Gdzie coś się dzieje?

Miejscowi lubią narzekać, że nic się u nich nie dzieje. Podobnie mówią o swoim mieście łodzianie i suwalczanie. Zresztą gdziekolwiek się nie ruszę, wszędzie słyszę, że tu jest kulturalna pustynia. Jako obcy (nie jestem ani łodzianinem, ani suwalczaninem) mam zdecydowanie odmienne zdanie. Wręcz brakuje mi czasu, aby zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca i skorzystać z wszystkich oferowanych tu i tam atrakcji. Gdy ja kręcę się i nie mogę nadążyć za wszystkimi zdarzeniami, miejscowi wystają w bramach i narzekają. „Co tu można robić?” – powtarzają moje pytanie – „Panie, stąd można tylko wyjechać”. Ale dokąd – gdzie coś się dzieje?

Wszędzie dzieje się wiele, tylko trzeba umieć to dojrzeć. Opowiem może, co udało mi się wypatrzyć na Suwalszczyźnie w ostatnich dniach. Dzisiaj pojechałem nad Wigry do Jawora (pływałem i opalałem się). Tam udało mi się porozmawiać z właścicielem, co uznaję za ważne. Poznałem jego wnuczkę (myślałem, że to córka) i porozmawiałem o tym, jak prowadzi się biznes nad Wigrami. Właściciel opowiedział mi o historii powstania firmy, o pracy przy tworzeniu przystani, plaży, restauracji itd. Porozmawialiśmy też o burzach nad Wigrami. Moglibyśmy tak gadać jeszcze długo, ale czasu nie było. Potem udałem się na koncert Andrzeja Sztuki. Pieśniarz wpadł w oko i ucho mojej córki, więc w ostatnim czasie chodzimy na wszystkie jego koncerty (byliśmy w sobotę i niedzielę). Wczoraj pojechałem do Sejn, powłóczyłem się po okolicy, dotarłem aż do granicy z Litwą, potem zawróciłem i udałem się do Krasnogrudy. Tam wysłuchałem prelekcji o Czesławie Miłoszu, obejrzałem wystawę, zebrałem masę materiałów (w ośrodku rozdają wiersze i zdjęcia poety), zwiedziłem posiadłość rodziny Miłosza. Córka znalazła martwego kreta, więc trzeba było podjąć się próby przywrócenia go do życia. Przedwczoraj byliśmy w Sobolewie (kopalnia żwiru), Płocicznie (kolejka wąskotorowa). Pływaliśmy też w Wigrach. Na jeziorze zastała nas burza, więc musieliśmy uciekać (niezła przygoda). Mógłbym tak opowiadać w nieskończoność (masa rzeczy dzieje się w samych Suwałkach). Codziennie jesteśmy w ruchu, raz kultura, raz natura, non stop coś dla podniebienia. Jest tu tyle atrakcji, że nie sposób się oderwać. Przyjaciele z Suwałk mają pretensję, że się z nimi nie spotykam. Naprawdę nie ma kiedy, tak wiele tu się dzieje.

Gdy przyjechałem do Suwałk, powitał mnie artykuł miejscowej gazety pt. „Przyjechali do Suwałk i stwierdzili: Nudno tu u was”. Nawet dziennikarze sieją tu defetyzm i marazm. Chyba specjalnie szukają takich turystów, którym wszędzie jest źle. Całe szczęście, że nie dałem się zniechęcić. Jutro wyjeżdżam do Łodzi. Ciekawe, jakie kalumnie o tym mieście przygotowała tamtejsza prasa. Dawno nie czytałem, więc jestem ciekaw, gdzie w Łodzi jest nudno i gdzie nic się nie dzieje. Oczywiście, zależy dla kogo.