Religia – pięć osób na krzyż
Religia jest nauczana w wymiarze ok. 900 godzin (w całym cyklu edukacyjnym od szkoły podstawowej po liceum). Zwróciła na to uwagę Magdalena Środa (zob. tekst „900 godzin”). Takiej porcji wiedzy uczniowie nie otrzymują z wielu innych przedmiotów, np. ani z chemii, ani z geografii, ani fizyki. Nawet na naukę drugiego języka obcego nie ma tylu lekcji, co na religię. Postawiliśmy więc na naukę religijności, inne sprawności spychając na dalszy plan.
To jednak nie wszystko. Magdalena Środa byłaby jeszcze bardziej wstrząśnięta, gdyby zobaczyła, ile osób przychodzi na te lekcje. W mojej szkole nieraz byłem świadkiem, jak na religii obecnych było pięć osób na krzyż. Podobnie jest w całej Polsce. Uczniowie bowiem nagminnie na katechezę nie przychodzą. Jeśli lekcja przypada na pierwszą lub ostatnią godzinę w danym dniu, zwalniają się masowo. Kilka osób uczęszcza na zajęcia, a reszta za zgodą rodziców idzie do domu. Nic by się nie stało, gdyby jeden ksiądz wziął wszystkie grupki z różnych klas i poprowadził lekcję wspólną dla całej szkoły.
Kiedy chodziłem na religię jako uczeń szkoły podstawowej (zajęcia odbywały się poza szkołą w salach przykościelnych), to właściwie nie pamiętam lekcji prowadzonej dla jednej klasy. Zwykle przychodziły całe roczniki, np. kilka klas pierwszych, i dla tej grupy ksiądz prowadził katechezę. Jednak nie o to chodzi, jak było kiedyś. Najważniejsze jak jest teraz, a jest tak, że księża mają niezwykły komfort pracy. Prowadzą bowiem lekcje dla kilku osób, gdyż reszta klasy po prostu zmyka. 900 godzin jest wyrzucanych w błoto. Uczniowie głosują nogami, że religii w takim wymiarze nie chcą. Uważam, że nadzór pedagogiczny powinien sumiennie zbadać, ile osób przychodzi na lekcje religii, i tam, gdzie frekwencja jest rażąco niska, podjąć decyzję o łączeniu klas.
Wielu nauczycieli przedmiotów maturalnych bije się o każdą godzinę, chce przecież zdążyć z realizacją materiału. Program jest bowiem mocno przeładowany. Poza tym zależy nam na lepszym przygotowaniu uczniów do matury. Tymczasem jesteśmy świadkami, jak lekcje religii są marnowane. Tak, są marnowane. Księża mogą je prowadzić wyśmienicie, jednak przy frekwencji 20-procentowej zajęcia są po prostu marnowane. Państwo funduje dzieciom 900 godzin religii, a uczniowie biorą tylko 100. Reszta ląduje na śmietniku. Czy tak trudno coś z tym zrobić?
Komentarze
Jest bardzo proste rozwiązanie: religię zrobić tylko w środku, nigdy na pierwszej ani na ostatniej lekcji. Powiedzieć, że jest obowiązkowa, bo etyki nie ma i nie będzie. Dodać, że nie można na nic nie chodzić, bo ocena z jednego z tych dwóch musi być. I z głowy.
święte słowa !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Oj, Gospodarzu, i masz rację, i jej nie masz. Znacznie większym od religii problemem są niekompetentni ministrowie oświaty z rozdania politycznego: Giertych, Hallowa i ci, którzy nastąpią w przyszłości. Religia w szkole jeszcze nikomu nie zaszkodziła. a oświatowe matołki na stanowiskach owszem. Serdecznie pozdrawiam!
