Wypadek na koloniach – wychowawcy trzeźwi
Słucham od rana informacji o nieszczęśliwym wypadku na koloniach. Z balkonu, z wysokości ok. 10 metrów, spadł chłopiec. W stanie ciężkim trafił do szpitala. W wiadomościach podkreśla się fakt, że „wychowawcy w momencie wypadku byli trzeźwi” (zob. info). Mówiono o tym w radiu, pisano w internecie, zapewne trzeźwych opiekunów pokaże telewizja. A czy w ogóle mogło być inaczej? Czy wychowawcy mogli być pijani?
Zadaję to pytanie co roku studentom pedagogiki. Pytam, czy nauczyciele, którzy jeździli z nimi na szkolne wycieczki, byli trzeźwi. I wtedy zaczyna się niekończąca opowieść o niezwykłych stanach opiekunów wycieczek i kolonii. Pytam czasem nauczycieli, czy studenci mówią prawdę, czy też fantazjują. Trudno bowiem uwierzyć w brak instynktu samozachowawczego opiekunów. W każdym razie informacja, że wychowawcy byli trzeźwi (w momencie wypadku), to naprawdę niezwykły news.
Mnie się kiedyś przydarzyła taka historia, że znalazłem się w sytuacji wyboru tragicznego. Otóż byłem wtedy opiekunem wycieczki do Zakopanego. W tym samym ośrodku zakotwiczyła się grupa z Poznania. W niedługim czasie opiekunowie przyszli się poznać ze mną i moim kolegą i na powitanie przynieśli pół litra. Wtedy na własnej skórze odczułem, co to znaczy, gdy każdy wybór jest zły. Co należało zrobić w takiej sytuacji: odmówić czy wypić? W związku z dzisiejszym wypadkiem chyba najpierw należałoby sprawdzić, na jakiej wysokości są balkony.
Nie chcę żartować, bo sprawa jest poważna. Po prostu zdumiało mnie powtarzanie w mediach informacji, że „wychowawcy w momencie wypadku byli trzeźwi”. W tych słowach czuć drugie dno i potworną ironię. Pamiętam jak dziś słowa koleżanki, starego belfra, która powiedziała mi w pierwszym roku mojej pracy: „Doświadczenie uczy, że na wycieczce przed godziną pierwszą w nocy nie należy brać alkoholu do ust. Od tej zasady nie ma wyjątku. Chyba że dzieci wcześniej pójdą spać. Ale na to lepiej nie licz”.
Komentarze
Na wycieczce jestem w pracy. W pracy nie piję. I tyle.
Oczywiście, że mogło być inaczej. Wątpię aby udało się znaleźć rekordzistów z kilkoma promilami we krwi, ale wynik np. 0,21 po małym piwie jest całkiem realny i byliby „ugotowani”. Zresztą i tak nie zazdroszczę. Na pewno czegoś nie dopatrzyli… Kwestię „moralnej” odpowiedzialności, poczucia winny itp. pomijam.
Głupota byłoby pić na wycieczce. Niestety zanim jeszcze zostałem nauczycielem w zdumienie wprawiło mnie chwalenie się koleżanki polonistki, że piła na wycieczce z 6-klasistami.
Gdy zostałem nauczycielem zauważyłem, że zdarza się to czasami młodym nauczycielkom. A starsi? Albo się z tym kryją albo uczniowie już nie chcą z nimi pić 🙂
Ze swojej strony dodam, że na wycieczce nie wziąłbym alkoholu do ust. Tym bardziej nie napiłbym się z uczniami. I nie tylko na wycieczce. Na studniówce również. Na wycieczce jestem w pracy a w pracy się nie pije. I nie rozumiem tych co piją. Ale robią to niestety wszyscy, niezależnie od wykonywanego zawodu.
W pracy też nie wyobrażam sobie picia ani prowadzenia lekcji po choćby jednym drinku. Byłoby to dość żenujące. Ale wycieczka to co innego, na wycieczce, wieczorem nie widzę niczego złego w siedzeniu z uczniami przy piwie, bez UPIJANIA się, oczywiście! Mam na myśli uczniów pełnoletnich i absolutnie nie uważam, że takie integrowanie się z nimi wpływa negatywnie na dalszą pracę na lekcjach. Szacunek (obustronny) to podstawa i może miałam wyjątkowe szczęscie, ale kiedy bawilam się i piłam z uczniami na studniówce to nie zaobserwowałam spadku ich szacunku do mnie na lekcjach potem. Wręcz przeciwnie, do samej matury uczyli się wzorowo 🙂 Może szczęście, ja uważam, że raczej wyczucie do ludzi, bo oczywiście jak w życiu, nie z każdym mam ochotę się bawić i nie każdemu ufam.
@cvb – „zdarza się to czasami młodym nauczycielkom”. mam nadzieję, że sprowadzenie problemu do płci żeńskiej wynika z literówki, bo inaczej byłaby to kosmiczna bzdura.
@sunsister – a gdyby potem nie uczyli się wzorowo? albo gdyby po postawieniu komuś jedynki jakiś gnojek powiedział: „jak razem piliśmy (stawialiśmy!?), to było ok, a teraz nam lacze stawiasz?”
sorry, piwo z uczniami mogę wypić, kiedy są już po maturze.
nie Kasiu, nie była to literówka, bo nie zdarzyło mi się słyszeć wyznania nauczyciela (płci męskiej) o piciu z uczniami, a od młodych nauczycielek takie rzeczy słyszałem. Więc napisałem wyraźnie co słyszałem. Badań statystycznych w wielu szkołach nie prowadziłem i prowadzić nie mam zamiaru. Może wynika to z wielkiej dysproporcji zatrudnienia nauczycielek do nauczycieli.
Ale nie była to literówka.
sunsister: „Ale wycieczka to co innego, na wycieczce, wieczorem nie widzę niczego złego w siedzeniu z uczniami przy piwie, bez UPIJANIA się, oczywiście! Mam na myśli uczniów pełnoletnich i absolutnie nie uważam, że takie integrowanie się z nimi wpływa negatywnie na dalszą pracę na lekcjach”
Osobliwe, osobliwe… No ale ja jestem facetem starej daty.
Troche bylem zdziwiony gdy bylem na wycieczce szkolenj robiac za opiekuna (W Polsce. Rodzic zachorowal w ostatniej chwili) i uczen powiedzial do nauczyciel… trzymajac papierosa w ustach: „Pa… da zjarac”. A nauczycie… odpowiedzia… „Jak ci gnoju przypier.. .w ryj to sie nogami nakryjesz”
No, moze na tym polega „integracja”.
Ja tam nie ucze w szkole a na uniwersytecie i NIGDY, PRZENIGDY nie wypilbym ze studentami piwka. Moglbym za to natychmiast wyleciec z pracy. Z wilczym biletem. Nie mowiac o tym ze kolegowanie sie ze studentami wnosi neizdrowe komponenty do relacji uczen-nauczyciel. Ale coz, Ameryka – kraj policyjny, a Polska – kraj nieograniczonych mozliwosci
P.S. Utalnilem plec osuby zamieszanej
Panie Gospodzrau, podrzucam temacik:
Ciało pedagogiczne dopuszcza się gwałtu na nieletnich umysłach. Co dziś robić z bzdurami, które wypisywali Mickiewicz, Konopnicka i Sienkiewicz?
…
W szkole straszy. Jeśli porównać ją do opery, to jej upiorem są lektury. Ich liczba jest makabryczna. A co najmniej połowa, licząc już od szkoły podstawowej, absolutnie zbędna. Czytanie ich wszystkich to droga przez mękę. Niech sczezną. A razem z nimi odpowiedzialne za ten jeżący włosy na głowie repertuar MEN. I nauczyciele. To znaczy ci, którzy mając wybór, uporczywie wybierają pozycje. Do nich to zwracam się przede wszystkim.
http://wyborcza.pl/1,115412,9974648,Pale_lektury_.html
@sunsister
Jako niedawny jeszcze uczeń liceum chciałbym zwrócić uwagę na pewną rzecz – nawet jeśli ci uczniowie byli w porządku i nic złego nie wynikło z picia z nimi, to musisz pamiętać, że obecnie cała szkoła wie już o tym że „ta to taka luzaczka że i wypić z nią można na wycieczce” i będzie to wiedział już każdy rocznik twojej szkoły aż do emerytury. Za dwa czy pięć lat możesz nie mieć takich dojrzałych uczniów – jak wszyscy będą z opowieści wiedzieć jaka to jesteś „lajtowa”, to jeszcze się dobrze nie wypakujesz na wycieczce a już będziesz zbierać z podłogi.
I obyś nigdy nie przeliczyła się do ludzi – uczniowie są sprytni, zwłaszcza przyparci do muru, a wystarczy, że pomylisz się w ocenie choć jednego. Co, jeśli w maturalnej klasie uczeń przestanie chodzić na lekcje i się uczyć, a gdy spróbujesz wystawić mu niedostateczny, znajdziesz na swojej skrzynce mailowej nagranie i „trójka albo wysyłam do dyrekcji i kuratorium”? I nie myśl, że nie przekaże go młodszym rocznikom.
