Przy ognisku

Uprosiliśmy dyrekcję, aby radę pedagogiczną zorganizowała nam poza szkołą. I tak się stało. Dzisiaj na świeżym powietrzu omawialiśmy wyniki naszej pracy. Kiełbaski piekły się na grillu, a my rozmawialiśmy o mocnych i słabych stronach szkoły. Wybrani nauczyciele zdawali relację, jak poszło nam realizowanie wzniosłych haseł, czyli uczyć i wychowywać. Kiełbaski przyjemnie skwierczały, a my zachwycaliśmy się danymi. To udało nam się zrobić, a tamtego, niestety, nie. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. To był cudowny rok.

Zauważyłem, że wszystkie informacje o naszej pracy zostały pozyskane metodą ankietową. Cała społeczność szkoły, czyli uczniowie, ich rodzice oraz nauczyciele, wypełniała w ostatnich dniach masę ankiet. Na tej podstawie powzięliśmy informację o tym, co osiągnęła szkoła. To znaczy, nie co osiągnęła naprawdę, ale co ludzie myślą, że osiągnęła. Można krytykować ankiety, ja też nie mam o nich najlepszego zdania, jednak nie należy pochopnie lekceważyć filozofii, która im przyświeca. Nie zawsze liczą się fakty, czasem ważniejsze jest subiektywne wrażenie, że coś się zdarzyło albo nie. I właśnie dzisiaj przy kiełbaskach poznaliśmy, co uczniowie, rodzice oraz my sami sądzimy o faktach, jakie działy się w liceum w tym roku szkolnym.

Dyrekcja dobrze zrobiła, że najpierw kazała nam długo patrzeć w ogień, a potem po Bożemu nakarmiła. Podobno wpatrywanie się w płomienie i wspólny posiłek przy ognisku sprzyjają ujawnieniu atawistycznych cech człowieka, a to z kolei ułatwia mówcy zrobienie słuchaczom wody z mózgu. Ja w każdym razie, chociaż lubię krytykować innych i zawsze szukam dziury w całym, wpadłem w zachwyt i nie ustawałem w pochwalnych komentarzach. Podobnie zachowywali się inni nauczyciele. Każdy z ogniem w oczach chwalił szkołę i dyrekcję. Zresztą gdyby ktoś miał inne zdanie, to byśmy go na tym ogniu upiekli i zjedli. Jeszcze teraz, chociaż od godziny jestem w domu, czuję szczególną miłość do pracy. Boję się, że mi to zostanie na całe wakacje.

Wszystkim dyrektorom szkół oraz wszelkiej maści szefom polecam organizowanie zebrań pracowniczych w terenie. Wystarczy rozpalić spore ognisko, przygotować trochę mięsiwa, a ludzie przełkną każdą informację i do tego będą bić brawo. Gdyby tak jeszcze lekcje z uczniami dało się prowadzić przy ognisku i z kiełbaską zamiast kredy, wtedy na pewno zniknęłyby wszelkie problemy współczesnej edukacji.