Nie odkrywam Ameryki stwierdzając, że obecność lekcji religii w szkołach to kwestia polityczna. Wątpię, aby jakakolwiek racjonalna argumentacja mogła tu coś zmienić. Jeśli pozycja Kościoła znacznie osłabnie, to religia zniknie ze szkół (być może etapami), ale nie wcześniej.
oczywiście, nadal trzeba robić wszystko, by religię wyrzucić ze szkół… Wcale nie musimy kształtować osobowości i sumień. Nie musimy przekazywać młodemu pokoleniu chrześcijańskich wartości, na których oparta jest (sorry, chyba była) nasza kultura. Tak, dalej róbmy swoje. W sensie Róbta, co chceta! I wcale nie musimy się zastanawiać czym zastąpimy wyrzuconą i niepotrzebną nikomu religię… Wyrzućmy krzyże! Dajmy dzieciom telewizory, platformę cyfrową, komputery i Internet. Tak też się nauczą jakichś wartości. Przecież w ten sposób doczekamy się świetlanej przyszłości i wspaniałej starości.
Aż pewnego dnia obudzimy się z ręką w nocniku – jako wyznawcy Allacha, tylko wtedy już nikt nie będzie się pytał ani nas, ani naszych dzieci, czy chcesz…
Łączę pozdrowienia
P.S. dlaczego generalizujemy – nie wszędzie księża / katecheci prowadzą nieumiejętnie swoje lekcje… Jeżeli lekcje języka obcego, chociażby z powodu marnych płac, nie będą prowadzone tak, jakbyśmy tego oczekiwali – czy również rozwiązaniem będzie likwidacja lekcji języka w szkole?
wierzącyrealista,
jakoś nie widać, by te 900godzin ,,kształtowania osobowości i sumień” przynosiło efekty. jakoś nie widać wysubtelnienia uczuć i uwrażliwienia sumień u pokoleń pojonych na religii krynicą chrześcijańskich wartości. Przeciwnie- obserwuje się eskalację agresji, chamstwa, arogancji. Ja się temu nie dziwię. Mentorzy w sutannach, nauczyciele wartości, mają wielki problem rozdźwięku między moralnością deklarowaną i wymaganą od maluczkich a stosowaną przez siebie. Innym problemem jest niespójność światopoglądowa, jaką serwuje dzieciom i młodzieży szkoła. Lasowanie w głowach kreacjonizmem i lekcje biologii z teorią ewolucji, pomieszanie wiary i wiedzy. W wielu wypadkach, na etapie liceum, niechodzenie na religię to już świadomy wybór – ROZUMU.
A dla mnie mitologia grecka jest równie dobrym, o ile nie bogatszym od chrześcijańskiej źródłem tematów do rozważań o kondycji ludzkiej, miłości, cierpieniu, poświęceniu, itd
W Łodzi koalicja PO-PiS likwiduje 19 szkół, nie prowadząc przed tym żadnych rozmów z rodzicami, Radami osiedli, czy związkowcami. Arogancja władzy nie ma granic. Ale Pisowcy już zostali ukarani – rozwiązano struktury PiS w Łodzi. Teraz kolej na PO.
Zaczynam wierzyć… w sprawiedliwość.
A religia to opium dla mas. Dobrze, że młodzież ma swój rozum. Dała temu piękny wyraz w czasie sesji RM w Łodzi, kiedy podnoszono łapy za likwidacją szkół.
Marcinie, wybacz, ale Twój pomysł jest z innej epoki i kultury. Czy prawa innowierców (okropne słowo) oraz ateistów się nie liczą? Gdy wprowadzano religię do szkół właśnie zastrzegano, iż ma być na pierwszej lub ostatniej lekcji. Na południu, Polski jest wielu protestantów, adwentystów, wolnych chrześcijan. Dlaczego mają siedzieć na korytarzu w środku lekcji?
Jednak problem jest większy, droższy i poważniejszy. Podobnie jak Gospodarz uważam, że lekcje katechezy w szkole to czas marnotrawiony absolutnie. W mojej szkole księżą prowadzą wyłącznie luźne pogaduszki (np. o samochodach) z garstką uczniów lub puszczają trzeciorzędne horrory.
Szanowny Panie Profesorze,
noc chmurna, ciemna i mróz siarczysty nad nami – obłęd szaleńczy w naszej oświacie i umysłach jej nosicieli.
Oto rozważamy, dzięki Pana tekstowi, ilość diabłów, mieszczących się na końcówce szpilki, anno 2011, loco – Europa (hihi).
Jakże poważnie można w ogóle debatować nad frazą „nauczanie religii”?
