Wypracowania wychodzą z użycia
Na maturze z języka polskiego każemy uczniom pisać wypracowanie. Dotyczy ono literatury, np. wiersza, fragmentu prozy. Jest to egzamin obowiązkowy, zdają go wszyscy, zarówno kandydaci do studiów humanistycznych, jak i wybierający się na politechnikę.
Umiejętność interpretowania literatury jest konieczna, aby uzyskać prawo do podjęcia studiów. Natomiast egzamin ustny z języka polskiego traktowany jest po macoszemu – każdy go zdaje, rezultat nie ma znaczenia, gdyż na żadnym kierunku studiów nie bierze się pod uwagę wyniku matury ustnej z języka polskiego, nawet na polonistyce nie ma on znaczenia. Ustną maturę wystarczy zdać na minimalnym poziomie 30 proc. i można studiować choćby prawo i dowolną filologię. Chodzą też słuchy, że matura ustna ma zostać zlikwidowana.
MEN uznał więc, że ważniejszą umiejętnością jest pisanie o literaturze niż sprawność wypowiadania się w mowie. Nie lekceważę sprawności pisania, jedynie zwracam uwagę, że w edukacji traktuje się te umiejętności rażąco nierówno. Uczeń może nie umieć mówić, jedynie dukać, a maturę zda i pójdzie na dowolne studia, nawet humanistyczne. Wystarczy, że potrafi pisać wg schematu bzdety o literaturze. Niczym innym przecież nie jest obecna forma matury pisemnej, jak ćwiczeniem uczniów w sztuce pisania bzdetów o lekturach.
Rozumiem, że sztuka pisania była ważna kilkadziesiąt lat temu, gdy wysyłano do siebie długie listy. Jednak dzisiaj ważniejsza jest sprawność w mowie. Pisanie zaś, jeśli już się przydaje, występuje w formach krótkich, zupełnie innych od tych, do jakich wdrażamy uczniów z powodu matury na lekcjach polskiego.
Jest taka zasada, że kiełbasy powinny być długie, natomiast nasze wypowiedzi krótkie. Tymczasem matura jest tak skonstruowana, że sprawdza – zarówno na poziomie podstawowym, ja i rozszerzonym – umiejętność długiego pisania, powtarzam, długiego pisania o bzdetach. Komu to potrzebne, co dzięki temu umieją absolwenci?
Uważam, że matura powinna sprawdzać umiejętności przydatne w studiowaniu, w pracy oraz w życiu. Nie potępiałbym ćwiczeń w sztuce pisania wypracowań o literaturze, gdyby ich skutkiem był chociaż wzrost czytelnictwa. Tymczasem tak nie jest. Przez wiele lat na lekcjach języka ojczystego uczymy więc dzieci czegoś, co kompletnie nie ma znaczenia, tj. jak pisać rozwlekłe teksty. Zaniedbujemy przy tym ważną w dzisiejszym świecie sprawność, tj. jak mówić krótko i na temat. Zmieńmy sposób uczenia i egzaminy z języka polskiego, inaczej młodzież przerzuci się całkowicie na język angielski, a my będziemy rozpaczać, że ojczyzna kona.
Komentarze
Gospodarzu, na angielskim też się uczą pisać jedynie, o posługiwaniu się tym językiem nie ma mowy. Bo nie ma mowy. Co więcej, zauważyłem, że wkuwając słówka na pamięć, uczą się ich tak, jak się pisze, a nie jak wymawia. Podsłuchane w czasie dyżuru na przerwie. Nauka języka. Buhahaha!
Żeby być bardziej precyzyjnym, należy powiedzieć jasno, że w szkole ponadgimnazjalnej nie uczy się tak naprawdę „języka polskiego”, tylko interpretowania fragmentów tekstów – to wszystko! Szkoda, że nie mogę wykorzystać swojej wiedzy z zakresu nauki o języku, tylko ograniczam się do nauczana historyczno – , teoretyczno – literackiego (z przewagą analizy i interpretacji i teorii literatury).
