Matura 2013 – będą zmiany
Nie ustaje radosna twórczość dyrektora CKE w proponowaniu zmian na egzaminie maturalnym. Szef tej instytucji właśnie obwieścił istotną korektę matury z języka polskiego na poziomie podstawowym. Oto jeden z dwóch tematów wypracowania (do wyboru) będzie odnosił się do utworu nieznanego uczniowi, tj. spoza kanonu lektur szkolnych (zob. obwieszczenie).
Do tej pory nieznany tekst literacki mógł pojawić się tylko na poziomie rozszerzonym. Na podstawie natomiast były wyłącznie lektury obowiązkowo omawiane w szkole. Nic tu ucznia nie mogło zaskoczyć. Na maturze 2013 uczniowie będą mogli wybrać: albo pisać wypracowanie na podstawie lektury szkolnej (temat pierwszy), albo nieznanego dzieła (temat drugi). Tak oto poziom podstawowy znacznie zbliżył się do poziomu rozszerzonego. Na razie nie wiadomo, czy dyrektor CKE planuje coś zmienić w poziomie rozszerzonym.
Jaki cel przyświeca tej zmianie? Na portalu Perspektywy.pl przeczytałem (zobacz), że intencją CKE było pobudzenie czytelnictwa wśród młodzieży. Intencja zasługuje na pochwałę. Niestety, skutek zmiany może być odwrotny od zamierzonego. Do tej pory matura z polskiego była przewidywalna: należało czytać lektury. Teraz w znacznej części będzie nieprzewidywalna. Skąd w ogóle przypuszczenie, że uczeń będzie teraz czytał więcej. Po co ma czytać rzeczy spoza kanonu lektur, jeśli wiadomo, że i tak nie trafi? Decyzja CKE świadczy, że albo ta instytucja kompletnie oderwała się od rzeczywistości szkolnej i nic już z niej nie rozumie, albo też jest naiwna i radosna niczym prosię w deszcz. A może jedno i drugie.
Komentarze
Dzieci reagują natomiast prawidłowo. Moja córka (3 gimnazjum) otrzymawszy ode mnie informację powyższej treści – pokazałam jej gazetowego „newsa” – przeczytała i powiedziała – a kit i tak się to jeszcze 16 razy zmieni.
To proste-idą wybory, trzeba przykryć np.bardzo wysokie ceny podręczników(wynik „reformy” programowej i braku realizacji obietnic o darmowych podręcznikach dla zreformowanych rocznikach!) bajkami o tanich(kiedyś, w przyszłości!) podręcznikami elektronicznymi, a fatalne matury p.Hall i jej faworytów – nowymi pomysłami obecnego szefa CKE, które po wyborach (pewnie razem z nim!) trafią do kosza;-)
Już o tym wspomniałem
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/09/02/nowa-matura-znowu-stara/#comment-94001
Moim zdaniem władze oświatowe chcą zmusić nauczycieli do uczenia zamiast ćwiczenia dzieci i młodzieży w rozwiązywaniu testów.
Egzamin ma sprawdzać wiedzę, sprawdzać prace nauczycieli, a nie sprawdzać przygotowanie do egzaminu.
Ojciec zawsze mi powtarzał jak mnie gonił do nauki a ja się za dobrymi stopniami chowałem.
Nie uczysz się dla stopni.
Nie rozumiałem o co mu chodzi wtedy, dziś to samo swoim dzieciom powtarzam.
Widzę,że parker-najmita występuje ciągle jako nieformalny rzecznik MEN i p.Hall, to już na pewno za kasę(zwykle z UE, tak jak i inni jej wyznawcy;-)
„Do tej pory matura z polskiego była przewidywalna: należało czytać lektury”
Dobrze Pan wie, że odsetek uczniów, faktycznie czytających lektury, był dramatycznie niski. Teraz – będzie po prostu trudniej. Społeczeństwo i media płakało, że jest za łatwo, no to ma odpowiedź. Sami tego chcieli.
Ja chyba czegoś nie rozumiem. Czy młody człowiek przed maturą ma przeczytać milion pięćset sto dziewięćset książek w nadziei, że któraś z nich wystąpi na egzaminie gimnazjalnym? Czy może będzie jakiś spis tych lektur do samodzielnego przeczytania? Albo fragment będzie w teście i do niego trzeba będzie się odnieść?
Mam nadzieję, że przynajmniej dyrektor CKE to wie…
Marit
A książki się czyta po to żeby zdać egzamin?
Cytat z Urzedowego Pisma: „jedno zadanie sprawdzające tworzenie tekstu własnego na podstawie tekstu literackiego nieomawianego w szkole, ale w znanej maturzyście konwencji literackiej.”
„ale w znanej maturzyście konwencji literackiej” Jak dla mnie, po wielokrotnym rozbiorze tego fragmentu wynika ze uczen bedzie mogl wybrac cos co przeczytal
Cytat z Urzedowego Pisma: „jedno zadanie sprawdzające tworzenie tekstu własnego na podstawie tekstu literackiego nieomawianego w szkole, ale w znanej maturzyście konwencji literackiej.”
„ale w znanej maturzyście konwencji literackiej” Jak dla mnie, po wielokrotnym rozbiorze tego fragmentu wynika ze uczen bedzie mogl wybrac cos co przeczytal
„Oto jeden z dwóch tematów wypracowania (do wyboru) będzie odnosił się do utworu nieznanego uczniowi”
Dobrze, że Gospodarz uściślił. Kiedyś na tym blogu czytałem bowiem wypowiedź matki, której córka odnosiła się do utworu nieznanego komisji egzaminacyjnej i wyszło, kto tu jest bardziej oczytany.
Trudność nowej matury nie wynika z jej poziomu, który jest żenująco niski, tylko z faktu, że przystępują do niej osoby, które w starym systemie chodziłyby do szkół zawodowych. Ja nie oceniam tutaj tych osób, ani ich aspiracji, tylko stwierdzam fakt.
Mnie tylko wkurza co innego: ani razu matura nie była na tych samych zasadach, co roku jakieś zmiany; nierówny poziom, raz lepsze, raz gorsze modele. Taka wieczna prowizorka, którą się poprawia, naprawia, dodaje, odejmuje.
Dil-Se: „Trudność nowej matury nie wynika z jej poziomu, który jest żenująco niski, tylko z faktu, że przystępują do niej osoby, które w starym systemie chodziłyby do szkół zawodowych”
Gorzej ze owe osoby ida potem na studia
@A.L.
Dlatego też poziom wykształcenia „wyższego” musi być dostosowany do poziomu kandydatów. Jest to proces ogólnoeuropejski. Stąd idea systemu bolońskiego, który ma dać możliwość zdobycia wykształcenia wyższego wszystkim chętnym. Nawet tym z poziomu dawnych zawodówek. Coś niedobrego dzieje się ze społeczeństwami europejskimi. Ciekawe zjawisko i warte zastanowienia, nieprawdaż? To także jedna z przyczyn, dla których Europa straciła swoje miejsce w wyścigu do innowacyjności i zamienia się w dom starców.
Jak widać strategia ogłupiania społeczeństw rozwija się także w Polsce w „najlepsze” – teraz już nawet lektur nie trzeba będzie czytać, gdyż na zaliczenie kartkówki wystarczy bryk z Internetu. Mam nadzieję, że pomysłodawcy tego przedsięwzięcia będą rozczarowani, kiedy na maturach młodzież zamiast rozprawiać o Harlequinach, zacznie pisać wypracowania na temat książek Noama Chomsky’ego. Naomi Klein, Howarda Zinna, Michaela Moore’a, Josepha Stiglitza, Normana Finkelsteina, Songa Hongbinga, Marka Rigga, Davida Irvinga, czy Marka Jana Chodakiewicza.
„przystępują do niej osoby, które w starym systemie chodziłyby do szkół zawodowych”
A jeszcze starszym, w ogóle by do szkoły nie chodziły.
A komu one przeszkadzają, te osoby?
Kto na tym traci?
Nauczyciele?
Polecam uwadze blogowiczów: Psycholog w szkole. Rozmowa z Norą Grochowską.
Co o tym sądzicie?
„Gorzej ze owe osoby ida potem na studia”
A komu przeszkadza, że ktoś studiuje, nawet taki mało zdolny?
Straci coś na tym, ten ktoś?
Zazwyczaj za swoje studiuje, bo te bezpłatne studia, przez tych z najlepszymi wynikami i tak zajęte.
A nawet jak na bezpłatne pójdzie, to nauczyciele akademiccy z tego żyją.
„Stąd idea systemu bolońskiego, który ma dać możliwość zdobycia wykształcenia wyższego wszystkim chętnym.Nawet tym z poziomu dawnych zawodówek.”
I co dla tych z poziomu dawnych liceów przez to miejsca do studiowania brakuje?
Parker-najmito
Umiesz dzielić! Na szkoły wyższe jest w budżecie określona ilość środków!Jak studiują tacy mało zdolni( z czego społeczny i osobisty pożytek żaden – po co komu setki tysięcy „małosprytnych” specjalistów od marketingu i zarządzania), to warunki studiowania (wyposażenie, czas kadry itp.zasoby) na jednego potrzebnego(!) społeczeństwu specjalisty są zdecydowanie mniejsze. Więc ten fachowiec, który naprawdę będzie coś w swojej dziedzinie robił, będzie gorszy i tyle…;-) Podatnikom(bo to oni płacą!) będzie gorzej!!!
Na uczelnie bezpłatne jest konkurs, przyjmują najlepszych.
Zawsze tak było i nic się pod tym względem nie zmieniło.
Dlaczego ktoś kto chce się kształcić ogólnokształcąco ma być zmuszony do tego, żeby się kształcić zawodowo, jak nie chce?
Czemu głupek ma się nie uczyć do dwudziestego czwartego roku życia, jak ma na to ochotę, przecież dzięki temu mądrzejszy będzie.
czemu chcesz mu zabronić?
Lepiej mieć mądrzejszych niż głupszych obywateli przecież.