Toż sprzeczność logiczna i merytoryczna sama w sobie, to „nauczanie” (cóż z jakąkolwiek nauką ma wspólnego ten proceder), jeszcze „religii” w syntaksie frazy – jakiż sens ma proces poznawczy w odniesieniu do „wierzeń i praktyk”, co znaczeniem słowa tego jest zapomnianym?
Wspominać szkoda nawet, że nie o religiach w dodatku, a o doktrynie jednej z nich tu przecież mowa.
Nie przystoi nawet nauczycielowi proceder ten omawiać, a jeśli w nauczaniu ilość tych praktyk godzinowa przeszkadza – cóż, w intencji ich redukcji, najskuteczniej metoda antynomii się sprawdza – mszę czarną w Gronowym Pokoju (albo i szkolnej kotłowni) w intencji oświaty i oświecenia kraju naszego burako-kartoflanego odprawić.
Niechże Pan napisze nam, jak poszło – czy godzin doktrynalnych ubyło a diecezjalny egzorcysta placówkę w kontrakcji oczyścić nakazał.
Od razu sposób praktyczny podaję, bo szkoleń przecież dobrych nauczycielom mało doznawać przychodzi:
http://www.egzorcyzmy.katolik.pl/index.php/pomoc-w-trudnosciach-egzorcyzmy-160/256-jak-znalezc-egzorcyste?start=20
Kuria Arcybiskupia
90-458 Łódź
ul. Ks. Ignacego Skorupki 1
tel. (0-42) 637-58-44, centr. 636-01-52
Z dreszczem entuzjazmu w sprawie oczyszczenia Pańskiej Placówki spod katedry pozdrawiam.
„Religia w szkole jeszcze nikomu nie zaszkodziła.”
Wielu zaszkodzila i to bardzo.
Szkodzi kasie panstwowej, szkodzi uczniom, ktorzy powinni zdobywac wiedze i umiejetnosci niezbedne w przyszlosci. Tymczasem marnuje sie ich czas i energie, niszczy sie ciekawosc swiata powtarzajac historyjki spisane przed tysiacami lat, uczac hipokryzji, konformizmu, fanatyzmu, hamujac ich rozwoj umyslowy.
Z dziecinstwa pamietam, ze najreligijniejsze byly bardzo malo zdolne osoby. Nawet jesli byl wsrod nich uczen zdolny do samodzielnego myslenia, dzis juz katolikiem nie jest.
Oczywiscie bardzo waznym problemem jest czym zastapimy religie? Jakie wzorce, artosci podac na tacy tym, ktorzy myslec nie potrafia i nie chca?
Trudny temat.
1) Wierzącyrealista na pewno nie uczy wiodącego przedmiotu. Nie zdaje sobie sprawy jak godzin na przygotowanie do egzaminów brakuje. Dzieciaki są przemęczone, maja za dużo zajęć.
2) Bardzo chętnie uczęszczałem wieczorami na lekcje religii do salki katechetycznej. Komu to przeszkadzało?
3) Najbardziej pokrzywdzone są dzieci nie wyznające jedynej słusznej religii. Muszą się przyzwyczaić do tego, że już na starcie są inne (rówieśnicy dają do zrozumienia, że gorsze)
4 )Nie pozbędziemy się naszych narodowych uprzedzeń (zawsze winny żyd, Niemiec albo pedał) gdy będziemy pogłębiali humanizm szkolnoreligijny
5) Gospodarz się trochę mija z prawdą. W szkołach podstawowych chodzą na religię, w gimnazjach również (trochę mniej). Im młodzież starsza, myśląca bardziej samodzielnie, tym mniej uczęszcza?
6) Nic nie mam do wiary, jestem wierzący ale … Nikogo nie chcę za brak w/w na „krzyżu powiesić”, nikogo nie oskarżam, nie atakuję. Potrafię wybaczać i zapominać. Z dzisiejszego punktu widzenia nie jestem dobrym katolikiem.
