Hall przekonuje
Katarzyna Hall przekonuje na swym blogu do nowych ramowych planów nauczania. Tekst piękny, argumentacja chwyta za serce (zobacz). Nowością jest pomysł, aby program przedmiotowy realizowany był w dwóch etapach, najpierw jego część w gimnazjum, a potem ciąg dalszy w liceum bądź technikum. Na papierze wygląda to pięknie. Skończy się bowiem robienie tego samego dwa razy, najpierw w gimnazjum, później w szkole pogimnazjalnej. Jednak to, co jest piękne w teorii, w praktyce nie zawsze się sprawdza.
Praca z uczniem będzie przypominała sztafetę. Najpierw nauczyciele w gimnazjum zrealizują dwie trzecie materiału, a potem przekażą pałeczkę nauczycielom liceów i ci dokończą sztafetę. Metą będzie egzamin maturalny, który sprawdzi wiedzę wyniesioną z gimnazjum i liceum. Za wynik matury odpowiadać będą formalnie nauczyciele obydwu szkół, jednak faktycznie cała odpowiedzialność spadnie na belfrów ostatniego etapu. Można będzie oczywiście udowadniać, że na wejściu absolwent gimnazjum reprezentował poziom np. dostateczny, więc skoro na maturze uzyskał wynik dostateczny plus, to był jakiś postęp. Jednak nikt nie będzie patrzył na to, ile ktoś miał na wejściu, liczyć się będzie, z jaką lokatą ukończył szkołę średnią. Cała odpowiedzialność spadnie więc na nauczycieli kończących sztafetę.
Wyobraźmy sobie, że MEN wpadłoby na pomysł, aby inaczej podzielić program nauczania, np. rozbić go na część realizowaną w liceach oraz dokończenie na pierwszym i drugim roku studiów. Matura też byłaby po pierwszym czy drugim roku studiowania. Kto wtedy byłby odpowiedzialny za wynik egzaminu maturalnego? Czy ci, którzy zaczęli naukę, czy ci, którzy ją doprowadzili do końca?
Uważam, że pomysł Katarzyny Hall nie jest zły, jednak można go skutecznie zrealizować tylko wtedy, gdy gimnazjum i liceum będą stanowiły jeden organizm szkolny, a naukę od pierwszej klasy gimnazjum aż po maturę będą prowadzić ci sami nauczyciele. Wydaje mi się, że właśnie o to w tym projekcie chodzi – o stworzenie sześcioletniej szkoły średniej. Myślę, że nie byłby to wcale zły układ. Najpierw sześcioletnia szkoła podstawowa, potem sześcioletnia szkoła średnia. Jedna zmiana szkoły mniej, czyli mniej okazji do demoralizowania uczniów, większa szansa na stworzenie więzi z placówką i nauczycielami.
Komentarze
Do Gospodarza
>Uważam, że pomysł Katarzyny Hall nie jest zły, jednak można go skutecznie zrealizować tylko wtedy, gdy gimnazjum i liceum będą stanowiły jeden organizm szkolny, a naukę od pierwszej klasy gimnazjum aż po maturę będą prowadzić ci sami nauczyciele. Wydaje mi się, że właśnie o to w tym projekcie chodzi – o stworzenie sześcioletniej szkoły średniej<
Jest jeden mały problem, o którym nie myślą tacy doktrynerzy-teoretycy jak Handke czy Hall;-) Problem nazywa się baza. A ona się zmienia bardzo wolno!Do dziś ponad połowa budynków szkolnych w Polsce pochodzi sprzed II wojny światowej! Więc oczywiście tam gdzie mogły, takie szkoły już powstały. Może powstanie jeszcze trochę, ale to wszystko!;-)
Pomysł jest bzdurny z wielu względów. Po pierwsze nie da się utworzyc spójnej szkoły średniej 6-letniej, bo po 3 latach i tak musi nastąpić przemieszanie uczniów z racji tego, że niektórzy chcą się uczyć dalej, a niektórzy nie. Chyba że pani Hall chce utworzyć obowiązkowe liceum i maturę dla każdego Polaka, do czego ten system zresztą dąży od paru lat. System 8+4(3) był o wiele bardziej uzasadniony. Po drugie – pomysł kończenia w szkole średniej materiału z gimnazjum uważam za całkowitą porażkę systemu gimnazjum/szkoła średnia. Po co bowiem jest gimnazjum, jeśli nie stanowi jakiegoś zamknięcia danego etapu nauczania i nie daje jego absolwentowi spójnej wiedzy z czegokolwiek?
Po trzecie – nie wspomniał Pan, że uczeń po liceum będzie miał tak naprawdę wiedzę na poziomie liceum tylko z przedmiotów kierunkowych, w pozostałych pozostanie tak naprawdę na poziomie gimnazjalnym, bo jesli kończy taka np. chemię czy fizykę w I klasie liceum (kończąc tak naprawde program gimnazjum, z którego te treści zostały przesunięte), a w liceum będzie miał tylko zajęcia popularne w stylu przyroda, to w rzeczywistości pozostaje na poziomie gimnazjum. Nowe liceum ogólnokształcące jest więc tak naprawdę fikcją – równie dobrze mogliby uczniowie zakończyć etap edukacji na gimnazjum i potem douczać się do matury na kursach z tych kilku przedmiotów tudzież przeczytać jedną czy dwie książki popularno-naukowe.
Szanowny Panie Profesorze,
roztrząsanie kwestii „czego uczyć” oraz „w jakim trybie” jest pozbawione sensu, dopóki nie wiemy: „po co”.
Ten brak sensu słusznie Pan punktuje, wskazując na jeden z aspektów jałowości szukania dróg, gdy nie ma się celu – a mianowicie niespójność reform programowo-procesowych przy zachowaniu dysfunkcyjnego systemu strukturalno- zarządczego.
Zwłaszcza ten ostatni aspekt – nieświadomości zarządzania efektywnością systemową, jak się wydaje – czytając poczciwą Panią Ministrę oświeconą kompetencyjnie „tym jedynie znakiem” – wywołuje Pana refleksje.
Zgadzam się z Pana opinią o całkowicie życzeniowym podejściu i z góry przewidywalnym skutki takich i tak wprowadzanych zmian.
Niestety – jest to nieuchronny skutek celów i sensu tego systemu oraz ludzi, którzy go stworzyli i w nim dorodni funkcjonują w kolejnych mutacjach personalnych.
Nalewanie gourmentowych trunków do dziurawej musztardówki systemu nie przyciągnie klientów i nie da innego efektu niż marnotrawstwo środków na napitek.
Chyba, że klienci tego systemu edukacji mogliby przestać przymusowo płacić za te dyletanckie popisy – podatkami i losem swoich dzieci.
Na razie – mogą się schronić pod katedrę, (co i tak wychodzi taniej niż koszty traumy zanurzenia w oświacie publicznej) i skąd też pozdrawiam ustawicznie 🙂
I ogromna szansa dla słabych pedagogów by gnoić uczniów. Podział szkół na 6+3+3 jest doskonały – pozwala na zmianę środowiska, nauczycieli, odnalezienie miejsca gdzie chce się być. Nie wydaje mi się aby wpłynęło to negatywnie na moją więź ze szkołą – skończone w 2005 roku gimnazjum odwiedzam do tej pory. Nie trzeba w szkole spędzić 6 lat, aby czuć się związanym. Trzeba tylko uczyć się w dobrej szkole, a o to w Polsce trudno.
Hm…………., a może by tak popytać psychologów i pedagogów, co o tym sądzą. Tak jakoś mi się zdaje, że biorąc pod uwagę program nauczania języka polskiego licealny, nie nadaje się on dla pierwszej klasy gimnazjum i powtórka (konkretnie poszerzenie i uzupełnienie) jest konieczna. Chyba żeby napisać nowy sześcioletni program, w którym treści starego zaczynałyby się dopiero w klasie 3 tego liceum.
” Jednak nikt nie będzie patrzył na to, ile ktoś miał na wejściu, liczyć się będzie, z jaką lokatą ukończył szkołę średnią.”- a szkoda, bardzo szkoda. Bo gdzieś po drodze zagubiła się tzw. edukacyjna wartość dodana, która pozwoliłaby pokazać, JAK wygląda rozwój ucznia.
Hall? Kto to jest? Aby do jesieni, może wroci do Gdańska, albo jeszcze dalej, może zechce ratować demokarację w Egipcie, Tunezji albo innym Afganistanie. Jestem zmęczony działalnością Menu, niecg przestaną reformować chociaż na 10 lat. Papierologia sięga zenitu, a nauczanie to już tylko hobby. Jakąś dziwna ideologia ciągłej zmiany opanowała oświatę, zmiana jako panaceum na wszystko, zmoana jako panaceum na głupotę? Czy jedna głupota wyleczy z drugiej? Jestem zmęczony, Organami Prowadzącymi, derektorami niewiedzącymi …
Niech ten pomysł wypróbują najpierw na szczurach, podobnie jak inne pomysły tej pani. Zastanawiam się w takim razie, po cóż było likwidować czteroletnie licea i wprowadzać gimnazja? Wszakże odtrąbiono sukces tej reorganizacji. A my, którzy uczymy (nie tylko polskiego zresztą), od lat twierdzimy, że był to pomysł poroniony. Jak i inne zresztą…
„Skończy się bowiem robienie tego samego dwa razy, najpierw w gimnazjum, później w szkole pogimnazjalnej.”