Gospodarzu, przyznam się, że po raz pierwszy nie zgadzam się z Panem absolutnie. Wręcz jestem tym, co Pan napisał, lekko przerażona. Naprawdę Pan tak uważa? Owszem zgadzam się w 10000% , że obecna forma matury pisemnej z języka polskiego to nieporozumienie, ale nie dlatego, że wypracowanie jest za długie, tylko dlatego, że jest za krótkie. Oczywiście znam bardzo dobrze wszystkie zarzuty stawiane starej formie matury i z wieloma nie sposób się nie zgodzić, zdaję sobie również sprawę z faktu, że nie ma do tego powrotu, chociażby z tych przyczyn, że obecnie uczy się w liceach młodzież, która w starym systemie byłaby w szkołach zawodowych i dla której obecna, prymitywna forma, jest trudna niebywale. Nie zmienia to jednak zasadniczego faktu, że obecnie umiejętności, które kształciła stara matura (selekcja materiału, hierachiczne uporządkowanie go, sztuka syntezy, dostrzeganie zależności przyczynowo-skutkowych, wyciąganie wniosków, etc, etc) są w zupełnym zaniku. Obecnie student przynosi pracownikowi pracę semestralną napisaną na 4 stronach i dziwi się, gdy słyszy: „Dziękuję za konspekt, a kiedy cała praca?”
Podobnie jak Dil-Se nie godzę się z Pańskimi dzisiejszymi przemyśleniemi Gospodarzu. Nie wyobrażam sobie by człowiek konczył edukację nie potrafiąc napisać obszernego wywodu na zadany temat. Albo nie potrafił wyrazić tego co mysli pisemnie.
Pozdrawiam
Nauczanie polskiego nie wymaga od ucznia mówienia – on ma słuchać i notować. Moje przedmówczynie nie zgadzają się z Gospodarzem – dlaczego? Co to za gatunek, jakim jest wypracowanie w części pisemnej? Reportaż? Esej? Rozprawka? Recenzja? List? Felieton? Żaden z nich – jest to sztucznie wymyślona forma – nie jest to nawet prawdziwa interpretacja połączona z analizą. Gdzie, poza maturą pisemną, spotkać można tę quazi-formę? NIGDZIE. Do czego jest ona potrzebna????? Żeby szkoła mogła funkcjonować? Żeby byli uczniowie w szkole, bo bez nich nie byłoby szkoły, a bez szkoły życia?
Powiem tak: my udajemy, że nauczamy, podręczniki udają, że nimi są, uczniowie udają, że się uczą, ministerstwo udaje, że wprowadza sensowne zmiany… I jakoś się to wszystko „kula”, jakby powiedziała moja siostrzenica.
W tym względzie nigdy nie będzie zgody(za krótkie czy długie teksty wypracowań), a jednak ci, którzy sprawdzają matury widzą wyraźnie krótkie świetne i krótkie bzdety.Mogą też je docenić.Ważna jest dyscyplina słowa zarówno w wypowiedzi pisemnej jak i ustnej.Mało kto pamięta prace maturalne dawne, te na 20 stron.Czy to model pożądany? Co do matury ustnej od początku była przewidywana do skreślenia, ale coś trzeba było pozostawić na finał szkoły…
Wladek
Ale pisalem w ogólniaku rozprawki, eseje, recenzje, felietony. Wymagano takich umiejętności. Nie przypominam sobie tylko reportażu. Na maturze chyba pisalem rozprawke. Choć działo się to w latach 70-tych ubiegłego wieku, to uważam, że takie umiejętności są współcześnie bardzo przydatne.
No ale może jestem konserwtywny.
Pozdrawiam
Szanowny Panie Władku:) dzisiejszy typ matury z języka polskiego preferuje formę „rozprawki” (tak są formułowane tematy), a raczej jej mocno skarlały rodzaj. Stara matura też najczęściej miała tę formę (w porządnej, rozwinietej wersji), ale również często lepsi uczniowie wybierali esej, czasem reportaż, czytałam też matury napisane w formie listów lub właśnie recenzji. Oczywiście był jeszcze, jak pamiętamy, czwarty temat, wymagający pogłębionej analizy i interpretacji tekstu lirycznego. Temat ten z reguły wybierały 3/4 osoby z ok. 36 osobowej klasy.