A nawiązując już do dzisiejszego tematu głównego – istnieje ogromna różnica pomiędzy wycieczkami szkolnymi a wyjazdami typu kolonie/obozy. Na wycieczki szkolne jeżdżą osoby z wyższym wykształceniem pedagogicznym, których każda „poważna wpadka” (typu uczeń miał wypadek a nauczyciel był wstawiony) może kosztować utratę stałej pracy – a poza tym zwykle mają swój rozum, lata i odpowiedzialność. Wychowawca kolonijny nie musi mieć w ogóle wyższego wykształcenia – wystarczy mieć średnie i skończyć króciutki kurs, który w zasadzie nie stawia wymagań, zaznajamia tylko z absolutnymi podstawami i jest raczej po to „żeby coś było”. W efekcie na obozy czy kolonie jako wychowawcy jeżdżą nawet osoby nastoletnie (maturzyści). Kolega (świeżo po maturze) ukończył taki kurs i tydzień temu wyjechał na pierwszy turnus. On akurat mimo swoich 19 lat jestem pewien że sobie poradzi – od dawna działa w harcerstwie, jest drużynowym i ma doświadczenie w organizowaniu czasu dzieciakom i trudnościami z tym związanymi. Jednak znam osoby, które bez trudu robią sobie takie uprawnienia, mimo że kategorycznie do tego się nie nadają. Na swoich rozlicznych wyjazdach byłem niemal zawsze bardzo zadowolony z wychowawców kolonijnych. Jednak trafił mi się jeden rok, gdzie kadra miała w większości właśnie ok. 20 lat. Wszyscy wiedzieli, że choć nie upijają się to piją wieczorami i nie zwracają uwagi na pijących gimnazjalistów.
Od tamtego czasu do dziś zastanawiam się, czy niemożliwość powstrzymania się od spożywania alkoholu w pracy, w dodatku pracy mającej na celu m. in. kształtowanie właściwych postaw u młodego człowieka to jest jeszcze szczeniacki wybryk i chęć zaimponowania, czy już alkoholizm. A może małpowanie tego, co sami „z drugiej strony” widywali na wyjazdach kilka lat temu.
Młody przechodził przez balkony kilka razy i raz się nie udało.Szkoda mi tych wychowawców.Będą mieli kłopoty w długim czasie.
Z innej beczki.Pisał Pan o maturze,o kłopotach z jej zdawalnością o nagonkach na nauczycieli,ich „nieróbstwie,niekompetencjach,itp”.Sądzę, że tak będzie w naszym systemie kształcenia podtestowego.Rzeczywista wiedza i kompetencje będą dla chętnych.Jeśli ktoś chce się uczyć i ma determinację,to będzie robił wszystko,by zdać i dostać się na wymarzone studia.Jeśli klasa ma naukę w nosie,to matury się nie zdaje i nauczyciele wiele nie zrobią.Sprawa prosta.Odejście od elitarności szkoły średniej(elitarność to ciężka nauka,kto nie daje rady odpada-jeszcze kiedyś za to rodzice uczniów ciężko płacili) powoduje obniżenie poziomu studiowania.Mamy za to coraz więcej bezrobotnych absolwentów studiów.
Picie alkoholu to podkreślanie swojej słabości , zwłaszcza przy uczniach . Po co im fundować takie wrażenia?Jak ktoś chce pić, nie musi jeździć na wycieczki szkolne ))) Pozdrawiam.
A mnie aż tak nie dziwi zwrot, że „nauczyciele byli trzeźwi”. Żyjemy w kraju, gdzie większość wykroczeń ma miejsce pod wpływem alkoholu. To jest problem społeczny, więc gdy dojdzie to wypadku, najpierw określa się, czy za nim nie stał alkohol. Jedyne co mnie irytuje to to, że bycie pod wpływem alkoholu jest niby wyjaśnieniem, usprawiedliwieniem. A co niby trzeźwy opiekun kolonii, nauczyciel z wieloletnim doświadczeniem nie jest w stanie niedopilnować dziecka? Musi być pod wpływem alkoholu, bo normalnie jest cyborgiem.
Na marginesie, zgadzam się z opiniami, że w pracy, np. na kolonii nie wolno opiekunom pić alkoholu, nawet jednego wspólnego piwka.
Danuto, pełna zgoda. W tym przypadku zwrot ?wychowawcy w momencie wypadku byli trzeźwi? to zwykła informacja, wręcz formalność. Aż nazbyt często mamy w do czynienia z sytuacją przeciwną (nie mam na myśli przede wszystkim wychowawców). Po prostu, tak jest procedura, a „news” raczej ucina wszelkie dyskusje i domysły na ten temat niż szkodzi. Z resztą Twojego wpisu również się zgadzam.
@Xander
Dziękuję za ostrzeżenie, ale nie bardzo rozumiem o jakim ‚nagraniu’ na skrzynce mailowym piszesz?? Nawet zakładając, że ktoś nagrałby jak siedzę z uczniami przy stole na studniówce i piję napój ze szklanki (drinka, ale kto wiedziałby to z nagrania?), to co??? Pisałam już, że o upijaniu się i jakimkolwiek kompromitującym zachowaniu nie było mowy, moim zdaniem mocno przesadzasz. I jeśli nawet poszła plotka wsród uczniów o moim, jak piszesz, ‚lajtowym’ podejściu do życia, to absolutnie nie odbija się to na stosunku innych uczniów do mnie (wspomniana przeze mnie studniowka miała miejsce dwa lata temu). Obustronny szacunek wypracowuje się na lekcjach i nie wyobrażam sobie zupełnie sytuacji grożenia mi przez ucznia! Dodam jeszcze, że nie jestem tzw. młodą (w domyśle naiwną) nauczycielką, pracuję w szkole już 10 lat.
Widzę, że moje podejście jest tu mocno odosobnione, jednak nadal uważam, że nie ma nic złego w piciu niewielkich ilości alkoholu z pełnoletnimi uczniami.
sunsiter: „jednak nadal uważam, że nie ma nic złego w piciu niewielkich ilości alkoholu z pełnoletnimi uczniami.”
To szkoda. Nie chcialbym miec mojego dziecka w Pani szkole.
@sunsister, wiesz co ja do tej pory pamiętam, który nauczyciel pił z nami na studniówce, a który był wyprowadzany pod rączki bo sam nie był w stanie. I jakoś żaden nie zyskał żadnego szacunku u nas z tego powodu. Ale był przynajmniej powód do plotkowania o nich później. tak więc żal mi ciebie i jestem przerażony twoim lajtowym stosunkiem do tego. Przemyśl czy się aby na pewno nadajesz do tego zawodu.
@Kasia, sunsister to chyba ONA.
W newsie o wypadku zabrakło jednej informacji. Cy koloniści byli trzeźwi?
Niestety, coraz częściej się zdarza, że małolaty piją. Danusia ma rację, to jest problem społeczny.
Wypowiedzi niektórych szanownych poprzedników: pić czy nie pić z małolatami, są godne pożałowania. Zrozumieją to dopiero gdy będą mieli własne dziecko „niby” pełnoletnie. Ukończone 18 lat nie świadczy o dorosłości. Wie to każdy, który ma na utrzymaniu takie pociechy.
Sunsister 🙁 nie ma usprawiedliwienia dla picia alkoholu z uczniami (piwo to też alkohol). Fakt, iż są pełnoletni nie ma znaczenia. Jesteś na wycieczce więc jesteś w pracy, a w pracy się nie pije. Masz obowiązek pilnować by tego nie robili, a nie pić razem z nimi.
Jako pierwszy napisałem, że na wycieczkach nie piję; teraz widzę tu jakąś krucjatę. Sam z uczniami raczej nie piję, ale robienie z tego wielkiego halo też jest przesadne. Wypicie piwa w okolicznościach towarzyskich, gdy nie jest się odpowiedzialnym za daną osobę to przecież nie problem (Gorzej, gdy się jest odpowiedzialnym.) Mając dorosłych uczniów i życie towarzyskie, pijam alkohol w tych samych lokalach, bawię się na tych samych imprezach, spotykam uczniów na weselach, itp.
Cóż, osiemnastolatkowie to ‚niby dorośli’ dla niektórych. Ok, to jaka wiekowa cezura sprawia, że mamy do czynienia z dorosłym? Ustawowa, widać, niektórym nie wystarcza. A co, gdy uczymy w szkole policealnej? Miewam tam uczniów nawet po pięćdziesiątce, czy po sześćdziesiątce. Spotkawszy takiego w barze, również mi nie wolno? Pohamujcie trochę swe inkwizytorskie zapędy, proszę.
Co prawda, gdy uczeń liceum, nawet pełnoletni, proponuje mi wspólne wypicie piwa lub innego alkoholu odmawiam i mówię, że chętnie się z nim/nią napiję, gdy ukończy szkołę, ale nie uważam robienia inaczej za wielki problem.
Dzieci spadaja z balkonow…a ja biedna nauczycielka (trzezwa) spadlam tez z takowego. Okazalo sie, ze gazda jeszcze nie zalozyl balustrad na wszystkich balkonach. Wszystko skonczylo sie dobrze, ale co jakis tam czas slyszalam : „lotem blizej”!
Jezier, nikt nie twierdzi inaczej. Wycieczka, szkoła to nie spotkanie towarzyskie, a pani Sunsister pisała o wycieczce. Kiedy między mną a uczniem nie ma już zależności formalnej, wtedy droga wolna.
@jezier ale ja piszę o tym samym, NIE dla picia z uczniami na wycieczce czy imprezie szkolnej.
Sam kilka razy odmawiałem, mówiąc, że nie będę miał nic przeciwko jeśli mnie zaproszą na piwo gdy skończą szkołę. Niestety nie zdarzyło się to jeszcze. Ale dopóki są moimi uczniami, nieważne jak będą dorośli, są moimi podopiecznymi i z nimi pić nie będę.
Demonizowanie alkoholu i traktowanie go jako owocu zakazanego odnosi, moim zdaniem, jedynie odwrotne skutki wsród młodzieży. Zamiast zniechęcać, zachęca, jak każdy zakazany owoc. Kategoryczne zabranianie przez dorosłych (rodzicow, nauczycieli) to poniekąd chowanie głowy w piasek, bo naiwnością byłoby wierzyć, że mlodzież takich zakazów przestrzega. Zabraniając czujemy się w porządku, bo przecież nie pozwalamy na zło. A kto, jak nie dorośli mogliby pokazać, że można pić z klasą?? Nie upijać się do nieprzytomności, jak to zwykle wygląda na domówkach – osiemnastkach i innych tego typu imprezach, ale wypić jedno – dwa piwa czy drinki i dobrze się bawić. Od kogo oni mają się tego uczyć, jeśli dorośli tylko zakazują, albo, co gorsza, dają jak najgorszy przykład na imprezach rodzinnych?? Taka hipokryzja najbardziej odrzuca i skłania do buntu. Oczywiście powtórzę jeszcze raz, żeby była jasność, mam na myśli uczniów pełnoletnich i sytuacje pozalekcyjne.