A jak jest teraz? Czy nie narzekacie, że musicie robić to samo co było robione w gimnazjum? Gdy chcą wam to zmienić to tez płacz?
Cytat: „Naprawienie tego systemu (oświaty) jest niemożliwe.
On jest chory w pętli zamkniętej ? każdy ruch wewnątrz niego, w jakąkolwiek stronę, pogłębia patologie, niezależnie od dobrych intencji i wycinkowych postępów.
Wszystko co w okolicznościach tego systemu można sensownie wdrożyć, to wyrwać się … ”
Sytuacja w oświacie jest ‚prawie identyczna’ jak w latach 70-80. Te same elementy:
– stagnacja i niedostosowanie do realiów otaczającego świata
– wszyscy niezadowoleni, nawe komitet centralny
– bierność, wyczekiwanie na cud
– zmęczenie i frustracja, narzekanie aż do obrzydzenia
– nadproducja zarządzeń i szczegółowych instrucji
– scentralizowane uszczęśliwianie wszystkich
– ciągłe próby łatania i naprawiania małymi krokami
– reformujmy, ale nie ruszajmy podstaw systemu
– ewolucja – tak = socjalizm z ludzką twarzą, rewolucja – nie
– karykaturyzcja zarządzania, selekcja negatywna wśród kadry zarządzającej
– wszechobecność kontroli, nadzoru i strachu
– rozwijanie procedur, mitów i ceremoniałów
– zanik dialogu, dialog pozorny, nowomowa
Zmiana ministra nie ma żadnego znaczenia. Naprawianie oświaty przypomina ulepszanie w stylu „róbmy socjalizm z ludzką twarzą”. Ulepszanie programów nic nie da, bo naprawy wymaga system, tak samo jak w PRL. Reformę oświaty trzeba zacząć od reformy MEN i reformy szkół.
– „ewolucja, która nie przynosi rewolucyjnej zmiany, nie ma sensu.” Ewolucyjnie ulepszony gad – to tyko gad; pożądany efekt – to ptak.
Eltoro mówi: roztrząsanie kwestii ?czego uczyć? oraz ?w jakim trybie? jest pozbawione sensu, dopóki nie wiemy: ?po co?.
Zgadzam się.
Zapytajcie (zapytajmy):
– uczniów
– nauczycieli
– rodziców
po co chodzi się do szkoły ?
co robi się w szkole i dlaczego ?
Hipoteza: podstawowym celem obecnej szkoły jest przygotowanie człowieka do udziału konkursach typu ?Jeden z dziesięciu? .
Jest jeszcze jeden pakiet analogii z latami 70-80.
– wąska grupa, trzymająca władzę, uzurpuje sobie prawo do sterowania edukacją w imieniu narodu. Ustanawia cele, stawia wymagania, produkuje zarządzenia i procedury, udoskonala, nadzoruje, kontroluje i celebruje. Ta grupa uprawia coś w rodzaju dyktatury. Co ciekawe, tak samo jak w owych latach, często zdarza się, że urzędnik, który odszedł z grupy, staje się wnikliwym analitykiem i krytykiem systemu, przykład: rozmowy Krystyny Romanowskiej z …. 2004.
– masy widzą bezsensy i absurdy działań władzy, ludzie irytują się i psioczą, ale, w gruncie rzeczy, podporządkowują się. Co więcej – współpracują, podejmują wyzwania i inicjatywy, starają się, celebrują, prezentują, dyskutują, prowadzą analizy, reprezentują, sprawozdają, rzucają pomysłami, angażują się lub poddają, entuzjazmują się lub olewają, …. Starsi zauważają z biegiem lat, że efektów nie ma, jest coraz gorzej i nic się nie da zrobić. Ale przychodzą nowi i z entuzjazmem rzucają się do ulepszania. I tak mijają lata.
– jest też wąska grupa ekspertów, którzy widzą, rozumieją i wiedzą. Coś tam mówią i piszą, coś tam robią, świetnie krytykują, doskonale diagnozują. Ale nic z tego nie wynika, statek dalej płynie złym kursem. Eksperci mówią: my wiemy jak powinno być, ale nie mamy narzędzi, nie mamy władzy, nie mamy możliwości – możemy tylko mówić, apelować i organizować kongresy.
YNC, wszystko pięknie tylko zwróć uwagę na jedną rzecz. Tworzysz tutaj absolutnie cudowny, alternatywny projekt nowej szkoły i masz do tego pełne prawo. Panowie Eltoro i Parker z kolei w ogromnej większości krytukują wszystko i wszystkich, którzy pracują dzisiaj w oświacie. Taka postawa całkowie zamyka dyskusję. Możemy razem z YNC dalej budować sobie idealną, alternatywną rzeczywistość szkolną, a z Eltoro i Parkerem powylewać kubły pomyj na nauczycieli i wszystkich ze szkołą związanych. Ale co z tego wynika? Tylko jedna rzecz. Brak sensownych wypowiedzi i omijanie tego forum przez większość czytelników, bo po co się narażać na obrażanie.
Dil-Se
Nauczyciele na tym blogu krytykują wszystko co dotyczy jakichkolwiek zmian w oświacie. Chcą powrotu starego systemu jak pokazał w jednym z ostatnich blogów gospodarz powołując się na ankietę. A jakby się udało szkołę cofnąć do dziewiętnastego wieku, to by zagłosowali za. Są za ograniczonym dostępem do edukacji, chcieliby aby była zarezerwowana tylko dla najlepszych. Niekoniecznie nawet najzdolniejszych, byle grzecznych, z tak zwanych dobrych domów. Taki matoł lepszy niż zdolny ale trudny uczeń. Zresztą na co dzień w szkole takich faworyzują. Sami wchodzą w dupę dyrekcji i tego samego oczekują od swoich uczniów. Są za selekcją uczniów i tworzeniem gett dla marginesu. Bo ich dzieci do takiego środowiska nie trafią. Uważają, że nie lepsi ciągną w górę słabszych tylko słabsi z rodzin z problemami ciągną w dół tych dobrych.
Poruszano na tym blogu temat uczniów dzieci nauczycieli w szkołach.
Czy ktoś z was widział dziecko nauczyciela w słabej szkole?
Nigdy.
Stary się może męczyć z trudną młodzieżą ale swojego dziecka tam nie pośle choćby to jego rejon był.
U babci albo u kuzynki zamelduje.
Nauczyciele na tym blogu krytykują każda władzę oświatową. W ministerstwie same głupki siedzą od zawsze, a we władzach lokalnych złodzieje którzy swoich zatrudniają i nauczycieli chcą ograbić znaleźnych przywilejów. Ciekawe tylko jak pracę dostali, też przez kumoterstwo chyba z którym jak już się załapali a KN strzeże, toby chcieli skończyć. Logicznie nie można innego wniosku wyciągnąć.
Co Ty za poziom intelektualny człowieku prezentujesz, że z mojego pisania takie wnioski wyciągasz jak w komentarzu do ync?
Czy Ty myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty tylko obrażać nauczycieli na blogu?
Przerażający jest właśnie poziom intelektualny znakomitej większości z was.
Bo jakim trzeba być głąbem, żeby nie rozumieć, że system który funkcjonuje prowadzi do zakładania nauczycielom kubłów na głowę, prowadzi do mnożenia patologi i produkcji młodocianych przestępców w gimnazjach.
Nie ma lepszej recepty na problemy społeczne, jak zebrać całą trudną młodzież w marnych szkołach, bo odcedzeniu z niej dobrej.
A jak się zaczynają problemy poważne, to poprawczak. Poprawczak jak wiadomo nikogo nie poprawił jeszcze, wiec potem więzienie. A z wiezienia ponad 70 % wraca tam z powrotem, wcześniej robiąc oczywiście komuś krzywdę, żeby zasłużyć. To, że ktoś po drodze zginie jak uczeń jak w Lubelskiem ostatnio, nie ma związku oczywiście z waszym stosunkiem do selekcji uczniów. Poziom intelektualny nie pozwala wam połączyć w związek przyczynowo-skutkowy rozrastających się środowisk patologicznych z koncentracją trudnej młodzieży w szkołach, za czym optujecie. Że wielu z nich wyrwanych z tego środowiska by się inaczej zachowywało.Waszym pociechom by utrudniało karierę i ten egoistyczny argument przeważa. Nie rozumiecie, że dzięki systemowi selekcji, wielu niezdemoralizowanych uczniów w waszych szkołach, pod waszą opieką, ląduje na marginesie. Rodzina wtedy winna. Może i tak. Ale rodziny się nie zmieni, a dziecko niewinne. To kto ma mu pomóc, jak nie szkoła?