A w dawnym systemie to głupki nie studiowały?
Bez liku ich było moim zdaniem.
Lekarze homeopaci to raczej starsze pokolenie.
O nauczycielach nie wspomnę, bo znów się na mnie grono rzuci.
Starczy, że Ty mnie wyzywasz.
.
parker: „A komu przeszkadza, że ktoś studiuje, nawet taki mało zdolny?
Straci coś na tym, ten ktoś?”
Panie parker, neich Pan pojdzie na jakis inny blog i tam wypisuje swoje rewelacje, bo o edukacji to ma Pan takie pojecie jak ja o japonskim teatzre Kabuki.
Mzoe blog o zbieraniu znaczkow pocztowych bylby dla Pana dobry? Tak na przykald.
Zas w kwestii merytorycznej: facio ktory pojdzie na Elektronike bedzie mial taki przedmiot jak na przyklad Teoria Sygnalow. Tam sa calki i to nie „normalne” a calki funkcji zepolonych, takie dosyc trudne pojacia jak funkcje holomorficzne, residua, tarnsformata Fouriera i Laplace’a. Bez tego sie nei da tego przedmiotu studiowac ani byc elektronikiem, bo elektronika to glownie sztuka przetwarzania sygnalow.
Nie bede nawet mowil o przedmiocie Teoria Pola, gdzie sa rownania rozniczkowe czastkowe, rownania Maxwella i dosyc zlozony rachunek wektorowy. To jest potrzebne, wie Pan, do anten, falowodow, wzmacznaiczy mikrofalowych itede. Telefonow komorkowych tez.
I teraz idzie na elektronike facio ktory zaliczyl niedawno tu postowany test maturalny z matematyki na 30% I CO? Mamy wypuscic inzyniera Elektronika bez teori isygnalkow, bez teori ianten, bez teorii obwodow? Bo na tych pzredmiotach to on odpadnie jak kisiel od sciany.
Nei da rady, Panei parker. Oba samce. Takiego facia wywala sie ze studiow. Czym predzej tym lepiej. Ale wywalanie to koszt spoleczny. Bo taki facio, zanim go wywala, zajmuje niepotrzebnie czas duzej ilosci osob. I marnuje srodki spoleczne.
Nawet jezeli placi za studia to tez marnuje czas, i utrudnia studia tym ktorzy sa lepiej przygotowani.
Wiec lepiej nie przyjac go od razu
I daletgo potzrebne sa egzaminy wstepne.
A Panska idea, panie parker, juz w Polsce funkcjonowala. W postaci hasla: „Nie matura lecz chec szczera zrobi z ciebie inzyniera”. Z wiadomym skutkiem
parker: „A komu przeszkadza, że ktoś studiuje, nawet taki mało zdolny?
Straci coś na tym, ten ktoś?”
Ze strudiami jest jeszcze tak, panei parker, przynajmniej tymi ktore ja znam, czyli technicznymi, ze po ukonczeniu owych studiow dostaje sie dyplom inzyniera. Wystawiajac ow dyplom, uczelnia zaswiadcza ze student w trakcie studiow posiadl neizbedne umiejetnosci aby byc inzynierem, i jak pojdzie do pracy bedzie potrafil zbudowac most tak zeby sie nie zarwal, dom zeby sie nie zawalil, radio zeby gralo, telewizor zeby pokazywa obraz a samochod taki zeby mu nie odpadly kolka.
Jezeli takich umiejetnosci nei zdobedzie, to tytul inzyniera mu sie nie nalezy. I nie jest to kwestia dobrowolnosci, ale tego zby nie dopuscic do wykonywania zawodu ludzi ktorzy do wykonywanai owego zawodu nie maja wymaganej wiedzy. Wiec nie jest wszystko jedno czy ktos jest zdolny czy nie. Musi byc na tyle zdolny aby owa wiedze byl w stanei posiasc.
Parker-najmito
Gdzieś ty się tym biznesem zajmował
Przy ograniczonej ilości środków dużo więcej studentów, to mniej na jednego czyli dużo gorsze warunki studiowania. Podatnicy po coś(!) na studia łożą – po to żeby mieć fachowców do swojej obsługi, a nie dla zabawy. Dla zabawy to sobie można poczytać, w internecie poszperać – taniej i prościej. Studia w praktyce(!) nie służą niczemu więcej niż kształtowaniu lepszych lub gorszych fachowców, szczególnie studia słabo finansowane!!! Więc nie gloryfikuj marnotrawstwa społecznych(nie twoich!) środków w biednym kraju, jakim jest Polska!!!
Ja nie piszę A.L dokąd masz sobie iść. Idź sobie gdzie chcesz albo nie chodź nigdzie, Twoja sprawa. Moją sprawą jest, na którym blogu swoje rewelacje wypisuję.
Podobnie Młodzi ludzie, niech się uczą gdzie chcą.
Odnoszę wrażenie, że mimo wyjazdu z kraju jesteś bardziej homosowietikusem przesiąknięty niż o sobie myślisz.
Tamta władza, podobnie jak Ty, wiedziała lepiej co ludziom do szczęścia jest potrzebne, dokąd powinien pójść i gdzie się uczyć.
Ukończenie szkoły średniej świadczy tylko o tym, że się człowiek uczył. To ile się nauczył, zależy od tego jak był zdolny, jak pracowity i jakich miał nauczycieli.
W skali populacji, nie mamy wpływu na dwa pierwsze czynniki, są dane od.. tu należy wpisać zgodnie ze swoim światopoglądem.
Mamy wpływ tylko na to, jakich nauczycieli do uczenia zatrudnimy.
Nie ma na to wpływu trudność egzaminu maturalnego ani jego forma ani jego termin, co próbuję udowodnić, bo egzamin tylko weryfikuje poziom wiedzy aby dać informację uczniom, rodzicom, i nauczycielom na temat poziomu tej wiedzy.
Duża część nauczycieli za cel stawia sobie nie przekazanie wiedzy i umiejętności, tylko przygotowanie do egzaminu, co sami na tym blogu udowadniają tak bardzo martwiąc się o jego formę.
To patologia naszej szkoły i należy z tą patologią walczyć.
Co do studiów, to tak jak napisałem wcześniej, na studia bezpłatne jest konkurs.
Był, jest i od dziesięcioleci nic się w tej materii nie zmieniło.
Dostają się najlepsi i nie ma znaczenia na jakiej podstawie, egzaminu wstępnego, czy wyników maturalnych tych najlepszych wyłonimy.
Im bardziej egzamin jest nieprzewidywalny, tym obiektywniej poziom wiedzy będzie mierzył a nie wprawę w rozwiązywaniu testów czy umiejętność trafienia w klucz, co zamiast dobrego kształcenia nasza szkoła próbuje wyćwiczyć.
A to że na studiach, okazuje się, że część studentów nie jest w stanie sprostać wymaganiom też było jest i podejrzewam będzie.
Im lepiej nasza szkoła będzie uczyć, tym przypadków takich będzie mniej.
Jeżeli teraz jest takich przypadków więcej, choć nie wiem czy tak jest, świadczy tylko o niskim poziomie nauczania, bo zdolności uczniów się w populacji przecież nie obniżyły.
parker pisze: 2011-09-06 o godz. 21:07
„A komu przeszkadza, że ktoś studiuje, nawet taki mało zdolny?
Straci coś na tym, ten ktoś?”
No jakby się tak przyznać, to taka osoba może i stracić. W skrajnym przypadku zęba może stracić, parker.
Podczas strajków studenckich w 81 roku na mojej polibudzie SB starało się podsyłać donosicieli i szpiegów, pozujących na studentów. Wiesz parker jak żeśmy starali się ich wyłapywać? Ano wewnątrz budynku rozpoznawało się kolegów po gębie, a jak ktoś kogoś nie znał, i żaden z jego kolegów też nie kojarzył danej twarzy, to podchodziło się w kilku na korytarzu do jegomościa i zadawało mu pytanie: „Ile to jest całka z e do x dx?”
Jeżeli nie padała natychmiastowa i odruchowa odpowiedź to „kolega” miał wykręcane ręce i był wyrzucany na ulicę. A jak się stawiał, to i w buzię mógł zarobić.
Nieznajomość podstaw matematyki politechnicznej (wtedy i w tym miejscu) szkodziła, oj szkodziła, parker.
A.L. pisze: 2011-09-07 o godz. 01:15
„Tam sa calki i to nie ?normalne? a calki funkcji zepolonych, takie dosyc trudne pojacia jak funkcje holomorficzne, residua”
Straszysz, A.L., nic, tylko straszysz biednych kandydatów na elkę. Mnie znajomość tych holomorficznych residuuów przydała się tylko do zrozumienia złośliwych żartów kolegów w pracy.
Pytanie: Ile wynosi wartość całki policzonej po konturze Europy Zachodniej?
Odpowiedź: Zero, ponieważ wszystkie bieguny (funkcji) są we Wschodniej Europie!
Uzupełnienie: Faktycznie w Europie Zachodniej jest trochę biegunów, ale są one łatwo usuwalne.
Brzmi to dziwacznie, ale przynajmniej nie jest obraźliwe.
Należy tylko przypomnieć sobie, że po angielsku „pole” pisany małą literą to między innymi biegun funkcji. Natomiast „Pole” to Polak.
Zatem po angielsku ten sam żart opowiadany przez Niemca nabiera teraz baaardzo złośliwego zabarwienia:
Answer: Zero, because all the Poles are in Eastern Europe!
Addendum: Actually, there are some Poles in Western Europe, but they are easily removable.
Drugim, równie popularnym żartem jest ten o samolocie „LOTu” wypełnionym Polakami, którego pilot poinformował pasażerów o zbliżaniu się po prawej stronie do Statuły Wolności.
Dużo pasażerów przeszło na prawą stronę samolotu i nastąpiła katastrofa.
Pytanie: Co spowodowało katastrofę?
Odpowiedź: There were too many Poles in the right half plane.