Sama na wycieczki szkolne nie jeżdzę, bo po pierwsze mam małe dziecko, po drugie bałabym się odpowiedzialności 24/dobę. Jednak od zaprzyjaźnionych uczniów wiem, że zaufanie daje zdecydowanie lepsze efekty niż zakazy. Uczniowie, którzy dostają ciche przyzwolenie od nauczyciela na alkohol czy papierosy na wycieczce czy studniówce, szanują to i nie przekraczają pewnych granic, bo, jak sami mi tłumaczyli, byłoby im po prostu głupio wobec nauczyciela, który im zaufał.
@cvb
Piszesz, że ‚niestety jeszcze się nie zdarzyło’, żeby uczniowie zaprosili Cię na piwo po skończeniu szkoły. Może właśnie dlatego, że dla nich pozostałeś na zawsze po drugiej stronie barykady, zawsze ściśle trzymający się swoich zasad i zabraniający?
?Ale wycieczka to co innego, na wycieczce, wieczorem nie widzę niczego złego w siedzeniu z uczniami przy piwie, bez UPIJANIA się, oczywiście! Mam na myśli uczniów pełnoletnich i absolutnie nie uważam, że takie integrowanie się z nimi wpływa negatywnie na dalszą pracę na lekcjach? – w moim przekonaniu jesteś wtedy w pracy. Rozumiem Twój punkt widzenia, ale obawiam się ,że po prostu łamiesz prawo. Możesz mi odpowiedzieć, zasady zasadami, a życie życiem. Wszystko fajnie, dopóki nie pojawi się jakaś ekstremalna sytuacja.
Nie mam zamiaru udawać służbisty, który w każdej sytuacji postąpił właściwie i zgodnie z prawem, ale to nie oznacza, że należy takie zachowania uznawać za właściwe i godne naśladowania.
@sunsister
Na studniówce możesz robić co chcesz bo jesteś tam zaproszonym gościem, po godzinach pracy (chyba że jesteś wychowawcą). Chodzi mi o wycieczki. Jak tam ktoś nagra cię przy piwie z uczniami, to będziesz miała naprawdę ciężko.
Poza tym, to jest piękny przykład dla uczniów. Picie alkoholu na wycieczce jest zabronione regulaminem wycieczki lub statutem szkoły. A tutaj pani profesor pokazuje, że można mieć regulamin gdzieś. Że w ogóle regulaminy są dla frajerów, chodź napij się. Jak można olać punkt o alkoholu, to czemu nie można olać innego punktu i wyskoczyć oknem z parteru na nocną kąpiel w jeziorze? Przecież też nie jest ludziom dorosłym zabroniona prawnie, jedynie regulaminem wycieczki. A czemu nie można urwać się dzień wcześniej i skoczyć do kumpli w Białymstoku?
Jak można mieć w tym kraju wartości, skoro nawet nauczyciel w szkole (podobno mający za zadanie wychowywać) uczy, że kto łamie zasady ten jest fajny i cool i dopuszcza się go do towarzystwa?
Nauczyciel może mieć opinię o alkoholu jaką chce. Mimo to jako pracownik szkoły jest zobowiązany do przestrzegania zasad ustalanych przez dyrekcję tak samo jak uczniowie. Jeśli chce wprowadzać do szkoły własną politykę dot. alkoholu, powinien przedstawić swoją propozycję dyrekcji i uargumentować ją lub wystartować w kolejnym konkursie na dyrektora. Inaczej każdy może powiedzieć „pan/pani X uważa że idiotyczny jest zakaz spożywania alkoholu na wycieczkach, ja uważam że idiotyczny jest zakaz palenia w toaletach, kolega uważa że idiotyczne jest chodzenie na lekcje, pani sprzątaczka uważa że idiotyczne jest mycie podłogi skoro po brudnej chodzi się tak samo”. U nas każdy będzie robił co chce bo wie lepiej od przełożonego.
sunsister: „Uczniowie, którzy dostają ciche przyzwolenie od nauczyciela na alkohol czy papierosy na wycieczce czy studniówce, szanują to i nie przekraczają pewnych granic, bo, jak sami mi tłumaczyli, byłoby im po prostu głupio wobec nauczyciela, który im zaufał”
Widac ze reforma szkolnictwa jednak jest niezbedna
@A.L.
W temacie lektur to doszedłem swojego czasu do wniosku, że np. Ferdydurke znalazło się w kanonie lektur przez zemstę pedagogów. O, to ty nam bratku będziesz krytykował nasze nauki o Słowackim? To my cię cyk!, do kanonu, posmakujesz… I od tej pory rok w rok tysiącom uczniów powtarza się, że „Gombrowicz wielkim pisarzem był”, a owe tysiące wpajane w ową prozę „belfrem klasycznym” w przeciążonym powtórkami ostatnim semestrze klasy maturalnej powtarzają tylko cicho w myślach „jak zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?”.
Sunsister, o czym pani pisze?! Szkoła, wycieczka czy inna impreza szkolna to nie jest miejsce, w którym pije się alkohol. Jest to pani miejsce pracy i nie ma tutaj żadnej hipokryzji. Może im pani mówić ile chce na lekcjach czy innych spotkaniach o kulturalnym piciu, ale nie wolno pani tego z nimi robić. Nie istnieje sytuacja pozalekcyjna, która zwalnia panią z odpowiedzialności.
@sunsister z takim podejściem nie widzę dla ciebie miejsca w szkole,
ja nie mam być fajny, ja mam być wymagający i przewidywalny, mam ich nauczyć pewnych rzeczy a nie się z nimi kumplować, w pracy wykonuję swoje obowiązki a na wycieczce jestem w pracy mimo, że mi za to nie płaca dodatkowo
widzę niestety, że należy Pani do tych fajnych, naiwnych nauczycielek, którym uczniowie mrugając swoimi oczętami są w stanie wcisnąć każdy kit, sam byłem uczniem i pamiętam jeszcze co nieco z tej drugiej strony barykady
AdamJ i Xander wyłożyli kwestię bodaj najjaśniej, jak można było.
@cvb
A może jednak jestem wyjątkiem i przykładem tego, że da się? 🙂 Bo wybacz, ale nie widziałes mnie w pracy, żeby osądzać. Moi uczniowie na lekcjach pracują pomimo przyjaznej atmosfery (niezbędnej moim zdaniem w nauce języka obcego) i na maturze osiągają bardzo dobre wyniki! I, jak podsumował to jeden z moich byłych uczniów, ‚szkoda że jestem jedna taka na milion’ (nauczycieli).
Pozdrawiam i życzę trochę więcej luzu :).
Można prowadzić samochód mając we krwi np. 0,3 promila alkoholu. W wielu krajach nawet legalnie. Da się. Proponuję abyś to przetestowała, życzę owocnej dyskusji z drogówką w razie zatrzymania czy kolizji.
Do cvb
>@sunsister z takim podejściem nie widzę dla ciebie miejsca w szkole,
ja nie mam być fajny, ja mam być wymagający i przewidywalny, mam ich nauczyć pewnych rzeczy a nie się z nimi kumplować, w pracy wykonuję swoje obowiązki a na wycieczce jestem w pracy mimo, że mi za to nie płaca dodatkowo<
Ciekawy spór mentalność wyrobnika kontra mentalność pasjonata.
Ty nie zrozumiesz jej, prędzej ona ciebie;-) Mimo wszystkich reform jest grupka uczniów, którym zależy i którym o coś, poza znaczkiem na papierze chodzi! Z nimi można i trzeba po partnersku, zwłaszcza że to dorośli ludzie są (18-19 lat!). Oni, jeśli widzą, że się angażujesz to się angażują też. A z wyrobnikami, jak ty, pogrywają stosownie do waszego nastawienia;-)
S-21 na jakiej podstawie uważasz, że się nie angażuję. Bo nie chcę pic z uczniami? Jeśli według ciebie angażowanie się sprowadza się do picia alkoholu z uczniami, bo o tym tutaj mowa, to ja nie mam więcej pytań.
S-21pisze: „Mimo wszystkich reform jest grupka uczniów, którym zależy i którym o coś, poza znaczkiem na papierze chodzi! Z nimi można i trzeba po partnersku, zwłaszcza że to dorośli ludzie są (18-19 lat!). Oni, jeśli widzą, że się angażujesz to się angażują też”
Oczywiście, że są tacy i dość często, z racji pracy w takiej, a nie innej szkole, się z takimi spotykam. I właśnie takim uczniom nigdy nie musiałabym tłumaczyć, dlaczego picie z nimi piwa nie wchodzi w rachubę. Właśnie partnerskie traktowanie powoduje, że pewne sprawy są oczywiste.
S-21: „Ciekawy spór mentalność wyrobnika kontra mentalność pasjonata.”