A jak może pomóc, jeżeli go skazuje już na starcie, bo dobra szkoła dla najlepszych?
Eh, znów muszę odpocząć, ale jeszcze tu wrócę.
Może jacyś mądrzejsi nauczyciele tu trafią, będzie z kim pogadać.
Bo tych rozsądnych którzy tu są nie chcę narażać na ostracyzm blogowy zgadzając się z ich poglądami.
Ale jest ich procentowo tyle, co w naszej publicznej szkole.
Pod tym względem blog wydaje mi się reprezentatywny dla grona.
Dil-Se
Niestety, masz rację. Wydaje się, że w dyskusji o edukacji doszliśmy już do ściany. Mijają dni, miesiące, lata, a każdy powtarza to samo. ?Już każdy powiedział to co wiedział, trzy razy wysłuchał dobrze mnie, wszyscy zgadzają się ze sobą a będzie nadal tak jak jest „.
Pozostało chyba tylko jedno zagadnienie do autentycznej dyskusji ii do rozwiązania: jak ruszyć tę skałę, czym i kto mógłby to zrobić. Nie oczekuję, ze zrobi to grupa trzymająca władzę. Pozostają dwie grupy: eksperci-akademicy i nauczyciele-entuzjaści. Na przykład: Bogusław Śliwerski + Danuta Sterna + Ino + Lidqa. Pytanie: jak ? Podoba mi się postawa: nie ma takiej możliwości żeby nie było możliwości.
Dobrej niedzieli – ync.
Eltoro zdemaskowany?
„(…) To można też odnieść do naszej szkoły.
Wszystko w niej przeczy współczesnej wiedzy o mózgu(…)
W naszych szkołach nauka polskiego w masowym wydaniu sprowadza się właściwie do niczego”.
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1516350,1,ucz-sie-pod-klucz-czego-uczyc-na-polskim.read
‚Pan Eltor’, jak się okazuje, mówi to samo, co branżowi specjaliści (ale nie jest tym, kto udziela tego wywiadu…)
Polecam ultraciekawy tekst w „Polityce” – możecie sobie sprawdzić, na czym polega fachowa wiedza o uczeniu (jak się okazuje znana nie tylko Eltoro ale i w oświacie).
To system i tworzący go belfrzy uniemożliwia wiedzy tej wykorzystanie.
Zasyłam całusy.
Dil – Se
„Dil-Se pisze:
2011-06-04 o godz. 14:02”
Wszystko, co piszesz tu na mój (mój, a nie tego, co ja piszę) temat to obraźliwe insynuacje.
Ilość personalnych, obraźliwych i chamskich oraz prostackich inwektyw, jakie skierowano tu, na blogu belferskim do MNIE (a nie tematów i opinii jakie poruszam i wyrażam) jest rekordowa.
Mimo to, nadal tu piszę, bo tak jak widać chce Gospodarz, a ja uważam, że obrażający mnie doskonale wiedzą, że plują jedynie we własny wizerunek w lustrze.
Lamenty ze strony belfrów nad kulturą dyskusji (sama jej dowodzisz a rebours) są taką samą organiczną obłudą i zakłamaniem, jak cały ich dorobek „zawodowy”.
Wskazuje na to rodzaj i stopień niekontrolowanych, złych emocji, jakie wywołuje w nich bezowocność prób makijażu w świetle zwierciadła rzeczywistości.
Uszanowania sztuce belferstwa oraz kultury dyskusji tym, którym dostępne – zasyłam.
Do ync
>Na przykład: Bogusław Śliwerski + Danuta Sterna + Ino + Lidqa. <
O Ino i Lidce się nie wypowiem, Śliwerski jest kontrowersyjny, często miewa rację, ale też wie, gdzie leżą konfitury;-)
Natomiast p.Sterna żadną entuzjastką nie jest. Robi świetne pieniądze na promowaniu z pomocą CEO odgrzewanych kotletów zwanych "ocenianie kształtujące". Do powstania różnych WSO i PSO było dla każdego dobrego nauczyciela, że ocenianie ma różne funkcje, w tym i tę;-)
@ ync
zgadzając się z Twoją paralelą opisu WYNIKU chorych systemów (np. PRL i obecnej publicznej oświaty, która jest jego kontynuacją), zwracam pokornie uwagę że to nie MEN jest źródłem systemu, ale jego narzędziem.
Reformowanie MEN to za niski poziom interwencji koniecznej (tak, jak wymiana ministry, zgoda, jest jeszcze niższym).
A to oznacza, że konieczna zmiana (rewolucyjna oczywiście – w skutkach i ewolucyjna – w taktyce) nie będzie skuteczna, jeśli nie sięgnie źródła.
Niestety, źródłem tym jest nasze społeczeństwo (tak jak było źródłem konkretnej formy PRLu) i model społeczno – polityczny, jaki uchodzi w naszym kraju za demokrację.
Nie jest bowiem demokracją, aby zamknięta grupa realizowała swoje korzyści kosztem pozostałych na drodze pozaparlamentarnych wymuszeń, szantażów i terroru.
A tak jest z u nas grupami żywiącymi się pieniądzem publicznym.
Nasze państwo jest po prostu instytucją mafijną, siłą realizującą nierówny dostęp i niesprawiedliwą, partykularną i bezrozumną redystrybucję wypracowanych przez drobną część społeczeństwa wartości – bo tak to sobie sami ułożyliśmy, w interesie tych, którzy tym sposobem zapewnili sobie trwanie układu, z jakiego korzystali w komunie.
Czyli – grupa trzymająca władzę, która istnieje i jest nią horda beneficjentów grosza publicznego: wynagradzanych przez urzędy, spółki i firmy państwowe, organa samorządowe – wszystko, co wyjęto spod reguł cywilizacji, ekonomii i wolnego rynku. W tym oczywiście oświata publiczna na czele ( z tytułu liczebności hordy).
Pozostali przymusowa pracują na ten układ i nie mogą go zmienić parlamentarnie – np. z powodu rozwiązań ordynacyjnych, ale też powszechnej demoralizacji tym systemem – w tym kraju i takim systemie zawsze bardziej opłaca się (ekonomicznie i społecznie) wejść w układ niż podjąć ryzyko konkurowania z nim na skąpym obszarze wolnego rynku.
Nadbudową układu, czyli źródłami społecznego przyzwolenia na taki syf, jest niestety powszechna demoralizacja i nihilizm szerzone i gruntowane przez doświadczenie kulturowe, społeczne i, oczywiście i na 1szym miejscu – organizacje wyznaniowe.
I tu, raz jeszcze – niestety – zaczyna się zwisający w dół łańcuszek (którego pociąganie daje efekt cywilizacyjny o równym znaczeniu i odgłosie jak ten, który pociągamy w wiadomym miejscu).
I dlatego, bez wpływu na te początkowe ogniwa łańcuszka (a jedynym sensownym wpływem jest przecięcie ich zwisu i zamontowanie nowoczesnej spłuczki) nasza oświata, służba zdrowia, policja, urzędy etc. będą każdym konwulsyjnym ruchem symulującym reformy – wspierać ten obecny łańcuszkowy układ, czyli system, o którym rozmawiamy.
Zawsze bowiem znajdzie się dość chętnych do oczekiwania pod spłuczką na spływający w jej wyniku darmowy pokarm.
Taka gmina, że zacytuję Starszych Panów.
Na szczęście – granice jeszcze otwarte, warto wykorzystać, celem oświaty, ten „hit of the moment”.
Polecam takie przewietrzenie, pomaga w aktywności internetowej, co praktykuję sam, pod katedrą 🙂
Pozdrawiam:)
Do najemnika internetowego parkera!
Z długiego postu, który napisałeś do Dil-Se wynika,że ty, rynkowiec do szpiku kości a nawet głębiej, akurat w edukacji upatrujesz przyczyny wszystkich wad w „niewłaściwej postawie etyczno-moralnej” nauczycieli. Czyli w stosunku do nauczycieli robisz to co w kilkaset lat temu próbował robić w stosunku do chłopów( pańszczyźnianych!) autor „Satyry na leniwych chłopów”;-) Jemu się nie udało-wyciągnij wnioski, z recepty, która zadziałała;-)Masz swój zaburzony obraz oświaty i nauczycieli i każdą rzecz, którą słyszysz i czytasz do niego dopasowujesz. Jak na „yntelygenta” na którego na innych forach pozujesz to nietypowe. Ale dla trolla, który ma określony punkt widzenia upowszechniać- jak najbardziej;-)
Do ET
>Eltoro pisze:
2011-06-05 o godz. 09:01
Eltoro zdemaskowany?<
Sam umieściłem link do tego tekstu w wątku "Czekamy na wyniki" całe 3 dni temu. Mam wrażenie, że przeczytałeś w nim tylko(!) to co wydało ci się zgodne z twoimi poglądami;-)
Zamiast okładania się cepami, proponuję iść dalej i wyżej. (Jedną z zasad SZSZID jest obowiązek traktowania drugiej strony sporu z szacunkiem i wysłuchania jej argumentów; nie przenoszenia sporu na inne płaszczyzny wzajemnych kontaktów.