Ja nie udaję, że nauczam. Ja po prostu uczę, jak potrafię najlepiej i tyle.
„Chodzą też słuchy, że matura ustna ma zostać zlikwidowana”
Cały system egzaminów zmierza do uproszczenia. Tak mówi rząd. Tak naprawdę to chodzi tylko o obniżenie kosztów.
Dil-Se pisze:
2011-02-01 o godz. 20:09
„zgadzam się w 10000%”
a tak zapytam – co pani miała z matematyki? Pewnie poprawkę…
Humaniści…
Wspólnota znaczeń. Chociaż kilka postaci, sytuacji, miejsc, które wspólnie rozumiemy. Chociaż kilka form, które wspólnie rozumiemy. Wszyscy nie będziemy krytykami literatury, jak i kosmonautą rzadko kto zostanie. Gdzie jak nie w szkole powstaje platforma wspólnych znaczeń?
Uważam, że na maturze w ogóle nie powinno być wypracowania, rozprawki itp. Same testy, bo są weryfikowalne i sprawdzają to, co matura winna sprawdzić: wiedzę człowieka, który wchodzi w dorosłość. A wypracowanie sprawdzane przez nauczyciela znającego ucznia winno być tylko i aż przepustką do matury. Tak, by wykładowcy na studiach wiedzieli, że ten kto zdał maturę uprzednio wykazał, że potrafi wyłożyć swoją wiedzę w długiej formie i został sprawdzony w warunkach egzaminu możliwie często występującego w życiu zawodowym inteligentnego człowieka, z umiejętności sprawnego pisania.
W jakim zawodzie sprawdza sie pisanie elaboratu w dwie godziny?
Wypracowania są w porządku. Zbędny jest tylko obowiązkowy dla każdego pseudokurs historii literatury!!!
Do Kartka z podróży
>Nie wyobrażam sobie by człowiek konczył edukację nie potrafiąc napisać obszernego wywodu na zadany temat. Albo nie potrafił wyrazić tego co mysli pisemnie.<
To dotyczy inteligentów. Po co to jednak personelowi TESCO czy McDonaldsa???A gdy maturę próbuje zdawać 90% rocznika???
Zgadzam się ze Stefanem.
Myślę jednak, że Gospodarz chciał jednak przede wszystkim zwrócić uwagę na rangę egzaminu ustnego z języka polskiego. Moim zdaniem nie należy zaniedbywać tej formy sprawdzania wiedzy i umiejętności tylko dlatego, że trudniej o sprawną organizację i obiektywizm. Te kompetencje naprawdę każdemu się przydają. Uważacie inaczej?
Cisza
Współcześnie w żadnym zawodzie, bo wraz z zanikiem umiejętności pisania zanikla umiejetnośc czytania ze zrozumieniem dłuższych tekstów.Po co ludzie mają pisać dłuższe wypowiedzi skoro inni ludzie nie są wstanie ich zrozumieć?Tylko nie wiem czy jest powodem do jakiejkolwiek satysfakcji to, że społeczenstwo zaczyna się porozumiewiać krotkimi komunikatami w formie rozkazow żołnierskich albo sms-ow.
S-21
Nie widzę powodów dla ktorych 90 procent rocznika usiłuje zdać matury. Efektem tego równania w dół jest zjawisko o ktorym pisze Cisza czyli zanik umiejętności pisania i czytania dłuższych form wypowiedzi czyli swoista forma analfabetyzmu.
Pozdrawiam
Panie Pickard:) z Panem się zgadzam na 1000000%
Ech, ścisłowcy……….