Widze tu samych zwolennikow lekcji religi w szkole, wiec trudno cos powiedziec, ale jakos sam jak i autor chodzilem na rekligie do sali przy kosciele i nie wyladowalismy z reka w nocniku, niby dlaczego mialoby sie to teraz stac. Nie bylo tez krzyzy w klasach i urzedach, a ludzie poznali inne wartosci. To naginanie w jedna strone jest smieszne. Zreszta wszystko co obowiazkowe wiaze sie z buntem, uwazam ze religia powinna wrocic do sali przy kosciele, krzyze do kosciola i wtedy bedzie widac jak naprawde katolickie mamy spoleczenstwo. Przeciez wiele dzieci chodzi na religie dla wiary i prowadzac to tak jak teraz wyrzadzamy im rowniez krzywde.
Marcin ma rację, że religia w środku zajęć załatwia sprawę, tak jest i w mojej szkole. Jednak, kiedy na polskim pytam o podstawową wiedzę na temat Pisma Świętego 5% klasy potrafi cokolwiek powiedzieć do rzeczy. Dlatego PROBLEM TKWI RÓWNIEŻ W SPOSOBIE PROWADZENIA LEKCJI. Katecheci odpuszczają sobie, graja coś na gitarach, malują liście jesienią, to jak zajęcia świetlicowe. Oczywiście tematy brzmią bardzo mądrze. Okazuje się jednak, że katecheta opowiadał coś o ulubionych filmach albo swoich przygodach i problemach. Oczywiście i tego nikt nie słucha.
Adamie, masz rację, pisząc, że obecność religii w szkolach jest kwestią polityczną i nic się w tym zakresie nie zmieni. Z moich rozmów z katechetami wynika, że księża, szczególnie mlodzi, próbują za pasją prowadzić zajęcia, ale napotykają na obojetność ze strony młodzieży. Pół biedy jeśli uczniowie nie prezentują chamskich odzywek wobec księdza, który chciałby z nimi w sposób kulturalny porozmawiać, nawet na tematy nie związane z lekcją.
Różne są przyczyny słabej frekwencji podczas lekcji religii podobnie jak w czasie innych zajęć, lecz łatwo można je określić za pomocą, np. anonimowych ankiet, kóre chętnie wypełnią maturzyści. Będą one kopalnią wiadomości, nie tylko na temat tego przedmiotu. Proponuję pytanie otwarte: „Czym jest dla mnie lekcja religii?”. Założyłbym się, że sporo odpowiedzi byłoby nie po myśli elit rządowo-klerykalnych.
A ja jestem za lekcjami religii. Kiedy? W szkole podstawowej, kiedy komunia, i w gimnazjum, kiedy bierzmowanie. Religia z liceum – won . Czy szanowni dyskutanci chodzili kiedykolwiek na religię? Przecież ona w ogóle się nie zmienia. Co roku to samo…
Zajęcia religii należy usunąć z publicznych szkół. Teza ta nie wymaga żadnej argumentacji. Wymaga tylko odwagi.
Bodajże w 1990 Glemp postulując wprowadzenie religii do szkół mówił o tym, że będzie to na pierwszej lub ostatniej lekcji, i nieodpłatnie. Kłamał. Nic tak nie przysporzyło młodych ateistów kościołowi, jak wprowadzenie religii do szkół w takiej formie, jaką mamy. Pazerność kościoła wychodzi im teraz bokiem, bo o co chodzi jak nie o pieniądze?
Ja nie mam nic przeciwko religii w szkole, krzyż też mi nie przeszkadza. W końcu jakąś tradycję w Europie mamy, dana cywilizacja i kultura ginie, jeśli odcina się od swej tradycji. W dzisiejszych czasach błąkanie się dzieci po mieście do sal katechetycznych przy kościele to też nie jest dobry pomysł.
Niech sobie księża organizują te swoje lekcje po lekcjach, przed, ile tylko chcą w budynku szkoły, ale nieodpłatnie, poza siatką godzin, niezależnie. To chyba uczciwe i rozsądne rozwiązanie. Nie ma co w skrajności popadać.
szanowny autorze. to nie godziny są wyrzucane w błoto. to nasze poczucie sprawiedliwości, podmiotowości, rzetelności, uczciwości, sensu… Ustawa została jak wiemy wymuszona na państwie i na obywatelach. jednych to mało interesowalo, innych bardzo. ci od „bardzo” mogą sobie tylko czasem pogłosować na niekościelnych. pieniadze i tak płyną do dwóch odbiorców. jednym jest Kosciół i przykościelni katecheci. drugim jest ten zbiornik błota – czyli czysta strata. Miliony tracone oburzają. te same miliony tracone w błocie nie wywołują zadnej etycznej refleksji biskupów. a przecież ludzie umierają z głodu. to nie ma znaczenia. miliony idace do kieszeni instytucji opresji oburzają nie mniej. a poza tym Polska czuje się dobrze.