Tłumaczenie co ma obecność biegunów i na której płaszczyźnie do niestabilności samolotu pozostawiam A.L.
zza kaluzy: „Tłumaczenie co ma obecność biegunów i na której płaszczyźnie do niestabilności samolotu pozostawiam A.L.”
Jako automatyk z wyksztalcenia doceniam zarty 🙂
parker: „Podobnie Młodzi ludzie, niech się uczą gdzie chcą”
Nie. Tam gdzie sie nadaja i do czego maja zdolnosci.
„Odnoszę wrażenie, że mimo wyjazdu z kraju jesteś bardziej homosowietikusem przesiąknięty niż o sobie myślisz”
Mozliwe. Ostatnei 20 lat mego doswiadczenia profesjonalnego (akademickiego tez) pochodzi z USA. Widac dla parkera USA bardziej sowieckie niz byly CCCP
„Ukończenie szkoły średniej świadczy tylko o tym, że się człowiek uczył. To ile się nauczył, zależy od tego jak był zdolny, jak pracowity i jakich miał nauczycieli”
O tym ise sie nauczyl powinna swiadczyc matura. Ale skoro matura jest zorganziowana tak ze wszyscy ja zdaja, to nie swiadczy ona o niczym
zza kaluzy: „zadawało mu pytanie: ?Ile to jest całka z e do x dx??
Jeżeli nie padała natychmiastowa i odruchowa odpowiedź to ?kolega? miał wykręcane ręce i był wyrzucany na ulicę. A jak się stawiał, to i w buzię mógł zarobić.”
Fakt. znam z roku 1968.
Tyle ze ubekow szybko nauczyli ile wynoco „calka z e do x” i tzreba bylo ptzejsc na bardziej skomplikowane, a przypadkowe pytania. Transformata Laplace’a sluzyla do tego celu
No i dowiedziałem się, jaka jest geneza kawału z e^x. 🙂
A do innych argumentów się nie odniesiesz?
„Tam gdzie sie nadaja i do czego maja zdolności.”
A kto ma o tym decydować do czego się młody człowiek nadaje?
Czyli młody człowiek, chce się uczyć ogólnokształcąco a władza mu każe zostać ślusarzem bo odkryła u niego zdolności.
A pracę jako ślusarz też ma zapewnić?
Czy to już jest jego sprawa?
Bo w dawnym systemie z którego Twoje myślenie pochodzi zapewniała.
„O tym ile sie nauczyl powinna swiadczyc matura.”
No i świadczy, o co ci chodzi?
Przecież są punkty na maturze.
Na podstawie tych punktów przyjmują na studia, tych najlepszych na bezpłatne, tych słabszych za pieniądze rodziców albo ich własne, bo często ciężko pracują żeby się dołożyć.
Chciałbyś im zabronić i to jest ten homosovieticus który przesiąknąłeś.
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
AdamJ pisze: 2011-09-07 o godz. 17:18
„No i dowiedziałem się, jaka jest geneza kawału z e^x.”
Kawały z e^x trzeba umieć opowiadać…
Ulicą idą e^x i funkcja stała. Funkcja stała zauważa, ze z naprzeciwka zbliża się operator różniczkowy i zaczyna uciekać. e^x biegnie za nią i woła:
„Dlaczego uciekasz?”
„Widzisz ten operator? Jak się spotkamy to nic ze mnie nie zostanie, odpowiada funkcja stała.”
„Aaa, on mi nic nie zrobi, ja jestem e^x!” Mówi z ulgą e^x i zawraca.
Po chwili spotyka się z operatorem różniczkowym.
„Cześć, jestem e^x.”
„Cześć, jestem d/dy”
parker: „No i świadczy, o co ci chodzi?
Przecież są punkty na maturze.
Na podstawie tych punktów przyjmują na studia, tych najlepszych na bezpłatne, tych słabszych za pieniądze rodziców albo ich własne, bo często ciężko pracują żeby się dołożyć”
No wlasnei matura nie swiadczy o niczym. Albowiem poziom matury obniza sie nieustannie tak zeby wszyscy zdali (zgodnie zreszta z licznymi postulatami parkera). A jak poziom jest taki jaki jest, to i wlascisowci matury do selekcjonowania tych zdolnych tez sa takie sobie.
Tej wersji nie znałem (ostatnia linijka). 🙂
AdamJ
Szkoda, że nie dowiedziałeś się co sądzi Szanowne Grono o artykule który podlinkowałeś.
Ja tez się nie dowiaduje jak coś podlinkuje.
Myślałem, że to dlatego że jestem nauczycielożercą, ale chyba grona to nie obchodzi po prostu, co zresztą w artykule można przeczytać.
„A jak poziom jest taki jaki jest, to i wlascisowci matury do selekcjonowania tych zdolnych tez sa takie sobie.”
Byłyby takie sobie, jakby duża część absolwentów na skutek łatwej matury osiągała maksymalny wynik.
Wtedy rzeczywiście, trudno byłoby wybrać tych najlepszych, ale też tylko wtedy, gdyby tych z maksymalnym wynikiem było więcej niż chętnych na jakiś kierunek.
Czy uważasz, że na skutek łatwizny maturalnej ci gorzej do studiów przygotowani osiągają lepszy od tych lepiej przygotowanych wynik.
A dlaczego?
Chyba z osobą o ścisłym umyśle rozmawiam, skąd ten brak logiczności?
Czy czasem obiegowe opinie i własne doświadczenie ze szkoły, zarezerwowanej tylko dla najlepszych i poczucie, że się tym jednym najlepszych było, że matura dla elity intelektualnej, nie wpływa na wyłączenie chwilowe logicznego myślenia?
Realny socjalizm to nie był wcale egalitarny system a szalenie elitarny właśnie, powtarzam to czasem tutaj.
I żal za utratą tej elitarności na poglądy opluwających mnie na blogu nauczycieli wpływa.
Bo się przeciw elitarności właśnie opowiadam, a wielu z nich po odarciu ich z poczucia elitarności niewiele pozostaje.
To dlatego są za selekcja właśnie opowiadają, żeby ten relikt minionego systemu utrzymywać, żeby się czuć lepszymi.
I nie jest to atak na nauczycieli, tylko próba ich obrony, wytłumaczenia.
parker: „Byłyby takie sobie, jakby duża część absolwentów na skutek łatwej matury osiągała maksymalny wynik.
Wtedy rzeczywiście, trudno byłoby wybrać tych najlepszych, ale też tylko wtedy, gdyby tych z maksymalnym wynikiem było więcej niż chętnych na jakiś kierunek’
Ta matura z matematyki (zadania tutaj cytowane) nie ma sie nijak do matematyki i problemow z ktorymi sie student zetknie na pierwszym roku studiow politechnicznych.
„że matura dla elity intelektualnej” Matura byla taka sama dla wszystkich a nei dla „elity”. I ludzie jakos zdawali.
A jak iezie o elitarnosc/egalitarnosc… Kiedys przyjmowano na studia „prymusow” bez egzaminu. Prymusi padali na pierwszym semestrze jak muchy. Rozmawialem z wieloma – w ramach obowiazkow sluzbowych aby wykryc dlaczego padaja. „Dlaczego panu tak kiepsko idzie?” zapytalem jednego. „Przeciez jest pan prymusem”. „No niby tak” powiedzial. „Ale prymusem z technikum piwowarskiego w Mledzowie kolo Sczytna”
Nigdy nie bedzie egalitaryzmu, bo ludzie maja byc moze jednakowe zaladki, ale nie maja jednakowych glow.
P.S. Ja nie chodzilem do szkoly „zarezerwowanej tylko dla najlepsztych’. Ja chodzilem do calkiem takiej sobie szkoly. Wypraszam sobie insynuacje. Dojezdzalem koleja spod Warszawy. Pol godziny dziennie. I jakos moglem. Do mojej klasy chodzily chlopaki z Ozarowa i Blonia pod Warszawa. Dojezdzali godzine. I mogli. Na studiach, w mojej grupie, 75% studentow to byli ludzie z akademika. Z roznych wsi. I mogli zdac mature, taka sama jak ja i zdac egzamin wstepny, taki sam jak ja, i miec dobre postepy. Mimo panskiego „elitaryzmu” socjalizmu.
Jak ktos chce wiedzy, to sie do niej dostanie. Tylko trzeba sie wysilic. A teraz to chca zeby sie INNI wysilili. Nie ma letko, panie parker. Pan by chcial zeby wszyskim po rowno. Ale po rowno to mozna tylko ….no.
„Ta matura z matematyki (zadania tutaj cytowane) nie ma sie nijak do matematyki i problemow z ktorymi sie student zetknie na pierwszym roku studiow politechnicznych.”
No nie ma, ale co z tego, jak wyłania i tak najlepszych i najlepsi tak jak kiedyś idą na politechnikę.
A jeżeli ci najlepsi są słabi, to proszę mieć pretensję do dzisiejszych nauczycieli, bo oni „materiał” z przedszkola statystycznie dostają taki sam.
Tylko, żeby wyrażać taka opinię publicznie na tym blogu, trzeba mieć silną osobowość bo się rzucą i nie tylko po Tobie pojadą ale dzieci i rodziców nie oszczędzą.
Może się dostać nawet tak ładnym miejscowościom jak Ożarów czy Błonie, że o Pruszkowie nie wspomnę bo po Pruszkowie to najłatwiej jechać 🙂
parker: „A jeżeli ci najlepsi są słabi, to proszę mieć pretensję do dzisiejszych nauczycieli, bo oni ?materiał? z przedszkola statystycznie dostają taki sam.”
Mam pretensje co calego systemu edukacji ze dostarcza edukacji takiej sobie, zeby nie powiedziec, nijakiej. lacznie z edukacja wyzsza, zreszta, ktora zaczyna sie przeksztalcac w „edukacje”. Nauczyciele to ostatnie ogniwo, wdrazajace „mowocesne idee” roznych osobnikow mianowanyc hz nomenklatury. Wiekszosc stara sie jak moze, ale te idee sa na tyle nowoczescne ze malo co z tego wychodzi
Ja sie z pane, panie parker zgadzam, ale nie winie nauczycieli.