Uwolnić umysły, talenty i pasje. Tak jak nasi przodkowie uwolnili ręce. Nasza szkoła kojarzy mi się ze stadem praprzodków-hominidów, w którym rodzice ?mówią? młodym: nie wolno wam tak często stawać na tylnych łapach, musicie chodzić na czterech, taka jest tradycja. Ewentualnie postaramy się ulepszyć szybkość i wytrzymałość waszego czworonożnego chodu.
W tym momencie czytelnik mógłby zapytać: i co dalej, na jakie pytanie szukasz odpowiedzi, jaki problem chcesz rozwiązać ? Przecież to wszystko już wiemy. Jutro pójdziemy do szkoły, która będzie taka jak wczoraj. Co zrobić żeby nastąpił taki dzień, w którym będziemy mogli powiedzieć: dzisiaj jest inna-lepsza ? Jak dotychczas, spotykam się tylko z jedną, konkretną odpowiedzią: robić swoje i czekać. Chciałbym nieśmiało zaproponować, aby zrobić coś więcej, pójść nieco dalej, przejść do większej aktywności. Joanna Nowacka pisze w http://www.edunews.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1505&Itemid=1 : ?Szkoła przyszłości. Dziś kładziemy jej podwaliny?. My, to znaczy kto ? Bo jeżeli my wszyscy ? to znaczy, że nikt. Zatem kto ? Wielu nauczycieli widzi potrzebę nowej szkoły, ale są bezradni. W środowiskach akademickich i wśród ekspertów istnieje świadomość konieczności rewolucyjnych zmian w oświacie, ale brakuje z tej strony zdecydowanych działań. Eksperci + zwykli-niezwykli nauczyciele, to jest grupa, która może-i-musi zainicjować szkołę przyszłości teraz (!). Kto ma większe możliwości uruchomienia procesu przemian ? nauczyciele, czy profesorowie ? Niezależnie od odpowiedzi, bez aktywności, współpracy i entuzjazmu tych obu środowisk, możemy liczyć tylko na cud lub dyrektywy z UE. Na przykład na dyrektywę nakazującą likwidację monopolu w oświacie.
Parker pisze, jak sądzę do mnie:
„Co Ty za poziom intelektualny człowieku prezentujesz, że z mojego pisania takie wnioski wyciągasz jak w komentarzu do ync?
Czy Ty myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty tylko obrażać nauczycieli na blogu?”
Wobec powyższego, jak mam tutaj dyskutować, jeśli kwestionujesz mój poziom intelektualny?
I dalej Parker: „Bo jakim trzeba być głąbem, żeby nie rozumieć, że system który funkcjonuje prowadzi do zakładania nauczycielom kubłów na głowę, prowadzi do mnożenia patologi i produkcji młodocianych przestępców w gimnazjach.”
I oczekujesz, że głąb będzie z Tobą dyskutował?
Eltoro pisze, też jak widzę, do mnie:
„Wszystko, co piszesz tu na mój (mój, a nie tego, co ja piszę) temat to obraźliwe insynuacje”
Mam dość! Piszę na różnych forach, blogach, etc. I jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się otrzymać takiego komentarza. Bardzo proszę o cytaty z moich obraźliwych insynuacji. Chyba że stwiedzenie, iż przede wszystkim krytykuje Pan nauczycieli, jest takie. Jeśli tak, to faktycznie dyskusja nie ma sensu.
YNC pisze:
„Pozostało chyba tylko jedno zagadnienie do autentycznej dyskusji ii do rozwiązania: jak ruszyć tę skałę, czym i kto mógłby to zrobić. Nie oczekuję, ze zrobi to grupa trzymająca władzę. Pozostają dwie grupy: eksperci-akademicy i nauczyciele-entuzjaści. Na przykład: Bogusław Śliwerski + Danuta Sterna + Ino + Lidqa. Pytanie: jak ? Podoba mi się postawa: nie ma takiej możliwości żeby nie było możliwości.”
To ostatnie zdanie też mi się podoba, tylko z przerażeniem widzę, że tej skały ruszyć się nie da. A na pewno nie od góry. Kiedy p. Hall została ministem, to przyznam się, że miałam nadzieję, gdyż wywodzi się ona ze środowiska, w którym i ja pracuję, a szkoły STO przezentują niezwykle szeroki wachlarz róznorodnych modeli kształcenia, dostosowany do potrzeb rodziców i uczniów. Ale teraz, realizując w szkole jej kolejne pomysły, nie rozumiem po prostu, jak to się stało………….
Jak ktoś się chce podenerwować, to tutaj: http://kongres.ibe.edu.pl/transmisja/62-transmisja
@ Dil-Se pisze:
2011-06-05 o godz. 13:18
„Mam dość! Piszę na różnych forach, blogach, etc. I jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się otrzymać takiego komentarza. Bardzo proszę o cytaty z moich obraźliwych insynuacji.”
Proszę Pani!
Widzę, że brak swej edukacji uważa Pani za usprawiedliwiony, jeśli dotąd nie spotkała się Pani z nią, ergo ktoś, kto Panią na nią naraża, nie może mieć racji (?!) i jest niegodny (?!) dyskusji.
To też jest obraźliwy argument, bo manipulatywny, z założeniem o braku intelektu u czytelników.
Ale idźmy dalej, zgodnie z Pani sugestią, skoro jesteśmy na blogu dotkniętym edukacyjnym ukąszeniem.
Cytuję i wyjaśniam:
a/ „Panowie Eltoro i Parker z kolei w ogromnej większości krytukują wszystko i wszystkich, którzy pracują dzisiaj w oświacie”.
Posługuje sie Pani tutaj fałszywymi faktami, traktowanymi jako pewnik, poprzez nadanie im absolutnego stopnia generalizacji. Otóż, nie jest prawdą, że…i tu wszystko, co Pani napisała. Teraz oczywiście powinienem zamieścić 3452 cytaty moich wypowiedzi, w których NIE krytykuję (op.cit). Ale to niepotrzebne, bo nawet, gdyby było tak, jak Pani pisze, to kolejne Pani zdania i tak są fałszywe, a insynuowanie mi w/w cech jest obraźliwe per se. Jestem bowiem zdolny i daję temu tu wyraz, nie „niemal wyłącznie” krytycznie, ale w pełni afirmacyjnie komentować wypowiedzi i zjawiska, które na to moim zdaniem zasługują.
b/ „Taka postawa całkowie zamyka dyskusję.”
To znaczy – jaka? Jakie cechy postawy, wyrażanej krytyką pracowników oświaty, uniemożliwiają dyskusję? Dlaczego na Pani nieumiejętność lub niechęć do stawienia czoła krytyce (niezależnie, czy krytykuje się dużo, czy mało rzeczy) odpowiedzialność miałby ponosić ten, kto krytykuje? I dlaczego Pani postawę, będącą własnym wyborem, ubiera Pani w imperatywy kategoryczne (wyklucza)? To obraźliwe, ponieważ krytyka nawet „wszystkiego i wszystkich” w żadnym razie NIE zamyka dyskusji, o ile arbitralnie nie dokona się wykluczenia z prawa do dyskusji osób, reprezentujących określoną postawę. I to właśnie, te Pani insynuacje, są personalnie obraźliwe w uczciwej i odnoszącej się z obustronnym szacunkiem dyskusji.
Ale idźmy dalej:
c/ „…a z Eltoro i Parkerem powylewać kubły pomyj na nauczycieli i wszystkich ze szkołą związanych.”
Co daje Pani prawo poniżająco epitetować wypowiedzi innych osób mianem „wylewania pomyj”? I jakim prawem ponownie Pani insynuuje, że moje komentarze do wypowiedzi i opinii nauczycieli są tym „wylewaniem” „na wszystkich ze szkołą związanych”? To są, proszę Pani właśnie fałszywe i obraźliwe insynuacje, po raz trzeci.
Ale idźmy dalej:
d/ „Ale co z tego wynika? Tylko jedna rzecz. Brak sensownych wypowiedzi i omijanie tego forum przez większość czytelników, bo po co się narażać na obrażanie.”
Sugeruje Pani, a właściwie insynuuje, że WSZYSCY ci, którzy się tu wypowiadają (absolut:brak…), piszą NONSENSY, a ci, którzy nie czytają tego bloga, robią to z obawy przed byciem obrażonym przeze mnie.
To, co Pani tu wywodzi jest, jak widać oczywiście, nonsensownie głupie, nielogiczne i, owszem, obraźliwe.
Obraźliwe wobec mnie.
A więc to, co Pani czyni w tym wpisie, to nieustanne, oparte na kłamstwach manipulacje, obrażające mnie i próbujące wmanipulować mnie w odpowiedzialność za rzekome wypowiadanie się na tym forum jedynie głupków, piszących nonsensy.
Obraziła Pani teraz i Gospodarza i wszystkich tu piszących, proszę Pani.
