Parking czy plac zabaw?
Samochody mają wszyscy, a dzieci nie. Dlatego władze jednej ze spółdzielni mieszkaniowych w Suwałkach postanowiły zlikwidować plac zabaw dla dzieci, a na jego miejscu wybudować parking. Dorośli się cieszą, a dzieci płaczą. Kogo obchodzą jednak dzieci?
Tuż obok placu zabaw jest boisko. Pamiętam, jak przez wiele lat było zaniedbywane, aż w końcu nadawało się tylko do likwidacji. I zostałoby pewnie zamienione w parking, ale uratował je rządowy program Orlik 2012. Teraz starsze dzieci grają tu w piłkę, że aż miło. Mieszkańcy więc zasadzili się na plac zabaw. Młodsze dzieci łatwiej skrzywdzić niż starsze. Niestety, nie ma rządowego projektu dla maluchów.
Nie powiem, spółdzielnia zapytała mieszkańców o zdanie. Jednak prawo głosu mają tylko dorośli, opinia dzieci się nie liczy. Ja ten tekst piszę na prośbę 6-letniej córki, która martwi się, że niedługo będzie bawić się między samochodami. Zresztą my tu jesteśmy tylko gośćmi, naprawdę stracą stali mieszkańcy. Będą bowiem musieli dzieci przepędzać, bluźnić, aby im nie zniszczyły samochodów. Jaka młodzież wyrośnie w takiej atmosferze?
Piszę ten tekst, ale wiem, że mieszkańców nic nie przekona. Wprawdzie parkingów jest obok bardzo dużo, jednak ludzie chcą parkować pod samymi oknami. Mnie też rodzina każe przestawiać wóz, gdy zostawię go 50 m dalej. Powinienem parkować pod balkonem. Strach przed chuliganami jest tu bardzo duży. Ciekawe, skąd się ci chuligani biorą?
Komentarze
W takiej Hameryce, gdzie lokalność podatków od nieruchomości oddzieliła mądrych i zamożnych od głupich i biednych, jeżeli tylko coś komuś „nie pasuje” w jego dotychczasowym miejscu zamieszkania to zakasuje rękawy i zagryza zęby, stara się o dodatkowy zarobek i wyprowadza się z betonowego parkingu miasta do zieleni przedmieść. Skład społeczny miasta stopniowo się zmienia i z normalnej młodzieży robią się chuliganie a z nich złodzieje i następnie jeszcze gorsi przestępcy.
Na razie jednak taka polaryzacja Polsce nie grozi, gdyż cały kraj, za wyjątkiem ogrodzonych, strzeżonych osiedli uczestniczy w masowym eksperymencie parkera i „podciąga średnią inteligencję” mieszkańców do góry.
Nb. „od zawsze” słyszałem od dzieci i młodzieży w moim miejscu zamieszkania w Polsce, że najpierw dorośli zniszczą nam place zabaw a później będą się dziwili, że ściany są popsikane farbą w aerozolu a samochody porysowane gwoździem.
Mam takie marzenie, że pieniądze, które nasi rządzący przeznaczają co roku na becikowe i inne tego typu „wsparcie” dla rodzin, przeznaczyć na budowę infrastruktury dla dzieci i młodzieży. Bardzo brakuje placów zabaw, klubów osiedlowych lub dzielnicowych, obiektów sportowych. Te, które są, zazwyczaj słono kosztują. Narzekamy, że ta dzisiejsza młodzież tylko się plącze, przesiaduje na ławkach, pije piwo, bluźni i rozrabia. A co niby ma robić? I gdzie?
Zastanawiam sie, czy „bluźnić” w znaczeniu „przeklinać” to jakiś regionalizm? W Mazowieckiem „bluźnić” to szeroko pojęte „złożeczyć Bogu”, a przeklinanie to „bluzganie”. Jakoś mnie to „bluźnienie” gryzie w uszy, chociaż moze niesłusznie…