Trudna sztuka egzaminowania
Nowa matura ma być jeszcze nowsza. Trwają prace nad zmianą formuły egzaminu (zob. tekst). Są na to pieniądze, działają eksperci, robota pali się w rękach. Egzaminowanie zostanie skierowane w inną stronę. Tylko czy lepszą?
Najwięcej problemu sprawia ustalenie, jak ma wyglądać matura ustna z języka ojczystego. Prezentacja, która funkcjonuje od kilku lat, się nie sprawdza. Problemem jest niesamodzielność zdających. Uczniowie podobno kupują gotowce i uczą się ich na pamięć. CKE nie potrafiła sobie z tym poradzić, mimo że zmieniła punktację tak, iż za samo wystąpienie uczeń może dostać tylko 5 punktów (3 za treść, 2 za formę), czyli poniżej wymaganego minimum (zdaje się od sześciu punktów). Resztę, czyli 15 punktów, zdobywa uczeń w trakcie rozmowy z egzaminatorami (w sumie może więc uzyskać 20 p.). Wydaje mi się, że problemem nie jest zła forma egzaminu, tylko fakt, iż jest on wewnętrzny i uczelnie nie biorą go pod uwagę przy rekrutacji. Nie byłoby problemu, gdyby matura ustna, podobnie jak pisemna, była całkowicie zewnętrzna, zdawana przed obcą, niezależną komisją. Cały egzamin maturalny powinien być zewnętrzny, a nie tylko jego część pisemna.
Jeśli tylko zmieni się formuła egzaminu, a nie jego istota, to nie zmieni się nic. Teraz uczeń zna temat, sam go zresztą wybiera na rok przed egzaminem. Po zmianach wylosuje temat na egzaminie. Potem uczeń będzie improwizował wystąpienie. Nadal nie będzie to sprawdzian wiedzy (tak było na starej maturze), lecz wykazanie się umiejętnością konwersacji z egzaminatorami. Zdający dostanie problem i ma go w sposób pokazowy rozwiązać. Polega to na zwróceniu się z przemową do egzaminatorów i wytłumaczeniu paru zagadnień. Nie wiedza się będzie liczyć, lecz wygadanie. Zmiana polega zatem na likwidacji uczenia się na pamięć kupionego gotowca i zastąpieniu go improwizacją. Moim zdaniem nie zmieni się nic. Zamiast recytować cudze banały uczeń będzie plótł własne głupoty. Wynik egzaminu będzie zależał od cierpliwości egzaminatorów. Z nową formułą egzaminu ustnego będzie jak ze świeżą zupą. W pierwszym dniu zjemy ze smakiem, w drugim zjemy bez słowa sprzeciwu, w trzecim na siłę, a w czwartym nie będziemy mogli na nią patrzeć. Obecna matura jest nie do strawienia. Obawiam się, że po poprawkach też wyjdzie zakalec, od którego wszystkich rozboli brzuch.
Komentarze
Najgorzej, że za głupie pomysły nie ma odpowiedzialności, a nikt też nie próbuje dyskutować o argumentach za i przeciw przed ich wprowadzeniem!!!
Kiedy wprowadzano prezentację, pan Sawicki, który ją „wyprowadza” teraz był najpierw szefem CKE a potem ministrem w rządzie Belki. I już wtedy, na spotkaniu dyrektorów szkół z Belką i Sawickim niektórzy dyrektorzy przed tym ostrzegali, dokładnie opisując co będzie. I było;-) A teraz pan Sawicki mówi, że „nie przewidzieliśmy” i dalej siedzi na swoim stołku, odkręcając to co nakręcił!Niezła fucha – zero odpowiedzialności!!! Dlatego polska oświata jest jaka jest…;-)
„zdaje się od sześciu punktów” – LOL.
I to pisze polonista pracujący w liceum.
Niezależnie od stosunku gospodarza do obecnego systemu maturalnego, taka wypowiedź jest po prostu żenująca.
Dotarła do mnie dwuznaczność tego, co gospodarz napisał w nawiasie.
Przyzwyczajony do cynicznego, niekonstruktywnego krytykanctwa, nie podejrzewałem autora o to, że w nawiasie może być obiektywna informacja, i zrozumiałem ten nawias jako wyraz niepewności gospodarza. 😀
„Niezła fucha ? zero odpowiedzialności!!! ”
Dlatego teraz wszyscy ucza dzieci, zeby wybierali takie zawody, gdzie fuchy sie dostaje, bo to jest eldorado. Juz od dwoch osob slyszaam, ze tak piora mozgi swoich dzieci. Sie zastanawiam, czy sama takieko prania nie zastosowac. Zero odpowiedzialnosci. Jak to pieknie i lekko brzmi.