Mam nadzieję, rozumie Pani już, co to znaczy – mieć dość.
Jestem przekonany, że w istocie jest Pani poczciwą belferką, pisała Pani tu sporo fajnych rzeczy.
Ale wychodzi z Pani wypowiedzi jak szydło z worka to, co cechuje belfra systemowego – strach wynikający z nieumiejętności uzasadnienia własnej postawy i pozycji w i wobec systemu.
Proszę się nie bać, ja Panią rozumiem. Ale to Pani, tkwiąc w systemie i używając takich panicznych metod w dyskusji, jest solą tego, z czego ten system jest zbudowany. I to już, niestety, nie jest tylko Pani problem.
Pozdrawiam.
PO CO?
Dzięki linkowi @ ync’a dowiedziałem się że trwa kongres edukacji.
Zamieszczono tam raport o stanie edukacji, który wiele wyjaśnia. Otóż, sformułowano cele kształcenia. (link, rozdz. 5.1)
http://eduentuzjasci.pl/images/stories/badania/rose/r05.pdf
Ja zacytuję kluczowy dla naszych tu dyskusji fragment:
„…Warto tu przypomnieć, że porządkując wyzwania stojące przed systemami edukacji we współczesnym świecie,
mówiąc o uczeniu się przez całe życie oraz o
edukacji nastawionej n a e f e k t y u c z e n i a się,
w dyskursie europejskim
podkreśla się wagę kluczowych k o m p e t e n c j i,
które powinien posiadać każdy obywatel.(…)
Wiele krajów eksponuje wymienione kompetencje w systemach edukacji i programach szkolnych. W Polsce
również od 1 września 2009 r. zostały one włączone do p o d s t a w y programowej kształcenia ogólnego obejmującej wszystkich uczniów….”
Jestem przekonany, że te sensownie sformułowane i zakomunikowane nauczycielom cele nijak mają się i będą się miały do wyników oświaty w Polsce.
Po pierwsze – bo nie są powiązane z rekonstrukcją systemu, wykluczającą, aby uczeniem zajmowali się ludzie nie mający pojęcia, co te cele znaczą i jak się je realizuje.
Po drugie – ponieważ system nie pozwala na wdrożenie jakichkolwiek efektów uczenia, będąc dysfunkcyjnym zarządczo i procesowo – a nawet przeciwskutecznie demotywującym do konstruktywnego w nim udziału i uczniów i nauczycieli.
Innymi słowy – homo pegeericus, ciągnąc pozłacaną bronę, ma zasadzić, pod okiem karbowego, banany na pustyni błędowskiej.
Tak, nasza Ośla Wiata to Pustynia Błędowa cywilizacji.
Z życzeniami kongresowymi zasyłam 🙂
Dil-Se pisze:
2011-06-05 o godz. 13:18
Pierwsza część mojego komentarza w której zwracam się człowieku, oczywiście była do Ciebie była skierowana ale druga już nie. Poprzedzona jest zdaniem uogólniającym.
Unikam komentarzy ad personam i pozwalam sobie na takie tylko w obronie, w reakcji na podobne ataki.
Twoja wstawka w komentarzu do ync miała taki właśnie charakter. Zaczepki, na która odpowiedziałem. I powiem więcej. Jeżeli z mojej pisaniny tutaj, takie wyciągasz wnioski, to zdanie podtrzymuję.
Jeżeli wyrażam się krytyczne, bardzo krytycznie, używam brutalnego języka w stosunku do nauczycieli, to nigdy do konkretnych. Piętnuję dominującą postawę środowiska i nie da się tego inaczej zrobić niż przez uogólnienie.
Właśnie zarzucanie mi uogólnień dowodzi niskiego poziomu intelektualnego i niezrozumienia istoty problemów które poruszam.
To, że potem jestem atakowany, od najmitów i trolli wyzywany, tylko potwierdza słuszność moich uogólnień.
Mnie o nic innego jak o zmianę systemu polskiej edukacji chodzi.
I o niczym innym, jak o blokowaniu tych niezbędnych dla naszego awansu cywilizacyjnego zmian, przez dominującą, marnie wykształconą, roszczeniową kastę nauczycielską piszę komentarze od dwóch lat.
Ale do nikogo personalnie. Ogólnie tak was postrzegam i nie tylko ja, ale przez większość ludzi, którym sprawy edukacji nie są obojętne i którzy nauczycielami nie są.
Jako klikę, która odpowiada w dużej części za zapaść kulturową jaka się w Polsce dokonuje. W imię partykularnych interesów.
A nie możecie się tego dowiedzieć, bo żyjecie w błogiej nieświadomości jak was społeczeństwo odbiera.
Rodzice się was boją, bo się mścicie za krytykę na dzieciach, więc wam miłe słówka na zebraniach prawią i kwiatki kupują. Dzieci tym bardziej, bo nauczone, że cicho siedzieć, to mieć święty spokój. Ci co cicho nie siedzą, są przez system skutecznie załatwiani.
System selekcji, jest jednym z narzędzi do tego załatwiania.
Tę nauczycielską klikę trzeba rozbić, bez tego marna będzie przyszłość naszego społeczeństwa.
Co do dyskusji, to straciłem nadzieję po dwu latach obecności na tym blogu.
Demaskuję teraz tylko wasze nielogiczności i sprzeczności w rozumowaniu i obronę partykularnych interesów, kosztem interesu społecznego.
I będę to robił, dopóki mnie gospodarz nie wyprosi, albo się nie zmęczę, bo to wyczerpujące zajęcie.
Na razie mam dosyć, ale jak powiedziałem, wrócę.
Parker! „Nauczyciele na tym blogu krytykują wszystko co dotyczy jakichkolwiek zmian w oświacie. (…) Są za ograniczonym dostępem do edukacji, chcieliby aby była zarezerwowana tylko dla najlepszych.”
to ty za tym jesteś, nie odwracaj teraz kota ogonem, to ty głosisz konieczność likwidacji szkolnictwa publicznego i zastąpienia go prywatnym
hipokryta z ciebie
do parkera
„Właśnie zarzucanie mi uogólnień dowodzi niskiego poziomu intelektualnego (…)”
A nie uogólniasz?
„(…) marnie wykształconą, roszczeniową kastę nauczycielską piszę komentarze od dwóch lat.”
Ujawnij może swoje wykształcenie. Bo skoro ty uogólniasz to ja też mogę i może podciągnę sobie ciebie pod dowolnie wybrana grupę społeczną. Jak chcesz atakować jak wściekły pies to chociaż pokaż swoje prawdziwe oblicze a nie tchórzliwie kryjesz się za anonimowym nickiem. Tylko wykształcenie i zawód, nic więcej nie chcę o tobie wiedzieć.
„(…) W imię partykularnych interesów.”
Jakich interesów? O czym majaczysz?
Parker pisze:
„Jeżeli wyrażam się krytyczne, bardzo krytycznie, używam brutalnego języka w stosunku do nauczycieli, to nigdy do konkretnych. Piętnuję dominującą postawę środowiska i nie da się tego inaczej zrobić niż przez uogólnienie”
Pięknie i ładnie, tylko proszę się zastanowić, jak ma odebrać powyższe uogólnienia taki zwykły belfer jak ja. Mam zaczynać każdą wypowiedź tutaj od stwierdzenia, że ogólnie to się zgadzam, ale jeśli chodzi o mnie, to już nie? Czy położyć uszy po sobie i grzecznie potwierdzić, że tak, jestem prymitywnym, głupim, niedokształconym nauczycielem, odpowiedzialnym za zapaść cywilizacyjną kraju, etc? Ani jedna, ani druga postawa mi nie odpowiada, tyle.
Dil-Se pisze:
2011-06-05 o godz. 23:29
„…Pięknie i ładnie, tylko proszę się zastanowić, jak ma odebrać powyższe uogólnienia taki zwykły belfer jak ja….”
Ja powiem, ja, psepani!
Otóż, uczestnicząc płatnie w organizacji lub instytucji mającej pewne cechy, nie można wyłączyć się spod odpowiedzialności za ich wynik.
Będąc członkiem zawodowej społeczności, nie można brać za to pensji i jednocześnie udawać, że nas tam nie ma.
To jest taka zasada cywilizacyjna, która jest w naszym kraju zupełnie odrzucana.
Taki jest sens rzekomych „uogólnień”, które są po prostu wezwaniem do odpowiedzialności zawodowej i profesjonalizmu, ale to jest obcy kulturowo język i niepojęty dla naszego plemienia.
Tu – kasjerka w sklepie, nauczyciel, lekarz, policjant etc – nagminnie i z reguły prezentują postawę kontestującą obowiązki, jakie na siebie przyjęli.
I uważają to za zaszczytną, narodową misję – shit happened, but not in my pants.
Może to temat na wychowanie przedszkolne…? 🙂
Ale przecież tu nie chodzi o to, że nauczyciele nie chcą zmian! Chodzi tylko o to, żeby te zmiany były na lepsze, nie na gorsze, i nie chodzi tu bynajmniej najbardziej o interes nauczycieli. Ja jestem rodzicem, pracuję tez w edukacji, tyle że innego nieco szczebla tej drabiny i krew mnie zalewa, kiedy widzę, co się robi z moimi dziećmi, z moimi przyszłymi uczniami.