Religia w szkole szkodzi, i to bardzo. Szkodzi młodym ludziom, którzy tracą czas (naprawdę niewiele wiedzą, np. z Biblii) i szkodzi samej religii, która nie jest traktowana poważnie. Wielu młodych już od podstawówki lub gimnazjum zauważa, że nie jest to „normalna” nauka, jak np. fizyka, tylko jakieś WTF. Ale religia w szkołach będzie nauczana do ostatniego ucznia i zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że to kwestia polityczna. Dopiero słaby Kościół zgodzi się na jej zabranie. 900 godzin! A jeszcze Gospodarz nie wspomniał o przedszkolu! Efektów nie widać żadnych (np. w postaci lepszego, moralnego społeczeństwa). Wyrzucone pieniądze.
Ja polecam obejrzenie podręcznika do religii. Ostatnio oglądałam z koleżanką książkę jej córki: straszno i smieszno. Przykłady jakie pamietam:
1) Krzyżówka. Hasło 1 poziomo Chrystus. Na 11 liter. Już znam odpowiedź (zapytałam katechetki ze szkoły) ale pozastanawiajcie się :).
2) Ćwiczenie: namaluj chrzest Jezusa. Cwiczenie 2. Kolorowymi plamami wyraź uczucia jakie ci towarzyszyły w malowaniu chrztu.
3) Napisz sms do koleżanki o sytuacji paralityka.
4) W krateczce mniej więcej 5 cm na 2 cm trzeba było umieścić wizytówkę z imieniem, nazwiskiem, wymyślonym logo i jakąś informacją…. ale kurcze nie pamiętam jaką. Generalnie to się nie miało prawa zmieścić.
To z książki do klasy piątej. A jakby tak dziecku dać biblię i powiedzieć znajdź nowy testament to nie sądze żeby znalazło 🙂
W liceum ogólnokształcącym – trzyletni cykl kształcenia – 2 godziny w klasie pierwszej, tyle samo w drugiej i trzeciej, w technikum – cykl czteroletni – po dwie godziny w każdej klasie (nie ma takiego precedensu w przypadku żadnego innego przedmiotu!), w zasadniczej szkole zawodowej – przeważnie trzyletni cykl kształcenia – po dwie godziny w każdej klasie, ale – UWAGA – w klasie trzeciej po jednej godzinie matematyki, języka polskiego, języka obcego. Komentować szkoda!
Eltoro – czy Ty się naczytałeś „Listów starego diabła młodego”? Trochę nużąca jest ta Twoja maniera…
A ja przywołam z pamięci któregośroczne rekolekcje. Obserwowałam je, pełniąc OPIEKĘ NAD UCZNIAMI mojej wychowawczej klasy w kościele parafialnym.
Ksiądz rekolekcjonista, chcąc iść z duchem czasu, zastosował aktywizujące metody nauczania. Wybrał więc ochotnika spośród dziesiątek par wyciągniętych rączek, a następnie kolejni ochotnicy instruowani przez prowadzącego okręcili delikwenta foliową taśmą. Okręcaniu towarzyszyło wymienianie grzechów, jakie krępują sumienie i oddalają od Jezusa Chrystusa. Dzieci (uczniowie klas IV-VI) wymieniały, najczęściej powtarzały ( z wielką aprobatą przyjmowane przez księdza) : niechodzenie na mszę, nieodmawianie pacierza, nieuważanie na religii, długie oglądanie tv i granie na komputerze. Kiedy chichoczący nerwowo grzesznik zaczął zdradzać już chęć oswobodzenia się, do akcji wkroczył nożycoręki wybawiciel. Ciach! Ksiądz przeciął folię, a po chwili dziatwa zgodnym chórem odpowiedziała na jego pytanie: Jaki jest sposób na grzechy?- Spowiedź święta!!! Uradowany rekolekcjonista ogłosił godziny spowiedzi następnego dnia. Aha, nie zabrakło ewaluacji! Bo na zakończenie spotkania proboszcz zapytał dzieci, czy podobały im się rekolekcje z zaproszonym gościem. TAK! – wstrząsnęło murami świątyni.