Ciekawa definicja wyrobnika i pasjonata
Wyrobnki: traktuje regulaminy szkolne powaznie, nei „koleguje” sie ze studentami, bo wie ze w relacjach sluzbowych owo „kolegowanie sie” prowadzi do roznego rodzaju problemow, a juz w zadnym wypadku nie popija piwka z uczniami, nawet pelnoletnimi
Pasjonat: Rowny gosciu, do wypitki i wybitki, co to i obertasa zatanczy, i piwka popije, i „na ty” bedzie, a regulaminy szkolne ma tam gdzie uczniowie i uwaza ze tzreba ich przestrzegac jak jest wizytacja
Z wlasnego doswiadczenia wiem ze owo „kolegowani sie”, nawet niewinne, mlodziez chce wykorzystac i bedzie wykorzystywac dla swego interesu. Zdarzylo mi sie na egzaminie uslyszec: „No ccoooo, staryyyy, jaja se robisz?…”
sunsister: „Moi uczniowie na lekcjach pracują pomimo przyjaznej atmosfery”
Co innego jest „przyjazna atmosfera w klasie” a co innego popijanie piwka z uczniami. Pzreciwko „przyjaznej atmosferze” nikt nei protestuje, dopoki owa „przyjaznosc” nei przekroczy peneog progu uwazanago w tak zwanej „zachodniej cywilizacji” za norme
S-21, aby się bardziej zaangażować mam może jeszcze na przerwie z uczniami do kibelka na fajkę czasami wyskoczyć?
Autor pisze: ?i na powitanie przynieśli pół litra.?
Nie tłumaczy czego było owe pół litra. Pisze po polsku, o zdarzeniu dziejącym się w Polsce, dla Polaków. Pół litra to pół litra wódki, po co to tłumaczyć?
A dlaczego nie może być to pół litra wina? We francuskich stołówkach w szkołach średnich, za darmo, tak samo jak kawę czy soki owocowe, uczniowie mogą sobie nalać wino do posiłku. Nawet dziesięć litrów, jak im sie zamarzy i jak zdołają wypić.
Ale tutaj wszyscy, jak jeden mąż, wytaczają najcięższą artylerię i strzelają do biednej nauczycielki, która swoim rozumowaniem jako jedyna na tym blogu dowodzi, że sama nie jest alkoholiczką i nie miała alkoholika za męża, ojca, matkę czy brata. Nie ma wszytego mentalnego esperalu pod swoją zakompleksioną, przewrażliwioną, zapitą, drętwiejącą z przerażenia na sam dźwięk słów ?alkohol? skórę.
W Kijowie, w czasie trwania radzieckiej wojny w Afganistanie , oglądałem film opowiadający o problemach młodzieży i w pewnym momencie na ekranie grupa chłopaków grających w kosza na blokowisku zamiera na widok jednego z kumpli wychodzacego z klatki schodowej z małym bagażem po tym, gdy z ust jednego z nich pada komentarz ?on papał w armju?.
Do końca życia zapamiętałem nie tyle film czy grę aktorów co reakcję widowni. Żidkij gielij. Ciekły hel. To duużo zimniej aniżeli ciekły azot.
To była temperatura, którą w ułamku minuty osiągnęła rozbrykana, dowcipkująca, w dużej częście nastoletnia widownia. Dostać powołanie do wojska było wtedy jednoznaczne z wyjazdem do Afganistanu na brutalną i brudną wojnę.
Picie alkoholu w pracy i to jeszcze z uczniami rozumiane jednoznacznie jako upijanie się i deprawacja.
W USA, za zgodą rodziców młodzieży, wiek 17 lat uprawnia do zabierania życia ludziom jak to oni mówią, ?overseas?, czyli ?za morzami?. Rok więcej trzeba aby legalnie zabijać bez zgody rodziców. Mówimy tu o rodzicach zabójcy, nie ofiary. Oczywiście.
Aby kupić sobie puszkę piwa taki ?zamorski? bohater musi poczekać jeszcze cztery lata, czyli do 21 urodzin. Bo wypicie ćwierć litra piwa to coś o wiele bardziej niebezpiecznego społecznie aniżeli nafaszerowanie człowieka zubożonym uranem. Czy ołowiem. Nawet, jeżeli ten człowiek został zohydzony przez propagandę, sprowadzony do wersji ?pod? no i nawet jak ten gatunek nadający się do zabijania w przyrodzie występuje tylko za morzami. Lub na kampusie uniwersytetu Kent.
Mentorka Autora blogu udziela mu wskazówek: ?Chyba że dzieci wcześniej pójdą spać?. W USA na tych od ołowiu i uranu też mówią ?kids?. Our kids. Ten sam wiek, ten sam zwrot.
W Polsce aby kupić piwo i zabijać w imieniu państwa trzeba mieć 18 lat.
Ale aby wypić to piwo trzeba wyjść ze szkoły. Z miejsca nauczycielskiej pracy. Bo inaczej nastąpi zbeszczeszczenie.
A Francuzi to idioci. Kto by pił jakieś siki?! W szkolnej stołówce czy poza nią? Każdy wie, że jak pić to wódkę i koniecznie na umór, aby zapomnieć o egzystencjalnych bólach. Pół litra rozumiane jak pół litry i tak samo stosowane. Jako bandaż i znieczulenie na krwawiące serce. Albo miara wdzięczności. Lub najmniejsza objętość oddzielająca podejrzanego, trzeźwego oszusta od uczciwego (bo pijanego), swojaka.
Chałupy welcome to.
AdamJ
przypomina o istnieniu limitu wynoszącego (jak zgaduję) 0,2 promila .
Ostrzega przed konsekwencjami prawnymi w wypadku zatrzymania przez polską policję drogową w schronisku. Zakłada też po inkwizytorsku, że piciu musi obowiązkowo towarzyszyć kac. Oczywiście moralny.
Jezier, Cvb, Danuta, AdamJ, stary, Dil_Se
zgodnie twierdzą, że w pracy się nie pije. I nie rozumieją tych co piją. Ale wiedzą, że robią to niestety wszyscy, niezależnie od wykonywanego zawodu. No i tacy właśnie nie nadają się do zawodu nauczyciela, bo nie wiedzą, że zależność formalna prowadzi do alkoholizmu.
nawet dla sunsister istnieją tylko dinki albo piwo
Kasia i Xander
Ostrzegają przed możliwym szantażem ze strony ucznia, partnera od puszki z piwem. Mentalny esperal wystaje spod skóry, szczególnie Xandrowi (kazdy alkohol jest zły) plus życiowy optymizm. Skoro jest czym szantazować, to zaszantażują. Xander wskazuje też na to, że picie alkoholu narusza isniejące regulaminy i jest złym przykładem łamania prawa.
A.L.
Informuje nas o swoim wieku i sugeruje, że dawniej wina nie znano. Łączy alkohol (znowu ten straszny wyraz!) z przeklinaniem. Oraz dorzuca, że USA wyrzuciliby go za picie alkoholu w pracy i że juz nigdzie by pracy nie dostał. No chyba,że jako kiper. Informuje nas też, że on z uczniami kolegował sie nie będzie, bo mu to na zdrowie szkodzi. Nie pośle też dziecka (chyba wnuczka?) do szkoły sunsister, przynajmniej przed reformą szkolnictwa.
lara
Chce się czuć przy uczniach silna a więc nie pije.
Danuta
Zauważa, że Polacy przestrzegają prawa na trzeźwo a diabeł w nich wstępuje dopiero po pijaku.
Star
Wolałby zmienić prawo w Polsce i zrobić tak jak w USA; piwo od 21 lat, karabin od 17.
Jezier
Nie wypije winka z uczniami w szkole ale już poza szkołą to może, bo jak wyrzucić wszystkich uczniów z restauracji gdy wchodzi tam nauczyciel? W związku z tym stosu z sunsister nie podpali. Jako pierwszy.
Renata
Przypomina, że różne śmieszne i potencjalnie naruszające powagę zawodu belfra nieszczęścia zdarzają się też na trzeźwo. Na tym blogu???
P.S.
W całym swoim półwiecznym życiu wypiłem ekwiwalent 2 litrów mocnego alkoholu, z czego 1.75 litra podczas jednego, nie swojego zresztą wesela dawno, dawno temu. Skutkiem całonocnego żarcia, picia i gadania było zaprowadzenie przez własną żonę do łóżka i grzeczne w nim uśnięcie. Na co mam świadków w postaci teściów. Czyli praktycznie jestem abstynentem.
Widzę, że tutaj panowie wypowiedzieli wojnę szczerej odosobionej nauczycielce. Zastanawia mnie co znaczy zwrot „pewny próg uważany w tak zwanej zachodniej cywilizacji za normę”? Podam jeden przykład problemu, z którym przyszła do mnie jako jako nauczycielki z doświadczeniem pewna młoda nauczycielka polskiego. Otoż w klasie, w której uczy, są sami dorośli i od jakiegoś czasu otrzymywała od nich zaproszenia na wspólne imprezy, ale po godzinach. Wkońcu poszła, bawiła się świetnie, impreza była przy alkoholu. Po jakimś czasie nadszedł koniec roku i wbrew temu, co sugerujecie, uczniowie wcale nie stracili do pani szacunku, ani nie przestali się uczyć. Wyniki końcowe były dobre, mimo wystawienia dwóch jedynek. Na lekcjach podobno nie było nawet mowy o tej imprezie. Po prostu wychodzi na to, że nauczyciel musi być elastyczny i jeżeli jest w stanie poradzić sobie z przeistoczeniem się ze znajomowego w wymagającego pedagoga, to czemu nie spróbować poznać uczniów również i na innym gruncie. Czy uważacie, że na przykład dołączanie swoich uczniów do Facebooka również wykracza poza tzw normę przyzwoitości???
@all
moim zdaniem jakaś krucjata moralistów trochę się tu odbywa, którzy się na biednej sunsister wyżywają.
I rozróżniłbym uczenie w szkole średniej (nawet już dorosłych uczniów) a uczenie studentów.
Uczyłem w NKJO 4 lata, na wycieczkach ze studentami, na otrzęsinach, juwenaliach, czy po egzaminach czy po ich obronie, (czy po wycieczkach) zdarzało mi się napić z nimi piwa, zdarzało mi się z niektórymi zapalić. Nie uważam tego za nic strasznego.
Z niektórymi (do dziś) mam przyjacielskie wręcz stosunki. (już ich dawno nie uczę)
W technikum pewnie bym się na taki krok nie poważył, nie dlatego, że to zło itd, tylko zwyczajnie nie mam do nich aż takiego zaufania.