„Tylko, żeby wyrażać taka opinię publicznie na tym blogu, trzeba mieć silną osobowość bo się rzucą i nie tylko po Tobie pojadą ale dzieci i rodziców nie oszczędzą.”
Mnie to obojetne jest… Opinie wyrazilem powyzej. Jezeli nauczyciel musi kupowac pomoce naukowe, papier i odbitki ksero z wlasnej keiszeni, a dyrekcja popunuje zeby sobie kupil laptop, to cos jest nie OK. I to nei z nauczycielem.
Wlodzimierz Iljicz Lenin podal definicje panstwa policyjnego: „Panstwo policyjne to takie panstwo w ktorym policjant zarabia wiecej od nauczyciela”. Ten poziom to juz chyba osiagnelismy dawno. Prosze zamiast zastanawiac sie nad „3 miesiecznymi wakacjami” nauczyciela pozastanawiac sie nad policjantem ktoremu po 15 latach pracy nalezy sie emerytura
PS.
” „że matura dla elity intelektualnej” Matura byla taka sama dla wszystkich a nei dla „elity”. ”
Szkoły kończące się maturą były dla elity.
Mało spotykało się w nich dzieci z robotniczych środowisk.
Tak, było wtedy takie zjawisko, dziś już zanikające jak robotnicy.
Dla dzieci robotników były wtedy zawodówki, w najlepszym razie technika, jak robotnik był majstrem albo brygadzistą, to miał od razu wyższe ambicje i do technikum posyłał.
To do jakiej szkoły szło dziecko zależało od ambicji rodziców.
Czy chcesz mi powiedzieć, że rozkład zdolności wśród dzieci po linii wykształcenia i pozycji rodziców się rozkłada?
Bo po tej linii się rozkładał podział na uczniów liceów, techników i zawodówek.
Oczywiście generalnie, były oczywiście wyjątki.
Dziś ten podział się przeniósł na studia bezpłatne.
Przesunęła się w górę linia podziału od kiedy zniesiono selekcję do liceów.
Nadal są elitarne licea i gimnazja, ale do liceum może pójść każdy, kiedyś były limitowane.
Ale pogrobowcy dawnego systemu to kwestionują, domagają się powrotu zawodówek.
To nie służy rozwojowi nowoczesnego społeczeństwa.
Trzeba wyrównywać szanse dzieci i młodzieży z rożnych środowisk, bo nie maja one takich samych warunków do nauki mimo takich samych zdolności.
Sposobem na wyrównywanie tych warunków są takie same dla wszystkich, dobre szkoły a nie selekcja, bo nie przebiega ona po linii zdolności, tylko pochodzenia, a to niesprawiedliwe.
Niesprawiedliwości nie zlikwidujemy nigdy, ale to nie znaczy, że mamy się na nią godzić i ją publicznym systemem edukacyjnym sankcjonować.
parker pisze:
2011-09-07 o godz. 22:29
„No nie ma, ale co z tego, jak wyłania i tak najlepszych i najlepsi tak jak kiedyś idą na politechnikę.”
Obecnie na politechnikę dostaje się praktycznie każdy, kto ma zdaną maturę.
Z powodu dramatycznie małej liczby chętnych nie ma żadnej wręcz selekcji. Politechniki, nawet te dobre są zmuszone brać wszystkich jak leci.
Byłam tego świadkiem, kiedy mój syn brał udział w rekrutacji – przyjęto 350 osób, a różnice w punktacji kandydatów były kolosalne – między najlepszymi i najgorszymi było kilkaset punktów różnicy.
Potem jest wprawdzie jakiś odsiew, (po I semestrze odpadło już 80 osób) ale przecież wszystkich nie wywalą, bo z czegoś trzeba się utrzymać.
I to chyba jest przyczyna tak dramatycznie niskiego poziomu studentów politechnik.
Poza tym ciekawa byłabym porównania, jak się maja ci dzisiejsi najlepsi maturzyści do tych sprzed kilkudziesięciu lat – zdających maturę wg. starych zasad.
Z tego, co sama pamiętam, do matury trzeba się było jednak przygotować. Matematyka i j. polski były – moim zdaniem, trudniejsze niż obecnie.
Mój syn zdawał maturę z matematyki w zeszłym roku. Chodził do „dobrej” szkoły wraz z innymi „wyselekcjonowanymi” spośród kilku chętnych na jedno miejsce. Do klasy matematyczno-informatycznej.
Przez 3 lata nauki w liceum nie musiał właściwie nic robić, by mieć 3 – w porywach 4 na koniec semestru.
Maturę zdałby przypuszczam bez problemu już w I klasie, bo zadania w części podstawowej były na poziomie gimnazjalnym.
Bez żadnego wysiłku i przygotowania, praktycznie z marszu zdał maturę z matematyki – podstawową na 100 %, a rozszerzoną na 80%.
Z żalem to piszę, bo uważam, że przy obecnym systemie zdolni uczniowie marnują często w liceum swój potencjał i czas.
Języka polskiego w jego klasie praktycznie nikt się nie uczył, nie mówiąc o czytaniu lektur, bo byli to zdolni i inteligentni uczniowie i dla nich ten egzamin maturalny z rozumienia tekstu czytanego był po prostu śmiesznie łatwy. Wszyscy zdali przyzwoicie, niektórzy niespodziewanie dobrze dla samej nauczycielki j.polskiego, która wciąż narzekała na ich „nieuctwo”.
Oni jednak, zdając sobie doskonale sprawę z łatwości, czy wręcz trywialności matury, nie czuli potrzeby by zgłębiać tajniki historii literatury czy tez tracić czas na czytanie nudnych i archaicznych dla nich dzieł literackich. W końcu im chodziło tylko o to, by zdać maturę, a nie nauczyć się czegoś.
Inne przedmioty, poza może fizyką lub informatyką, którą niektórzy wybierali jeszcze jako przedmiot dodatkowy, nie interesowały ich w ogóle i ich naukę uważali za niepotrzebną stratę czasu.
Byle zaliczyć na 2 lub jak się uda bez uczenia to na 3.
Młodzież, nawet ta ambitniejsza, jeśli się już uczy, to uczy się przeważnie jedynie wtedy, gdy zależy jej na dobrze zdanym egzaminie z konkretnego przedmiotu.
I najczęściej uczą się tylko tych wybranych przedmiotów.
Są do bólu pragmatyczni, dlatego hasło „szkoła z pasją” wydaje mi się tak śmiesznym i nierealnym w zderzeniu z mentalnością obecnej młodzieży.
I to młodzieży właśnie najbardziej zależy na tym, aby nauczyciel uczył pod klucz, bo zależy jej tylko i wyłącznie na wyniku maturalnym, a nie na wiedzy jako wartości samej w sobie.
Jeśli nauczyciel nie chce ich „ćwiczyć” w rozwiązywaniu zadań maturalnych, to narzekają na niego i uczniowie i rodzice.
I zapisują na korepetycje, żeby osiągnąć wyśrubowany wynik.
Szkoła, która ma takich zdolnych – „wyselekcjonowanych”, nastawionych jedynie na dobry wynik na maturze uczniów ma też oczywiście świetne wyniki w „zdawalności matur”, ale nie do końca i nie zawsze jest to, moim zdaniem, tylko i wyłącznie zasługa samej szkoły, czy pracy nauczycieli.
Jeśli natomiast nauczyciel próbuje zainteresować swoim przedmiotem, przekonać ucznia, że warto się czegoś uczyć czasem jedynie po to, by być „mądrzejszym i lepszym człowiekiem”, jak to górnolotnie i idealistycznie ujmuje parker, to patrzą na niego najczęściej jak na kosmitę, nie rozumiejąc w ogóle takiej motywacji.
Oni chcą być „fachowcami” i to jedynie w swojej wąskiej dziedzinie, żeby się czasem nie „przeuczyć” i niepotrzebnie nie „przemęczyć”.
Najczęstszą motywacją ich jakichkolwiek działań jest „kasa”, która zapewnia przyjemne życie.
Oni są wychowani bowiem w społeczeństwie konsumpcyjnym, w którym wszelkie działania człowieka podporządkowane są zdobywaniu jak największej ilości luksusowych dóbr i gadżetów, zapewniających wysoką pozycję społeczną i życie na odpowiednim poziomie.
Chcą to osiągnąć przy możliwie najmniejszym nakładzie sił.
Dlatego te wszelkie działania MEN-u w kierunku, by matura była bardziej jeszcze „nieprzewidywalna” i by nauczyciele nie mogli, tak jak teraz niby to robią, uczyć jedynie „pod klucz”, nic tu nie zmienią – chyba, że na gorsze.
Ciągłe zmiany demotywują bowiem uczniów już całkowicie do nauki.
Właściwie już nic nie będzie zależało od ich wiedzy, a wszystko jedynie od szczęścia, sprytu i inteligencji .
Już obecnie ta matura (przynajmniej jeśli chodzi o matematykę j. polski) tak naprawdę chyba wcale nie sprawdza „przyrostu wiedzy”, czyli tego czy ktoś się dużo nauczył, czy nie.
Ona sprawdza, kto jest zdolny i inteligentny na tyle, że potrafi ją bardzo dobrze zdać z „palcem w nosie” bez jakiegoś specjalnego wysiłku i przygotowania.
Powrócę do porównań ze szkołą niemiecką. Tam uczeń „zbierał punkty” przez cały okres nauki w szkole ponadgimnazjalnej. Nie było „nieważnych” przedmiotów. Liczyły się oceny / punkty z każdego semestru, w zależności od poziomu miały też swoją przypisaną wagę.
Jeśli uczeń nie uzbierał pewnej, określonej liczby punktów z wszystkich wybranych przez siebie kursów, nie miał prawa przystąpić do matury.
W polskiej szkole można praktycznie przez 3 lata nie robić nic – nawet – od tego roku zdać z jedynką do następnej klasy by móc przystąpić do trywialnie prostej matury.