Sława Bohu, że matematykę przywrócono na maturę – może jest jeszcze nadzieja dla młodych…
Masz sporo racji, Gospodarzu. Tyle tylko, żebyś przypomniał sobie zdanie Churchilla o demokracji, to jest fatalny ustrój, ale nikt lepszego nie wymyślił. Skoro uczymy polskiego, literatury itd., to musimy jakoś sprawdzać wiedzę uczniów. Czyżbyś proponował rezygnację z nauczania naszego przedmiotu? Wtedy wypracowania w ogóle nie będą potrzebne. Zwróć uwagę, że na przykład w Anglii, na której od lat wzorują się nasi decydenci, na maturze z „angielskiego”, tematy w porównaniu z naszymi to wyższa szkoła jazdy. Ale tam nie muszą zdawać tego przedmiotu! Zastanów się, i zaproponuj rozwiązanie. Pozdrawiam.
Ciekawostka- temat: „Moja szkoła”, bez dodatkowych wyjaśnień prosi się ucznia aby opisał ją np. w ośmiu zdaniach- bez względu na wiek (od kl. IV do klas gimnazjalnych) najczęściej powstaje ot takie coś :
Moja szkoła jest duża.
Moja szkoła jest stara.
Moja szkoła jest nudna.
Moja szkoła ma salę gimnastyczną. itd
Problem z werbalizacją myśli = problem z formułowaniem wypowiedzi pisemnych. Wszak na początku było słowo…
@Dil-Se – nie zgodzę się, że wypracowanie maturalne ma formę rozprawki, wiem, o czym mówię, bo przecież uczę języka polskiego! Rozprawka jest „piłowana” w gimnazjum i bardzo trudno oduczyć uczniów tej formy w szkole średniej. Nazwałbym to, co trzeba napisać na maturze z polskiego quasi-rozprawką z elementami analizy i interpretacji, bo nie wymaga się od ucznia podawania argumentów dla potwierdzenia jakiejś tezy, nie wymaga się też odczytywania głębszych sensów w dziele. Nauczmy pisać takie formy, które funkcjonują w dzisiejszym świecie. A co do „udawania” – nie zrozumiała pani idei tego przekazu:)
Panie Władku, pewnie zbyt pospiesznie przeczytał Pan mój wpis. 🙂 Napisałam, że rozprawka typowa, i inne formy, była na starej maturze. To co jest wymagane dzisiaj, to rozprawka mocno skarlała (tak napisałam). Pan pisze o quasi-rozprawce, piszemy więc w sumie to samo.:)
Też uczę polskiego:) i sprawdzam matury od pierwszego roku obowiązywania nowej formy.
A mi podoba się nowa matura z j. polskiego. Ci , co zdają na politechnikę lub miernoty- piszą poziom podstawowy na minimum 30%, humaniści- rozszerzony- i tu …mają szerokie pole do popisu wykazania się swoją elokwencją i obyciem literackim !!! ))). Dziś nikt nie ściąga ,nawet nie próbuje: dawniej – przeciętni uczniowie – pisali <>, a nauczyciele >. Koszmar (((<> (((zdawali maturę z j. polskiego !!!! (((. Lara
Teks został okrojony cenzurą. Chodziło o to, że stara matura wyprodukowała ćwierćinteligentów także z ogólniaków. Lara
@lara
pani się wydaje, że inżynierowie to wtórni analfabeci, którzy nie interesują się literaturą? (tu znacząco podnoszę brwi)
Widocznie obecni decydenci uznali, że umiejętność mówienia po polsku jest niepotrzebna. Mamy codziennie przykłady prominentów różnych szczebli, którzy tego nie potrafią, a są na stanowiskach, Mamy dziennikarzy, którzy posługują dziwną polszczyzną. No i niestety coraz częściej pojawiają się absolwenci polonistyki, którzy skończyli właśnie renomowaną uczelnię a mówią: toci (zamiast Ci), włanczam etc. i w liście motywacyjnym robią podstawowe błędy ortograficzne. Może dlatego – bo kto będzie sprawdzał poprawność jak poloniści nie potrafią?? A tak w ogóle to po co Polakom umiejętność posługiwania się językiem polskim??? Są przygotowywani do pełnienia taniej siły roboczej dla bogatszych państw UE. A tam mało kto będzie mówił do nich po polsku. Już na różnych forach pisałem wiele razy dokąd zmierza polska oświata i kolejne kroki kolejnych reformatołków zdają się – niestety – to potwierdzać.
