i wciąż nie traci impetu. W tym roku oferował 200 miejsc na pierwszym roku filologii polskiej (zob. info). To więcej niż w tłustych latach 90., kiedy pracę znajdowało się z palcem w nosie. Drugie tyle polonistów kształci się na łódzkich uczelniach prywatnych. W sumie co roku społeczność Łodzi i okolic zasilana jest grupą ok. 500 absolwentów polonistyki. Czy jesteśmy wyjątkowym miejscem w Polsce, czy tak jest wszędzie?

Wykładowcy narzekają na niski poziom absolwentów liceów, ale przyjmują każdego z pocałowaniem ręki. Rozmawiałem ostatnio z pewnym profesorem, który najpierw ponarzekał, jak zwyczaj każe, na indolencję umysłową studentów, a potem wyraził zdumienie, że był problem z naborem. Mogli bowiem przyjąć jeszcze więcej, ale nie było chętnych. Uważam, że chętni by się znaleźli, tylko jeszcze nie wiedzą, że nadają się do studiowania literatury. Trzeba do nich dotrzeć i przekonać.

Uniwersytet Łódzki do podjęcia studiów polonistycznych zachęca informacją, która niezmieniona funkcjonuje od lat 90. ubiegłego wieku. Brzmi ona tak:

„Absolwenci FILOLOGII POLSKIEJ to osoby o rozległej i wszechstronnej wiedzy humanistycznej, a przy tym wysoko wykwalifikowani specjaliści, którzy znajdują zatrudnienie w wydawnictwach, w środkach masowego przekazu, w szkołach (również tych, które nauczają cudzoziemców) oraz w różnych placówkach życia kulturalnego.”

Wierzę, że absolwenci filologii polskiej są doskonale przygotowani i że znajdą zatrudnienie, ale nie w liczbie 200 rocznie (czy 500, jeśli uwzględni się wszystkie łódzkie uczelnie kształcące polonistów). W szkołach na przykład co roku znajduje pracę tylu nauczycieli, że można ich policzyć na palcach jednej ręki, a reszta musi czekać latami. Nie ma bowiem żadnego zapotrzebowania na nowych, zresztą ze starymi nie bardzo wiadomo, co robić. Dlaczego więc tolerowana jest taka nadprodukcja polonistów? Dlaczego liczba studentów polonistyki zwiększa się, a nie zmniejsza? Czy jest jakiś pomysł na zagospodarowanie tego bogactwa talentów? W Łodzi nie ma żadnego pomysłu, a informacja o wydawnictwach, ośrodkach kultury i środkach masowego przekazu to kpina. Równie dobrze można by uruchomić filologię księżycową – absolwentów tego kierunku czekałaby taka sama przyszłość jak polonistów.