–> Marcin
Ale co w tym dziwnego? Zdaje się maturę od 6 punktów – na 20 możliwych (czyli 30%)
Popieram tą zmianę.Z matematyki nie zdało 21% a z polskiego 4%.Jak ktoś nie zdał matematyki to jest wyzywany od gorszych,ścisłowcy przez matematykę czują się dowartościowani.
Pan Sawicki to rzeczywiście niezatapialny pseudoekspert oświatowy.
Strach pomyśleć, co tym razem wymyśli wespół w zespół z nauczycielami akademickimi- przed którymi wiedzą chylę czoła, ale jaka ich znajomość szkół ponadgimnazjalnych?
Idąc tym tokiem, zgłaszam się do reformowania egzaminu, choć nigdy w gimnazjum nie pracowałam, ale mijam kilka po drodze i moje córki ukończyły…
PS. Ubiegając atak purystów językowych, przepraszam za niegramatyczność drugiego zdania.
Fundamentalne pytanie: komu i jakie korzyści przynosi proces przygotowań do matury i sama matura. Listę zainteresowanych widzę tak: politycy, urzędnicy (w tym oświatowi), nauczyciele, aktualni podatnicy ? czyli obywatele, uczniowie = przyszli podatnicy i obywatele, pracownicy, no i pracodawcy. Której z tych grup najbardziej jest potrzebna matura, a której najmniej ? Czy jest na tej liści grupa, która ma więcej strat niż korzyści z procesu o nazwie matura ?
Spotykam od lat takie opinie maturzystów: liceum to koszmar, obłęd na punkcie matury. Nauczyciele ciągle gadają o maturze i straszą ją. W ostatniej klasie zachowują się jak opętani. Oni bardziej interesują się maturą niż uczniowie i bardziej boją się niej niż uczniowie. W liceum nie ma żadnej nauki, jest tylko przygotowywanie się i trenowanie do matury.
Moje marzenie, nie znaczy to, że słuszne i prawidłowe: mieć możliwość wyboru. Liceum ?maturalne? lub ?niematuralne?. Ja wybrałbym dla moich dzieci to drugie. Dwa lub trzy lata nauki w szkole zajmującą się projektami, uruchamianiem aktywności, ciekawości, informacją zwrotną, dialogiem, spójnością wewnętrzną, współpracą, itp. Po zakończeniu tego etapu, dorosły-pełnoletni człowiek samodzielnie i dobrowolnie zgłasza chęć przygotowania się i przystąpienia do jakiegoś egzaminu zwanego maturą. Przez 6-12 miesięcy ćwiczy i trenuje pod opieką nauczycieli-mentorów. I niej jest już wówczas Jasiem lub Małgosią, lecz Panem Janem lub Panią Małgorzatą. To byłaby matura dobrowolna i prawdziwa. Teraz jest na niby.
Ync, ja tam lubię konkrety. Ponieważ, moja działka to matematyka, to zadam Ci pytanie: Dlaczego uważasz, że egzamin z tego przedmiotu jest na niby?
Niedawno linkowałem analogiczny egzamin z Finlandii. Ostatnio nawet dla własnych potrzeb przetłumaczyłem zestaw z 2010: Finlandia, zestaw maturalny ? matematyka,
poziom podstawowy, 29.09.2010.. Nie widzę diametralnych różnic. W Finlandii podobno uczą dobrze, a mimo wszystko z matury nie rezygnują. Matura to nie jest jakiś dziwaczny wymysł Polaków, tylko standard w wielu krajach. Nie przesadzajmy z tym uzdrawianiem edukacji, bo może zapaść na ciężką chorobę.
