Trudna sztuka egzaminowania

Nowa matura ma być jeszcze nowsza. Trwają prace nad zmianą formuły egzaminu (zob. tekst). Są na to pieniądze, działają eksperci, robota pali się w rękach. Egzaminowanie zostanie skierowane w inną stronę. Tylko czy lepszą?

Najwięcej problemu sprawia ustalenie, jak ma wyglądać matura ustna z języka ojczystego. Prezentacja, która funkcjonuje od kilku lat, się nie sprawdza. Problemem jest niesamodzielność zdających. Uczniowie podobno kupują gotowce i uczą się ich na pamięć. CKE nie potrafiła sobie z tym poradzić, mimo że zmieniła punktację tak, iż za samo wystąpienie uczeń może dostać tylko 5 punktów (3 za treść, 2 za formę), czyli poniżej wymaganego minimum (zdaje się od sześciu punktów). Resztę, czyli 15 punktów, zdobywa uczeń w trakcie rozmowy z egzaminatorami (w sumie może więc uzyskać 20 p.). Wydaje mi się, że problemem nie jest zła forma egzaminu, tylko fakt, iż jest on wewnętrzny i uczelnie nie biorą go pod uwagę przy rekrutacji. Nie byłoby problemu, gdyby matura ustna, podobnie jak pisemna, była całkowicie zewnętrzna, zdawana przed obcą, niezależną komisją. Cały egzamin maturalny powinien być zewnętrzny, a nie tylko jego część pisemna.

Jeśli tylko zmieni się formuła egzaminu, a nie jego istota, to nie zmieni się nic. Teraz uczeń zna temat, sam go zresztą wybiera na rok przed egzaminem. Po zmianach wylosuje temat na egzaminie. Potem uczeń będzie improwizował wystąpienie. Nadal nie będzie to sprawdzian wiedzy (tak było na starej maturze), lecz wykazanie się umiejętnością konwersacji z egzaminatorami. Zdający dostanie problem i ma go w sposób pokazowy rozwiązać. Polega to na zwróceniu się z przemową do egzaminatorów i wytłumaczeniu paru zagadnień. Nie wiedza się będzie liczyć, lecz wygadanie. Zmiana polega zatem na likwidacji uczenia się na pamięć kupionego gotowca i zastąpieniu go improwizacją. Moim zdaniem nie zmieni się nic. Zamiast recytować cudze banały uczeń będzie plótł własne głupoty. Wynik egzaminu będzie zależał od cierpliwości egzaminatorów. Z nową formułą egzaminu ustnego będzie jak ze świeżą zupą. W pierwszym dniu zjemy ze smakiem, w drugim zjemy bez słowa sprzeciwu, w trzecim na siłę, a w czwartym nie będziemy mogli na nią patrzeć. Obecna matura jest nie do strawienia. Obawiam się, że po poprawkach też wyjdzie zakalec, od którego wszystkich rozboli brzuch.