Moim zdaniem szans na poprawę nie będzie, dopóki całe środowisko – poczynając od nauczycieli nauczania początkowego po profesorów wyższych uczelni nie przyjmie jednego stanowiska i nie opracuje spójnych celów i metod. Na razie każdy sobie rzepkę skrobie i problemy reszty odrzuca, bo go nie dotyczą. Niby. Sam gospodarz tego bloga – co mi się zresztą nie podoba – bardziej przejmuje się tym, że to na nim i jego kolegach spocznie odpowiedzialność za efekt końcowy niż konsekwencjami z tej „reformy” dla uczniów. Nie obchodzi go to, co dzieje się w gimnazjum, w podstawówce, że to, co widzi w swojej szkole, to efekt zmian od samego początku. Że to, czy ktoś jego oceni za wynik na maturze jest o wiele mniej istotny od tego, co osiagną przez to jego uczniowie i kim będą. Jego interesuje tylko odpowiedzialność za wynik na maturze. I dlatego bardzo chętnie bym był za tym, żeby – jak w Japonii – co 5 lat maksymalnie nauczyciel był zmuszony zmienić szkołę, a najlepiej – jesli to możliwe – zmienić szczebel edukacji. Wtedy może nauczyciele by przestali dostrzegac tylko swój interes, swojej szkoły, a poczuli się bardziej odpowiedzialni za całość edukacji. Bo na razie mamy tylko wieczne pretensje idace od góry – od uczelni do liceów – że wypuszczają coraz gorszych maturzystów, licea do gimnazjów – że coraz większe matoły kończą gimnazja, gimnazja do podstawówek – że wypuszczają analfabetów itd. Środowisko nauczycielskie jest skupione nie na edukacji jako takiej, a na pilnowaniu swojego podwórka i dlatego nie jest w stanie przeciwstawić się głupotom płynącym z samej góry, a których głupotę każdy – z mających do czynienia z edukacją – dostrzega.
„jak ma odebrać powyższe uogólnienia taki zwykły belfer jak ja.
Nie brać do siebie, jeżeli nie utożsamia się z piętnowaną postawą.
Ale ataki na mnie świadczą o utożsamianiu się właśnie.
Jak piszę, że wielu z was nie powinno się znaleźć w murach szkoły po jej ukończeniu, to można z tym faktem dyskutować, nie jest oczywisty?
Można się spierać tylko co do skali zjawiska. To czemu pracują nadal i krzywdzą dzieci? Bo solidarnie, jak każda klika za nimi stoicie. Bo nie jesteście pewni swoich kompetencji i boicie się, że to o was mowa. Chroniąc swoich przywilejów wynikających z KN w strachu przed weryfikacją waszego przygotowania do zawodu, oprotestowujecie każdą zmianę systemu, która by poziom kompetencji zatrudnionych w szkolnictwie podniosła.
Boją się was uczniowie, boją rodzice i boją co najgorsze politycy, stąd szkolnictwo publiczne jest dziedziną której nie daje się zreformować przez ostatnich dwadzieścia lat. I mam na myśli zmianę negatywnej selekcji do zawodu. Na zmiany programowe możecie psioczyć w internecie, ale co was to obchodzi? Zgadzacie się. Na wprowadzenie gimnazjów, nie rozstrzygając czy to korzystna czy niekorzystna zmiana była, też. Religia w szkole wam nie doskwiera za bardzo. Ocena waszej pracy przy pomocy egzaminów już boli, ale dopóki nie wiąże się to z konsekwencjami płacowymi czy wręcz zwalnianiem z pracy nieudolnych nauczycieli, to obleci. Chroni was system selekcji, bo jak porównywać wyniki maturalne w renomowanym liceum z wynikami uczniów z zapuszczonej dzielnicy czy małej mieściny na Warmii, gdzie bezrobocie sięga 30%?
System selekcji o którym tak dużo piszę i któremu przynajmniej na tym blogu nikt z nauczycieli się nie sprzeciwia, a nawet więcej, wielu wręcz znajduje argumenty wbrew współczesnej socjologii i pedagogice za. Czy to nie świadczy o braku przygotowania do zawodu i\lub skrajnym egoizmie?
Bo w gruncie rzeczy, ten system wielu odpowiada, nie tylko nauczycielom.
Społeczeństwo w takim systemie wychowane nie chce jego zmiany. Bo faworyzuje tych, co sukces życiowy osiągnęli.
Ci co nie osiągnęli, nie maja świadomości korzyści z takiej zmiany i w ogóle takiej możliwości.
Jak piszę o skandalicznym lobbingu pracowników opieki społecznej i nauczycieli z Państwowych Domów Dziecka, którzy wbrew dobru swoich podopiecznych, w imię osobistych korzyści, psują dobrą, postępową ustawę, zgodną ze współczesną wiedzą na temat sposobu pomagania niewydolnym rodzinom i sierotom społecznym,to ktoś się oburzał? Byłem za język atakowany.
A gospodarz przytoczył sprowadzające na ziemię młodego idealistyczne nastawionego do pracy nauczyciela, słowa swojej mentorki w zawodzie, „albo my ich, albo oni nas”. Nie napisał tego wprost, ale odebrałem to jako zgodę na taki system. I to w kontekście tak bulwersującej sprawy.
Jak piszę, że przez dzieci i młodzież szkoła jest traktowana jako opresja, to ktoś się odzywa, że powinno się to zmienić?
Tak ma być, bo tak było zawsze. Trzeba przez to przejść.
Bez opresji, nie ma skutecznej nauki uważa większość z was.
W końcu do szkoły nie chodzi się dla przyjemności. Dotyczy to nauczycieli i uczniów też.
A że to nieskuteczne, wbrew współczesnej wiedzy, wyrządzające szkody nie do powetowania?
Zastraszonymi się łatwiej kieruje, łatwiej utrzymać dyscyplinę. Nie potrzeba żadnej wiedzy pedagogicznej.
Kto odpowiada za zapaść czytelnicza w Polsce?
Skoro szkoła wymaga czytania i jest to rodzaj opresji, to kto jak przez to przejdzie będzie czytał dla przyjemności?
Nie będę dalej streszczał mojej dwuletniej pisaniny tutaj.
Jak wspomniałem, trochę się już zmęczyłem.
Nec Hercules contra plures.
Nie wiem czy pomysł jest dobry czy zły. Uderzyło mnie jedno – negatywna ocena pomysłu tylko z punktu widzenia nauczyciela!! Pomysł zły bo nauczyciel w liceum będzie obwiniany za złą pracę nauczyciela w gimnazjum. ja bardzo przepraszam, ale gdzie tu jest uczeń?! Dla kogo w końcu jest szkoła – nauczycieli czy uczniów? A może by tak rozważyć czy ten pomysł jest dobry dla UCZNIÓW?
Btw
O utożsamianiu się z negatywnymi, toksycznymi i niekompetentnymi postawami zawodowymi NIE świadczą ataki na krytyków.
To świadczy o poczuciu winy i zagrożenia, które do niczego konstruktywnego nie prowadzą i są skuteczną kotwicą blokowania zmian i dekonstrukcji systemu.
O utożsamianiu się z takimi postawami (a więc aktywnym i świadomym uczestnictwie w szajce a nie pokrzywdzeniu jw.) świadczy BRAK REAKCJI na dyskredytujące to środowisko zawodowe postawy i zachowania, demonstrowane przez wspólników.
A dla przykładu – wśród feerii napaści na rodziców – Eltoro (i parkera) chciałbym zobaczyć choć jedną uczciwą reakcję środowiska na taki oto, nauczycielski, umęczony martyrologią, reprezentatywny głosik, jak poniżej:
cvb pisze:
2011-06-05 o godz. 23:02
do parkera
„(…) O czym m a j a c z y s z? (…) Ujawnij może swoje wykształcenie. (…) Jak chcesz atakować jak w ś c i e k ł y p i e s to chociaż pokaż swoje prawdziwe oblicze a nie t c h ó r z l i w i e kryjesz się za anonimowym nickiem (…)
To pisze ktoś, kto mieni się nauczycielem. Ciekawe, co na to inni nauczyciele – jak dotąd milcząco się utożsamiają.
Najzabawniejsze w tej obrzydliwej i zdegenerowanej postaci jest to, że opluwa innych za anonimowość (!) naturalnie – anonimowo.
Sprawa dla moderatora a hańba dla „zdziwionych uogólnieniami”.
PS Gospodarz był już uprzejmy odnieść się ongi do nauczycielskiej subkultury dyskusji na swoim blogu. Ciekawe, czy wykorzysta okazję, by nie milczeć.
parker, mnie boli, że atakujesz nauczycieli za reformy, zmiany i przepisy wprowadzane odgórnie, na które to nauczyciele nie mają żadnego wpływu, czemu nie atakujesz polityków, tylko skupiasz się na szeregowych szaraczkach?