Gospodarz: „Uczniowie podobno kupują gotowce i uczą się ich na pamięć”
Podobno?….
http://forum.o2.pl/temat.php?id_p=5184526
„Sprzedam pracę maturalną ustną z języka polskiego(prezentację). Maturę zdawałam w 2005roku jako królik doświadczalny. Otrzymałam za pracę 100% czyli 20pkt na 20 możliwych, maxik, potwierdzenie mogę wysłać meilem. Temat pracy to: \”MOTYW WĘDRÓWKI W LITERATURZE.\” Cena to 50zł. Oczywiście dołączę wszystko co potrzebne: konspekt, ramowy plan itp. Polecam! W zeszłym roku urzyczyłam pracy koleżnce, zdała coprawda na 18pkt, ale zależy jak kto się nauczy, a praca nie jest ciężka”
Ale to jest forum amatorskie. Sporo jest firm profesjonalnych spzredajacych prace maturalne. Sredni koszt – 50 – 100 zlotych
Jakby ktos mial wieksze aspiracje, to:
„Sprzedam prace magisterska z 2009r. na temat: Analiza wyników działalności rozpatrywanego przedsiębiorstwa na podstawie sprawozdania finansowego oraz prace licencjacką z 2007 r. na temat: Strategia rozwoju Miasta i Gminy XX na lata 2002-2017 podstawą rozwoju lokalnego. Mogę przesłać plan pracy. Dane do kontaktu…”
Jak ktos ma jeszcze wiecej ambicji, to:
„PISANIE PRAC DOKTORSKICH, MAGISTERSKICH, LICENCJAC
Piszemy prace doktorskie, magisterskie, licencjackie oraz referaty. Zapewniamy bardzo szybkie tempo oraz wysoką jakość. Tekst piszemy od podstaw tak by spełniał wszystkie standardy pracy naukowej. Czas realizacji zamówienia 3-4 tygodni (w przypadku doktorskich dłużej i jest indywidualnie ustalany). Przy małych pracach maksymalnie tydzień. Cechują nas dokładność, terminowość i rzetelność. W przypadku uwag promotora, korekta jest w cenie całości pracy.”
W swietle powyzszego, wszelkie dyskusje o edukacji, poziomie, maturach to przyslowiowy smiech na przyslowiowej sali. No, wprost EKSPERTOW ksztalci nasz system edukacyjny…
Jeśli coś ma mieć wartość, nie może być powszechne.Do matury podchodzą osoby, które powinny konczyć edukację na poziomie zawodowym. Stąd wyniki. Dlaczego trafili do L>O>? Ano dlatego, że np tyle razy powtarzali klasę, że nikt ich nie przyjął do nauki zawodu na praktyki, bo byli pełnoletni.a moze w okolicy nie było juz polikwidowanych radosnie zawodówek, a Lo jak najbardziej. Matura powinna byćc trudna, nie kazdy powinien studiować. Teraz robi to kazdy, kto potrafi czytac i pisac, nawet niezbyt szybko i ze zrozumieniem.Cóż , nie ma juz u nas fabryk, to i robotników nie potrzeba, a rzemiosła nie ma kto uczyc. To moje skromne belferskie zdanie na temat matury.
AdamJ.
Dziękuję za konkretne pytanie. To nie jest żadna kurtuazja, bo zadawanie takich pytań to jest najwyższa półka dialogu. Jak pokazuje ten blog, mamy olbrzymi kłopot ze stawianiem pytań. Ja też. Łatwiej idzie nam wydawanie opinii, ironizowanie, zaczepki, wykład, … O, właśnie zacząłem to robić. Jak w szkole, prawda ?
Tak, pamiętam Twój link, zajrzałem tam. Moja działka to też matematyka.
Ale do rzeczy. Zacznę od końca, czyli od wyjaśnienia „mojej” postawy wobec matury i wobec całego systemu edukacji. Jest jakaś grupa ludzi, którzy uważają, że rozwój systemu edukacji idzie w złym kierunku. Ja do nich należę. Ale nie uważam, że powinna zwyciężyć jakaś jedna koncepcja. Ja chcę tylko mieć możliwość wyboru. Dlaczego ja mogę wybrać dowolny kolor, pod warunkiem, że on jest czarny ? Ja chcę mieć nawet prawo do pomyłki. A system maturalny mówi mi tak: my przygotowujemy do matury i ty albo włączysz się do tego procesu, albo jesteś zakałą. Ja nie chcę „pokonać” Ciebie i zwolenników matury. Ja chcę mieć prawo wyboru.
A teraz konkrety, czyli dlaczego matura z matematyki jest na niby:
Uczeń nie podejmuje samodzielnie i dobrowolnie decyzji o przystąpieniu do matury. On jest przydzielony, jemu przydzielono. On nie ma możliwości i konieczności dokonania wyboru. Zatem wielu (jak wielu) robi to z musu. A jak wygląda praca z musu, bo tak trzeba i wypada, bo inaczej się nie da ? Prawie wszyscy zdadzą maturę. To jest deprecjacja matury.