A co do tematu, dawno temu pracowałem na obozie językowym jako tłumacz, zdarzyło mi się pic winoz uczestnikami w wieku 18 lat, sam miałem 24.
Inna sprawa, że osoby będące wychowawcami pozwalały i same uczestniczyły w robieniu grzanego wina:) (wraz z pełnoletnimi uczestnikami).
@Danuta, zza kałuży
W mojej wypowiedzi podkreślałem zupełnie coś innego. I jeszcze raz to zaznaczę. Nie że złe jest akurat picie, złe jest jawne okazywanie lekceważenia dla pisanych zasad (tutaj pod postacią „prawa szkolnego” czyli regulaminu wycieczki) przez osobę, która miała za zadanie stać na ich straży. Danuta mówi o zupełnie czymś innym – picie z uczniami po godzinach pracy jest zupełnie czymś innym, gdyż nawet moralnie dwuznaczne, nie łamie żadnego pisanego prawa (nauczyciel tak jak uczniowie jest po godzinach pracy i poza terenem szkoły). Tak samo picie wina w szkołach we Francji nie jest naganne, ponieważ jest DOZWOLONE przez szkołę. Natomiast picie piwa na wycieczce jest więcej niż przyzwoleniem na łamanie regulaminu – jest łamaniem regulaminu przez nauczyciela. I jest doskonałym przykładem dla ucznia, że wszystkie zasady ustalają jacyś sztywni frajerzy (tutaj: dyrekcja) i możemy się do nich do woli stosować albo nie stosować wedle własnej oceny ich słuszności. Przecież nawet osoby odpowiedzialne za nasze wychowanie to robią!
Może i czasem nie odbija się na szacunku do nauczyciela. Ale czy odbija się na szacunku do zasad? Zakaz picia alkoholu jest dla tych którzy nie umieją pić, ja jestem dojrzały więc mnie nie dotyczy. Jest zakaz przełażenia przez balkon, ale on dotyczy dzieciaków a nie takiego sportsmena jak ja. Jest ograniczenie do 50 a ja pojadę 100, bo ograniczenie jest dla dziadków w fiacikach co nie wiedzą co się na drodze dzieje a nie młodego w fajnej bryce.
U nas od dziecka uczy się naginania zasad, przestrzegania prawa wedle widzimisię i „złotej wolności szlacheckiej” – nawet pedagog (dla wielu autorytet) zdaje się zachowaniem na wycieczce pokazywać „łam regulamin tak jak ja, wejdziemy w koleżeńskie stosunki i wtedy będziesz cool”. Do czego to doprowadza chyba mówić nie muszę – porównajcie nasze i Zachodnie zachowanie na drogach, ilość dzikich wysypisk śmieci, psich kup na trawnikach itd. itp. Czy ten nauczyciel może być języczkiem u wagi? Nie wiem, ale chociaż on mógłby powstrzymać się od wpajania swojej cegiełki sarmatyzmu. Bo jeśli nie on to kto?
@Zza Kałuży
świetny komentarz, pod wrażeniem jestem.
pzdr
@zza kaluzy
„mentalny esperal” – idealnie to ująłeś, dziękuję za pomysł nazwania takiego podejścia! I dodam jeszcze, że nie jest prawdą, że istnieją dla mnie tylko drinki i piwo 😉 Piwa osobiście nie lubię, za to przepadam za białym lub różowym winem, ale to jedynie do obiadu lub innych odpowiednich posiłków.
@Danuta
Dziękuję :). A co do Twojego pytania o facebook, ja nie przyjmuję uczniów obecnych, a byłych jedynie w wyjątkowych sytuacjach, gdy znamy się pozaszkolnie i wiem, że mogę im zaufać. Wynika to z tego, że na fb mam bardzo dużo zdjęć z imprez, wakacji itp. oraz osobistych komentarzy i nie mam ochoty udostępniać tego uczniom, bo nie mam żadnej pewności jak mogliby to odebrać i do czego wykorzystać.
@Xander
No cóż, ja przestrzegam jedynie zasad, które uważam za słuszne, np. zakaz prowadzenia auta po alkoholu. Na szczęście nie żyjemy w państwie policyjnym i każdy ma prawo do własnego zdania, czego, z pełną świadomością, uczę moich uczniów. Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego od ślepego przestrzegania odgórnie narzuconych zasad i jak rozumiem, jest to podstawowa i nie do przeskoczenia różnica między nami ;).
Sunsister
„No cóż, ja przestrzegam jedynie zasad, które uważam za słuszne, np. zakaz prowadzenia auta po alkoholu. Na szczęście nie żyjemy w państwie policyjnym i każdy ma prawo do własnego zdania, czego, z pełną świadomością, uczę moich uczniów. Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego od ślepego przestrzegania odgórnie narzuconych zasad i jak rozumiem, jest to podstawowa i nie do przeskoczenia różnica między nami”
Problem w tym, że (jak już tu parę osób zauważyło, w tym ja) każdy może mieć inne zdanie, co do konkretnych norm. Własna opinia na temat przepisów, a ich jawne, wręcz demonstracyjne nieprzestrzeganie to dwie różne sprawy. W pozostałych sprawach zgoda, co nie zabronione, to dozwolone. Ilu ludzi, tyle opinii.
Z tego co piszesz, mogę wywnioskować, że jesteś nauczycielką zaangażowaną, pełną pasji i dobrych chęci, lubianą przez uczniów. Ale to nie zwalnia Cię od przestrzegania prawa! Moim zdanie bronisz straconej pozycji, stąd ta „krucjata”.
Do A.L.
>Wyrobnki: traktuje regulaminy szkolne powaznie, nei ?koleguje? sie ze studentami, bo wie ze w relacjach sluzbowych owo ?kolegowanie sie? prowadzi do roznego rodzaju problemow, a juz w zadnym wypadku nie popija piwka z uczniami, nawet pelnoletnimi
Pasjonat: Rowny gosciu, do wypitki i wybitki, co to i obertasa zatanczy, i piwka popije, i ?na ty? bedzie, a regulaminy szkolne ma tam gdzie uczniowie i uwaza ze tzreba ich przestrzegac jak jest wizytacja.<
Nie manipuluj! Wyrobnik się nie angażuje, a uczniów traktuje formalnie służbowo-regulaminowo. Pasjonat traktuje relacje z uczniami jako autentyczne relacje ludzkie. Co nie znaczy, że na przerwie idzie walnąć sobie powiedzmy piwko. To znaczy natomiast, że jak mnie uczeń zaprosi do knajpy na 18-tkę to nie odmówię bo to uczeń. Podobnie na studniówce (w knajpie!) wypiję zwyczajowego szampana i kieliszek wina. Skądinąd widziałem np. w Danii w Kopenhadze szkołę średnią, w której nauczyciele nie kryjąc się specjalnie palili razem w kuluarach imprezy na której ich odwiedzałem (było wielu nauczycieli z różnych krajów!), a w części nieoficjalnej imprezy uczniowie z nauczycielami pili piwo. Nikt w tym niczego złego nie widział, nikt się nie upił…
Odróżniaj rzeczy prawnie(!) zakazane(picie w pracy!), od sytuacji kiedy spotykam się z uczniem na stopie prywatnej. Dla mnie wtedy on (pełnoletni) jest jak młodszy kolega z pracy. I to by było na tyle…;_
susister: „No cóż, ja przestrzegam jedynie zasad, które uważam za słuszne, np. zakaz prowadzenia auta po alkoholu. Na szczęście nie żyjemy w państwie policyjnym i każdy ma prawo do własnego zdania, czego, z pełną świadomością, uczę moich uczniów.”
To jest ABSOLUTNIE porazajace. „Prawo jest przestrzegane tylko w panstwie policyjnym, w panstwie demokratycznym przestrzega sie tylko tych przepisow ktore sie uwaza za sluszne”.
Takiego podejscia Pani uczy uczniow?…
Xander: „złe jest jawne okazywanie lekceważenia dla pisanych zasad (tutaj pod postacią ?prawa szkolnego? czyli regulaminu wycieczki) przez osobę, która miała za zadanie stać na ich straży.”
Stoisz na straconej pozycji. W Polsce przestzrega sie tylko niektorych praw, wedle uznania. Lamanie prawa nie ejst powodem do wstydu a powodem do dumy. Przyklad: Pewien Wybitny Osobnik (a nawed dwoch) zobiowiazani prawomocnym wyrokiem sadu do przeproszenia kogos-tam, dumnie odpowiedzieli ze przepraszac nie beda, bo: „Musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce”.
Nie dziwota wiec, ze uczy sie takiej postawy od malego. Dobrze ze ppedagodzy nei daja sie zwariowac przez panstwo policyjne i wychowuja mlodz w jedynie slusznym podejsciu obywatelskim i demokratycznym
grzes: „@Zza Kałuży
świetny komentarz, pod wrażeniem jestem.
pzdr”
Osobnicze. Jak dla mnei belkot
A.L. Nie przesadzaj, tekst jest momentami mądry i dowcipny, chociaż też mi się dostało.
Jasne, że nie ze wszystkim się zgadzam.
Zza kałuży
Ostrzega przed konsekwencjami prawnymi w wypadku zatrzymania przez polską policję drogową w schronisku.
Za rządów PIS nie takie numery obserwowaliśmy. Śmiać się czy płakać?
Swoją drogą, ciekawa interpretacja tej mojej wypowiedzi.
susister: nauczyciel jest tez od tego aby uczyć szacunku do prawa i do zasad, za to m.in. płacą, jeśli:
„No cóż, ja przestrzegam jedynie zasad, które uważam za słuszne”
to po raz kolejny napiszę, że źle wybrałaś zawód i działasz w nim ze szkodą dla uczniów i społeczeństwa
S-21: „Wyrobnik się nie angażuje, a uczniów traktuje formalnie służbowo-regulaminowo.” – ktoś mnie nazwał tu wyrobnikiem, ale nie pasuje do mnie twoja definicja
S-21: „Do A.L.