Byłem przeciwny utworzeniu gimnazjów. Zostałem zmiażdżony, zmielony, rozkawałkowany, ośmieszony.
W dalszym ciągu widzę porażkę tej struktury, głównie jej wychowawczego aspektu. Widzę niemoc szkół średnich, porażkę nauczycieli akademickich.
Z drugiej strony, dzieciaki nie są winne. Róbmy wszystko aby jak najmniej poczuły niemoc systemu. Król jest nagi – niestety.
PS
Jestem chyba przewrażliwiony. W wypowiedzi Gospodarza wyczułem pejoratywny osąd nauczycieli szkół podstawowych i gimnazjalnych. Jeżeli się mylę – przepraszam.
PS II
Moje dziecko chodziło do szkoły ośmioklasowej, osobiście je nauczałem. Jeżeli możecie to unikajcie takiej sytuacji, dzieci się stresują bardzo
Parkerze, znów poruszyłeś wiele spraw.
Ja skupie się na jednej (o innych także możemy porozmawiać ale nie wszystko na raz).
Problem wyrównywania szans.
Trudno się z Tobą nie zgodzić, że społeczeństwo, w którym panuje podział na uprzywilejowanych i wykluczonych jest chore. Taka sytuacja jest niepożądana nie tylko ze względów ideowych, ale także czysto praktycznych. Powoduje, że do głosu dochodzą różnego rodzaju ruchy ekstremistyczne, wywołuje chaos i anarchię, jest niebezpieczna także dla kasty wybrańców. Przejawy tego typu zachowań obserwujemy obecnie na całym świecie.
Z drugiej strony, demokracja, kapitalizm niejako z definicji powodują takie podziały. Bez zróżnicowania, indywidualnej odpowiedzialności za własne sprawy te systemy nie mogłyby działać. Ale jak zwykłe są efekty uboczne, ci którym z różnych przyczyn (niekoniecznie sprawiedliwie) się nie udało.
Dzieci. Ich status społeczny, materialny, intelektualny jest najczęściej pochodną statusu rodziców. Szkoła powinna dążyć do wyrównywania szans? Niwelowania różnic? Moim zdaniem raczej do zwiększania możliwości tych poszkodowanych, ale nie kosztem pozostałych. W przeciwnym wypadku mamy socjalizm. W praktyce moim zdaniem nie jest możliwe, aby wszyscy uczniowie rozwijali się w tym samym stopniu i osiągali zbliżone wyniki. Można taką sytuację sztucznie wymusić, ale zawsze będzie to czyimś kosztem. Formalnie rzecz biorą w przypadku szkół podstawowych segregacji nie ma, w gimnazjach także, chociaż tutaj pojawiają się nadużycia. Warto sobie jednak zadać pytanie czy nastolatek i jego rodzice powinni mieć wybór sposobu edukacji i środowiska w jakim się ono odbywa. Nauczyciel na lekcji także stoi przed dylematem: równać w dół czy w górę, a może do średniej. Popularne hasełka typu: „Praca z uczniem zdolnym”, „Praca z uczniem o obniżonych zdolnościach” serwowane corocznie przez kuratoria to fikcja. Nauka jest długotrwałym procesem a czas nie jest z gumy. Moje osobiste doświadczenia wskazują, że praca w bardzo zróżnicowanym zespole jest mało efektywna (mam na myśli omawianie konkretnych zagadnień). Wszyscy tracą. Oczywiście kwestie społeczne także mają znaczenie, w związku z czym stosuje się rozwiązania pośrednie (np. obecność uczniów z orzeczonym nauczaniem indywidualnym na niektórych zajęciach, klasy integracyjne itp.). Pozostaje również pytanie, co z najlepszymi? Obecnie mamy tzw. „dobre” szkoły. Zakazać? Wymusić wyrównanie do średniej nie pozwalając na selekcje?
To dość swobodne spostrzeżenia. Wybacz bałagan. Chciałbym jednak się dowiedzieć, jak Ty widzisz wyrównywanie szans? Podaj jakieś przykłady. i inne świadczące o porażającej niesprawiedliwości. Być może się zgadzamy?
AdamJ pisze:
2011-06-06 o godz. 17:40
Poruszyłem wiele spraw, bo takiego resume swojego komentowania tutaj próbowałem dokonać w odpowiedzi na ataki o uogólnianiu i obrażaniu.
Ad rem.
Pierwszy raz ktoś pisze,że trudno się ze mną nie zgodzić. Jak do tej pory nikt się nie zgodził.
Stąd moja ocena uogólniająca stanu nauczycielskiego miedzy innymi.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z trudności faktycznego zniesienia selekcji a zaryzykuje stwierdzenie, że nawet z niemożliwości pełnego wprowadzenia w życie tego ideału. Kraje które zdają sobie sprawę z potrzeby takiego działania, nie mogą sobie z problemem poradzić z powodów oczywistych.
Bo rejonizacja nie rozwiązuje problemu. Są lepsze i gorsze dzielnice, stąd „lepsza” i „gorsza” młodzież w szkołach. Popularne jest w Niemczech na przykład meldowanie się fikcyjne, a czasem wręcz faktyczne przeprowadzki rodziców do lepszych dzielnic w pogoni za lepszą lub raczej w ucieczce przed gorszą młodzieżą w szkołach.
Ale przyznasz,że jest różnica między trudnościami w zniesieniu selekcji a jej popieraniu, jak to ma miejsce w naszej publicznej oświacie.
Jak problem rozwiązać na poziomie podstawówek, nie wiem.
Może miejskie gimbusy które by wymieszały dzieci?
Zdaje sobie sprawę z kosztów i uciążliwości takiej operacji, ale gra wydaje mi się warta świeczki.
Jeśli chodzi o gimnazja i licea, wprowadziłbym losowanie szkół a w wielkich miastach wpierw podzielił je na zróżnicowane pod względem społecznym ale w miarę spójne obszarowo okręgi.
Oczywiście zdaje sobie sprawę na jakie kpiny się narażam ze strony nauczycieli pisząc takie szczegóły, ale nie dbam o to.
Na razie to i tak czysta utopia, bo większość społeczeństwa uważa selekcję za dobrą i skuteczny instrument mobilizacji do nauki. Że opresyjny?
Taka tradycja, jak fala w wojsku.
Piszesz: „Bez zróżnicowania, indywidualnej odpowiedzialności za własne sprawy te systemy nie mogłyby działać.”
Mówimy o dzieciach. One nie mogą ponosić odpowiedzialności za błędy i nieudolność rodziców. Nie są niczemu winne, że się w takich rodzinach i miejscach urodziły.
Im się należy taki sam start. Jak będą dorosłe, zgadzam się. Nie jestem socjalistą, wręcz przeciwnie.
Piszesz: „Moim zdaniem raczej do zwiększania możliwości tych poszkodowanych, ale nie kosztem pozostałych”
To nie prawda, że kosztem pozostałych. Ci zdolni nic nie stracą. Są zajęcia dodatkowe i możliwości rozwoju dla najzdolniejszych. Przynajmniej powinny być.
I dla najsłabszych zajęcia reedukacyjne,żeby ich było stać na korepetycje za publiczne pieniądze, przynajmniej tak powinno być.
I oczywiście, że nie jest możliwe żeby wszyscy się rozwijali tak samo i nie ma takiej potrzeby.
Chodzi o to, żeby się wychowywali wspólnie, bo taki jest interes społeczny i tak się powinno kształtować nowoczesne społeczeństwo.
Piszesz: „Warto sobie jednak zadać pytanie czy nastolatek i jego rodzice powinni mieć wybór sposobu edukacji i środowiska w jakim się ono odbywa.”
W ramach publicznej edukacji, nie.
Jak chcą, niech sobie zapłacą. I nie uważam,żeby to była rozsądna decyzja gdyby taką podjęli, bo moim zdaniem bo szkodzili swoim dzieciom. Ale nie wolno zabraniać, choć są kraje jak Finlandia, które zabraniają i nie można jednoznacznie powiedzieć, że niesłusznie.
Piszesz: „Moje osobiste doświadczenia wskazują, że praca w bardzo zróżnicowanym zespole jest mało efektywna ”
Nie wiem, może i tak. Ale czy szkoła musi być efektywna?
Szkoła powinna być efektywna społecznie przede wszystkim w mojej opinii.
Szkoła powinna być nieopresyjna, zachęcać a nie zniechęcać do nauki.
Efektywne pod względem edukacyjnym, powinny być studia.
@ Adamie J
O wyrównywaniu szans nie będącym socjalizmem…
cytat ze świata specyficznego Liberalizmu-Leninizmu:
„To nie prawda, że kosztem pozostałych. Ci zdolni nic nie stracą. Są zajęcia dodatkowe i możliwości rozwoju dla najzdolniejszych. Przynajmniej powinny być.”
Jasne: są podatnicy równi i równiejsi – ci zdolni niech szukają swoich równiejszych szans na własną rękę i koszt. A reszta – ma mieć dane na talerzu podatkowym.
