Nauczyciel na wakacjach?

Wakacje zapowiadają się gorące, ale nie będę pisał o pogodzie, tylko o martyrologii. Przeszkolono nas bowiem na licznych kursach, aby po zakończeniu roku szkolnego wyjaśniać wszem wobec, że nauczyciel ma wakacje, ale tak, jakby ich nie miał. W lipcu i sierpniu czeka nas bowiem ciężka praca.

Zresztą do lipca jeszcze daleka droga. Tych parę dni czerwca spędzimy na umysłowej harówce. Po niedzieli odbywać się będą plenarne rady pedagogiczne, na których prawie każdy dowie się, że g… robił, miał wszystko w d…, omawiane bowiem będą wyniki hospitacji i zewnętrznych kontroli. Ja i tak mam dobrze, ponieważ od lat dyrekcja o moich lekcjach oraz prowadzonej dokumentacji nie mówi ani dobrze, ani źle. Nieliczni usłyszą pochwały, co wcale nie jest takie dobre, bowiem zwyczajowo wyróżnieni nauczyciele stawiają innym coś na pocieszenie. Ale to po pracy.

Na przełomie czerwca i lipca będziemy pracować w pocie czoła przy rekrutacji. Robota trudna i niewdzięczna, wymagająca przezorności węża i chytrości lisa. A wszystko przez to, że ci uczniowie, którzy chcą się do nas dostać, to my ich nie chcemy, a ci, których my chcemy, marzą o lepszym liceum. Trzeba więc jednych umiejętnie zniechęcić, a drugim tak namieszać w głowach, aby uwierzyli, że lepszej szkoły nie ma na całym świecie. Nawet nauczyciele, którzy co lekcja dzielą jedynkami jak chlebem, a wyraz twarzy mają niczym Bazyliszek, teraz muszą szczerzyć zęby do kandydatów i odpowiadać bez zdenerwowania na najbardziej głupie pytania. To naprawdę ciężka praca stać tak w sekretariacie czy w innym miejscu szkoły i nie dać się wyprowadzić z równowagi przez naszych przyszłych uczniów i ich wspaniałych rodziców.

Gdzieś tak w połowie lipca skończy się nabór, ale nie robota. Poloniści na przykład będą przez dobry tydzień zajęci niszczeniem prac pisemnych. Nie wolno ich ot tak sobie wyrzucić na śmietnik, a wszystko z powodu ustawy o ochronie danych osobowych. Trzeba więc prace spalić albo wrzucić do niszczarki lub ręcznie podrzeć na kawałeczki. W szkole jest tylko jedna niszczarka, która ma posłużyć do końca stulecia, więc nie wolno jej używać. Ja za ogniem nie przepadam, dlatego prace będę darł.

Potem nauczyciele mogą jechać na wakacje, o ile ich na to stać. Z tego, co słyszę, na prawie pięćdziesiąt osób jedna jedzie do Petersburga, dwie na południe Polski, jedna do Ameryki Południowej (bogaty mąż), trzy nad Bałtyk, a reszta do babci, cioci albo na działkę. Ja będę wypoczywał u teściów.  Przypomnę, że wrócić należy w połowie sierpnia. Nauka zaczyna się wprawdzie pierwszego września, ale praca zaraz po Wniebowzięciu Najświętszej Marii Panny. W mojej szkole będziemy wbijać dane do dziennika elektronicznego, przeprowadzać egzaminy klasyfikacyjne i poprawkowe oraz wypełniać co do joty polecenia nowej dyrekcji. Jak mi ktoś teraz powie, że nauczyciel ma wakacje, to go po belfersku postawię do kąta i każę klęczeć na grochu!