Matura ma mobilizować do nauki matematyki. Czyli ucz się bo źle zdasz, ucz się ze strachu.
Pytania do Ciebie:
– wolałbyś przygotowywać do matury wszystkich, czy tych, którzy złożyli dobrowolną deklarację ?
– ile czasu, Twoim zdaniem, potrzebowałbyś aby intensywnym kursem przygotować, pełnoletnich, słabo wykształconych, ale CHĘTNYCH uczniów do podstawowej matury z matematyki ? Ja szacuję, że 3-6 miesięcy, po 2,5 godziny dziennie.
Teraz od strony nauczycieli: muszą mieć obsesję matury. To nie matematyka jest najważniejsza, lecz matura z matematyki. I presja na uczniów – tych zdolnych, przeciętnych i najsłabszych. Jaki jest pożytek z presji na najsłabszych ? Żaden. Oni najbardziej udają, że uczą się matematyki, oni najbardziej traktują maturę na niby. I tutaj cytat:
„Takim postawom i klimatom sprzyjały i sprzyjają reformy systemu edukacji szkolnej.Kompletnie odrealnione i tworzone bez wyobraźni.Szkoły muszą się wykazywać przed władzami różnych szczebli że są NAJ.Że są NAJlepsze, mają NAJlepsze wyniki w edukacji,NAJwięcej laureatów olimpiad, NAJwięcej absolwentów, którzy dostają się na NAJlepsze uczelnie, że są NAJbardziej przyjazne uczniowi. W końcu nauczycielom puszczają nerwy, bo takim NAJ nie sposób być nieustannie. Tłumić emocji również dłużej się nie da.”
A teraz od strony efektów. Kupa ludzi zdaje maturę, bo muszą. Licea wypuszczają tabuny biernych i nieoświeconych (oczywiście ja nie , moje dziecko nie). Uczelnie oceniają maturzystów jako nieudaczników. Tak samo pracodawcy (Gazeta Prawna 120/2011). Człowiek, podkreślam – człowiek, który zdał maturę z matematyki na 100%, niczym nie różni się dla pracodawcy od człowieka, który zdał na 20%. Dlaczego ? Bo matura jest obowiązkowa i dlatego szkodzi na umysł.
Powtórzą: moim celem, nie jest przekonać Ciebie, że „ja” mam rację. Moim celem jest przekonać, że mogą być różne racje. Jeśli nie możemy zrealizować postulatu „niech rozkwita 1000 kwiatów”, to niech chociaż „rozkwitają dwa kwiaty”. Bo ja zdecydowanie krzyczę: mojemu dziecku nie jest potrzebna matura taka jak jest, ja chciałbym uchronić moje dziecko prze procesem maturalnym. Ja wiem co jest potrzebne mojemu dziecku, ale szkoła publiczna nie chce tego zaoferować. Co więcej, szkoła publiczna nie chce nawet o tym ze mną rozmawiać. Panie, my tu nie jesteśmy od uczenia i myślenia, my nie mamy na to czasu. My musimy wykazać się wynikami na maturze. Doskonale ilustruje to szanowny autor niniejszego bloga.
To dziwne: żyć mogę tak jak chcę coraz bardziej, ale uczyć się muszę tak jak wszyscy, tak jak przykazał system. Nawet gdy system myli się, być może.
Z uszanowaniem – ync.
@ync
Niestety uczenie się „pod egzamin” to nie domena wyłącznie liceum, ale chyba każdej placówki mającej w której edukacja kończy się egzaminem. Fakt, w szkole średniej uczymy się pod maturę. Ale tak samo na studiach zwykle nie powtarzamy na egzamin całości materiału (bo jest to niewykonalne), a uczymy się pod kątem „co było w zeszłych latach” – studenci chętnie odsprzedają listy pytań itd. Nawet obecny (po „utrudnieniu” egzaminu minimalnym czasem trwania i kamerami) kurs prawa jazdy stał się nie nauką jazdy, a nauką zdawania egzaminu (co druga wypowiedź wykładowcy czy polecenie instruktora zaczyna się od „na egzaminie…”, poza najczęstszymi trasami egzaminowania jeździ się rzadko) – i oczywiście raczej nie ćwiczy się tam zagadnień które nie pojawią się na owym egzaminie.