Jeśli szkoła ponadgimnazjalna ma być – jak postuluje Parker i do czego dąży ponoć MEN – jedynie „interesującą poczekalnią” dla nie mającej szans na znalezienie pracy młodzieży, to nie oczekujmy od niej nie wiadomo jakiego poziomu.
I liczmy się z konsekwencją, którą będzie, a właściwie już jest spadek poziomu na uczelniach wyższych.
>Sposobem na wyrównywanie tych warunków są takie same dla wszystkich, dobre szkoły a nie selekcja, bo nie przebiega ona po linii zdolności, tylko pochodzenia, a to niesprawiedliwe.<
Parker-najmito
Jeśli selekcja jest jawna, to jest kontrolowalna i odbywa się pod kątem zdolności i ,co ważne,osiągniętych umiejętności. Jeśli system, w imię takiej jak promowana przez ciebie, oderwanej od życia ideologii, udaje, że wszyscy mają jednakowe zolności, motywacje i żoładki[a wobec tego każdy ma mieć taki sm papier ze szkoły dowolnego szczebla, że ją skończył;-)], to selekcja do atrakcyjnych pozycji społecznych odbywa się "pod stołem" i jest zupełnie niekontrolowalna. To na tym dopiero przegrywają zdolne i ambitne dzieci ze środowisk robotniczych i wiejskich(są takie, nawet spore!!!)!!!
c.d.
Do parkera-najmity
Nie ma czegoś tkiego jak dobra szkoła – szkoła może być dobra lub zła tylko dla konkretnej(!) osoby!Dlatego szkoły powinny być różne!!!
hilda pisze:
2011-09-08 o godz. 01:22
W życiu nie ma rozwiązań idealnych.
Od kiedy mamy do czynienia z publiczną edukacją wydłużamy jej długość.
Najpierw trzy klasy dla wszystkich, potem sześć, siedem, osiem.
Nikt nie ma wątpliwości, że jak szkoła ma być powszechna i obowiązkowa dla wszystkich, jej program i trudność musi być przystosowany do tych przeciętnych, tak żeby nawet najsłabszy mógł na trzy z minusem materiał opanować.
Najsłabsi muszą się namęczyć, średniaki maja akurat a zdolni nie muszą zbyt wiele robić.
Nikomu, nie przychodzi do głowy podnoszenie poziomu i trudności szkoły podstawowej przecież. Po ukończeni szkoły powszechnej, młodzież uczyła się zawodu, uznawano że wiedzy ogólnej już jej wystarczy, więc najpierw po trzech klasach do szewca, do terminu, później po sześciu w końcu po ośmiu i nie do szewca, tylko do szkolnictwa zawodowego.
Ale świat się rozwijał nadal, wymagał coraz wyższego poziomu ogólnego wykształcenia. (To dlatego szewca zastąpiła zawodówka, bo poza nauka zawodu, tez wiedzę ogólna przekazywała, choć w małym zakresie.)
Prostych prac fizycznych ubywało i potrzebne było coraz wyższe wykształcenie ogólne. Umiejętności manualne zaczęły tracić na znaczeniu na rzecz umiejętności intelektualnych.
Dziś, w świecie gdzie zanikają tradycyjne zawody, gdzie ludzie w ciągu swojej kariery zawodowej często kilka razy muszą zmienić zawód, podstawową umiejętnością w jaka mamy obowiązek wyposażyć młodzież jest umiejętność uczenia się.
Przesunęła się po prostu granica ogólnego wykształcenia.
Kiedyś trzy dziś dwanaście lat szkoły powszechnej.
Ale jeżeli taka jest potrzeba, to tak jak podstawówka musi być dostosowana do poziomu przeciętnego ucznia w populacji, tak dziś do przeciętnego ucznia musi być dostosowana szkoła średnia.
Nic się nie zmieniło, wydłużył się tylko czas nauki.
Kiedyś wykształcony na tle społeczeństwa był ten kto miał maturę a studia były zarezerwowane tylko dla nielicznych, najzdolniejszych lub/i najambitniejszych.
Dziś matura nic nie znaczy a i studia coraz mniej.
Czy można jednak uznać, że kiedyś było lepiej, jak się ludzie krócej uczyli?
A uczelnie muszą się nauczyć funkcjonować w tej zmieniającej się rzeczywistości.
Przejęły część zadań edukacyjnych które kiedyś załatwiały za nich szkoły średnie, ale co w tym złego?
Zmieniły się szkoły, muszą się zmienić i uczelnie, bo uczelnie są dla ludzi a nie ludzie dla uczelni.
A szkoły zamiast zmuszać do nauki sankcjami, egzaminami i różnymi innymi formami presji, powinny się skupić na innych metodach jak chcą osiągać lepsze rezultaty i lepiej przygotowany „materiał” dostarczyć uczelniom.
Podpowiadam, zainteresowanie uczniów wykładanymi przedmiotami, podobno przynosi dobre rezultaty 🙂
parker: „Dla dzieci robotników były wtedy zawodówki, w najlepszym razie technika, jak robotnik był majstrem albo brygadzistą, to miał od razu wyższe ambicje i do technikum posyłał.
To do jakiej szkoły szło dziecko zależało od ambicji rodziców.”
No wlasnie. Szkoly byly dla wszystkich. A o tym gdzie dziecko sie uczylo decydowala ambicja rodzicow.
Wladze robily wszystko aby poprawic „sklad kalsowy” inteligencji, to znaczy miec duzo inteligentow „robotniczo-chlopskiego” pochodzenia. Szkoly i kuratoria btyly rozkiczane „z pochodzenia”. Niestety, nawet w represyjnym socjalizmie nei dalo sie zmusic rodzicow aby posylaji dzieci gdzi indziej niz chceieli
Zas nauka w technikum wcale nie byla degradujaca. Do elitarnego Technikum Elektronicznego Kaspzraka bylo wiecej chetnych na jedno mijsce niz na owczesny Wydzial Lacznosci na Politechnice. ja tam chcialem isc, ale rodzice uznali ze sa za male szanse dostania sie.
Gdy bylem na studentem Politechniki, wielu moich kolegow bylo po „Kasprzaku” czy po innych roznei neizlych technikach.
Wiec prosze mi to nei obpwoadac bzdur na temat „elitarnosci” itede
hilda: „I to chyba jest przyczyna tak dramatycznie niskiego poziomu studentów politechnik”
I upadajacego poziomu inzynierow.
Dlatego tez role Polski w miedzynarodowym wyscigu w high-tech i innowacyjnosci widze czarno. Neistety, Polska pozostanie krajem 3 swiata, dostarczajacym taniej sily roboczej. O ile cos sie nie zmieni
„Najczęstszą motywacją ich jakichkolwiek działań jest ?kasa?, która zapewnia przyjemne życie.
Oni są wychowani bowiem w społeczeństwie konsumpcyjnym, w którym wszelkie działania człowieka podporządkowane są zdobywaniu jak największej ilości luksusowych dóbr i gadżetów, zapewniających wysoką pozycję społeczną i życie na odpowiednim poziomie.
Chcą to osiągnąć przy możliwie najmniejszym nakładzie sił. ”
To chyba dosyc powierzchowna diagnoza przyczyn. Trudno o bardziej konsumpcyjne spoleczenstwo niz amerykanskie, a jednak mialem mnostwo studentow „z pasja’, uczacych sie rzeczy ktorych nikt od nich nie wymagal, a uczacych sie tylko dlatego ze sa ciekawe.
Teraz konsultuje grupe mloziezy ze szkoly sredniej ktorzy interesuja sie elektronika i robotyka. Oni naprawde maja „cwira” na tym punkcie. Znajomy czlowiek konsultuje inna grupe zainteresowana robieniem filmow i sprawozdan TV. Wlasnei zlozyli licencje na otwarcie wlasnego nadajnika TV.
Byc moze problem Polski to zerowa konkurencja na rynku pracy – konkurencja pod wzgledem umiejetnosci – i swiadomosc ze Polska wlecze sie w ogonie cywilizacji i ze studia inzynierskie tak naprawde nie sa potzrebne, bo nie ma szans aby wiedze uzyskana na uczeni wykorzystac w praktyce.
W USA nie tylko jest wazne jaki sie ma dypolom, ale i SKAD. Jak sie mowi „jestem magistrem” to sie dodaje ” z MIT” albo „z University of Southern Paparazzo”. A jak sie nei doda, to albo zapytaja albo wyczytaja z papierow. I absolwent MIT ma 20 propozycji pracy zanim skonczy studia, a abosulwent Paparazzo bezie szukal jej przez 5 lat. A jak znajdzie, to do konca zycia jego pensja bedzie mniejsza niz pierwsza pensja tego z MIT.
Aby dostac ise do MIT, nie wystarczy bogaty tatus. Egzaminy sa naprawde ostre, a studia jeszcze ostzrejsze. Trzeba miec olej w glowie. A jak sie ma olej w glowie a nie ma bogatego tatusia, MIT daje stypendia. Calkiem niezle. Dlatego studenci wiedza – jak sobie posciela tak sie wyspia. Beda sie uczyc – maja szanse na MIT. Nie beda – maja szanse na Paparazzo. Ze skutkami na cale zycie
Dopoki w Polsce bedzie panowala opinia ze „ciezka praca to tylko praca rencamy”, dopoty nie bedzie oplacalo sie uczyc, a bedzie sie oplacalo jechac na minimum. Bo czy sie bedzie uczyc, czy jechac na minimum, skutek bedzie ten sam
parker: „A uczelnie muszą się nauczyć funkcjonować w tej zmieniającej się rzeczywistości.
Przejęły część zadań edukacyjnych które kiedyś załatwiały za nich szkoły średnie, ale co w tym złego?”
To w tym zlego ze jak tzreba „studenta” na Politechnicze nauczyc czytac, pisac i rachowac, to mniej lub zgola nic nie zostanei czasy na nauke inzynierii.