>Wyrobnki: traktuje regulaminy szkolne powaznie, nei ?koleguje? sie ze studentami, bo wie ze w relacjach sluzbowych owo ?kolegowanie sie? prowadzi do roznego rodzaju problemow, a juz w zadnym wypadku nie popija piwka z uczniami, nawet pelnoletnimi
Pasjonat: Rowny gosciu, do wypitki i wybitki, co to i obertasa zatanczy, i piwka popije, i ?na ty? bedzie, a regulaminy szkolne ma tam gdzie uczniowie i uwaza ze tzreba ich przestrzegac jak jest wizytacja.<
Nie manipuluj! .."
Wize ze musze ci takie mordki stawiac, jak ta 🙂 bo inaczej ciezko ci zrozumiec… Oczywiscie, 🙂
Dobrych technicznie pracowników jest jak psów. Ludzi umiejących zgodnie współpracować z innymi, nawet za pieniądze, już nie tak wielu. Ludzi potrafiących współżyć z otoczeniem (niekoniecznie zgwałconych motywatorem pieniężnym) dużo mniej.
Nauczenie kogoś wytwarzania najbardziej skomplikowanych urządzeń jest wykonalne, było powtórzone wielokrotnie w przeszłości na przykładzie wielu społeczeństw i rejonów Ziemi. Nauczenie ludzi aby zaprzestali wykorzystywania cudeniek techniki wspartych „użytecznymi koncepcjami filozoficznie podbudowanej wyższości” do wzajemnego mordowania się jeszcze nie zostało osiągniete. Byc może nie jest mozliwe.
Pomiędzy tymi skrajnościami jest normalne, całkiem do wytrzymania i do blogowania o nim życie.
Po co mój kolega miał chodzić do liceum, skoro od swojego ojca, przy kolacji, mógł dowiedzieć się co się dzieje w matematyce światowej na jej najwyższym poziomie? A że ojciec miał talent pedagogiczny, także zrozumieć nowe wiadomości.
Nauczyciel przedmiotu jest potrzebny tym, których rodzice z tego przedmiotu wiedzą mniej od niego. Albo wiedzą wprawdzie więcej, ale muszą zarabiać na życie i nie znajdują czasu dla własnego dziecka na naukę.
Wychowawca jest potrzebny tym dzieciom, których znowu, ich rodzice nie potrafią albo nie chcą/nie są w stanie sami wychować.
Stawiam tezę, że zobaczenie przez młodzież podczas wycieczki szkolnej jak pani od fizyki wyjmuje z plecaka malutki, czyściutki, może nawet wyszywany obrusik/serwetkę i dopiero na niej układa kubeczek, bułkę, kawałek sera A MOŻE NAWET O BOŻE małą buteleczkę wina zrobi nieskończenie więcej dla podniesienia poziomu oświaty w Polsce od setek godzin wykładów o równi pochyłej i ruchu jednostajnie przyspieszonym.
Co mi z tego, ze miałem okazję współpracować ze świetnie wykształconymi, posiadającymi doktoraty najlepszych uniwersytetów świata ludźmi, że podczas wręczania dyplomów uznania dłoń ściskali mi szefowie wielkiej firmy, że zapraszali na domowe party przy basenie skoro wiem i mam na to dowody, że to także kłamcy, krętacze i złodzieje? Ludzie bez skrupółów dążący tylko do powiększenia stanu konta.
Moje o nich wspomnienia to warstwa oblepiającego mnie błota i świadomość o ciągłej konieczności niepoddawania się wpływowi ich lekcji: Ameryka jest dla byka! A jakeś słaby to giń!
Przekonaliście mnie, że picie alkoholu w szkole skoro jest zabronione regulaminem nie powinno mieć miejsca. Skoro wycieczka to taka inna lekcja, to tak samo.
Tylko tyle, że jest to głupi regulamin i trzeba go zmienić. Samo istnienie przepisu o niepiciu alkoholu w szkole mówi o tym, jak wielkim problemem jest w Polsce pijaństwo i brak kultury picia. Moja serwetka do posiłku twórcom regulaminu nawet przez myśl nie przeszła. Mentalność komucha, tak samo jak Amerykanina, prowadzi do unikania trudności i odpowiedzialności przez zabranianie. Jak zabronię to nie pozwą mnie o odszkodowanie bo zabroniłem! Albo jak zabronię to nie jestem winny (cokolwiek to nie znaczyło w komunie) bo komitet zabronił i mamy to zapisane w przepisach!
A od wychowywania są rodzice! A w szkole to tylko od naciągania prezerwatywy na banana.
Cóż, ja także jestem porażony tym, jak niektórzy pojmują „wolność osobistą” i najwyraźniej uważają ją za prawo do przestrzegania tylko tych przepisów prawa, które uznamy za słuszne (nie uważa też za nic złego niesubordynacji wobec poleceń przełożonego wedle własnego widzimisię). I, co ciekawe, uważają ją za postawę równorzędną z praworządnością, uczy je młodszego pokolenia (bo zgodnie z samozwańczym prawem do samostanowienia prawa na nowo pisze „misję pedagoda”).
Kiedyś w liceum przyszła pani psycholog na praktykach (był koniec semestru, na sali kilka osób) popłynęła nieco na fali luźnej dyskusji i wyznała nam, że ona nie chodzi na żadne wybory, bo… światem rządzi elitarna klika, która władając na zasadzie absolutyzmu dzieli między siebie stołki, a wyniki wszystkich wyborów są ustalane co do mandatu zanim się odbędą i wraz z kampaniami wyborczymi się zmyślnie utkaną iluzją, która od lat mami „szarych ludzi”. Dlatego ona nie głosuje, bo szkoda jej czasu skoro i tak wszystko jest już sfałszowane.
Pomyślałem wtedy, że to przerażające, iż osoba z głową naćpaną najidiotyczniejszymi teoriami spiskowymi, które nie powinny nigdy opuścić pobliża budki z piwem, będzie już niedługo kształtować umysły młodego pokolenia. Teraz jednak widzę, że tamto to był pikuś. „Złota wolność szlachecka” nie tylko przetrwała w umysłach ludzi oświaty, ale i są oni w pełni gotowi uczyć młodego pokolenia własnej definicji „państwa policyjnego” i „wolności”.
Cieszy mnie jednak czytając wypowiedzi tutaj, że tak wielu polskich pedagogów oburza się słysząc takie poglądy. Jest jednak nadzieja.
@A.L.
Wiem, że jestem na straconej pozycji i polska mentalność nie zmieni się prawdopodobnie nigdy. Jednak miło jest przeczytać choćby w twoich wypowiedziach, że gdzieś na świecie może być inaczej.
Xander: „Wiem, że jestem na straconej pozycji i polska mentalność nie zmieni się prawdopodobnie nigdy. Jednak miło jest przeczytać choćby w twoich wypowiedziach, że gdzieś na świecie może być inaczej.”
Jak idzie o „gdzie indziej na swiecie”, to nei chce pisac o Ameryce bo juz temat wyczerpuje „zza kaluzy”. Wiec napisze jak bylo w Europie.
Meiszkalem i parcowalem dosyc dlugo w Austrii, gdzie mialem dostep do sklepu ONZtu jako cudzoziemiec legalnei zatrudniony w pewnej instrtucji miedzynarodowej. Tam byl alkohol bardzo tani, bez cla i podatku. Dramatycznie tanszy nz w sklepach.
W okolicy Nowego Roku powiedzialem facetowi od ktorego wynajmowalem mieszkanie: „Herr Kupke, moge kupic w ONZ tani alkohol, czy nei potrzebuje Pan na Sylwestra?” Zatrzasl sie z oburzenia: „Przeciez to neizgodne z prawem!”. Wyszedlem na drobnego kombinatorka…
Z tejrze Autrii jechalem pociagiem do Szwajcarii. W pzreziale siedzial Szwajcar. Przyszedl celnik. Szwajcar nie pytany powiedzial: „Mam 6 cygar, a wolno bez cla tylko 5. Wiec chce zapalcic clo za jedno cygaro”. Celnik popatzral do jakiejs ksizaki i powiedzial: „Ja moge z tego pana zwolnic”. Po czym wypisal kwit ze zwalnia owego Szwajcara z cla za jedno cygaro. Na wszelki wypadek, jakby ktos go podejzrewl ze przemyca.
No, ale wiadomo ze to cwiry…
zza kaluzy: „Co mi z tego, ze miałem okazję współpracować ze świetnie wykształconymi, posiadającymi doktoraty najlepszych uniwersytetów świata ludźmi,”
Niech Pan napisze jeszcze cos o sobie. Wiecej. Bo ciagle wiemy za malo…
Xander pisze: 2011-07-22 o godz. 22:35
>ja także jestem porażony tym, jak niektórzy pojmują ?wolność osobistą? i najwyraźniej uważają ją za prawo do przestrzegania tylko tych przepisów prawa, które uznamy za słuszne (nie uważa też za nic złego niesubordynacji wobec poleceń przełożonego wedle własnego widzimisię).Jednak miło jest przeczytać choćby w twoich wypowiedziach, że gdzieś na świecie może być inaczej.<
Taak, norymberska obrona nie pomogła w Norymberdze ale już z takim Calleyem od My Lai było zupełnie inaczej.
Xander pisze: 2011-07-22 o godz. 22:35
>ja także jestem porażony tym, jak niektórzy pojmują ?wolność osobistą? i najwyraźniej uważają ją za prawo do przestrzegania tylko tych przepisów prawa, które uznamy za słuszne (nie uważa też za nic złego niesubordynacji wobec poleceń przełożonego wedle własnego widzimisię).Jednak miło jest przeczytać choćby w twoich wypowiedziach, że gdzieś na świecie może być inaczej.<
Taak, norymberska obrona nie pomogła w Norymberdze ale już z takim Calleyem od My Lai było zupełnie inaczej.