Powód wszędzie ten sam. Na studiach nie ma czasu na powtórkę całości materiału do egzaminów, na kursie prawa jazdy w 30 h nie ma możliwości dobrego opanowania technik prowadzenia samochodu więc uczy się tego co najczęściej na egzaminie na trasach egzaminacyjnych, przez 3 lata liceum nie ma możliwości i rzetelnego omówienia wszystkiego i przygotowania się do matury. A cudacznych schematów punktowania nie jest w stanie na podstawie arkusza przewidzieć nikt poza egzaminatorami więc pomoc nauczyciela jest niezbędna. Ale to już wina skrócenia liceum na rzecz trzech lat gimnazjalnego leserstwa.
A do tematu – obawiam się, że w czasach internetu matura ustna przestaje mieć prawo bytu. CKE planuje losowanie tematu na egzaminie? Ile będzie tych zestawów egzaminacyjnych? 50? 100? 200? Bardzo śmieszne. CKE jeszcze się nie nauczyła, że skoro 30 uczniów potrafi wynieść w głowach cały rozszerzony arkusz z matematyki, to tysiące maturzystów już pierwszego czy drugiego dnia matur stworzy na forach kompletną listę zestawów egzaminacyjnych? Zupełnie jak teraz z angielskiego. Wystarczy wykuć. Niewątpliwie jest to jednak pójście na rękę uczniowi. Teraz musi wydać na prezentację z 50 zł. W systemie który ma nastąpić nie wyda nic.
A dlaczego egzamin ustny z polskiego nie jest brany pod uwagę przez uczelnie? Ano dlatego, że ocena z niego jest w stu procentach niemiarodajna. Można nie mieć pojęcia o tym czym się różni barok od Młodej Polski, nie tknąć się ani jednej lektury przez liceum, wybrać trywialny temat z językoznawstwa (np. „Język reklamy” albo „język komentatorów sportowych”), w dwa dni wyszlupać coś w internecie, nauczyć, powiedzieć. Nie mam pojęcia o co wtedy pytają egzaminatorzy, ale o utwory literackie nie będą jeśli nie ma ich w bibliografii. I dostać 95-100% za nic.
Można też być np. fanem Szekspira, czytać namiętnie jego dzieła i dziełka, nazbierać tonę literatury przedmiotu pióra wybitnych znawców literatury, trafić na wymagającą komisję i tak samo dostać 95-100% za tygodnie wytężonej pracy poparte solidną wiedzą, znajomością literatury na którą wpłynęła twórczość stradfordczyka i czytaniem ich z wnikliwą analizą.
I co? Obie prace są podobnie ocenione, bo obie wyczerpały temat. Czy jednak obaj maturzyści posiadają takie same predyspozycje do np. studiów polonistycznych? I słusznie ta matura nie jest brana pod uwagę w rekrutacji. Nie jest brana pod uwagę, bo jej górny pułap jest bardzo niski.
Basia: „Dlaczego trafili do L>O>? Ano dlatego, że np tyle razy powtarzali klasę, że nikt ich nie przyjął do nauki zawodu na praktyki, bo byli pełnoletni.a moze w okolicy nie było juz polikwidowanych radosnie zawodówek, a Lo jak najbardziej.”
Nie, nei dlatego. Dlatego ze studia wyzsze „nobilituja” i automatycznie powoduje ze osobnik przenosi sie do „lepszego towarzystwa”. Studia zastepuja w dzisjszej Polsce tytuly szlacheckie.
Jaki bylby obciach towarzyski gdyby ludzie sie przedstawiali: magister tego, magister tamtego, lincencjat tego, licencjat tamtego, i nagle: PIEKARZ. Wstyd na sali. Rodzice chca dzieciom tego wstydu oszczedzic.
Właśnie zdałem sobie sprawę z bardzo banalnego faktu, a mianowicie z tego, iż pisanie tego bloga musi Autorowi przypominać pracę w szkole. Nie w sensie jakiejs interakcji z komentującymi czytelnikami jak z uczniami, gdyż Autor włącza się do dyskusji bardzo rzadko, ale w sensie powtarzalności tematów i reakcji na nie. Nie wiem, czy jest lepsze słowo, periodyczność z jakiegoś powodu brzmi mi tu lepiej aniżeli okresowość.
Rok szkolny narzuca kolejność wydarzeń w życiu szkoły, na to nakłada się bierzące życie polityczne i twórczość różnych szczebli machiny edukacyjnej. Ale w sumie za rok też będzie Autor pisał o tym samym.