@do Picard
Nie sądzę, że wszyscy inżynierowie to wtórni analfabeci i nie znają literatury- taka interpretacja byłaby z mojej strony zbyt pochopna i niegrzeczna. Nie skupiajmy się na mniejszości społeczeństwa- ludzi genialnych jest niewielu, a większość myśli jednak schematami- tak jak na maturze w wersji light ))) Pisanie dłuuuugich wypracowań sprawia osobom bez iskry językowej wiele problemów- stąd podział matury na poziom podstawowy i rozszerzony wydaje się ze wszech miar rozsądny)))Pozdrawiam- Lara
Tylko jeszcze jedna uwaga. Lara:) problem w tym, że tak naprawdę poziom podstawowy od poziomu rozszerzonego różni się bardzo niewiele, szczególnie jeśli chodzi o ocenianie. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że uczeń napisał lepiej rozszerzenie niż podstawę.
Szanowny Panie Profesorze,
to dziwne, jaką moc sprawczą przypisuje się umiejętności podporządkowania dogmatom literaturoznawstwa, jaką jest zdolność zdania lub nie zdania matury z polaka.
Zgadzam się z Panem, że edukacja służy celowi, jakim jest sprawność w jakiejś dziedzinie.
Ale dlaczego umiejętność przedstawienia albo odtworzenia oczekiwanych form i interpretacji literatury (bo przecież nie napisania) uważa się tu za trafne narzędzie kształtowania sprawności – w czym?
Jest to strategiczny błąd logiczny, wiążący archaiczne fakty społeczne (rola, funkcja i znaczenie historyczne językoznawstwa i literatury) z poziomem współczesnych osobistych kompetencji społecznych.
Identycznym błędem jest wiązanie uczestnictwa w lekcjach (bo nawet nie znajomości) informatyki z umiejętnością efektywnego społecznie i jednostkowo uczestnictwa w produktywności cyfrowej (dawniej: korzystania z sieci i komputera).
Może warto określić, jakiego właściwie pożytecznego wyniku oczekuje się od matury z polaka?
Wyniku – czyli rodzaju i stopnia wpływu matury na losy abiturienta i jego wkład w rozwój społeczny?
Inaczej dyskusja jest liczeniem diabłów (rodzajów rozprawek) na główce szpilki (egzaminie).
Jakoś ten temat nie wzbudza żartobliwych nastrojów pod katedrą, gdzie stęchlizna średniowiecznych dogmatów i mentalności nie zawiewa…
Świat uciekł już nam za daleko, aby zastąpienie rozprawki – wyprawką dawało jakąś skórkę.
Z uszanowaniami z błyskiem bruków placu podkatedralnego…:)
@ Dil- Se
Testy wymierzone są standaryzacją. Ale i tak widać w pracach maturzystów, gdzie nieudolna składnia a gdzie błysk i zgrabna puenta. Pozdrawiam ciepło. Lara
Tak Laro, jest dokładnie tak, jak piszesz. I całe nieszczęście w tym, że nie da się tego faktu docenić oceną, gdyż różnice punktowe szczególnie na poziomie rozszerzonym, są zbyt małe z jednej strony oraz zbyt sztywne z drugiej.
Z dyskusji wynika, że problem rozwiązałby się gdyby nauczyciele i uczniowie mieli większą możliwość i konieczność dokonywania wyborów. Nie mogę już się doczekać odpowiedniego zarządzenia. Bo niby dlaczego uczeń z talentem oratorskim nie mógłby wybrać matury „mówionej” ? Jak ktoś świetnie biega, to nie zmuszajmy go do stawania na głowie, przy którym dostaje zawrotów.