54cm
Xander pisze: 2011-07-22 o godz. 22:35
>ja także jestem porażony tym, jak niektórzy pojmują ?wolność osobistą? i najwyraźniej uważają ją za prawo do przestrzegania tylko tych przepisów prawa, które uznamy za słuszne (nie uważa też za nic złego niesubordynacji wobec poleceń przełożonego wedle własnego widzimisię).Jednak miło jest przeczytać choćby w twoich wypowiedziach, że gdzieś na świecie może być inaczej.<
Taak, norymberska obrona nie pomogła w Norymberdze ale już z takim Calleyem od My Lai było zupełnie inaczej.
Trzy razy próbowałem nauczyć WordPressa języka niemieckiego i trzy razy odrzucił zdanie po niemiecku: Rozkaz to rozkaz!
WordPress nie lubi języka praworządnego kraju zawsze praworządnych obywateli?
A.L. pisze: 2011-07-23 o godz. 01:28
Niech Pan napisze jeszcze cos o sobie. Wiecej. Bo ciagle wiemy za malo?
Spokojnie, spokojnie, na razie jestem zajęty studiowaniem listy pracowników Harris Corp.
@ zza kałuży
‚Tylko tyle, że jest to głupi regulamin i trzeba go zmienić. Samo istnienie przepisu o niepiciu alkoholu w szkole mówi o tym, jak wielkim problemem jest w Polsce pijaństwo i brak kultury picia.’
No cóż… w Polsce pijaństwo i brak kultury picia są wielkimi problemami. To co, zmieniamy regulaminy zakazujące picia alkoholu w szkole i w pracy, a problem zniknie?
A gdzie nie ma przepisów zakazujących spożywania alkoholu w pracy?
Faktycznie, we Francji piłem wino do obiadu, mimo że potem miałem zajęcia z uczniami. W Polsce bym tego nie zrobił. Bo w Polsce pijaństwo i brak kultury picia są wielkimi problemami.
jezier:
„@ zza kałuży
?Tylko tyle, że jest to głupi regulamin i trzeba go zmienić. Samo istnienie przepisu o niepiciu alkoholu w szkole mówi o tym, jak wielkim problemem jest w Polsce pijaństwo i brak kultury picia.
No cóż? w Polsce pijaństwo i brak kultury picia są wielkimi problemami.”
Ja mam watlpliwosci czy „zza kaluzy” pisze swoje posty zza kaluzy, czy tez popijajac kawe w kawiarni na Nowym Swiece w Warszawie.
W tejrze Ameryce na przyklad jest scisly zakaz picia alkoholuw parkach, na plazach i w wielu miejscach publicznych. Szeryf czy ztarznik parkowy ma prawo sparwdzac kontenerki wakacjowiczow pod katem posiadanai alkoholu i konfiskowac alkohol.
Zabronione jest surowo posiadanei otwartego naczynia z alkoholem w samochodzie, a niektore stany (Kalifornia na przyklad) sa absolutnie drakonskie pod tym wzgledem
Jakos nei widze nikogo kto uwaza ow pzrepis za „glupi” jak rozneiz nie widze masowej akcji na rzecz jego zneisienia
jezier pisze: 2011-07-23 o godz. 11:58
>Bo w Polsce pijaństwo i brak kultury picia są wielkimi problemami.uproszczoną wersję< jest zatrważająca. To tak, jakby zlikwidować odmianę przez przypadki czy rodzaje w języku polskim. Niby da się porozumieć, ale…
Zakaz picia niczego nie rozwiązuje za wyjątkiem ułatwienia obrony pracodawcy w sądzie. To jest takie coś, co go nic nie kosztuje a może mu dużo pieniędzy zaoszczędzić. Jestem przekonany, że obowiązywał od zawsze a pijany robotnik na budowie był przysłowiem. Robotnicy przestawali pić tam, gdzie mogli zarobić porządne pieniądze za porządną pracę. Uczeń czy nauczyciel widzący sens w przychodzeniu do szkoły nie piją bez zakazów.
Zginęła część komentarza, ale nie chce juz mi się walczyć z cudami techniki
@zza kałuży
Usunąć zapis o zakazie picia alkoholu na wycieczkach? Chyba zapominasz o popularnej tutaj cwaniaczkowatości. Przeciętny Polak do obowiązków podchodzi „wedle uznania”, ale w każdym przywileju będzie doszukiwał się luk prawnych i wysysał go do cna. Może we Francji można usunąć zapis i nikt nie wypije więcej niż powinien. U nas należałoby wtedy do regulaminu wycieczki zamieszczać przewyższający go rozmiarem „aneks alkoholowy” – ile i iluprocentowego alkoholu można wypić, w jakich godzinach i w jakich odstępach, jaka jest dopuszczalna zawartość w wydychanym powietrzu itd. Inaczej co druga wycieczka zamieni się w libację – w sumie to już teraz tak jest, ale wtedy będzie się to dziać w majestacie prawa. Mało kto tutaj respektuje ogólnie sformułowane zasady odwołujące się do zdrowego rozsądku (jak np. „dbanie o dobre imię szkoły” czy „obowiązek uczestniczenia w zajęciach lekcyjnych”), większości trzeba (jak pisał Gospodarz) jak krowie na granicy (zamiast powyższych np. „zakaz bazgrania po murach pod karą usunięcia ze szkoły”, „obowiązek minimum 50% obecności pod groźbą nieklasyfikowania”).
Choć akurat nadużywanie nadanej wolności na wyjazdach nie jest cechą wyłącznie polską. Byłem jakiś czas temu na kilkudniowym seminarium na Malcie – łącznie zaproszone ok. 40 osób z różnych europejskich organizacji pozarządowych (nie był to program wymian dla szkół). Uczestnicy to osoby w wieku ok. 20 lat, maturzyści lub studenci z kilku wschodnich i południowo-zachodnich krajów UE. Pełnoletni i podobno dorośli, więc zamiast „opiekuna” w sprawach organizacyjnych występował „lider grupy”, najczęściej w wieku zbliżonym do uczestników (zależnie od charakteru macierzystej organizacji uczestnika). Jedynym pisanym regulaminem był hotelowy, organizatorzy liczyli na dojrzałość uczestników. I przeliczyli się. Pierwszego dnia nie mogliśmy wyjść z podziwu dla ich kultury picia – na 30 osób nikt nie leżał pod stołem, nie zataczał się, nie bełkotał itd. Jednak już kolejnego dnia pozbyłem się pierwszego wrażenia i zobaczyłem, jak z uczestników wyłazi „syndrom spuszczenia z łańcucha”. Owszem, pili kulturalnie. Ale bawili się przy alkoholu w sali konferencyjnej od wczesnego wieczora do północy, później przenosili się do pubów i klubów, wracali wstawieni koło 4-5 nad ranem, wpadali do łóżek w przeróżnych konfiguracjach damsko-męskich, spali do 13-14, z trudem wstawali na obiad (dla nich śniadanie), później byli zmęczeni i niewyspani, by ożyć dopiero wieczorem. Węgrzy, Włosi, Maltańczycy…
Organizator łapał się za głowę, próbował prosić, apelować, przywoływać do porządku liderów – na próżno. Po jakichś dwóch dniach poddał się, odwołał wszystkie spotkania i dyskusje dopołudniowe (przypominam, że nie była to „szkolna wymiana gdzie się nic nie robi” tylko ustalony sztywno cykl zajęć i wyjazdów w temacie zjazdu), popołudniowe odbywały się przy sporej absencji w atmosferze „moja głowa, kiedy koniec?”.
Najwyraźniej ludzie w wieku ok. 20 lat w dużej części Europy nie są jeszcze dojrzali do jakiejkolwiek swobody i „ustnych umów”. Siano i zaparzona słoma we łbie. A to nie były „społeczne męty”, tylko jak rozumiem najaktywniejsi działacze owych organizacji, skoro te właśnie im rozdały przydziałowe bilety.
My zamiast imprezować (może miały na to wpływ też zaporowe dla Polaka ceny alkoholu) chcieliśmy raczej zwiedzać, a spać kładliśmy się po północy, by na 10 rano stawić się w ustalonym miejscu nie marząc o powrocie do łóżka. Obcokrajowcy obserwowali nas ze zdumieniem i zaniepokojeniem. Pytali: „czy wy jesteście z jakiejś katolickiej organizacji?”
cvb napisał do sunsister:
„to po raz kolejny napiszę, że źle wybrałaś zawód i działasz w nim ze szkodą dla uczniów i społeczeństwa”
To bardzo ciekawe, że na podstawie kilku postów można postawić taką diagnozę. Czy należysz do jakiejś Rady przyznającej ludziom pozwolenie na wykonywanie zawodu nauczyciela??? To ciekawe, chciałabym poznać jej nazwę.
A. L. niestety napisał:
„W tejrze Ameryce na przyklad jest scisly zakaz picia alkoholuw parkach, na plazach i w wielu miejscach publicznych. Szeryf czy ztarznik parkowy ma prawo sparwdzac kontenerki wakacjowiczow pod katem posiadanai alkoholu i konfiskowac alkohol. ”
Człowieku! Jeżeli masz silną dysortografię to przynajmniej zwracać uwagę na czerwone podkreślenia! Oczy bolą!
Xander napisał:
„Choć akurat nadużywanie nadanej wolności na wyjazdach nie jest cechą wyłącznie polską.”
Zgadzam się. To jest kwestia kultury osobistej, a nie narodowości czy wieku. Ale czy na pewno to nauczyciele są głównie odpowiedzialni za poziom kultury swoich uczniów?? Gdzie są rodzice?