Czytelnicy/blogowicze pojawiają się i znikają, przechodząc pewnie przez jakieś możliwe tylko dla Autora do zaobserwowania cykle, niektórzy piszą przez dłuższy czas i intensywnie a potem znikają na dobre, inni mniej systematycznie, ale są wierni, jeszcze inni jak komety, od wielkiego dzwonu wrzucą jeden wpis i znikają na pół roku. Coś jak uczniowie różnych klas, roczników i zdolności w szkole, nieprawdaż?
Ciekaw jestem czy Autor zarabia tym blogiem i denerwującą na nim reklamą na nowego Trabanta/Leksusa czy ma może jakieś inne, bardziej ideowe cele?
Bo jakby tak spisać i skatalogować te wszystkie, systematycznie pojawiające na blogu pomysły na _różne rzeczy szkolne_, to już po roku-dwóch wykrystalizowałoby się całkiem wyczerpujące kompendium zaproponowanych rozwiązań. I wcale nie takie długie. Piszę na tym blogu od kilku miesięcy i jasno widzę powtarzalność wielu pomysłów.
W pracy nigdy nie udało mi sie sprzedać szefostwu pomysłu założenia biblioteki Dobrych Pomysłów na Wszystkie Bolączki. Chciałem zainteresować ludzi gromadzeniem swoich pomysłów i sugestii w jednym miejscu, nawet jeżeli nie byłyby one natychmiast wcielane w życie. Pracownikom badawczo-rozwojowym pomysł sie nie spodobał, gdyż (jak złośliwie) podejrzewam, zabrałby im możliwośc występowania w glorii _wynalazców_ wynajdujących to samo koło po raz piąty, najczęściej przenosząc rozwiązania z jednego do innego zespołu, kopiując pomysły kogoś, kto już odszedł z firmy i przedstawiając jako oryginalne i swoje, lub z czystej niechęci do zapoznawania się ze zgromadzonym know how firmy. Słynne NIH czyli Not Invented Here (Nie Wynalezione Tutaj – a więc z definicji złe) rozumiane raczej jako Nie Wynalezione Przeze Mnie.
Młodzi często nie wierzyli, iż mogą czegoś nauczyć sie od starszych, gdyz starsi nie byli na bieżąco np. z jakimś pakietem oprogramowania symulacyjnego. Starsi rozpaczali nad słabym przygotowaniem praktycznym nowego narybku. Kierownictwo wyznawało zasadę, że _cmentrze pełne są ludzi niezastąpionych_ i jeżeli nie pozbywało się doświadczonych (i wysoko wynagradzanych) inzynierów to z pewnością nie czyniło wiele, aby ich zatrzymać. Oczywiście były taktyczne wyjatki, dyktowane pilnością jakiegoś konkretnego projektu, ale strategicznego myślenia w tym nie było.
Produkcji nie chciało się zawracać sobie głowy takimi rzeczami, gdyż rzadko były gotowcem do użycia _natychmiast_ gdy coś w tejże produkcji wymagało natychmiastowej intetrwencji a często były owe pomysły w danym momencie nieekonomiczne, gdyz cośtam było np. za drogie. Nikt nie chciał pomysłu zapisać i wracać do niego np. raz na rok sprawdzając czy dany komponent nie staniał do poziomu czyniacego cały pomysł opłacalnym.
Gdyby Autor skatalogował najczęsiej dyskutowane problemy i zrobił statystykę 😉 z pewnością powtarzających się propozycji rozwiązań to mógłby przedstawić to _mądrym_ludziom_na_górze pod rozwagę.
Co byłoby odpowiedzią na sensowne uwagi S-21, Emili czy nawet bardziej filozoficznie nastawionego ync.
Ktoś na tym padole musi przecież mieć tzw. _siłe przebicia_, prawda?
>Nowa matura ma być jeszcze nowsza. Trwają prace nad zmianą formuły egzaminu (zob. tekst). Są na to pieniądze, działają eksperci, robota pali się w rękach.<
Trzeba koniecznie dodać – kasa unijna czeka!!! Bo to jest główny motor chaotycznych reorganizacji, z jakimi mamy w ostatnim 15-leciu do czynienia. 15 lat temu był fundusz PHARE dziś jest np.EFS. A ponieważ kasa baaardzo zacna jest(a odpowiedzialność, jak widać, żadna!), to reorganizują raczej krewni i znajomi królika, a nie fachowcy. No i mamy to co mamy…;-)
@S-21
„Trzeba koniecznie dodać ? kasa unijna czeka!!!”