Jezeli sie zwali role szkol srednich na szkoly wyzsze, owe szkoly wyzsze pzrestana byc „wyzsze”. Zaczna byc bardzo kosztownymi szkolami srednimi. A skad sie beda brali inzynierowie?… Beda sie mnozyc przez paczkowanie?
Mie mowie o kosztach – godzina profesora uniwersyteckiego kosztuje jekby wiecej niz godzina nauczyciela szkoly sredniej
hilda: „są zdobywaniu jak największej ilości luksusowych dóbr i gadżetów, zapewniających wysoką pozycję społeczną i ..”
Moze to jest problem?
Nadziwic sie nie moge ze jak spotykam sie z kolegami w Warszawie, skadinad inteligentnymi, dzentelmeni owi nie potrafia prowadzic rozmow na inne tematy niz ich telefony komprkowe, zegarki i samochody.
Z reguly pierwsze pytania, po 20 latach neiwidzenia: „Jak tam samochod?”, „Pokaz telefon!”, „Pokaz zegarek?”
Nie wiem co odpowiedziec na pytanie „jak tam samochod”, zegarek mam firmy Casio za 20 doralow a komorke firmy Motorola, najtansza jaka byla na rynku w Warszawie. Co od razu ustawie mnie na dole drabiny solecznej. „No wiesz, jak ja mialbym taka komorke, to bym sie wstydzil po ulicy chodzic!”
Jakos tu gdzie jestem, ani samochod, ani zegarek, ani komorka, ani nawet dom nie decyduja o pozycji spolecznej i ne istanowia przedmiotu konwersacji towarzyskiej. Ot – przedmioty uzytkowe.
Byc moze to skutek tego ze Polacy przez iles tam lat komuny zostali „wyposzczeni” od gadgetow. Efekt udostepnienia wszystkiego i to nagle przypomina efekt gwaltownego otwarcia buleki z woda sodowa. Moze kiedys sie nasyca i priorytety wroca do normy. Kto wie? I kiedy?…
A.L.
Odnoszę wrażenie, że kręcimy się w kółko.
Nie odpowiadasz na żadne moje argumenty, nie odnosisz się do nich.
Nie mam zamiaru Cie do niczego przekonać, zresztą baaardzo rzadko to się zdarza zarówno na blogach, jak i w życiu.
Zresztą nie o to chodzi żeby kogoś przekonać, tylko raczej otworzyć mu szerzej oczy na istniejący problem. To otwarcie zależy oczywiście od predyspozycji osobniczych, z wiekiem skłonność do otwierania oczu się zmniejsza.
To dlatego od stuleci mamy do czynienia ze zjawiskiem krytycznej oceny rzeczywistości przez starsze pokolenie, które uważa, że za ich czasów, to było lepiej, że dzisiejsza młodzież, nie ta co kiedyś i w ogóle dokąd ten świat zmierza, nie słyszałeś takich tekstów jak byłeś młody?
I to mimo, że nie trzeba udowadniać, że to nie prawda, że jest postęp w każdej dziedzinie. Wiąże się to po prostu z idealizowania czasu młodości, bo wtedy rzeczywiście świat jest piękny, nawet za okupacji czy w realnym socjalizmie.
Nie będziemy się spierać, że rozkład zdolności wśród dzieci i młodzieży nie przebiega po linii zamożności rodziców, ich kapitału kulturowego i wszystkiego co nazywamy tak zwanym „dobrym domem”.
I nie będziemy się spierać, że w „dobrych” liceach, na bezpłatnych studiach, młodzież z „dobrych” domów przeważa, jest nad reprezentowana.
I nie będziemy się spierać, że dzieci i młodzież nie ma wpływu na to w jakiej rodzinie się urodzi, że nie może sobie wybrać.
I nie będziemy się spierać, że dokonuje się to za publiczne czyli wspólne pieniądze.
Wydaje mi się, że nie powinniśmy się spierać, że to niesprawiedliwe, ale nie znam Twojego stanowiska, omijasz dyskusję.
Moglibyśmy się spierać jak z tą niesprawiedliwością walczyć, bo problem nie jest łatwy do rozwiązania, ale.. nie mam pewności czy uważasz to za niesprawiedliwość. Z dyskusji wynika, że nie widzisz problemu.
Wiele niesprawiedliwości społecznych w historii ludzkość zlikwidowała.
Oczywiści sprawiedliwy system społeczny to utopia.
Ale to nie znaczy, że jak nie może być sprawiedliwie, to ma być jawnie niesprawiedliwie w związku z tym.
Sprawiedliwość społeczną można stopniować.
Oczywiście spojrzenie, co jest sprawiedliwe a co nie sie zmienia.
Myśl ludzka ewoluuje.
Jeszcze nie tak dawno nie we wszystkich krajach kobiety miały prawa wyborcze a w postępowej Szwecji sterylizowano tak zwany element niepożądany w społeczeństwie( ciekawe, dziewięćdziesiąt kilka procent kobiet, w stosunku paru procent mążczyzn)
Można być zwolennikiem przywiązania chłopa do ziemi, można być przeciwnikiem i postulować zniesienie feudalizmu.
Można być zwolennikiem niewolnictwa, można być przeciwnikiem i nawet ginąć za tę sprawę w wojnie.
Można w końcu być zwolennikiem wyrównywania szans, można być przeciwnikiem jak Ty, czy S-21.
Oczywiście nie porównuje tych spraw, proszę mi nie zarzucać, piszę tylko o mechanizmie.
Tak się składa, że zazwyczaj, przeciwnikami zamian są ci, którzy maja osobisty lub grupowy interes w utrzymaniu status quo.
Zwolennikami zmian zaś ci, co dostrzegają niesprawiedliwość panującego systemu i się na nią nie godzą.
Przeciwnicy zmian jako argumentu najczęściej używają tradycji, nie zmieniania dobrego porządku tego świata.
Zamykają oczy na niesprawiedliwość.
Przyparci do muru, odpowiadają, że sprawiedliwości nie ma na tym łez padole i musimy się z tym pogodzić.
Ja się nie godzę.
Wklejam link do artykułu na omawiany temat, patrzącego na rozwiązanie problemu z różnych stron.
Zmęczyła mnie ta dyskusja, poddaje się.
http://wyborcza.pl/1,76842,4922520.html
parker: „I to mimo, że nie trzeba udowadniać, że to nie prawda, że jest postęp w każdej dziedzinie.”
Mimo ze meiszkam w USA, mam kontakt z produktami polskich uczelni. W Polsce.
Nie zaliczam do postepu faktu ze absolwenci politechniki nie potrafia obliczyc rozkladu pradow i napiec w ukladzie elektrycznym zlozonym z baterii i dwoch opornikow bez pomocy komputera. A jak komputer im zle policzy, to nei zauwaza ze policzyl im zle. Normalnie, za „starych dobrych czasow” obliczalo sie to w glowie.
Nie zaliczam do postepu faktu ze dzisiejszy inzynier czesto wie mniej na temat swego zawodu niz abslowent technikum 30 lat temu.
Nie zaliczam do postepu faktu ze kandydet na magistra inzyniera elektronika na egzaminie dyplomowym nie potrafi objasnic jak dziala tranzystor.
To wszystko nei jest subiektywne pieprzenie starego dziadka, parker. To sa zupelnie niezalezne i zupelnie obiektywne wymagania do tego aby byc inzynierem.
„I nie będziemy się spierać, że w ?dobrych? liceach, na bezpłatnych studiach, młodzież z ?dobrych? domów przeważa, jest nad reprezentowana”
Juz to mielismy, parker. Byly limity przyjec na studia i do szkol dla „slusznie urodzonych”, czyli dzieci klasy robotniczej, i „nieslusznie urodzonych” czyli dzieci inteligencji. Byly wymagene rekomandacje „organizacji mlodziezowych” i partyjnych. Walczylismy 40 lat zeby to obalic.
Widac teskno ci do tego. Mnie nie. Mam nadzieje, ze wbrew twoim nadziejom ta paranoja nie powroci.
A jak chcesz wyrownywac „neisprawiedliwosci” – wolna wola, ale nie wyrownasz ich pisaniem na blogu. Mozesz zrobic to co ja: w wolnych chwilach pojsc do szkoly, zalozyc jakies kolka zainteresowan, zainterwsowac uczniow, i ich w jakiejs dziedzinie cwiczyc. Nauczyciele wszystkiego nei zrobia sami. Sa przeladowani praca.
Oczywiscie, to bedzie tylko niewielka grupka, ale zawsze. Doloz pieniedze ze swojej keiszeni, namow innych zeby dolozyli. Daj przyklad innym, moze za toba pojda. Na razie uprawiasz przyslowiowe „bicie piany”.
Jak rozumiem, wycofaliśmy się nawet z minimum: żeby zdać maturę, nie trzeba będzie już czytać NIC (0 lektur)! Czyż nie? Kto jest innego zdania, niech napisze!
A.L. pisze: 2011-09-08 o godz. 20:05
>A jak chcesz wyrownywac ?neisprawiedliwosci? ? wolna wola, ale nie wyrownasz ich pisaniem na blogu. Mozesz zrobic to co ja: w wolnych chwilach pojsc do szkoly, zalozyc jakies kolka zainteresowan, zainterwsowac uczniow, i ich w jakiejs dziedzinie cwiczyc. Nauczyciele wszystkiego nei zrobia sami. Sa przeladowani praca.
Oczywiscie, to bedzie tylko niewielka grupka, ale zawsze. Doloz pieniedze ze swojej keiszeni, namow innych zeby dolozyli. Daj przyklad innym, moze za toba pojda. Na razie uprawiasz przyslowiowe ?bicie piany?.<
Po stokoroć prawda! Absolutnie popieram. I gratuluję A.L. chęci, motywacji i PRAKTYCZNOŚCI pomysłu na ulepszanie świata. Gdyby tak więcej ludzi z bogatym doświadczeniem życiowym zechciało (i było w stanie, zdrowotnie i finansowo, bo to różnie może być) poświęcić parę godzin w szkole młodziezy to świat zbliżałby się o wiele szybciej do tych parkerowych ideałów.