Znam inną historię. Podczas 3-dniowego biwaku pierwszoklasistów LO pod opieką doświadczonych pedagogów doszło to tego, że jedna dziewczyna mimo ostrzeżeń w trakcie ciszy nocnej wędrowała do domku chłopaków, gdzie pito alkohol. O 2 w nocy nauczyciel „wparował” do feralnego domku i krzykiem doprowadził dziewczynę do porządku. Na drugi dzień była z nią rozmowa na osobności. Po powrocie do szkoły w poniedziałek do nauczyciela przyszli rodzice ze skargą: Jak mógł tak ostro potraktować ich córkę, dobrą uczennicę, skarbnika klasy?? Przecież ona chciała się tylko dobrze bawić. Potem było gorzej. Nauczyciel po roku zrezygnował z wychowawstwa.
Jak miał się zachować nauczyciel??
Danuta: „Człowieku! Jeżeli masz silną dysortografię to przynajmniej zwracać uwagę na czerwone podkreślenia! Oczy bolą!”
Jakie podkreslenia? Od czego bola oczy?…
Danuta: „cvb napisał do sunsister:
?to po raz kolejny napiszę, że źle wybrałaś zawód i działasz w nim ze szkodą dla uczniów i społeczeństwa?
To bardzo ciekawe, że na podstawie kilku postów można postawić taką diagnozę. Czy należysz do jakiejś Rady przyznającej ludziom pozwolenie na wykonywanie zawodu nauczyciela??? To ciekawe, chciałabym poznać jej nazwę.”
Na podstawie przynaleznosci do takiej Rady co sie nazywa Wolnosc Posiadania Wlasnej Opinii
Danuta pisze: „Jak miał się zachować nauczyciel??”
Jak to jak? Przecież istnieją procedury, bardzo konkretne. Oczywiście przerwać imprezę i zapędzić towarzystwo do łóżek, na początek. A w szkole oczywiście od razu wzywa się rodziców, jest rozmowa z dyrekcją, informuje się o złamaniu regulaminu szkoły i regulaminu wycieczki. Potem jest zebranie RP, która wyznacza karę zgodną z regulaminem i tyle. Niestety brałam udział w takich sytuacjach i nie jest to przyjemne, ale zawsze kończy się tak samo.
@Danuta,
„jak miał się zachować nauczyciel??”
Już kiedyś na tym blogu pisałem, że najważniejszym pojęciem pomagającym mi porównywać (zanikające) różnice pomiędzy USA a Polską jest tzw. kontekstualaność. Ponieważ USA jest uważane za kraj nisko kontekstualny (wielokulturowy, o zerowej użyteczności tzw. >zdrowego rozumuzgodnie z prawemciemnogrodamijak miał się zachować nauczycielzgodnie z prawem<.
@Danuta,
„jak miał się zachować nauczyciel??”
Już kiedyś na tym blogu pisałem, że najważniejszym pojęciem pomagającym mi porównywać (zanikające) różnice pomiędzy USA a Polską jest tzw. kontekstualaność. Ponieważ USA jest uważane za kraj nisko kontekstualny (wielokulturowy, o zerowej użyteczności tzw. _zdrowego rozumu_ wobec wielości możliwych interpretacji danego działania), w kraju tym jedyną dobrą odpowiedzią jest: _zgodnie z prawem_.
Jeżeli zaś jeszcze nie ma przepisów, przewidujących dokładnie taką jak Twoja sytuację to należy je napisać, dodac do statutu szkoły i zacząć ich przestrzegać.
W USA wszyscy poddali się i dawno przestali używać zdrowego rozsądku gdyż zniknął u nich kontekst kulturowy jak klej spajający wysokokontekstualne społeczeństwa. Wiele osób nazywa je _ciemnogrodami_, gdyż mają słabo rozwinięty (w porównaniu z amerykańskim) system prawny a polegają na powszechnej zrozumiałości intencji i postaw.
Twoje pytanie _jak miał się zachować nauczyciel_ jest pytaniem otwartym i dopuszczającym różne, subiektywnie osądzające i motywujące odpowiedzi tylko w wysokokontekstualnym otoczeniu. W USA ma tylko jedną odpowiedź, _zgodnie z prawem_.
@Danuta
„O 2 w nocy nauczyciel ?wparował? do feralnego domku i krzykiem doprowadził dziewczynę do porządku.”
znam lepsze sposoby niż krzyczenie na uczniów, nigdy mi się to nie zdarzyło, a mimo to nie mam żadnych problemów. Własnie ten krzyk był największym błędem tego nauczyciela. Pokazał, że można łatwo wyprowadzić go z równowagi. Przemilczę wcześniejszy błąd i przyzwolenie na picie alkoholu na wycieczce.
Zza kałuży, czy w związku z tym uważasz, że powinniśmy zadbać o „jednolitość kulturową”?
W niektórych kręgach takie poglądy są popularne.
„Mnie się kiedyś przydarzyła taka historia, że znalazłem się w sytuacji wyboru tragicznego. ”
Opisanie tego jako „wybor tragiczny” pokazuje jak bardzo zdemoralizowane jest spoleczenstwo.
Picie alkohou podczas pracy to to samo co zlodziejstwo. A picie kiedy sie ma w swoich rekach zycie i bezpieczenstwo dzieci to przestepstwo, tak samo jak przestepstwem jast jazda po pijanemu.
Wlos wiec na gowie sie jezy, ze ludzie moga miec watpiwosci czy odmowic czy nie.
Warto ten watek poruszac od czasu do czasu.
AdamJ pisze: 2011-07-25 o godz. 12:40
_Zza kałuży, czy w związku z tym uważasz, że powinniśmy zadbać o ?jednolitość kulturową??
W niektórych kręgach takie poglądy są popularne._
To jest skomplikowana sprawa. Z jednej strony widzę korzyści, jakie są udziałem Polski jako skutek najbardziej tragicznych wydarzeń ostatniej wojny. Hitler ze Stalinem na spółkę (przy jakims tam wpływie aliantów i polskich polityków wszystkich opcji po obu stronach) zhomogenizowali etnicznie tereny nowej, przesuniętej Polski a resztę pozostałych Niemców czy Ukraińców tak czy inaczej przesiedlono/wyrzucono po wojnie.
A z drugiej żal mi ogromnie tego wielokulturowego podglebia, na którym tak pięknie kwitła kultura, gdy kwitła.
Ta straszliwa homogenizacja zaoszczędziła jednak Polsce tragedii, które wydając się niewyobrażalne jednak wydarzyły się w nowoczesnej Europie. Kto wie na przykład jaki zasięg miałaby komunizacja Polski (zanik państwowości, wcielenie do ZSRR) gdyby w Polsce zostało więcej Żydów lub Ukraińców?
I żeby nie było, że ja tutaj wypisuje jakieś sądy wartościujące, że czyjeś życie czy cele cenię mniej lub więcej. To nie tak. Żydom należy się państwo, Ukraińcom, także Polakom. Każdy ma swoje cele, do których dąży i dobrze, o ile pokojowo. Ale wiemy, że w życiu bywa inaczej. Tysiąc czy osiemset lat Żydów w Polsce nie zakończyło się ich asymilacją. Ja nie wiem, jaki procent z nich mówił po polsku, ale był to zadziwiająco duży procent. Nie wiem, czy chrześcijaństwo jest w stu procentach odpowiedzialne za prześladowania, od ubzduranych do jak najbardziej realnych, ale konflikt religii nie był mitem. Ciężko mi osądzić, jak na bezpieczeństwo Polski wpłynęła by duża procentowo obecność Białorusinów, Ukraińców, Niemców i Żydów. W warunkach idealnych mielibyśmy takie współżycie jak w Kanadzie, USA czy Australii. Ale Jugosławia, Izrael lub Czeczenia też były możliwe.
Szerzej, według mojego małego rozumku, to z czego Europa jest tak dumna, czyli zasady etyczne zostały wykształcone jako rezultat ścierania się, często bardzo krwawego, przeciwstawnych opinii. Przez wzajemne tarcie gęsto upakowanych jednostek i narodów do ciężko krwią okupionych zasad moralnych.
Współczesne USA wybrało inną drogę. Oni stwierdzili, że najlepiej jest uniknąć wszelkiego tarcia atomizując społeczeństwo. Nie lubisz innych to się przeprowadź tam, gdzie ich nie ma. Nie lubisz żony to sie rozwiedź i wyprowadź. I tak ze wszystkim. Unikaj tarcia. Miejsca jest (jeszcze) dosyć. Mieszkaj i żyj nie wchodząc w żaden kontakt z tymi, którzy ci nie odpowiadają. Bogaty kraj, wielki kraj, jest to do zrobienia. Jeszcze. A w pracy twoimi kontaktami z _innymi_ reguluje bat czyli prawo i marchewka czyli perspektywa dobrego zarobku.
USA nie napotkały jeszcze podobnych barier rozwoju, jakie były i są udziałem Europy od setek lat. Dopiero jak zaczną je napotykać zobaczymy, jak sobie z nimi poradzą. Czy recepta atomizacji się sprawdzi w warunkach bliskości nieodsuwalnych atomów.
Jeżdżę na kolonie i jestem na niej kierownikiem od 20 lat. W tym roku również pojechałam – po raz ostatni! Dzieci zmieniły się bardzo!!! Nie są zainteresowane udziałem w organizowanych imprezach. To, co kiedyś było świetną zabawą, teraz jest dla nich nudą. Nie są zainteresowane wycieczkami, bo bolą nogi. Nie cieszą ich zawody sportowe, konkursy itp. Do wszystkiego trzeba zachęcać i robić z siebie „pajaca”. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by wychowawcy pili na kolonii. A dzieci rzeczywiście są nieprzewidywalne. Rzeczy, które robią na kolonii przyprawiają o dreszcze. W domu nigdy nie zachowałby się w ten sposób.