O właśnie. I w samorządach, i w szkołach mamy to samo – pieniążki z Unii to typowe fundusze „od mitycznych Ich” które w przeciwieństwie do „własnych” środków (gdzie liczy się każdy grosz) wydaje się na prawo i lewo, byle jak bez przemyślenia – żeby tylko nic nie zostało, bo szkoda „darmowych” pieniędzy. Jak ktoś roztrwoni dotacje państwowe/samorządowe na głupoty to to jest karygodna niegospodarność. Jak ktoś roztrwoni dotacje unijne na głupoty to to jest „efektywne wykorzystywanie środków”.
Pomijajac kwestie zasadnosci samego egzaminu maturalnego, jak sa formalnie okreslone cele dla ucznia dostajacego mature z polskiego?
Innymi slowy co uczen powinien
1. Wiedziec
2. Umiec
Na przyklad do jedynki zaliczylbym na przyklad znajomosc literatury polskiej i obcej.
Do dwojki zaliczylbym umiejetnosc przeczytania i zrozumienia tekstu; umiejetnosc poprawnego napisania zdania / krotkiego tekstu / dluzszego tekstu.
Moim zdaniem proponowana zmiana jest słuszna. Wydaje mi się, że nie jest to zbyt skomplikowane zadanie. Tylko, że to zaledwie jeden z elementów układanki. I oczywiście pojawia się pytanie, czy nie chodzi przede wszystkim o zapewnienie dobrze płatnej pracy wybranym fachowcom (chciałbym znać skalę prac, liczbę zatrudnionych i przeznaczone na to fundusze). Czyli, zgadzam się tutaj z S-21 i Xanderem. Znacznie większym wyzwaniem organizacyjnym byłyby zewnętrzne egzaminy ustne.
Xander, niech będzie 200 (a przecież równie dobrze może być 500). I niech będą ogólnodostępne. Nie sądzę aby było możliwe pamięciowe opanowanie odpowiedzi. A nawet gdyby, to nie będzie się to opłacać.
@AdamJ
Z takiego na przykład angielskiego jest zdaje się 50 zestawów. Poświęcając na każdy 5-10 minut można w jeden dzień przerobić wszystkie. Poświęcając 3-4 dni można się ich całkiem solidnie nauczyć.
W przypadku obecnej matury ustnej uczeń tworzący własną pracę poświęca zwykle kilkadziesiąt godzin – co najmniej kilka na jej ułożenie, reszta na przeczytanie i przemyślenie książek z bibliografii. Uczeń który kupił pracę najczęściej jest uczniem słabym, o kiepskich zdolnościach improwizacyjnych, mówiącym słowami których nie rozumie – dlatego na wykucie prezentacji maturalnej poświęca nawet kilkanaście godzin. Zakładając że wszystkie pytania (nie powtarzając się) są w stanie utworzyć także 50 zestawów, w kilkanaście godzin jesteśmy w stanie poświęcić ok. 20 minut na zestaw. Jeśli dla kogoś to za mało, może zrobić połowę zadań po 40 minut na zestaw – wszak nie musimy mieć 100%, wystarczy połowa.
A upublicznienie zestawów spowodowałoby zalew rynku różnego rodzaju fiszkami maturalnymi pytanie-odpowiedź. Nauka języka polskiego jak obcego, recytacja na maturze wyuczonych zwrotów. Kompletne odhumanizowanie nauk polonistów. Z własnych obserwacji mogę powiedzieć, że przeciętni uczniowie najczęściej nie cierpią rozumieć – wolą wykuwać, nawet jeśli trwa to dłużej, bo szkoła nauczyła ich wykuwania. Niejednokrotnie ktoś poprosił mnie o wytłumaczenie danego zagadnienia z np. j. polskiego, po czym podawał mi kartkę i mówił „zapisz mi tutaj, to ja się nauczę”. Dlatego taki problem z matematyką, ją najtrudniej wykuć.
500 zestawów to już rozsądna propozycja. Obawiam się jednak, że aby osiągnąć taką ilość zestawów, do CKE musiałaby spłynąć nie klasyczna dotacja z UE, ale co najmniej kolejna transza pakietu pomocowego dla Grecji.