Co z 19 stycznia?
W dzieciństwie mieszkałem na ul. 19 Stycznia. W szkole nauczyciele starali się wyjaśnić uczniom, że to bardzo ważna data. Zapraszali nawet weteranów II wojny światowej, aby dali świadectwo, ile w tym dniu zrobiono dla Polski. Byłem dumny, że mieszkam na tak ważnej dla historii naszego narodu ulicy. Kilka lat później radni wybrani przez naród zmienili nazwę mojej ulicy na Jana Pawła II.
Zacząłem się wtedy zastanawiać, jak moja ulica nazywała się przed 19 stycznia 1945 r. Pod wpływem tych refleksji przestałem być dumny ze swojej ulicy i kiedy tylko mogłem, wyprowadziłem się stamtąd. Doświadczenie z dzieciństwa tak wpłynęło na moją psychikę, że później nigdy nie ufałem, czy ulica, przy której mieszkam, jest tą, za którą się podaje. Obecnie egzystuję na Zielonym Romanowie i zachodzę w głowę, skąd ta zieleń w nazwie, gdyż jest tu szaro niczym w zajęczej norze, szczególnie w takim dniu jak 19 stycznia.
Absurdalność nazw odczuwam w Łodzi na każdym kroku. Ostatnio byłem z dzieckiem w szpitalu, który nosi nazwę Centrum Zdrowia Matki Polki. Chociaż czekałem tam na lekarza parę godzin i napełnił mi się pęcherz, zdecydowałem się siku zanieść do domu, gdyż toaleta mnie zdrowo przestraszyła. Niestety, dziecko musiało skorzystać, ale też było przerażone. Jedynym sprzętem, który dobrze wygląda w szpitalu, jest bankomat. Nie rozpieszczam jednak tak dziecka, aby mu podcierać tyłek banknotami zamiast papierem toaletowym.
Sądzę, że szpitalem musi zarządzać jakiś mężczyzna, do tego brudas i flejtuch niesłychany, bowiem brudniejszego i bardziej zaniedbanego miejsca w całej Łodzi nie widziałem. Tylko nazwa jest piękna, chociaż fałszywa. Żadna kobieta nie dopuściłaby do takiego zaniedbania i nędzy totalnej, jedynie mężczyźnie może nie przeszkadzać, w jakich warunkach przebywa. Nawet przejście podziemne na ul. Piotrkowskiej (jedyna sensowna nazwa) przy Centralu (bardziej pasowałaby nazwa Brzydal) jest bardziej zadbane niż ten szpital. Jeśli już mamy zmieniać nazwy, to powinniśmy zacząć od Centrum Zdrowia Matki Polki i przemianować je na Serce Nędzy i Zaniedbania Zdrowia Matki Polki. Zaś ulicę wokół szpitala, która z niewiadomych powodów nazywa się aleją Matek Polskich, należy nazwać ul. Dziur i Wyrw. Będzie uczciwiej i szlachetniej.
Komentarze
Szanowny Panie Profesorze,
bardzo mi się spodobał nie tylko temat ale lekki i dowcipny styl pierwszej części Pana wpisu.
Proszę bardzo, tak, przyznaję.
O co jednak chodzi w dalszej części, to nie wiem.
Miałem zawsze to samo wrażenie o lokatorach budynków publicznych jak Pan, gdy chadzałem (krótko) w roli rodzica do publicznej szkoły.
W ogóle, wystarczy przejść się po jakimkolwiek miejscu w naszej Ojczyźnie aby dostrzec granicę publicznego brudu, smrodu i ubóstwa i prywatnych, wypieszczonych inwestycji (małych i dużych).
Przestrzeń publiczna i społeczna śmierdzi i straszy naszą własną brzydotą – wszędzie tam, gdzie zależy od struktur państwowych.
Ta prywatna – na szczęście jest często czysta, ale równie szpetna i szkaradna.
Od pewnego czasu boję się kolejnych wyjazdów do cywilizacji – muszę się po powrocie degrengolować estetycznie i etycznie przez kilka tygodni dla aklimatyzacji i zachowania równowagi psychicznej (z różnym skutkiem).
Czy tego właśnie uczymy się w szkole?
Jestem pełen nadziei, jak rozumieją Pana intencje inni komentatorzy.
Z uszanowaniem spod Katedry (tej najbrzydszej, w budowie) 🙂
Podziękowałbym Gospodarzowi za opisanie naszej polskiej rzeczywistosci..Wielki czas żeby dużo o tym pisac i mówić
Miałem okazje w ubiegłych latach podróżować po krajach Zachodnich, wszędzie w publicznych miejscach jak też w Urzędach zaskakiwała mnie idealna czystość, drogi czyste ,trawniki wzdłuz szos wykoszone. Jednym słowem był to dla mnie – Szok. Po powrocie do kraju gdy opowiadałem jak we Francji na kampingach nawet w toaletach pachniało , że na stacji benzynowej kupiłem też czekolade itd…… tutaj czasami byłem dostrzegany jak pomylony – jak wróg Polski Ludowej. Jeżeli mówiłem o tym to chciałem żeby u nas tak samo było czysto i porządek
Gdy załatwiałem formalności związane z moim wyjazdem do Francji w tym czasie byłem też w gmachu Ministerstwa Finansów w Warszawie . Byłem zmuszony skorzystac z toalety urzędu Ministerialnego , to co zobaczyłem i poczułem nie będę opisywał o tym , bo wstyd.
Nie raz było mi wstyd za nasze brudy przed moimi goścmi zagranicznymi.. Na zakończenie pragnę dodac, że u nas w kraju od tamtych lat jest troszeczkę lepiej i z tego się ciesze.