Jak na razie A.L. ma konserwatywne poglądy ("nagroda jest za wysiłek", patrzcie państwo, a mogłoby by być inaczej?!) ale być może robi więcej idealistycznych rzeczy PRAKTYCZNYCH aniżeli nasz blogowy Naczelny Wyrównywacz Szans, czyli parker.
Jeszcze raz gratulacje dla A.L. za poświęcony czas i za pomysł. Od kogo młodzież ma się uczyć, jak nie od fachowców w danej dziedzinie?
Kiedyś człowiek wykształcony musiał znać biegle łacinę, grekę, mówić po francusku i niemiecku, grać na fortepianie.
Być biegłym w filozofii i retoryce.
Iliadę i Odyseję cytować z pamięci w oryginale.
Cytować Platona i nie być na bakier z Arystotelesem.
A taki inżynier jak Ty, nie mógłby nawet dzieci uczyć, bo wiedzę miałby za małą na guwernera.
Wszystko zależy czy chcemy się wrócić jak Ty do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, czy dwieście lat wcześniej.
Wykształceni coraz słabiej wykształceni, ale za to społeczeństwo coraz lepiej 🙂
Wyrównywanie szans, to nie wyrównywanie wyników.
Tego jeszcze nie było.
Nie chodzi o to, żeby ten kto mniej umie i jest mniej zdolny, był przyjęty na studia w miejsce tego co więcej umie i ma większe zdolności.
Wyrównywanie szans polega na stworzeniu przez społeczeństwo takich samych warunków do nauki tym, którym dom z różnych powodów, ale od nich niezależnych( o dzieciach, a nie ich rodzicach mówimy) nie stwarza takich samych warunków do nauki jak tym z „dobrych” domów, bo nie maja one wpływu na to gdzie się urodziły.
Chodzi o to, żeby o sukcesie życiowym nie decydowało urodzenie, tylko zdolności i pracowitość.
Żeby tak było, trzeba skończyć z selekcją w szkołach.
Jak wszystkie szkoły będą takie same, szanse będą bardziej wyrównane,( nie da ich sie do końa wyrównać, ci z dobrych domów zawsze będą miały przewagę, chodzi o to żeby tej przewagi nie zwiększać prze selekcję) niż w dzisiejszych warunkach, kiedy selekcja powoduje dobieranie się towarzystwa o którym pisał gospodarz.
I nie problem w dobrym towarzystwie, tylko w tym złym, które jest naturalną konsekwencją takiego podziału.
Jak się wybierze tych z „dobrych” domów, to zostaną ci ze złych i tworzy się złe patologiczne towarzystwo.
Do złego towarzystwa trafiają dzieci zdolne, ale gorzej urodzone i są pozbawiane szans na sukces życiowy albo maja go znacznie utrudniony.
To nie ich wina,że się urodziły tam gdzie się urodziły, to niesprawiedliwe.
Tak trudno to zrozumieć?
Czy egoizm przez Ciebie przemawia, bo Ciebie problem nie dotyczy i Twoje dzieci czy wnuki do dobrej szkoły w Polsce czy w Ameryce w obecnym systemie trafią?
Poza tym, że to sprawiedliwe, to jeszcze jako społeczeństwo odniesiemy z tego taką korzyść, że mało zdolne dzieci lekarzy nie będą nas leczyły, mało zdolne dzieci architektów nie będą nam szpeciły miast, czy mało zdolne dzieci nauczycieli nie będą uczyć naszych dzieci.
Ich miejsce zajmą zdolniejsi, czasem dzieci lekarzy, architektów czy nauczycieli bo nikt ich nie będzie dyskryminował jak w dawnym systemie o którym piszesz, że już to przerabialiśmy.
Ale czynnik urodzenia nie będzie już w takim stopniu determinował kariery.
zza kałuży
A skąd Ty człowieku możesz wiedzieć co ja robię dla społeczeństwa.
Skąd możesz wiedzieć do czego i ile dokładam.
Mam się chwalić jak A.L?
Przecież napisać można wszystko.
I żeby była jasność, nie zarzucam A.L pisanie nieprawdy, nie mam powodów.
Niesmaczne jest to co napisał A.L a Ty kapitanie jeszcze mu bijesz brawo.
Słabi jesteście.
Nie warto z wami gadać.
zza kaluzy: „Jeszcze raz gratulacje dla A.L. za poświęcony czas i za pomysł. Od kogo młodzież ma się uczyć, jak nie od fachowców w danej dziedzinie?”
Jak Pan zapewne wie przebywajac „za kaluza”, owo podejscie tutaj jest dosyc popularne. Wiele osob poswieca swoj czas i energie dla „community” – wystarczy pojsc do byle biblioteki. Tu gdzie mieszkam jest organizacja „Friends of Library”. Dobrowolna. Ludzie przychodza, pomagaja bibliotekarzom, organizuja zbiorki ksiazek, organizuja wyprzedaze ksiazek, organizuja zajecia – a to czytanie bajek dzieciom, a to malowanie czy granie na instrumentach. Wszystko w ramach wlasnego, wolnego czasu.
Taki jakis panuje tu zwyczaj i przekonanie ze jak cos tzreba zrobic to MY to musimy zrobic. ONI za nas nie zrobia.
Do A.L.
>Mozesz zrobic to co ja: w wolnych chwilach pojsc do szkoly, zalozyc jakies kolka zainteresowan, zainterwsowac uczniow, i ich w jakiejs dziedzinie cwiczyc.<
Przecież parker-najmita jest nieumiejącym nic poza stukaniem na blogach doktrynerem albo piszącym za kasę najmitą(bardziej prawdopodobne!) Czego Ty od niego chcesz?On nigdy nie napisał co sam zrobił – on pisze tylko co mają zrobić inni(czyli my!);-)
parker: „Jak wszystkie szkoły będą takie same, szanse będą bardziej wyrównane”
Owszem. jednym sie bedzie rownalo w gore, drugim bedzie sie rownalo w dol. Wszyscy beda pod „strychulkec”. Zeby sie nikt nei wyroznial, bo to niesprawiedliwe. Bedziemy jak w Orewllowskim „Roku 1984”. Nawet tak samo ubrani
parker: „Niesmaczne jest to co napisał A.L a Ty kapitanie jeszcze mu bijesz brawo.
Słabi jesteście.”
Co jest „niesmaczne”, panie parker? Czy to ze ucze dzieci tego czego nei ucza ich w szkole? Czy niesmaczne jest to ze nie biore za to pieneidzy? Czy neismaczne jest to ze poswiecam moj czas? Czy niesmaczne jest to ze o tym pisze? Czy niesmaczne jest to ze Panu doradzam to samo?
Prosze o oswiecenie.
Acha, prosze rozneiz o oswiecenie dlacaego ja i zza kaluzy jestesmy, cytuje: „slabi”?
parker: „A skąd Ty człowieku możesz wiedzieć co ja robię dla społeczeństwa.
Skąd możesz wiedzieć do czego i ile dokładam.
Mam się chwalić jak A.L?”
Tak. Poprosimy. Byc moze wiedzac o panskich zaslugach dla spoleczenstwa inaczej bedziemy odbierac panskie posty.
Ja nie pisze jako anonim. Napisalem jakie jest moje doswiadczenie edukacyjne, i jak sadze owa wiedza pozwala czytelnikom sadzic, przynajmniej do pewnego stopnia, ze informacji nie wysysam z palca, a opinii nie formuluje patzrac na sufit
parker: „Wyrównywanie szans polega na stworzeniu przez społeczeństwo takich samych warunków do nauki tym, którym dom z różnych powodów, ale od nich niezależnych(”
No wlasnie. SPOLECZENSTWO. Nauczyciele sami tego nie zrobia. Musi to zrobic SPOLECZENSTWO. Wlasnie ci ktorzy beda mieli ochote zajac sie tymi ktorzy „nie maja szczescia”. Zajac sie nimi. Tworzyc kolka zainteresowan. Zainteresowac. Doksztalccac. Pokazywac mozliwosci.
I tego sie nie zrobi piszac na blogu i majac pretensie do INNYCH.
Dlatego poradzilem panu: niech Pan wciela swe idee w czyn. Niech Pan idzie do tych dzieci. Ktora to porade Pan okreslil jako „neismaczna”.
A.L. dyskutuj z poglądami nie z osobami.
Do dyskusji z poglądami masz poglądy, a ode mnie proszę się od..ić.
Mam już dosyć zajmowania się moja osobą.
Pisałem, sparaliżowany jestem, nie wychodzę z domu.
Nie wierzysz?
OK, jestem długonogą blondynę z dużym biustem w skórze z pejczem.
Lubisz takie zabawy?
Nie, to napisz jakie lubisz.
I mam prawo do swoich poglądów które wyrażam niezależnie od tego kim jestem.
To że ty się przedstawiasz nie znaczy że ja mam na to ochotę.
To kim jestem nie ma znaczenia bo nie o mnie rozmawiamy, mimo że usilnie moi adwersarze próbują dyskusje do tego poziomu sprowadzić.
A to świadczy zawsze o jednym, o braku argumentów.
Bo Ty nie dyskutujesz, nie odnosisz się do argumentów w ogóle.
parker pisze: 2011-09-09 o godz. 22:21
„I mam prawo do swoich poglądów które wyrażam niezależnie od tego kim jestem.”
To bardzo ciężka do obrony teza, parker.
Ja na ten przykład jestem przeciwko przemocy jako środkowi wychowania dzieci. Żeby dzieci nie bić, no wiesz. Ale oprócz tego przekonania mam też praktyczne doświadczenia, nie zawsze dowodzące mojej niewinności w temacie dziecięcej pupy.
