Do niczego nie należymy

Rozmawiałem ze studentami, przyszłymi nauczycielami, o tym, czy pedagog powinien być odludkiem, samotnikiem, outsiderem? Czy raczej powinien udzielać się w różnych przedsięwzięciach i działać w różnych organizacjach? Czy wszędzie powinno go być pełno, czy raczej każdy sobie rzepkę skrobie?

Potem zaczęliśmy zastanawiać się, czy nauczyciele, z którymi studenci niedawno mieli do czynienia, angażowali się w jakąś działalność społeczną czy raczej byli odludkami. Ustaliliśmy, że przeważnie nauczyciele byli członkami Kościoła katolickiego (opowiadali na lekcjach, że byli na mszy albo przyjmowali księdza po kolędzie itp.), członkami rodziny (opowiadali o małżonku albo dzieciach, o gotowaniu obiadu, wyprowadzaniu psa na spacer itp.). A co do przynależności i działania w innych organizacjach, niczego konkretnego nie dało się powiedzieć. Chyba tylko należą do Kościoła i własnej rodziny.

Jeśli chodzi o nauczycieli, których ja znam, to niektórzy jeszcze należą do związków zawodowych (dziwne, że studenci o tym nie wiedzieli), do Towarzystwa Przyjaciół Łodzi i… Niestety, to koniec. Pewnie jeszcze gdzieś działają i do jakichś stowarzyszeń należą, ale raczej w wielkiej tajemnicy. Wychodzi więc na to, że pedagog to jednak odludek (nie licząc, oczywiście, przynależności do Kościoła i własnej rodziny). Co na to studenci, przyszli nauczyciele? Chyba to – zobacz i posłuchaj.