Nasuwa mi się kolejna wątpliwość. Uparcie uczymy w szkole literatury, a większość narodu i tak siedzi godzinami przy telewizorze a nie z książką w ręce. Może warto uwzględnić ten fakt i wprowadzić, obok literaturoznawstwa, telewizjoznawstwo, albo szerzej – medioznawstwo ? Z moich obserwacji wynika, że mnóstwo ludzi niewiele, lub wręcz zupełnie, nie rozumie tego co ogląda. Niechaj szkoła uczy korzystania z literatury, gazet, telewizji, internetu i innych rozrywek – korzystania, wybierania, dystansu i krytycyzmu.
@ ync,
chyba ująłeś istotę rzeczy (moim zdaniem).
Prymat celu (jak poniżej) nad narzędziem (tak, czemu nie medioznawstwo?)
Zarysowałeś pewne cele kształcenia, jako umiejętności:
…korzystania, wybierania, dystansu i krytycyzmu…
Tak się zastanawiam, komu takie umiejętności w naszym społeczeństwie byłyby przydatne, byłyby ‚na rękę’?
A komu – nie?
Niech to będzie moje do Ciebie słowo na niedzielę…w przeciętnej samorządowej gminie 🙂
Pozdr.
Eltoro
„… komu takie umiejętności w naszym społeczeństwie byłyby przydatne, byłyby ?na rękę??”
Dla wielu „dostawców” byłoby nie na rękę. Ale dla naszych dzieci byłoby korzystne. A przy tym mogę powiedzieć z własnych doświadczeń, że uczenie krytycyzmu, dystansu i wyrażania wątpliwości wobec różnych zjawisk daje nauczycielowi i uczniom okazję do fajnej zabawy i przynosi dużo satysfakcji.
Kto nie wierzy, niech spróbuje.
System i szkoły kształtują uczestnicy tego układu (politycy,nauczyciele,urzędnicy). Społeczeństwo ma tylko pośredni wpływ.
Al i tak, nie ma w Polsce, w żadnym z tych obszarów żadnych sił, dla których proponowane przez Ciebie cele nie byłyby zagrożeniem.
Dlatego szkoła publiczna, nadal, w istocie, będzie wynikowo kształcić en masse bierność, oportunizm, cwaniactwo i obskurantyzm, bo taki jest jej rzeczywisty i akceptowalny cel w tym społeczeństwie.
Jeśli wierzysz, że istnieją jacyś „dostawcy” nie korzystający z tej wiedzy oraz, że argumentem dla zmian jest satysfakcja uczniów i nauczycieli z dostarczonej tak zabawy – to wybacz, ale z sympatii przemilczę wnioski.
Czyli – kierunek jazdy sensowny, ale rozeznanie w mechanice prowadzenia i znakach drogowych wiedzie na manowce,moim zdaniem.
Pozdrawiam z sympatią, jednakowoż. 🙂
PS – oczywiście piszę powyżej do ynca 🙂
Ja mam inne zdanie. Zatem mamy do czynienia z różnicą zdań – jednym z moich ulubionych zjawisk. Różnice są motorem życia i rozwoju. Różnice zanikają tylko w jednym miejscu – na cmentarzu.
Czy szkoła lubi i pielęgnuje różnice ? Która ?
Co to jest ? http://www.rodzicewedukacji.pl/
Dostałem adres 1o minut temu.
Udzieliło mi się też … poprzedni wpis był dla Eltoro
Z wyrazami szacunku – ync
@ ync – co do Twego pytania.
Szkoła nasza ufundowana jest na bazowym braku wyboru przez rodziców, komu i po co zapłacić za uczenie swoich dzieci.
To rodzi wszystkie dalsze konsekwencje.
Czyli – szkoła lubi, aby wszyscy i równo pod przymusem płacili za to, co szkoła z tymi pieniędzmi sobie zrobi.
Bez pytań, rozważań, zmian czy reagowania na potrzeby społeczne lub indywidualne płacących.
W takim układzie oczekiwanie dostrzegania czy pielęgnowania różnic oraz rozwoju są bezpodstawne.
Nie taki jest mechanizm ani nie taki cel istnienia tego systemu 🙂
Pozdrawiam