Oczywiście – płaconym przez tych zdolniejszych, przecież dzieci nie są winne temu, że rodzice nie płacą podatków.
Mają być winne temu – że płacą. „Przynajmniej tak powinno być” – ale to już było 🙂
Zaiste, prawdziwy równościowy folwark odzwierzęcy.
Żenua.
Eltoro pisze:
2011-06-07 o godz. 08:06
Odpowiem na ten komentarz mimo, że nie wiedzieć czemu do AdamJ skierowany, ponieważ nie tylko u Ciebie ale i u większości nauczycieli na tym blogu można zauważyć bardzo niski poziom wiedzy ekonomicznej i socjologicznej.
Podatki nie służą do tego, żeby płacąc je otrzymywać je z powrotem w postaci usługi od państwa w jakości proporcjonalnej do ich wysokości.
Gdyby tak miało być, to ci co płacą wyższe, powinni mieć lepsze szkoły, szpitale, powinni ich chronić lepiej policjanci, z armia to już nie wiem jak problem rozwiązać.
Podatki nigdy nie są sprawiedliwe. Nawet podatek liniowy, którego jestem zwolennikiem, też nie jest sprawiedliwy, bo ci co zarabiają więcej płacą więcej a korzystają tyle samo.
Są ludzie którzy płacą wysokie podatki a dzieci nie mają i z publicznej oświaty na przykład w ogóle nie korzystają.
Są tacy podatnicy którzy mają dzieci i nie korzystają z publicznej oświaty
Istnieje sprawiedliwy podatek, nazywa się pogłówny.
Ale żeby taki wprowadzić należałoby zredukować rolę państwa chyba tylko do obrony granic a ludziom pozwolić na noszenie broni. Może toby rozwiązało problemy publicznej edukacji, by jej nie było a i obowiązku szkolnego.
Eltoro, czy ty czasem nie jesteś ofiarą źle działającego wehikułu czasu, nie majtnęło Cię z jakiejś minionej epoki w XXI wiek?
To by wiele tłumaczyło.
parker pisze:
2011-06-07 o godz. 09:56
„Eltoro, czy ty czasem nie jesteś ofiarą źle działającego wehikułu czasu, nie majtnęło Cię z jakiejś minionej epoki w XXI wiek?”
W każdym wieku sens działania wehikułu czasu polega na przenoszeniu w czasie. Dla logiki liberała-leninisty jednak, wszystko, co przenosi do przodu jest bezsensowne i działa źle, jak widać.
Leninowski, dobrze działający wehikuł czasu zapewne, śledząc mity wieszczone parkerem, „wyrównywałby szanse” – zabierając talenty i pieniądze i przenosząc je z kieszeni do kieszeni. W czasie snu okradanego właściciela.
Jeśli można mnie uznać za ofiarę, to wyłącznie nieproszonych i nietrafnych odpowiedzi nieuczciwych polemistów.
Nie rozumiejących, że równy dostęp do oświaty publicznej podatnika, o czym pisałem, polega na tym, że nie selekcjonuje się tego prawa do dostępu ani ze względu na zamożność ani zdolności podatnika i jego dzieci.
Taki jest sens powszechności publicznej oświaty w kraju demokratycznym.
Dodatkowe do powszechnych lekcje powinni pobierać nie ci, którzy są zdolni, za karę, ale ci, którzy muszą braki talentu nadrabiać pracą. Wtedy dopiero – chcą. I niech to robią na własny rachunek – a nie kosztem obniżania poziomu powszechnego dla tych, którzy mają nieszczęście być zdolniejsi. I w ten sposób ciągnąc całe społeczeństwo w dół, z rozdzielnika powszechnego upadku standardów.
Tak bowiem właśnie jest w komuniźmie, z którego ‚wehikuł’ przeniósł nas tak daleko, że niektórym z braku doświadczenia zawróciło mentalność – i nawet że tam znowu są – nie wiedzą.
Pisząc, źle działającego wehikułu, mam na myśli przypadkowe znalezienie się w XXI wieku niezgodnie z planem. Bo zakładam, że człowiek planując podróż w czasie, się do niej przygotowuje.
A Ty wyraźnie jesteś do średniowiecza przygotowany.
„równy dostęp do oświaty publicznej podatnika, o czym pisałem, polega na tym, że nie selekcjonuje się tego prawa do dostępu ani ze względu na zamożność ani zdolności podatnika i jego dzieci.
No właśnie. Zgadzam się. Czyżbym Cie przekonał?
Dziś się selekcjonuje w dostępie. Lepsze szkoły dla zamożnych, bo ich stać żeby na dodatkowe lekcje i korepetycje wydać i przez to lepszą szkołę dzieciom zapewnić. Za publiczne pieniądze. A ten którego nie stać gorszą. Za te same publiczne pieniądze. Przy takich samych zdolnościach i pracowitości dwóch uczniów, kto ma większe szanse się do dobrej szkoły dostać?
Ten z zamożnego czy biednego domu?
Ten z inteligenckiej, na przykład nauczycielskiej rodziny, czy chłopskiej o niskim kapitale intelektualnym?
To w kontekście sprawiedliwości, ponieważ niesprawiedliwe jest, żeby człowiek na starcie swojego życia w dostępie do edukacji był nierówno traktowany.
Żeby nie mając w tym żadnej zasługi, miał większe lub mniejsze szanse edukacyjne.
Dlatego należy znieść selekcję i wszystkie szkoły powinny być równo dobre.
A że ludzie są różnie zdolni, to na zajęciach dodatkowych powinno się pracować zarówno z tymi zdolniejszymi, aby nie marnować ich talentu, jak i ze słabszymi, żeby mogli się trochę podciągnąć.
I mówimy tylko o dostępie do edukacji, takim samym dla wszystkich. Jak człowiek z tego skorzysta, to już jego sprawa.
Ale poza aspektem sprawiedliwości, jest jeszcze aspekt korzyści społecznych.
Już dawno zauważono, że selekcja prowadzi do niebezpiecznego zjawiska koncentracji trudnej młodzieży w szkołach, gdzie dochodzi do demoralizacji dzieci które w innych warunkach takiej demoralizacji by nie uległy.
Każdemu powinno zależeć aby skala marginesu społecznego się kurczyła.
Nie da jej się oczywiście wyeliminować, ale poprzez rozproszenie młodzieży trudnej, jest szansa, że część tej młodzieży wejdzie na właściwe tory. Szansa, nie pewność. Pewność, że wejdzie na niewłaściwe, mamy jak ją skoncentrujemy we własnym,często patologicznym środowisku. A jak do tego środowiska dorzucimy dzieci niezdemoralizowane, tylko ubogie po prostu i dlatego mieszkające w biednych dzielnicach, to jakbyśmy sobie fabrykę marginesu społecznego otworzyli. I pootwieraliśmy sobie tych fabryk co niemiara.
Teraz trzeba je pozamykać, żeby Twoje dzieci miały mniejszą szansę dostać w dziób. Bo nawet z zamkniętego, strzeżonego osiedla, trzeba czasem wyjść.
Tak to widzimy my, obywatele XXI w. przybyszu z przeszłości.
parker pisze:
2011-06-07 o godz. 21:48
„…czy chłopskiej o niskim kapitale intelektualnym”
To tylko wycinek z oczadziałego ideolo propagandowego bulszitu, jaki tu akurat serwujesz.
I w dodatku – rasistowski.
Fałsz i obłuda – ale szydło z wora wyłazi: niby dlaczego chłopi mają u Ciebie, ex definitione niski kapitał intelektualny?
A kto z dopłat żyje nie siejąc ani orząc ni płacąc podatków?
To jest właśnie inteligencja – umiejętność przystosowania się.
A w jaki sposób można komuś „wyrównać” intelekt, bez jego własnej pracy? Powszechnym dostępem do szkolnej urawniłowki – w dół?
Jeden jedyny towarzysz Lenin to obiecał i stworzył – i system i jego produkt: homosowieticusa.
A onże sieje po świecie – widmo powraca piórem parkera, hihi.
Popracuj nad zdolnościami – a będziesz miał dostęp do całego świata, niezależnie od urodzenia czy ogrodzenia.
Na razie odtwarzasz dawno skompromitowany produkt ideolo – tylko że nie wiesz, że to już było, albo myślisz, że tę lekcję ludzie zapomną za garść równościowych miedziaków na cudzy koszt.
Albo za jabłuszka rozdawane pod fabryką czy „polityczne krytyki” z czerwonych salonów nowego świata, który już był…hihi – i został odprawiony.
I daj już sobie spokój z próbami dyskusji z tych pozycji – naprawdę, takie jak Twoje, oczadzenie projekcyjne nie mija pod wpływem ekspozycji na fakty , ani nie znikną tym sposobem osobiste urazy i kompleksy, z którego ono wynika..
Więc ja Ci terapii indywidualnej prowadzić tu nie będę, nie to miejsce i nie te satysfakcje…hihi.