Z tego, co nam tu piszesz nie wynika, iż swoje teorie w jakikolwiek sposób kiedykolwiek skonfrontowałeś z życiem. Chcieć wyrówywać szanse dzieciom można bardzo łatwo. Zrobić coś w tym celu jest trudniej. A już nakazać komuś innemu (jak ty nauczycielom) aby się zmienił, wyselekcjonował lepiej i wogóle stał idealnym podobne jest do pracy różnych religii od tysięcy lat. Zmiany (może) i następują, ale sam wiesz jakie to powolne wszystko.
Likwidacja KN, ostre egazminy na posadę nauczyciela, zwolnienia wraz z solidną podwyżką dla pozostałych mogłyby i zadziałać ale tylko w warunkach dobrze działającej gospodarki rynkowej. Też tak myslałem zanim zacząłem czytać tego bloga. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Tego dowiedziałem się od nauczycieli. Chociażby o problemie z trudną młodzieżą, niekoniecznie efektem oddziaływania „złych” nauczycieli, a raczej domu. Całe społeczeństwo musiałbyś zmienić, parker, a to zadanie przekraczające kompetencje belfrów, belferbloga i czas trwania twego i mego życia na ziemi.
Jak moje chłopaki podrosły i lały się między sobą tak mocno, że bałem się, iż sobie krzywdę zrobią zamiast klapsów w pupę nakazałem robienie przysiadów. Awantura w pokoju? Który winny? Nie wiadomo? Nie przyznają się i nie skarżą? Robić przysiady!
Dla uspokojenia wariatkowa i dla wyładowania nadmiaru energii.
Niedawno prawie trzydziestoletnie byki mi przypomniały, że rekordem była kara 200 przysiadów. Bez przerwy. Porządnych, z wyciągniętymi do przodu rękami, z pełnym, a nie oszukanym przysiadem. Każdy oszukany przysiad był powtarzany. A mieli wtedy po 8, 9 lat.
Nie wiem, może byłem tyranem. Może to było znęcanie się nad dziećmi. Ale co miałem zrobić żeby sobie krzywdy nie zrobili? Pasem w pupę? Ręką w głowę? Pogadankę dydaktyczną zrobić? Z kim? Z rozbrykanymi psiakami? Zapewniam cię, do tych 200 doszliśmy stopniowo poprzez 10, 20, 50 itd przysiadów. Które nie działały. Na dziewczynki starczało 30,- chłopcy sie śmiali i sami prosili o więcej.
Żona kiedyś spóźniła się o ułamek sekundy i jeden drugiemu zdołał strzałą z łuku trafić w głowę o centymetr od oka. Zanim pomyślała to ścierką przywaliła. Pewnie winowajcy a nie ofierze, ale kto ją tam wie. Za minutę role by się i tak zmieniły.
Na spacerze miałem zasadę przestrzeganą jak coś najdroższego na świecie, że dziecko idzie zawsze pomiędzy rodzicem a budynkiem i za żadne skarby świata nie ma prawa pojawić się pomiędzy rodzicem a ulicą. Kiedyś pewnie musiałem ryknąć na któreś dziecko i w tyłek przywalić jak już, już wylatywało na jezdnię ale to wystarczyło aby wszyscy zrozumieli, że wszystko można z ojcem, ale jak chcesz dożyć do obiadu to nie chodź od strony ulicy.
I, chwalić Pana Boga, żadne nie wpadło pod samochód. Co się zdarza, parker, zdarza się.
Wypisuję te przykłady aby ci pokazać, że można mieć szczytne zasady ale czasami w życiu różnie bywa. Praktyka weryfikuje teorie a twoje są być może za proste a głosisz je ex cathedra.
parker: „A.L. dyskutuj z poglądami nie z osobami.
Wydaje mi sie ze dostatecznie dlugo dyskutowalem z pogladami.
„Pisałem, sparaliżowany jestem, nie wychodzę z domu.
Nie wierzysz?”
Nie mam powodu aby nie wierzyc, bo niczego nei sprawdzam. Ale skad mam wiedziec? Nie przypominam sobie abym cos takiego czytal.
Anyway, mam juz dosyc dyskusji, wiec ja zakoncze.
O czym Wy mówicie?
Że nie mogę głosić poglądu o szkodliwości selekcji, bo nie wiadomo kim jestem?
Bo może w domu selekcjonuję dzieci?
Że nie mogę głosić poglądu o sprawiedliwości i korzyściach z wyrównywania szans dzieci z gorszych środowisk w wyścigu do edukacji, bo nie wiadomo co w tym wypadku?
Jaka wiedza o mnie jest potrzebna żeby dyskutować ze mną o tym problemie?
Ponieważ A.L zakończył dyskusję to dokonam jej podsumowania, żeby pokazać ja A.L. dyskutował z poglądami.
A.L uważa, że wszyscy mają równe szanse w dostępie do edukacji bo egzaminy są takie same dla wszystkich.
Czy ja twierdziłem, że nie są?
Twierdziłem, że warunki w domu są nie takie same, że środowiska w których dzieci się wychowują są nie takie same, a to one decydują w znacznym stopniu o sukcesie edukacyjnym a później życiowym młodego człowieka.
Że szkoła publiczna, utrzymywana za pieniądze nas wszystkich, nie tylko tych z dobrych domów, powinna starać się ten czynnik związany z wychowywaniem się części dzieci w warunkach niesprzyjających edukacji niwelować a nie go pogłębiać, przez selekcję.
Nie dość, że w domu warunki do nauki gorsze, to w szkole też, bo oddziela się tych z dobrych domów od tych ze złych w szkołach, stosując kryterium wyników w nauce. A kto ma lepsze wyniki? No ten z lepszego domu, bo ma lepsze warunki. I tak niby obiektywnie, ci z dobrych domów wypychają do gorszych szkół dzieci i młodzież z trudnych środowisk z biedniejszych domów, o niższym kapitale kulturowym, a tam następuje koncentracja tej trudnej młodzieży co nauce nie sprzyja, sprzyja przemocy i patologiom i tak ten system funkcjonuje.
Korzystają na nim dzieci z dobrych domów, tracą ci ze słabszych.
Co w odpowiedzi słyszę, że tak ma być, bo ludzie nie są równi a po równo było w socjalizmie.
Czy ja twierdzę że są równi?
Twierdzę, że dzieci są równe i powinny mieć takie same szkoły, bo ich rodzice takie same pieniądze płacą do wspólnej kasy, a przecież oczywiste jest, że tego samego ucznia poślemy do dobrego gimnazjum i osiągnie dobre wyniki, i tego samego poślemy do złego, i wyniki będzie miał złe.
Co w odpowiedzi, ludzie nie są równi, po równo było w socjalizmie.
Jak twierdzę, że wyzwaniem czasów, jest aby wszyscy się kształcili ogólnokształcąco do pełnoletniości, argumentów nie będę powtarzał, to co w odpowiedzi?
To powoduje obniżenie poziomu i się potem most zawali.
Gdzie odniesienie do argumentów za kształceniem ogólnym?
Nigdzie.
Żeby się most nie zawalił, trzeba część dzieci wysłać do zawodówek.
Co oni po tych zawodówkach będą mieli robić za dziesięć, dwadzieścia trzydzieści lat, kiedy bez wykształcenia nie będą mogli znaleźć pracy?
Kiedy bez wykształcenia ogólnego nie będą się potrafili przekwalifikować?
Most się zawali, jak się wszyscy będą ogólnie kształcić.
Podpowiem, wyjadą do Afryki w poszukiwaniu pracy, bo w Chinach dokąd się spawanie na razie przeniosło, mogą też już przestać spawać.
Tu nie chodzi o ten most A.L.
Tu chodzi o Twoje i innych zwolenników selekcji, dzieci czy wnuki.
Korzystacie na tym systemie po prostu egoistycznie, zamykając oczy na problemy które was nie dotyczą.
Wasze dzieci mają bezpłatne studia w Polsce dzięki takiemu systemowi.
To dlatego nie odnosisz się do argumentów, bo to niewygodne i dlatego próbujesz o mnie dyskutować i chwalić się swoimi dokonaniami społecznymi.
„Możesz zrobic to co ja: w wolnych chwilach pojsc do szkoly, zalozyc jakies kolka zainteresowan, zainterwsowac uczniow, i ich w jakiejs dziedzinie ćwiczyć.”
Ćwiczysz tych ze środowisk wykluczonych społecznie, żeby im pomóc się wyrwać z zaklętego kręgu niemożności, w którym po rodzicach się dziedziczy niską pozycję społeczną i biedę?
Czy tych, którzy do dobrej szkoły chodzą.
Bo z dyskusji z zza kałuzy zapamiętałem, że raczej w dobrych dzielnicach się obracasz.
I żeby była jasność, każda praca społeczna jest godna pochwały i nie każdy ma predyspozycje do bycia Matką Teresą.
Pytanie jest czysto retoryczne, nie odpowiadaj.
Jestem w drugiej klasie LO i dowiedzieliśmy się tego właśnie w tamtym roku. Nie wyobrażam sobie, że zacznę czytać książki dopiero teraz, z jakąś konwencją ;/ Zdaje 4 przedmioty na poziomie rozszerzonym i teraz jeszcze mam się martwić marurą podstawową z języka polskiego, bo komuś się nudzi… Jakaś masakra.
lilia daj spokój. 1 tema bd dotyczył lektur 😉 będziemy razem pisać maturę ^^ z czego piszesz rozszerzenia ?
He pobożne życzenia CKE o zwiększeniu czytelności , od gimnazjum czytam wyłącznie streszczenia lektur 😀 są bardziej zrozumiałe a przede wszystkim zajmują mniej czasu
Ze wszystkimi takimi zmianami jest tak jak napisała macias1515 w pierwszym komentarzu, to się zmieni jeszcze 5 razy więc nie ma się co za bardzo tym przejmować.
Bardziej zastanawiający jest fakt, że reforma matury z języka polskiego im nie wyszła i teraz poprzez te zmiany chcą to delikatnie zatuszować, bo nikt głośno nie powiedział że popełnili w tej sprawie błąd.
Jeżeli ktoś szuka strony ze wszystkimi arkuszami to polecam http://www.arkuszmaturalny.pl/arkusze.php