Z zazdrością pomyślałam o sukcesie edukacyjnym młodego księdza i, nucąc pod nosem ,,mam czyściutkie sumienie, bilet pewny do nieba bram”, opuściłam- pracownik świeckiej szkoły w godzinach pracy- kościół.
Gospoś ma rację, tylko co z tego?
Nawet gdyby władzę przejęła najbardziej lewacka z lewic, to i tak się nic w tej kwestii nie zmieni, a posłanka Senyszyn i inne wojujące położą uszy po sobie.
Narażać się na utratę władzy w przyszłych wyborach??? Bez pierdół, to nie w stylu każdej władzy.
PS Nie przeczytałem żadnego komentarza, bo i tak wiem, że bijecie Państwo pianę.
Pozdrawia z obrotowego krzesełka katechizowany jeszcze w salkach przykościelnych ten, który na katechezę chodził, bo chciał 🙂
@bucu;) praktycznie każdy tu temat to bicie piany, zresztą nie tylko tu, cała nasza polska rzeczywistość to bicie piany, wystarczy przyjrzeć się mediom, politykom, wszyscy biją pianę, drobne różnice polegają na tym, że niektórzy potrafią na tym dobrze zarobić, a inni, cóż, tyle ich co sobie ubiją 😉 Przecież lepiej pobić pianę niż wziąć się i cokolwiek zrobić 🙂
Masz rację bucu;) Pamiętam jak premier Miller układał się z prałatem jankowskim w sprawie ołtarza dla kościoła św. brygidy. Było to obrzydliwe.
„Gdy robi się rzeczy wielkie, trudno wszystkim się podobać”. Hiszpańskie
A w Łodzi szkoły likwidują i Kościół nie kiwnął nawet palcem w bucie w obronie dzieci i miejsc pracy dla maluczkich. Czyżby im nie zależało na swoich katechetach?
Polecam książkę dla zainteresowanych, którzy chcieliby podnieść swoją świadomość na temat religii autorstwa Christophera Hitchensa „Bóg nie jest wielki” (Wydawnictwo Sonia Draga) opartej na tezach, faktach, historii i głębokich przemyśleń wybitnego znawcy religii. To zarówno pozycja dla wierzących i niewierzących. Uważam, że powinna być obowiązkową lekturą nie tylko w szkołach (wtedy mielibyśmy 100% frekwencji na lekcjach religii). ale przede wszystkim jako lektura obowiązkowa dla tych, którzy podejmują jakiekolwiek decyzje na szczeblu państwa w sprawie religii.
Pozdrawiam.
To co pisze 100-pa i ligqa bardzo smuci.
„narysuj chrzest chrystusa” Dzieciaki nie wiedza, ze nie po bozemu jest sie obgadywac, ale chrzest musza rysowac.
Od grzechu nietolerancji gorszay grzech to nie pojsc na msze.
Tasmowa hodowla chorych umyslowo. Zze tez rodzice na to pozwalaja.
A przeciez mozna takie wspaniale ksiazki do etyki napisac!
Mieszkam za granica.
Tematy do etyki mojego dziecka 5-ta klasa:
1. Jak realizowac marzenia (z mapka konkretnych dzialan, z przykladami znanych sportowcow, piosenkarzy)
2.Wolnosc nie znaczy wszystko dobre co mi sluzy (z dyskusja dlaczego wolnosc ma jednak ograniczenia, dyskuska o odpowiedzialnosci zwiazanej z wolnoscia)
3. Slownictwo i maniery w zaleznosci od miejsca i czasu
4. Przyjazn wzmacnia (dlaczego warto miec przyjaciol)
5. Wszyscy tworzymy szkole i jej atmosfere
A w polsce najwiekszy grzech nie chodzic na msze?! Dlatego po mszy wszystko juz wolno. Strasznie ograniczeni ci katecheci.